Leszek Żebrowski Nie tylko Bielscy


www.radiomaryja.pl/artykuly.php?id=98686 2009-01-29
Nie tylko Bielscy...
Zbrodnia w Koniuchach, 29 stycznia 1944 r.
Leszek Żebrowski
Od zbrodni, popełnionej w Koniuchach przez "partyzantkę sowiecką" na polskiej ludności cywilnej, mija
właśnie 65 lat. Śledztwo Instytutu Pamięci Narodowej, wszczęte w 2001 r. na wniosek Kongresu Polonii
Kanadyjskiej, który załączył bardzo obszerną dokumentację, wskazującą na sprawców i przebieg zbrodni
(zob. http://www.kpk-toronto.org/viewpoints/KONIUCHY_MASSACRE_rev.pdf), toczy się bardzo
niemrawo i tylko okazjonalnie słyszymy ogólniki o jego niewielkich, jak dotąd, ustaleniach. Opinia publiczna
nie jest na bieżąco informowana o nowych dowodach, przesłuchaniach i podejmowanych czynnościach. Jakże
to odmienna sytuacja niż ta, z jaką mieliśmy do czynienia w przypadku Jedwabnego. Tam po niespełna dwóch
latach śledztwo zakończono, ekshumację - która powinna być niezbędna - nagle przerwano, świadków
podzielono na dwie nierówne kategorie (wiarygodnych i niewiarygodnych), a całości towarzyszył niezwykły
spektakl medialny. W sprawie Koniuchów - nie ma nic. Rok temu podano, że trwają ostatnie czynności i w
ciągu półrocza śledztwo zostanie zakończone. Tak się jednak nie stało i nie wiemy, kiedy to może nastąpić.
Co wiemy
Co wiemy o tej zbrodni? Nie jest ona medialnie nagłośniona, na jej temat ukazało się zaledwie kilka
artykułów. Z ciekawym wyjątkiem - 7 maja 2001 r. "Gazeta Wyborcza" podała, w ślad za komunikatem PAP:
"Drewniany krzyż upamiętni ofiary masakry około 50 mieszkańców wsi Koniuchy na Litwie - poinformował
sekretarz generalny Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa Andrzej Przewoznik. 57 lat temu wieś została
doszczętnie zniszczona przez oddział partyzantki sowieckiej.(...)Jak zapewnia Andrzej Przewoznik, ofiary
zbrodni zostaną upamiętnione jeszcze w tym roku. Obecnie przygotowywana jest dokumentacja techniczna.
W Koniuchach ma stanąć drewniany krzyż z nazwiskami wszystkich zamordowanych, a w kościele
parafialnym w Butrymowicach [powinno być: Butrymańcach - L.Ż.] zostanie wmurowana tablica".
Krzyż, i to nie drewniany, z nazwiskami znanych wówczas 34 ofiar stanął faktycznie w maju 2004 roku. I jest
to chyba jedyny konkret w tej sprawie, choć wszystko wskazuje na to, że można było zrobić znacznie więcej.
Wiemy, że 29 stycznia 1944 r. nad ranem do niewielkiej polskiej wsi, położonej na zupełnym bezludziu,
www.radiomaryja.pl Strona 1/10
wkroczyła ok. 120-osobowa grupa sowieckich partyzantów z pobliskiej Puszczy Rudnickiej. Oddziały te
nosiły bardzo "bojowe" i wzniosłe nazwy: "Śmierć Okupantom", "Śmierć Faszyzmowi", "Mściciel", "Walka,"
"Ku Zwycięstwu", "Piorun", "Margirio", "Oddział im. Adama Mickiewicza". Prawie połowę z nich stanowili
sowieccy partyzanci narodowości żydowskiej. Atak na śpiącą, bezbronną wieś trwał około dwóch godzin i
zakończył się bestialską rzezią cywilów: mężczyzn, kobiet i dzieci. Zginęło co najmniej 38 osób, kilkanaście
było rannych, w tym kilka ciężko. (Ustaloną listę ofiar publikujemy obok.) Wieś została doszczętnie
obrabowana i spalona, przestała istnieć.
