207 14 (4)





B/207: C.Castaneda - Wewnętrzny Ogień





Wstecz / Spis
Treści / Dalej

14. Siła toczenia
Don Juan miał zamiar podjąć temat mistrzostwa świadomości, ale zmienił zdanie i wstał. Siedzieliśmy w największym pokoju. Wokół panowała cisza.

Chcę, żebyś spróbował zobaczyć emanacje Orła
powiedział.
W tym celu musisz przesunąć swój punkt połączenia, aż zobaczysz ludzki kokon.
Poszliśmy z domu do centrum miasta. Usiedliśmy na pustej, zniszczonej ławce przed kościołem. Było wczesne popołudnie; dzień był słoneczny i wietrzny. Dokoła kręciło się mnóstwo ludzi.
Don Juan powtórzył z naciskiem, że siła łączenia jest wyjątkowym zjawiskiem, gdyż może zarówno pomóc w przemieszczaniu punktu połączenia, jak i utrzymać go nieruchomo, w stałym położeniu. Ten jej aspekt, który utrzymuje punkt połączenia w stałej pozycji, to wola; ten zaś, który pozwala go przesuwać, to intencja. Jedną z największych tajemnic jest to, w jaki sposób wola, bezosobowa siła łączenia, zmienia się w intencję, siłę zindywidualizowaną, której może użyć każdy człowiek.

