16557 UWP 4

16557 UWP 4



ELLIOT ARONSON DYSONANS, HIPOKRYZJA I OBRAZ WŁASNEJ OSOBY

Jedynym układem warunków, po którym spodziewaliśmy się tego, że wytworzy dysonans, jest układ o dużej hipokryzji - tj. ten, w którym badani przygotowywali taśmę wideo i mieli sposobność wyłowienia z pamięci sytuacji, w których nie używali prezerwatyw. Jakich sposobów redukcji dysonansu spodziewaliśmy się po nich? Wzrostu siły dążenia do używania prezerwatyw w przyszłości. I to jest dokładnie to, co uzyskaliśmy. Ci badani, którzy znaleźli się w warunkach dużego dysonansu (hipokryzji), wykazywali najbardziej zdecydowany zamiar częstszego używania prezerwatyw. Co więcej, dwa miesiące później badani z grupy dużego dysonansu mieli większą tendencję do deklarowania częstego korzystania z prezerwatyw niż badani z trzech pozostałych grup.

W eksperymencie uzupełniającym (Stone i in. 1994) spotęgowaliśmy manipulacje z pierwszego eksperymentu i wykorzystaliśmy „bchawioroidal-ną” miarę zmiennej zależnej. Konkretnie, w każdym z opisanych wyżej wariantów dawaliśmy następnie badanym okazję do nabycia prezerwatyw po cenie znacznie niższej od wartości nominalnej (10 centów za każdą). Wyniki były całkowicie zgodne z przewidywaniami. Co najmniej 83% badanych z grupy hipokryzji zakupiło prezerwatywy; ten procent był znacznie wyższy niż w każdej z trzech pozostałych grup, między którymi nie było żadnych znaczących różnic. Efekt był silny i długotrwały: trzy miesiące po wywołaniu hipokryzji sondaż telefoniczny wykazał, że 92% badanych z grupy hipokryzji ciągle systematycznie używa prezerwatyw - to wynik znacząco odmienny od wyniku grup kontrolnych.

W dalszym ciągu zwiększaliśmy nasze zaufanie do skuteczności paradygmatu „wywoływania hipokryzji”, testując ten paradygmat w innej sytuacji, w której mogliśmy wykorzystać bezpośrednią behawioralną miarę zmiennej zależnej. Znaleźliśmy takową we wspólnej łazience z prysznicami, w budynku mieszczącym szatnie dla osób z naszego kampusu uprawiających sport. Jak zapewne wiecie, środkowa Kalifornia cierpi z powodu chronicznego niedoboru wody. Na terenie naszego kampusu administracja ciągle próbuje znaleźć sposoby nakłonienia studentów do oszczędzania wody. Dlatego zdecydowaliśmy się przetestować nasze hipotezy poprzez wykorzystanie teorii dysonansu i wywoływania hipokryzji do przekonania studentów, by krócej brali prysznic. Zauważyliśmy, że chociaż niemożliwe jest, ze względu na granice przyzwoitości, wchodzenie za ludźmi do sypialni i obserwowanie ich zachowań związanych ze sferą używania prezerwatyw, całkiem możliwe jest wchodzenie za ludźmi do wspólnych łazienek z prysznicami i obserwowanie ich zachowań w trakcie brania prysznica.

W tym eksperymencie (Dickerson i in. 1992) weszliśmy do uniwersyteckiego budynku dla sportowców i zatrzymywaliśmy studentki, które właśnie zakończyły pływanie w mocno chlorowanej wodzie i szły pod 288 prysznic. Tak jak w eksperymencie z prezerwatywami, zaprojektowany był

układ 2 x 2, w ramach którego zmienialiśmy zaangażowanie i pamiętliwość. W warunkach zaangażowania każda studentka była pytana o to, czy zechciałaby podpisać ulotkę zachęcającą ludzi do oszczędzania wody w budynku dla sportowców. Studentkom powiedziano, że ulotki będą eksponowane na plakatach; każdej pokazano przykładowy plakat - duży, kolorowy, bardzo rzucający się w oczy. Ulotka głosiła: „Bierz prysznic krócej. Zakręcaj wodę, kiedy się namydlasz. Jeśli ja mogę to robić, ty możesz też!” Po tym, jak studentka podpisała ulotkę, dziękowaliśmy jej za poświęcenie nam czasu, a następnie przechodziła ona do wspólnej łazienki z prysznicami, gdzie nasza współpracowniczka, studentka (nic wiedząca o naszych założonych warunkach), czekała, nie rzucając się w oczy (z ukrytym wodoszczelnym stoperem), by zmierzyć czas korzystania z wody przez badaną studentkę.

