Tazbir Kultura szlachecka w Polsce R7


VII. W okresie zaborów


Wątek późniejszych dziejów kultury szlacheckiej, jej
stopniowego rozkładu, przy równoczesnej żywotności
niektórych reliktów szlachetczyzny, przewijał się już
w poprzednich rozdziałach tej książki. Obecnie pra-
gnę ograniczyć się do wskazania najważniejszych prze-
jawów żywotności tej kultury oraz przyczyn jej atrak-
cyjności. Należy przy tym podkreślić, iż wydzielanie
oraz zdefiniowanie kultury szlacheckiej wydaje się dla
XIX wieku o wiele trudniejsze niż dla poprzednich stu-
leci. Nie tylko bowiem ośrodki magnackie nadal różniły
się od siedzib karmazynowej szlachty, te zaś od chatek
gołoty szlacheckiej (dzielącej się z ko]ei na cząstkową,
zagonową i zagrodową oraz czynszową); ale również po-
wstawały nowe środowiska poddane w większym (inteli-
gencja) lub mniejszym (klasa robotnicza) stopniu wpły-
wom tej kultury. Jak słusznie zauważano, twierdzenie,
iż szlachta (ziemianie, dzierżawcy folwarków, admini-
stratorzy majątków, współwłaściciele kolokacji) tworzy-
ła kulturę szlachecką, stanowi jedynie tautologiczny ba-
nał. "Ciekawe i płodne poznawczo staje się ono dopiero
wówczas, gdy odnosimy je do nie-szlachty, a więc do
burżuazji, inteligencji pochodzenia nieszlacheckiego
i wreszcie do wychodźców z rodzin szlacheckich"1.
1 R. Zimand, Trzy pytzni w przedmiocie szlachetczyzny. [w:]
Tradycje szlacheckie..., s. 102.
1'19
O żywotności kultury szlacheckiej świadczy cała ma-
sa źródeł, od wielkiej poezji i dramatu doby romanty-
zmu rozwijających się na emigracji po trzeciorzędną
powieść powstającą w kraju, od pamiętników i gawęd
stylizowanych na starosarmackie - po podania o no-
bilitacje, zalegające półki heroldii. ludno jednak wy-
magać od badacza zajmującego się wiekami XVI - XVII
(jak piszący te słowa), aby przekopał się samodzielnie
przez te bogate i cenne zasoby źródeł. Stąd też konsta-
tacje zawarte w tym rozdziale opierają się głównie
na dotychczasowej literaturze przedmiotu, szczególnie
najnowszych opracowaniach historyków (zwłaszcza Ste-
fana Kieniewicza, Jerzego Jedlickiego, Ryszardy Cze-
pulis, Haliny Chamerskiej, Tadeusza Krawczaka), so-
cjologów, etnografów i badaczy dziejów literatury (Boh-
dana Cywińskiego, Janiny Kamionkowej, Romana
Zimanda, Marii Biernackiej i innych).
W pracach dotyczących odzyskania przez Polskę nie-
podległości po pierwszej wojnie światowej fakt ten był
na ogół traktowany jako następstwo z jednej strony
czynników zewnętrznych (klęska trzech mocarstw roz-
biorowych, upadek caratu i rewolucja w Rosji), z drugiej
zaś - walk o niepodległość toczonych w okresie niewo-
li narodowej (powstania, wpływ literatury romantycznej
etc.), czy wreszcie wielowiekowej tradycji posiadania
własnego państwa, do którego odbudowy konsekwen-
tnie dążono. Ten słuszny skądinąd punkt widzenia nie
wyczerpywał jednak wszystkich przyczyn, dla których
mieszkańcy trzech zaborów wykazali w 1918 roku tak
zdecydowaną wolę odbudowy jednolitego państwa pol-
skiego. A przecież uwarunkowanych historycznie skłon-
ności do separatyzmów dzielnicowych nie brakowało, że
przypomnimy choćby próby utrzymania Wielkiego Księ-
stwa Poznańskiego czy nieustanne zabiegi o autonomię
Śląska. Jeśli przeprowadzimy porównanie z sąsiednimi
Czechami, okaże się ono zawodne; kraj ten znajdował
się stale pod panowaniem jednego tylko państwa.
Nie mówiąc już o represjach ze strony zaborców,
warto przypomnieć, że wiek XIX dysponował tak po-
tężnymi, wcześniej nie istniejącymi środkami wynara-
dawiania, jak powszechny obowiązek wojskowy, a póź-
niej i przymus szkolny. Czynniki te zaważyły oczy-
wiście w pewnym stopniu na germanizacji polskiej
ludności Śląska czy Mazur, jak również na ukształto-
waniu się w trakcie służby wojskowej austriackiego
patriotyzmu u wielu chłopów galicyjskich. W skali ma-
sowej środki te okazały się jednak, zwłaszcza wobec
szlachty, bezskuteczne. Jeśli mimo wszystko naród pol-
ski zachował samoistny byt kulturalny i wykazywał
stałą wolę odzyskania niepodległości, nie bez znaczenia
był tu chyba fakt, że w długą noc niewoli wchodził
w pewien sposób przygotowany i uodporniony. Ci ba-
dacze, którzy zwracali dotychczas na to uwagę, całą
zasługę przypisywali reformom epoki oświecenia, z Ko-
misją Edukacji Narodowej i Konstytucją 3 maja na
czele. Był to jednak stosunkowo krótki epizod w po-
równaniu z wcześniejszym okresem baroku i gdyby po-
przedzające go epoki zrodziły same tylko ujemne war-
tości, nie doszłoby do wytworzenia pewnych stałych
postaw obronnych, które odegrały tak istotną rolę
w dobie zaborów.
Nie zamierzam oczywiście negować czy pomniejszać
zasług i osiągnięć działaczy epoki stanisławowskiej,
choć warto pamiętać, że prowincja szlachecka aż do III
rozbioru została dość płytko przeorana pługiem odno-
wy. A przecież z niej właśnie, zwłaszcza zaś ze szlachty
zaściankowej, rekrutowali się w XIX wieku najofiar-
niejsi uczestnicy walk o niepodległość. Podczas gdy Hu-
go Kołłątaj pisał, iż przedstawiciele tej warstwy "stają
się często bardzo swego i powszechnego nieszczęścia
szkodliwymi narzędziami"2, to w okresie niewoli dzia-
Z H. Kołł ta List anonima i prawa polityczne narodu pol-
ą J 9
skiego. T, I. Warszawa 1954, s. 295.
180 181
łacze niepodległości chwalili zaścianki za udział w spi-
skach i powstaniach, konserwatyści za uznawanie he-
gemonii ideowej zamożnego ziemiaństwa, zwolennicy
dawnego obyczaju za tradycjonalizm i kultywowanie
cnót patriarchalnych.
Należy też podkreślić, iż kultura polska XVI - XVII
wieku (przede wszystkim szlachecka) sama posiadała
w dużym stopniu zdolności asymilacji innych grup et-
nicznych: od ruskiej, litewskiej czy białoruskiej szlach-
ty po ormiańskie lub niemieckie mieszczaństwo. Była
to asymilacja dobrowolna, nikt bowiem nie przeszka-
dzał obcemu z pochodzenia mieszczaństwu, a tym bar-
dziej szlachcie, w pielęgnowaniu ich języka, odrębnych
obyczajów czy rodzimej kultury. Polonizacja otwierała
jednak niekiedy drogę do stanu szlacheckiego oraz ko-
rzystania ze związanych z nim przywilejów (podobnie
jak germanizacja w Prusach Książęcych czy na Ślą-
sku). Kultura warstwy rządzącej posiada zresztą za-
wsze atrakcyjne dla obcych przybyszów walory.
