70592 pic 11 06 015522

70592 pic 11 06 015522



232 JEAN COHEN

[siostra]” rymujące się z „douceur [łagodność]” tworzy konotację łagodności, której rue ma w ..Janina jest siostrą Piotra”.

We wszystkich więc przypadkach występuje ta sama struktura figury*, ta sama organizacja ortogonalna syntagmatyczno-paradygmatycma, ten sam mechanizm z tą samą funkcją, jedyny zdolny do zdania sprawy z celowości figury.

Tu powstaje problem ostateczny. Po co figura, dlaczego anomalia?

Na to pytanie retoryka dostarczała jednomyślnej odpowiedzi, z której czyniła zresztą definicyjną cechę figury. Funkcja „mowy przenośnej” jest estetyczna. Figura nadaje dyskursowi więcej „wdzięku”, „żywości”, „szlachetności” itd., terminy jednakowo nieokreślone i prawie synonimicz-ne, odnoszące się w całości do tej wielkiej funkcji estetycznej, która z „pouczeniem” i „perswazją” według tradycyjnej retoryki stanowi wie-lofunkcyjność mowy.

Pozostaje zatem problem wyjaśnienia skutku poprzez strukturę. Odchylenie samo w sobie nie wystarczy, by zdać sprawę z estetycznej war- 1 tości dyskursu, jaki tworzy. Ale problem otrzymuje całkiem gotowe rozwiązanie wywodzące się z estetyki obrazu. Jest zasada, w którą żaden retor nie wątpi, zasada paralelizmu opozycji przenośny/właściwy i kon-kretny/abstrakcyjny. Znaczenie przenośne jest „konkretne”, tzn. tworzy „obraz”. Daje do „zobaczenia”, gdy tymczasem znaczenie właściwe da;e do „myślenia”. Stąd pomieszanie terminologiczne między „tropem” i „obrazem”, które dokonało się stopniowo, a które dziś jest nadal aktualne. Kryje się pod tym pewna teoria historii języka. Słowa odnoszone naj- I pierw'' do tego, co zmysłowm postrzegalne, ewoluują normalnie ku abstrakcji. Mowa retoryczna jest powrotem do źródeł. Każda figura prowadzi nas od zrozumiałości do odczuwalności, a retoryka konstytuuje się jako odwrotność wznoszącego się ruchu dialektycznego, który idzie od postrzegania do pojęcia i który określa filozofię począwszy od Sokratesa. Filozofia i retoryka przeciwstawiają się więc sobie symetrycznie i tworzą razem wielkie kolo językowe, które wychodzi z pierwotnej wyobraźni i do niej powraca.

Koncepcja opierająca się na głębokiej prawdzie, o której, jak się zdaje, intelektualistyczna poetyka nowoczesna zapomniała. Wymyka się jej podstawowa specyfika poetyckiej mowy. Na ogól interpretuje ją ona jako specyfikę signifiant, które odnosiłoby się na swój sposób do zawsze tego . samego signifie, wyrażalnego równie dobrze — o ile nie lepiej — w nie-poetyckim języku egzegety czy krytyka. W ten sposób grzeszy ona per i ignoratio elenchi. Jeśli rzeczywiście to samo signifie jest wyrażalne inaczej, to po co poezja? Po co metrum, rymy, inwersja, paradoksyzm, powtórzenie, po co wszystkie figury? Modna obecnie teoria dwuznaczności przynosi na to pytanie bardzo skąpą odpowiedź. Wielość znaczeń zadowala jedynie zasadę ekonomii. Jeśli poezja ma za zadanie zebrać w jednym zdaniu to, co proza mogłaby powiedzieć w kilku, to przywilej

jest niewielki. My nie skąpimy słów do tego stopnia, by odczuwać prawdziwy „zachwyt” wobec skrótu. Być może należałoby widzieć w teorii zrównującej poetyckość z „bogactwem” semantycznym dalekie echo mieszczańskiej oszczędności. Mało signifiants dla wielu — ba, dla nieskończoności — signifies — oto, co się nazywa dobrą inwestycją językową.

Jakościowe przekształcenie signifie to jest właśnie cel całej poezji i całej literatury. Pod tym względem retoryka miała rację. Ale pozostaje pytanie, czy to rzeczywiście chodzi o powrót do obrazu. Ta koncepcja natrafia faktycznie na dwa zarzuty:

1.    Znaczenie przenośne nie zawsze jest bardziej „konkretne” niż znaczenie właściwe. Przykładów jest tu wiele. /Naprawić pozornie/ czy to jest bardziej konkretne niż /naprawić/, czy /statek/ jest mniej abstrakcyjnym signifie niż /żagiel/?

2.    Znaczenie, nawet rzeczywiście konkretne, niekoniecznie wprowadza „obraz”. Nie chcielibyśmy tu zaczynać ponownie starej dyskusji o myśli bez obrazów lub z obrazami. Chcemy się jedynie przeciwstawić pomieszaniu, jakie zdaje się ustalać między signifie a desygnatem. Ponieważ rzeczywiście desygnat „lisa” jest konkretny, tzn. zmysłowo postrzegalny, podczas gdy desygnat „chytrusa” nim nie jest, czy mamy stąd wysunąć wniosek, że nie można zrozumieć zdania „ten człowiek jest lisem” bez wyobrażenia sobie faktycznie zwierzęcia? Nic nie jest mniej pewne.

A w wypadku figur typu „niebieska samotność” czy „biała agonia” (Mal-larme), jak sobie wyobrazić niewyobrażalne?

Valery pisał:

Poeta, nie wiedząc o tym, porusza się w porządku relacji i transformacji możliwych, postrzegając i śledząc jedynie ich chwilowe i szczególne przejawy, które są dla niego ważne w danym momencie jego wewnętrznego działania “.

B ? valćry, Quentioiu <Ut pointę. W Oeuvrei. Plólade, Puris t. 1, s. 1200




Kwestia pozostaje więc otwarta. Sam przyjąłem gdzie indziej teorię znaczenia zwanego „emocjonalnym”. Pod tym słowem, zapożyczonym z terminologii tradycyjnej, teoria wygląda na bezsens. Trzeba ją będzie kiedyś podjąć. Ale jakakolwiek byłaby odpowiedź na podstawowe pytanie o naturę znaczenia poetyckiego, zawsze trzeba byłoby wskazać, że sama struktura figury zmusza do jego postawienia.

Poszukiwanie tego „porządku relacji i transformacji” to jest właśnie przedmiot retoryki dyskursu, której majestatyczny marsz, nieszczęśliwie przerwany w XIX w., powinna podjąć nowoczesna poetyka. „Wojna retoryce” wykrzykiwał Hugo. Trzeba było poczekać na Mullarmćgo i Va-lerv’ego, by autentyczni poeci znowu odkryli trafność retoryki jako wiedzy o możliwych formach dyskursu literackiego. A jednuk przesąd trwa


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
pic 11 06 015312 216 JEAN COHEN S jest Z A AvN Niezgodność zjawia się wtedy między jedną z presupoz
14472 pic 11 06 015240 212 JEAN COHEN słów greckich, oxus i moros, oznaczających ,,ostry” i „stępio
57586 pic 11 06 015349 220 JEAN COHEN nazywamy „światem”. I na tej płaszczyźnie opozycja jednostka
pic 11 06 015402 222 JEAN COHEN nieniem. Formą znormalizowaną byłoby „Niech sprawi, by go zabito”,

więcej podobnych podstron