W warunkach przypominania dodatkowo prosiliśmy studentki o udzielenie odpowiedzi na pytania „sondażu” dotyczącego oszczędzania wody, który składał się z pytań zaprojektowanych w taki sposób, aby uświadomić badanym ich pro-oszczędnościową postawę oraz fakt, że ich typowe zachowanie pod prysznicem czasem było nacechowane marnotrawstwem.

Wyniki były zgodne z wynikami eksperymentu z prezerwatywami: stwierdziliśmy skutki dysonansu jedynie w tej grupie, w której słowa badanych nie zawsze były zgodne z ich czynami. To znaczy, w wariancie, w którym skłaniano studentki do orędowania za krótszymi prysznicami i uświadamiano im ich własne zachowanie w przeszłości, brały one bardzo krótkie prysznice. By być konkretnym - w wariancie dużego dysonansu długość przeciętnego prysznica (który, ze względu na chlor w basenie, obejmował spłukiwanie szamponu i kremu) wynosiła od początku do końca tylko trzy i pół minuty (to bardzo krótko!) i była znacznie mniejsza niż w grupie kontrolnej.

Czy możemy być pewni, że w tych eksperymentach pojawił się dysonans? Chociaż dane są zgodne z ujęciem teorii dysonansu w kategoriach obrazu własnej osoby, istnieje inna wiarygodna interpretacja. Jest możliwe, że efekt manipulacji hipokryzją mógł być wywołany przez skutki pouczenia. Kombinacja orędownictwa o treści zgodnej z postawą i uwypuklenia zachowań z przeszłości mogła sprawić, dodatkowo, że pozytywne postawy badanych względem używania prezerwatyw lub oszczędzania wody stały się łatwo dostępne, sprzyjając tym samym większej zgodności między postawami i zachowaniami tych badanych (np. Fazio 1986). Do ustalenia tego potrzebny był dowód na to, że efekt hipokryzji jest związany z fizjologicznym pobudzeniem, wskazującym tym samym raczej na pojawienie się dysonansu, niż na zwykły wpływ uwydatnienia postawy.

Eksperyment przeprowadzony przez Frieda i Aronsona (1995) dostarcza właśnie takiego dowodu. W obrębie paradygmatu hipokryzji ten eksperyment wykorzystał manipulację „błędnym przypisaniem pobudzenia”,

289


ELLIOT ARONSON



DYSONANS. HIPOKRYZJA 1 OBRAZ WŁASNEJ OSOBY


strategię genialnie opracowaną we wcześniejszych badaniach przez Zannę i Coopera (1974) dla udokumentowania występowania dysonansu pod postacią nieprzyjemnego stanu pobudzenia. Zanna i Cooper dowiedli, że gdy da się badanym możność błędnego przypisania swego pobudzenia innemu źródłu niż własne zachowanie wywołujące dysonans - na przykład, przegrzanemu pokojowi, placebo lub oślepiającym fluorescencyjnym światłom - zmiana postawy, zwykle powiązana z redukcją dysonansu, już się nie pojawia.