Najdziwniejsza część tej zagadki polega na tym, że tę zmianę jest niezmiernie łatwo przeprowadzić
ciÄ…gnÄ…Å‚.
Ale nie tak łatwo jest przekonać siebie, że jest to możliwe. Właśnie tu znajduje się nasz zawór bezpieczeństwa. Musimy być przekonani, a nikt z nas tego nie chce.
Don Juan powiedział mi, ze w tej chwili moja świadomość jest maksymalnie wyostrzona i mogę użyć intencji, by przesunąć swój punkt połączenia głębiej na lewo, do pozycji śnienia. Rzekł, że wojownicy nigdy nie powinni Próbować widzenia, jeśli nie prowadzi ich śnienie. Zaprotestowałem mówiąc, że zasypianie w miejscu pub licznym nie jest moją mocną stroną, don Juan jednak wyjaśnił, że przesunięcie punktu połączenia z jego naturalnego położenia i utrzymanie go w nowej pozycji to to samo, co bycie uśpionym; widzący uczą się spać, a mimo to zachowywać się, jakby nic szczególnego się z nimi nie działo.
Po chwili milczenia dodał jeszcze, że jeśli chcemy zobaczyć ludzki kokon, należy patrzeć na ludzi od tyłu, gdy się od nas oddalają. Nie ma sensu patrzeć na nich twarzą w twarz, bo z przodu jajowatego ludzkiego kokonu znajduje się ochronna tarcza, którą widzący nazywają przednim pancerzem. Jest to prawie zupełnie nieprzepuszczalna, nieelastyczna osłona, która przez całe życie chroni nas przed atakiem szczególnej siły, której źródłem są emanacje.
Dodał, że nie powinienem być zdziwiony, jeśli moje ciało zesztywnieje jakby od chłodu; ostrzegł, że będę czuł się jak ktoś, kto stoi na środku pokoju i wygląda przez okno na ulicę i że najistotniejszą sprawą jest prędkość, ludzie bowiem będą przesuwać się bardzo szybko za oknem mojego widzenia. Powinienem wtedy rozluźnić ciało, wyciszyć wewnętrzny dialog i pozwolić, by punkt połączenia dryfował pod wpływem wewnętrznego wyciszenia. Don Juan kazał mi jeszcze uderzać się lekko, lecz pewnie w prawy bok pomiędzy biodrem a klatką piersiową.
Zrobiłem to trzy razy i mocno usnąłem. Był to bardzo dziwny stan. Moje ciało spało, ale byłem w pełni świadomy wszystkiego, co działo się dokoła. Słyszałem, co don Juan do mnie mówił, rozumiałem każde jego słowo tak jak na jawie, ale nie byłem w stanie się poruszyć.
Don Juan uprzedził mnie, że za oknem mojego widzenia pojawi się człowiek; powinienem spróbować go zobaczyć. Bezskutecznie próbowałem poruszyć głową. Naraz zauważyłem lśniący, jajowaty kształt. Bił z niego blask-Ogarnął mnie podziw, ale zanim udało mi się ochłonąć z zaskoczenia, świetlisty kształt odpłynął, kołysząc się w górę i w dół.
Wszystko odbyło się tak szybko i niespodziewanie, że z frustracji i zniecierpliwienia zacząłem się budzić. Don Juan znów się do mnie odezwał. Upomniał mnie, że nie mam prawa ani czasu się niecierpliwić i kazał mi się rozluźnić. Nagle pojawiła się jeszcze jedna świetlista istota. Wyglądała, jakby była zrobiona z białego, fluorescencyjnego futra. Ta również szybko odpłynęła.
Don Juan szepnął mi do ucha, że jeśli chcę, to mogę zwolnić tempo wszystkiego, na czym skupiam wzrok, i uprzedził, że zbliża się następny mężczyzna. Jednocześnie uświadomiłem sobie, że słyszę dwa głosy. Ten, który przed chwilą zamilkł, wcześniej upominał mnie, bym zachował cierpliwość. Ten drugi, który powiedział, że mogę użyć oczu do zwolnienia tempa ruchu, to był głos z widzenia.
Tego popołudnia zobaczyłem dziesięć świetlistych istot poruszających się w zwolnionym tempie. Głos z widzenia prowadził mnie i zwracał uwagę na wszystko, co don Juan mówił mi wcześniej o blasku świadomości. Świetliste, jajowate istoty miały po prawej stronie pionową smugę silnego bursztynowego blasku, szerokości mniej więcej jednej dziesiątej całego kokonu. Głos wyjaśnił mi, że jest to ludzkie pasmo świadomości. Wskazał na mały punkt odcinający się intensywniejszym blaskiem od reszty pasma; znajdował się on wysoko na powierzchni kokonu, niemal na jego krawędzi. Głos powiedział, że to jest punkt połączenia.
Gdy widziałem świetliste istoty od strony, która w fizycznym ciele byłaby profilem, jajowaty kokon wyglądał Jak ogromne, asymetryczne jojo stojące na czubku albo Przewrócony na bok, niemal doskonale okrągły garnek z pokrywką. Ta część kokonu, która przypominała pokrywkę, to był przedni pancerz; stanowił on mniej więcej Jedną piątą grubości całego kokonu.
Mógłbym wpatrywać się w te istoty bez końca, ale don Juan kazał mi z kolei przyjrzeć się im od przodu. Miałem wpatrywać się w nie nieruchomo, aż przełamię barierę i zacznę widzieć emanacje.
Zrobiłem, co mi kazał, i prawie od razu zobaczyłem olśniewająco jaskrawy splot żywych, nieodparcie przyciągających włókien światła. Ten oszałamiający widok sprawił, że straciłem równowagę. Upadłem na bok na betonowy chodnik i leżąc w tej pozycji widziałem, jak włókna światła powielają się. Pękały i wychodziły z nich miriady nowych włókien. Ale choć tak mocno przyciągały one uwagę, jakoś nie przeszkadzało mi to dostrzegać zwykłych rzeczy. Tłumy ludzi wchodziły do kościoła i przestawałem ich widzieć. Tuż obok naszej ławki stała grupa kobiet i mężczyzn. Chciałem skupić na nich spojrzenie, ale wcześniej zauważyłem, że jedno z włókien światła coraz bardziej puchnie, aż upodobniło się do ognistej kuli o średnicy około siedmiu stóp. Kula potoczyła się w moją stronę. W pierwszym odruchu chciałem się odsunąć i zejść jej z drogi, ale zanim zdążyłem wprawić mięśnie w ruch, kula mnie dosięgnęła. Poczułem jakby lekkie uderzenie w żołądek. W chwilę później trafiła mnie następna kula, tym razem znacznie mocniej, a potem don Juan z całej siły uderzył mnie otwartą dłonią w policzek. Odruchowo zerwałem się na nogi i straciłem z oczu włókna światła i nacierające na mnie balony.
Don Juan powiedział, że udało mi się przetrwać pierwsze, krótkie zetknięcie z emanacjami Orła, ale kilka uderzeń lawiny niebezpiecznie rozszerzyło moją szczelinę. Wyjaśnił, że kule, które na mnie nacierały, nazywane są siłą toczenia lub lawiną.
Wróciliśmy do domu, choć nie pamiętam jak ani kiedy. Spędziłem wiele godzin w stanie przypominającym półsen. Don Juan i inni widzący z jego grupy dali mi dużo wody do picia i od czasu do czasu zanurzali mnie na chwilę w wannie z lodowatą wodą.

