Wings of the wicked rozdział 3


Rozdział 3
Następnego dnia ciało wciąż mnie bolało i byłam ciągle w szoku. Nigdy nie myślałam, że mam lęk
wysokości, ale upadek z tysiąca stóp wystarczył, żeby włączyć strach. W kuchni dziś rano wstałam z
krzesła zbyt szybko i w głowie mi się zakręciło tak, że prawie upadłam na kolana. Po lunchu miałam
lekcję z psychologii, która była moją ulubioną. Było tylko trzynaście osób w klasie, w tym moi znajomi,
Kate i Chris. London próbował się dostać się do klasy z nami, ale zapisał się, kiedy rekrutacja była już
zamknięta. Dobrze mu tak, nauczy się planować wcześniej, a nietakt długo siedzieć na dupie. Dzisiaj
pracowaliśmy w trzyosobowych grupach. Zamiast skupić się, przeglądałam z roztargnieniem książkę,
kiedy Kate i Chris się kłócili, o czym zrobić projekt.
-Możemy trzymać Elli w pudełku.-zaoferował Chris, czym zwrócił na siebie, moją uwagę i spojrzałam
na niego znad podręcznika.-Albo nie.
-Wystarczy pomyśleć, Elli.-zaśpiewała Kate- Rozwiązać zagadkę, dostać w nagrodę ciasteczko. Proste i
dostajesz ciasteczko.
-Albo nie.
Zaśmiali się, ale ja wiedziałam, że ich pomysł z zamknięciem mnie w pudełku, był poważny.
Chciałabym zobaczyć, jak próbują mnie pokonać, ponieważ mogę ich rzucić o ścianę jednym ruchem
nadgarstka. Moje kompetencje były przerażające, ale przynajmniej nie musiałam się martwić, że ktoś
mnie zrani, oprócz kosiarzy, którzy zabijali ludzi i zabierali ich dusze do piekła. Tak, byli bardziej
straszniejsi, niż jakikolwiek ludzki zabójca. Jeffrey Dahmer1 był nowicjuszem w porównaniu z
niektórymi rzeczami, które zrobiłam.
Musiałam skorzystać z toalety, więc wstałam od naszego stołu i poprosiłam o pozwolenie nauczyciela.
Szłam już do drzwi klasy, kiedy usłyszałam Chrisa.
-Każdy kto wyjdzie teraz z klasy to frajer.
Obróciłam się na piecie, tuż przy drzwiach, cała klasa się śmiała.
-Jesteś dupkiem.-wyszłam z klasy
Moi przyjaciele lubili się ze mną drażnić, ale jak przyszło co do czego, to bronili mnie. Szczególnie Kate.
Była moją najlepszą przyjaciółką stawała za mną niezliczoną ilość razy.
Korytarze były puste. Kiedy przechodziłam obok okien, postać stojąca w dziedzińcu, sprawiła, że
zamarło mi serce.
Demoniczny kosiarz, parował, jak suchy lód w wiadrze z wodą. Nie zatrzymałam się, ale wiedziałam,
że to vir. Szare skrzydła, jak u ptaka, wyrosły z jego pleców. A potem zniknął do Mroczni, zanim
ktokolwiek inny miał szanse go zobaczyć. Chciał, żebym go zobaczyła. Strach zadrżał we mnie. Nie
byłam gotowa zmierzyć się z virem sam na sam. Ich ludzkie postacie były mądre i wiedziałam, że są
najpotężniejszymi kosiarzami.
-Ellie- zawołał ostrożny głos.
Kosiarz nagle stanął przede mną, złożył skrzydła i zniknęły i nie mogłam krzyczeć, bo zatkało mnie.
Adrenalina zapanowała nade mną, że słyszałam dziki puls w uszach. Zamachnęłam się pięścią bez
namysłów, ale on złapał mnie za nadgarstek, trzymał moją rękę mocno, daleko od jego twarzy.
-Nie jestem tu, żeby walczyć.- powiedział.
-Ta, jasne.- pociągnęłam ręką w dół i walnęłam go w kolano. Wypuścił powietrze, a ja walnęłam go w
klatkę piersiową, tak, że poleciał na ścianę rozwalając płytki i zgiął się.
