CCF20090704127

CCF20090704127



25 B Część II

Wstydzę się za siebie, ale i za zło, które spotyka innych. Wstydzę się za to, że jest ono możliwe, jak gdyby miało ono korzenie tylko we mnie. Ten wstyd, z jednej strony, pozwala mi lepiej wejrzeć w siebie, z drugiej - wyrywa mnie z grożącego mi zamknięcia się w sobości.

Wstydzę się przed innymi, ale i przed sobą samą. Wstydzę się zawsze czegoś, i to coś jest moje. Ta mojość nie budzi we mnie żadnej wątpliwości. To we wstydzie tętni to, co najbardziej intymne, najsilniej mnie poruszające.

Istnieje też fałszywy wstyd. Wstydzę się więc nagości, swego nieuctwa, nieporadności lub kalectwa, wielu innych rzeczy, nie poddających się kwalifikacjom moralnym. Lecz te fakty wskazują na coś, co dla wstydu jest istotne. Wstyd ma charakter relacji tego, co jest, do tego, co chciałabym, by było, a to pragnienie jest wyznaczone przez skalę wartości. Wstydzę się nieuctwa, bo cenię wiedzę, wstydzę się biedy, bo skazuje mnie na taki rodzaj życia, którego nie cenię. Mogę wstydzić się całej siebie, bo nie dostrzegam w sobie niczego, co by odpowiadało projektowi mego bycia, jaki tworzę, wartościom, które wyznaję. Gdybym je odrzuciła, nie czułabym wstydu, byłabym bezwstydna. Bezwstydne słowa, bezwstydne czyny - to słowa, czyny obojętne na wartości.

Niekiedy próbują mnie zawstydzić inni. To jednak nie znaczy, że się im udaje wzbudzić we mnie wstyd. Narzucić mi można winę i odpowiedzialność. Wstyd jest tylko mój, słuszny lub niesłuszny, ale płynący ze mnie i być może właśnie on najsilniej odsłania przede mną to, czym jestem i ku czemu idę. Dopiero przez wstyd wina staje się czymś rzeczywiście moim, nie jakąś nałożoną przez obce moce zmazą, nie powszechnym dla ludzkości grzechem, lecz moją sprawą, która tkwi we mnie, mimo upływu czasu, i rozwijającej się w czasie pełnej meandrów mojej drogi. Zapewne więc należałoby w niżej cytowanych słowach Bubera zmienić winę na wstyd i mówić: „Żadne miejsce nie umożliwia widzenia czasu jako rzeki, tak jak umożliwia to wizja zawstydzonego. Unoszonym przez izekę podmiotem wstydu wstrząsa dreszcz poczucia i identyczności z samym sobą. Ja, dostrzega on, ja, który stałem się inny, jestem ten sam” 139.

139 M. Buber, Wina i poczucie winy, op. cit., s. 7.

Kiedy porównujemy ze sobą te dwie osie odpowiedzialności i sumienia, wydaje się, że procesy ujawniające się na tej drugiej sięgają głębiej i dotkliwiej w budowę mej sobości. Budowę tę przenika od pierwszych momentów dramatyzm wyborów, jako że poddają się one etycznemu osądowi. Ta etyczność jest tu czymś więcej aniżeli, jak ją określił Ricoeur, dążeniem ku dobremu życiu, według jakiejś mojej miary. Tę miarę przez wzbudzony wstyd Ja usiłuje przekroczyć. Lecz jednocześnie ta teleologiczna perspektywa niesie z sobą dramatyczną świadomość, że dążenie do pełni bycia sobą w etycznym wymiarze nie ma mocy odsłonięcia sensu tego celu, że jest on tak transcendentny w stosunku do naszego doświadczenia, iż umyka naszemu rozumieniu. Zredukowane zaś do codzienności naszej egzystencji dobro nie stanowi kryterium wyboru drogi. Sumienie, wina, nawet wstyd nie uwalniają nas od tej dialektyki mojości i inności, autonomii i heteronomii, o których była wyżej mowa. To bowiem, co jest nam dostępne, to zaledwie ślady, za którymi iść by należało, ślady z trudem odczytywane, o ile w ogóle odczytywać się dają. Na osi odpowiedzialności poruszamy się łatwiej, sama moralność jest łatwiejsza, uczy nas bowiem takiego sposobu bycia, w którym moje i inne mogą się znaleźć w równowadze, gwarantując, z jednej strony, dostojne życie, z drugiej, ład społeczny. A jednak sobość w poszukiwaniu siebie chciałaby się wznieść wyżej i podejmuje ryzyko. Ryzyko ogromne, patrząc bowiem w stronę tego, co nieokreślone i niedostępne rozumieniu, możemy się spotkać ze złudzeniem, jeżeli nawet nie z przybierającym maskę złem.

Sobość egzystencjalna

Pozostaje mi do omówienia jeszcze jedno z wyróżnionych pojęć sobości, tj. sobość jako moment egzystencjalnego doświadczenia. Nie chcę się nad nią zatrzymywać dłużej. Problemami z nią związanymi zajmowali się egzystencjaliści i bezsensem byłoby ich opisy i analizy powtarzać - nie dlatego, że są wyczerpujące. Na temat rozmaitych przeżyć w takich chwilach, jak zbliżająca się śmierć, cierpienie,


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
CCF20090704118 240 Część II zasadza się u Bergsona nie na rozumieniu własnego bycia, gdyż to rozumi
CCF20090120021 „być mądrym” musimy nauczyć się z doświadczenia. To, co jest prawdą w odniesieniu do
CCF20090704094 192 Część II którym to sobość przejawia się w uczuciu szacunku. Lecz na podstawie ró
CCF20090704095 194 Część II z tym, co pożyteczne lub przyjemne. Rozumiał, że moralność musi się opi
CCF20090704097 198 Część II refleksji, i odrzucam także wszystko, w czym się roztapiam, w czym zost
CCF20090704098 200 Część II seria tak, jak zostały przedstawione w czwartej Medytacji, musielibyśmy
CCF20090704103 210 Część II może usprawiedliwienie swej egzystencji. Postuluje się też zwrot ku Bog
CCF20090704105 214 Część II mi cieszyć się tym, co dla innych obojętne, lub wzdragać się przed czym
CCF20090704111 226 Część II przede wszystkim te, które pociągają za sobą poważne dla biegu życia na
CCF20090704114 232 Część II jest zachorować na nią”, gdyż bez rozpaczy niepodobna się poczuć wieczn
CCF20090704116 236 Część II ile tam stereotypowych biografii, ile powtarzających się wydarzeń i zac
CCF20090704117 238 Część II określić, odwołując się do dwóch różnych tradycji: Arys-totelesowskiej
CCF20090704122 248 Część II neguję. Odrzucając ją, mogę się znaleźć na drugim końcu osi, tam gdzie
CCF20090704124 252 Część II „niejasne upodobanie w swym złu, przez co staje się swym własnym katem”
CCF20090704126 256 Część II nadawaniem sensu u presokratyków - starszej i czcigodniej-szej . Wydaje

więcej podobnych podstron