Zastanawia jednak fakt, iż ten sam proces trwał
jeszcze w okresie zaborów. Zdaniem Aleksandra Bruck-
nera w pierwszej ćwierci XIX wieku (głównie dzięki
rozwojowi szkolnictwa) rusza druga fala polonizacji Li-
twy (pierwsza przypada na wiek XVII). Z kolei w okre-
sie międzypowstaniowym polonizują się członkowie
zboru ewangelicko-augsburskiego w Warszawie. O ile
do roku 1830 prowadzili oni korespondencję z władza-
mi (i protokoły synodalne) w języku niemieckim, to po
roku 1849 przechodzą na polski. To samo duchowień-
stwo luterańskie, które jeszcze w dobie powstania li-
stopadowego zajmowało obojętną lub wrogą postawę
wobec polskich walk z zaborcą, już w latach 1862 -
1863 opowiedziało się w większości po stronie dążeń
niepodległościowych.
Jeśli zaś chodzi o zabór pruski, to warto przytoczyć
przykład powiatu świeckiego na Pomorzu, gdzie w ro-
ku 1831 na 1000 mieszkańców 34S podało narodowość
182
polską, w roku 1900 zaś (a więc po Hakacie, rugach
pruskich i Bismarcku) uczyniło to aż 529. Jeszcze bar-
dziej interesująco przedstawia się sprawa tak zwanych
Bambrów. Byli to katoliccy osadnicy niemieccy, którzy
w pierwszej połowie XVIII wieku osiedlili się we wsiach
należących do miasta Poznania. Znaczna ich część
przybyła z okolic Bambergu (stąd nazwa całej tej gru-
py) w Bawarii3 przez długi czas posługiwała się języ-
kiem niemieckim. Asymilacja nastąpiła w okresie Kul-
turkampfu, kiedy to Bambrzy, wspólnie z polskimi
sąsiadami, wystąpili w obronie swej wiary przeciwko
władzom pruskim. Wierni katolicyzmowi popierali pol-
skie szkoły i do nich posyłali swoje dzieci. O ile jednak
w tym konkretnym wypadku szkolnictwo i Kościół ode-
grały decydującą rolę w procesie asymilacji, to godny
zastanowienia jest fakt, że także potomkowie austriac-
kich, niemieckich i rosyjskich urzędników, którzy przy-
bywali na nasze ziemie, aby realizować rusyfikacyjną
lub germanizacyjną politykę swych rządów, stawali się
w wielu wypadkach Polakami. Skądinąd wiemy, że
każda emigracja po pewnym czasie przynajmniej czę-
ściowo asymiluje się z miejscowym społeczeństwem (że
wymienimy polską w Westfalii czy Francji, nie mówiąc
już o wychodźstwie do USA). Ale przecież tam, w pań-
stwach wolnych i zamożnych, asymilacja stanowiła
conditio sine quo non awansu społecznego i otwierała
perspektywy kariery, gdy tymczasem opowiedzenie się
po stronie polskości spychało przeważnie przybysza na
pozycję obywatela drugiej kategorii, nie mówiąc już
o tym, że czynne zaangażowanie w sprawę narodową
pociągało za sobą najsurowsze represje. Tymczasem
procesy asymilacyjne wśród obcych przybyszów nasi-
lają się w latach dla narodu polskiego najcięższych,
mianowicie w okresie między powstaniem styczniowym
3 Por. M. Paradowska, Bambrzy. Mieszkańcy dawnych wsi
miasta Poznunia. Poznań 1995.
183
a wybuchem pierwszej wojny światowej. Budziły one
zrozumiałe zaniepokojenie władz zaborczych, które -
jak to działo się w Królestwie Polskim lat 1864 do 1914
- starały się im przeciwdziałać na wszelkie sposoby.
Władze rosyjskie, w ramach walki z opozycją politycz-
ną, popierały więc szkolnictwo wyznaniowe, roztaczały
opiekę nad Niemcami etc. Nic to jednak na szerszą
skalę nie pomagało i polonizujący się Niemcy w Kró-
lestwie dalecy byli od lojalności, jaka cechowała ich
rodaków w krajach nadbałtyckich. Jan Lam, tak zjad-
liwie piętnujący biurokrację austriacką (a zwłaszcza
czeskich renegatów, z panem Preclićkiem na czele), był
synem urzędnika austriackiego (z pochodzenia Niem-
ca), który w roku 1820 przywędrował do Galicji z Ha-
nau nad Menem. Dziadek Ferdynanda Hoesicka, Nie-
miec przybyły do Warszawy w pierwszej połowie
XIX wieku z Nadrenii, do końca życia nie nauczył się
dobrze mówić po polsku. Lubił jednak grywać wnukom
na fortepianie Jeszcze Polska nie zginęła, płacząc przy
tym rzewnie. Pradziad Wacława Berenta, Behrendt,
z pochodzenia Niemiec a z wyznania luteranin, inten-
dent szpitala ewangelickiego w Warszawie, odrzucił
z nazwiska przodków "h" i "d", swą polskość zadoku-
mentował zaś udziałem w powstaniu listopadowym.
Wśród zasymilowanych całkowicie potomków ob-
cych przybyszów spotykamy ludzi, którzy uwiecznili
na płótnie ważne momenty przeszłości narodu (Jan
Matejko), jego aktualne cierpienia i walkę (Artur
Grottger), sielskie bytowanie w dworku szlacheckim
(Michał Elwiro Andriolli), opiewali życie i czyny sar-
macko-szlacheckich bohaterów (Wincenty Pol), spi-
sywali dzieje dawnych klęsk i zwycięstw (Joachim Le-
lewel). Wszyscy oni przyczynili się do rozwoju
i upowszechnienia polskiej świadomości narodowej.
Zafascynowani kulturą polską, z gorliwością neofitów
a świeżością spojrzenia ludzi, którzy przyszli z zew-
nątrz, układali słowniki (B.S. Linde), pisali o dawnym
184
prawodawstwie (J. W. Bandtkie, A. Z. Helcel), biblio-
tekach i drukarstwie (J. S. Bandtkie), tworzyli funda-
menty bibliografii literackiej (Estreicherowie) i histo-
rycznej (L. Finkel). Gorzej było oczywiście z asymilacją
większych i bardziej zwartych skupisk osadniczych, jak
op. niemieccy tkacze czy koloniści rolni, którzy osied-
lając się zwartą grupą, dość długo zachowali swą od-
rębność etniczną. Podobnie też nie zasymilowali się
Źydzi mieszkający po miastach i małych miasteczkach.
O sile asymilacyjnej polskiej kultury współdecydo-
wał niewątpliwie fakt, iż przedstawiciele zaborczej ad-
ministracji byli przeważnie ludźmi pochodzącymi
z warstw plebejskich, którzy w Polsce, ze względu na
swe funkcje, znaleźli się w kręgu imponującej im kul-
tury ziemiańskiej {podobne zjawisko wystąpilo już
w XVII i XVIII wieku, jak o tym wspominaliśmy w
poprzednim rozdziale). Jej pańskość i rycerskość mu-
siały imponować nie tylko niemieckiemu mieszczań-
stwu, ale i szlachcie, która w swej ojczyźnie pozosta-
wała pod wpływem etosu tej warstwy.
Drugą istotną przyczynę stanowił wspomniany już
otwarty charakter kultury polskiej oraz związany
z nim pozytywny, mimo wszystko, stosunek do obcych
przybyszów, którzy z kolei dość łatwo poddawali się
urokowi polskiego stylu życia. Nie bez znaczenia tu
były oczywiście długie, bo sięgające XIV wieku tradycje
współistnienia obok siebie różnych narodowości, wy-
znań i systemów kulturalno-obyczajowych. Trzecią
przyczyną atrakcyjności kultury polskiej była (i tu
przyjdzie się zgodzić z opiniami historyków literatury)
fascynacja romantyczną wizją niepodległości narodo-
wej i orężnej 'walki o wolność zarówno jednostki, jak
i narodu, a więc haslami tak wówczas popularnymi.
