Obraz0 (32)

Obraz0 (32)



16 LOSY PASIERBÓW

ciem o burtę łodzi zapatrzył w pasemko lądu. Miał wrażenie, że dostrzega już kominy fabryk.

—    I cóż ty mi szykujesz, ziemielko obca? — dumał nie bez lęku. — Dostatek, czy biedę? Radość, czy nowe zmartwienie? Jaką kartę w mym życiu wypiszesz? Damże ja radę sobie na początku?

Jedni z transportu mieli krewnych w Argentynie, drudzy jechali samotnie i ze sporą sumą pieniędzy w kieszeni, a on emigrował z rodziną, nie miał w tym kraju znajomych i był bez grosza.

Gdy opłacił w Warszawie wizę argentyńską, pozostało mu w kieszeni 112 złotych. To jeszcze nie było zbyt ponure, lecz w przeddzień odjazdu zachorowała dziewczynka na szkarlatynę i lekarz zatrzymał wszystkich do następnego transportu. Lekarstwa i prawie miesiąc pobytu w stolicy wyczerpały mu posiadaną gotówkę i musiał sprzedać zegarek. Od czasu załadowania się na statek trzymał ukryte w kieszeni ostatnie dwa dolary, odkładając ich wymianę z dnia na dzień.

—    Do kogo się zwrócę zajechawszy? Od czego zacznę? — łamał sobie głowę i rewidował w myśli walizy, coby się jeszcze dało sprzedać.

Szmer kroków z tyłu wyrwał go z zadumy. Szedł Janko Kozyr z Lidy. Mały, ruchliwy, zuchowaty.

—    Nad czymżeż tak zamyślasz się? — zagadnął obserwując spod oka Zygmunta, wyższego o całą głowę.

—    Jeżeli nie znajdę rychło pracy, bieda nas spotka — odparł.

—    A na mnie nie liczysz?

—    Na ciebie? Czemuż nie liczę? — objął przyjaciela wzrokiem i uśmiechnął się smętnie.

Kozyr dobył portfel, wyjął z niego dziesięć dolarów i podał Dubikowi.

—    Weź to póki co.

—    Jak to weź ?    , ,    , .

_ Pożyczam ci. Gdy się urządzisz jak należy,

oddasz mi.    .    .

_ i ty na serio? — me dowierzał.

—    Pożyczam ci, mówię.

Zygmunt ukrył banknot i wziął przyjaciela W_^_aJa cl Się odwdzięczę. Dubeltowo... Braciszku^ dziękuj> bQ nie ma za co. jak trzeba

będzie, to i więcej dam. U mnie jak przyjaciel, to przyjaciel. Ostatnim się podzielę.

_Nie spodziewałem się... Jak Boga kocham....

— mówił wzruszony.    .

_ Przestań! — Podał papierosa i skierował

rozmowę na inny temat.

L


Na dworze wypogadzało się powoli i pasażerowie wychodzili na pokład. Gapili się na coraz wyraźniejsze kontury miasta i rozprawiali o ziemi obiecanej. Na środkowym pokładzie gdzie przeważali Włosi, podjęły się śpiewy o amorach, gra na harmoniach i tance.

—    Pójdę zafunduję Gawaruszce, aby i nam pograł na pożegnanie tej wody — rzekł Kozyr _ Tak mi już nadojadła ta droga, że strach.

_Mnie tak samo. Idź, niech pogra zgo-

dził się

Dopalił papierosa i chciał iść po dzieci, ale syn nadbiegł pierwszy. Felek się nazywał. Miał sześć lat. Zmlzerowany był podróżą, ale wesół 1 ruchliwy.

—    Tatuś! Ja tobie coś powiem, ale na ucho — rzekł, oglądając się za siebie.

Zygmunt wziął chłopca na ręce i nastawił

ucho.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
72396 Obraz1 (32) 18    LOSY PASIERBÓW —    Mów śmiało. —   
10070 Obraz2 (21) 40 LOSY PASIERBÓW dzi o jego spóźnieniu się i żal mu się zrobiło, że sprawi jej r
Obraz2 (31) 20 LOSY PASIERBÓW —    żeby w naszej okolicy któryś z kawalerów to zaśpi
Obraz5 (22) 26 LOSY PASIERBÓW —    Co to takiego? —    A to ty nie wi
Obraz6 (25) 28 LOSY PASIERBÓW bramę bez przepustek, a my ich jeszcze nie mamy. Jeśli macie czas, to

więcej podobnych podstron