Czy te włókna, które widziałem, to były emanacje Orła?
zapytałem.

Tak. Ale prawdę mówiąc jeszcze ich nie widziałeś
odrzekł don Juan.
Ledwie zacząłeś widzieć, lawina cię zatrzymała. Gdybyś pozostał tam jeszcze chwilę dłużej, zmiotłaby cię z powierzchni ziemi.

Czym właściwie jest ta lawina?

To siła pochodząca z emanacji Orła, która napiera na nas nieustannie, przez całe życie. Jest śmiercionośna, gdy sieją widzi, ale poza tym, w zwyczajnym życiu, nie zauważamy jej, bo mamy tarcze ochronne. Pochłonięci jesteśmy sprawami, które angażują całą naszą świadomość. Nieustannie martwimy się o naszą pozycję i stan posiadania. Te tarcze nie utrzymują lawiny z dala od nas, lecz po prostu sprawiają, że nie dostrzegamy jej bezpośrednio, i w ten sposób chronią nas przed szkodami, jakie wyrządziłby nam strach na widok nacierających na nas ognistych kuł. Tarcze są wielką pomocą, a jednocześnie wielkim ograniczeniem. Uspokajają nas i zarazem ogłupiają, gdyż dają nam fałszywe poczucie bezpieczeństwa.
Don Juan ostrzegł, że nadejdzie w moim życiu chwila, gdy zostanę pozbawiony wszelkich osłon i bez chwili Wytchnienia zdany na łaskę lawiny. Powiedział, że jest to konieczny etap w życiu wojownika, nazywany utratą ludzkiej postaci.
Poprosiłem, by wreszcie wyjaśnił mi dokładnie, czym jest ludzka postać i co oznacza jej utrata.
Odrzekł, że widzący opisują ludzką postać jako nieodparte przyciąganie wywierane przez siłę łączenia emanacji rozświetlonych przez blask świadomości w ściśle Wyznaczonym miejscu, gdzie normalnie znajduje się Punkt połączenia człowieka. Ta siła nadaje nam osobowość, dlatego bycie osobą oznacza, że czujemy przymus utożsamiania się z nią, a w konsekwencji utożsamiania się z punktem, w którym się ona rodzi.
Działania podejmowane przez wojowników sprawiają, że w pewnej chwili ich punkt połączenia przesuwa się w lewo. To przesunięcie jest trwałe i prowadzi do niezwykłego poczucia dystansu, kontroli czy wręcz zobojętnienia. Wskutek niego powstają nowe połączenia emana-cji. Jest to początek serii większych przesunięć. Widzący bardzo trafnie nazwali to początkowe przesunięcie utratą ludzkiej postaci, gdyż punkt połączenia już na zawsze opuszcza wtedy swą pierwotną pozycję, skutkiem czego przestajemy być podporządkowani sile, która nadaje nam osobowość.
Don Juan chciał, bym mu szczegółowo opisał ogniste kule, które widziałem. Trwało to jednak tylko przez krótką chwilę i nie byłem pewien, czy pamiętam jakieś szczegóły. Wówczas on zauważył, że widzenie polega na przesunięciu punktu połączenia, więc gdybym przesunął swój punkt odrobinę na lewo, to uzyskałbym wyraźny obraz ognistych kuł, który następnie mógłbym zinterpretować jako wspomnienie.
Próbowałem uzyskać jasny obraz, ale nie udało mi się, więc opisałem to, co udało mi się zapamiętać. Don Juan słuchał uważnie, a potem kazał mi przypomnieć sobie, czy to były ogniste kule, czy kręgi. Nie byłem tego pewien.
Wyjaśnił, że kule ognia mają wielkie znaczenie dla ludzi, gdyż wyraża się przez nie siła mająca związek z wszelkimi przejawami życia i śmierci. Nowi widzący nazwali ją siłą toczenia.
PoprosiÅ‚em, by wyjaÅ›niÅ‚ dokÅ‚adniej, co rozumie przez “wszelkie przejawy życia i Å›mierci".

