portu, gdyby cena uwzględniała również szkody zawinione przez benzynę, samochody dostawcze i samoloty. Tańszy byłby wtedy z pewnością transport konny, otworzyłaby się też szansa dla drobnych producentów zdrowych biofarb.
Koszty surowców, gdyby dostawcy i producenci uzyskaliby odpowiednie ceny. A nie zdarza się to często. „Tanie” towary produkowane są zazwyczaj w warunkach bezwzględnej eksploatacji przyrody i ludzkiej siły roboczej. Koszty oczyszczania środowiska naturalnego z toksyn zawartych w farbach. Jak wycenić szkodliwy wpływ danej substancji i jej komponentów na środowisko naturalne i na nasze zdrowie? Jedynie w nielicznych wypadkach producent musi wyrównać straty wyrządzone przez jego towar, nieliczni też producenci otrzymują potem nakaz uregulowania kosztów przyjaznej dla środowiska utylizacji takich produktów. Pomijamy już fakt, że na wyprodukowanie zaledwie jednego kilograma tradycyjnej farby przypada - w zależności od jej koloru i gatunku - nawet do siedmiu kilogramów dodatkowych odpadów, zanim gotowy produkt znajdzie się w handlu.
Koszty spowodowane sytuacją, w której produkcja wielkoprzemysłowa niszczy liczne miejsca pracy w małych firmach (zamiast je zabezpieczać, mimo takich właśnie zapewnień, głoszonych stale przez przedstawicieli wielkiego przemysłu). Gdyby cena impregnatu uwzględniała wszystkie te kwoty, wzrosłaby co najmniej stukrotnie, a my musielibyśmy sięgnąć głęboko do kieszeni, aby kupić choćby jeden litr. Na tym właśnie polegają koszty rzeczywiste. A przecież nie wspomniano tu jeszcze o wielu innych czynnikach, które również wpłynęłyby na wzrost ceny!
A oto inny przykład pewnych absurdów, które zdarzają się w różnych krajach, nie tylko u nas: jeden kilogram pewnego toksycznego środka ochrony roślin, który najpierw znalazł się w handlu, następnie został wycofany ze sprzedaży, a obecnie decyzją Unii Europejskiej został ponownie dopuszczony na rynek, kosztuje w sklepach około 30 zł. Usunięcie tej szkodliwej substancji z wód gruntowych wymaga użycia 1000 kilogramów węgla aktywnego o wartości 10 000 zł. Pomijam tu koszty robocze oraz te związane z pozbyciem się skażonego węgla aktywnego, którego neutralizacja jest przecież konieczna. Koszty rzeczywiste tego środka ochrony roślin w przeliczeniu na 1 kilogram wynoszą ponad 10 000 zł. Mimo to rolnicy nadal otrzymują mnóstwo broszurek reklamujących produkty przemysłu chemicznego.
Ujmijmy tę kwestię w kilku prostych słowach: gdyby koszty rzeczywiste uwzględniano przy wszystkich produktach, problem z ochroną środowiska na długo przestałby istnieć. Gdyby nasze decyzje odnośnie zakupów opierały się na kosztach rzeczywistych poszczególnych produktów, nie byłoby problemu z ochroną środowiska.
Gdyby koszty rzeczywiste odgrywały należną im rolę, nie popadalibyśmy na przykład w szaleństwo związane z energią jądrową i inżynierią genetyczną.
Energia jądrowa to szaleństwo. „Pokojowy” reaktor atomowy nie jest pod tym względem lepszy od bomby atomowej. Każdy skrawek naszego globu kryje w sobie energię, którą można wykorzystać dzięki rzeczywistym dobrodziejstwom nauki i techniki: tam, gdzie słaby wiatr, jest dużo słońca. Gdzie słaba energia słoneczna, tam mnóstwo wody. Gdzie