20970 Skan1 (4)

20970 Skan1 (4)



Luce Irigaray ^

TA PŁEĆ,

KTÓRA NIE JEST

JEDNOŚCIĄ


łączne


O seksualności kobiecej myślano zawsze, biorąc pod uwagę męskie parametry.

Dlatego opozycja: łechtaczka — aktywna,

„męska”/ wagina — bierna, „żeńska”, w której Freud — i wiciu innych — widzi etapy czy też alternatywy rozwoju kobiety seksualnie „normalnej”, jakoś za dobrze pasuje do męskiej praktyki seksualnej. Łechtaczkę bierze się tu bowiem za maty penis, dzięki któremu można się przyjemnie masturbowaó, jako że nie istnieje lęk przed kastracją (u małego chłopca), a wagina nabiera wartości dzięki temu, te daje „schronienie” męskiemu narządowi, gdy zakazana ręka musi porzucić swoje przyjemności.

Na temat kobiety i Jej przyjemności nie mówi się w tej koncepcji aktu płciowego — nic. Jej udziałem pozostaje „brak”, „atrofla" (organów płciowych) i „zazdrość o penisa”, jako jedyny pełnowartościowy narząd płciowy. Będzie więc ona wszelkimi sposobami starała się go sobie przywłaszczyć: posługując się co nieco służalczą miłością do ojca-męża, który może jej go dać; pożądając dzlecka^pcnisa, koniecznie chłopca; podłączając się do wartości kultury, prawnie zastrzeżonych jeszcze dla mężczyzn i dlatego zawsze męskich itd. Kobieta przeżywałaby swoje pożądanie tylko jako oczekiwanie chwili, gdy wejdzie w posiadanie ekwiwalentu męskiego organu.

Przecież wszystko to wygląda dość obco z punktu widzenia jej rozkoszy, która wychodzi poza panującą ekonomię falliczną. Na przykład, autoerotyzm kobiety znacznie się różni od męskiego. Aby się dotykać, mężczyzna potrzebuje Jakiegoś Instrumentu: ręki, narządu płciowego kobiety, mowy... I owo samo-pobudzenie wymaga jakiegoś minimum aktywności. Kobieta tymczasem dotyka sama siebie i sama w sobie, bez potrzeby pośrednictwa, uprzedzając wszelki podział na aktywność 1 bierność. Kobieta „dotyka siebie” cały czas, czego zresztą nic można jej zakazać, bo jej płeć składa się z dwóch warg, które stale się całują. Jest zatem w sobie już dwiema — nicrozdzielnyml przecież na jednostki — które się nawzajem pobudzają.

Włamanie gwałtem zawiesza ten autoerotyzm: brutalnym zróżnicowaniem obu warg przez penisa gwałciciela. To kobietę odciąga i odwodzi od owego „samo-pobudzenla”, którego ona potrzebuje, aby nie doszło do zaniku jej przyjemności w stosunku płciowym. Jeżeli wagina musi zastąpić, także 1 nie tylko, rękę chłopca, aby umożliwić przejście od auto-erotyzmu do hetero-erotyzmu w stosunku płciowym — a spotkanie z czymś zupełnie innym zawsze oznacza śmierć — to jak klasyczne przedstawienie seksualności poradzi sobie z trwaniem auto-erotyzmu u kobiety? Czyż nie narzuci się jej sytuacji, w której nic ma wyboru między broniącym się dziewictwem, zaciekle w sobie zwiniętym, a ciałem otwartym na penetrację, które nie zaznaje Już w owej „dziurze”, co ma być teraz jego organem, płciowym, przyjemności swojego wzajemnego dotykania się? Nieomal wy-— i pełne lęku — skupienie uwagi w zachodniej seksualności na erekcji dowodzi w jakim stopniu rządząca nią wyobraźnia obca jest temu, co kobiece. Mamy tutaj, przeważnie, same imperatywy, które dyktuje rywalizacja między mężczyznami: największą „moc" ma ten, kto jest najbardziej „naprężony”, kto ma penis najdłuższy, największy, najtwardszy, a nawet ten, „kto siusia najdalej” (por. zabawy chłopców). Albo imperatywy uruchomiane przez fantazmy sado-maso-chistyczne, którymi rządzi stosunek mężczyzny do matki: pożądanie gwałtu, penetracji, zawładnięcia tajemnicą brzucha, gdzie został poczęty, tajemnicą narodzin. swojego „pochodzenia”. Także pożądanic-po-trzeba sprawienia, by na nowo popłynęła krew, która ożywi pradawny stosunek do macierzyiiswa — niewątpliwie wewnątrz-maciczny, choć jeszcze prc-historycz-ny.

