30333 P1030355

30333 P1030355



198 Bóg Bestia

Wyruszam w drogą. Holowniki puściły mnie; czują falowanie otwartego morza, które unosi mój galeon.

Rok temu o tej porze (właśnie mija północ, ta nieznośna chwila samej Przemiany), rok temu leżałem z otwartymi oczyma w przewiewnym namiocie, pośrodku wielkiego, okropnego obozowiska. Wyglądało to nie jak Francja czy Anglia, ale jak jakiś wybieg, gdzie trzyma sią zwierząta na kilka dni przed odesłaniem do rzeźni. Słyszałem, jak bawią sią oddziały szkockie, których żołnierze dziś jut nie tyją, a wówczas wiedzieli, te zginą. Myślałem o tej dzisiejszej nocy i o tym, czy aby na pewno będą — czy aby na pewno Ty bądziesz — czy aby na pewno będziemy — ale nie zastanawiałem sią nad tym zbyt długo, jako te jestem mistrzem uników.

Nade wszystko jednak myślałem o tym, jaki dziwny wyraz twarzy mają wszyscy w tym obozie; niepojęty wyraz, jakiego człowiek nie uświadczy w Anglii, choćby to w Anglii toczyła sią wojna — ani też w żadnej bitwie — tylko tam, w Etaples.

To nie była rozpacz ani nie był to strach, lecz coś gorszego od strachu; te twarze były ogłupiałe, bez wyrazu, jak u martwych królików.

Nie sposób lego namalować i nie uchwyci tego żaden aktor. A żeby móc to opisać, myślą, te powinienem wrócić i być tam z nimi.1-4

Dziewięć miesięcy później Owen wrócił do Francji. Po dwóch miesiącach zginął na polu bitwy, dokładnie tydzień przed końcem wojny.

W jego liście działają dwie przeciwstawne siły: kultura i natura, wychowanie i instynkt albo, mówiąc po eliotowsku, „tradycja i talent indywidualny”. Pierwsza z nich to siła tradycji — rzecz nieunikniona, skoro Owen pod wieloma względami przynależał jeszcze do spokojnych poetów georgiańskich, którzy nie chcieli mieć nic do czynienia ze zmianami, jakie zaczynały się już dokonywać w poezji. W związku z tym w jego liście pobrzmiewa ton bohaterskiej tradycji sir Philipa Sidneya i, powiedzmy, kapitana Oatesa; ton „dzielnego człowieka i angielskiego dżentelmena”. Wrócił do Francji, ponieważ musiał wypełnić swój żołnierski obowiązek, a że obowiązek niezmiennie wiąże się z poświęceniem — nawet możliwość ostatecznego poświęcenia trzeba było przyjąć bez szemrania.

Ale jeszcze mocniej czuje się oddziaływanie siły anty heroicznej, związanej z tymi wszystkimi cechami jego twórczości, które czynią zeń jednego z brytyjskich prekursorów modernizmu, a więc z obecną w jego wierszach szorstką, pozbawioną złudzeń wizją wojny, a w technice pisarskiej — z subtelnym, acz stanowczym zastosowaniem rymów niepełnych, skutecznie pozbawiających te wiersze owej słodkiej dźwięczności, typowej dla znacznej części poezji geor-giańskiej. To ta druga siła zmusiła go, aby wrócił do Francji, nie jako „oficer i dżentelmen”, ale jako pisarz. Bądź co bądź list Owena opowiada o jego poetyckim dojrzewaniu, a decyzja o powrocie na front podjęta została w kontekście tej właśnie świeżo dojrzałej w nim siły. Była to, jak się zdaje, decyzja w całkiem dosłownym znaczeniu: Owen zdążył już spędzić długi czas w czynnej służbie, zo-

124 w Owen. Collectcd Leners, red. H. Owen i J. Bell. London - New York 1967, str. 521.

