P1030254

P1030254



§4§ |mM

jut nie miała wątpliwości co do swoich niezwykłych sił twórczych:

chodził} do me; każdego dnia. nieposkromione, niepowstrzymane. Pracowała też

nad nową pow ieścią i w tej pracy nareszcie czuła się wolna od zahamowań

Skoro tak — to dlaczego się zabiła7 W jakiejś mierze był to. jak sadzę, fatalnie chybiony Jerzyk o pomoc**. Ale była to również ostatnia desperacka próba odegfta* ma tej śmierci, którą przedtem przyzywała w wierszach. Pisałem już. z jakich, być może. dwóch powodów zaczęła pisać o śmierci. Po pierwsze, kiedy rozstała się z mężem, chcąc nie chcąc ponownie doznała tego samego przenikliwego żalu i poczucia opuszczenia, które przeżyła jako dziecko, kiedy to zdawało jej się, że ojciec, umierając, porzucił ją. Po drugie. Sylvia chyba uważała, że wypadek samochodowy poprzedniego lata uwolnił ją; zapłaciła swój dług. zdołała przetrwać i to kwalifikowało ją do pisania o tym. Ale jak już pisałem gdzie indziej, sztuka nie zawsze musi być terapią dla samego artysty : samo wyrażenie własnych fantazji wcale go automatycznie od nich nie uwalnia. Zamiast tego przewrotna logika tworzenia nieraz sprawia, że formalny akt ekspresji właśnie udostępnia artyście cały ten zagrzebany głęboko materiał. Zaś obcowanie z nim w twórczości może łatwo sprawić, że ów materiał stanie się treścią jego życia. Mówiąc krótko, dla artysty natura często naśladuje sztukę. Albo też. by posłużyć się inną kliszą, artysta przystawia do świata lustro, aby dowiedzieć się, kim i czym sam jest — ale ta wiedza może go zmienić nieodwracalnie, tak że stanie się on swoim własnym odbiciem.

Zdaje się. że Sylvia to w jakiś sposób przeczuwała. W sporządzonej dla BBC wstępnej nocie do wiersza Tatuś. tak oto napisała o jego bohaterce: „Musi ona do końca odegrać tę okropną alegoryjkę, zanim uwolni się od niej na dobre.” Alegorią tą. tak jak widziała ją Sylvia, była walka w niej samej, między wyobrażonym ojcem-hitlerowcem a matką-Żydówką. Ale było to również wyobrażenie postaci zmarłego ojca wewnątrz niej, jak w kobiecie opętanej przez demona (bo też istotnie w wierszu nazywa ojca wampirem). Aby się od niego uwolnić, musi w ypuścić go jak dżina z butelki. I właśnie to robiły jej wiersze: nadawały kształt śmierci, jaką w sobie nosiła. Ale czyniły to w sposób wyjątkowo żywy i twórczy. Im w ięcej Sylvia pisała o śmierci, tym silniejsza i bardziej płodna stawała się jej wyobraźnia. To zaś nadawało sens jej życiu.

Podejrzewam, że potem chciała skończyć z tym tematem na dobre. Ale nie widziała innego sposobu niż tylko „do końca odegrać tę okropną alegoryjkę”. Zawsze miała w sobie coś z hazardzistki, przywykła do ryzyka. Siła przekonywania w jej poezji bierze się po trosze z tej odwagi i konsekwencji w trzymaniu się nici własnego natchnienia, aż do samego legowiska Minotaura. Tej psychicznej dzielności odpowiadała jej zewnętrzna arogancja i nonszalancja. Niebezpieczeństwa nie przerażały jej; przeciwnie, znajdowała w nich źródło napędu. Freud napisał: .Życie traci na znaczeniu, kiedy nie można zaryzykować największej stawki w grze, czyli samego życia.” I w końcu Sylvia zaryzykowała. Zagrała po raz ostatni, obliczywszy pierwej, że okoliczności jej sprzyjają, chociaż w swojej

depresji pewnie mało dbała o to. czy wygra, ctj też przegra. Jej rachunki okaza-ły itg błędne, no i przegrała

