2401868362

2401868362



2


ZDROJOWISKA Nr. 11 z dnia 15 Sierpnia 1872.

Już w r. 1840 dojeżdżali tu chorzy dla leczenia się tutejszcmi wodami. Wszakże dopiero w r. 1856 za staraniem Adama Bartoszewicza urządzono tu i otwarto dla publiczności zakład zdrojowo- kąpielowy, zbudowawszy gmach laziebny o 28 wannach, tudzież 6 domów mieszkalnych i traktyernią, własność zarządu zdrojowego; oprócz kilku budynków mieszkalnych, prywatną własność stanowiących.

Są tutaj 3 zdroje słone, z tych dwa główniejsze, zwane od miejscowych Druskupie (solna rzeka), trzecie o dwie wiorsty od miasteczka oddalone źródło, nie jest używane.

Skład chemiczny wód birsztańskich ma być zupełnie podobny do wód Druskiennickicb.

Tutejszy lekarz zdrojowy Dr. Sobolewski używał wód birsztańskich: w zołzach, w go-ścu, w dnie i w innych cierpieniach z po-wyższemi zasadniczo połączonych.

Jakkolwiek umiejętniczo dokonanego rozbioru chemicznego wód birsztańskich dotychczas nie posiadamy, a nawet i monografii Birsztan dotąd nie dostaje, przecież zakład tutejszy cieszył się swem powodzeniem, otrzymując corocznie liczny zastęp chorych, nawet z wyższych klas społeczeństwa, poratowania swego zdrowia tu szukających.

PRAWO WYWŁASZCZANIA W ZASTOSOWANIU DO ZDROJOWISK KRAJOWYCH.

{Dr. W. S) Jedną z ważnych kwestyj, której rozwiązanie bardzo mogłoby się przyczynić do rozwoju i podniesienia zakładów zdrojowych w kraju naszym, jest prawo wywłaszczania za słusznem wynagrodzeniem; tam gdzie idzie o rozwój zakładów, o dogodność dla większej liczby osób, wystawienie budynku dla publi-blicznego użytku, słowem o dobro ogółu. Tak n. p. zachodzi potrzeba przeprowadzenia drogi, chodnika, założenia miejsca wypoczynku, spacerów w pobliżu zdrojów i t. p. na miejscu będącem własnością prywatną, które małą tylko lub żadnej korzyści" właścicielowi nie przynosi, przeprowadzenie zaś w tern, a nie innem miejscu jest koniecznem, właściciel zaś nie chce ustąpić, lub żąda wyuagrodzeuia tak wysokiego, że to wielokrotnie przechodzi rzeczywistą wartość miejsca, wtedy powinien zarząd być w możności nabycia miejsca za słusznem wynagrodzeniem, (po ocenieniu przez znawców), oraz zużytkowania na cele publiczne.

Zdawałoby się, że ustawa podobna jest niesłuszną, gdyż wkracza w prawa własności prywatnej, osobistej, ale dobro jednostek winno ustąpić tam, gdzie idzie o dobro ogółu; wszelkie zarządy kolei żelaznych już oddawna prawo to mają przyznane. Wreszcie prawo to winno być ograniczonem do przypadków wyjątkowych, koniecznych, nieodzownych dla rozwoju zdrojowiska i dogodności ogółu gości zdrojowych, nigdy zaś nie może być stosowa-nera do celów prywatnych, dogodności lub zysku pojedynczych osób lub rodzin.

Przykład tego mamy w Szczawnicy. Przy zwiększającej się z roku na rok liczbie gości zdrojowych, zakład się rozwija; corocznie przybywają nowe domy mieszkalne, obecnie zaczęto budować dom do zebrań towarzyskich w zdrojowiskach niemieckich, noszący acz nie bardzo właściwą nazwę Kurhaus; przyroda dla Szczawnicy była tak szczodrą, jak mało dla którego zdrojowiska, pod względem widoków okolicy i t. d.; ale są jeszcze liczne niedogodności, z których wcale do najmniejszych nie należy brak dogodnego chodnika dla używających przechadzki, lub udających z zakładu górnego do łazienek na Miodziusiu, zdrojów Wandy i Szymona lub odwrotnie. Obie części zakładu oddalone od siebie przeszło na 1000 kroków, łączy gościniec, będący jedynym środkiem komunikacyjnym, przez który przejeżdżają wszystkie wózki, wozy, bryki i pojazdy przewożące gości do zakładu górnego. Tąż samą drogą muszą wszyscy przechodzić wśród tumanów pyłu, kurzu, po drodze kamienistej i co chwila wózkom się z drogi usuwać. Droga jest dość wązką, a rozszerzenie jej prawie niepodobne, z jednej strony bowiem ograniczona jest górą, z drugiej zaś płynie bystry acz wązki Szczawny potok, podczas ulewnych deszczów wzbierający i zrywający tamę umyślnie dla drogi zbudowaną i utrzymywaną.