Na ten temat zachowały się litewskie i żydowskie dokumenty (jak choćby kronika działalności jednego z
oddziałów z Puszczy Rudnickiej), wspomnienia, relacje. Z grubsza można je podzielić na dwie części: jedna
dotyczy sowieckich i żydowskich sprawców oraz okoliczności pacyfikacji wsi, wskazujących niewątpliwie na
popełnienie zbrodni komunistycznej, niepodlegającej przedawnieniu. Druga zaś to świadectwa, jakie zostawili
po sobie zbrodniarze, którzy przez dziesiątki lat chwalili się popełnioną zbrodnią, określając ją jako "zemstę"
na niemieckich kolaborantach, którzy notorycznie odmawiali posłuszeństwa wobec działających na tym
terenie sowieckich "otriadów" partyzanckich. Przy okazji - w niezwykły sposób wyolbrzymiali rozmiary straty
ludności polskiej, zawyżając je wielokrotnie (nawet aż do 300 osób!) i czyniąc z krwawej pacyfikacji (w
której napastnicy nie ponieśli żadnych strat!) wielkie zwycięstwo. Co więcej, Polska Ludowa w niezwykły
sposób doceniła Henocha Zimana vel Genrikasa Zimanasa (jednego z dowódców partyzantki w Puszczy
Rudnickiej) - Orderem Wojennym Virtuti Militari. Nikt go do dziś (nawet pośmiertnie) tego zaszczytu nie
pozbawił. Dlaczego?
Komuniści i naziści przy wspólnej pracy
Ziemie polskie na Kresach Wschodnich od września 1939 r. przechodziły zmienne koleje losu. W wyniku
sowiecko-niemieckich paktów z sierpnia i września 1939 r. Polska została podzielona między obu agresorów:
III Rzeszę, w której panowała nazistowska ideologia "walki ras", oraz Związek Sowiecki, w którym
obowiązywała komunistyczna ideologia "walki klas". Obu agresorów łączyło tak wiele podobieństw, że nie
było w tym nic dziwnego, iż udało im się zawrzeć ścisły sojusz, skierowany swym ostrzem w znienawidzony
wolny świat. Niemcy, zabezpieczeni od wschodu przez "najlepszego sojusznika", mogli całkowicie poświęcić
się nowym zdobyczom na zachodzie, północy i południu Europy. Sowieci, mając bezgraniczne poparcie
Hitlera, mogli bezkarnie podbijać i wcielać kolejne kraje wzdłuż swych granic zachodnich. Tylko bohaterska
Finlandia, wprawdzie całkowicie osamotniona, ale zdeterminowana w obronie swej wolności, zdołała stawić
bohaterski, i - jak się okazało - całkiem skuteczny opór, tracąc tylko część terytorium, ale zachowując
niepodległość.
Sojusz Hitlera ze Stalinem nie był jednak trwały. Wiadomo było, że wkrótce dojść może do nowej,
www.radiomaryja.pl Strona 2/10
największej w dziejach świata wojny, pytanie zatem brzmiało: kto kogo zaatakuje pierwszy. Zrobił to Hitler i
dlatego przez dziesiątki lat uczyliśmy się, że wojna przeciwko Związkowi Sowieckiemu, jaką rozpętał 22
czerwca 1941 r., była "zdradziecka". Była taka w tym sensie, że doszło do niej między przyjaciółmi i
najlepszymi sojusznikami. Miała ona ogromny wpływ na to, co się działo na polskich Kresach Wschodnich,
które teraz przeszły pod panowanie Niemców, ale w bieżącym położeniu ludności, szczególnie polskiej,
zmieniło się niewiele. Sowieci eksploatowali te tereny pośpiesznie, prowadząc akcję rabunkową.
Eksterminowano warstwę przywódczą, setki tysięcy ludzi wywieziono na Syberię, skąd nie wszyscy przecież
wrócili. Niemcy też dbali tylko o to, żeby zapewnić sobie jak największe dostawy żywności do Rzeszy i na
front wschodni. Oporni i opieszali byli karani, pacyfikacje były bezwzględne i bardzo brutalne.
Ale pojawiło się dodatkowe, bardzo grozne zjawisko. Po inwazji niemieckiej w 1941 r. pozostało na tych
ziemiach bardzo dużo rozbitków regularnej armii sowieckiej (tzw. okrużeńców), którzy nie poszli do
niemieckiej niewoli. Ponadto nie wszyscy najezdzcy (urzędnicy, enkawudziści, sowiecki aparat partyjny)
zdążyli ratować się ucieczką w swą macierzystą stronę, na wschód. Znajdowali oni schronienie w olbrzymich
kompleksach leśnych, m.in. w Puszczy Rudnickiej. Do tego napływali do lasów Żydzi, zbiegli z gett. Sowieci
bardzo szybko zaczęli tworzyć konspiracyjne struktury partyjne oraz partyzanckie "otriady" jako ramię
zbrojne niedawnej władzy. Ich istnienie nie było nastawione na walkę z Niemcami (z którymi w
bezpośrednich starciach nie mieli większych szans). Ale były one widocznym znakiem sowieckiej władzy i
miały przyczyniać się do takiego "czyszczenia terenu", aby powrót Związku Sowieckiego był jak najmniej
problematyczny. Dlatego komunistyczna partyzantka miała działać tak, aby zastraszyć miejscową ludność
polską, a opornych pacyfikować. Ponadto - bezwzględnie, przy pomocy najbardziej niegodziwych metod (z
donosami do Niemców włącznie) zwalczać polską partyzantkę. Na tym szerokim tle należy rozpatrywać
zbrodnię popełnioną w Koniuchach.