Była to więc pomyłka, a z tej pomyłki wyrófł prawdziwy mit Myślę. tit Syłvii nic przypadłby on do gustu, jako te jest to mit poety składającego fig w ofierze własnej sztuce, zawleczonego przez muzy, poprzez wszelkie możliwe cierpienia, aa ten ostateczny ołtarz. W tych kategoriach ujęte samobójstwo staje się pointa, nadającą ważność jej wierszom, dopiero ono sprawia, te budzą zainteresowanie, stanowi dowód powagi ich autorki. Tak więc ludzie czytają 3yfvig Ptaih mniej więcej w tym samym duchu, w jakim opisał ją tygodnik ..Time": nie te względu na poezję, a z plotkarskiej, pozaliterackiej Judzkiejciekawości" Aleoodobnie jak samobój- _ stwo nie wnosi absolutnie nic do poezji, tak i mit Sy|'/ii jako htmrf ofiary tifcr- _ wicie zadaje iefam kobiecie, jaką Sylvia była. Pomija całą jej ży wotno#, jej mtełek tualne nienasycenie i ostrość inteligencji, jej ogromne zasoby wyobraźni i siłę uczucia , jej opanowanie. A nade wszystko pomija odwagę, dzięki której umiała z kataklizmu czynić sztukę. Godne ubolewania jest nie samo istnienie mitu 9ytvh Plafh ale to, te nie jest on po prostu mitem niesłychanie utalentowanej poetki, po którą śmierć przyszła od niechcenia, przez pomyłkę i za wcześnie.

Kiedyś uważałem jej pogodę ducha za swego rodzaju fasadę, jak gdyby potrafiła w nieco schizofreniczny sposób odwrócić się od własnych cierpień, ij&rj nie robić złego wrażenia i udawać, że ich nie ma. Ale może właśnie dlatego udawało jej się trzymać swój ból pod kontrolą, że mogła o nim pisać, zdawała tobie bowiem sprawę, że ze wszystkich tych koszmarów ocala coś wspaniałego Koniec nadszedł, kiedy poczuła, że nie może już dłużej znieść tego tematu. Wyczerpała go i była teraz gotowa na coś nowego.

Ten krwotok to poezja.

Zatrzymać go nie sposób.

Jedyną metodą na zatrzymanie go, jaki jawił się Sylwii, zaślepionej już nieco przez depresję i chorobę, była ta ostatnia próba. Ułożyła więc wszystko tak, zęby przeżyć, i kładła się przed piekarnikiem już niemal z nadzieją, z ulgą, jak gdyby mówiąc: „Może to mnie oswobodzi.**

15 lutego w piątek, w ponurym, wilgotnym sądzie koronerskim za Canta Town, odbyło się dochodzenie: wymrukiwane zeznania, długie chwile milczenia, zapłakana Australijka. Wcześniej tego ranka poszliśmy z Tedem do kostnicy na Momington Crescent. Trumna stała na końcu pustej sali o ścianach obitych suknem. Sylvia leżała sztywno, z jakąś idiotyczną kryzą na szyi. Tylko twarz miała odsłoniętą; była szara i lekko przejrzysta, jak wosk. Nigdy przedtem me widziałem martwego człowieka i z trudem ją rozpoznałem, miała jakby zbyt cienkie i zbyt ostre rysy. W sali unosił się zapach jabłek, słaby, słodki, ale jakoś nieczysty, jak gdyby te jabłka zaczynały już gnić. Z ulgą wyszedłem na mróz, w hałas i brud ulicy. Nie sposób było uwierzyć, że ona nie tyje.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Człowiek z niepełnosprawnością intelektualną8 Aniela KorzonRodzina i praca zawodowa upośledzonych u
historię grupy. Chcieliśmy, aby muzyka brzmiała jak coś nowego, ale też nie zostawiała wątpliwości c
Stosunki prawnorodzinne - pojęcie •przy większości relacji prawnorodzinnych nie ma wątpliwości co do
§1 - zachodzi uzasadniona wątpliwość co do jego poczytalności ( Art. 79 3 zarzucanego mu (Art. 79 §4
Zaskarżalność Nie, natomiast osoba zatrzymana może, jeśli ma wątpliwości co do zasadności -
Obraz (70) 118 Adam Smith im dobrze znana. Nie żywią żadnej wątpliwości co do olbrzymiej wyższości s
~LWF0018 (3) 38 nie zgadzają się, poza Odynem, osoby stwórców (Snorri miał jednak jakieś wątpliwości
46 Bijografowie Malczewskiego, nie zgadzają się co do powoda wyjścia jego ze służby: jeden mówi, że
wątpliwości co do jego bezstronności, a art. 75-86 wskazują na konieczność przeprowadzenia dowodu w
Prawo i p k s V Konarska Wrzosek (21) forma postanowienia jest istnienie wątpliwości co do osoby u

więcej podobnych podstron