plik


Dwa światy 2 a:link { text-decoration: none; font-size: 11; font-family: Verdana; color: #FDC336 } a:visited { text-decoration: none; font-size: 11; font-family: Verdana; color: #FDC336 } a:hover { text-decoration: none; font-size: 11; font-family: Verdana; color: #FFFF00 } body { font-family: Tahoma; font-size: 12pt; letter-spacing: 1; vertical-align: 0; color: #FFFFCC; text-align: Left; line-height: 120%; text-indent: 60; word-spacing: 1; margin-left: 20; margin-right: 20; margin-top: 0 } .cdn { font-family: Verdana; font-size: 14pt; color: #FFCC66; letter-spacing: 1; text-align: Right; vertical-align: 8; font-style: italic; font-weight: bold } .part { font-family: Verdana; color: #FFCC66; font-size: 14pt; letter-spacing: 1; text-indent: 20; font-style: italic; font-weight: bold } .author { font-family: Verdana; font-size: 15pt; color: #F58220; letter-spacing: 2; text-align: center; vertical-align: 8 } .title { font-family: Verdana; font-size: 17pt; color: #FDC336; line-height: 2; text-align: center; letter-spacing: 4; font-weight: bold } table { font-family: Verdana; font-size: 11; color: #FFFFCC } Dwa światy Autor: Matrox Część II Ciemno... Było tak ciemno... Nagle usłyszałem głos - pomyślał kapitan - powoli otworzyłem oczy... To Altor i doktor Muniz. - Kapitanie, czy wszystko w porządku? - zapytał doktor. - Tak... Trochę boli mnie głowa... Co się stało... - Dokładnie nie wiemy... Ale tunel gdzieś rozpłynął się. Sensory, osłony, bron i komunikacja nie działają. Udało się nam przywrócić transportery i systemy podtrzymywania życia. Wyglądając przez okna zidentyfikowaliśmy wszystkie okręty konwoju - nikt nie ucierpiał. Niestety nie mogliśmy się z nimi porozumieć, tak więc przesłaliśmy łączników na poszczególne jednostki. - Niech zgadnę - przerwał kapitan - wszystkie okręty bezbronne? - Tak, ale USS Hood i USS Monitor odzyskały sprawność w ponad 80%. Poza sensorami oczywiście. - zameldował Lowel. - Dobrze, w końcu jesteśmy blisko granicy z Tzenkethi. Chciałbym być na nich przygotowany. - po chwili - czy ten tunel to mogła być jakaś ich tajna broń? - Możliwe, ale Tzenkethi nigdy nie wymyślali nowych technologii, tylko kradli od innych. - Mniejsza o to - powiedział kapitan łapiąc się za głowę - doktorze czy mogę dostać coś od bólu? - Oczywiście, może uda się pan ze mną do ambulatorium. - zaproponował doktor. - Wolę inaczej spożytkować ten czas. - zaprzeczył kapitan - Poruczniku Lowel, który okręt ma obecnie najsprawniejszy system komunikacji? - USS Hood. - odparł taktyczny. - Prześlę się tam i spróbuję nawiązać kontakt z Flotą, albo najbliższym posterunkiem. Poruczniku Altor, proszę za mną. Przygotować się do przesłania dwóch osób. Oboje weszli do turbowindy. Kapitan wydał polecenie: - Komputer, przesyłownia nr 2. Komputer zareagował charakterystycznym dźwiękiem i turbowinda ruszyła. Oboje stali przez chwilę, nie spoglądając na siebie. W końcu odezwał się Ernest. - Fajnie było na holodeku? - zapytał kapitan. Altor troszkę zaskoczony: - Opowiadałem pańskiej córce o korzeniach mojego ludu... - Zapewne - odparł całkowicie wyluzowany kapitan. Wydawał się tym w ogóle nie interesować. - Kapitanie - zareagował zmieszany Altor - to nie jest to o czym pan myśli. - Tak... a o czym myślę... - odpowiedział kapitan, dalej wyglądając na nie zainteresowanego rozmową, którą sam rozpoczął. - Myślę, że... - Dosyć tego - przerwał podniesionym głosem Ernest - Komputer, zatrzymaj turbowindę. Wstydziłby się pan. Ona ma tylko 15 lat, a pan prawie trzysta... - Prawie dwieście pięćdziesiąt... - Prawie - odrzekł z pogardą kapitan. - Ale na realia waszego gatunku mam 21 lat. - Dosyć, tego!!! Dokończymy później, a tymczasem proszę się trzymać z dala od mojej córki. - odpowiedział wyraźnie zdenerwowany kapitan. Później zupełnie spokojnie wydał polecenie komputerowi, by winda ruszyła dalej. Oboje stali z zupełnie obojętnymi minami do końca podróży. W końcu dotarli do pokładu przeznaczenia. Drzwi otworzyły się i oboje wyszli z turbowindy. Podążyli do przesyłowni, gdzie czekał na nich główny mechanik Martin Lafetein. - Kapitanie, transporter sprawny. Możemy przesłać pana na USS Hood. - W porządku Martin. Kapitan lekko się uśmiechnął, gdyż nie dość, że mechanik był jego imiennikiem, to był jego dobrym znajomym z Akademii Floty. Lafetein był o dwa lata młodszym kadetem od Ernesta. - Czy pan udaje się z nami, komandorze? - zapytał Altor. - Tak, spróbuję podkręcić ich systemy komunikacji. W trójkę weszli do transportera. Ernest wydał polecenie: - Impuls. Trójka oficerów z Entrapment pojawiła się na pokładzie Excelsiora równo o 13.15. Natychmiast udali się do maszynowni, gdzie oczekiwał ich dowódca tego okrętu - komandor-porucznik Laveten oraz wszędobylski kapitan Marscynsky. Ernest wszedł w towarzystwie swoich oficerów do maszynowni. - Kapitanie, za chwilę zakończymy naprawę anteny i będziemy mogli wysłać sygnał pomocy. - zameldował dowódca USS Hood. - Bardzo dobrze. Komandorze - zwrócił się do Lafetein'a - proszę pomóc. - Tak jest - potwierdził mechanik i udał się do panelu, przy którym inni mechanicy grzebali coś. - Co pan tu robi kapitanie? - zapytał Ernest swoją zmorę, Marscynskiego. - Przybyłem uczestniczyć w wysłaniu sygnału. W końcu jestem kapitanem. - O tak - odezwał się Ernest. - Gotowe kapitanie - zameldował komandor Laveten. - Dobrze, rozpoczynamy. - rozkazał Ernest. - Otwieram kanał... Wysyłam sygnał... - po chwili - Kapitanie, nie otrzymuję odpowiedzi... Przeprowadzam diagnostykę nadajnika... wszystko w porządku... - Więc co jest nie tak? - zapytał Marscynsky. - Już wiem - odpowiedział Lafetein - docelowy odbiornik zniknął... - na chwilę przerwał, by przełknąć ślinę i kontynuował ze zdziwieniem - podobnie jak Czwarta Stacja i najbliższa Baza Gwiezdna. Nie odbieram żadnych stacji nasłuchowych, które jeszcze przed chwilą znajdowały się wzdłuż granicy Tzenkethi. - Przed chwilą, to znaczy przed tunelem... - dodał Altor. - Czy możliwe jest, że przekroczyliśmy go? - zapytał Ernest. - Tak, to jedyne logiczne wyjście... Ale nigdzie nie mogę go zlokalizować. - dodał Lafetein. - Alarm czerwony dla całej floty. Jak najszybciej przygotować broń, osłony i sensory. Musimy się przygotować na ewentualne spotkanie z tą obcą rasą. - rozkazał Martin Ernest. Dwa dni później: - Kochanie mówiłem Ci, że on nie jest odpowiedni dla ciebie. Kapitan Ernest znajdował się w swojej kwaterze i próbował przekonać swoją córkę, aby zrezygnowała ze znajomości z El-Aurianinem. Jego postępowanie było zrozumiałe, gdyż martwił się o swoją córkę. Stracił żonę, a Margaret chciał zatrzymać przy sobie jak najdłużej. - Tato, między nami nic nie ma... Ja po prostu lubię z nim rozmawiać. - broniła się Margaret. - On nie rozmawia, on słucha. Zapomniałaś, że pochodzi z rasy słuchaczy? - Tato, nie chcę o tym rozmawiać! - zareagowała dziewczyna. Kapitan obserwował jak córka wyszła do swojego pokoju i zamknęła drzwi. Tego jeszcze brakowało - pomyślał - aby moja córka się ode mnie odwróciła. Ernest dokończył picie herbaty i wyszedł z kwatery. Ruszył w stronę turbowindy. Następnie udał się na mostek. Na miejscu poprosił