Wykorzystując zmodyfikowaną wersję wcześniejszych eksperymentów z prezerwatywami, badanie Frieda i Aronsona wymagało, aby badani przygotowali i dostarczyli wypowiedzi zgodne ze swymi postawami, nagrane na taśmę wideo, ukazujące znaczenie wykorzystywania surowców wtórnych. Te wypowiedzi miały być rzekomo pokazywane różnym grupom odbiorców w ramach kampanii na rzecz zwiększenia udziału osób przebywających na terenie kampusu oraz szerszej społeczności w programach wykorzystywania surowców wtórnych. Hipokryzja została wywołana u połowy badanych za pomocą skierowanej do nich prośby o podanie przykładów zaniedbania przez nich recyklingu w ostatnim czasie; druga połowa po prostu napisała i dostarczyła swą wypowiedź i nic była niepokojona przypomnieniem o własnym marnotrawstwie. Co więcej, połowie badanych w każdym z wariantów dano możliwość błędnego przypisania pobudzenia różnym czynnikom środowiskowym w obrębie laboratoryjnej inscenizacji. Konkretnie, badani byli proszeni o udzielenie odpowiedzi na pytania odnoszące się do oświetlenia sali, temperatury i poziomu hałasu i uwzględniające wpływ, jaki te właściwości otoczenia mogły na nich wywierać. (Zostało to zrobione pod pozorem skierowanej do badanych prośby o ocenę przydatności sali jako przestrzeni laboratoryjnej - prośby sformułowanej tak, by wydawała się nie związana z działaniami, w których uczestniczyli badani). Podsumowując, orędownictwo o treści zgodnej z postawą było stałą, natomiast manipulowano uwypukleniem zachowania w przeszłości i możliwością błędnej atrybucji, otrzymując projekt o układzie czynników 2x2 z następującymi wariantami: 1) hipokryzja (duże uwypuklenie), 2) hipokryzja z błędną atrybucją, 3) brak hipokryzji (małe uwypuklenie) i 4) brak hipokryzji z błędną atrybucją. Redukcja dysonansu była mierzona poprzez kierowanie do badanych prośby o dobrowolną pomoc w organizowaniu lokalnego recyklingu, które miało przybrać formę inicjowania rozmów telefonicznych mających na celu uzyskiwanie poparcia dla wykorzystywania surowców wtórnych. Wyniki tego eksperymentu dowiodły, że pobudzenie rzeczywiście występowało w wariancie hipokryzji. Badani z grupy hipokryzji, którym nie dano możliwości błędnej identyfikacji źródła własnego pobudzenia, godzili się na świadczenie dobrowolnej pomocy 290 znacznie częściej i przez dłuższy czas niż badani znajdujący się w innych

stworzonych dla potrzeb eksperymentu warunkach. Co więcej, u badanych z grupy hipokryzji, którym pozwolono na błędną identyfikację źródła własnego pobudzenia, zgoda na świadczenie dobrowolnej pomocy nie występowała częściej niż u badanych, którzy nie byli obiektami manipulacji hipokryzją.

Hipokryzja: dysonans w warunkach braku nieprzyjemnych skutków

Jak wspomniałem wcześniej, początkowym powodem wypracowania paradygmatu hipokryzji było moje dążenie do wykorzystania teorii dysonansu przy rozwiązywaniu problemów społecznych. Ukrytym, dodatkowym zyskiem było tu także pewne naświetlenie interesującego teoretycznego sporu między teoretykami dysonansu. Muszę stwierdzić, że początkowo badania dysonansu stanowiły raczej sprawę rodzinną i dlatego spory były niezmiennie przyjacielskimi sprzeczkami - przy obiedzie, jak to bywało. Jeden z takich sporów dał początek teorii „nowego spojrzenia”, opracowanej kilka lat temu przez Coopera i Fazia (1984). Studiując wczesne eksperymenty poświęcone wymuszonej uległości, jak eksperyment Festingera-Carlsmitha oraz eksperyment Nel, Halmreicha i Aronsona, Cooper i Fazio dokonali interesującego odkrycia: w tych eksperymentach zawsze występowała nie tylko niespójność, ale także jej nieprzyjemne skutki; to znaczy, mówienie kłamstw innej osobie jest zazwyczaj nieprzyjemne, ponieważ wyrządza ono krzywdę odbiorcy. Ich następne posunięcie było bardzo śmiałe: Cooper i Fazio dowodzili, że dysonans wcale nic wynika po prostu z niezgodności przekonań - ale raczej pojawia się tylko wtedy, kiedy jednostka czuje się osobiście odpowiedzialna za wywołanie nieprzyjemnego lub niechcianego wydarzenia. Albo, by to wyrazić po mojemu, dysonans jest spowodowany wyłącznie krzywdzeniem drugiego człowieka - które stanowi zagrożenie dla postrzegania własnej osoby jako moralnie dobrej istoty ludzkiej.

Chociaż zawsze doceniałem rzutkość cechującą teoretyzowanie Coopera i Fazio, nigdy nie potrafiłem zainwestować w przekonanie, że nieprzyjemne konsekwencje stanowią podstawę istnienia dysonansu. Co więcej, wyrażając to w kategoriach naszej wcześniejszej dyskusji na temat „zasięg a ograniczoność”, wydaje mi się, że ujęcie Coopera i Fazia ogromnie zmniejsza zasięg rozpatrywanej teorii, nie zyskując przy tym w sferze ograniczoności nic, co nie byłoby już uwzględnione w ujęciu wykorzystującym pojęcie obrazu samego siebie.

