img329 (2)

img329 (2)



nie mógł nawet spojrzeć, żeby nie zacząć chichotać. Był rozerwany w jednym miejscu i stał krzywo; ogólnie przypominał pijaka, który próbuje udawać, że jest zupełnie trzeźwy. Wireman przestawił ocalały fotel w pobliże drewnianego podestu prowadzącego w stronę domu. Udało mi się go namówić, żeby sam na nim usiadł. Ja przycupnąłem na skraju podestu; nie miał oparcia, ale łatwiej było mi z niego wstać (nie wspominając o zachowaniu godności przy tym wciąż jeszcze niełatwym dla mnie zadaniu). Wireman chciał przynieść nowy dzbanek herbaty (bo rozlaliśmy wszystko). Podziękowałem, zgodziłem się natomiast, żebyśmy wypili na spółkę to, co uchowało się w jego cudem uratowanej od pogromu szklance.

-    I tak zawarliśmy braterstwo wody - oznajmił, gdy zniknęły ostatnie krople napoju.

-    To jakiś indiański rytuał? - zapytałem.

-    Nie, to z „Obcego w obcym kraju” Roberta Heinleina. Cześć jego pamięci.

Przypomniało mi się wtedy, że nigdy nie widziałem go na plaży z książką, ale nie wspomniałem o tym ani słowem. Wielu ludzi nie lubi czytać na słońcu; białe kartki mocno odbijają światło i może od tego rozboleć głowa. A ja współczułem wszystkim nieszczęśnikom cierpiącym na ból głowy.

Wireman znów zaczął się śmiać. Zakrył usta obiema dłońmi, jak mały chłopczyk, ale nie mógł stłumić chichotu.

-    Dość - zasapał. - O Jezu, już dosyć. Ponadrywałem sobie chyba wszystkie mięśnie w brzuchu.

-    Ja też - przytaknąłem.

Przez chwilę milczeliśmy obaj. Wiatr wiejący tego dnia znad zatoki był chłodny i świeży, czuć w nim też było smętny posmak soli. Łopotał rozdarty parasol. Ciemna plama herbaty rozlanej na piasku była już niemalże całkowicie sucha.

Wireman parsknął znienacka.

-    Widziałeś, jak stolik chciał uciec? Widziałeś, jak mi spieprzał?

W odpowiedzi również parsknąłem. Biodro mnie bolało i rwały nadwerężone mięśnie brzucha, ale ogólnie czułem się całkiem nieźle jak na faceta, który przed chwilą prawie stracił przytomność ze śmiechu.

-    Ucieczka z Alabamy - powiedziałem. - Alabama Getaway.

-    Grateful Dead. - Skinął głową, ocierając twarz z piasku. któr> długo nie dawał się strząsnąć do końca. - Rok siedemdziesiąty dziewiąty. Albo jakoś tak. - Zachichotał, chichot przerodził się w rechot, a po-

134



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
img947 powszechnym, spotykanym nie tylko na ulicy, w barach, ale i w miejscach urzędowych, nawet na
Image18 Iza! Dzisiaj na kolokwium z programowania w zasadzie nie było nic nowego poza jednym zadanie
skanuj0039 była mnie kochać". „Moje dzieci nic powinny były umrzeć". „l lolokaust nie powi
IMG42 Gościu mój, tyś na jawie. O! nie, z krain cieni-Chrystus rozerwał pęta czasu i przestrzeni, N
PRZEGLĄD PIŚMIENNICTWA. 265 nie wrogo, to w każdym razie obojętnie. W miejscowościach o liczniejszej
NDIGCZAS0104789723 Legenda z nad Wisły. #!■£?------------es-2* r*-- pozostawiając nawet tylSczasu,
page0107 KOSMOGONIA ANAXYMANDRA. IOI nikt z jońskich filozofów nie był ani jednym ani drugim. Pierws
page0253 250 tein, a nawet względniejszy, żeby winę zatrzeć; przeprosin zaś zbyt uniżonych, jako to
page0452 444Rożyński — Rtęć nic mu nie pozwalał, sam robił za niego. Dymitr stał się, jak powinien b

więcej podobnych podstron