Docierały one nawet do takich środowisk, w których
językiem domowym był niemiecki. Słusznie zwrócono
uwagę, iż cenzura austriacka, tępiąc jako niebezpiecz-
ne dla idei monarchistycznych dzieła niemieckich ro-
,.
mantyków, skłaniała tym samym nie tylko polską mło-
dzież do zaczytywania się przemycanymi do Galicji
utworami Mickiewicza, Słowackiego czy Krasińskiego.
W Królestwie zaś literatura ta oddziaływała silnie na
młodych zapaleńców niemieckiego i czeskiego pocho-
dzenia, którzy za przykładem swoich polskich rówieś-
ników i kolegów należeli do organizacji konspiracyj-
nych czy władz powstańczych (E. Jurgens, K. Ruprecht,
E. Szwarc i inni).
Ziemiańskość, otwarty charakter, fascynacja ro-
mantyczną walką o wolność - w powstaniu tych wszy-
stkich cech kultury polskiej szlachta odegrała bez wąt-
pienia doniosłą rolę. Kapitalizm niósł ze sobą rozkład
dawnych stosunków społecznych; szlachta w XIX wieku
utraciła ugxuntowaną w prawie i tradycji suwerenność,
jeśli chodzi o władanie własnymi dobrami. Warstwa ta
uległa stopniowej przebudowie w jedną z klas nowego,
burżuazyjnego społeczeństwa. Nadal jednak, i to dość
długo, pozostało ważne zasadnicze źródło majątku
w postaci ziemi i prestiżu, w postaci herbu oraz całej
tradycji historycznej, jaka stała za szlachtą. Życie po-
lityczne, przede wszystkim w zaborze galicyjskim, było
przez długi czas domeną działalności warstwy ziemiań-
skiej "z dołączeniem niewielu przedstawicieli burżuazji
(asymilowanej narodowo) oraz inteligencji (asymilowa-
nej ideologicznie)". Wpływało to na styl gry politycznej,
prowadzonej przez ludzi dobrze wychowanych, należą-
cych do towarzystwa. Dopiero pod koniec XIX wieku
do udziału w tej grze zaczęto dopuszczać, niechętnie
i z oporami, przedstawicieli warstwy chłopskiej oraz
robotniczej4.
Głównie ze szlachtą stykali się austriaccy czy nie-
mieccy urzędnicy, ona stworzyła organizm polityczny
zwany współcześnie - ze względu na pokojowe współ-
4 S. Kieniewicz, Polska kultura polityczna w XIX wieku. [w:]
Dzieje kultury polityczn.ej w Polsce. Warszawa 1977, s. 141.
186
istnienie wyznań - azylem heretyków, a później pań-
stwem bez stosów. Ona wreszcie wniosła znaczny
wkład do rozwoju literatury pięknej, która odegrała
tak doniosłą rolę zarówno w asymilacji obcych przyby-
szów, jak budzeniu poczucia narodowego u zgermani-
zowanych (czy zrusyfikowanych) członków wspólnoty
etnicznej. Janina Kamionkowa pisze, że "świat boha-
terów literatury XIX-wiecznej to świat w przytłaczają-
cej większości szlachecki"5. Literaturą ziemiańską na-
zwano poezję siedemnastowieczną sławiącą przyjemno-
ści i korzyści płynące z gospodarowania na własnym
folwarku. Ale przecież na podobne miano, w znacznie
szerszym znaczeniu, zasługuje wiele utworów naszego
piśmiennictwa, od wieku XVI po XIX. Jego narodziny
zbiegły się ze społeczno-polityczną hegemonią szlachty
jako warstwy. Historycy literatury (jak Piotr Chmie-
lowski, Ignacy Chrzanowski, Stanisław Windakiewicz
czy Roman Pollak) bardzo mocno akcentowali szlachec-
ko-ziemiański charakter literatury staropolskiej, wido-
czny zarówno w pochodzeniu większości jej twórców,
jak w tematyce i miejscu akcji utworów. Obserwację
tę można rozciągnąć również i na teatr; podczas gdy
op. we Francji był on domeną działalności stanu trze-
ciego, w Polsce większość autorów stanowili ludzie
szlacheckiego pochodzenia czy nawet magnackiej pro-
weniencji (Urszula Radziwiłłowa, Adam Kazimierz
Czartoryski, Ignacy Krasicki, Fryderyk Skarbek, nie
mówiąc już o autorze Zemsty, który nigdy nie zapomi-
nał umieścić przed swoim nazwiskiem tytułu hrabie-
go). Nie brakło szlachty i wśród aktorów, że przypo-
mnimy tylko Wojciecha Bogusławskiego.
Jeszcze w XVI wieku znaczną część pisarzy stano-
5 J. Kamionkowa, Romantyczne dzieje stereotypu Sarmaty.
"Studia Romantyczne", Wrocław 1971, s. 211; S. Grzeszczuk,
Materiały do studiowania literatury staropolskiej. Oz. 1. Rzeszów
1976, s. 3 i n.
187
wili ludzie pochodzenia plebejskiego. Spod ich pióra
wychodziły utwory literackie mieszczańsko-ludowe
oraz sowizdrzalskie tak żywotne w pierwszej połowie
XVII stulecia. Trudno jednak nie przyznać, że pod
względem poziomu artystycznego ustępowały one po-
ezji tworzonej przez szlachtę; co ważniejsze zaś, wybit-
niejsi pisarze pochodzenia plebejskiego (jak choćby Łu-
kasz Górnicki czy Szymon Szymonowic) pozostawali
w znacznym stopniu w kręgu szlacheckiego świata po-
jęć oraz związanych z nim wartości. Dotyczy to także
literatury, potocznie określanej jako mieszczańska. Na
przełomie XVI i XVII wieku występuje w niej bowiem
m.in. ten sam kult wartości rycerskiej oraz pojęcie
przedmurza chrześcijaństwa.
Karol Irzykowski określił polską wyobraźnię lite-
racką jako nieuleczalnie wiejską. Myśl tę rozwinęła
później Maria Dąbrowska, pisząc, iż wszystkie porów-
nania były w naszym piśmiennictwie brane z rolnictwa
i myślistwa. Mówiło się więc o "polu pracy kulturalnej,
o niwie literatury, o plonie czy pokłosiu jakiejś dzia-
łalności, o ugorach czy odłogach kulturalnych, o żniwie
jakichś trudów etc. Bo w życiu Polski dominowało rol-
nictwo"6. Niezależnie od pochodzenia społecznego twór-
ców w całej naszej literaturze staropolskiej sławiono
przywiązanie do ziemi i tradycji obyczajowo-narodowej,
uroki przyrody oraz przyjemności płynące z obcowania
z naturą.
Pochwała szlachcica - rolnika i dobrego gospoda-
rza - zawarta w Panu Tadeuszu, nawiązuje niewąt-
pliwie do dawnej literatury ziemiańskiej. Arcydzieło
Adarna Mickiewicza jest historią szlachecką, w której
wszystkie elementy dość różnego nieraz rzędu, od ka-
rabeli, kuchni polskiej i tańca narodowego po szkaplerz
i walkę z Moskalami, składają się na obyczajowy oraz
s Tradycje szlacheckie..., s. 140 i 152; E. Korzeniewska, Maricz
Dgbrowska. Kronika życia. Warszawa 1971, s. 273.
ideowy wzór Polski szlacheckiej. Nie znaczy to oczywi-
ście, aby poeta solidaryzował się z nim całkowicie, cze-
go wyrazem jest postać ks. Robaka, który dość ironi-
cznie traktuje konfederackie koncepcje Sędziego ("Sza-
bel nam nie zabraknie, szlachta na koń wsiędzie, Ja
z synowcem na czele i - jakoś to będzie"). Pod wpły-
wem Rzewuskiego (Pamidtki Sopdicy) i Mickiewicza po-
stacie patriotycznych ziemian, zachowujących dawne
sarmackie obyczaje i łączących pracę na roli z wojacz-
ką, będą zaludniać powieść ziemiańską, tak bujnie roz-
wijającą się zwłaszcza w zaborze rosyjskim. Mimo po-
stępującej urbanizacji Królestwa Polskiego pisarze
i publicyści nadal najczęściej i najchętniej zajmowali
się "obserwacją dworu szlacheckiego oraz jego stosun-
ków ze wsią chłopską"7. Interesuje ich problem awansu
społecznego, przełamywania uprzedzeń stanowych,
oceny człowieka ze względu na umysł i charakter, a nie
pochodzenie. Wszystko to świadczy o żywotności świata
dawnych wartości w wyobraźni pisarzy, wartości, któ-
rym próbowali zresztą przeciwstawić nowe spojrzenie,
uwzględniające przemiany społeczne i aktualne inte-
resy kraju.
