IMGa10 (3)

IMGa10 (3)



rządowe. Wziąwszy za zasadę, że trzeba starać się wszelkimi środkami powiększyć konsumcję wewnętrzną, dlatego ażebyśmy co do odbytu na płody ziemi naszej od obcych niepodległymi byli, chcą wmęczyi w nas ducha fabrykacji, chcą wszelkiego rodzaju rękodzieła od razu i gwałtem zaprowadzić bez żadnego względu na możność i potrzeby kraju i bez względu, czy te fabrykaty odbyt znajdą. Na otwartym handlu z Rosją całą budują pomyślność rękodzieł i pewność odbytu.”'Rozpoczynała się krótka Lubeckiego era, która spór dwóch koncepcji rozwoju rozpaliła d(f Białości.

Punkt wyjścia programu Lubeckiego był właściwie ten sam, co u jego krytyków, bal ten sam, co u wszystkich prawie polskich autorów ekonomicznych od pierwszego rozbioru: uświadomienie sobie, iż bytu gospodarstwa narodowego nie można dłużej opierać na wy wozie zboża. Angielskie cło zbożowe, wprowadzone po zniesieniu blokady konty-nentalnej, dowiodło ostatecznie, jak krucha to podstawa wszelkich kalkulacji. „Widmo wzmagającej się zależności rolnika od nieobliczo-nych koniunktur handlowych i politycznych — pisze Smolka — widmo to rosło w oczach Lubeckiego, odkąd polski handel zbożowy zachwiał się pod ciosem angielskiego kornbillu” 2. Tak, widmo'rosło,

i było to także widmo wzmagającej się zależności polskiego konsumenta od zachodniego przemysłu, było to także merkantylistyczne widmo uciekających za granicę pieniędzy. Czy było to również widmo Rosji? Całą swoją biografią Lubecki związany był z Petersburgiem. Władzę carów nad Polską akceptował z lojalnością nie budzącą podejrzeń. Ale dominację polityczną Rosji zrównoważyć chciał siłą ekonomiczną i cywilizacyjną Królestwa.

Jak Staszica, jak Surowieckiego, jak tylu innych, tak i jego przerażała inercja s2lachecko-wiejskiego życia. Tylko przemysł potrafi przełamać tę inercję. Tylko rząd potrafi stworzyć przemysł. „Takie niestety jest położenie władzy w kraju nierozwiniętym jak nasz, że musi we wszystkiem i na każdym polu brać inicjatywę, ponieważ stan oświaty, nieufność i zakorzenione przyzwyczajenia powstrzymują obywateli od wszelkich nowości, które gdzie indziej można pozostawić zabiegom osób prywatnych, we własnym ich interesie. Co do nas, źle wyszlibyśmy pod tym względem na stosowaniu najpiękniejszych 1

1 1

aksjomatów ekonomii politycznej, jeśli by nas oddały na pastwę tego

zastoju, w którym niestety pleśniejemy od dawna. Rząd nasz, wódz świeżych jeszcze zastępów i nie ujętych w karby dyscypliny, musi śmiało na czele ich postępować, aby w nie wpoić poczucie siły i świadomość tych środków, którymi rozporządzają. Dałby Bóg, żeby ta rola Rządu skończyła się jak najrychlej, żeby tkwiąca w nim siła impulsu, wszystko wprawiwszy w ruch, mogła wrócić w granice rozważnego spokoju**”.

Na razie więc wola ministra skarbu wszystko wprawiała w ruch.

Wszystko? Wszystko oprócz bagateli: oprócz stosunków dworsko--wlościańskich, milcząco uznanych za niezmienne. Chop nie pojawia się na kartach obfitej korespondencji Lubeckiego. Stworzenie warunków dla podniesienia przychodowości gospodarstwa włościańskiego i zwiększenia konsumpcji ośmiu dziesiątych ludności nie wchodziło w dalekosiężne plany gospodarcze. Gdzie zatem miał powstać dodatkowy popyt na dobra przemysłowe? Skrajnie niski dochód klas pracujących wszędzie, co wykazał Sismondi, tamował sprzedaż towarów powszechnego użytku i tym samym cykl reprodukcji. Cóż dopiero tu, gdzie większa część ludności żyła wciąż w obrębie gospodarki naturalnej: przecież nawet przymuszony pieniężnymi obciążeniami gospodarstwa — czynszem lub podatkiem — chłop wychodził na rynek tylko, lub głównie, jako sprzedawca, nie nabywca. „Siła impulsu” zatrzymywała się przed opłotkami wsi. Produkcja, wbrew klasykom, nie torowała sobie zbytu.

Rządowy program uprzemysłowienia zapewnić miał Królestwu ekonomiczną niezależność. „Mamy już — chwalił się Lubecki u progu zaledwie swych poczynań — obfite owoce naszych zabiegów: wyparliśmy zagraniczne wyroby wełniane, za nimi pójdą płócienne, kuźnicom naszym nie brak warunków olbrzymiego rozwoju” . Tak, ale już było widać także, iż rynek krajowy nie wchłania nawet tak relatywnie małej produkcji zalążkowego przemysłu, zwłaszcza gdy protekcja celna podniosła ceny. W efekcie więc Lubecki zmniejszał zależność polskiej gospodarki od niepewnych zachodnich rynków zbożowych, uzależnia-

Cyt. z listu Lubeckiego do ministra sekretarza stanu Grabowskiego z 3 XII 1824 w przekładzie S. Smolki. op. cit., s. 185-186 (oryg. tekst w jęz. franc. w Korespondencji l.ubeekicgo 1 minimami ukrtiartami sianu, wyd.

S. Smolka, t. IV. Kraków 1909, nr 205). Przytoczony fragment jest komentarzem do projektu zakładania w dobrach nsrodowych wzorowych owczarni w celu podniesienia wartoici dóbr i pobudzenia przemysłu wełnianego; można go jednak uznać za ogólną deklarację filozofii ekonomicznej Lubeckiego.

w Lubecki do Grabowskiego 13 VIII 1824 w przekładzie S. Smolki, op. di., s. 193.

119

1

Ekscerpiy z rękopisów F. Skirbki, Pimapomniejiee, i, I,,. 516-517. Interpolacja w nawinie dodana przeze mnie di podstawie logicznej analizy tekstu.

118    " S. Smolka. Polityka Lubtekitgo przed powitaniem littepadowem, t. I, Kraków 1907, s. 197.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
w017 Planowanie zabezpieczenia medycznego na wypadek katastrof wiele utrudnień. Dlatego trzeba stara
wie. A więc pisząc scenariusz trzeba starać się opowiedzieć historię narzędziami, które umożliwiają
CCF20090321060 Musimy, jak się wydaje, uznać za prawdopodobne, że również ukształtowanie się najpro
22 dawno Foucault*. który uważa, że powinniśmy starać się zrozumieć nie tyle pochodzenie zahamowań
1. Bezpodstawne wzbogacenie. Juryści epoki republikańskiej głosili zasadę, że można domagać się od
ks Jan Twardowski Jan Twardowski * * * A Dziękuję Ci po prostu za to, że jesteś za to, że nie mieśc
Opłaty za korzystanie ze środowiska 1.    Zależą się z tytułu: 1)
1. Bezpodstawne wzbogacenie. Juryści epoki republikańskiej głosili zasadę, źe nwaia domagać się od

więcej podobnych podstron