Ostatecznym rozstrzygnięciem sporu teoretycznego jest eksperyment.

Jak przetestować tę różnicę empirycznie? Kilka lat temu łamałem sobie głowę nad tym, jak wywołać niespójność w eksperymencie typu fes-tingerowsko/carlsmithowskiego bez wytworzenia przy okazji skutków 291

ELLIOT ARONSON


DYSONANS, HIPOKRYZJA I OBRAZ WŁASNEJ OSOBY

nieprzyjemnych dla odbiorcy czyjegoś przekazu. Ostatecznie, jeśli się wprowadza w błąd drugą osobę, mówiąc jej coś, w co się samemu nie wierzy, zawsze się wywołuje negatywne skutki, czyż nie tak? Ale zupełnie nie zdając sobie z tego sprawy, moi studenci i ja natknęliśmy się, jak się wydawało, na rozwiązanie z eksperymentami dotyczącymi hipokryzji. Zgodnie z tą procedurą badani nakłaniają innych do robienia tego, czego sami nic robią (i w związku z tym odczuwają dysonans); ale gdzie są skutki nieprzyjemne dla odbiorców w eksperymencie z prezerwatywami? Nie ma żadnych. Faktycznie, w takim stopniu, w jakim „hipokrytom” udaje się być przekonującymi, będąc przy tym dalekimi od wywoływania skutków nieprzyjemnych dla odbiorców, mogą oni równie dobrze ratować życie tych ostatnich. I, jak dotąd, z danych jasno wynika, że nasi badani odczuwali dysonans. Aby dowiedzieć się czegoś więcej o tym sporze teoretycznym, patrz Thibodeau i Aronson (1992).

Samousprawiedliwienie, poczucie własnej wartości i współczucie dla samego siebie

Od samego początku sądziłem, że teoria dysonansu jest bardzo dobrym wyjaśnieniem dla dużej części ludzkiego zachowania. Mieszkający we mnie naukowiec zawsze zachwycał się zarówno podniecającymi, nieoczywistymi przewidywaniami formułowanymi przez tę teorię, jak i twórczymi eksperymentami wykorzystywanymi do sprawdzania trafności tych przewidywań. Ale równocześnie, mieszkający we mnie humanista zawsze trochę się martwił raczej niewesołym, raczej nicpociągającym obrazem natury ludzkiej - ciągłego dążenia do usprawiedliwiania własnych działań już po fakcie. W ciągu kilku ostatnich lat moje rozmyślania o dysonansie i obrazie własnej osoby doprowadziły mnie do zastanawiania się nad tym, w jaki sposób poczucie własnej wartości może być powiązane z odczuwaniem i redukowaniem dysonansu. Te rozważania mogły zaproponować bardziej kompletną wizję natury ludzkiej. Rozpocznę tę analizę od zwrócenia uwagi na dwa intrygujące eksperymenty opisane w literaturze z zakresu teorii dysonansu. Rozważmy najpierw eksperyment, który przeprowadziłem bardzo wiele lat temu wspólnie z Davidem Mettee (Aronson, Mettce 1968); dowiedliśmy tym badaniem, że jeśli chwilowo podniesie się poczucie własnej wartości jednostki, pomoże to odwieść ją od dokonania takiego niemoralnego aktu, jakim jest oszustwo. Przekonaliśmy się, że wyższa samoocena sprawiła, iż przewidywanie własnego niemoralnego zachowania wywoływało większy dysonans niż wywołałoby w innych warunkach. Tak więc, gdy nasi badani byli stawiani w sytuacji, w której mieli sposobność wygrania 292 w karty pieniędzy dzięki dyskretnemu oszukiwaniu, potrafili powiedzieć

sobie: „Tacy wspaniali ludzie jak ja nie oszukują!” I udawało im się odegnać pokusę oszukiwania w większym stopniu niż tym z grupy kontrolnej.