Świadectwa
W Polsce Ludowej nie było warunków, aby o tej zbrodni (i o wielu podobnych) można było głośno mówić.
Wszak popełnili ją nasi "sojusznicy", którym zainstalowane przez nich władze w Polsce z góry wszystko
wybaczały. Jednakże oni sami nie mieli takich skrupułów. Już w 1948 r. w wydanym w Moskwie pamiętniku
członkowie "Brygady Kowieńskiej" (składającej się w znacznej części ze zbiegów z kowieńskiego getta) -
Meir Jelin i Dmitrij Gelpern - opisali ją w sowieckiej publikacji jako... walkę z Niemcami: "Otrzymawszy
posiłki z kowieńskiego getta, zgrupowanie "Śmierć okupantom" miało możliwość uczestniczyć w dużej akcji
wraz z innymi zgrupowaniami z Puszczy Rudnickiej.
W wiosce Koniuchy, jakieś 30 kilometrów od bazy partyzanckiej, usadowił się niemiecki garnizon. Faszyści
ścigali partyzantów; zastawiali na nich zasadzki na drogach. Kilka zgrupowań partyzanckich, a w tym
www.radiomaryja.pl Strona 3/10
"Śmierć okupantom" otrzymało więc rozkaz zniszczenia tej placówki bandytów.
Na początku rozkazano Niemcom wstrzymać ich działalność i oddać broń. Gdy odmówili, ludowi mściciele
zdecydowali działać według prawa: "Jeśli wróg się nie podda, to trzeba go wyeliminować".
Opuściwszy bazę wieczorem i przeprawiwszy się przez bagna i lasy, partyzanci doszli do skraju tej wioski nad
ranem. Czerwona rakieta stanowiła sygnał do ataku. Dwudziestu partyzantów z grupy "Śmierć Okupantom",
pod dowództwem Michaiła Truszyna, wkroczyło do wioski. Niemcy zajmowali kilka domów i otworzyli
ogień kulami dum-dum ze swych pistoletów maszynowych i karabinów maszynowych. Trzeba było
szturmować każdy dom. Zastosowano kule zapalające, granaty ręczne oraz race świetlne, aby eksterminować
Niemców. Kowieńscy partyzanci Dowid (Dawid) Teper, Jankł (Jakow) Ratner, Pejsach Folbe (Volbe), Lejzor
Zodikow i inni zaatakowali wroga, nie zważając na ostrzał. Silny Lejb Zajac (Zajcew) zaatakował jeden z
budynków, a zużywszy całą amunicję, wyrwał karabin z rąk Niemca i zaczął bić wroga kolbą od karabinu aż
kolba pękła".
Takie kłamliwe przekazy na temat tej zbrodni obowiązywały następnie przez kilkadziesiąt lat, a utrwalali je
byli żydowscy partyzanci w swych relacjach i publikacjach, dotyczących ich bojów z okupantem. Były one
zamieszczane także w naukowych i quasi-naukowych publikacjach w języku angielskim. Na przykład Chaim
Lazar, uczestnik zbrodni w Koniuchach, napisał:
"Sztab Brygady zdecydował zrównać Koniuchy z ziemią, aby dać przykład innym. Pewnego wieczoru 120
najlepszych partyzantów ze wszystkich obozów, uzbrojonych w najlepszą broń, wyruszyło w stronę tej wsi.
Między nimi było około 50 Żydów, którymi dowodził Jaakow (Jakub) Prenner. O północy dotarli w okolicę
wioski i zajęli pozycje wyjściowe. Mieli rozkaz, aby nie darować nikomu życia. Nawet bydło i nierogacizna
miały być wybite (...).
