NDIGCZAS005290072 djvu

NDIGCZAS005290072 djvu



Iraków, 26 Października 1907 r.

Rok 3.


Nr. 22


W®ffi

Gazetka dU dzieci.

liodatek do Nr. „Prawdy/

Wdzięczność i Sprawiedliwość

j.    -e.; ć../ ,

(Dokończenie).    ....‘Si.«*'•' •;    J

Przyszedł koń i powiada:

—    Ja znam wybornie wdzięczność i sprawiedliwość, gdyż wożę i noszę swojego pana i zarabiam się w ^nj<ru dla niego.

—    No i cóż? — pyta Maciek uradowany.

—    Za to mnie pan głodem morzy i biciem *.*sgo płaci.

—    0, mocny Boże! — wykrzyknął Maciek strapiony — czy już z Twojego ślicznego świata zginęła wdzięczność i sprawiedliwość?

A jaskółeczka świegoce:

—    Ludzie nauczyli swojskie zwierzęta niewdzięczności, niesprawiedliwości... Twój sędzia Maćku, ani zbyt wielki, ani zbyt mały, aie dziki by ć musi!

—    Pewnie mądralę - lisa trzeba mi przyzwać — rzekł sobie i sprowadził lisa.

Kita ogonem ńa prawo, na lewo macha, oczyma strzyże, sprawy wysłuchuje a nareszcie powiada:

—    Ogromnie mi dziwno, żeś ty, niedźwiedziu, do tego czasu jeszcze uie schrupał głupiego Maćka... Sumienie musi cię gryźć ogromnie, gdyż najgorsza to rzecz mieć dług wdzięczuości, a lie płacić go niewdzięcznością Zjedz chłopa bez ceregieli, a nie, to powiem, żeś i ty głupi?

Iwyfor© niedźwiedź aż sie pokłada, tarza od śmiechu 1 po./ładu

—    Lis dobrze rai, bo ty Maćku, schudniesz mi przez to szukanie sprawiedliwości, a ja nie lubię jeść chudego.

Chłopa mrowie przeszło, kiedy widział, ze się meuź-wiedzisko oblizuje, 1 poszedł zaprosić wilka na sędztego, chociaż już i w niego nie bardzo wierzył.

Wilk łbem coś kręcił, na brzuch niedźwiedzia spoglądał, a Maćkowi się wydawało:    „On widać o sprawiedliwo

ści rozmyślał"

Tymczasem wilk przemówił te słowa:

—    Tobie, niedźwiedziu, głód pewnie nie dokucza, skoro pozwalasz takiemu chłopu ciągać się na sądyl Chcesz, ja go oprawię, a zjemy go na spółkę?

Ale niedźwiedź zgrzytnął, mruknął:

—    Nie chcę z wilkami wspóteki

Du Maćka się zaś zwrócił i puwinda:

—    Tak czy owak, na moje wychodzi i zjeść cię muszę, żeby dług wdzięczności raz spłacić.

Chłop sobie wyprosił, że jeszcze jednego sędziego sprowadzi.

Idzie, odmawia pacierze, Bogn się poleca, a jaskółeczka przed nim usiadła i zaświegotała:

—- Maćku, Maćku! Sprawiedliwość zna taki tylko, któremu niesprawiedliwość dniem i nocą doskwiera, który nikomu najmuieiszej krzywdy nie czyni, a kiyć się musi, żeby wyżył.

—    Gdzież ja rieszczęśliwy takiego znajdę?

—    Pod krzem, niedaloczko stąd przycupnął, kryje się przeu człowiekiem, psem, wilkiem, hsem. Ostrożnie podchodź do niego, aby nie pomyślał, że go chcesz zabić, i nie uciekł.

—    Jakże z nim mówić?

—    Idź, a powdarzpj te słowa: Pana Boga chwalę, nikomu źle nie czynię, mam w sercu wdzięczność i sprawiedliwość.