1 Amerykański seryjny zabójca
-Czekaj- błagał, kiedy złapałam go za szyję przyciskając go do ściany. Moje oczy rozszerzyły się, gdy go
poznałam. Moja adrenalina nie pozwoliła mi myśleć od razu, ale ja go znam, delikatną, piękną twarz,
blado-złote włosy. To był Cadan. Był jak prawdziwy i żywy niczym grecki posąg boga, choć nie nagi.
Dzięki Bogu...a może nie. Skrzywiłam się, potrząsając głową, żeby pozbyć się tej myśli.
-Co tu robisz?- zapytałam.
-Miło cię widzieć.-uśmiechnął się, jakby czytał mi w myślach.
Moje serce zwolniło, ale go nie wypuszczałam.
-Co tu robisz? Czy nie jest trochę za wcześnie na odwiedziny, skoro słońce świeci? Jesteś dość
odważny, nawet jak dla mnie.
-Musiałem cię złapać bez twojego stróża.- powiedział. -Nigdy nie pozwoliłby mi powiedzieć cokolwiek.
-Czy można go za to winić?
Jego uśmiech się poszerzył, coś ciemnego migotało w nim.
-Nie, w najmniejszym stopniu. Jeśli przyszedłeś mi coś powiedzieć, to mów.- mój głos był zimny jak
lód.
Jego uśmiech zniknął.
-Przyszedłem, żeby was ostrzec.
Prawie się roześmiałam.
-Przed czym?
-Bastian ma Enshi ego.
Zamarłam, a moje usta zdrętwiały. Patrzyłam w jego oczy, obserwując płomienie, a przy okazji
próbując znalezć jakiś znak mówiący, że kłamie.
Kroki rozbrzmiały echem na korytarzu. Szybko wypuściłam jego szyję, łapiąc go za ramię i
pociągnęłam go do ubikacji dziewczyn, żeby mieć jakąś prywatność. Ludzie nie mogą podsłuchać
naszą rozmowę, Mrocznia może nas ukryć prze wzrokiem, ale nadal mogą nas usłyszeć.
-Jak?- warknęłam i puściłam go trochę za szybko.
-Nie mam pojęcia- powiedział, pocierając ramię.- Może okręt podwodny, lewiatan2, kto wie. Ale go
ma, widziałem sarkofag na własne oczy.
Studiując jego twarz, wywnioskowałam, że jest zakłopotany.
-Dlaczego mi to mówisz?
-Lubię rzeczy takie, jakie są.- wyznał- To Enshi, cokolwiek to jest, mnie przeraża i nie wstydzę się tego
przyznać. To może być bardziej niebezpieczne, niż ktokolwiek może sobie wyobrazić.
-To dziwne słyszeć, przecież to o n jednego z was. Myślałam, ze wy kochacie chaos, śmierć i
zniszczenie.
-Chaos jest cenioną rozrywką, ale nie chcę zniszczyć świata.
-Myślałam, że Bastian chcę zniszczyć moją duszę.
-Jesteś tylko przeszkodą, anioł-dziewczyna. Bastian chce wojny. Podobnie, jak w dawnych czasach.
Piekło na ziemi, jeśli wiesz co mam na myśli.
-Druga wojna.- doszłam do wniosku.- Apokalipsa.
Coś zamigotało w moich zmysłach i popchnęłam Cadama do jednej z kabin. Drzwi otworzyły się naglę.
Obróciłam się wokół, moje serce waliło, kiedy Kate weszła.
-Stara, gdzie byłaś?- powiedziała z irytacją
-Tylko tu.- powiedziałam z uśmiechem. Gdybym poszła do Mroczni, miałam bym o wiele więcej
problemów.
-Będziesz miała problemy, jeśli zaraz nie wrócisz.
-Tylko ułożę sobie włosy i za minutkę będę z powrotem.
Zmrużyła oczy, marszcząc brwi.
-Twoje włosy wyglądają dobrze.
-Nieważne. Wrócę za minutkę. Obiecuję Kate. Do zobaczenia.
2 Stworzenie biblijne
Jej blond włosy śmignęły za nią. Odwróciłam się i otworzyłam drzwi do kabiny, tak, że pchnęłam go
drzwiami. Jego uśmiech sprawił, że chce go uderzyć. Znowu.
-Wyobraz sobie co by się stało, gdybyś nie usłyszała, że idzie.
-Pieprz się.- warknęłam i złapałam go za kołnierz, alby wyciągnąć go z boksu.
-W publicznej toalecie, Ellie. Naprawdę? Nie myślałem, że jesteś tego rodzaju dziewczyną
Otworzyłam usta ze zdziwienia.