Sygnał dano tuż przed wschodem słońca. W ciągu kilku minut okrążono wieś z trzech stron. Z czwartej strony
była rzeka, a jedyny most był w rękach partyzantów. Przygotowanymi zawczasu pochodniami partyzanci
palili domy, stajnie, magazyny, gęsto ostrzeliwując siedliska ludzkie.(...)Słychać było huk eksplozji z wielu
domów.(...)Półnadzy chłopi wyskakiwali przez okna i usiłowali uciekać. Ale zewsząd czekały ich śmiertelne
pociski. Wielu z nich wskoczyło do rzeki, aby przepłynąć na drugą stronę, ale tam też spotkał ich taki sam los.
Zadanie wykonano w krótkim czasie. Sześćdziesiąt gospodarstw chłopskich, w których mieszkało około 300
osób, zniszczono. Nie uratował się nikt" (Chaim Lazar, Destruction and Resistance, New York 1985, s.
174-175).
Warto zwrócić uwagę, że dla podkreślenia szczególnej wagi tak wielkiej "akcji" byli partyzanci żydowscy
cały czas wyolbrzymiali liczbę ofiar i podkreślali stanowczo, że wieś była jakoby wspaniale ufortyfikowana i
uzbrojona oraz stacjonował w niej garnizon niemiecki (!): "Koniuchy były wioską o zakurzonych drogach i
osiadłych w ziemi, niepomalowanych domach.(...)Partyzanci - Rosjanie, Litwini i Żydzi - zaatakowali
www.radiomaryja.pl Strona 4/10
Koniuchy od strony pól, a słońce świeciło im w plecy. Odezwał się ogień z wież strażniczych. Partyzanci
odpowiedzieli ogniem. Chłopi uciekli do swych domów. Partyzanci wrzucili granaty na dachy, a w domach
wystrzeliły płomienie. Chłopi wybiegali drzwiami i biegli drogą. Partyzanci ich gonili, strzelając do
mężczyzn, kobiet i dzieci. Większość chłopów biegła w stronę niemieckiego garnizonu, a więc przez cmentarz
na skraju miasta. Komandir partyzantów przewidział to i dlatego nakazał kilku swoim ludziom schować się
przy grobach. Gdy ci partyzanci otworzyli ogień, chłopi zawrócili i wpadli w ręce żołnierzy, którzy ścigali ich
z drugiej strony. Setki chłopów zginęło złapanych w ogień krzyżowy" (Rich Cohen, The Avengers, New York
2000, s. 145).
Takich i podobnych przekazów ze strony uczestników okrutnej pacyfikacji Koniuchów znamy już kilkanaście.
Można więc powiedzieć, że sami sprawcy najlepiej udokumentowali popełnioną zbrodnię, w dodatku w
niezwykły sposób wyolbrzymili własną "odwagę" oraz zwielokrotnili liczbę ofiar - tak, jakby kilkadziesiąt
zamordowanych osób (w tym kobiety i dzieci) to było zbyt małe, jak na ich możliwości - "osiągnięcie"...
Puszcza Rudnicka
W latach 1941-1944 Puszcza Rudnicka, położona na południe od Wilna, była terenem działania licznych
oddziałów partyzantki sowieckiej i ukrywających się grup żydowskich. Terroryzowały one miejscową ludność
polską, mieszkającą na skraju Puszczy, wyniszczając ją nieustannymi rabunkami i napadami, podczas których
wielokrotnie dochodziło do zabójstw, co każdorazowo odnotowywano jako likwidację rzekomych
"kolaborantów", "szpiegów" i "zdrajców". Szczególnie złą sławą cieszyły się grupy żydowskie, określane jako
najbardziej bezwzględne. Zresztą uczestnicy takich "wypraw gospodarczych" nie wstydzili się tego w swych
powojennych publikacjach. Oto typowy przykład: "Jednakże na zdobywanie prowizji składało się więcej niż
tylko przekonanie niechętnych chłopów. Stoi mi wyjątkowo jasno przed oczyma jedna taka akcja. Oddział w
sile kompanii pod dowództwem Szlomo Branda wyruszył o zmroku tego zimowego dnia, aby zaopatrzyć się
w prowizje w "bogatej" wiosce niedaleko miasteczka Ejszyszki. Do celu dotarliśmy około północy.
Wystawiliśmy czujki po obu stronach wioski, a ja wraz ze swymi ludzmi wszedłem do pierwszego
gospodarstwa.(...)Pracowaliśmy jak w gorączce przez całą noc, zbierając jedzenie, i byliśmy gotowi do
odwrotu, gdy zaświtał ranek. Szlomo i 20 jego ludzi zostało z tyłu, aby osłaniać nasz odwrót. My
odjechaliśmy na saniach.(...)W żadnym wypadku nie był to jakiś wyjątek" (Relacja Israela Weissa, w: Baruch
Kaplinsky (red.), Pinkas Hrubieshov. Memorial to a Jewish Community in Poland, Tel Aviv 1962, s. XIII).