Zabrał się Maciek, idzie, powtarza to co mu jaskółeczka kazała. Nagle z pod krza zajączek wypada kie, kie i mówi:

—    Słyszałem ja o twojej przygód/!o z niedźwiedziem i myślałem o tern właśnie, jakby ci tu pomódz.

— Oj, zajączku, żeby cię też Bog dobrą myślą nu-tchnąłl Niedźwiedź mi oto dowodzi, że na świecie niema ani wdzięczności, ani sprawiedliwości.

—    Wdzięczności niema, bo ona musi od stworzeń wychodzić, a te są niewdzięczne; ale sprawiedliwość pochodzi od samego Boga -i ona nigdy nikogo nie minie.

Zaczęło się sądzenie, niedźwiedź mówi że tak a tak: „Zjeść go powinienem, jeno chcę się najprzód przekonać, jako na świecie niema wdzięczności ani sprawiedliwości".

Maciek też wykłada swoje.

—    Dobrze to jest, co wy mówicie —• powiada zajączek — tylko ja koniecznie muszę widzieć, jak wszystko było, zanim ta wasza sprawa powstała.

—    Leżałem pod kłodą — rzecze niedźwiedź — a ten głupi chłop ldouę dźwignął i mnie wyswobodził, niechże ma za to nagrodę!

—    Ja muszę widzieć, jakeś ty wyglądali — powtarza zajączek.

—    Bo możeś ty iest za wdzięcznością? — pyta niedźwiedź.

—    Nie znam wdzięczności na świecie, znam tylko grzeszne istoty.

—    Widzę, że z ciebie sędzia całą gębą.

Poszli, znaleźli to miejsce, gdzie kłoda przywabia była niedźwiedzia: drągi i soszki podpierały jeszcze kłodę.

—    Właź że, Misiu, pokaż mi, jak leżałeś 1

Niedźwiedź wlazł i kiedy się już położył, zając mrugnął na chłopa:

—    Powyjmuj prędko drągi i so3zki!

Chłop tak zrobił, a niedźwiedź zaraz jęknął, stę-knął, prosił:

—    Ulżyjcie, bo mnie.ta kłoda zagniecie!

Zajączek mu zaś odpowie:

—    Teraz jest tak, jak z początku było: żaden z was Łu drugiemu nic nie winien. Niema na świecie wdzięczności, a sprawiedliwość na ciebie oto spadłal

Potem się zwrócił do Maćka i rzecze:

— Umykaj żwawo do domu! Chwal Boga, jpie czyń źle nikomu, a wdzięczność i sprawiedliwość miej w sercu, choćbyś tylko taki sam jeden był na świecie!

->♦<--

JESIEŃ.

Odleciały żórawie Daleko,

Gdzie ten siny bór szumi Za rzeką,

Gdzie to słonko spać idzie Za mgłami,

Odleciały wielkiemi Kluczami.

A za niemi jaskółki,

Bociany,..

Hej! sieroce już pola I łany.

Idzie jesień i złotem

Hen... prószy:

Ozłociła już liście

Na gruszy,

Ozłociła już witki

Wierzbowe.

I badyle po miedzach Te płowe.

Hej! nie gwarzą już bory i Radośnie,

Jako pierwej, w słonku jasnem, O wiośnie.

Hej już pieśnią ptaszęcą Nie dzwonią,

Ni srebrzystych rosz igieł Nie ronią,

Jeno szumią żałośnie Nocami.

Idzie jesień, bej, idzi**

Z wichrami,

Idzie strząsać z nas igieł Tysiące,

Idzie mgłami przesłonić Nam słońce.

U stęp boru toczy fzeka Swe wody:

Już nie długo twej — wodo —

Swobody,

Przyjdzie zima, w lód skuje Ci fale,

Nim odejdziesz do morza,

Hen... w dale.

Idzie jesień z daleka.

Z daleka...

N ten bór ją zatrzyma,

Ni rzeka,

Ni ta piosnka dziecięca Żałosna.

„Czemu od nas odeszła Już wio9na!“

. s it —.

MOLA.

—    Ojcze! mówił mały Kostuś w dzień mglisty marcowy, patrząc z dziwieniem w górę, jakież to dziwne zjawisko na Niebie! nie Księżyc, bo on daleko większy! cóż to jest?