Z obrazem rządnego ziemianina, wolnego od prze-
sądów stanowych, nadaljednak sąsiadował w ich utwo-
rach ideał szlachcica-rycerza:
W żelazie chodzili od stopy do głowy,
Ich konie w żelaznym okryciu,
Na boje ich niosły, turnieje lub łowy,
A strój ich był równy ich życiu [...]
a jeśli wracali w obronne swe dworce,
To z blizną na piersiach, na twarzy,
Ze złotym księżycem pogańskie proporce
U pańskich składali ołtarzy [...]
7 R. Czepulis-Rastenis, Wzór obywatela wiejskiego w publi-
cystyce Królestw Polskiego. [w:] Trczdycje szlacheckie..., s. 60.
188 189
pisał w roku 1876 A. Pajgert8. Podobne obrazy powie-
lali tacy piewcy szlacheckiej Rzeczypospolitej, jak Win-
centy Pol czy Władysław Syrokomla.
Oba te mity połączyła powieść polska z przełomu
wieku XIX na XX - zarówno ta większego kalibru
(dzieła Sienkiewicza), jak średniego (Weyssenhoff, Je-
ske-Choiński, Rodziewiczówna) czy wreszcie całkiem
niskiego lotu (Hajota, Ostoja, Kosiakiewicz). Bohater
jej jest z reguły Polakiem-katolikiem, a więc kimś, kto
reprezentuje - obok pewnej formacji religijnej i zwią-
zanej z nią ideologii wyznaniowej - także ideologię
narodową "wraz z określoną historyczną tradycją"s.
Wywodzi się on niemal z reguły ze szlachty, z dworu
lub zaścianka, tylko w nielicznych wypadkach ze wsi,
jeszcze rzadziej z pałacu. Ta wiejska genealogia Pola-
ka-katolika da się wytłumaczyć z jednej strony prze-
świadczeniem, iż jedynie bliski kontakt z przyrodą oraz
praca na roli zapewniają głęboką, tradycyjną religij-
ność, z drugiej zaś przekonaniem, iż dwory stanowią
jedyną i najpewniejszą ostoję polskości (niski stopień
świadomości narodowej chłopa sprawił, że nie mógł on
w ówczesnej powieści pełnić takiej właśnie roli). Dwór
był symbolem trwania, miejscem kultywowania trady-
cji i gromadzenia pamiątek narodowych (portretów
sarmackich, karabel i dzieł literatury staropolskiej).
Satyryczne czy krytyczne ujęcia były z gruntu obce
apologetom Polaka-katolika oraz dworu jako ostoi mo-
ralnej. W jego atmosferze ludzie, nawet zbłąkani i cy-
niczni, przeżywają wstrząs umożliwiający im powrót
na drogę służby narodowej. Wpływać miał na to za-
równo urok miejsca, jak i postawa mieszkańców. Na
ich czele stał pan dworku, współczesny Sarmata, za-
zwyczaj były uczestnik walk o niepodległość. Na dal-
szym planie ukazywano panienkę, "dziewczę z polskie-
a J. Kamionkowa, Romantyczne dzieje..., s. 213.
9 B. Cywiński, Rodowody..., s. 203.
190
go dworu", służącą z oddaniem sprawie narodowej
i katolicyzmowi. Miłość do kobiety-Polki odradza mo-
ralnie słabsze jednostki, gotowe już zejść na drogę po-
spolitego groszoróbstwa czy nawet wysługiwania się
zaborcom lub obcym duchowi narodowemu ideologiom
(pozytywizm, socjalizm). Nagrodą bywa ręka pięknej
panny, karą - utrata tej szansy, jeśli bohater się nie
nawraca (Dwa bieguny Orzeszkowej). Jako parte-parole
autora służył dość często stary sługa, postać typowa
dla dworków szlacheckich, przeważnie dawny towa-
rzysz swego pana w walkach o niepodległość. O ile
dwór zarówno przez swoich mieszkańców, jak i otocze-
nie oddziałuje wychowawczo i dodatnio, to wróg sprawy
narodowej i katolicyzmu przybywa z reguły z zewnątrz,
z najbliższego miasta, z Petersburga, z zagranicy. Jest
' nim student-nihilista (wraz ze swoim żeńskim odpo-
wiednikiem w postaci przemądrzałej emancypantki),
pozytywistyczny dziennikarz-rezoner, cierpiący na
spleen arystokrata-dekadent (vide kapitalna sylweta
Różyca w Nad Niemnem), wreszcie zgermanizowany
lub zrusyfikowany Polaklo.
Ideologicznej apoteozie dworku szlacheckiego w te-
raźniejszości towarzyszyła powieść historyczna ukazu-
jąca zasługi (i winy) jego mieszkańców w przeszłości.
Nie mogąc, ze względów cenzuralnych, w poszukiwa-
niu tematów czerpać z czasów współczesnych (1831 r.,
1863 r.), pochwałę cnót żołnierskich i obywatelskich
dawnej szlachty, jej przywiązania do katolicyzmu oraz
zasług dla obrony chrześcijaństwa przeprowadzano na
przykładzie chętnie opiewanych dziejów konfederacji
barskiej. Nie ta jednak tradycja, lecz okres najazdu
szwedzkiego zyskał największy rozgłos dzięki talentowi
Henryka Sienkiewicza. Popularność XVII wieku w Pol-
sce doby rozbiorów da się łatwo wytłumaczyć; już Dy-
mitr Michał Krajewski w biografii Stefana Czarniec-
lo Tamże, s. 218 i n.
191
kiego (1787 r.) pisał, że sięgnął do okresu najazdu szwe-
dzkiego, aby wykazać, iż nie ma takiej potęgi, której
by się "oprzeć nie mogło męstwo zagrzane duchem oby-
watelskim"11. Wtedy to niemal całe terytorium pań-
stwa znalazło się po raz pierwszy pod okupacją, czemu
towarzyszył traktat rozbiorowy w Radnot (1656 r.),
dzielący Rzeczpospolitą pomiędzy Siedmiogród, Szwe-
cję i Prusy.
Stanisław Cat-Mackiewicz napisał kiedyś, że każda
powieść historyczna jest przede wszystkim utworem
aktualnym, traktującym o czaach współczesnych jej
autorowi. W taki też sposób była odczytywana Trylogia:
zaczynała się bowiem od pokazania straszliwych klęsk
narodowych i niewoli... szwedzkiej (a więc sytuacji nie-
mal beznadziejnej), kończyła zaś optymistycznym
akcentem odzyskania niepodległości dzięki zbrojnemu
wysiłkowi wszystkich warstw społeczeństwa. Znacze-
nie dzieł Sienkiewicza dla rozwoju i budzenia świado-
mości narodowej jest powszechnie znane. Warto jednak
przypomnieć, iż Trylogia ukazywała dni klęski i zdra-
dy, wierności i zwycięstwa, bohaterstwo i tchórzostwo
obywateli szlacheckiego państwa. Jej zbiorowym boha-
terem była szlachta, od zagrodowej poczynając, a na
karmazynach kończąc. "To jest niewątpliwie bardzo
polskie, ale jest przy tym bajecznie szlacheckie" -
stwierdza Antoni Potockil2. Odtąd też dość często wi-
dziano w Trylogii epos szlachecki, krytykując przy tym
Sienkiewicza za apologię sarmackiego obskurantyzmu
i barbarzyństwa. W jego dziele zaś usiłowano się do-
szukiwać próby dopisywania burżuazji polskiej heroicz-
nego rodowodu. Wydaje się jednak, iż rację mieli ci
badacze, którzy - jak Karol Wiktor Zawodziński czy
Adam Kersten - wskazywali na utożsamianie się na-
wet chłopskich czytelników Sienkiewicza z jego szla-
m J. Tazbir, Rzeczpospolita i świat..., s. 5.
