skanuj0134

skanuj0134



Epoka piśmienna — doba nowopolska

264 skiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk, odegrał w jej pracach największą rolę. Jego opracowania wyróżniają się swoją wartością naukową na tle innych, składających sic na Rozprawy i wnioski

0    ortografii polskiej.

Niestety, Mroziński nie znalazł naśladowców. Autorzy licznych w XIX wieku podręczników gramatycznych (wyszło ich podówczas przynajmniej kilkadziesiąt) poszli raczej śladami Kopczyńskiego niż Mrozińskiego. Nie ma tu ani możliwości, ani potrzeby omawiania tego bardzo zróżnicowanego co do wartości dorobku gramatycznego. Są w nim prace rozsądne i w miarę poprawne, krok po kroku posuwające naprzód wiedzę o języku ojczystym i umiejętność jego opisu. Nic brak jednak także pozycji mniej lub bardziej osobliwych. Ich autorzy mają wciąż coś za złe językowi polskiemu. Przyjmują wzorem Kopczyńskiego postawę prawodawców narzucających społeczeństwu swoje wydumane reguły. Jedni chcieliby „wskrzesić”

1    utrzymać samogłoski pochylone, innym marzy się nawet dawno zapomniana liczba podwójna. Jeden chciałby usunąć z języka wszystkie wyrazy na -arz, gdyż kojarzą mu się z nieprzyzwoitym wyrazem niemieckim Arsch («tyłek»), inny ubolewa nad nielogicznością polszczyzny i krzywdą Polek: miękkie, harmonijne, przyjemne w brzmieniu formy na -li {byli, robili, mówili itp.) odnoszą się do mężczyzn, natomiast twarde, „grube”, brzydko brzmiące formy na -/>• {były, robiły, mówiły itp.) — do kobiet, a przecież powinno być odwrotnie! Około połowy wieku ten nurt jednak słabnie i wygasa, pojawia się coraz więcej podręczników, które stopniowo zbliżają sic do ujęć opisowych coraz lepiej odpowiadających rzeczywistości gramatycznej ówczesnej polszczyzny.

Cała ta, zróżnicowana co do wartości, produkcja podręcznikowa stanowiła jednak tylko jeden nurt dziewiętnastowiecznych prac o języku polskim. Obok niego istniał nurt refleksji ogólniejszej, filozoficzno-ety urologicznej. W poprzedniej części stwierdziłiś--my, że coraz bardziej fantastycznemu etymologizowaniu doby średniopolskiej kres położył racjonalizm okresu Oświecenia. Nie trwał on jednak długo. W latach dwudziestych XIX wieku ustąpił miejsca irracjonalizmowi romantyzmu. Zmienia się charakter teoretycznej refleksji nad językiem. Miejsce logiki zajmuje przeczucie i intuicja. Z rozważań nad wyrazami i innymi elementami języka rodzą się subiektywne, oparte na indywidualnych wrażeniach

i przeżyciach interpretacje pochodzenia wyrazów, ich wzajemnych 265 związków i zależności. Rodzi sie mistyczny kult słowa, wiara w odkrywczą siłę natchnionej intuicji,- nie podlegającej żadnym ograniczeniom i rygorom wypracowanym przez „mędrca szkiełko i oko”..Powstaje tzw. językoznawstwo natchnione.,pojmujące język jako emanac[ę_ęlucha.i

—Główną jego dyscypliną staje się bardzo swoiście rozumiana etymologia. „Analiza” etymologiczna polega na intuicyjnym poznaniu jakiegoś „wewnętrznego” znaczenia głosek i łączeniu go z rozmaitymi pojęciami ogólnymi. Taką etymologię uprawiali czołowi przedstawiciele językoznawstwa natchnionego - JanJSLe^ -pomucen Kamiński (Czy nasz język jest filozoficzny? 1830, Dusza uważana jako myśl, słowo i znak. Psych o log iczno-etym olog i czne poszukiwanie 1851), Feliks Jezierski (Przygotowanie do wiedzy mowy polskiej 1843) i Kasper Ćiechonięwski. Jezierski przypisywał poszczególnym głoskom pewne ogólne właściwości, które konkretyzują się w trakcie tworzenia słów. Oto jego wywód na temat wyrazu lad:

„Ideą pierwotną jest a. a zatem / może siebie zagadnąć, czym jest i jak wygląda w obliczach pierwotnej idei a (la). Więc la jest treścią w istocie [...]. Jeżeli ten materiał zechce uczynić jakikolwiek krok ku użytkowi, musi nabrać zaokrąglenia postaci D, wtenczas dopiero będzie Ład (...]”.

Podobne wywody o „wewnętrznym” znaczeniu głosek rozwijał także Kamiński, który jednak posuwał do skrajności subiektywizm interpretacji: nic wyznaczał z góry nawet najbardziej ogólnej wartości poszczególnych głosek, jak Jezierski, lecz ustalał ją dopiero w trakcie „analizy” etymologicznej; stąd np.

„[...] wyraz: Smak, kto się weń etymologicznie wpatrzy, oznacza onomatopeicz.nie: żc to jest [...] płynna siła z ciała; że to jest sok,

[...] smak, który idzie przez cmok, przez wciągnięcie czegoś miłego i przyjemliwego; dalej, ażeby się jego jakości dowiedzieć, zatrzymujemy przemocą przez jakiś moment na języku, a potem len sok, tę jakość połknąwszy i mlaskiem to ogłosiwszy, wydajemy sąd: że jest dobre, że jest rzecz do brania”.

Kamiński zatem nie przyjmuje żadnego określonego systemu wartości głosek, ustala je dopiero w trakcie „analizy”, którą rozpoczyna od jakiegoś wybranego elementu dźwiękowego wyrazu.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
skanuj0112 Epoka piśmienna — doba nowopolska 220 chowanie i oświata domowa, tajny ruch samokształcen
skanuj0110 Epoka piśmienna — doba nowopolska 216 skiej (o czym dalej), jedynym ośrodkiem uprawy języ
skanuj0128 Epoka piśmienna — doba nowopolska 252 kwiatków w tekstach urzędowych już nie spotykamy, w
skanuj0129 Epoka piśmienna doba nowopolska Epoka piśmienna doba nowopolska 254 Polonizmy przenikały
skanuj0149 Epoka piśmienna — doba nowopoiska 294 towany był m.in. przez Juliusza Kadena-Bandrowskieg
skanuj0112 Epoka piśmienna — doba nowopolska 220    chowanie i oświata.domowa, tajny
skanuj0120 Epoka piśmienna - doba nowopolska 236 końcówkę -ę (kocham moje matkę, czytam tamte książk
skanuj0122 Epoka piśmienna — doba nowopolska 240 szczyzny literackiej przewiduje tu nieodmienność dr
skanuj0133 Epoka piśmienna — doba nowopolska 262 w rodzaju męskim na -i, -w, -sz, -j (jaki, ów, nasz
skanuj0135 Epoka piśmienna doba nowopolska 266 Spółgłoski i samogłoski przybierają różne wartości za

więcej podobnych podstron