\— Nie poznajesz, — odpowiedział Ojciec, — przecież to Słońce.

—    Ale uie! — zawołał chłopczyk, — Słońce tak małe, tak blade bez żadnych promieni!

—    Czyż nie widzisz, — rzekł dalej Ojciec — tej grubej mgły, która z ziemi wychodząc, pomimo południowej pory, ciemność nocy wrócićby rada? Ona to nam źródio światła zasłania, i tak je przeistacza.,.. O! bogdajby mój Synu, ani w życiu, ani w sercu twojem mgła tej podobna nigdy nie powstała! bogdałby ani błędy ludzkie ani występek, nie zasłon ił j przed tobą prawdziwego światła.

Odjazd ptaszków do ciepłych krain

Gdyby ptaszki miały takie same potrzeby i przyzwyczajenie, co ludzie, to w obecnymi czasie dworce kolejowe wyglądałyby tak, jak na niniejszym obrazku. Na szczęście ptaszki nie potrzebują zabierać w drogę ani ciepłej odzieży, ani paczek z żywnością; nie jeżdżą też kolejami, bo na swych małych skrzydełkach prędzej lecą, niż pociąg kolejowy, choćby nawet pospieszny.

Pierwsza ofiara trochu.

—    Ojcze Bartoldzie, ksiądz przeor woła was do siebie — mówił braciszek Piotr z klasztoru Franciszkanów, wchodząc do celi zakonnika.

—    Idę — odpowiedział — tylko spalę ten papier i umyję ręce, bo posmoliłem je węglem, sypiąc razem z siarką i saletrą do moździerza. A ty tu poco — zawołał odpędzając kraciastą chustką kota, zaglądającego w naczynie — gotów przewracać wszystko — i to mówiąc stary zakonnik przykrył moździerz kamieniem a podarty papier rzucił do kominka, na którym silny płonął ogień.

—    Pilnuj roboty — pow iedział potem do kota i wyszedł na korytarz klasztorny.

Ale nie doszedł jeszcze do mieszkania przeora, gdy gwałtowny hams dał się słyszeć w jego wiasnej celi, drzwi pd niej zatrzęsły się w zawiasach, a okienkiem buchnął cuchnący dym.

—    W Imię Ujca i Syna! — zawołał przerażony braciszek — to ten kot szkaradny, jemu zawsze źle z oczów patrzyło, czułem ja, że to nic dobrego, tylko wy ojcze Bartoldzie wierzyć takim rzeczom nie chcecie.

I mruczał Piotr, ale jakie było jego zdziwienie, gdy wszedłszy do celi, zastał biednego kota rozciągniętego i bez życia, obok niegn leżał kamień. W celi panował okropny nieład, moździerz potoczył się aż pod ścianę, z półek pospadały książki, a olej z wywróconej lampki ciekł po podłodze.

Bartold podniósł kota.

— Widzisz, biedak niewinny, żal mi go bardzo, ale jakim sposobem stać się to mogło i gdzie podział się węgiel, saletra i siarka?

Mówił to oglądając moździerz, na spodzie którego nie było nic, prócz kawałka niedopalonego papieru.

Cela napełniła się tymczasem zakonnikami, pytali z przerażeniem, co mogło być przyczyną huku i dymu,

Bartold opowiedział swoim braciom, że przygotowywał właśnie mieszaninę z siarki, węgla i saletry, kieuy stał się wypadek, którego sam nie zrozumiał.

—    Papier spalony mógł się dostać do moździerza z Komina, bo kamień nie przykrywał dobrze otworu, ale jakim sposobem zniknęła moja massa, i kto odwalił kamień co z takim hukiem zaoił kota?

Nagle błysnęła mu myśl.

Zawinął trochę pozostałej na stole masy w papier i wrzucił ją w ogień

—    A to co znowu — zawołał braciszek Piotr, bo w kom.nie huknęło i dym rozszedł się na nowo.

