img054 (7)

img054 (7)



106 Pożytki z różnorodności

to znaczy być po stronie, po której się jest samemu. Żadna ze stron, jak się wydaje, nie wyniosła z tego epizodu ani zbytniej wiedzy o sobie, ani o innych i nic z doświadczenia, jakim było ich spotkanie, poza banalnym poczuciem oburzenia i urazy. Skrajnie przygnębiający sens tej opowiastki nie polega na tym, że ludzie uczestniczący w tej sytuacji nie byli zdolni do porzucenia swoich przekonań i przyjęcia poglądów drugiej strony. Nie chodzi też o to, że zabrakło im jakiejś wszechogarniającej zasady moralnej - Najwyższego Dobra czy Zasady Różnicy (która faktycznie mogłaby dać odmienne skutki) - do której można by się odwołać. Chodzi o to, że znalazłszy się w obliczu tajemnicy inności nie potrafili oni nawet wyobrazić sobie możliwości obejścia problemu aż nazbyt autentycznej asymetrii moralnej, jaka w tej sytuacji wystąpiła. Cała rzecz wydarzyła się w sferze objętej mrokiem.

* * *

To, co chętnie kryje się w mroku - sytuacja, do jakiej zdaje się dopuszczać koncepcja ludzkiej godności oparta na „pewnej głuchocie na głos innych wartości” czy „zestawieniu z gorszymi społecznościami” - wiąże się albo ze stosowaniem siły dla zapewnienia zgodności z wartościami tych, którzy posiadają władzę (wszak bezproblemowa tolerancja, nie wymagając zaangażowania, niczego nie zmienia), albo jak tutaj, gdzie siła nie ma zastosowania, a tolerancja jest zbędna, z akceptacją powolnego dryfowania w nieokreślonym kierunku.

Z pewnością jest to przypadek, w którym nie brak przykładów istnienia realnych alternatyw. Nie wydaje się, by można coś zrobić z Wielebnym Jonesem, gdy wpada on w retoryczny ryk, lecz można powstrzymać go, nim zdąży rozdać Kool-Aid. Jeśli ludzie myślą, że punk rock jest w porządku, jest to ich problem i sprawa ich uszu, przynajmniej dopóki nie grają go w metro. I trudno jest (niektóre nietoperze są bardziej nietope-rzowate od innych) powiedzieć, jak właściwie należałoby postąpić z kimś, kto utrzymuje, że kwiaty są zdolne do odczuwania, natomiast zwierzęta nie. Paternalizm, indyferentyzm, buta są niekiedy postawami przydatnymi w odniesieniu do odmiennych wartości, nawet do wartości ważniejszych od tych, o których mowa. Problem polega na tym, by wiedzieć, kiedy są one użyteczne, a różnorodność można bezpiecznie pozostawić koneserom, a kiedy - ku czemu osobiście w coraz większym stopniu się skłaniam - nie są i nie mogą być przydatne i potrzeba czegoś więcej: nacechowanego wyobraźnią wejścia (i wniknięcia) do obcej umysłowości.

W naszym społeczeństwie na przykład koneserem par excel-lence obcej umysłowości jest etnograf (do pewnego stopnia także historyk, a na inny sposób także powieściopisarz, chciałbym jednak odnieść się tutaj do moich własnych zastrzeżeń), dramatyzujący problem różnic, sławiący różnorodność i epatujący szerokimi horyzontami. Niezależnie od tego, jakie różnice metodologiczne czy teoretyczne podzieliły nas, jesteśmy jako etnografowie podobni do siebie, opętani zawodowo innymi światami i myślą o uczynieniu ich zrozumiałymi, przede wszystkim dla nas samych, a następnie dzięki użyciu narzędzi pojęciowych nie tak znów różnych od tych, którymi posługują się historycy i pisarze, dla naszych czytelników. Dopóki te światy rzeczywiście istniały tam, gdzie odkrył je Malinowski i gdzie ich obecność została przypomniana przez Levi-Straussa, było to zadanie dość trudne praktycznie, choć pod względem analitycznym nie przedstawiało większego problemu. Mogliśmy myśleć o „prymitywnych” („dzikich”, „tubylcach”) tak jak myślimy o Marsjanach - jako o możliwych sposobach odczuwania, rozumowania, oceniania, zachowania i trwania, charakteryzujących się brakiem ciągłości w zestawieniu z naszymi własnymi standardami i stanowiących w stosunku do nich alternatywę. Ponieważ dzisiaj te światy i te odmienne, obce umysłowości w zasadzie nie istnieją w realnej przestrzeni, a jedynie jako alternatywa wobec naszej egzystencji, jako brutalnie bliska, domagająca się natychmiastowej uwagi „przepaść między mną a myślącymi inaczej niż ja”, konieczne wydaje się dokonanie jakiegoś przeformułowania zarówno naszych retorycznych nawyków, jak i naszego poczucia misji.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
w działaniach ratowniczych. Psychologiczne aspekty kierowania i dowodzenia. Co to znaczy być dobrym
19134 skanuj0140 (17) ROZDZIAŁ 6CO TO ZNACZY BYĆ ASERTYWNYMWPROWADZENIE Asertywność** to umiejętność
Ola wstała o 8.00 rano. Była podekscytowana. To miał być ten wielki dzień! Szybko się ubrała i
Co to znaczy być dzieckiem w dzisiejszej Polsce ? Dzieciństwo - to nie tylko pewien etap w rozwoju,
WESOŁE DYKTANDA KLASA 4 7 Niekt....rzy mają taką nat....rę, że wsz....dzie .,..cą p....odować. T
to znaczy być istotą ludzką?". Jego odpowiedź jest zawarta już w samym tytule "Bytu i
Dzięki tej metodzie wychowawczej wychowankowie zaczynają poznawać co to znaczy być niezależnym i uma
IMG 1510105100 Co to znaczy być człowiekiem wg. Emmanuela Mouniera? Czy Jean Paul Sartre ma rację,
img052 (8) 102 Pożytki z różnorodności gencji poglądów, lecz raczej do ich mieszania się ze sobą. To
3. Być jak robaczek świętojański, czyli co to znaczy być światłem dla świataCel główny Przybliżenie
158 Barbara Bieg, Beata Sobczyk XVIII CYKL TEMATYCZNY: MAGICZNE KLUCZE Dzień 1. Temat dnia: Co to zn
IMGG66 (2) fhfUnn znajdować bez szukania. Być ojcem znajd, to znaczyło być artystą. Ludowość była wi
irzykowski?zbronny3 znaczy: być szczerym? Mówić wszystko, co się wic. Zapewne, ale to nie wszystko.

więcej podobnych podstron