Skanowanie 10 01 12 40 (20)

Skanowanie 10 01 12 40 (20)



Ulice miasta były mi znane, zastanowił mnie jednak [42] ruch, jaki na nich tej nocy panował. Wielu ludzi, można by nawet powiedzieć, fale ludzkie płynęły ku jakiemuś punktowi, porywając mnie z sobą. Byli to, jak wnet zmiarkowałem, członkowie Bractwa Wielkiego Dzwonu — wszyscy mieli na głowach błazeń-skie czapki z dzwoneczkami i biegnąc kłusikiem, dzwonili sobie. Poznałem kilku z nich; uścisnęli mi w milczeniu dłonie i zaprowadzili mnie na plac Trzech Gwiazd.

Jakież było moje zdumienie, gdy ujrzałem, że ten plac w nocy przedstawiał się zupełnie jak — świątynia! Domy, które za dnia wydawały się porozrzucanymi tak prozaicznie i przypadkowo, teraz tworzyły oryginalną architektoniczną całość, gzemsy, okna i mury układały się w strzeliste ornamenta, zaś bramy, arkady i dachy jakby pochylały ku sobie u góry czoła, przedstawiając nie dokończoną kopułę, spoza której przez szczeliny świeciły gwiazdy. Nie było jednak czasu zastanawiać się nad tymi szczegółami, w których przeczuwałem materiał symboliczności

i aluzyjności do arcypoważnych studiów na lat kilka, gdyż właśnie rozpoczęła się jakaś ceremonia, która zajęła całą moją uwagę. Opisowi jej poświęciłem osobny ustęp w moim znanym dziele etnograficznym, do którego też odsyłam moich czytelników, a tutaj dodam tylko jeden opuszczony tam, mniej ważny, szczegół. Oto jakiś człowiek stał w środku i niby z wielkim natężeniem — bo aż do ziemi przysiadał — ciągnął za długą, gdzieś w górze zaczepioną taśmę, naśladując ruchy kogoś zawzięcie dzwoniącego, a członkowie Bractwa pokładali się od śmiechu.

Stałem wśród tłumu, obserwując, rozmyślając i notując —• naraz usłyszałem wymówione głośno j43swoje imię, a ktoś ujął mnie lekko za rękę. Była to Hermina ubrana w fantastyczny biały kostium z emblematami przedstawiającymi dzwony. Uczułem potrzebę wynurzenia jej wszystkich swroich bólów i już miałem przemówić, lecz ona dała mi znak milczenia i zaprowadziła mnie przed trybunę, na której ujrzałem najstarszych i najszanowniejszych członków wielkiego Bractwa. Twarze ich były typowe: nosy orle, czoła wysokie, duże brody spływały im na piersi, a w oczach widniał nie tylko rozum, ale i chy-trość, i szyderstwo, cnoty wyższe od rozumu. Czułem się przez nich na wylot poznanym, ale zarazem właśnie dlatego ogromna ufność upajała mnie i spuściłem oczy raczej z radości jak z obawy. I usłyszałem:

— Jesteśmy stróżami świata, a ród nasz posiany od wieków na granicy Ziemi a Opatrzności, chociaż nie Opaczności. Kołyszemy kołyskę ludzkości, spędzając jej muchy z nosa — bezinteresownie i niewidzialnie. Nie jesteśmy sternikami okrętu, lecz uty-


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Skanowanie 10 01 12 40 (20) Ulice miasta były mi znane, zastanowił mnie jednak [42] ruch, jaki na n
49894 Skanowanie 10 01 12 40 (20) Ulice miasta były mi znane, zastanowił mnie jednak [42] ruch, jak
49894 Skanowanie 10 01 12 40 (20) Ulice miasta były mi znane, zastanowił mnie jednak [42] ruch, jak
Skanowanie 10 01 12 40 (22) SNY MARII DUNIN —    Gdzie dzwon? tego ja nie wiem i teg
12170 Skanowanie 10 01 12 40 (23) SNY MARII DUNIN którym Hermina przedstawiła mnie następującymi sł
Skanowanie 10 01 12 40 (4) SNY MARII DUNIN trzony byłem w parasol, który mnie doskonale chro- I nił
89830 Skanowanie 10 01 12 40 (11) SNY MARII DUNIN gdyż powstawało we mnie dość uzasadnione podejrze
Skanowanie 10 01 12 40 (15) SNY MARII DUNIN Wtem posłaniec doręczył mi pismo, przytoczone poniżej z
Skanowanie 10 01 12 40 (19) SNY MARII DUNIN Dziś w nocy jeszcze wstąpisz w szeregi Bractwa, w wyższ
Skanowanie 10 01 12 40 (2) 11«■ k ożywionej i serdecznej pogadanki, którą aż i ■ • 11«• j nocy tocz
Skanowanie 10 01 12 40 (8) SNY MARII DUNIN SNY MARII DUNIN sobą; gorączka miłosna rosła w nich cora

więcej podobnych podstron