skanuj0094

skanuj0094



170 SANATORIUM ROD KLEPSYDRĄ

korzenie i czekają na swój czas. Tu są te wielkie drogerie, gdzie stoją na sprzedaż w łzawnikach1, tyglach, słojach. Stoją latami w swych regałach, w długich uroczystych porządkach, choć nikt ich nie kupuje. Może ożyli już w przegrodach swych gniazd, już całkiem ozdrowieni, czyści jak kadzidło i wonni — świegocące specyfiki, obudzone niecierpliwe leki, balsamy i maści poranne ważące swój wczesny smak na końcu języka. Te zamurowane gołębniki pełne są wykluwających się dzióbków i najpierwszego, próbującego, świetlistego ćwierkania. Jak porannie i przed wszelkim czasem robi się nagle w tych pustych i długich szpalerach, gdzie umarli budzą się rzędem, głęboko wypoczęci — do całkiem nowego świtu!...

*

* *

Ale nie tu koniec jeszcze, zstępujemy głębiej. Tylko bez strachu. Proszę mi podać rękę, krok jeszcze i jesteśmy u korzeni i natychmiast staje się gałęzisto, mrocznie i korzennie jak w głębokim lesie. Pachnie darnią i próchnem, korzenie wędrują w ciemności, plączą się, wstają, soki wstępują w nich w natchnieniu, jak w pijących pompach. Jesteśmy po drugiej stronie, jesteśmy u podszewki rzeczy, w ciemności fastrygowanej plączącą się fosforescencją. Co za krążenie, ruch i ciżba. Co za mrowie i miazga, ludy i pokolenia, tysiąckrotnie rozmnożone biblie i iliady. Co za wędrówka i tumult, plątanina i zgiełk historii. Dalej już ta droga nie prowadzi. Jesteśmy na samym dnie, u ciemnych fundamentów, jesteśmy u Matek2. Tu są te nieskończone inferna-3, te beznadziejne obszary osjaniczne4, te opłakane nibelungi5. Tu są te wielkie wylęgarnie historii, te fabryki fabułistyczne, mgliste fajczarnie6 fabuł i bajek. Teraz wreszcie rozumie się ten wielki i smutny mechanizm wiosny. Ach, ona rośnie na historiach. Ile zdarzeń, ile dziejów, ile losów! Wszystko cośmy kiedykolwiek czytali, wszystkie zasłyszane historie i wszystkie te, które się nam majaczą od dzieciństwa — nigdy nie zasłyszane — tu, nie gdzie indziej jest ich dom i ojczyzna. Skądże by pisarze brali swe koncepcje, skądże by czerpali odwagę do wymyślania, gdyby nie czuli za sobą tych rezerw, tych kapitałów, tych rozliczeń stokrotnych, którymi wibrują Podziemia. Co za plątanina szeptów, co za mruczący gwar ziemi! O ucho twoje pulsuje niewyczerpana perswazja. Idziesz z przymkniętymi oczyma w tym cieple szeptów, uśmiechów i propozycyj, nagabywany bez końca, nakłuwany tysiąckrotnie

1

w łzawnik (właśc. łzawnica) — w starożytności naczynie przeznaczone do symbolicznego przechowywania łez wylanych na czyimś pogrzebie.

2

Matki — według Plutarcha (Życie Marcellusa. rozdz. XX) boginie czczone w starożytnym mieście Engyium na Sycylii. Motywem tym posłużył się Goethe w II cz. (a. I) Fausta i stamtąd zapewne zaczerpnął go Schulz:

(MEFISTOFELES:)

Boginie one królują w samotności. Przestrzeń

Wokół nich nic istnieje, a czas? Czas mniej jeszcze.

Rozmowa sama o nich już przejmuje dreszczem.

A to są Matki!

Ul

[...1 Boginie obce wam.

Śmiertelnym. My zaś drżym na dźwięk ich imion sam.