Siła toczenia to środek, przez który Orzeł rozszerza życie i świadomość; oddaje je w depozyt. Ale ta sarna siła, jeśli mogę się tak wyrazić, zbiera też czynsz. Sprała, że wszystkie żywe istoty umierają. To, co widziałeś dzisiaj, starożytni widzący nazywali lawiną.
Powiedział, że widzący opisują to jako ponadczasowy kordon opalizujących pierścieni albo ognistych kuł, które nieustannie przetaczają się po żywych istotach. Świetliste istoty organiczne zderzają się z nią czołowo, aż w końcu pewnego dnia nie wytrzymują jej naporu i ulegają zagładzie. Dawni widzący byli zafascynowani widząc, jak lawina niesie te istoty do dzioba Orła na pożarcie. Dlatego właśnie nazwali tę siłę lawiną.

Powiedziałeś, że jest to fascynujący widok. Czy ty sam kiedyś widziałeś, jak lawina niesie ludzkie istoty?
zapytałem.

Oczywiście, że to widziałem
odrzekł i po chwili dodał:
Niedawno widzieliśmy to razem w Mexico City.
To stwierdzenie wydało mi się tak nieprawdopodobne, że czułem się w obowiązku powiedzieć mu, iż tym razem się myli. On jednak roześmiał się i przypomniał mi, że pewnego dnia, siedząc na ławce w Alameda Park w Mexico City, byliśmy świadkami śmierci człowieka. Twierdził, że to wspomnienie zachowało się zarówno w mojej zwykłej pamięci, jak i w emanacjach lewej strony.
Słuchając tych słów poczułem, że coś w moim wnętrzu stopniowo się rozjaśnia i naraz przypłynął do mnie niezwykle wyrazisty obraz całej tej sceny w parku. Umierający mężczyzna leżał na trawie, a obok stało trzech policjantów, którzy utrzymywali gapiów w odpowiedniej odległości. Przypomniałem sobie wyraźnie, że don Juan uderzeniem w plecy przeniósł mnie w inny stan świadomości. A potem zacząłem widzieć. Moje widzenie było niedoskonałe. Nie potrafiłem strząsnąć z siebie widoku zwykłego świata. W rezultacie widziałem wiązki włókien w przepysznych kolorach na tle budynków i ruchu ulicznego. Były to barwne linie światła padającego z góry. Miały w sobie wewnętrzne życie; były jaskrawe, tryskały energią.
Gdy spojrzałem na umierającego człowieka, zobaczyłem zjawisko, o którym mówił don Juan; gdzie okiem sięgnąć, mój wzrok napotykał coś, co przypominało jednocześnie ogniste kręgi i tęczowe osty. Przetaczały się po ludziach, po don Juanie, po mnie. Poczułem je w brzuchu i zrobiło mi się niedobrze.
Don Juan kazał mi skupić wzrok na umierającym człowieku. W pewnej chwili zobaczyłem, że zwija się jak gąsienica, gdy się jej dotknie. Ogniste kręgi odepchnęły go, jakby zmiatając na bok ze swej majestatycznej, niewzruszonej ścieżki.
Nie podobało mi się to wrażenie. Ogniste kręgi nie wzbudziły we mnie strachu; nie wydawały się groźne czy złowieszcze, nie byłem chory ani przygnębiony. Po prostu na ten widok robiło mi niedobrze; czułem je w brzuchu. To uczucie najbliższe było odrazie.
Na wspomnienie tego wydarzenia znów poczułem mdłości i zacząłem wymiotować. Don Juan śmiał się, aż zabrakło mu tchu.