o raport. - Sensory sprawne kapitanie. - odparł Lowel. - Jaka jest nasza pozycja. - zapytał kapitan. - Z ustaleniem tego mieliśmy trochę problemu. - odpowiedziała Savona. - Na podstawie najbliższego układu - wtrącił się Lafetein - możemy stwierdzić, że to nie jest żaden znany mam sektor. Ale, na podstawie oceny odległości od jądra galaktyki możemy stwierdzić, że... jesteśmy w Alfie, i nawet w tym samym miejscu, gdzie byliśmy przed przeniesieniem, tj. na granicy z Tzenkethi. - To oznacza, że jesteśmy w tej samej galaktyce, ale... - rozpoczął kapitan. - W innym wymiarze. - dokończył Lafetein. - Czyli obecnie znajdujemy się na terenie jakiegoś innego imperium... - Tak. - potwierdziła Savona. - Czy możliwe, że jesteśmy w wymiarze sojuszu klingońsko-kardasjańskiego? - Nie, to możemy wykluczyć, gdyż technologia używana przez sojusz zostawiłaby pewne ślady. Na przykład bazy, stacje... a tutaj nic takiego nie mamy. Nawet nie odebraliśmy żadnych śladów warp klingońskich i kardasjańskich. - dodał Lafetein. - Dobrze... - zamyślił się kapitan - Status floty? - Wszystkie okręty sprawne. - dodał Lowel. - Zarządzam naradę dowódców. Wezwać mi ich tutaj, natychmiast. - powiedział Ernest i udał się do sali odpraw. Śnieżny kadłub USS Entrapment sunął w przestrzeni. Rozdzierał próżnię niczym kajak wodę. Jako wiodący prym statek Floty przewodził stadu kaczek. Kapitan Ernest pił swoją ulubioną herbatę w towarzystwie oficerów dowodzących innymi okrętami. Teraz, po przeprowadzeniu wszystkich badań, jasne stało się, że flota jest w innym wymiarze. Galaktyka wydaje się być identyczna z tą jaką znają, ale układy planetarne i ich lokalizacje różnią się od tych z "ich" świata. - Panowie - rozpoczął spokojnie kapitan - nasza sytuacja jest dość skomplikowana. Zostaliśmy sprowadzeni do tego wymiaru, wbrew naszej woli, przez obcą siłę. Niestety tunel, którym tu przylecieliśmy zniknął, i nie wiemy jak go odtworzyć. Jednak na pewno wiedzą to obce istoty, które nas tu sprowadziły. Dlatego proponuję, abyśmy rozejrzeli się trochę po okolicy i zebrali niezbędne informacje o tym tunelu, sztucznym jak zresztą podejrzewamy. - zwrócił się do Lafetein'a - Komandorze... - Jeżeli tunel - rozpoczął - został stworzony sztucznie jest wysoce prawdopodobne, że obce istoty mogą go odtworzyć. Jest również prawdopodobne, że już kiedyś nawiedzali nasz wymiar. Według danych z komputera w ciągu dwóch lat znikło pięć okrętów federacyjnych w niewyjaśnionych okolicznościach. Zapewne Federacja uzna nas za zaginionych... jednak aby temu zapobiec musimy odszukać drogę do domu. Dlatego proponuję udać się do najbliższego systemu gwiezdnego, nazwanego przez nas: Omega-13. Jest to najbliższy układ, zdolny do podtrzymania życia... - Podobnego do naszego - zwrócił uwagę Marscynsky. - Tak... jest tam planeta klasy M. - odparł Lafetein. - Skąd ta pewność, że obca rasa jest podobna do nas? - kontynuował Marscynsky. - Możemy się tylko domyślać, że... - To nie starczy komandorze... Musimy myśleć w pięciu wymiarach... - Tak, musimy... ale teraz podążymy za planem Lafetein'a. - włączył się kapitan Ernest. - Może powinniśmy zagłosować... - dodał Marscynsky. - Dobrze - odparł kapitan Ernest - zagłosujmy. Kto jest za misją badawczą do tego systemu? - Nie, kapitanie... chodziło mi o to, byśmy zagłosowali, kto ma zostać przywódcą naszej grupki. Wydaje mi się, że pan już pokazał co potrafi... Ernest zastanawiał się przez chwilę. Lafetein i Savona patrzyli na niego jakby widzieli chłopca, bojącego się o swoje zabawki. Ale Ernest wcale o tym nie myślał. Nie