Przed kilku laty już niedogodność ta bardzo dawała się uczuć, zarząd zdrojowiska we- i zwawszy znawcę, wytknął linią, po której należałoby poprowadzić wygodny chodnik dla pieszych, szeroki trzy łokcie, ocieniony dwoma ,

szeregami drzew, prowadzący z zakładu górnego do zdroju Wandy na Miodziusiu, po stoku góry Bryjarki. Linia ta przechodzi przez drobne posiadłości gruntowe kilkunastu właścicieli cząstkowych; jedni z nich żądali przesadzonego wynagrodzenia nie odpowiedniego wartości kawałeczka gruntu; inoi powiedzieli że za żadne pieniądze nie ustąpią. Gdyby prawo o którem mowa istniało, wezwałoby się ko-misyę ze znawców złożouą, a po ocenieniu, zapłaciwszy za owe kawałki gruutu uawet wyżej nad wartość, poprowadziłoby się drogę, a w ten sposób zrobiło wielką dogodność dla paru tysięcy osób w porze zdrojowej do Szczawnicy przybywających, z małym lub żadnym uszczerbkiem pojedyńczych indywiduów.

Ponieważ podobne prawo dotychczas w kraju naszym nie istnieje, kilkaset gości zdrojowych zachęconych przez właściciela i lekarzy miejscowych, podało prośbę skreśloną przez jednego ze zdolnych prawników do sejmu krajowego, jako jedynej władzy mogącej stanowić ustawy, prosząc o przyznanie prawa wywłaszczania zdrojowiskom, jako zakładom użytku publicznego.

Stało się to jeszcze w roku 1868. Od owego czasu upłynęło lat cztery, dotąd nie mamy odpowiedzi. Podanie skreślone w miesiącu Sierpniu 1868 podpisane przez właścicieli, lekarzy zdrojowych i kilkuset gości, posłanem zostało do sejmu i w tydzień później przeka-zanem Wydziałowi krajowemu do załatwienia. Wydział krajowy zapewne mając wiele spraw ważniejszych do załatwienia, odłożył podanie na bok i nietykauem zostawił blisko przez rok cały, dopiero bowiem w sierpniu 1861) wzięto tę rzecz pod rozwagę i rozesłano zapytanie do zarządów pojedyńczych krajów w skład monarchii austryacko-węgierskiej wchodzących, czy gdzie podobne ustawy nie istnieją. Od rozesłania do nadejścia odpowiedzi znów rok upłynął. Odpowiedzi zebrane razem w jesieni 1870 nadesłano komisy i balneologicznej przy towarzystwie naukowem w Krakowie istniejącej do ocenienia i wydauia zdania. Komisya niezwłocznie zajęła się tą sprawą, a po osta-tccznem załatwieniu, odpowiedź wraz z aktami odesłała Wydziałowi krajowemu na wiosnę r. 1871. Od tego czasu znów rok upłynął. Obecnie oczekujemy zebrania sejmu, który o ile się spodziewać należy, rzecz tę należycie uza-

ki. całe omatulone — a nie każdej z nich było z tern ładnie. Daremne były pytania; siedli panicze jak niepyszni i wóz ruszył.

Przez drogę było całe towarzystwo milczące, rozmowa wciąż się urywała. Przed południem wrócili do Szczawnicy — i zaraz się rozeszli do domu.

Zachariasz i Ludwik postanowili zaraz nazajutrz dowiedzieć się u p. Melanii co to wszystko znaczy.

Do źródła rano nie przyszła — poszli więc do niej pod Jelenia, każdy inną ścieszką i zeszli się w progu. Ale jakież było ich zdziwienie, gdy się dowiedzieli, że p. Melania nad ranem wyjechała do Krynicy.

P. Zachariasz powrócił do źródła dokończyć picia, Ludwik pobiegł do Klarci. Zastał ją wesołą i pustującą, aż ją ciotka strofowała — ale nic się nie dowiedział.

P. Makary udawał, że nic nie wie — gruchnęło po Szczawnicy o tej nieudanej wycieczce, wyjazd p. Melanii dodał oliwy do ognia — gadano i to i owo — ale nikt nic pewnego nie wiedział — katastrofa pozostała tajemnicą.

v.

Odkrycie.

Dwa lata upłynęło od tych wypadków.

1 znowu się zdarzyło, że przed karczmę w Czorsztynie zajechało towarzystwo. Ale jakież tu zaszły zmiany: nowa karczma, kilka izb — tylko karczmarka tasama.

Przybyli poczęli się rozgaszczać, a karczmarka podchodzi do jednej z pań i odezwie sie:

Z przeproszeniem, zdaje mi się, że ja panienkę już znam i tego pana.

Ależ ja niejestem już panienką. Byłam tu [ przed dwoma laty, w innera towarzystwie, z którego teraz tylko mąż mój tutaj jest ze mną.

