skanuj0078

skanuj0078



72 SKLEPY CYNAMONOWE

zadygotał we wszystkich stawach i przegubach swego wielo-członkowego ciała i ruszył na lekkich obręczach.

Ale kto w taką noc powierza się kaprysom nieobliczalnego dorożkarza? Wśród klekotu szprych, wśród dudnienia pudła i budy nie mogłem porozumieć się z nim co do celu drogi. Kiwał na wszystko niedbale i pobłażliwie głową i podśpiewywał sobie, jadąc drogą okrężną przez miasto.

Przed jakimś szynkiem stała grupa dorożkarzy, kiwając nań przyjaźnie rękami. Odpowiedział im coś radośnie, po czym, nie zatrzymując pojazdu, rzucił mi lejce na kolana, spuścił się z kozła i przyłączył do gromady kolegów. Koń, stary mądry koń dorożkarski, oglądnął się pobieżnie i pojechał dalej jednostajnym, dorożkarskim kłusem. Właściwie koń ten budził zaufanie — wydawał się mądrzejszy od woźnicy. Ale powozić nie umiałem — trzeba się było zdać na jego wolę. Wjechaliśmy na podmiejską ulicę ujętą z obu stron w ogrody. Ogrody te przechodziły z wolna, w miarę posuwania się, w parki wiel-kodrzewne, a te w lasy.

Nie zapomnę nigdy tej jazdy świetlistej w najjaśniejszą noc zimową. Kolorowa mapa niebios wyogromniała w kopułę niezmierną, na której spiętrzyły się fantastyczne lądy, oceany i morza, porysowane liniami wirów i prądów gwiezdnych, świetlistymi liniami geografii niebieskiej. Powietrze stało się lekkie do oddychania i świetlane, jak gaza srebrna. Pachniało fiołkami. Spod wełnianego jak białe karakuły śniegu wychylały się anemony drżące, z iskrą światła księżycowego w delikatnym kielichu. Las cały zdawał się iluminować tysiącznymi światłami, gwiazdami, które rzęsiście ronił grudniowy firmament. Powietrze dyszało jakąś tajną wiosną, niewypowiedzianą czystością śniegu i fiołków. Wjechaliśmy w teren pagórkowaty. Linie wzgórzy włochatych nagimi rózgami drzew podnosiły się, jak błogie westchnienia w niebo. Ujrzałem na tych szczęśliwych zboczach całe grupy wędrowców, zbierających wśród mchu i krzaków opadłe i mokre od śniegu gwiazdy. Droga stała się stroma, koń poślizgiwał się i z trudem ciągnął pojazd, grający wszystkimi przegubami. Byłem szczęśliwy. Pierś moja wchłaniała tę błogą wiosnę powietrza, świeżość gwiazd i śniegu. Przed piersią konia zbierał się wał białej piany śnieżnej, coraz wyższy i wyższy. Z trudem przekopywał się koń przez czystą i świeżą jego masę. Wreszcie ustał. Wyszedłem z dorożki. Dyszał ciężko ze zwieszoną głową. Przytuliłem jego łeb do piersi, w jego wielkich czarnych oczach lśniły łzy. Wtedy ujrzałem na jego brzuchu okrągłą czarną ranę. — Dlaczego mi nie powiedziałeś? — szepnąłem ze łzami. — Drogi mój — to dla ciebie — rzekł i stał się bardzo mały, jak konik z drzewa. Opuściłem go. Czułem się dziwnie lekki i szczęśliwy. Zastanawiałem się, czy czekać na małą kolejkę lokalną, która tu zajeżdżała, czy też pieszo wrócić do miasta. Zacząłem schodzić stromą serpentyną wśród lasu, początkowo idąc krokiem lekkim, elastycznym, potem nabierając rozpędu, przeszedłem w posuwisty szczęśliwy bieg, który zmienił się wnet w jazdę, jak na nartach. Mogłem do woli regulować szybkość, kierować jazdą przy pomocy lekkich zwrotów ciała.

W pobliżu miasta zahamowałem ten bieg triumfalny, zamie-niając go na przyzwoity krok spacerowy. Księżyc stał jeszcze ciągle wysoko. Transformacje nieba, metamorfozy jego wielokrotnych sklepień w coraz to kunsztowniejsze konfiguracje nie miały końca. Jak srebrne astrolabium19 otwierało niebo w tę noc czarodziejską mechanizm wnętrza i ukazywało w nieskończonych ewolucjach złocistą matematykę swych kół i trybów.

Na rynku spotkałem ludzi zażywających przechadzki. Wszyscy, oczarowani widowiskiem tej nocy, mieli twarze wzniesione i srebrne od magii nieba. Troska o portfel opuściła mnie zupełnie. Ojciec, pogrążony w swych dziwactwach, zapewne zapomniał już o zgubie, o matkę nie dbałem.

19 astrolabium (z gr.) — przyrząd używany od starożytności do początków XVIII w., służył do mierzenia kątów, wyznaczania położenia ciał niebieskich. a później do pomiarów geodezyjnych.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
skanuj0054 (31) 174 MACIEJ JĘDRUSIK we. Wszystko serwowane na stołach z drewna palmy kokosowej pokry
skanuj0017 (165) Formuła kadencyjna Il0V7+9 I we wszystkich tonacjach minorowych. model:  
skanuj0073 2 62 SKLEPY CYNAMONOWE tych zmysłów pozostaje on w ciągłym kontakcie z niewidzialnym świa
skanuj0074 64 SKLEPY CYNAMONOWE dwójne, ulice sobowtóry, ulice kłamliwe i zwodne. Oczarowana i zmylo
skanuj0076 68 SKLEPY CYNAMONOWI: mencie otworzenia tłoczyła się za jego głową ciżba gipsowych cieni,
skanuj0079 74 SKLEPY CYNAMONOWE W taką noc, jedyną w roku, przychodzą szczęśliwe myśli, natchnienia,
42565 skanuj0054 (31) 174 MACIEJ JĘDRUSIK we. Wszystko serwowane na stołach z drewna palmy kokosowej
jąc palce w lekkim zgięciu we wszystkich stawach oraz kciuk w opozycji i lekkim odwiedzeniu. Zawsze
DSC02633 okres noworodkowy *    pierwszy okres - zgęcie kończyn we wszystkich st
110 O KLEJNOCIE Ten we wszystkich imionach swych, dwory kosztem wielkim pobudował. Zamek na Pieskowe
skanuj0021 (185) 42 Treści kształcenia wprowadzono dodatkowo, podobnie jak we wszystkich klasach sta

więcej podobnych podstron