Ależ ty lubisz przesadzać
rzekł.
Siła toczenia nie jest taka zła. W gruncie rzeczy jest piękna. Nowi widzący każą się na nią otworzyć. Dawni widzący również się na nią otwierali, ale motywowało ich do tego głównie poczucie własnej ważności i obsesje. W przeciwieństwie do nich, nowi widzący zaprzyjaźniają się z tą siłą, zapoznają się z nią bez poczucia własnej ważności. Rezultaty są oszałamiające.
Powiedział, że aby się otworzyć na tę siłę, trzeba tylko przesunąć swój punkt połączenia. Jeśli obserwuje sieją świadomie, niebezpieczeństwo jest bardzo niewielkie. Groźna sytuacja powstaje wtedy, gdy punkt połączenia przesunie się bezwiednie z powodu fizycznego zmęczenia, wyczerpania emocjonalnego czy innego rodzaju osłabienia, jak na przykład gdy człowiek się upije lub czegoś przestraszy.

Gdy punkt połączenia przesunie się bezwiednie, siła toczenia miażdży kokon
ciÄ…gnÄ…Å‚ don Juan.
Wielokrotnie wspominałem o szczelinie położonej poniżej pępka. Właściwie nie znajduje się ona na ciele, ale w kokonie na wysokości pępka i przypomina raczej wgłębienie, naturalną skazę na, poza tym, gładkim kokonie. Tani właśnie kieruje się nieustający napór lawiny i tam kokon pęka.
Dalej don Juan wyjaśnił, że jeśli przesunięcie punktu połączenia jest niewielkie, pęknięcie także jest nieznaczne, a wtedy kokon szybko się regeneruje i doświadczamy tego, czego każdy od czasu do czasu doświadcza: widzimy barwne plamy i dziwne kształty, które nie znikają nawet po zamknięciu powiek.
Jeśli punkt połączenia przesunie się daleko, pęknięcie jest rozległe i regeneracja kokonu zabiera sporo czasu. Przydarza się to wojownikom, którzy świadomie wywołują przesunięcie używając roślin mocy, a także zwykłym ludziom, którzy zażywają narkotyki i osiągają ten stan nieświadomie. Człowiek czuje się wtedy odrętwiały, jest mu zimno, ma trudności z mówieniem, a nawet z myśleniem, jakby zamarzł od środka.
Czasami punkt połączenia przesuwa się znacznie z powodu dramatycznego przeżycia lub śmiertelnej choroby. Siła toczenia wytwarza wówczas pęknięcie na całej długości kokonu; kokon opada, zwija się i człowiek umiera.

Czy taka szczelina może powstać również przy świadomym przesunięciu?
zapytałem.

Czasami
potwierdził don Juan.
Człowiek jest bardzo kruchy. Lawina wciąż na nas napiera i przez szczelinę przychodzi do nas śmierć. Śmierć to siła toczenia. Gdy zauważy słabość w szczelinie świetlistej istoty, natychmiast rozłupuje ją i niszczy.

Czy każda żywa istota ma szczelinę?