Tak mówiła znajoma nam Klarcia.

No już teraz nowa karczma, to państwo będzie lepiej spać i niebędzie już takiej awantury o perukę.

Pani Klara w śmiech.

O jaką to perukę ? zapytał mąż jej, ów znany nam p. Ludwik.

A o tę co to wtedy tej wysokiej pani zginęła. Ale ona się znalazła, jak burzyli starą karczmę. To proszę paui myszy ją zawlekły do dziury, która była przy podłodze, albo szczury, albo łasice____

Paui Klara naśmiawszy się dowoli, zaczęła dopiero opowiadać cały wypadek.

Otóż gdy się wówczas panie spać kładły — oczywiście porozbieraly się, pozdejmowały koki i szyniouy i położyły na niskiej ławeczce. Rano gdy je p. Makary obudził — zobaczyły z zdziwieniem, że jednej paczki koków i szy-nionów brakuje — i to pani Melanii. Przeszukały całą izbę, przewróciły wszystko siano — niema. P. Melania wpadła w okrutny guiew; wszystkich posądzała, że jej to na złość zrobili, łajała Klarcię, na p. Eufemię się krzywiła, podejrzy wała że p. Ludwik oknem tę psotę wyrządził. Koniec końców trzeba było coś radzić. Bez szyuionu jechać p. Melania na żaden sposób.nie chciała; w Czerwonym klasztorze miało czekać na nich inne towarzystwo ; toż samo na brzegu w Szczawnicy. Pani Eufemia ofiarowała się pożyczyć jej swój szyuion, ale ten był szpakowaty. Największe podejrzenie miała p. Melania na Klarcię, że się mści za to, iż ona jej Ludwika odbiera.

Po daremnem naszukaniu rzekła wreszcie: Ja nie pojadę — wracam do Szczawnicy — niech państwo jadą beżem nie.

A to i my nie pojedziemy, uiezostawimy pani samej, odrzekła pani Eufemia.

O bardzo dziękuję — i na to niemogę przystać, wyglądałabym przy paniach jak czu-pi radio.

To wie Pani co — rzekła Klarcia — i my niewdziejemy Szymonów, ani kapeluszy — tylko wszystkie trzy owiniemy się w chusteczki — i do domu.

Tak się też i stało. Nikt nie wiedział gdzie się szyniou podział — a panie zobowiązały się do tajemnicy o całym wypadku. Oczywiście nikt się nie mógł domyśleć, że go sobie myszy zaanektowały do gniazda dla swojej konsólacyi, i dopiero przypadek mógł rzecz tę odkryć.

Ale jakież to skutki były z tej katastrofy.

Ludwik po wyjeździć p. Melanii, już stale Klarci asystował, aż się z niej stała pani Klara. 1’. Zachariasz opuszczony od zagniewanej p. Melanii a odsądzony od Klarci znowu osiadł na koszu — i zapewne jak zwykle tak i tego roku spotkacie go u wód, jako wiecznego konkurenta.

Co się zaś stało z p. Melanią uiewiadomo; P. Ludwik opowiada, że chcąc sobie zabezpieczyć na zawsze zapas szynionów wydała się za fryzjera. Pozostawiam to już p. Klarze dowiedzieć się czy tak jest w istocie.

Alski.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
ZDROJOWISKA Nr. 11 z dnia 15 Sierpnia 1872. 3 sadnioną, rozstrzygnie na korzyść zakładów zdrojowych
4ZDROJOWISKA Nr. 11 z dnia 15 Sierpnia 1872. ki wypija się w porze rannej tak, aby ostatnia jej częś
ZDROJOWISKA Nr. 11 z dnia 15 Sierpnia 1872.5 jów gustownych i zbytkownych, nie ma tej werwy, w zabaw
ZDROJOWISKA Nr. 11 z dnia 15 Sierpnia 1872. Dzięki więc rządowi Pruskiemu iż tentacyę tę ■usunął, ty
T ZDROJOWISKA Nr. 11 z dnia 15 Sierpnia 1872. 112.    Marya Wojnarowska z 2roa córkam
8 ZDROJOWISKA Nr. 11 z dnia 15 Sierpnia 1872.EDWARD STEHL1K W KRAKOWIE    I Da Wesołe
Nr. 11. Kraków, dnia 15 Sierpnia.Kok 1872. Wychodzi w Czwartek, w objętości najmniej arkusza, przez
NR. 8. LWÓW, DNIA 15. KWIETNIA 1905. ROK III.GŁOS LEKARZYOrgan lekarzy Galicyi, Śląska i
studium kons ryc01 yc.30. Elewacje Kamienic wschodniej pierzeji ulicy Biskupa Jarosława nr 3, 5, 7,
bieżącym od dnia 15 Sierpnia 1908 r., na warunkach następujących: 1) że fundusz ten oznaczony będzie

więcej podobnych podstron