Polscy mieszkańcy tej okolicy zachowali o nich jak najgorsze wspomnienia. Witold Aładowicz ps.
"Bogdaniec" (żołnierz VII Brygady Wileńskiej AK, wówczas mieszkaniec Rudnik) stwierdził: "Kiedy
przyszła władza sowiecka [1939], Żydzi zostali jej sympatykami, wielu wstąpiło do partii komunistycznej.
Podczas okupacji Żydzi zaczęli denuncjować ziemian, oficerów polskich do NKWD. Członkowie rodzin,
www.radiomaryja.pl Strona 5/10
którym udało się uciec, wiedzieli, kto ich wydawał. Nie jest tajemnicą, że wśród NKWD-zistów nie brakowało
osób narodowości żydowskiej. Z tego powodu niechętnie przyjmowano ich do oddziałów polskiej partyzantki.
Podczas okupacji niemieckiej w Puszczy Rudnickiej mieściła się baza sowieckiej partyzantki z Żydami,
złodziejami, byli w niej Polacy - komsomolcy z Gaju. Na Długiej Wyspie działał oddział "Za rodinu". Tu
znajdował się południowy obkom partii. Utrzymywali się głównie z rabunków, bardzo lubili złoto i zegarki
(...)" (cyt. za: "Nasz Dziennik", 13-14 I 2001 r.).
Wspomniany wyżej Israel Weiss we wspomnieniach kilkanaście lat pózniej napisał, że konflikty z ludnością
polską miały charakter odwetowy, były to - jego zdaniem - karne ekspedycje: "Przedsięwzięto karne kroki
wobec kolaborantów, a jedna z wiosek, która była notoryczna w swej wrogości do Żydów, została całkowicie
spalona" (Relacja Israela Weissa, w: Baruch Kaplinsky (red.), Pinkas Hrubieshov. Memorial to a Jewish
Community in Poland, Tel Aviv 1962, s. XIII). Tyle że nie były to karne najazdy na kolaborantów, a każdy,
kto niszczył w tak okrutny sposób polskie wioski, obiektywnie działał na rzecz niemieckich okupantów. Było
to bowiem zaplecze dla miejscowych oddziałów Armii Krajowej, które cały czas prowadziły walki z
Niemcami.
Bestialstwo
Należy zwrócić szczególną uwagę na fakt, że zbrodnia w Koniuchach została popełniona na bezbronnej
ludności polskiej ze szczególnym okrucieństwem, z elementami znęcania się nad ofiarami oraz wyjątkowo
bestialskim bezczeszczeniem zwłok ofiar. Wiemy to z relacji bezpośrednich świadków: tych, którzy przeżyli
masakrę, oraz tych, którzy jej dokonali.
"O świcie 29 stycznia [mieszkańcy](...)zobaczyli partyzantów sowieckich mordujących ich sąsiadów,
podpalających domy wraz z pozostającymi tam rannymi i dziećmi. Udało im się uciec lub schować i pozostać
przy życiu, jak mówią, dzięki Opatrzności Bożej. Zginęło na miejscu 45 osób, 12 zostało rannych, z których
część zmarła w szpitalu w Bieniakoniach. Wśród zamordowanych byli dorośli i dzieci z rodzin: Parwickich,
Tubiniów, Marcinkiewiczów, Woronisów, Bobinów, Wojsznisów, Wandalewiczów, Aaszakiewiczów,
Pilżysów, Wojtkiewiczów, Molisów, Jankowskich. Spłonęła prawie cała wieś z dobytkiem wielu pokoleń.
Zostały z 85 tylko 4 domy rodzin: Aleksandrowiczów, Wandalewiczów, Radzikowskich, Aaszakiewiczów"
(Czesław Malewski, Masakra w Koniuchach, "Nasza Gazeta" (Wilno), 8-14 III 2001 r.).
