t
— 298 —
Baronowa spojrzała w wskazanym kierunku i dostrzegła ich także. ’ $
Im więcćj się oboje zbliżali, tern większe wzru- * szenie zaczęło opanowywać Genowefę.
Zdobyła się jednakże na'całą siłę woli i uspokoiła się.
Tymczasem Filip z Raulem wciąż się zbliżali, a jeszcze obu kobiet nie spostrzegli.
Baronowa jednak, ażeby oboje nie szli czasem w przeciwną stronę, zaczęła powiewać chustką i wołać na swego syna po imieniu.
Teraz dopiero spostrzegli obaj kobiety na murawie i do nich zbliżać się zaczęli, wiewając chustkami.
Raul wpatrzył się w Genowefę a przybliżając się coraz więcćj, coraz więcćj bladł.
— Filipie, patrz, co się stało pannie Genowefie — zawołał z przerażeniem.
Filip spostrzegł to samo.
— Zapewne będzie cierpiącą.
Dreszcz przebiegł po calem ciele Raula. Biegł eo mógł, byle jak najprędzej stanąć u celu.
— Witam cię drogi kuzynie — powitała go baronowa — twoja wizyta podwójnie mnie cieszy — bo może rozweseli cokolwiek tę biedną chorą.
Genowefa powitała go miłym uśmiechem, w którym poznać było eałą nieograniczoną miłość biednego dziewczęcia.
— Rzeczywiście, ciotko — zawołał Raul głosem, w którym ktoś inny, wiedząc o stósunku jego do Genowefy, mógł wyczytać cały niepokój jego i udręczenie — panna Genowefa bardzo się zmieniła wydaje się chorą.
— O nie, panie de Challins — zawołało dziewczę z uśmiechem na ustach — byłam cokolwiek cieTpiącą, ale to teraz ustąpiło, a za kilka dni będę zupełnie zdrową, bądź pan przekonany.
I Filip zbliżył się do Genowefy.
— Cóż to pani, panno Genowefo — wyrzekł z wyrazem czułego zainteresowania. Wszak starałaś się poradzić na to, matko?
Po zamienieniu z synem szybkiego spojrzenia, im obojgu tylko zrozumiałego, baronowa odrzekła:
— Naturalnie, moje dziecko, że się starałam, zawezwałam nawet doktora Laubeta.
— I cóż on powiedział?
— Że choroba byłaby może groźną, gdyby się nie było jego w sam czas przywołało. Jest to choroba sercowa.
— Ależ to choroba niebezpieczna — rzekł Raul, złamanym ze wzruszenia głosem.
— Teraz jest niebezpieczeństwo usunięte i bądź przekonany, że chora przyjdzie‘powoli do zdrowia.
Raul na chwilę nie spuszczał z nićj oka. Genowefa uczula, że blednieje.
— Doktór ma rzeczywiście słuszność, pani, mówiła, aby uspokoić Raula, ‘przychodzę powoli do zdrowia, jedynie nogi wypowiadają mi posłuszeństwo, ale są to tylko resztki osłabienia,
Ale już z głosu było można poznać, że biedne dziewczę prawdy zupełnej nie powiedziało.
Powoli zbliżano się do wili.
Genowefa ledwo dyszała. Gdy weszli do przedsionka, na wpół zadyszona upadła na krzesło.
— Jesteś pani z pewnością więcej chora, aniżeli to chcesz okazać — wyrzekł Raul z troskliwością.