Tam. do mieszkania ich, w głąb możesz się dogrzebać.

(J.W. Goethe. Faust, przcł. F. Konopka. Warszawa 1962. s. 310).

3

   inferno (wł.) — piekło; tu raczej: podziemna kraina zmarłych, błąkających się duchów potępionych.

4

   Osjcui — fikcyjna postać barda celtyckiego, stworzona przez szkockiego poetę Jamesa Macphcrsona w XVIII w.; tu chodzi zapewne o scenerię sentymentalno-romantyczną, nastrojową, tajemniczą.

5

nibelungi — postacie Nibclungów pochodzą z bohaterskiego eposu germańskiego, prawdopodobnie z początku XIII w.

6

fajczarnie — tu: wyraz o nie ustalonym znaczeniu, kojarzący się z procesem „wypalania" baśniowych fabuł, powiązany też z sąsiadującymi członami zdania w eufoniczny szereg („fabryki fabulistycznc. mgliste fajczarnie fabuł i bajek").


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
skanuj0110 202 SANATORIUM POD KLEPSYDRĄ wane rzemienie na piersiach. Jednorożec chilijski stanął dęb
skanuj0085 152 SANATORIUM POD KLEPSYDRĄ Przed kawiarnią ustawiono już stoliki na bruku. Panie siedzi
skanuj0102 186 SANATORIUM POD KLEPSYDRĄ Zadrżałem do głębi na ten widok. Nie mogło być wątpliwości.
skanuj0105 192 SANATORIUM POD KLEPSYDRĄ apoteozę1 na tle obłoków, wspartego urękawicznionymi rękami
skanuj0107 196 SANATORIUM POD KLEPSYDRĄ oczyma pełnymi głębokiej żałoby. Serce ścisnęło mi się boleś
skanuj0118 218 SANATORIUM POD KLEPSYDRĄ ona czas jakiś na swym rozkwicie, cierpliwa i obojętna, zale
skanuj0120 222 SANATORIUM POD KLEPSYDRĄ co za chwilę ujrzycie, wysnujcie przestrogę, by nikt nie por
skanuj0127 272 SANATORIUM POD KLEPSYDRĄ Tylko niektóre sklepy były otwarte. Inne miały na wpół zasun
skanuj0128 274 SANATORIUM POD KLEPSYDRĄ Poszukałem na biurku. Był to raczej pakiet niż list. Przed k
skanuj0130 278 SANATORIUM POD KLEPSYDRĄ na środku sali przed stołem uginającym się od potraw? Ojca.
skanuj0132 282 SANATORIUM POD KLEPSYDRĄ tchu. Bezprzytomny walę się na łóżko i zagrzebuję w pierzyny
skanuj0134 286 SANATORIUM POD KLEPSYDRĄ nymi na piersi, posuwających się w milczeniu z pochylonymi k
skanuj0135 288 SANATORIUM POD KLEPSYDRĄ na łańcuchu, którego w upraszczającym, metaforycznym, ryczał
skanuj0081 144 SANATORIUM POI) KLEPSYDRĄ chodzi w pewnej chwili ten gorący wichr zapamiętania, ta be
skanuj0082 146 SANATORIUM 1*00 KLEPSYDRĄ regularne przestrzenie, w dzikie krajobrazy powietrzne, wys
skanuj0083 2 148 SANATORIUM POD KLEPSYDRĄ jeden i ten sam uśmiech w tysiącznych powtórzeniach, który
skanuj0084 150 SANATORIUM POD KLEPSYDRĄ świetle magicznym. I aż dziw, że pod tym szczodrym księżycem
skanuj0088 158 SANATORIUM POD KLEPSYDRĄIX Miałem wiele powodów do przyjęcia, że księga ta była dla m
skanuj0091 164 SANATORIUM POD KLEPSYDRĄ ją opiszę? Wiem tylko, że jest w sam raz cudownie zgodna ze

więcej podobnych podstron