dziennik” (s. 85), „fałszywy dziennik” (s. 212); dwieście procent racji miał natomiast wtedy, gdy obiecywał, że „to będzie, mimo wszystko, książka sensacyjna”, gdy zapowiadał „lekturę żywą i pełną niespodzianek”, „dramat o tyle ciekawy, że autentyczny i spreparowany na waszych oczach” (s. 6).
Odbiorcy otrzymali zatem książkę, która zmuszała do dwojakiego wyboru: trzeba było przy lekturze oddzielić „autentyczne” od „spreparowanego”, a ponadto usadowić się w takiej odległości od tekstu, aby pogodzić obie te kwalifikacje. Trzeba było zdecydować się, czy Kalendarz... czytać jak dokument, czy jak fikcję. Dlatego też ogromną część energii poświęcili recenzenci znalezieniu terminu, nazwy, „chwytu obezwładniającego”.
Czym zatem według odbiorców była książka, która mieściła w sobie tak wiele sprzecznych form? Kalendarz to „proza dokumentalna” (A. Wasilewski, Kalendarz i... „Szpilki” 1976, nr 19); „udany pamiętnik”, „bardzo interesujący komentarz do pisarstwa”, „lipny dziennik” (W. Żuk-rowski, Zapiski dla czytającego przez ramię, „Nowe Książki” 1976, nr 11); „to dziennik [w którym] prywatny ton okazuje się tylko pozorem [bo] w gruncie rzeczy dominującą formą jest w tej książce druga osoba liczby mnogiej” (N. Kancewicz-Hoffmanowa, Kalendarz i klepsydra, „Więź” 1976, nr 9); „Książka Konwickiego nie jest powieścią — sam autor nazywa ją łże--dziennikicm, ale nie jest to chyba nazwa najwłaściwsza. Kalendarz i klepsydra to poemat dygresyjny, napisany wspaniałą prozą” (J. Walc, Koncert Jankiela. „Polityka” 1976, nr 21); „Nie dziennik — jak chce sam autor, ani nie poemat dygresyjny z trudem przystający do naszej epoki, ale właśnie esej. Esej jako szkic, pomysł, coś niegotowe, urywane, nie zakończone...” (H. Brzozowski, Rok z Konwickim. „Tygodnik Powszechny” 1976, nr 27); „właściwie jest to autobiografia, zamaskowana przez niby-doraźne, aktualne zapiski, jest to spowiedź dziecięcia wieku” (H. Zaworska, Połowiczność, „Twórczość” 1976, nr 9); „żartobliwa powieść o życiu warszawskich literatów [...] Literatura zna powieści pisane w formie pamiętników” (K. Koźniewski, Ciężki to mozół i tortura... „Literatura” 1976, nr 34); „po części podsumowanie doświadczeń ostatniego kilkudziesięciolecia” (P. Dym, Kalendarz nowości i klepsydra przemian, „Więź” 1976, nr 10); „Jest to prowokacja” (K. T. Toeplitz, „...Każdy może deptać moje słowa..." „Kultura” 1976, nr 21); „to jest taka ratalna wyprzedaż siebie” (Kisiel [S. Kisielewski], Wyprzedaż siebie, „Tygodnik Powszechny” 1976, nr 24); „to jest właśnie ta forma, która rodzi się na gruzach powieści” (T. Chrzanowski, Kwadrans z Konwickim, „Tygodnik Powszechny” 1976, nr 32).
Z tego chaosu nazw i przezw wyłaniają się
— 103 —