stał ranny i trafił do szpitala. Co więcej, dzięki swej poezji miał też potężnych przyjaciół; jeden z nich, tłumacz Prousta, Scott-Moncrieff. pracował w Ministerstwie Obrony i korzystając ze swych wpływów, starał się załatwić Owenowi bezpieczną służbę w Anglii. Możliwe więc, że powrót do walki wymagał od Owena tyleż organizacyjnych wysiłków, co jej uniknięcie. Sądzę, że to, co mu kazało wrócić, ani trochę nie wiązało się z bohaterstwem, za to całkowicie z poezją. Te nowe siły, które w sobie poczuł, miały chyba ścisły związek z tamtym dziwnym, nieznanym mu dotąd widokiem, jaki ujrzał we Francji:

Nade wszystko jednak myślałem o tym. jaki dziwny wyraz twarzy mają wszyscy w tym obozie; niepojęty wyraz, jakiego człowiek nie uświadczy w Anglii, choćby to w Anglii toczyła się wojna — ani też w Żadnej bitwie — tylko tam, w Etaples.

To nie była rozpacz ani nie był to strach, lecz coś gorszego od strachu; te twarze były ogłupiałe, bez wyrazu, jak u martwych królików.

Nie sposób tego namalować i nie uchwyci tego żaden aktor. A żeby móc to opisać, myślę, że powinienem wrócić i być tam z nimi.

Ta obojętność — poza wszelką nadzieją, rozpaczą, strachem, a na pewno poza bohaterstwem — stanowi, jak myślę, to ostateczne kwantum, do którego redukują się wszystkie modne formy alienacji XX wieku. Pod pozorami energii, żądzy i nieustannej różnorodności sztuki współczesnej tkwi uparcie rdzeń pustki i martwoty, którego żadna dawka wysiłku ani optymizmu nie jest w stanie całkowicie przełamać. Jest to coś takiego, jak dla wierzącego człowieka ostateczne i nieusuwalne objawienie, że Bóg nie jest dobry. Pewien psychiatra określił to w bardziej współczesnej terminologii jako „psychiczne znieczulenie", które pojawia się po przytłaczającym doświadczeniu śmierci. Skoro więc śmierć jest wszędzie, i to na tak wielką skalę, że staje się czymś obojętnym, bezosobowym i nieuchronnym, a w końcu pozbawionym znaczenia, to jedynym sposobem na najkrótsze nawet przetrwanie jest całkowite odcięcie się od wszelkich uczuć, tak żeby stać się nieczułym na ciosy, nie jak opancerzone zwierzę, ale jak kamień:

[...] Psychiczna izolacja może pełnić istotną funkcję adaptatywną. Po części odbywa się to poprzez zaprzeczenie (Skoro nic nie czuję, to śmierci nie ma). [...]. Ponadto chroni ona uratowanego przed poczuciem całkowitej bezradności, przed uczuciem, ze jest kompletnie unieruchomiony przez siłę, która wtargnęła w jego środowisko. Odcinając się, stawia on opór byciu „przedmiotem działań", czy też zmian. (...) Możemy więc uznać, że uratowany na samym początku przeżywa radykalną, lecz tymczasową redukcję swego poczucia rzeczywistości, po to by uniknąć utracenia go w całości i na zawsze; przechodzi przez symboliczną śmierć w jej odwracalnej postaci, aby uniknąć trwałej śmierci ciała bądź umysłu.*25

'*5 B- Lifton. Death in Life. The Survivors of Hiroshima, London - New Yo*k 1968, sir. 500. Pauz również str. 479-541, The survivor.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
37334 P1030350 190 Bóg Bestia towarzystwem: „Kiedy przyprowadzał do mnie do domu swych towarzyszy da
P1030372 c^! 30    Bóg Bestiawszystkiemu, cal po calu, wróciłem. A teraz nic o tym ws
22280 P1030339 168 Bóg Bestia u Chaucera: to najprawdziwszy idiom angielski w angielskich słowach. Z
82731 P1030332 154 Bóg Bestia Cowper jest tak bardzo wstrząśnięty swoim uczuciem wrogości (tym, że ż

więcej podobnych podstron