skanuj0012 (260)

skanuj0012 (260)



wstrząsany zielonym dreszczem,

wypełnisz wsi

Bielej.

Splecione ramiona — kosz narcyzów — w powietrzu zawieszasz.

W wierszu tym ścierają się ze sobą porządek zjawisk realnych i porządek językowy, a starcie ich rozstrzygane jest na korzyść języka. Wers pierwszy: „z okna brzoza wypada dalej” dotyczy pewnej realności. Czysto psychologicznej: istotnie, to, co widzimy przez okno, wydaje nam się bardziej oddalone, niż jest naprawdę. Wers drugi: „w wiatr frunęła lotkami gałązek” również rejestruje wrażenie rzeczywiste: delikatne gałązki brzozy wydają się unosić ją na wietrze. Ale przez zestawienie obu wersów powstaje — dodatkowo — obraz już nierealny: brzoza wypadła z okna i pofrunęła z wiatrem. Obraz ten nie ma oparcia w żadnych psychologicznych regułach kojarzenia — jest rezultatem gry językowej, a przy tym gry, która pozbawiona jest cech bezwiedności, automatyzmu, ma zaś cechy kalamburu. Słowo ,,wypada” wystąpiło tu w swoich dwu różnych znaczeniach („wypada że...”, „wypaść skądś”); wystąpiło w obu znaczeniach na raz, zamieniając pewien stan rzeczy w zdarzenie. Również w dalszych partiach tekstu działa podobny mechanizm, który słowa przeobraża w fakty, ze związków między słowami wywołuje obszerny ruch rzeczy. Fascynacja zjawiskiem wiosennej burzy wytwarza — mocą tego mechanizmu — pragnienie „rozburzenia” ścian domu, a „przestrzeń” zostaje „wystrzelona” przez grzmot pioruna wskutek podobieństwa brzmieniowego słów. Można powiedzieć, że sama operacja w „mię-dzysłowiu” wymusza na rzeczywistości jakieś niezwykłe zaistnienia. Także wrażenie ogromu, jakie czyni pejzaż przedstawiony przez Przybosia, bierze się ze specjalnego układu słów. Bohater wiersza, jak można sądzić, stoi w miejscu, zdaje się, wygląda przez okno. Ale w trakcie wypowiedzi określenia przestrzenne, jakie się w tekście pojawiają, odnoszą się do przestrzeni coraz rozległejszej: „dalej”, „obszar”, „przestrzeń”, „niebo i ziemia”, wreszcie „przestwór” — widać tu wyraźną gradację. Świadomość, jakby pobudzona aktywnością żywiołu, nadaje pejzażowi coraz większe wymiary. Maksyma umieszczona na początku: „Mów szeroko — mów obszarem, a odpowie na każde twoje drzewo grzmot” realizuje się w wierszu z zupełną dosłownością.

Ten szczególny, władczy stosunek do przyrody przejawiał się we wszystkich niemal wierszach Przybosia o tematyce krajobrazowej. W trakcie eksperymentów nad „międzysłowiem” zanikała dbałość o to, aby sytuacje semantyczne wytworzone w utworze stanowiły korelat jakichś rzeczy czy mających miejsce w rzeczywistości zjawisk. Raczej odwrotnie, rzeczywistość ukazywała się jako korelat zdarzeń językowych. To co wypowiedziane, stawało się równe temu co dokonane naprawdę. Stąd brała się postawa niestrudzonego w swej aktywności demiurga, który powołuje rzeczy do istnienia, wprowadza w ruch, współzawodniczy z żywiołami. Poeta, jakiego wizerunek wyłania się z wierszy Przybosia, opanowany jest przez pragnienie, aby dorównać naturze w dziele stworzenia. Dorównać — słowem.

Trudno nie zauważyć, że postawa ta tkwi swymi korzeniami w symbolizmie. Powtarza się w niej mianowicie wybór, który również dla symbolistów miał znaczenie kluczowe: zachodzi zasadnicza niewspółmierność między światem a słowem, poeta musi opowiedzieć się wobec tej niewspółmierności; opowiada się po stronie słowa; słowo poetyckie staje się miarą świata.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
skanuj0012 (260) wstrząsany zielonym dreszczem, wypełnisz wsi Bielej. Splecione ramiona — kosz narcy
skanuj0009 (260) "j.Gtuch^. Fort^zamów1 f Kanał Poslomig w*p *• ». * o I 1

więcej podobnych podstron