• Cofred •
Tygrys cię mlekiem hirkańska karmiła, Z Kaukazu jesteś zimnego spłodzony! Żem to jednego w nim nie obaczyła Znaku ludzkości, że to nie zmiękczony Nie zmienił barwy, nie westchnął i razu Łzy nie upuścił — podobny żelazu!
"Więc przypatrzcie się złemu człowiekowi! Moim się zowie — a tu mię opuszcza I jako złemu nieprzyjacielowi Dobry zwyciężca — urazy odpuszcza! Jako-ć podobny Ksenokratesowi,
Czysty, miłości teraz nie przypuszcza! Więc piorunami w kościoły strzelacie, Mocni bogowie, a takich mijacie?!
Idźże, niezbożny, kiedy cię nie ruszę Łzami, prośbami, serdeczną żałobą!
Ale niedługo cień i moje duszę,
0 okrulniku, będziesz miał za sobą. Gdziekolwiek stąpisz, wszędzie sobie tuszę Iść — nowa jędza — z wężami za tobą!
A jeśli skryte nie wpadniesz na skały,
1 Bóg chce, że się do swych wrócisz cały —
W bitwie, miedzy krwią i miedzy śmierciami Przypłacisz mi tej srogości — zginieniem
I umierając z wielkimi mękami,
Nieraz zawołasz Armidy imieniem.”
Tu się zatchnęła i zalana łzami Nie mogła więcej mówić, a strumieniem Zimny pot z niej ciekł i pozbywszy mocy Padła na ziemię i zawarła oczy.
Zawarłaś oczy i nieba-ć się srogo Stawiły ani-ć pociechy życzyły;
Patrz teraz, ach patrz, Armido niebogo, Jako żałosny łzy leje twój miły!
O, jakobyś to zapłaciła drogo,
Kiedybyś mogła słyszeć, z jakiej siły Wzdycha! Ano cię i teraz z swej łodzi Z daleka żegna i nie chcąc uchodzi.
On co ma czynić? Czy na gołej ziemi Tak jej, na poły umarłej, odjedzie?
Tu go żal rusza, tu go zaś ostremi Mus nieuchronny osękami wiedzie.
Próżno, bo włosy zefiry lekkiemi
Swe napełniwszy — Przewoźniczka jedzie.
Lecą przez morze, wiatru pełne żagle,
On patrzy na brzeg, brzeg się kryje nagle.
Ona, przyszedszy ku sobie, wzrok smutny Po pustym brzegu wkoło obracała:
541