Oczywiście. Gdyby jej nie miała, to by nie umierała. Szczeliny jednak różnią się rozmiarami i wyglądem. U człowieka jest to miskowate zagłębienie wielkości pięści, bardzo kruche i wrażliwe. Szczeliny innych istot organicznych są bardzo podobne; niektóre są mocniejsze niż nasze, a inne słabsze. Ale szczelina istot nieorganicznych jest zupełnie inna. Przypomina długą nić, świetlisty włos; dlatego też istoty nieorganiczne są o wiele trwalsze od nas. W ich długowieczności jest coś, co nas niesamowicie przyciąga. Dawnym widzącym nie udało się oprzeć temu przyciąganiu.
Don Juan mówił, że ta sama siła może dawać dwa diametralnie różne rodzaje skutków. Siła toczenia uwięziła dawnych widzących, a nowych w zamian za ich wysiłki obdarzyła darem wolności. Dzięki zaznajomieniu się z nią przez mistrzowskie opanowanie intencji nowi widzący w pewnym momencie otwierają swoje kokony i siła przepływa przez nich, zamiast zwijać ich w kłębek jak skurczoną gąsienicę. Ostatecznym rezultatem jest ich zupełna, natychmiastowa dezintegracja.
Zadawałem don Juanowi mnóstwo pytań. Ciekawiło mnie, jak wygląda przetrwanie świadomości po tym, gdy świetlistą istotę pochłonie wewnętrzny ogień. Nie odpowiedział, zaśmiał się tylko, wzruszył ramionami i ciągnął wątek.
Obsesja dawnych widzących na punkcie lawiny uczyniła ich ślepymi na drugą stronę tej siły. Nowi widzący w charakterystyczny dla siebie sposób zupełnie odrzucili tradycję i posuwając się do drugiej skrajności, na początku byli zdecydowanie przeciwni skupianiu widzenia na lawinie. Uważali, że przede wszystkim powinni zajad się życiodajnym i rozszerzającym świadomość aspektem siły swobodnych emanacji.

Wiedzieli oni, że o wiele łatwiej jest niszczyć niż budować i podtrzymywać przy życiu
ciÄ…gnÄ…Å‚ don Juan.
Wyciśnięcie życia jest niczym w porównaniu z darzeniem nim i pielęgnowaniem go. Oczywiście nowi widzący nie mieli w tym racji, ale w stosownym czasie poprawili swój błąd.

Na czym polegał ten błąd, don Juanie?

Błędem jest izolować cokolwiek, co zamierza się widzieć. Na początku postępowanie nowych widzących było odwrotnością postępowania ich poprzedników: z równą uwagą co tamci skupiali się na drugim aspekcie lawiny. To, co się im przydarzyło, było równie okropne, jeśli nie gorsze, niż to, co spotkało dawnych widzących. Ginęli głupią śmiercią, jak zwykli ludzie. Brakowało im mistrzostwa i przewrotności poprzedników, nie byli też tak oddani poszukiwaniu wolności jak widzący w dzisiejszych czasach. Ci pierwsi widzący nowego cyklu służyli wszystkim. Ponieważ skupiali swoje widzenie na życiodajnej stronie emanacji, przepełniała ich miłość i dobroć. Ale to ich nie uchroniło przed lawiną. Byli równie nieodporni jak dawni widzący, których napędzały chorobliwe dążenia.
Mówił, że widzący nowej generacji nie mogli znieść myśli, iż po całym życiu wysiłków i dyscypliny są równie zagubieni jak ludzie, którzy w całym swoim życiu nie przeżyli ani jednej chwili świadomie.
Gdy w końcu współcześni widzący na nowo zaadaptowali swoją tradycję, uświadomili sobie, że wiedza dawnych widzących na temat siły toczenia była kompletna; po pewnym czasie starożytni widzący zauważyli, że ta siła posiada dwa aspekty. Lawina wiąże się wyłącznie z destrukcją i śmiercią. Z kolei kręgi podtrzymują życie i świadomość, odpowiadają za spełnienie i celowość. Dawni widzący woleli jednak zajmować się wyłącznie aspektem destrukcji.

