0010901

0010901



218

w duszy, bo sądzili, że skoro Raula na wolność wypuszczono, musiały się wykazać jakie dowody jego niewinności a z drugiśj strony musiano wykryć jakie poszlaki zbrodni z innćj strony, ale nie okazali tego na zewnątrz. Z całym spokojem i przytomnością u-mysłu słuchali, co Raul im opowiadał, zachowując sobie każde jego słowo głęboko w pamięci i rozbierając takowe, Tymczasem Filip zaczął się dalćj wypytywać, a każde słowo, każde zdanie dobrze wprzódy rozważył, zanim je wypowiedział. Najmniejszego cienia podejrzenia nie chciał rzucić na siebie.

Po niedługiej chwili wszedł do pokoju służący i na oścież drzwj otwierając,* zawołał:

—    Waza na stole.    '    •

Zanim wszyscy do obiadu zasiedli, szepnęła jeszcze baronowa do ucha swego siostrzeńca:

—    Żadnych tyjko aluzyi przy stole co do tegó, co się dzieje, mój drogi chłopcze! Razem z nami spożywać będzie obiad nasza panna do towarzystwa, zbytecznem jest wtajemniczać obce osoby w nasze familijne interesa.

—    Zastósuję się do życzeń twoich, moja ciotko • — odparł Raul, podając jej równocześnie ramię

i prowadząc ją do stołu, przy którym już siedziała Genowefa.

—    Mój siostrzeniec wicehrabia de Challins, moja mała, ten sam oto, którego powrót nam oznajmiłaś i na którego widok doznaliśmy takich wzruszeń. Raulu, panna Genowefa Yandame, moja panna do towarzystwa.

Raul ukłonił się młodćj dziewczynie, całój za-rumienionój i jakoby ją dopiero po raz drugi lub trzeci widział, tonem, obojętnym odpowiedział:

—    Miałem już przyjemność panią widzieć i przez nią to dowiedzieć się o godzinie powrotu waszego.

Wszyscy zasiedli do stołu ale nikomu się jakoś wesołości nie chciało panował widoczny przymus, chociaż Filip starał się sztucznie go rozwiać i lepszy humor zaprowadzić.

Nareszcie godzina obiadowa się skończyła, baronowa pozwoliła Genowefie udać się do swego pokoju, co też uczyniło młode dziewczę, nie śmiejąc rzucić na Raula nawet jednego spojrzenia.

. Jak powiedzieliśmy, Raul zapomniał o» podejrzeniach, 9 całej misyi, jaką mu zadał doktór Gilbert i z calem zaufaniem jął opowiadać Filipowi swoje przygody od chwili swego przyaresztewania. Mimowolnie- spełniał program, nakreślony mu przez doktora Gilberta.

BaronąWa i Filip postarali się usieść w półcieniu, aby slję wyrazem twarzy nie zdradzić,-gdyby i przypadkiem zbledli lub zadrżeli na jakiekolwiek ' słowa, wypowiedziane przez Raula, który tego manewru wcale nie zauważył.

—    Mówiłeś nam więc kuzynie, że zostałeś u-wolniony tymczasowo. To mi się wydaje jakoś dzi-wnem. Czy czasem sędzia, puszczając cię na wolność, nie zastawił umyślnie jakich sideł na ciebie, aby przez to tem prędzój swój cel osiągnąć ?

—    Sidła? — mylisz się mój Filipie — sędzia najświęciój jest przekonany o mojćj niewinności, brak tylko dowodów na poparcie tego, co jak myślę przy pomocy Boźój i pewnego szlachetnego człowieka mi się uda.

Filip nadsłuchiwał z całą uwagą.

—    Czyjej pomocy?


Wyszukiwarka