19542 Skanowanie 10 03 01 01 (8)

19542 Skanowanie 10 03 01 01 (8)



wała niektóre dzieci, że jej wypowiedzi miały czasem charakter mało pedagogiczny. Nie wiem, może miała chwile słabości, jakie miewa każdy pedagog. Ale jeśli nawet zdarzały się jakieś pojedyncze, incydentalne sprawy trudne i przykre, nie mogą one przesłonić obrazu tej niezwykłej kobiety, tak bez reszty oddanej dzieciom i Korczakowi. Nie mam zamiaru jej idealizować, ale staram się ją zrozumieć i zrozumieć jej szlachetny, bezinteresowny trud, którego byłem świadkiem.

Moja inicjacja. Gdy po raz pierwszy przekroczyłem próg Domu Sierot, odniosłem wrażenie, że nagle znalazłem się w jakimś innym, zadziwiającym, nie znanym mi świecie, całkowicie różniącym się od tego wszystkiego, co dotąd mnie otaczało.

Zapamiętałem dzieci bawiące się na podwórku, przed budynkiem, i te, które właśnie nakrywały do stołów w sali rekreacyjnej. Poruszały się, można rzec, pewne siebie, że czynią to, co czynić powinny i czego nie można robić inaczej. Były w miarę poważne, uśmiechnięte, życzliwe, uczynne. Od razu zainteresowały się nowym „Panem”, który dopiero co przyszedł i ma z nimi pracować. Cierpliwie i z odrobiną dumy tłumaczyły mi w czasie pierwszego mojego posiłku w tym Domu, jakie panują tu zwyczaje: przy jedzeniu, w sypialni, w czasie odrabiania lekcji, w sobotę - po gazetce tygodniowej - gdy udają się do swoich rodzin.

Tak rozpoczęła się moja edukacja jako wychowawcy. Najpierw przy stole - inicjacja słowna, a potem - dzień po dniu, w ciągu wielu tygodni i miesięcy - inicjacja praktyczna: stopniowe poznawanie systemu od wewnątrz. Może to nawet zabrzmieć paradoksalnie, ale to właśnie dzieci, one głównie, a nie Pan Doktor czy Pani Stefa, wprowadzały mnie w codzienne życie i obyczaje, w najważniejsze reguły poruszania się i działania na terenie Domu.

Od pierwszej chwili zetknięcia się z Domem Sierot i aż do końca mojego pobytu w nim nie mogłem uwolnić się od uczucia, że dzieci posiadają jakąś tajemną wiedzę o szczególnych zwyczajach i licznych przepisach, które tu obowiązują. Przepisów było tak wiele, że można było się w nich pogubić, ale dzieci nie gubiły się, zdarzało się to raczej dorosłym, Korczakowi i wychowawcom.

Miałem różne zadania i obowiązki. Bardzo wyraźnie utrwaliły się w mojej pamięci wieczory w dużej sypialni chłopców. Poznawałem tu dzieci „w negliżu” (mówiąc słowami Korczaka), całkowicie rozluźnione, mające tyle do powiedzenia, właśnie przed snem. Gdy wyczuwałem, że któreś z nich pragnie zwierzyć się, wystarczyło przysiąść na łóżku, by dowiedzieć się o wielu sprawach, często zupełnie niespodziewanych, niekiedy bardzo ciężkich, przytłaczających.

W sali rekreacyjnej, z lewej strony, tam gdzie znajdowały się „kasetki” (miejsce, gdzie dzieci przechowywały swoje drobiazgi, czyli „skarby”), ulokowany był księgozbiór dla nich. Wypożyczałem te książki dzieciom, organizując co jakiś czas konkursy czytelnicze. Sam byłem namiętnym czytelnikiem od dzieciństwa i wydawało mi się, że te konkursy i rozmowy o książkach bardzo zbliżają mnie do świata wyobrażeń i marzeń dzieci.

Na pierwszym piętrze, w pokoju świetlicowym, do którego wchodziło się wprost z galerii, górującej nad salą rekreacyjną, mieściła się niewielka biblioteczka pedagogiczna (w niedużej oszklonej szafie), przeznaczona dla dorosłych. Odpowiadałem również za nią, jej zawartość bardzo przydawała mi się w czasie studiów uniwersyteckich. Do dziś pamiętam okładki i zielonkawe grzbiety wielu książek bardzo poszukiwanych w owym czasie: Stulecie dziecka Ellen Key, Pojęcie nowoczesne o dzieciach Alfreda Bineta, Psychologia dziecka i pedagogika eksperymentalna Edwarda Claparede’a, Instynkt walki Piotra Boveta, a ponadto Dewey, Kerschensteiner i wielu innych autorów.

Od czasu do czasu zaglądał tu Korczak, przeglądał książki, najczęściej - tak przynajmniej zapamiętałem - zatrzymywał się przy Dziennikach z Jasnej Polany Lwa Tołstoja (w języku rosyjskim). Później, nie od razu, zrozumiałem, dlaczego właśnie ta książka przykuwała jego uwagę. Myślę, że chodziło tu głównie o tekst pod tytułem: Kto u kogo ma się uczyć pisać: dzieci chłopskie u nas, czy my u dzieci chłopskich. Korczak od bardzo dawna interesował się tą wypowiedzią Tołstoja, najlepszy dowód, że na początku lat trzydziestych dokonano nawet jej przedruku w „Małym Przeglądzie”.

Najbardziej zapamiętałem niepowtarzalną atmosferę cotygodniowych gazetek, odczytywanych w sobotę po śniadaniu - w obecności dzieci, personelu Domu Sierot oraz wielu byłych wychowanków i przyjaciół Domu. Przychodzili oni specjalnie tego ranka -

17


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Skanowanie 10 03 01 01 (8) wała niektóre dzieci, że jej wypowiedzi miały czasem charakter mało peda
Skanowanie 10 03 01 01 (12) w świetlicy na I piętrze. Omawialiśmy najrozmaitsze zagadnienia. Niektó
Skanowanie 10 03 01 01 (13) gorzkich doświadczeń, bym zrozumiał i był w stanie wczuć się w obawy, j
Skanowanie 10 03 01 01 (17) się, by dziecko miało prawo do dnia dzisiejszego, do tego, by było taki
Skanowanie 10 03 01 01 (2) ■- YL7 Redaktor Elżbieta Cichy 77.IHJŹAf[f Redaktor techniczny Mariola C
Skanowanie 10 03 01 01 (5) czasie pochłaniały mnie niedawno rozpoczęte studia na Uniwersytecie Wars
Skanowanie 10 03 01 01 (6) Nie podważam tych ustaleń, pragnę jedynie stwierdzić z całą odpowiedzial
Skanowanie 10 03 01 01 (10) czas wolny był tylko epizodem, fragmentem życia. Tu stawał się sprawą n

więcej podobnych podstron