przejmował się utratą stanowiska. Szybko ocenił, że większość oficerów zagłosuje za nim. - Proszę bardzo. Głosujmy - odpowiedział zdecydowanym głosem. Po oddanych głosach niewiele się zmieniło, poza tym, że Marscynsky w końcu doszczętnie się skompromitował. Oburzony opuścił salę i udał się na swój okręt bez słowa komentarza. Ernest nie ukrywał swojego zadowolenia. Na jego ustach rysował się leki uśmieszek, podobnie jak na ustach reszty oficerów. Tylko Savona zachowała kamienną twarz. - Tak więc głosowanie mamy za sobą. Proszę powrócić na swoje okręty. Wkrótce udamy się do systemu. I proszę się zapoznać z danymi o misji sporządzonymi przez moich oficerów. Dowódcy jednostek Floty wyszli z pokoju. W sali pozostali Ernest, Savona i Lafetein. - Kapitanie - powiedział Lafetein - mam nadzieję, że nam się uda. - wyszedł z sali. - Nie obawia się pan o Marscynskiego? - zapytała Savona. - Nie... on nic nie może. Teraz, gdy wszyscy poparli mnie zrozumie, że nie ma innego wyjścia jak podporządkować się. W sytuacjach tak wyszukanych jak ta dowódca najsilniejszego okrętu przejmuje bezdyskusyjne dowództwo nad całą resztą. Wszyscy dowódcy to wiedzą. - Dlatego założył pan, że zagłosujemy za panem? - Oczywiście. - uśmiechnął się Ernest. - To było logiczne - odparła Savona. Niespodziewanie przerwał im oficer komunikacyjny. - Kapitanie, USS Farpoint oddala się od nas... właśnie wszedł w warp... - Gdzie poleciał? - zapytał Martin. - Dokładnie w drugą stronę. - Już idę. Kapitan udał się na mostek. Jednak wiedział, że ściganie Marscynskiego to nie jest zadanie na ten czas. Ważniejsze było zlokalizowanie obcej rasy. Kapitan popatrzył na ekran nie ukrywając swojego zdenerwowania. - Teraz nie mamy czasu na zabawy. Wprowadzić kurs na system Omega-13. Warp 8. Po wydaniu rozkazu udał się do swojego gabinetu. - Komandorze, wiem, że to może zabrzmieć dziwnie, ale Ernest nie jest dobrym dowódcą. Dlatego musimy odnaleźć sami wrogą cywilizację. Poznać ich technologię i poznać. Tylko tak powrócimy cali do domu. W sali obrad kapitan Marscynsky rozmawiał ze swoimi oficerami na temat jego ostatniej decyzji. - Ależ kapitanie - powiedział pierwszy oficer Arthuro - Jeżeli proponuje pan użycie siły, to pragnę przypomnieć, że... - To nasze jedyne wyjście. - dodał oficer taktyczny Hollowel. - Teraz nie jesteśmy na terenie Federacji. Dyrektywy nas nie obowiązują. Musimy działać. A gdy wrócimy do Federacji, wtedy będziemy odpowiadać, za nasze błędy. Jedynym wyjściem jest przechwycenie obcej technologii. Będziemy próbować zdobyć ją pokojowo, ale jeżeli nasze wysiłki okażą się daremne wówczas upomnimy się o swoje przy pomocy torped metafazowych. Czy podważa pan mój rozkaz komandorze? - Ależ oczywiście, że nie, kapitanie. - Dobrze. Udajemy się więc do systemu z czerwonym słońcem. Czujniki USS Hood wykryły tam ślady sygnatur obcych pojazdów. Tam na pewno ktoś jest. - dodał Marscynsky. - Skąd te odczyty, i dlaczego Entrapment ich nie ma. - zapytał Arthuro. - To taka mała sztuczka... jeszcze z czasów akademii. Gdy ich mechanik bawił się z anteną myśląc, że jest zepsuta, ja maskowałem odczyty z tego systemu. - Ależ kapitanie, czy to przypadkiem nie jest złamanie regulaminu? - krzyknął komandor Arthuro. - Może, ale jak już mówiłem, tym zajmiemy się później, gdy uratujemy życie swoje i tych zapatrzonych w Ernesta oferm. To wszystko. Meldować mnie na bieżąco. Oficerowie wyszli z sali. W pomieszczeniu został tylko Marscynsky. Kapitan siedział w fotelu i wpatrywał się w okno. Był bardzo pewny siebie, a przez jego umysł przewijały się