według zapewnienia księcia, pożądany skutek dla zdrowia. Po zaaplikowaniu tego nadzwyczajnego lekarstwa, poprawa już następnego dnia była tak widoczna, że „czyniła nadzieję w dni kilka zupełnej zdrowia restauracji". Dnia 29 stycznia t. j. po dwóch dniach wyjechał książę chorąży z Wisznic, zostawiwszy ciotkę już prawie zdrową, lecz... na opiece lekarza.
Cierpiał książę na kamienie, które go omal nie przyprawiły o śmierć. Aż oto znalazł skuteczne lekarstwo: pod wpływem większej ilości czosnku kruszały częściowo kamienie i wychodziły z niego. Brał je wtedy książę i ścierał na proch, a wymieszane z winem wypijaj i to go ratowało... Miał też drugi, równie oryginalny środek na kruszenie kamieni, formujących się w człowieku. Zalecał mianowicie wsadzać w piec „zająca całego ze skórą i kiszka-m i“, ażeby wysechł na skwarek, wtedy kruszył go na proszek i zażywał tyle, ile zaważyły trzy talary.
W dniu 1 marca wyjeżdżał stale w pole, lecz nie dla uciechy polowania, tylko dla zdobycia krwi zajęczyc, goniących w tym miesiącu z gachami. Krew ta, wzięta na koniec noża i dana w ciepłem piwie do wypicia choremu, była jedynem lekarstwem przeciw zaraźliwej krwawej biegunce t. j. czerwonce. Jednak conditio sine qua non było, aby te zajęczyce były właśnie strzelane w dniu 1 marca, krew bowiem zajęczyc, ubitych w innym dniu, nie miała żadnej mocy leczniczej.
Dnia 27 stycznia 1750 r., wyjeżdżając z Torunia stanął książę na nocleg w Kaczkowie u Dąbskiego podczaszego W. K. Wówczas Dąbska darowała mi klucz św. Huberta, którym, po rozpaleniu go, piętnowano na łbach zwierzęta, pokąsane przez psa wściekłego. Zapobiegało to wściekliźnie, a nawet le czyło wściekłe już zwierzęta „lecz z tym dokładem— pisał w djarjuszu — by przy paleniu każdego konia lub psa trzy Zdrowaś Marja odmówić. Prezent ten
9