Rozważmy teraz eksperyment przeprowadzony przez Davida Glassa (1964). W tym badaniu ludzie byli stawiani w sytuacji, w której skłaniano ich do zaaplikowania innym ludziom serii szoków elektrycznych. Następnie mieli okazję oceniać swoje ofiary. Teoria dysonansu przewiduje, że jeśli jednostki czują się okropnie z powodu wyrządzenia komuś krzywdy, jedynym sposobem zredukowania dysonansu jest dla nich przekonanie samych siebie o tym, że ich ofiara jest strasznym człowiekiem, zasługującym na to, by cierpieć z powodu bolesnych szoków elektrycznych. Glass stwierdził, iż właśnie te jednostki, które miały największe poczucie własnej wartości, najbardziej deprecjonowały swoje ofiary. Proszę zwrócić uwagę na ironię losu: właśnie dlatego, iż uważam się za miłego człowieka, jeśli zrobię coś, co sprawi ci ból, muszę przekonać samego siebie, że ty jesteś gnidą. Innymi słowy, ponieważ tacy mili ludzie jak ja nie mają zwyczaju krzywdzić niewinnych osób, musiałeś zasłużyć na każdą przykrość, jaką ci wyrządziłem. Z drugiej strony, jeśli już sam uważam siebie za coś w rodzaju kanalii, sprawianie, że inni cierpią, nie wywołuje wielkiego dysonansu; dlatego mam mniejszą potrzebę przekonywania samego siebie, że zasłużyłeś na swój los. Największą tragedią jest oczywiście to, że gdy już raz udało mi się przekonać samego siebie, że jesteś strasznym człowiekiem, słabną hamulec chroniące mnie przed wyrządzaniem ci dalszych krzywd.

Ujmując razem te dwa eksperymenty - Aronson i Mettee wykazali, że wysoka samoocena może służyć jako bufor przeciwstawiający się niemoralnemu zachowaniu, podczas gdy Glass dowiódł, że gdy człowiek raz popełni niemoralny czyn, wysoka samoocena prowadzi go do sytuacji, w której może wyrządzać dalsze krzywdy. Rozważając te dwa eksperymenty, doszedłem do wniosku, że zbytnim uproszczeniem jest myślenie o poczuciu własnej wartości jako o zjawisku jednowymiarowym - dobrym lub złym. Chciałbym podsunąć myśl, że samoocena może być wysoka lub niska i krucha lub dobrze ugruntowana. „Dobrze ugruntowana” oznacza w tym kontekście, że pozytywny obraz własnej osoby tworzył się i utrzymywał w trakcie dużej liczby przeszłych zachowań, podczas gdy „krucha” sugeruje, że pozytywny obraz własnej osoby nigdy nie miał solidnej podstawy. Ludzie o wysokiej/dobrzc ugruntowanej samoocenie nie muszą się koncentrować na tworzeniu lub podtrzymywaniu obrazu własnej osoby i mogą wkraczać w różne sytuacje z przekonaniem, że są kompetentnymi, moralnymi ludźmi. Z drugiej strony, ze względu na brak bezpiecznego obrazu własnej osoby, ludzie o wysokiej/kruchej samoocenie są nadmiernie zajęci próbami utrzymania za wszelką cenę wizji samych siebie.

Co charakterystyczne, ludzie o wysokiej/kruchej samoocenie, w zapale podtrzymywania wiary we własną doskonałość, często chwalą się swoimi 293


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
17349 UWP 5 ELLIOT ARONSON DYSONANS, HIPOKRYZJA I OBRAZ WŁASNEJ OSOBY osiągnięciami - desperacko pró
81380 UWP 3 ELLIOT ARONSON DYSONANS, HIPOKRYZJA I OBRAZ WŁASNEJ OSOBY raczej konstruowania dokładneg
60542 UWP 2 iiLLIOT ARONSON DYSONANS, HIPOKRYTA 1 OBRAZ WŁASNEJ OSOBY oświecenia), niż przesyłałbyś
IMG280 DYSONANS, HIPOKRYZJA I OBRAZ WŁASNEJ OSOBY który bylipciły wyraźnie [oratorium Skowanymi sceJ
IMG277 DYSONANS, HIPOKRYZJA I OBRAZ WŁASNEJ OSOBY 1 Prosta. n,e ^egost. zewnętrznej samym dyJ&n
IMG293 ELLIOT ARONSON Jedynym układem warunków, po którym spodziewaliśmy1^ tego, że wytworzy dysonan
IMG272 II16I Dysonans, hipokryzja i obraz własnej osobyElliot Aronsonl Teoria dysonansu poznawczego

więcej podobnych podstron