Przez grupowe widzenie nowi widzący uświadomili sobie rozdział między aspektem destrukcji a siłą kręgów
wyjaśnił don Juan.
Zobaczyli, że obie te siły stapiają się ze sobą, ale nie są tym samym. Kręgi docierają do nas pierwsze, zwiastując lawinę; obie te siły są sobie tak bliskie, że wydają się tym samym. Ta druga siła nazywana jest siłą kręgów, bo przybiera postać pierścieni, bardzo subtelnych pętli tęczowych włókien Podobnie jak lawina, bezustannie napiera ona na wszystkie żywe istoty, ale w innym celu. Jej uderzenia dają siłę, kierunek, świadomość; dają życie. Nowi widzący odkryli, że w każdej żywej istocie istnieje bardzo subtelna równowaga tych dwóch sił. Jeśli w którymś momencie żywa istota poczuje, że napór lawiny zaczyna przewyższać siłę kręgów, oznacza to, że równowaga została zachwiana; od tej chwili lawina uderza coraz mocniej, aż w szczelinie żywej istoty pojawia się pęknięcie i nadchodzi śmierć.
Don Juan dodał, że każda z tych, jak je nazwałem, ognistych kuł wytwarza tęczową pętlę dokładnie odpowiadającą rozmiarem żywej istocie, czy to będzie człowiek, drzewo, mikrob czy sprzymierzeniec.

Czy te kręgi są różnej wielkości?
zapytałem.

Nie traktuj tego, co mówię, tak dosłownie
zaprotestował.
Nie istnieją przecież żadne kręgi, tylko siła kręgów, która na śniących sprawia wrażenie pierścieni. I nie mają one żadnych rozmiarów. Jest to jedna, niepodzielna siła, która odpowiada wszystkim żywym istotom, organicznym i nieorganicznym.

Dlaczego dawni widzÄ…cy skupiali siÄ™ na lawinie?
zapytałem.

Bo wierzyli, że ich życie zależy od tego, czy uda im się ją zobaczyć. Byli pewni, ze w ten sposób uzyskają odpowiedź na odwieczne pytania. Widzisz, myśleli, że jeśli odkryją sekrety toczącej się siły, staną się nietykalni i nieśmiertelni. Smutne jest to, że w taki czy inny sposób, udało im się odkryć te tajemnice, a jednak nie stali się przez to ani nietykalni, ani nieśmiertelni. Nowi widzący zmienili wszystko przez zrozumienie, że dopóki człowiek posiada kokon, nie może aspirować do nieśmiertelności.
Don Juan stwierdził, że dawni widzący chyba nigdy sobie nie uświadomili, iż ludzki kokon jest pojemnikiem i nie jest w stanie wytrzymywać naporu toczącej się siły w nieskończoność. Pomimo całej wiedzy, jaką zgromadzili, w ostatecznym rozrachunku nie znaleźli się w lepszej pozycji niż przeciętny człowiek, a może nawet W znacznie gorszej.

Dlaczego byli w gorszej pozycji niż przeciętny człowiek?
zapytałem.

Ponieważ posiadali olbrzymią wiedzę, uznali, że ich wybory muszą być nieomylne
odrzekł.
Wybrali więc życie za wszelką cenę.
Spojrzał na mnie z uśmiechem. Nie potrafiłem odgadnąć, co miała mi przekazać ta dramatyczna pauza.

Wybrali życie
powtórzył.
W podobny sposób, jak wybrali przemianę w drzewa, by zbudować światy z niemal zupełnie niedostępnych wielkich pasm.

Co chcesz przez to powiedzieć, don Juanie?

Chcę powiedzieć, że wykorzystali siłę toczenia, by przesunąć swe punkty połączenia do niewyobrażalnych pozycji śnienia, zamiast pozwolić, by poniosła ich ona do dzioba Orła, gdzie zostaliby pochłonięci.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
T 14
Rzym 5 w 12,14 CZY WIERZYSZ EWOLUCJI
ustawa o umowach miedzynarodowych 14 00
990425 14
foto (14)
DGP 14 rachunkowosc i audyt
Plakat WEGLINIEC Odjazdy wazny od 14 04 27 do 14 06 14
022 14 (2)
index 14

więcej podobnych podstron