pic 11 07 014945

pic 11 07 014945



VIII. Miasta

Miasto i przybysze, zwłaszcza biedacy

Miasto nie utrzymałoby się przy życiu, gdyby nie wspomagały go nowe posiłki ludzkie. Przyciąga ono przybyszów. Garną się oni do jego blasków, do jego rzeczywistych lub pozornych swobód i wyższych płac. Przybywają także dlatego, że wsie lub też inne miasta nie chcą ich już i po prostu wyrzucają. Trwałe i solidne związki łączą biedne rejony imigracji i dobrze prosperujące miasta: Friuli i Wenecję (furlani, przybysze z Friuli, byli zatrudniani przy wykonywaniu ciężkich prac i jako służba domowa), Kabylię i korsarski Algier, do którego miejskich i wiejskich ogrodów przybywali górale z motykami, Marsylię i Korsykę, miasta Prowansji i alpejskich gavots, Londyn i Irlandczyków. Każde z ówczesnych wielkich miast miało mnóstwo rozmaitych źródeł imigracji.

W Paryżu w roku 1788 „prawie wszyscy ci, których nazywa się gens de peine, czyli ludźmi najcięższej pracy, przybyli z daleka. Sabaudczycy czyszczą buty, froterują podłogi, piłują drewno na opał; Owerniacy (...) prawie wszyscy są nosiwodami, a Limuzyńczycy murarzami; lyończycy są zazwyczaj tragarzami oraz nosicielami krzeseł [czyli lektyk]; Normandczycy to kamieniarze, brukarze i tragarze, naprawiają oni też fajansowe naczynia i handlują skórkami królików; Gaskończycy to perukarze i fryzjerczycy; Lotaryńczycy to domokrążni szewcy zwani łataczami. Sabaudczycy mieszkają na swoich przedmieściach, kwatery przydziela im zaś ich przywódca, starszy Sabaudczyk, który dogląda i poucza tę młodzież, póki nie dorośnie ona do wieku samodzielności.” Ówdzie zaś Owerniak, który nawołując skupuje na sztuki skórki królicze, a sprzedaje je hurtem, chodzi „tak obładowany, że szuka się [na próżno] jego głowy i ramion”. Wszyscy ci biedacy, jakby się zmówili, ubierają się u szmaciarzy na bulwarze Złomowym albo Białoskórniczym, gdzie wszystko można wymienić na wszystko: „jeden wszedł do budki czarny jak kruk, a wyszedł z niej zielony jak papuga.”35

Miasta przyjmują nie tylko nędzarzy. Mają także swoją elitę przybyszów, z których ogołacają inne miasta, sąsiednie lub odległe: przybywają bogaci kupcy, mistrzowie i rzemieślnicy, o których usługi nieraz toczą się spory, najemni żołnierze, sternicy statków, sławni profesorowie i lekarze, inżynierowie, architekci, malarze... Można wskazać na mapie środkowych i północnych Włoch miejsca, z których w XVI wieku przybywali do Florencji czeladnicy i mistrzowie jej Arte della Lana; w poprzednim stuleciu ściągali oni do niej regularnie z odległych Niderlandów.36 Podobnie można określić na mapie pochodzenie nowych obywateli takich ożywionych ośrodków miejskich jak Metz37 lub nawet Amsterdam (w latach 1575—1614).38 Za każdym razem można by zaznaczyć duży obszar związany z życiem danego miasta. Być może byłby to ten sam obszar, który wyznaczylibyśmy, określając promień jego stosunków handlowych, zaznaczając wioski, miasta i rynki, które akceptowały jego system miar, jego pieniądz lub jedno i drugie, albo też, jak się nieraz zdarzało, mówiły jego dialektem.