1z Trylogia Henryka Sienkiewicza..., s. 303.
checkimi bohaterami, Andrzejem Kmicicem i Oleńką
Billewiczówną. Przyjęcie tych książek było "aktem
przejęcia dziedzictwa dawnej Polski przez warstwy nie-
historyczne, nie związane żadną tradycją osobistą, ro-
dową z tymi, którzy kształtowali dawne dzieje" - pi-
sał Juliusz HIeinerl3. W pamiętnikach Franciszka
Łęczyckiego, działacza rewolucyjnego i komunisty, czy-
tamy: "Całymi tygodniami, ba nawet miesiącami, żyli-
śmy życiem postaci Trylogii..."14.
Tradycja państwa szlacheckiego stawała się bowiem
ogólnonarodowa. Do czynów szlacheckich rycerzy i het-
manów będą nawiązywać nawet przywódcy ruchu lu-
dowego. W sposób pełen ironii ukazał to Leon Krucz-
kowski, każąc prawicowemu działaczowi tego obozu
pisać artykuł zaczynający się od słów: "Kiedyś, bracia
chłopi, byliśmy wolni, w ojczyźnie naszej polskiej rzą-
dziliśmy się sami, mieliśmy wielkich królów, wspania-
łych wodzów i rycerzy, których pamięć jako przodków
naszych [...]"1, ale przecież nie tylko w Galicji nastę-
powała identyfikacja jednostki z historycznym mitem
narodowym, a nie z własnymi przodkami biologicznymi.
Na podkreślenie zasługuje fakt, iż daleko bardziej
zaawansowana pod tym względem była klasa robotni-
cza. Podczas bowiem, gdy historia Polski szlacheckiej
występuje w pieśni ludowej jedynie sporadycznie, uka-
zywana tylko od strony wydarzeń, w których wieś brała
bezpośredni udział (jak najazd szwedzki czy wojny
z Turkami), to - zdaniem Władysława Karwackiego
- "Pieśni robotnicze przekazywały wiedzę historycz-
ną znacznie pełniejszą i dokładniejszą niż te, które
śpiewał lud wiejski". Na festynach urządzanych dla
13 Tamże, s. 466; A Kersten, Sienkiewicz - KPotopŻ - Hi-
storia. Warszawa 1974, s. 254.
i4 F. Łęczycki, Mojej ankiety personalnej punkt 35. Warszawa
1969, s. 48.
i5 L. Kruczkowski, Pawie pióra. Warszawa 1949, s. 11.
192 I 193
robotników można było obejrzeć nawet panoramę ob-
rony Częstochowy czy powrót generała Ziółkowskiego
(sic!) spod Cecory.
Sporo w tym bez wątpienia inicjatywy inteligentów
szlacheckiego pochodzenia, którzy - rozczarowawszy
się do chłopów - w ruchu robotniczym widzieli wy-
zwolenie ojczyzny. Na jego też użytek pieśni o straj-
kach, rewizjach i żandarmach układali na kanwie me-
lodii znanych ze starych szlacheckich piosenek
myśliwskich czy żołnierskich (jak op. Pojedziemy na
łów, na łów /Towarzyszu mój!/ Po cichutku w noc wpad-
niemy / I rewizję urządzimy / Towarzyszu mój!). Rów-
nocześnie jednak, jeśli tematyka historii polskiej poja-
wia się wielokrotnie w literaturze brukowej czy
pieśniach ulotnych, to znaczy, iż musiała się cieszyć
zainteresowaniem odbiorców. Do szczególnie ulubio-
nych utworów należały pieśni sławiące księcia Józefa
Poniatowskiego, "którego śmierć stała się symbolem
żołnierskiej wierności". Podobnie przedstawiano losy
bohaterskiego obrońcy Woli, gen. Sowińskiego. Dzieje
bohatera narodowego przemieniały się tu w moralitet
ludowy, mówiący o honorze Polaków, którzy woleli um-
rzeć niż zdradzić. Do środowisk robotniczych docierała
z jednej strony patriotyczna poezja Mickiewicza, Pola
czy Ujejskiego, z drugiej zaś proletariacka ulica two-
rzyła "swoje własne piosenki, wyrażające miłość do oj-
czyzny" (W. Karwacki). Śpiewano w nich o represjach
i ucisku, opiewano ciężką dolę emigrantów tęskniących
za krajem, tragedię Polaków ginących w obcych mun-
durach za cudzą sprawę.
Warto podkreślić, iż pieśń uliczna nie sławiła przy-
wódców powstań antyfeudalnych, lecz tych samych, co
inteligencja oraz ziemiaństwo bohaterów narodowych.
Jeśli zaś do wsi kult Kościuszki jako "chłopskiego na-
czelnika" dotarł dopiero na przełomie XIX i XX wieku,
w głównym stopniu za sprawą usilnie w tym kierunku
prowadzonej propagandy, to proletariat o wiele wcześ-
niej opiewał śmierć księcia Józefals. Nawet monarcha,
ale swój, stawał się kimś bliskim; Lucjan Rudnicki pi-
sze, że spotkał w więzieniu robotnika, który śpiewał:
Król pruski jod kluski, austriacki kasze,
Król polski im napluł, mieli na okrasę.
Śpiewający nie miał najmniejszej wątpliwości co do
tego, iż jest to pieśń socjalistycznal7.
O ile sławienie przeszłości narodowej odpowiadało
odczuciu robotników, to cała niemal lewica polska,
zwłaszcza zaś pisma socjalistyczne, bardzo krytycznie
oceniały szlachecką Polskę oraz jej królów i bohaterów.
Obfite materiały na ten temat znajdujemy w nie dru-
kowanej pracy Haliny Winnickiej 18, poświęconej sto-
sunkowi pierwszych naszych socjalistów do przeszłości
narodowej. Zarówno Polska szlachecka, jak i szlachta
po upadku niepodległości spotykały się z ostrą krytyką
z ich strony. "Nawet w najbardziej tragicznej w losach
narodu chwili - pisał u schyłku XIX wieku Kazi-
mierz Dłuski - szlachta pokazała cały swój nierozum
polityczny przesiąknięty do szpiku kości egoizmem ka-
stowym". Szymon Dickstein widział w dawnej Rze-
czypospolitej jedynie "katownię dla ludu polskiego";
zdaniem polskich socjalistów szlachta (a nie mocarstwa
zaborcze) to główny winowajca upadku państwa pol-
skiego. Ze względu na swój interes klasowy nie dopu-
ściła ona do reform, które mogłyby je ocalić. Jedyne
zaś, co po sobie pozostawiła, to taki ucisk chłopski,
1s W. L. Karwacki, Piosenka w środowisku robotniczym. "Pol-
ska klasa robotnicza. Studia historyczne". T. V. Warszawa 1973,
s. 149 - 150, 157 i 168 - 169.
1 L. Rudnicki, Stare i nowe. T. II. Warszawa 1950, s. 290.
1s H. Winnicka, Koncepcje historyczne socjalistów polskich
(1877- 1904). (Maszynopis). Za udostępnienie tej pracy Autorce
serdecznie dziękuję.
194 195
jakiego sąsiednie kraje już w tym czasie nie znały.
Niczym dziki Tatarzyn pustoszyła wsie i rujnowała go-
spodarkę narodową.
