0031

0031



mną. Jest już ciemnawo i deszcz widocznie kropił, bo chodnik do bramy mokry.

O parę numerów niżej czarna limuzyna. Mówiący po polsku szofer w haftowanej mycce na łbie, z różnymi przytykami na temat, jaśnie pani”, która jedzie do kurortu - stały zresztą i uprzykrzony już potem ich dowcip - z drwiącym przekąsem otwiera drzwiczki. Jeden siada przy mnie, drugi obok szofera.

Z kierunku jazdy staram się odgadnąć, dokąd mnie wiozą. Zamarsty-nów? Łąckiego? Brygidki? Niespodzianie stajemy przed gmachem Miejskich Zakładów Elektrycznych na ulicy Pełczyńskiej. Puszczają mnie do hallu o obstawionych striełkami schodach i drzwiach. Tu czeka już, tak jak ja, dwóch młodych ludzi i jedna kobieta. Siadam i zaczynam czekać. Nie wiem jeszcze, że będzie to trwało do następnego dnia w południe.

Po dwóch godzinach podają mi szklankę herbaty i chleb. Zdaje mi się, że zrobił to na własny rachunek ten, który mnie aresztował, bo najpierw zapytał mnie, czy mam pieniądze, a mimo żem ich nie miała, przysłali mi to jedzenie z bufetu.

Pod dużym zegarem dwa martwe słupy z bagnetem zmieniają się co dwie godziny. Czasem na stoliku dyżurnego przy drzwiach zabrzęczy telefon. Różne typy w mundurach i po cywilnemu plączą się po hallu. Jest też dużo kobiet. Pewnie ich urzędniczki. Każdy, wchodząc i wychodząc, pokazuje dyżurnemu małą czerwoną legitymację.

Powoli ruch w gmachu zamiera. Schody przyćmione. Miasto cichnie. Rozścielam koc na ławce, kładę się i próbuję spać. Ale nie zasypiam. Nie czuję ani zmęczenia, ani senności. Wstaję. Chodzę. Odmawiam różaniec, który znalazłam w kieszeni płaszcza. Dyżurny nie spuszcza z nas oczu. Nie wolno mi podejść bliżej tamtych. Około północy kobietę zwalniają. Zostajemy w olbrzymim hallu, troje aresztowanych, dyżurny i warta pod zegarem. Palę papierosy. Siadam. Znowu się kładę i znowu wstaję. Całą noc tak.

Wreszcie dzień. Dyżurny pozwala mi pójść do toalety i umyć się. Wszędzie okna są drobno okratowane, a dostęp do nich z zewnątrz silnie za-drutowany.

Około południa podchodzi do mnie jakiś mężczyzna w białym tenisowym ubraniu i każe mi iść za sobą. To mój śledczy. Jest zupełnie przyzwoitej powierzchowności, rudawy, o ciemnych, uważnych oczach. Nie ma wcale takiego chamowatego wyglądu jak oni wszyscy. Nie mówi po

35


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Schaeffler Filozofia Religii7 sobą wymienione metody, nie jest już zdaniem niniejszych badań. Ogran
SeminariumSemestr zimowy 2013/14 Ten przedmiot jest już podpięty! Każde kolejne podpięcie sprowadza
poczta008 List jest już gotowy, wkłodojq go więc razem z rysunkami do koperty i idq na
LIST DO CIOCI (4) List jest już gotowy, wkładujej go więc razem z rysunkami do koperty i idq na
poczta008 List jest już gotowy, wkłodojg go więc razem z rysunkami do koperty i idą na pocztę.
page0106 — 92 — żadnych punktów łącznych ; drugi zaś działalności duszy wcale nie obudzą, bo dziecko
TUTAJ WKLEJ NAKLEJKĘ Już jest gotowy Mazurek pachnący, Ale ostrożnie Bo jeszcze gorący!
Niemiec zaczyna potrzebować rynku surowców i rynku zbytu. Zaczyna im brakować tego dobra, bo świat j
ObrazE1 - Wykąpiesz się ze mną, Filemonie? Zobacz, wanna jest już pełna. - Kaczuszko, wanna jest już
KSE9262 II L74 252 wysyłanie czat do rozpoznania nieprzyjaciela nie jest już potrzebne, bo się sam

więcej podobnych podstron