Abraham Zeleznikow - członek Brygady Litewskiej - napisał, że akcja miała charakter odwetowy, albowiem
mieszkańcy wsi jakoby napadali na sowieckich partyzantów. Przy okazji podał drastyczne szczegóły, jak
ginęli mieszkańcy Koniuchów: "Wszystkich mieliśmy wybić. Zabroniono nam zabierać czegokolwiek z
wioski. Partyzanci okrążyli wioskę, wszystko podpalono, każde zwierzę, każdego człowieka zabito. A jeden z
moich kolegów, znajomych, partyzant, wziął kobietę, położył jej głowę na kamień, i zabił ją kamieniem".
www.radiomaryja.pl Strona 6/10
Potwierdził to inny żydowski "bojec" - Paul (Pol) Bagriansky, w swej wstrząsającej relacji: "Gdy dotarłem do
swego oddziału, zobaczyłem, jak jeden z naszych ludzi trzymał głowę kobiety w średnim wieku na dużym
kamieniu i uderzał ją innym kamieniem. Za każdym walnięciem krzyczał: to za moją zamordowaną matkę, a
to za mego zabitego ojca, a to za mego uśmierconego brata itd. Był to młody człowiek w wieku około 22 lat i
byłem z nim przez cały czas w podziemiu. Był przyjacielskim i cichym człowiekiem. Nigdy nie spodziewałem
się po nim, że zrobi coś takiego" (Paul Bagriansky, "Koniuchi", Pirsumim, Tel Aviv: Publications of the
Museum of the Combatants and Partisans, nr 65-66 (grudzień 1988), s. 120-124).
To przecież powinna być zemsta na Niemcach, którzy zabili temu młodzieńcowi ojca i brata. Nawet wojenne
wypaczenia charakterów nie mogą usprawiedliwiać zbrodniczych czynów w stosunku do niewinnych ofiar, a
już tym bardziej, jak można się tym po latach chwalić?
Najbardziej przerażająca i makabryczna była jednak zabawa, jaką żydowscy partyzanci urządzili sobie w
spacyfikowanej wsi. Posłużyły im do niej ciała zamordowanych kobiet i mężczyzn: "Gdy dotarłem do
oddziału, aby przekazać nowe rozkazy, zobaczyłem straszny, przerażający obraz.(...)Na małej polance w lesie
leżały półkolem ciała sześciu kobiet w różnym wieku i dwóch mężczyzn. Ciała były rozebrane i położone na
plecach. Padało na nie światło księżyca. Jeden po drugim partyzanci strzelali trupom między nogi. Gdy kule
dosięgały nerwów, trupy reagowały jak żywe. Drgały i wykrzywiały się przez kilka sekund. Trupy kobiet
reagowały w bardziej gwałtowny sposób niż mężczyzn. Wszyscy partyzanci z tego oddziału brali udział w tej
okrutnej zabawie, śmiejąc się w dzikim szaleństwie. Najpierw przestraszyłem się tym przedstawieniem, ale
potem zaczęło mnie ono w chory sposób interesować. Stałem tak zafascynowany przez kilka minut, gdy
dowódca oddziału podszedł do mnie i zapytał, czy nie chciałbym przyłączyć się do tych eksperymentów.
Dopiero wtedy przypomniałem sobie, dlaczego przybyłem tam i powiedziałem mu, że jego ludzie muszą się
bezzwłocznie przemieścić na nową pozycję. Im się nie spieszyło i dopiero jak trupy przestały reagować na
kule, przemieścili się na nową pozycję".
Ten sam autor podaje, jak różne były reakcje uczestników pacyfikacji po popełnionym mordzie. Pojawiły się -
obok nieskrywanej radości - również wyrzuty sumienia i poczucie winy: "Wioska Koniuchy stała się tylko
wspomnieniem pełnym popiołów i trupów. Dostała nauczkę. Dowódca zebrał wszystkie oddziały,
podziękował im za ich dobrze spełnione zadanie oraz rozkazał przygotować się do powrotu do bazy. Ludzie
byli zmęczeni, ale z ich twarzy wyzierała satysfakcja i szczęście z wykonanego zadania. Tylko niewielu
zdawało sobie sprawę, że popełniono straszliwy mord w ciągu godziny. Ci nieliczni wyglądali ponuro, smutno
i mieli poczucie winy. (...)
Dotarliśmy do bazy pózno w nocy. Byłem zmęczony i zmordowany, a więc zasnąłem od razu, tak jak
większość z naszego oddziału. Jak się dowiedzieliśmy następnego dnia, pozostałe oddziały zostały przywitane
jak bohaterowie za zniszczenie Koniuchów. Pili, jedli i śpiewali całą noc. Sprawiło im przyjemność zabijanie i
www.radiomaryja.pl Strona 7/10
niszczenie, a najbardziej picie".