Według tych wyobrażeń seksualnych, kobieta pozostaje mniej lub bardziej usłużnym wsparciem dla urzeczywistniającego swoje fantazmy mężczyzny. Źe znajduje w tym, zastępczo, rozkosz, to możliwe, a nawet pewne. Ale Jest to przede wszystkim rozkosz masochistycznego prostytuowania własnego ciała, poddanego nie swojemu pożądaniu; kobieta pozostaje z tego powodu w stanie wiadomej zależności od mężczyzny. Nie wiedząc, czego sama chce, jest gotowa na wszystko, a nawet się tego domaga ponownie, przekonana, że on ją „bierze” za „przedmiot”, na którym ćwiczy swoją własną przyjemność. Więc nie powie, czego sama pożąda. Zresztą sama nie wic albo już nie wie. Wszystko co, jak ujawnia Freud, dotyczy początków życia seksualnego dziewczynki Jest tak „ciemne”, tak z biegiem lat „wyblakłe”, że trzeba by drążyć bardzo głęboko, aby się dokopać, pod śladami obecnej cywilizacji, obecnej historii, szczątków jakiejś bardziej archaicznej cywilizacji, z których by się dało wyczytać, czym mogła być seksualność kobiety. Ta bardzo stara cywilizacja nic używałaby, oczywiście, tej samej mowy, tego samego alfabetu... Pożądanie kobiety nie mówiłoby tym samym językiem, co pożądanie mężczyzny, i musiałoby być następnie całkowicie zasłonięte przez logikę, panującą na Zachodzie od czasu Greków.

Tym, co w owej logice szczególnie kobiecemu erotyzmowi obce, Jest przewaga spojrzenia i dyskryminacja formy, zindywidualizowanej formy. Kobieta rozkoszuje się bardziej dotykaniem niż patrzeniem, a jej wejście w panującą ekonomię wzrokową (scopique) oznacza dodatkowo przypisanie jej pasywności — pięknego przedmiotu do oglądania. Jeżeli Jej ciało zostanie w ten sposób nacrotyzowanc i poddane podwójnemu przyciąganiu odsłonięcia i wstydliwego zasłonięcia, które mają wzbudzić popędy „podmiotu”, to jej organ płciowy przedstawia strach przed zobaczeniem niczego. Jest on w tym usystematyzowaniu przedstawienia 1 pożądania słabym punktem. „Dziurą” w jego

FA-arl 4 (26) V6



świacłoltibym obiektywizmie. To, że takie nic do zobaczenia musi zostać wykluczone, wyrzucone ze sceny przedstawienia, ujawniają już rzeźby greckie.

Seks kobiety jest w nich po prostu nieobecny: zamaskowany, zaszyty we własnej „szczelinie”.

Narząd płciowy, który nic daje się zobaczyć, nie ma już swojej własnej formy. I nawet jeżeli kobieta rozkoszuje się właśnie ową niekompletnością formy własnego narządu, która sprawia, że on sam się w nieskończoność nawzajem dotyka, rozkosz owa zostaje zanegowana przez cywilizację, która daje przywilej fallokształtności. Przypisanie wartości jednej jedynej dającej się określić formie, przekreśla inną formę, z jaką mamy do czynienia w auto-erotyzmie kobiecym Pojedynczość formy, jednostki, narządu płciowego, imienia własnego, znaczenia dosłownego... zastępuje, różnicując i dzieląc, owo dotknięcie się co najmniej dwóch (warg), dotknięcie, którym kobieta kontaktuje się sama ze sobą, nie mogąc jednak wyodrębnić tego, co się styka.

Stąd bierze się otaczająca ją aura tajemniczości w kulturze, która chciałaby wszystko wyliczyć, zapisać w jednostkach, zinwentaryzować wszelkie indywidualności. Nie jest ona ani jednością, ani dwiema. Nie można Jej z całą precyzją ująć jako jednej osoby, ani tym bardziej jako dwóch. Opiera się wszelkiej adekwatnej definicji. Nie ma zresztą „własnego” imienia. A jej narząd płciowy, który nie jest jednym narządem, zaliczony jest do nie-narządów. To negatyw, rewers, druga strona, jedynego dającego się zobaczyć 1 określić pod względem morfologicznym narządu (nawet Jeśli pewne problemy stwarza przechodzenie od erekcji do stanu nieukr-wionego): penisa.

