310 XII. Profetyczna polityka. „Księgi” i „Pielgrzym”
świeciPrzejęzyczenia mają zazwyczaj motywację psychologiczną/' Jakżeż to wymowne, że hasło rzucone z Warszawy pod adresem Kosjan w r. 1831: „Za naszą wolność i waszą”, przekręcił Mickiewicz na: „Za naszą i waszą wolność” {VI, s. 93).
Gorącą apologią solidarności europejskiej jest artykuł O dążeniu ludów Europy. Czytamy tam: „Bo wszelkie prawdy polityczne, wszelkie uczucia narodowe, nie wprowadzone w życie, w obieg, nie rozlane, zamknięte w obrębach kraju lub miasteczka, są jak wody, które bez ujścia gniją lub wietrzeją” (VI, s. 112). A zatem poczucie ogólnoludzkiego braterstwa to nie coś, co trzeba w jakiś sposób z patriotyzmem pogodzić, ale konsekwencją tego patriotyzmu.
Wyprawy Zaliwskiego i bezansońska mogły wzbudzić w Mickiewiczu przekonanie, że jego idee już na emigracji owocują. A równocześnie wyprawy te przyniosły swoistą eliminację: najzapałniejszy element emigracji znalazł się teraz poza granicami Francji. W entuzjazmie dla uczestników tych wypraw okazał się Mickiewicz we Francji osamotniony. Jego programowy artykuł O ludziach rozsądnych i ludziach szalonych został wydrwiony i przez organ czartoryszczyków, „Feniksa”, i przez lewicowy „Pamiętnik Emigracji Polskiej”. Tak prawica, jak i lewicą emigracyjna zgodnie potępiły Mickiewiczowską politykę. / W swym pożegnalnym artykule „Pielgrzyma”, futurystycznym pastiszu, ogłoszonym jako artykuł „Gazety Województwa Szawelskiego” z r. 1899, Mickiewicz gorzko rozprawił się z emigracją. Młody wódz Pte-publiki Syberyjskiej wypytuje tam weterana walk wolnościowych i ongiś emigranta o ową legendarną emigrację. Dowiaduje się, że emigranci żyli w przykładnej zgodzie. Młody wódz dziwi się, dlaczego ta emigracja 'była tak milcząca, niepiśmienna. I dostaje następującą odpowiedź:
„Przekonaliśmy się — rzekł starzec — że mowa jest dowodem'niemocy działania, że gdyby człowiek był wszechmocny, nigdy by nie gadał i ludzie najpotężniejsi najmniej byli mowni” (VI, s. 149).
Trudno było wyraźniej powiedzieć, że straciło się wiarę w moc słowa pisanego. Artykuł ten pojawił się w „Pielgrzymie” z 28 czerwca./ W dziesięć dni później Mickiewicz był już w Bex przy łożu ciężko chorego Gałczyńskiego. Przebył poza Paryżem bez mała trzy miesiące.
Rozczarowany do emigracji i zawiedziony w swych nadziejach na przyszłość uciekł poeta od przygnębiającej rzeczywistości w przeszłość, w „kraj lat dziecinnych”. Zawdzięczamy tej ucieczce Pana Tadeusza.
Dzięki klasycznej już dziś książce Pigonia 1 jesteśmy dobrze zorientowani w dziejach powstawania poematu. Okazuje się, że mimo natłoku dorywczych ziajęć w pierwszych miesiącach pobytu w Paryżu, mimo wykończania przekładu Giaura, a portem, od liipca do września 1833 r., tłuczenia się po zajazdach Szwajcarii i Avignonu z dogorywającym Gar-czyńskim, poeta nie tylko że nie przerywa pracy nad Panem Tadeuszem, ale że poemat ten raz po raz rozrasta mu się ze skromnych początków w coraz to ambitniej planowane dzieło, i to rozrasta się niemal że żywiołowo. Sam autor, relacjonując w listach o kolejnych, coraz to szerzej zakrojonych wersjach, robi wrażenie człowieka zaskoczonego tym procesem. I wyczuwa się z owych listów, iż praca ta sprawia mu wielką satysfakcję.
Jakże daleko tu jesteśmy od świata eschatologicznych wizji, zapasów z Bogiem, heroicznie napiętej woli Dziadów części trzeciej i Ksiąg. Przeniesiono nas tu w środowisko zwykłych ludzi i w atmosferę codziennego ich życia. Narrator poematu oscyluje między dwiema postawami. Czasem ucharakteryzowany jest on na współpowietnika jego bohaterów, człowieka tychże horyzontów umysłowych, gawędzia-
S. Pigoń, „Pan TadeuszWzrost, wielkość i slaioa, Warszawa 1934.