Wszystkie dostępne obecnie zródła: polskie, żydowskie, sowieckie, litewskie i niemieckie, jednoznacznie
potwierdzają, że w Koniuchach popełniono zbrodnię na bezbronnej, polskiej ludności cywilnej. W mordzie
wzięło udział nie tylko ok. 50 żydowskich partyzantów z tzw. Brygady Wileńskiej ("Litewskiej"), ale też
wielu żydowskich członków "Brygady Kowieńskiej", a sprawcy - pomimo że byli częścią partyzantki
sowieckiej - uważali się przede wszystkim za partyzantów żydowskich. (Listę ustalonych sprawców zbrodni
publikujemy obok.)
Dowódcą żydowskich oddziałów w Puszczy Rudnickiej był Abba Kovner (Kowner). Obecnie jest on uważany
za jednego z największych bohaterów żydowskiego ruchu oporu. W 1997 r. otrzymał w United States
Holocaust Memorial Museum "Medal of Resistance".
"Dylematy moralne"?
W ubiegłym roku ukazała się książka Michael Bart i Laurel Corona, "Until Our Last Breath: A Holocaust
Story of Love and Partisan Resistance" (New York: St. Martin"s Press, 2008). Jest to biografia Leizera Barta
(policjanta z getta wileńskiego) i jego żony Zeni (Kseni) Lewinson-Bart. Byli oni w żydowskiej partyzantce w
Puszczy Rudnickiej. Ich syn Michael prezentuje nową "linię obrony": skoro nie wszyscy mieszkańcy
spacyfikowanej wsi zginęli w tej makabrycznej akcji, to znaczy, że partyzanci ich wcześniej o tym ostrzegli i
ze szlachetnej litości pozwalali im... uciec: "Każdemu w miasteczku, kto się poddał, pozwolono odejść, lecz
ci, którzy opierali się lub nie usłuchali wezwań, aby się poddać, zostali zabici". Książka ma prezentować,
według entuzjastycznych recenzji, "moralne dylematy członków żydowskiego ruchu oporu". Ale o takich
dylematach odnośnie do Koniuchów wcześniej nikt nie słyszał.
Dowiedziawszy się o śledztwie IPN, historyk Dov Levin (były członek oddziału "Śmierć Okupantom"),
stwierdził, że poruszenie tej sprawy spowodowane jest "złośliwymi intencjami". W 2007 r. na Litwie też
wszczęto śledztwo w sprawie mordu w Koniuchach i innych przestępstw żydowskich partyzantów. Reakcja
środowiska żydowskiego była bardziej hałaśliwa i jednoznacznie to potępiono jako wybryk "antysemicki".
Zarzucono mieszkańcom Koniuchów, iż to oni mordowali Żydów, więc był to w pełni uzasadniony odwet,
ponieważ byli... niemieckimi "kolaborantami"! Twierdzono również, że bezbronnych cywilów nie tknięto.
Śledztwo bardzo szybko zostało umorzone.
Śledztwo IPN toczy się już osiem lat. Dotychczas żaden ze sprawców, którzy potwierdzili swój udział w
www.radiomaryja.pl Strona 8/10
zbrodni, nie został przesłuchany. Małe są nadzieje, że kiedykolwiek to się stanie. Czas robi swoje - zaciera
ślady, odchodzą sprawcy i niedoszłe ofiary. Pozostaje nam tylko pamięć o umęczonej ziemi wileńskiej i jej
ofiarnych mieszkańcach. Czy to jednak nie za mało, czy nie można zrobić więcej? Tym bardziej że - jak
pokazuje nam obecne doświadczenie z Nalibokami - za jakiś czas może powstać w Hollywood kolejna
superprodukcja z jakimś amantem w roli głównej o bohaterskich "partizanach" w Puszczy Rudnickiej,
gromiących niemieckie garnizony w pobliskich wsiach, w tym w Koniuchach... I znowu będziemy narzekać,
że tak się dzieje?
29 stycznia 1944 roku zginęli w Koniuchach:
1. Bandalewicz Stanisław, ok. 45 lat; 2. Bandalewicz Józef, 54 lata; 3. Bandalewiczowa Stefania, ok. 48 lat;
4. Bandalewicz Mieczysław, 9 lat; 5. Bandalewicz Zygmunt, 8 lat; 6. Bobin Antoni, ok. 20 lat; 7. Bobinowa
Wiktoria, ok. 45 lat; 8. Bobin Józef, ok. 50 lat; 9. Bobin Marian, 16 lat; 10. Bobinówna Jadwiga, ok. 10 lat;
11. Bogdan Edward, ok. 35 lat; 12. Jankowska Stanisława; 13. Jankowski Stanisław; 14. Aaszakiewicz
Józefa; 15. Aaszakiewiczówna Genowefa; 16. Aaszakiewiczówna Janina; 17. Aaszakiewiczówna Anna; 18.