Do wyjątków należała publicystyka Jana Kozakie-
wicza, który na łamach wychodzącej w Galicji prasy
socjalistycznej przypominał, iż Polska przedrozbiorowa
różniła się od innych państw również wolnościami oby-
watelskimi, swobodą słowa, brakiemjakiejkolwiek cen-
zury. "V czasie kiedy gdzie indziej czarownice i wolno-
myślnych uczonych mężów na stosie palono, był kraj,
który wszyscy znali, gdy byli zmuszeni szukać w ucie-
czce ratunku, w którym wszystko drukowano, co gdzie
indziej było zakazane. Kraj ten zwał się Rzeczpospolitą
Polską". Wystąpienie Kozakiewicza pozostawało jednak
w sprzeczności z poglądami większości publicystów na
rolę szlachty w dziejach narodowych. Jeśli zaś dla Róży
Luksemburg szlachta była dotychczas hegemonem wal-
ki o niezawisłość Polski, to fakt ten - jej zdaniem -
tym mocniej przemawiał przeciwko odbudowie dawnej
Rzeczypospolitej jako państwa niepodległego.
Nurt sprzeciwu wobec tradycji szlacheckiej oraz glo-
ryfikacji dawnej Rzeczypospolitej występował nie tylko
w prasie socjalistycznej, chętnie piszącej o szlacheckim
trądzie. Przewijał się on również w publicystyce poli-
tycznej, jak w krytyce literackiej czy wreszcie w histo-
riografii. Podczas gdy jedni jej przedstawiciele sławili
cnoty szlacheckie (umiłowanie wolności, ofiarność, pa-
triotyzm) jako rekompensujące słabość organizacji pań-
stwowej, drudzy w postępującym moralnym i umysło-
wym upadku warstwy rządzącej widzieli główną
przyczynę rozbiorów. Wytykali oni narodowi szlachec-
kiemu brak zmysłu politycznego, skłonność do łamania
praworządności oraz do anarchii. Wizji Polski wyprze-
dzającej swymi wolnościami Europę przeciwstawiano
obraz państwa zacofanego, które pod każdym wzglę-
dem stanowiło anachronizm i dlatego musiało ostate-
cznie zniknąć z mapy politycznej kontynentu.
196
Kultura szlachecka - wedle dość powszechnej opi-
nii - miała się odcisnąć również na charakterze na-
rodowym. Na zbieżność charakteru chłopa i dawnej
szlachty zwracano już zresztą wielokrotnie uwagę.
Dość często utrzymywano nawet, iż polski charakter
narodowy jest właściwie szlachecki. Cechuje go wybu-
jały idywidualizm (zwany niekiedy sobiepaństwem),
bezinteresowność, skłonność do rozrzutności, "wyczu-
lone poczucie honoru i godności własnej, ambicja, po-
budliwość, brawura"19. Cechy te ma także inteligencja
i drobnomieszczaństwo, jak również wzbogaceni chłopi
i polonizujące się mieszczaństwo niemieckiego pocho-
dzenia, albowiem "w społeczeństwie, w którym ton ży-
cia nadaje pierwiastek szlachecki - a tak u nas jest
i dziś nawet - wszelkie żywioły wypływające do góry
mimo woli upodabniają się szlachcie" - pisał w roku
1907 Roman Dmowski2ł. Warto dodać, iż głoszony
przez niego "egoizm narodowy" stanowił zakwestiono-
wanie zarazem etosu rycerskiego i idei tolerancji.
Można się oczywiście sprzeczać, czy akurat bezin-
teresowność stanowi wyróżnik chłopskiego i szlachec-
kiego charakteru. Podobnie dyskusyjne wydają się
uwagi Franciszka Bujaka, którego zdaniem chłop przez
to przypomina szlachtę, iż jest wytrwały "w dążeniu do
swych celów politycznych, unika gwałtownych sposo-
bów działania"21. Reymont natomiast przypisał swemu
bohaterowi (staremu Borynie) skłonność do zbrojnego
załatwiania zatargów (celnie to zresztą wypunktował
film i serial telewizyjny oparty na motywach Chłopów).
Stanisław Estreicher zaś przyznawał, w wyraźniej opo-
zycji do Bujaka, zarówno polskiemu chłopu, jak szla-
chcicowi brak instynktu państwowego oraz anarchicz-
ls T. Łepkowski, Polska - narodziny..., s. 514.
to R. Dmowski, Myśli nowoczesnego Polaka. Wrocław 1994,
s. 45.
zi F. Bujak, Istota kultury..., s. 78.
197
na usposobienie. W parze z tym zresztą miała iść fan-
tazja, przywiązanie do wolności, duży indywidualizm,
wreszcie gościnne i wesołe usposobienie.
Tak więc wszelkie rozważania nad zbieżnością cha-
rakterów wymagają wielkiej ostrożności. Zawsze bo-
wiem da się wyłączyć cechy zbieżne lub przeciwstawne,
nie sposób jednak na ich podstawie przystępować do
budowy szerokich uogólnień. Warto przy tym pamiętać,
iż sporo cech szlacheckich, zwłaszcza powiązanych
z wolnościowymi tradycjami tego stanu, mogło się przy-
jąć na wsi dopiero po uwłaszczeniu, choć trudno zaprze-
czyć, iż długie zamieszkanie we wspólnym domu zbliża
w jakimś stopniu charaktery, nawet wtedy, gdy dom
ten rozciąga się na obszarze kilkuset kilometrów kwa-
dratowych. W związku z tym warto przypomnieć, iż
Julian Ochorowicz lekkomyślność, skłonność do luksusu
i wystawności, wybujały indywidualizm, brak poszano-
wania dla pracy (połączony z pogardą handlu i rzemios-
i
ła) czy wreszcie wynoszenie się nad innych (a więc ce-
chy charakteryzujące dawną szlachtę) przypisywał
w ogóle charakterowi narodowemu Polaków. Współ-
czesny badacz (Tadeusz Łepkowski) twierdzi, iż wię-
kszość takich cech inteligenckich i szlacheckich, jak sil-
ny, ale emocjonalny patriotyzm, połączony jednak
z małą wytrwałością, anarchizujące umiłowanie wolno-
ści, wyczulone poczucie honoru czy wreszcie pobudli-
wość i buńczuczność schodzą niejako od warstw oświe-
conyCh w dół i zarażają masy ludowe w XIX wiekuzz.
Etos oraz styl życia szlachty w największym jednak
stopniu miały oddziałać na tworzącą się już od schyłku
XVIII wieku warstwę inteligencji. Wypowiadało się na
ten temat wielu badaczy, tych zwłaszcza, którzy wy-
wodzili pochodzenie inteligencji głównie ze zdeklaso-
wanej szlachty. Ona to, napływając do miast, chwytała
zz T, Łepkowski, Naród polski w epoce rozbiorów. [w:] Studia
nad rozwojem..., s. 66.
198
się nowych zawodów; szukała zatrudnienia w biurach
i szkolnictwie, jak również w palestrze, medycynie czy
przemyśle. "Pod wielu względami - przede wszystkim
w zakresie tradycji obyczajowych i społecznych -
warstwa ta była kontynuatorką stanu szlacheckiego"
- pisze Józef Chałasiński. Charakteryzowały ją dobre
maniery i pretensje do zajmowania przodującego miej-
sca w społeczeństwie, przede wszystkim zaś pociągała
praca biurowa oraz związana z nią tytulatura, jako
odgradzająca skutecznie od plebsu. Ponieważ jednak
inteligencja nie posiadała już ani znaczenia politycz-
nego dawnej szlachty, ani też jej majątków, więc i in-
teligenckie fumy stanowiły wielkopańskość bez pokry-
cia. Zdaniem Chałasińskiego warstwa ta szukała w no-
wych zawodach ucieczki przed ostateczną deklasacją,
pragnąc niechęć do zajęć produktywna-utylitarnych,
połączyć z przystosowaniem się do konsumpcyjnej eg-
zystencji w ramach kapitalizmu.
