•Wn/'';
Bzikami niedobitków sam pierwszy z pola bitwy as hańbę Zakonu — ucieka.
Co dalćj następuje, jest już tylko prostim a konie-eznśm następstwem poprzedniego.
Podczas wojny był Konrad aa Litwie i oglądał wszystkie miejsca przypominające mu tiehe szczęście z Aldoną.
Zaprowadziła go tam konieczność leżąca w tym charakterze, owa słabość wychowaniem rozdartćj i zwąt-piałej duszy, owo pragnienia spokoju gubiące się w marzeniach o młodzieńczych latach, jak wyżćj wykazaliśmy.
Takie odświeżenie dawnych wspomnień powiększyło pragnienie spoczynku, a że wiary w czyn swój nie miał, bo mieć nie mógł, że nie miał. nadziei w przyszłość narodu swego, gdyż mu tę wychowanie wydarło, przeto musiał powiedzieć:
„Oni zginęli, wszystko wypełniono 1“
— „Jam to uczynił, dopełnił przysięgi — Straszniejszej zemsty nie wjmyśli piekło!
Ja więcej nie chcę, — wszak jestem człowiekiem l Spędziłem młodość w bezecnej obłudzie,
W krwawych rozbojach. — Dziś schylony wiekiem, Zdrady mnie nudz%; niezdolnym do bitwy;
Już dosyć zemsty — i Niemcy s% ludzie!41
Bluźni przecież natychmiast, dodając:
„Bóg mnie oświecił,“
gdyż w to nie wierzy, jak się pokazuje przy jego śmierci, gdzie pociechy religijne odrzuca, duszę swoję za czystą uważając, gdy równocześnie depce znak tego Boga, krzyż, godło -zbawienia i mistrza, zwiąc to grzechem swego żywota.
Na usprawiedliwienie tego wyznania swśj słabości dodaje zaraz, że powraca z Litwy i że tam dawne oglądał pamiątki, czćm wykazana przyczyna omdlenia i logiczna takowój w tym charakterze konieczność.
X.
♦v
Jeszcze sąd i kara, a dzieło skończone !
Sprawiedliwość działa tn ku dwom stronom, speł nia karę na Walterze i na Zakonie.
Walter czyli Konrad Wallenrod napróźno „zimnćj wieży całując mury“, błaga Aldonę, żeby z nim do Litwy uciekła. Odpowiada mu słowami wielkićj wagi, wielkićj etycznćj treści. Mówi bowiem:
„Ja cię mój drogi nie chcę widzieć z bliska!
Ty może dzisiaj już nie jesteś taki,
Jakim bywałeś, pamiętasz, przed lafcy.“
Słowa te wypowiada ta właśnie postać, która prawda w powieści dwojga kochanków jest Aldoną, ale która w wieszczćm posłaniu do narodu, jakie geniusz pisał, jest przedstawicielką ojczyzny, jćj głosu, jśj świętości i cichych rozkoszy, ,'łX”''mi ojczyzna darzy swych synów.
Sens tego widoczny, moralna prawda taka: synów wynarodowionych ojczyzna nie poznaje, a znikezemnia-łych nie poznaje i szczęściem nie darzy.
Jest to stosunek na wzajemności oparty, bo ta sama postać wypowiada zaraz:
,: Ty mię nie poznasz, ty mię nie powitasz,
Odwrócisz oczy i z trwogą zapytasz:
Ten straszny upiór jestże to Aldona ?£<
Co znaczy: Jestża to ojczyzna! Zamiast długich wywodów jedno przypomnienie prawdę tego wykaże! Iluż to wróciło z tój niewoli duchówćj, z tćj posużki i starości, którą wynarodowienie sprawia, nie poznanych i nie poznawających ojczyzny? — Iluż ich się wylękło narodu, jak naród ich przeląkł?
Straszne spotwarzanie serca ludzkiego, straszne skutki wynaradawiania przez wychowanie: Syn matki, matka syna lęka się i nie poznaje!
s