-Nie mam całego dnia, tak ja ty. Dokończ to co zacząłeś mówić i idz.
-Jestem tutaj, żeby cię ostrzec, że jesteś ścigana.- powiedział nagle poważnie z nutką przerażenia.
-Zawsze jestem ścigana.
-On chcą cię przy życiu, a Bastian wysyła kosiarzy, żeby cię złapali. Nycterids to tylko początek. Jeśli im
się nie uda, to czekają inni w kolejce. Gorsi niż ja, gorsi niż Ragnum, nawet niż Ivar. Rzeczy, które
wiedzą, które robią. Oni żyli przez naprawdę długi czas, nawet przy moich normach, oni odmierzają
każdy ruch, byle tylko był doskonały. Oni nie są podsycani przez gniew i szaleństwo, jak te, z którymi
wcześniej walczyłaś. Zabijanie to ich zawód i mało prawdopodobne, że uda ci się ich zabić. Myślę, że
wkrótce poznasz ich.
Oparłam się o zlew i skrzyżowałam ręce na piersi. Ciśnienie gotowało się w mojej czaszkę, kiedy
ważyłam jego słowa. To nie było to, co chciałam usłyszeć, kiedy miałam zacząć robić projekt z
psychologii. Dlaczego zło nie mogło zaczekać do lata, kiedy nie mam nic lepszego do roboty, niż
walczyć i opalać się.
-Oni są virami?
-Tak.
Och, super. Ludzko wyglądające kosiarze, viry, były zdecydowanie najsilniejsze, ja zabiłam w tym życiu,
tylko dwóch i to ledwo. Jeśli te mogły przestraszyć Cadana, moja przyszłość jest blada.
-Czemu Bastian nie przyszedł po mnie?
-Bo on szuka jakiegoś klucza.- wyjaśnił Cadam- Enochiańska modlitwa na sarkofagu jest tak naprawdę
zaklęciem. Anielska magia jest silna, ale każde zaklęcie może zostać złamane. Coś ma to odblokować,
a ja myślę, że to ma związek z tobą. To wszystko, co wiem. Nie jestem już w prywatnym krygu
Bastiana, ponieważ już mi nie ufa i ma ku temu dobry powód.
Prawie się zaśmiałam.
-Czy to dlatego, że nie pomogłeś mu w zatrzymaniu nas przed wrzuceniem sarkofagu do oceanu?
-Coś w tym stylu.
-Zabiję cię kiedy dowie się, że powiedziałeś mi?
-Jeśli się dowie, to na pewno.
Moje spojrzenie pociemniało.
-Jeśli uważasz, że mam kłopot z pamięcią, to jesteś w błędzie.
Ku mojemu zdziwieniu, spojrzał na mnie ze złością. Wyglądał jakby go poruszyły moje słowa.
-Masz problem z zaufaniem, wiesz?
-Jesteś kosiarzem, to oczywiste, że ci nie ufam.
-Ryzykuje przychodząc tu, w środku dnia. Kto wie, czy twój nadgorliwy pies strażnik nie rozbiję moją
twarz o ścianę, w każdej chwili lub, jeśli Bastian nie będzie na mnie czekać, kiedy wrócę do domu?
Powiedziałem ci wszystko co wiem i chcę, żebyś wykorzystała to, żebyś zanim wszyscy zginiemy.
-Skończyłeś? - zsunęłam się po ścianie, do wyjścia, mając nadzieję, że już więcej nie będę tak blisko
niego.
-Jak chętnie uciekasz, szkoda, że tylko z dala ode mnie, jak widzę. Rozczarowujące.
-Musze wracać do klasy.- powiedziałam.- Nie zostanę tutaj przez ciebie, ponieważ nie chce zostać
złapana z chłopakiem tutaj. Jeśli zostanę wydalona, nigdy nie dostanę się do collage.
Zaśmiał się cicho.
-Collage? Naprawdę? Gdyby wszystkie rzeczy, były tak dla ciebie proste.
-Nie mów tak do mnie, nie znasz mnie virze.- zaczęłam się odwracać, z dala od niego.
Złapał mnie za rękę, moje gardło się zacisnęło. Dotyk przypomniał mi noc na imprezie halloweenowej,
kiedy się poznaliśmy, a on wziął mnie za rękę, żeby zatańczyć. Uścisk był łagodny, co mnie przeraziło.