—    Zburzymy klasztorny mur — zawołał teraz z radością Bartold Szwarc, — moja massa robi to bez pomocy kilofa i motyki.

I tak się też stało, na dziedzińcu wznosiła się stara Vsszta, siedlisko szczurów, dawno chciano ją rozwalić ale praca była ciężka, odkładano więc wykonanie jej na później.

Usmolony od węgla brat Bartold, rozkruszył z łatwością tamienną budowę, podłożywszy pod nią pudełkc swej. massy, które posypał węglami.

Całe zgromadzenie przypatrywało się doświadczeniu, przesądny braciszek napróżno spluwaniem odpędzał dyabła, proch był wynaleziony.

Bo proch to, kochani czytelnicy, odkrył w len sposób we Fryburgu Bartold Szwarc, zakonnik franciszkanin, żyjący w czternastym wieku.

Pierwszą ofiarą nowego wynalazku był kot, ale od tego czasu iluż nieszczęść stał się ten wyualazek sprawcą! Niezapominajmy jednak, że proch także przebija drogi przez nieskruszone ludzką ręką skały, że broni słabego od przemocy napastnika, i że dopomaga człowiekowi do wytępienia dzikich, drapieżnych zwierząt.

— M—i-

Raz dowcipna Juleczka była zapytana,

0 której porze koszą zwykle siano?

A widząc że z figlarzem braciszkiem ma sprawę,

Nigdy nie koszą siana, rzekła, tylko trawę. Xiv


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
MYŚLIBÓRZ październik 2010 ROK m NR 1/5 EGZEMPLARZ BEZPŁATNY WYDAWCA:
Akt własności ziemi W dniu 26 października 1971r. (Dz. U. nr 27 poz. 250 ze zm.) Sejm uchwalił ustaw
I £ $ I Ę C Z. N I ROK V PAŹDZIERNIK-GRUDZIEŃ 1950 NR 5 (26) STEFAN SWIE2AWSKIOSOBA LUDZKA —JEJ NATU
Biuletyn AGH nr JOOd Redaktora Październik i nowy rok akademicki tradycyjnie rozpoczęliśmy inaugurac
Nr 11. Poznań, dnia 26 maja 1918. Rok X.GAZETA DLA KOBIETDwutygodnik poświęcony sprawom kobiet
Nr. 21. V Poznań, dnia 13 października 1918. Rok X.Dwutygodnik poświęcony sprawom kobiet
Nr 22 Poznań, dnia 27 października 1918. Rok X.GAZETA DLA KOBIETDwutygodnik poświęcony sprawom kobie
Okładka Charaktery 2009 ISg LISTA przebojów zaburzeń j Nr 10 (153)1 & PAŹDZIERNIK 2009 Rok XI
okładka skauta Nr. I.    Lwów, 15. października 1911.    Rok I. W
MYŚLIBÓRZ ROK X NR 2/26 EGZEMPLARZ BEZPŁATNY Do:t«pnv w Kiosku prrv nlłcr
+U^+ INFORMATOR POWIATU BIERUŃSKO-LĘDZIŃSKIEGO NR 5 (52) PAŹDZIERNIK 2015 ROK
APEL NR 2 Komisji Stomatologicznej Okręgowej Rady Lekarskiej w Szczecinie z dnia 26 październik
APEL NR 3 Komisji Stomatologicznej Okręgowej Rady Lekarskiej w Szczecinie z dnia 26 październik
Załącznik nr 2 do zarządzenia nr 165 Rektora Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach z dnia 26 październ
Załącznik nr 2 do zarządzenia nr 165 Rektora Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach z dnia 26 październ
skanuj0080 (17) 84 blacha mosiężna niklowana 25 x 26 mm, dwie szpilki Nr inw. MSM.0.2706 537.  
Strona0007 Zestawy pytań problemowych ustnego finału XXIII Olimpiady Wiedzy Ekologicznej - 26.04.200
26 Października 9:00-9:45 Rejestracja 9:45-10:00 - Otwarcie konferencji - Dr Jakub Zajączkowski 1.

więcej podobnych podstron