myśli typu... Marscynsky odznaczony za męstwo... awansowany na kapitana, za uratowanie życia tysiącom oficerów i zdobycie nowych technologii... Tymczasem flota pod dowództwem Ernesta odlatywała do systemu Omega-13. Kapitan pojawił się na mostku, gdy tylko system znalazł się w zasięgu sensorów. - Raport. - rozkazał Ernest. - Skanuję planetę klasy M... Kapitanie... Brak życia... - zameldowała Elanii. - Jak to? - krzyknął zdziwiony Ernest - Przecież to planeta klasy M. - To nie wszystko kapitanie... Niebieska planetę nie jest zamieszkana, ale za to planeta klasy Y jest!!! - Klasy Y??? Czy ktoś mógłby przeżyć tam??? - Tak... Około 360 milionów istot... humanoidalnych... - Fascynujące - dorzuciła Savona. - Kapitanie - zameldowała wstrząśnięta Elanii - wzywają nas. - Wzywają nas?... Ekran... Na monitorze pojawiła się dziwnie wyglądająca postać, jej otoczenie było wypełnione jakimś pomarańczowym gazem. Ona sama nie przypominała człowieka, jedynie wyprostowaną postawą. Posiadała sześć rąk, potężne musze oczy, jej skóra była niesłychanie brązowa. Obraz był nieco zakłócony, ale to przez niekompatybilność systemów łączności. Tak przynajmniej wytłumaczyła to Elanii. - Witamy was... Kim jesteście? - zapytała obca forma życia. Po tym jak tłumacz zidentyfikował obce sygnały. - Jestem kapitan Martin Ernest z federacyjnego statku kosmicznego USS Entrapment. Przybyliśmy... zostaliśmy zabrani wbrew naszej woli z innego wymiaru przy pomocy sztucznie wytworzonego tunelu. Czy wiecie coś o tej technologii? Obcy wyraźnie przeraził się słysząc o tunelu. - Niestety nie. Natychmiast opuścicie naszą planetę. - Obcy znikł. - Przerwali łączność kapitanie - zameldowała Elanii. - Widać bardzo się czegoś boją. - dodała Savona - Może to... - Niech zgadnę - przerwał Ernest - obcy od tuneli ich zastraszyli? - Tak właśnie pomyślałam. - Nie interesuje mnie ich powiązania. Macie dowiedzieć się od nich czegoś więcej. Komandorze, zabierze pani grupę zwiadowczą na powierzchnię. - Zaraz dostosuję kombinezony do atmosfery - dodał Lafetein. Razem z Savoną i Lowelem udali się do turbowindy. Niestety transportery były bezużyteczne, gdyż niespotykany związek chemiczny z atmosfery zakłócał jego działanie. Dlatego oficerowie zabrali prom i udali się z grupką marines na powierzchnię planety. Wkrótce wylądowali na głównym placu jakiegoś miasta. Po wyjściu z promu natychmiast pojawili się jacyś dziwni osobnicy, którzy kazali mi udać się za nimi. Savona domyślała się, że to ochrona. Wkrótce znaleźli się w ogromnym pomieszczeniu, gdzie zostali zamknięci. Po kilku minutach oficerowie zebrali mnóstwo danych na temat składu ścian i przedmiotów znajdujących się w pomieszczeniu. Niespodziewanie ogromnie ściany się otworzyły, i wyszedł z nich korowód obcych. Wśród nich był ten znany już z Entrapment - ten, który odmówił wyjaśnień. - Prosiłem was, abyście opuścili planetę. - rozpoczął. - Przybywamy w pokoju. Nic wam nie zrobimy - odpowiedziała Savona. - To nie chodzi o wasze zamiary... nam chodzi o Tarinków!!! Musicie jak najszybciej opuścić ten system, zanim się o was dowiedzą. - Kim oni są? Czy to oni dysponują technologią mogącą stworzyć tunel? - Tak... nie... nie wiemy... Oni są najbardziej zaawansowani... musimy ich słuchać... bo inaczej śmierć... - dodał poważnie przerażony obcy. - Tam skąd pochodzimy pilnujemy porządku. Każda istota ma prawo do własnego określenia swojego istnienia. - dodała Savona. - Swojego istnienia??? Co to jest? - zapytał obcy. - Wiem, że to pewnie dla was dziwne i zupełnie niezrozumiałe, ale my mamy swoje