294
tak sobie tłómaczyła — widząc Genowefę cierpiącą, nie będzie mógł powiedzieć, źem ją zaniedbywała. Przecież on widzi, jakich dokładam starań, aby dziewczynie na niczem nie zbywało. Każdy przyznaje, że się więcej nią opiekuję, niż się właściwie należy tak podrzędnego jak ona stanowiska. Żaden cień nawet podejrzenia paść na mnie nie może.
Genowefie tymczasem pogarszało się z dnia na dzień. *
Baronowa zadawała jej lekarstwo powoli w słabych dozach, w oczekiwaniu dnia, kiedy nic nie stanie na przeszkodzie zadania jćj ostatecznego ciosu, ciosu śmiertelnego, który przyspieszy jćj śmierć w sposób nagły, piorunujący.
Biedaczka traciła apetyt i sen. Codziennie ubywało jej sił. W końcu ledwo się poruszać mogła na łóżku. Oczy gdzieś głęboko jćj wpadły, a naokoło ócz porobiły się sine koła.
Nieraz dochodziła do rozpaczy, gdy wspomniała na Raula.
— O, mój Boże 1 chciałabym jednak żyć jeszcze, żyć koniecznie — dla niego 1 Jestem przekonaną, że on umrze z boleści, gdy ja oczy zamknę. On mnie nie przeżyje.
Silne to życzenie dodawało jćj siły i odwagi w walce z chorobą.
Genowefa nie była obecną, gdy przyniesiono telegram.
Baronowa jednak uznała za konieczne zawiadomić Genowefę o przyjeździe swego syna i siostrzeńca.
Przy obiedzie zatem po zwykłćj rozmowie zaczęła.
— Kochana Genowefo! jutro będziemy mieli wizytę.
Młoda dziewczyna zadrżała.
— Z pewnością przyjedzie pan Filip z Paryża?'
— No, i mój siostrzeniec z nim razem.
Żeby baronowa przy ostatnich słowach była pilnie Genowefę śledziła, byłaby z pewnością dostrzegła, jak silny rumieniec pokrył naraz jćj bladą twarz. Uczuła się zaraz zdrowszą na tę niespodziewaną wiadomość.
Baronowa tymczasem mówiła dalćj:
— Będziemy mieli za tem rozrywkę. Będziemy się wspólnie przechadzać po parku, a jeśli sobie życzysz, kochana moja, toć i łódką po jeziorze możemy się przejechać.
— Jak się pani podoba...
— Jesteś zatem kontenta ?
— O bardzo, jednakowoż jak zmienioną znajdą
mnie ci panowie? M
— Nie niepokój się; prawda, że trochę mizernie wyglądasz, ale to ustąpi. Nie powinnaś się jednakowoż tem niepokoić. Ten sam niepokój może cię choroby nabawić. Wszakże ci nic nie jest. Doktór Laubet zresztą jest lekarzem bardzo uczonym, prosty, wiejski jest to sobie lekarz, ale przy tem znawca chorób. On rozpoznał twoje niedomagania i ręczę ci, że te męczące cię palpitacye ustąpią, otóż poślę po lekarza.
— Pani nie rób tego, po cóż go trudzić, trzeba lekarstwu zostawić czas do działania.
— Rozsądnie mówisz. Masz słuszności Zobaczymy wpierw, jak ci lekarstwo poskutkuje. Żeby tylko jak najprędzśj chciały się skutki pokazać, jakże ja tego gorąco pragnę.
Tymczasem, żeby tylko kto był prorokiem i u-