Była to rekrutacja wymuszona i nieprzerwana. Przed XIX wiekiem w miastach umierało więcej ludzi, niż się rodziło.39 Jeśli miasto rośnie, nie może tego czynić tylko własnym sumptem. Również ze społecznego punktu widzenia potrzebuje przybyszów do najniższych posług; potrzebuje proletariatu, który szybko się zużywa i musi się szybko odnawiać, podobnie jak dzisiejsze gospodarki państw wysoko rozwiniętych potrzebują na swe usługi przybyszów z Afryki Północnej i z Portoryko. „Szumowina ze wsi staje się szumowiną miejską”, pisze Sebastian Mercier o paryskiej służbie domowej, armii liczącej, jak nam mówią, 150 000 ludzi.40 Istnienie tego nędznego proletariatu jest znamienne dla wszystkich dużych miast.

W Paryżu jeszcze po roku 1780 umierało przeciętnie 20 000 osób rocznie. Z tego 4000 kończyło życie w szpitalu, bądź w Hótel-Dieu, bądź w Bicetre: ci zmarli, „zaszyci w szmatę”, byli grzebani w Clamart w zbiorowych dołach zasypywanych niegaszonym wapnem. Czyż mógł istnieć bardziej ponury widok niż wózek ciągnięty ręcznie, na którym co noc wywozi się zmarłych z Hótel-Dieu na południe? „Ksiądz w zabłoconej sutannie, dzwonek, krzyż”, oto prawdziwy kondukt biedaków. Szpital jako „Dom Boży? wszystko tu jest twarde i nieprzyjazne”, 1200 łóżek na 5000—6000 chorych: „nowo przybyłych kładzie się obok umierających i nieboszczyków...”41

Życie zresztą od początku nie jest łaskawe. Na 30 000 urodzeń rocznie przypadało w Paryżu około roku 1780 od 7000 do 8000 podrzutków. Odnoszenie ich do szpitala to osobna profesja, pewien człowiek niesie je na plecach „w wyściełanej skrzynce, w której mieści się ich troje. Są w pozycji pionowej w swoich powijakach, oddychają przez otwór w górze (...) Kiedy człowiek ów otwiera skrzynkę, często jedno z nich już nie żyje; kończy on więc swoją wędrówkę z dwojgiem pozostałych, niecierpliwie pragnąc się pozbyć ciężaru. (...) Natychmiast zawraca, by ponownie oddać się temu zajęciu, którym zarabia na chleb.”42 Wśród tych porzuconych dzieci liczne przybyły z prowincji. Osobliwi imigranci!

Patriotyzm lokalny miast

Każde miasto jest lub pragnie być oddzielnym światem. Fakt znamienny: "pomiędzy XV i XVIII wiekiem wszystkie lub prawie wszystkie miasta są ufortyfikowane. Są więc ujęte w geometryczny gorset, odcięte tym samym nawet od najbliższego należącego jeszcze do nich obszaru.

Przede wszystkim chodzi o bezpieczeństwo. Tylko w niektórych krajach ta ochrona była zbędna, ale wyjątki potwierdzają regułę. Na przykład na Wyspach Brytyjskich praktycznie nie istniały umocnienia miejskie, oszczę-


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
49452 pic 11 07 015301 VIII. Miasta przedstawiają efektowny widok, długo nie mogą skupić większych
pic 11 07 014921 VIII. Miasta pewnością często bywa tak, że postęp „środowiska wiejskiego, dzięki r
pic 11 07 014932 VIII. Miasta Niezliczone miasteczka ledwo można wówczas odróżnić od wsi; mówi się
pic 11 07 014957 VIII. Miasta dzono tam sobie zatem, jak twierdzą ekonomiści, wielu bezużytecznych
pic 11 07 015313 VIII. Miasta Światy w nierównowadze świata. Wytwarzają rynki o zasięgu ogólnokrajo
pic 11 07 015325 VIII. Miasta Neapol od pałacu królewskiego do Mercato Wschodnich i Zachodnich, tka
pic 11 07 015152 VIII. Miasta * Cech barwierski (przyp. red.). ** Szczęście, ryzyko, rozsądek, prze
pic 11 07 015207 VIII. Miasta powstały (jedno lub dwa stulecia to niewiele w tej skali), niedawno w

więcej podobnych podstron