85643 RZYM 102

85643 RZYM 102



-    Lata pracy można wyrzucić prosto do pieprzonego rynsztoka. Mam ochotę sam dać im wycisk.

-    Cooper próbuje ich zebrać — zauważyłam. — Ups, padł. Do licha, Bones uderza jak prawdziwy sukinsyn. Będę potrzebowała z pół litra jego krwi, żeby ich potem uzdrowić.

-    Dlaczego sądzisz, żęci ją da? - zapytał sceptycznie Don.

-    Bo go o to poproszę. Naprawdę jesteś tępy. To dla mnie wszedł do naszej piekielnej kapsuły, a myślisz, że odmówi mi krwi? Kretyn.

Mój szef — a może powinnam raczej powiedzieć: wujek - nie odpowiedział.

-    W porządku, Kitten! - zawołał Bones. - Załatwieni. Nie są tacy źli.

Od niechcenia kopnął jedną z bezwładnych postaci. Rozległ się jęk bólu. Na widok miny Tatę’a pokręciłam głową.

-    Mówiłam ci, że to on mnie wszystkiego nauczył. Kop ich, kiedy leżą. To była jego ulubiona zasada. Resztę znasz.

-    Do diabła, Cat, jest tam niecałe dziesięć minut. Jak mógł stwierdzić, że żaden z nich nie jest zdrajcą? Większość nawet nie jest przytomna!

-    Ufam mu - powiedziałam po prostu. - Bones by tak nie mówił, gdyby nie był pewny, a mnie to wystarcza.

Juan gapił się na nasz zdziesiątkowany oddział z wyrazem oszołomienia na twarzy. Po chwili na jego wargach pojawił się uśmiech.

-    To było niezłe! — stwierdził z uznaniem.

Dopiero kiedy dotarliśmy na piętro, gdzie mieścił się dział badawczy, Bones przyśpieszył. Gdy tylko otworzyły się drzwi windy, jego oczy zmieniły barwę na zieloną. Na korytarzu pocałował mnie i rzucił krótko:

-    Zaczekaj tu. Coś czuję.

Juan i Don poszli za nim, Tatę został ze mną.

-    To jakieś pieprzone szukanie wiatru w polu - mruknął. — Coś wyczuł? Jak niby można po zapachu...

-    Cii! - syknęłam.

Wytężyłam słuch, żeby wyłapać choćby najsłabszy dźwięk dobiegający z sąsiedniego pokoju. Usłyszałam odgłosy krótkiej szamotaniny, krzyk, a potem prychnięcie i kpiący głos.

-    Patrzcie, patrzcie, cóż my tu mamy? Nie, nie odwracaj się, patrz mi w oczy...

-    Złapał kogoś — powiedziałam do Tatę a i przecisnęłam się obok niego.

Bones jedną ręką przyciskał do ściany asystenta naszego patologa, Brada Parkera. Jego spojrzenie rozjaśniało laboratorium szmaragdowym blaskiem.

-    No dobrze, na czym to stanęliśmy? Opowiedz mi, co tutaj knułeś, i nie pomiń żadnego szczegółu. Możesz zacząć od wspólników.

-    Jeden - wymamrotał Brad. - Wygląda dokładnie tak jak ona.

Zamarłam. Don spojrzał mi w oczy, a ja poczułam zimny dreszcz przebiegający po kręgosłupie. Nie mieliśmy wątpliwości, o kim mówi Brad. Bones na mnie zerknął, ale zaraz wrócił spojrzeniem do unieruchomionego mężczyzny.

231


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
RZYM 102 wyczułam. Mimo to, kiedy wyciągnęłam przed siebie rę$
RZYM 102 wargach też poczułam mrowienie. Zaraz jednak pomyśl;i łam, że musi chodzić o coś innego, s
RZYM 102 W środku znajdowały się suknia, komórka, komplet kluczyków z opisem samochodu i bardzo wys
RZYM 102 wargach też poczułam mrowienie. Zaraz jednak pomyśl;i łam, że musi chodzić o coś innego, s
RZYM 102 —    Lepszą niż tłumiony gniew - odparowałam. -    Nie mówił

więcej podobnych podstron