Patrzyłam na niego zahipnotyzowana, jak jeleń złapany przez światła samochodowe, aż moje zmysły
wróciły do normy. Pociągnęłam rękę z łatwością.
-Nie dotykaj mnie, albo...
-Przykro mi. -Cadan powiedział, przełykając ślinę
Jego przeprosiny mnie zaskoczyły. Spodziewałam się mądrych uwag, albo, że mnie złamie ponownie,
ale on po prostu stał. Mój wzrok powędrował za jego ramię.
-Twoje skrzydła.- powiedziałam.- One nie miały piór wcześniej. Na statku, kiedy rzuciłeś się po
sarkofag, twoje skrzydła były nagie, jak u nietoperza.
Spojrzał na mnie pytająco i wzruszył ramionami.
-Niektórzy z nas mogą się bardziej zmieniać, niż inni. Pióra nie są wodoodporne i latanie nad wodą
było niebezpieczne. Przedsięwziąłem środki ostrożności. Dlaczego? Lubisz inne skrzydła bardziej?
Mogę zmienić się dla ciebie.
Pióra zastąpiły nagą skórę. Były one tak ogromne, że czułam się jakby pokój wokół zamknął się. Przez
chwilę mogłam tylko patrzeć i próbując trzymać uczucia na wodzy.
-Złóż je.- powiedziałam niepewnie.- Co jeśli, ktoś wejdzie?
-Wtedy pewnie zacznie krzyczeć.
-Muszę iść, tak jak ty.
-Nie jesteś zabawna, dziewczyno-aniolico.- skrzydła zniknęły.
Czułam jego energię, kiedy się transportował. Kiedy jego skrzydła rosły, powietrze trzepotało od
energii, kiedy ich nie było, ulga była natychmiastowa.
-Nie mogę cię tu zostawić, skąd mam wiedzieć, że nie zrobisz sobie przekąski z uczniów.
-Nigdy nie jadłem ludzi.- powiedział to z takim nie smakiem, że prawie mu uwierzyłam.
Miałam krótką retrospekcję do nocy na statku: Geir chwytający ciało Jose, w ciemności, kiepski statek,
krew kapitana, ślina szalonego demonicznego kosiarza, wielkie zęby, puchnący podbródek i pierś.
Wzdrygnęłam się, próbując skupić się na wizerunki Cadana.
-Jasne, że nie.
-Jaki jest twój problem? Próbuje ci pomóc.
-Jesteś demonicznym kosiarzem. -powiedziałem, prawie się śmiejąc.- Nie mam powodu, żeby ci ufać.
Ukłucie gniewu był widoczne, na jego twarzy.
-A ty nie masz powodów, żeby traktować mnie jak zwierzę. Jak sobie przypominam nie miałaś
problemu ze mną, dopóki nie dowiedziałaś kim jestem.
-Do zobaczenia, Cadan- powiedziałam, wycofując się do drzwi.
-Jeśli usłyszę coś nowego to przyjdę do ciebie.
-Bądz ostrożny- ostrzegłam- Mój pies stróżujący gryzie.
Uśmiechnął się, a figlarny błysk wrócił do jego oczu.
-A ty nie?
-Nie chcesz wiedzieć.
-Nie podniecaj mnie.
Nie można powiedzieć, albo Cadan jest idiotą, albo poważnie próbuje ze mną flirtować. Oburzona, nic
nie powiedziałam i zostawiłam kosiarza w toalecie. Jakaś część mnie wierzyła mu, kiedy powiedział, że
nigdy nie skrzywidził człowieka. Trudno było sobie wyobrazić chłopca, który je ludzi, jedzenie ich było
najgorszym rodzajem zła.
Ale poza tym, Cadan nie był już chłopcem, on był zły.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Wings of the wicked rozdział 1
Wings of the wicked rozdział 20
Wings of the wicked rozdział 24
Wings of the wicked rozdział 19
Wings of the wicked rozdział 13
Wings of the wicked rozdział 18
Wings of the wicked rozdział 7
Wings of the wicked rozdział 23
Wings of the wicked rozdział 15
Wings of the wicked rozdział 4
Wings of the wicked rozdział 14
Wings of the wicked rozdział 10
Wings of the wicked rozdział 2
Wings of the wicked rozdział 8
Wings of the wicked rozdział 22
Wings of the wicked rozdział 17
Wings of the wicked rozdział 9
Wings of the wicked rozdział 16
Wings of the wicked rozdział 6

więcej podobnych podstron