zasady, którymi się kierujemy. One nie pozwalają nam bezczynne patrzyć na cierpienie innych istot. Jeżeli nam pomożecie... my pomożemy wam. - odpowiedziała zdecydowanie Savona. - Wasze statki są potężne... Zbadaliśmy je... Wy przewyższacie technologicznie Tarinków. Jednak gdybyście wygrali... Odejdziecie. I co wtedy z nami... Oni wrócą. - Te sprawy omówimy z naszym kapitanem. Jeżeli pozwolisz... - zaproponowała Savona. - Dobrze... - odpowiedzą zadowolony obcy - Jam jest się Altorghratant. Savona udała się w asyście obcych i swoich oficerów do innego pomieszczenia, skąd nawiązano łączność z Entrapment. Rozpoczęły się pertraktacje. Kapitan zajęty jest pertraktacjami w sali odpraw. Dowództwo przejęła Elanii. Właśnie zajmowała się badaniami nad anomalią gazową, która orbitowała wokół planety. To było naprawdę niespotykane zjawisko - różowa mgła tańcząca dookoła planety... Wkrótce dane jej zostało poznać prawdę o wyprawie Marscynskiego... - Poruczniku, dowódca USS Hood wzywa nas. - zameldował oficer zajmujący się komunikacją. - Dajcie go na ekran. - Tu Laveten. Poruczniku... odkryliśmy coś niepokojącego. Ktoś sabotował nasz komputer. I prawdopodobnie był to kapitan Marscynsky. - Proszę czekać - odpowiedział ze zdziwieniem Elanii - dopóki kapitan Ernest nie będzie wolny. Zaraz poinformuję go o waszym odkryciu. Po zerwanym połączeniu Elanii udała się do sali odpraw, gdzie znajdował się Ernest. Kapitan właśnie zakończył pertraktacje, których owocem był sojusz federacyjno-astarandowski. Mieszkańcy systemu Omega-13 porozumieli się co do wzajemnej formy pomocy. Astarandowie przekażą Federacji wszystkie informacje dotyczące galaktyki w zamian za ochronę ich gatunku. Gdy Ernest dowiedział się o sabotażu jego uśmiech, wywołany porozumienia, znikł z twarzy. - Natychmiast chcę mieć raport na stole. - zawołał - I wezwać grupę zwiadowcą na pokład. Tak też się stało. Wkrótce okazał się, że system do którego udał się USS Farpoint, to system Tarinków - Abriancham Torein. Ernest wydał natychmiastowy rozkaz do części floty - wybrane okręty miały udać się do Abriancham Torein, by przechwycić zdrajcę. - Nie ma się co oszukiwać, kapitanie. - powiedziała Savona - Marscynsky mógł zdradzić. - Mógł? - wrzasną kapitan - on zdradził! - Mógł też zostać poddany praniu mózgu podczas przejścia przez tunel. Gdy się ocknęliśmy minęło 28 godzin. Obcy mogli to wykorzystać - kontynuowała Savona. - Nie wydaje mi się - wtrącił się Altor - Obcy przenieśli nas, ale prawdopodobnie nie wiedzieli, gdzie. Pewnie nas szukali, aż tu nagle USS Farpoint wpadł im w ręce. Teraz może być już po nim... - Spekulacje później. - przerwał kapitan - Savona, uda się pani jako dowódca floty z USS Astachar na czele by zbadać sytuację. Ja zostanę tutaj, by wypełnić naszą cześć umowy. - Tak jest, kapitanie. - odpowiedział Savona i udała się w stronę turbowindy. Po kilku minutach Wszystkie okręty oprócz Galaxy i Intrepid wyruszyły do systemu Abriancham Torein, by wyjaśnić sytuację. Dodatkowo USS Monitor, klasy Nebula udał się do sąsiedniego systemu Farrnadation-Pired, z delegacją Astarandanów, by nawiązać sojusz z rasą Kolpanków. - Dobrze. Mamy ich z głowy - zaśmiał się Ernest - A teraz wywiążemy się z naszej umowy. Kurs 135 na 43. - Ale to jest... - wtrącił Lowel. - Tak wiem. Niech Falcon podąża za nami. Mam złe przeczucia... Galaxy i Interpid opuściły orbitę planety Omega-13.    Opowiadania | Star Trek | Dwa Światy II Dalej  

Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
2worlds03
2worlds04
2worlds01
2worlds05

więcej podobnych podstron