skanuj0024 (153)

skanuj0024 (153)



40

im zginąłem z oczu w zburzonych domach. Przesiedziałem w takim domu jakieś dwie godziny i znowu wróciłem na łąki, bo tam musiałem czekać na mego znajomego. Gdy tam przyszedłem, zobaczyła mnie jedna chrześcijanka i zawołała mnie. Gdy się dowiedziała, kto ja jestem, a znała mojego tatusia, więc poszła do rodziców tych chłopców, którzy ranie zbili i opowiedziała o tym. Chłopcy dostali lanie i zostawili mnie już w spokoju. Także ta pani zabrała mnie do domu i u niej spędziłem jedną noc. U tej pani poznałem jednego chłopca Leszka — Polaka. Był on bardzo mądry, wszystko o mnie wiedział i zaprzyjaźniliśmy się. Bawiliśmy się razem koło domu. W nocy kazali mi spać w altance. Było mi bardzo zimno, komary mnie okropnie gryzły, koca ani bluzy już nie miałem, bo chłopcy wrzucili mi je do wody. Chodziłem i spałem tylko w koszulce. Dwie noce następne spałem w snopku a potem przyszedł mój opiekun i zabrał mnie do domu. Byłem u niego przez jeden dzień. Dał mi bieliznę, ubranie, buty i zawiózł mnie do swojej kuzynki na wieś, do Pustkowia koło Kłobucka.

Jechaliśmy pociągiem. Umówił się z tą kuzynką, że jej będzie płacił tygodniowo 50 marek. Zapłacił za jeden tydzień z góry i u niej zostałem. Wcale tej kuzynce nie wyznał, że ja jestem Żydem, tylko jej powiedział, że jestem synem znajomego profesora, którego Niemcy wywieźli do Dachau, mama moja umarła przed wojną, a ja nie mam gdzie mieszkać. Ponieważ to była wiejska kobieta, więc nawet nie przypuszczała, że ją oszukuje. U tej kobiety na wsi mieszkałem przez 9 miesięcy. Wszystko robiłem. O 5-ej rano wstawałem, wyganiałem i pasłem krowy, wyrzucałem gnój, wszystko co potrzeba w gospodarstwie robiłem jak pastuch. Nazywali mnie tam Jasiem. Jeść mi dawali to co sami jedli. Tylko było tam dużo wszy, pluskiew i pcheł, które mnie okropnie gryzły. Byłem bardzo zawszony, mimo że co sobotę po południu prała mi gospodyni tę moją jedyną koszulę, ażeby była na niedzielę czysta. Później, po kilku tygodniach przywiózł mi mój opiekun z Będzina koszulki — to już miałem więcej bielizny. Tak upłynął mi ten czas na wsi. Po 9 miesiącach zabrał mnie opiekun do swojej córki, która mieszkała we wsi, we dworze. Ta pani mnie chętnie przyjęła. Pracowałem u niej też jako pastuch. Musiałem u niej bardzo wcześnie wstawać i kury macać, żeby się wiedziało, ile w tym dniu będzie jajek. Jeść dawała mi bardzo mało i byłem często głodny. Ale ta pani zajęła się odwsze-niem mnie, kąpała mnie często i byłem czysty. Tam spędziłem 4 miesiące. Po 4 miesiącach ta pani wyprowadziła się do swoich rodziców do Będzina i ja też z nią tam pojechałem. U nich w domu w gospodarstwie pracowałem na miejscu służącej. Paliłem w piecu, myłem naczynia, podłogę zamiatałem, wszystko robiłem. Jeść mi dawali dość dobrze. Tu byłem aż do wkroczenia wojsk rosyjskich. Z mieszkania w ogóle przez cały czas nie wychodziłem, nikt mnie z sąsiadów nie widział. Gdy tylko przyszedł ktoś ze znajomych, natychmiast kryłem się pod łóżko albo za bujak. Bardzo się ucieszyłem i płakałem, kiedy w pierwszym dniu wyzwolenia przyszedł mój kuzyn dowiedzieć się, czy przypadkiem nie ma tu kogoś z rodziny. Usłyszałem w drugim pokoju głos kuzyna, wyskoczyłem i wpadłem w jego objęcia.

(Archiwum C.Ż.K.H. Prot. nr 1224)


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
skanuj0014 (233) zanika. Im wolniejsze i trudniejsze było wytworzenie się odruchu warunkowego, tym s
skanuj0017 (55) pil)

więcej podobnych podstron