niła żarliwego neofitę nowej wiary? Dlaczego Goszczyński — redaktor satyrycznej „Pszonki”, czyniącej obiektem swych napaści „towlanów"
— zbliżył się do Mistrza i stał się jego wiernym uczniem oraz pokornym sługą? Dlaczego to — oprócz poetów, ludzi o ,,wybujałej imaginacji”
— w kręgu oddziaływania Towiańskiego znaleźli się: stary napoleończyk — pułkownik Mikołaj Kamieński; dowódca pułku jazdy wołyńskiej, tylekroć zasłużony w powstańczych bataliach — pułkownik Karol Różycki; belweder -czyk — Ludwik Nabielak; dwudziestoletni młodzian z Poznania — Jan Nepomucen Rembowski; kilku Izraelitów i kilku Francuzów oraz kilka dziesiątków innych. Pytania te domagały się odpowiedzi, które — rzecz zrozumiała — nie mogły poprzestać na konstatacji faktu „zamącenia głów”.
W piśmiennictwie owego czasu spotykamy się więc z różnymi próbami diagnozy. Dotyczyły one kilku spraw. A więc osobowości Towiańskiego. Nawet najwięksi wrogowie nie mogli mu odmówić pewnej wielkości. W swoim pam-flecie Stefan Witwicki pisał, iż jest to „człowiek ognisty, śmiały... niepospolitych sił umysłu, poetyckiego zapału, łatwej i bujnej wymowy... który samą już postawą, samym tonem głosu, samą swą dziwnością silnie na imagina-cję... uderzał”, i który „budził wiarę, bo sam był wierzący”1. Ta właśnie potęga indywidualności, koncentracja uczuć profetycznych i magnetyczne właściwości miały stanowić o jego niewolącym wpływie. Jakże bowiem inaczej wytłumaczyć fakt, iż „wszyscy, którzy go widzą, doznają, nim nawet przemówi i zacznie nauczać, wpływu niepojętego na zmysły swoje, których ciągnie k’niemu i podbija ich wolę” 2.
Zaiste — dodawał Krasiński — cóż to za ..siła magnetyczna taka w tym szlachcicu litewskim... iż kiedy spojrzy lub rękę ściśnie, to wpływ nadzwyczajny po człowieku się rozlewa. Nie tak tym, co mówi, jak tą siłą przekonywa i podbija” °. Towiański miał fascynować zatem i zniewalać nie tyle nauką samą, ile tym właśnie, iż nauczał — jak to powiada Ewangelista — ,Jako moc mający”. Krasiński sądził tak, albowiem wiedział o konwersji Mickiewicza i Słowackiego, które przecież dokonały się z dnia na dzień. Sami zresztą towiańczycy wspominali o pierwszym spotkaniu z Mistrzem jako o fakcie kreującym ich nową osobowość. „Po pierwszej rozmowie ze Sługą Chrystusa — wspominał Jeden z nich — byłem tak, jakbym się na nowo narodził. Realność uczucia tego, od pierwszej chwili wejścia i spojrzenia na Sługę Bożego, przechodziła z niego we mnie, we wszystkie władze moje... i długo, długo jeszcze po rozmowie ja sam promieniłem się cały takimże uczuciem” ,0. Atmosfera fascynacji miała zatem tłumaczyć strzeliste westchnienia3 4 5, wiemopod-dańcze akty 6 ludzi, dla których Towiański stał
23
M' Witwicki: Towiańszczyzna wystawiona i aneksami objaśniona, Paryż 1844, s. 17 i 25.
! 5rasiń«ki: Listy do Delfiny Potockiej 1840—1848. t. I, Poznań 1938, s. 221.
Tamże, t. I, s. 491.
K. Baykowski: Znad grobu, Kraków 1881, s. 61.
W jednym z listów do Towiańskiego np. czytamy: „Posłanniku Boży, Przewodniku, Mężu i Bracie, ze wszystkich sił duszy mojej, miłości, woli pańskiej pożądany...” — Muzeum Adama Mickiewicza w Paryżu (dalej cyt. jako MAM), Rkps 848. A oto, jak Aleksander Chodźko relacjonuje w liście do Mickiewicza spotkanie z Towiańskim: „wiesz, co to jest widzieć i słyszeć Mistrza... Takie rzeczy tylko w modlitwie można powtórzyć Bogu. Pisać lub opowiadać Je, to coś na kształt grzechu. Jest to strząsać z serca te drogie krople niebieskiej rosy” — zob. „Pamiętnik Literacki” z 111 1962, s. 274.
“ Jeden z towiańczyków — Seweryn Pilichowski — sporządził nawet formalny akt oddania się w poddaństwo. W akcie tym czytamy: „Ja, niżej podpisany Seweryn hrabia Biberstejn Pilichowski z Tereskowy, uznaję Andrzeja Towiańskiego za mego Mistrza i Pana mojego, zapisując się prawnie w służbę i poddań-