Równocześnie jednak zachowywała ścisłe związki
grupowe, tworząc w miastach getta inteligenckie, do
których dostęp umożliwiały jedynie takie czynniki, jak
dobre pochodzenie, właściwy zawód i odpowiednie sto-
sunki towarzyskie oraz związane z nimi formy. One to
stanowiły nieraz jedyny kapitał, jaki wysadzony z siod-
ła eksziemianin przenosił na bruk miejski. Wiązał się
z tym chorobliwy egocentryzm, poczucie godności oso-
bistej i honoru przechodziło zaś w przesadną drażli-
wość. Inteligencji imponowała arystokracja, pogardza-
ła natomiast kupcami czy rzemieślnikami23. "Pocho-
dzeniern przeważnie magnacko-szlacheckim - pisał
swego czasu Stanisław Estreicher - tłumaczą się li-
czne charakterystyczne cechy kultury polskiej wziętej
jako całość: jej wykwint zewnętrzny i błyskotliwość,
pociąg do okazałości, nawet Zbjltkll, p'2epyChu (...]
23 J. Chałasiński, Przesztość i przyszlość inteligencji polskiej.
Warszawa 1958, s. 62 i n.
199
i
wszędzie te pańskie cechyŻ występują i odróżniają
nasz obyczaj od obyczajowości, która gdzie indziej two-
rzyła się pod silnym wpływem miast i mieszczan"24.
Inni badacze uznali jednak uogólnienia Chałasiń-
skiego za przesadne, a nawet krzywdzące dla inteligen-
cji. Zakwestionowano więc tezę o jej pochodzeniu spo-
łecznym z folwarku ziemiańskiego, wskazując, że
inteligencję zasilał również element mieszczański, ideo-
logia polityczna zaś kształtowała się właśnie w walce
z prymatem szlacheckim. Zwrócono słusznie uwagę, iż
mówiąc zarówno o genezie polskiej inteligencji, jak i o
jej stylu życia, należałoby uwzględniać po pierwsze spe-
cyńkę różnych zaborów. Wielkopolski reprezentant tej
warstwy nie odczuwał bowiem w tym samym stopniu
swej deklasacji społecznej co inteligent w Królestwie
Polskim; charakteryzował go raczej produkcyjny stosu-
nek do życia, właściwy niemieckiemu mieszczaństwu.
Nie tylko zresztą na polską inteligencję oddziały-
wały silne tradycje szlacheckie. Zjawisko to występuje
i we Francji; pozbawiona władzy politycznej arystokra-
cja "nie przestawała przemawiać do wyobraźni zwycię-
skiego mieszczaństwa". Również w Anglii dżentelmen
należący do gentry imponował przedstawicielom tej
warstwy. Takie zaś rysy polskiego inteligenta wywo-
dzącego się ze szlachty, jak strach przed zdeklasowa-
niem, przywiązanie do dobrych obyczajów, przekonanie
o monopolu na kulturę, ostentacyjnie lekceważący sto-
sunek do pracy fizycznej - odnajdujemy również we
francuskich wzorach obyczajowych, u ludzi wywodzą-
cych się z rzemiosła lub ze sklepiku25.
24 S. Estreicher, Problemy dziejów kultury polskiej. "Przegląd
Współczesn' 1931, r. X, nr 105, s 19.
25 R, Czepulis, KKlassa umysłowaŻ. Inteligencja Królestwa
Polskiego. 1832 - 1862. Warszawa 1973, s. 129; M. Ossowska,
Inteligent polski na tle grup towarzyskich Europy Zachodniej.
"Myśl Współczesna" maj 1947.
W krytyce tez Chałasińskiego najdalej posunął się
jednak przebywający już wówczas na emigracji Jerzy
Stempowski. W prywatnym liście do Marii Dąbro-
wskiej, ogłoszonym niestety dopiero pół wieku później,
zarzucił on autorowi rozważań o społecznej genealogii
inteligencji, iż każdego szlachcica traktuje jako potom-
ka właściciela ziemiańskiego folwarku. Tymczasem by-
ła to warstwa niesłychanie liczna, o bardzo zróżnico-
wanym stanie zamożności. "Przejmowanie obyczajów
szlacheckich przez dorabiających się przedstawicieli in-
nych grup społecznych nie ma w sobie nic specyficznie
polskiego" - pisał Stempowski. Podobne zjawisko ob-
serwujemy na zachodzie Europy, we Francji czy we
Włoszech. Szlachtę zagrodową dzielił od zamożnego
ziemiaństwa głęboki antagonizm, który przetrwał po
wiek XX. Dlatego też z niej właśnie wywodził się na
Ukrainie największy procent członków partii komuni-
stycznej. Od siebie dodam, iż pochodzący z tej właśnie
warstwy kolejni szefowie GPU, Dzierżyński i Menżyn-
skij (ze znanej rodziny szlachty litewskiej Mężyńskich)
skutecznie przeprowadzali likwidację rosyjskiego zie-
miaństwa i arystokracji.
Stempowski zakwestionował również stawianie
znaku równości pomiędzy całą szlachtą a tak zwanymi
sferami towarzyskimi. W istocie bowiem warstwie tej
zawsze brakowało dworskiego obycia i salonowej ogła-
dy. A ogół szlachecki był raczej podobny do niedźwie-
dzia aniżeli "do dworaków, o czym istnieją niezliczone
świadectwa z różnych czasów". Nie jest także prawdą
twierdzenie, jakoby stosunki z arystokracją podnosiły
prestiż społeczny inteligencji, snobującej się na szla-
chtę. Jej ogromna większość boczyła się na wyższe,
tytułowane sfery, a obyczaje, które Chałasiński przy-
pisuje owej inteligencji, "są w rzeczy samej zjawiskiem
czysto drobnomieszczańskim, obcym tradycji szlachec-
kiej". W ogóle zaś Chałasiński, zdaniem Stempowskie-
go, pisze o szlachcie "jak o żelaznym wilku, które-
200 201
go ani on sam, ani nikt inny na oczy nie widział"26.
Wbrew tym opiniom większość publicystów i badaczy
zgadza się nadal z tezą o wpływie kultury obyczajowej
ziemiańsko-szlacheckiej na inteligencję. Podobnie jak
nawet dla ludzi niewierzących obyczaje związane z ob-
chodami świąt religijnych (kolędy, szopki, opłatek etc.)
zachowały do dziś wiele uroku, tak przez cały wiek
XIX i dużą część następnego stulecia dawny styl życia
przetrwał (w szczątkowej formie) zwłaszcza na pro-
wincji. Odnotował to, w sposób bardzo nieraz zjadliwy,
Stefan Żeromski w swoich Dziennikach, z rozczu-
leniem zaś - autorzy licznych wspomnień opisują-
cych, jak "ongi w dworach i dworkach szlacheckich"
bywało.
Spór na temat tych wzorów obyczajowych trwa; za-
brał w nim głos m.in. Roman Zimand, który twierdził,
iż wychodźcy ze stanu szlacheckiego dlatego nie przyj-
mowali innych wzorów kulturalnych, ponieważ ich nie
było lub nie uważali istniejących za dostatecznie atra-
kcyjne. Kultura natomiast, którą odbieramy dziś jako
szlachecką, nie stanowiła w istocie zespołu wzorców
wytworzonych przez ziemiaństwo, ale była czymś od-
rębnym. Dziedzictwo szlacheckie pozostało w niej jed-
nak na tyle silne i wyczuwalne, iż inne grup społeczne
"uznać ją mogły za kulturę zarazem względnie nowo-
czesną, ogólnonarodową i szlachecką". Stąd też można,
przynajmniej po roku 1831, mówić "o kulturze inteli-
gencko-szlacheckiej jako zasadniczym zespole wzorców
kultury narodowej"27,
Siłę atrakcyjną zachowała przez długi czas (aż po
okres powstania styczniowego) nobilitacja, chociaż
w dobie Królestwa Kongresowego szlachectwo stawa-
2s List Jerzego Stempowskiego do Marii Dcbrowskiej. Oz. II:
O prof. Chałasińskim, szlachcie i inteligencji. "Wiadomości Kul-
turalne" 1994, nr 3.