Marcinkiewicz Wincenty, ok. 63 lat; 19. Marcinkiewiczowa N. (sparaliżowana, spaliła się); 20. Molis
Stanisław, ok. 30 lat; 21. Molisowa N., ok. 30 lat; 22. Molisówna N., ok. 1,5 roku; 23. Pilżys Kazimierz; 24.
Pilżysowa N.; 25. Pilżysówna Gienia; 26. Pilżysówna Teresa; 27. Parwicka Urszula, ok. 50 lat; 28. Parwicki
Józef, lat 25; 29. Rouba Michał; 30. Tubin Iwaśka (?), ok. 45 lat; 31. Tubin Jan, ok. 30 lat; 32. Tubinówna
Marysia, ok. 4 lat; 33. Wojsznis Ignacy, ok. 35 lat; 34. Wojtkiewicz Zofia, ok. 40 lat; 35. Woronisowa Anna,
40 lat; 36. Woronis Marian, 15 lat; 37. Woronisówna Walentyna, 20 lat; 38. Ściepura N. - krawiec z
miejscowości Mikonty".
[Za: Czesław Malewski, Masakra w Koniuchach (II), "Nasza Gazeta" (Wilno), 29 III - 4 IV 2001 r.].
www.radiomaryja.pl Strona 9/10
Sowieccy i żydowscy partyzanci, którzy brali udział w masakrze polskiej ludności cywilnej w Koniuchach
Z tzw. Brygady Kowieńskiej - oddział "Śmierć Okupantom":
1. Hilel Aronowicz; 2. Edvarda Bekker; Matwej (Mordechai) Brik; 3. Pela Chas; 4. Sara Hempel (Gempel);
5. B. Gelenina (Bejla Ganelina?); 6. S. Gilis; 7. Khoks (Chanan) Kagan; 8. Berel (Boris, Beka, Dov) Kot; 9.
Fajga Kulbak (Kolbak, Kulbakaite); 10. Misza Mejerow (Meirow); 11. Lazar Mozas (Eliezer Mozes); 12.
Icek (Izhak) Nemzer; 13. Perec Padison; 14. Ida Pilownik (Wilencok); 15. Jankl (Jakow) Ratner; 16.
Michail Rubinson; 17. Mosze Szerman; 18. Dovid Teper; 19. Lita Teper; 20. Michail Truszin; 21. Pejsach
Volbe (Folbe); 22. Lejb Zajcew; 23. Eliezer Zilber; 24. Leiser Zodikov (Codikow).
Z tzw. Brygady Wileńskiej (Litewskiej):
1. Pol (Paul) Bagriansky - "Za zwycięstwo"; 2. Leizer Bart - Drugi oddział strzelców; 3. Shlomo Brand - "Za
zwycięstwo"; 4. Fania Jocheles (Brancowska) - "Mściciel"; 5. Shmuel Kaplinsky (Schmuel Kaplinski) - "Za
zwycięstwo"; 6. Anatolij Michajlowicz Kockin - "Za Ojczyznę"; 7. Isaac Kowalski - Drugi oddział
strzelców; 8. St. Kuozis - Oddział im. Margirisa; 9. Chaim Lazar-Litai - "Mściciel"; 10. Elhanan Magid -
"Za zwycięstwo"; 11. Jacob Prenner (Jakow Prener) - "Za zwycięstwo"; 12. A. U?davinis - Oddział im. A.
Mickiewicza; 13. Israel Weiss - "Za zwycięstwo"; 14. Zalman Wolozni (Wyłożny) - "Śmierć Faszyzmowi";
15. Abraham Zeleznikow - "Walka"; 16. L. ?ubikas - "Za Ojczyznę".
www.radiomaryja.pl Strona 10/10


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Leszek Żebrowski Nie za funty i dolary pełnił swą posługę
Leszek Żebrowski Nikomu nie odmawiał posługi
FrontPage 2003 PL Nie tylko dla webmasterow
(NIE) Tylko taniec danceflick 2009 Komedia, Akcja, Muzyczny
nie tylko grodecka, czuwaj 1 2009
Zarabianie przez internet , praca przy komputerze , zarabiaj nie tylko za granicą
Leszek Żebrowski Spór o KL Warschau
WSZYSTKO CO BIOTECHNOLOG MUSI MIEĆ W LABORATORIUM I NIE TYLKO
wlasne zdanie nie tylko w pracy

więcej podobnych podstron