12487 Obraz6 (25)

12487 Obraz6 (25)



28 LOSY PASIERBÓW

bramę bez przepustek, a my ich jeszcze nie mamy. Jeśli macie czas, to pogadajcie z nami tutaj chwilę. Powiedzcie nam, jak tu naprawdę sytuacja się przedstawia pod względem pracy. Nas tu w hotelu niedawno tak jeden ziomek nastraszył, że uszy powiędły.

—    Bardzo dobrze to tu nie Jest, chłopcy. Bezrabotnica wielka, a was tu tyle na raz przyjeżdża. Ale tak już było nie raz, więc i to minie. Trzeba być cierpliwym. Kto jest zdrów i ma głowę na karku, to prędzej czy później wciś-nie się na stałą pracę i będzie żył po ludzku. Tu ludzie pracujące lepiej żyją jak u nas. Tu może człowiek zjeść co mu się tylko podoba, ma za co wypić i ubrać się. Najgorzej z początku, gdy człowiek jeszcze ni języka tutejszego nie zna, ni ludzi, ni ichnej kostumbry.

—    A dziadżko nie mógłby nam coś doradzić?

—    zaczął Kozyr. — O siebie nie dbam, bom kawaler i grosz mam przy sobie. Ale ot jego mi szkoda. Człowiek ma tu żonkę i rebiatiszki małe. Jeśli możecie, zróbcie coś, aby nie chodził długo bez pracy. Bądźcie dobrzy!

—    Dobrze, doradzę. Znacie może rzemiosło Jakieś?

—    Ja klełbaśnik z zawodu — pochwalił się Kozyr.

—    A ja cieśla: umiem chaty z brewien stawiać i kosze z wikliny umiem wyplatać fajne

—    oznajmił drugi.

—    To mało ważne. Tu rolę grają tylko stolarze meblowi, kowale, murarze, elektryczyści, szoferzy.

—    Wszystko to, czego my nie umiemy.

—    Wtedy musicie szukać roboty czarnej.

—    Aby tylko była! — podchwycił Zygmunt.

—    Ziemię kopać, nawóz wozić...

—    Wiecie co, chłopcy? Zdaje się w szczęśliwą chwilę spotkaliśmy się. Dziś właśnie mówił mi

Jeden z przyjaciół, że jutro, lub pojutrze mają przyjąć do jego fabryki 40 ludzi.

Kozyr trącił Zygmunta łokciem.

Jest to ogromna skotobojnia — ciągnął 1’oleszuk — gdzie mięso maszyną zamrażają i do Jawropy wywożą. Praca nie potrzebuje specjalnej umiejętności, a płacą dobrze. Dam wam jej adres i sypcie jutro rano. A nuż poszczęści się. A jak nie — poszukamy coś innego. Jutro wieczorem przyjdę do was znowu! Dobrze?

Tak, tak, przyjdźcie drogi, przyjdźcie — ucieszył się Zygmunt. — My was wynagrodzim. żonka moja ma borowiczki białe. To wam przypomni kraj.

- A ja mam flaszkę czystej polskiej, takiej, co ani trojka ruska nie dokaże.

O tern potem. Pierwiej muszę zarobić na

to.

Kazał zanotować nazwę przedsiębiorstwa, dzielnicę miasta, numer tramwaju, którym się dojeżdża, kilka niezbędnych wyrazów po hiszpańsku i zaczął się żegnać. Przyjaciele dziękując za zapowiedzianą pomoc, odprowadzili dobrodzieja do bramy.

—    A widzisz. Ty bracie z Kozyrem nie zginiesz — chełpił się mały wracając do hotelu.

—    Jeśli słowa dotrzyma, dobrze będzie.

—    Czemuż nie dotrzyma? Człowiek zdaje się rzetelny. A do tego podmażem go jeszcze. Tylko ty nie strać adresu i — sza, ani słowem nikomu. Rozumiesz?

—    Gawaruszce warto powiedzieć, swój człowiek.

—    Lepiej i jemu nie mówić do czasu, bo raz dwa się rozniesie po całym hotelu i ci wszyscy „mamine loli” i „rizuny” i cała ta swo-łacz, co jedzie za fałszywymi paszportami, gotowa polecieć i skorzystać z naszego starania. Pierwej sami się ulokujemy. Rozumiesz?



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Obraz6 (25) 28 LOSY PASIERBÓW bramę bez przepustek, a my ich jeszcze nie mamy. Jeśli macie czas, to
Obraz1 (25) 38 LOSY PASIERBÓW zaczął się usprawiedliwiać Suszycki. — Jaż na śmiech. —
Obraz4 (21) 44 LOSY PASIERBÓW się tu pchacie, jak szarańcza jaka bez końca i miary, ha?! —. Bo w Po
Obraz0 (32) 16 LOSY PASIERBÓW ciem o burtę łodzi zapatrzył w pasemko lądu. Miał wrażenie, że dostrz
Obraz2 (31) 20 LOSY PASIERBÓW —    żeby w naszej okolicy któryś z kawalerów to zaśpi
Obraz5 (22) 26 LOSY PASIERBÓW —    Co to takiego? —    A to ty nie wi
10070 Obraz2 (21) 40 LOSY PASIERBÓW dzi o jego spóźnieniu się i żal mu się zrobiło, że sprawi jej r

więcej podobnych podstron