27 R. Zimand, Trzy pytania..., s.103 i n.
ło się raczej zaszczytem honorowym niż otwierającym
drogę do konkretnych przywilejów. Podkreślano co
prawda z dumą, iż nowo nobilitowani (było ich zale-
dwie pół setki) tytuły swe zawdzięczają własnej pracy,
a nie zasługom przodków (stąd owe nazwy projekto-
wanych herbów, takie jak Przysługa, Postęp czy
Oświata). Dobry rolnik otrzymywał herb Roląsław
(a w nim "trzy snopy zboża i para wołów"), wybitny
leksykograf Samuel Bogasław Linde - herb Słow-
nik, inżynier - herb Ciężosił (trójkąt równoboczny
i cyrkiel).
Posiadanie herbu nadal jednak imponowało, mimo
że Prawo o szlachectwie z roku 1836 wiązało z nim
nader iluzoryczne korzyści, jak dostęp do służby rzą-
dowej, przysługujący przecież również innym stanom,
czy "wolność od wszelkich osobistych podatków"
(w praktyce płacili je jedynie Żydzi). Z konkretów po-
zostawały tylko: skrócenie służby wojskowej z 15 do
10 lat, wolność od kar cielesnych i niezakuwanie
szlachty w kajdany. Nadal jednak starano się gorliwie
o nadanie tytułu szlachcica lub potwierdzenie przez
heroldię już posiadanego. W sumie napłynęło do tego
urzędu kilkadziesiąt tysięcy podań, a pozytywne ich
rozpatrzenie uważano za olbrzymi sukces (piszący te
słowa jeszcze w okresie drugiej wojny światowej sły-
szał, jak w dawnych zaściankach opowiadano z dumą,
iż ród został potwierdzony heroldią). Trzeba tu dodać,
że kreując nową szlachtę, carat pozbawiał równocześ-
nie szlachectwa uczestników walk o niepodległość.
Szlachectwo dawało dostęp do szkół średnich w
pierwszej kolejności; średnie wykształcenie stawało się
zaś - jak to zauważył słusznie Tadeusz Żeleński-Boy
- stopniem otwierającym, podobnie jak ongiś herb,
drogę do stanu oficerskiego, służby urzędniczej oraz
stwarzającym absolwentowi gimnazjum uprzywilejo-
waną pozycję. "Nie dopuścić chłopca do matury to było
coś takiego, jak odebrać oficerowi szpadę, schłopić szla-
202 203
choica. To było dosłownie burżuazyjne szlachectwo, ja-
kim mieszczaństwo odgrodziło się od ludu"28.
Pisząc o szlacheckich dążeniach do odgrodzenia się
od ludu widocznych w obyczaju inteligenckim XIX wie-
ku, zapominamy często o tym, iż wychodźcy ze stanu
szlacheckiego odegrali ogromną rolę w ówczesnym ży-
ciu kulturalnym i gospodarczym. Aktywni, prężni i dy-
namiczni, bywali aferzystami szybko dorabiającymi się
majątku (Daleniecki z Nocy i dni, czy Seweryn Baryka
z Przedwiośnia), urzędnikami i oficerami, pnącymi się
z powodzeniem po szczeblach kariery, ale byli rów-
nież konspiratorami, rewolucjonistami i powstańcami.
U schyłku XIX stulecia wielu z nich znalazło się w sze-
regach pierwszych działaczy polskiego ruchu socjalis-
tycznego.
Przeszło połowa przywódców Wielkiego Proletaria-
tu pochodziła z warstwy szlacheckiej (notabene dwie
trzecie całej szlachty cesarstwa zamieszkiwało w je-
go zachodnich guberniach). Szlachcicami byli zarówno
Ludwik Waryński, jak Ludwik Krzywicki, nie mówiąc
już o pieczętującym się Radwanem Jarosławie Dąbrow-
skim. Swe szlacheckie pochodzenie podkreśla we
wspomnieniach również Lucjan Rudnicki, pisali o nim
też Feliks Dzierżyński i Julian Marchlewski. Z drobnej
szlachty wywodził się i Konstanty Rokossowski, mar-
szałek Polski w latach 1949 - 1956. Wychodźcy z war-
stwy szlacheckiej sąsiadowali w SDKPiL z dziećmi
drobnomieszczaństwa oraz burżuazji. Dla zdeklasowa-
nej, a ambitnej szlachty brakło miejsca w społeczeń-
stwie burżuazyjnym. Walczyła więc o nowy, lepszy
ustrój w sojuszu z proletariatem.
"Pobudowano w tym kraju stalownie, przędzalnie
mechaniczne, miasta i drogi, otwarto banki i giełdę,
ruszyły lokomotywy, zastukał telegraf, rozpoczęły się
strajki fabryczne - a problem szlachectwa we wszy-
2s T. Żeleński-Boy, Pisma. T. XVIII. Warszawa 1959, s. 41.
stkich jego aspektach nadal absorbował myśl społecz-
ną, piśmiennictwo narodowe i politykę" - stwierdza
Jedlicki.
W XIX wieku można było postulować walkę o nie-
podległość ze szlachtą na czele lub też wbrew niej; nie
sposób było jednak pomijać istnienia tej warstwy mil-
czeniem. Żaden z programów układanych na emigracji
nie mógł się obejść bez odwołania się "do dylematu
szlachty i nieszlacheckiej reszty narodu, a szczególnie
klasy ziemiańskiej wobec klasy chłopskiej. W związku
z tym w ogniu nieustannej dyskusji stawała polska
tradycja szlachecka, brana gorliwie w obronę lub jesz-
cze bardziej gorliwie atakowana, usprawiedliwiana, od-
suwana w przeszłość, negowana [...]" - pisze Stefan
Treugutt. I dalej zauważa, iż pytanie o historyczne
szanse i warunki wyzwolenia "było jednocześnie pyta-
niem o szlachtę polską, o jej zasługi i grzechy, o to, co
szlachecka Polska pozostawiła pokoleniom porozbioro-
wym"3ł. Pytanie to zadawano sobie niejednokrotnie
w latach II Rzeczypospolitej, która formalnie głosiła
hasło pełnej demokratyzacji stosunków. Po dziś dzień
zresztą spór pomiędzy zwolennikami pesymistycznego
i optymistycznego spojrzenia na przeszłość narodową
obraca się w pewnym stopniu wokół problemu cnót
i wad kultury szlacheckiej.
2s J. Jedlicki, Klejnot i bariery spoleczne. Warszawa 1%8,
s. 449.
30 S. Treugutt, Herbowe i genezyjskie szlachectwo. [w:] Tra-
dycje szlacheckie..., s. 43 - 44.
3i por. M. H. Serejski, Naród a państwo w polskiej myśli
historycznej. Warszawa 1973, s. 304 i n.
204


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Tazbir Kultura szlachecka w Polsce R4
Tazbir Kultura szlachecka w Polsce R5
Tazbir Kultura szlachecka w Polsce R2
Tazbir Kultura szlachecka w Polsce R8
Tazbir Kultura szlachecka w Polsce WSTEP
Tazbir Kultura szlachecka w Polsce R1
Tazbir Kultura szlachecka w Polsce R1
Tazbir Kultura szlachecka w Polsce R3
Tazbir Kultura szlachecka w Polsce R6
Tazbir Kultura szlachecka w Polsce BIBLIOGR
Raport o stanie i zróżnicowaniach kultury miejskiej w Polsce
Przejawy kultury łemkowskiej w Polsce południowo wschodniej(1)
Bogactwo kultury szlacheckiej w Panu Tadeuszu A Mickiewicza Funkcje obrazów polskiej dawności w ty
Krawiec Seksualność w średniowiecznej Polsce R7
demokracja szlachecka w polsce
demokracja szlachecka w polsce

więcej podobnych podstron