Ale „gęstość” tej „formy”, jej powiększanie się I zmniejszanie, Jej nawarstwienie jako objętość, a także częstotliwość momentów, gdy powstaje ona jako taka, pozostają sekretem kobiecości. Nieświadomie. I żądając od niej, by podtrzymała, ożywiła pożądanie mężczyzny, zapomina się podkreślić, te w ten sposób zakłada się wartość jego pożądania dla niej. Której zresztą ona nie zna, przynajmniej bezpośrednio. Ale silą i trwałością tej wartości potrafią przez długi czas karmić się wszelkiego rodzaju maskarady „kobiecości”, których się od niej oczekuje.

Prawda, że pozostaje jej dziecko, . wobec którego może ona zaspokoić swój głód dotykania, kontaktu, o ile się Już nie zatracił, wyalienowany w tabu dotykania, panujące w cywilizacji przeważnie ogarniętej obsesją. Jeśli nie, w przyjemności, która ją czeka, odnajdzie kompensację i środek uśmierzający frustracje, na jakie bardzo często natrafia w stosunkach seksualnych sensu stricto. Oto więc macierzyństwo wyrównuje niedostatki stłumionej seksualności kobiecej. Czyż mężczyzna i kobieta nic pieszczą się najbardziej korzystając z tego zapośredni-czenia, jakim jest dla nich dziecko? Najlepiej chłopiec. Mężczyzna utożsamiony z synem, odnajduje przyjemność w rozpieszczaniu przez matkę; kobieta znów się sama dotyka, pieszcząc tę część swego ciaia, jaką jest dzidziuś-penis-łechraczka.

Że to prowadzi do miłosnego tria. wiadomo. Ale zakaz cdypalny wygląda na prawo cokolwiek już formalne I nienaturalne — zaledwie środek utrwalający autorytatywne wypowiedzi ojców — skoro głosi się go w kulturze, gdzie stosunek seksualny jest niewykonalny z powodu wzajemnej obcości pożądań: mężczyzny I kobiety. Gdzie jedno I drugie musi raczej poszukać jakiegoś wykrętu, który' by ich połączył: archaicznego, w postaci zmysłowego związku z cialcin matki; współczesnego, polegającego na czynnym lub biernym zawieszeniu prawa ojca. Rcgresywne postawy uczuciowe, posługiwanie się nazbyt abstrakcyjnymi słowami seksualności, powiodą ich na wygnanie z seksualności: matka i ojciec panują nad funkcjonowaniem pary, ale jako role społeczne. Podział pracy zwalnia ich z kochania. Produkują lub reprodukują. Nie bardzo wiedząc, Jak używać czasu wolnego. Jeśli nawet go mają, jeśli nawet chcieliby go jednak mieć. Ale co z nim zrobić? Co wymyślić w zastępstwie środków miłosnych? Jeszcze...

Czy możliwy jest powrót do owej stłumionej wyobraźni kobiecej? A zatem kobieta nie ma jednego organu płciowego. Ma je co najmniej dwa, nicsprowadzalne do jedności. Ma Ich ona zresztą o wiele więcej. Jej seksualność, zawsze co najmniej podwójna, jest jeszcze na dodatek mnoga. Co na to kultura? Jak teraz pisać teksty? Nie bardzo wiedząc, od jakiej cenzury się uwalniają? W Istocie, przyjemność kobiety nic musi wybierać pomiędzy, na przykład, aktywnością łcchtaczkową i waglnalną biernością. Przyjemność pieszczoty waglnalnej nie musi zastępować przyjemności pieszczoty iechtaczko-wcj. Jedna 1 druga współdziałają, nic usuwając się wzajem, na rzecz kobiecej rozkoszy. Między innymi... Pieszczota piersi, dotyk sromu, uchylenie warg, rytmiczny ucisk tylnej ścianki waginy, muskanie szyjki macicy ltd. Żeby przywołać tylko niektóre specyficznie kobiece przyjemności. Po trosze zapomniane w ujęciu różnicy seksualnej, jak ją sobie potocznie wyobrażają. Albo I nie wyobrażają: robiąc z drugiej płci zaledwie konieczne uzupełnienie dla płci jedynej.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
filary UE skan I Filar II Filar III FSar Wspólnoty Europejskie Polistyka zagraniczna Sprawy wewnętr
image016 3 Skan Mojego Komputera anulowano Wyniki skanowaniaNie znaleziono wirusa!
image017 3 Skan rozpoczęty 17/06/04 19:57:50 Skan: Pop-up menu Skan zakończony 16/06/04 15:43:33 Sk
Skan1 I.X Metoda pracy Krupowej Metody pracy Krupowej w pracy socjalnej zostały powszecwl wprowadz
Skan1 (6)

więcej podobnych podstron