img038

img038



Dla niego wyjazd z Chin oznacza! wyjazd z piekła maoi-zmu, pozbycie się obrzydzenia, jakim napawały jego niewyobrażalne zbrodnie.

Dla mnie oznaczał opuszczenie szkoły, która była widownią mojego miłosnego upokorzenia, i ucieczkę od Tre, która codziennie rano szarpała mnie za włosy. Jedyną przykrą rzecz stanowiło rozstanie z panem Czangiem, ku-charzem-czarodziejem.

To, co w Chinach było naprawdę chińskie, budziło w nas zachwyt. Niestety, takie Chiny coraz bardziej odchodziły w przeszłość, jak skóra szagrynowa. Rewolucja kulturalna zastąpiła je gigantycznym więzieniem.

Poza tym wojna nauczyła mnie, że trzeba opowiedzieć się po jednej ze stron. Chiny czy Japonia - tu nie miałam żadnych wątpliwości. Prawdą jest, że abstrahując od wszelkiej polityki, oba te kraje znajdowały się na przeciwległych biegunach: podziwianie jednego pociągało za sobą - o ile człowiek nie był skończonym hipokrytą - zastrzeżenia pod adresem drugiego. Czciłam imperium Wschodzącego Słońca, jego umiar, jego wyczucie cienia, jego łagodność, jego kurtuazję. Oślepiające światło Państwa Środka, wszech-obecność czerwieni, ostentacyjne upodobanie do przepychu, twardość, suchość - mimo że splendor takiej rzeczywistości nie uchodził mojej uwagi - już z góry wykluczały mnie z gry.

Dualizm ten odbierałam na jego najprostszym szczeblu: między ojczyzną Nishio-san i ojczyzną Tre dokonałam wyboru. Jeden z tych krajów był zbyt namiętnie mój, by ten drugi mógł mnie zaakceptować.

Tak więc na ósme urodziny dostałam fantastyczny prezent: Nowy Jork.

Wszystko zostało ukartowane w sposób mogący nas przyprawić o traumę graniczącą z zawałem. Ostatnie trzy lata spędziliśmy w strzeżonym getcie San Li Tun, okrążeni przez żołnierzy chińskich, nieodstępujących nas na krok. Przez trzy lata drżeliśmy na myśl, że jakimś najbardziej nawet błahym postępkiem czy słowem możemy zaszkodzić ludziom już i tak wystarczająco udręczonym.

Po czym spakowaliśmy manatki i pojechaliśmy na lotnisko pekińskie z pięcioma biletami do Nowego Jorku. Samolot leciał nad pustynią Gobi, Sachalinem, Kamczatką, Cieśniną Beringa. Wylądował w Anchorage na Alasce, gdzie miał kilkugodzinny postój. Przez okienko kabiny obserwowałam dziwny zamarznięty świat.

Potem samolot znów wystartował, a ja zasnęłam. Obudziła mnie siostra tymi niewiarygodnymi słowami:

- Wstawaj, jesteśmy w Nowym Jorku.

Było po co: całe miasto wznosiło się w górę, wszystko w nim próbowało sięgnąć nieba. W Nowym Jorku z miejsca nabrałam zwyczaju, który zachowałam do dziś: chodzenia z zadartą głową.

67


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
img038 Dla niego wyjazd z Chin oznaczał wyjazd z piekła maoi-zmu, pozbycie się obrzydzenia, jakim na
karta pracyF Znak przy drodze oznacza, że taki pojazd nie może jechać dalej. Sprawdź, czy jest dla n
W I i II semestrze roku szkolnego 2012/13 zorganizowano wycieczki tematyczne dla uczniów, wyjazdy re
P1080856 Danuta Kręywoń natomiast, gdy umierający nie jest religijny i śmierć dla niego oznacza abso
karta pracyF Znak (0} przy drodze oznacza, że taki pojazd nie może jechać dalej. Sprawdź, czy jest d
FP (16) 9. Wskaźnik Beta = 0,5 dla akcji danego przedsiębiorstwa oznacza: [l^a) stop2- zwrotu z inwe
skanuj0004 strzępy przez rozłamy religijne. Ludzie zabijali dla niego i umierali za nie. Nosi ono śl

więcej podobnych podstron