plik


ÿþAby rozpocz lektur, kliknij na taki przycisk , który da ci peBny dostp do spisu tre[ci ksi|ki. Je[li chcesz poBczy si z Portem Wydawniczym LITERATURA.NET.PL kliknij na logo poni|ej. POEZJA POLSKA XIII  XV WIEK Tower Press 2000 Copyright by Tower Press, Gdañsk 2000 Poezja polskiego Sredniowiecza W dziejach poezji polskiego Sredniowiecza na pierwszym planie przez czas d³u¿szy by³y wiersze ³aciñskie: utwory liturgiczne i okolicznoSciowe, panegiryki i wiersze funeralne - wy- ró¿niaj¹ce siê z regu³y wysokim poziomem sztuki pisarskiej. Towarzyszy³y niekiedy narracji kronikarskiej. DoSæ powo³aæ siê na Galla Anonima, na zawart¹ w jego Kronice pieSñ na Smieræ Boles³awa Chrobrego czy pieSñ obozow¹. Tak¿e w Kronice mistrza Wincentego zw. Kad³ubkiem znajdujemy utwory wierszowane, panegiryk i dialog. W czasach póxniejszych - w XIII-XIV stuleciu - autorzy coraz czêSciej wypowiadali siê nie tyl- ko w jêzyku ³aciñskim, ale i polskim. Ich dzie³em by³y pieSni liturgiczne - sekwencje (³aciñskie pieSni koScielne, powsta³e z tekstów podk³adanych pod melodiê Alleluja; przyk³ad: Veni Sancte Spiritus, Zawitaj, Duchu Rwiêty), tropy (uzupe³nienia poprzedzaj¹ce tekst kanoniczny lub po nim nastêpuj¹ce; przyk³ady: Bogurodzica dodana do litanijnego Kyrie eleison, Chrystus z mar- twych wsta³ je) i hymny (przyk³ad: Gaude Mater Polonia Wincentego z Kielczy). Z tego czasu pochodz¹ te¿ utwory Swieckie pisane po ³acinie - wiersze okolicznoSciowe oraz tzw. poematy stanowe. Do okolicznoSciowych nale¿y miêdzy innymi utwór znany pod pol- skim tytu³em: PieSñ o wójcie krakowskim Albercie, traktuj¹ca o losie przywódcy powstania wymierzonego przeciw królowi W³adys³awowi £okietkowi. Natomiast przyk³adem poematu stanowego mo¿e byæ utwór Frowinusa Antigameratus ukazuj¹cy wady wielu stanów i próbu- j¹cy jednoczeSnie podsun¹æ odbiorcy wzory godne naSladowania. Od po³owy XV wieku utworów poetyckich pisanych w jêzyku narodowym stale przybywa³o. Z tego czasu zachowa³y siê pieSni koScielne, wSród nich parafrazy ³aciñskich sekwencji, tro- pów i hymnów, zwi¹zane z Narodzinami Chrystusa, Zwiastowaniem i Zmartwychwstaniem Pañskim. Inne utwory wyj¹tkowo czêsto podejmowa³y motywy pasyjne. Jako przyk³ad wy- mieniæ mo¿na tzw. Lament Swiêtokrzyski (incipit: Pos³uchajcie, bracia mi³a), napisany w for- mie monologu Maryi skar¿¹cej siê pod krzy¿em; silnym emocjom towarzyszy tu wyrazista podmiotowoSæ. WSród twórców poezji religijnej tego czasu byli bernardyni, którzy tak¿e powracali chêtnie do tematyki pasyjnej i Bo¿onarodzeniowej. Do grona ich nale¿a³ W³adys³aw z Gielniowa (ok. 1440-1505), barnardyn, p³omienny kaznodzieja, autor miêdzy innymi takich epickich pieSni, jak Jezusa Judasz przeda³ za pieni¹dze nêdzne i Augustus kiedy krolowa³. Rredniowiecze zna³o równie¿ pieSni o Swiêtych, zachowane do dziS czêsto tylko we fragmen- tach. Popularyzowa³y one postacie Swiêtych mêczenników (na przyk³ad Sw. Stanis³awa) i kre- owa³y idea³ ¿ycia ascetycznego i heroicznego zarazem (przyk³adu dostarcza Legenda o Sw. Aleksym). Dodajmy do tego pieSni, tak¿e dialogi rozwijaj¹ce tematykê eschatologiczn¹, Smier- ci, zbawienia: Skarga umieraj¹cego (incipit: Ach, moj smêtku, ma ¿a³oSci), Dusza z cia³a wylecia³a i Rozmowa mistrza Polikarpa ze Rmierci¹ 3 Ku innym problemom uwagê ówczesnego odbiorcy kierowa³a PieSñ o Wiklefie pióra Jêdrzeja Ga³ki z Dobczyna (ok.1400-po 1451) oraz pieSñ S³yszeliScie nowinê / O wêgierskim kroli. Pierwszy z wymienionych utworów g³osi³ pochwa³ê postaci angielskiego reformatora i przed- stawia³ podstawy jego doktryny (do której nawi¹za³ póxniej Jan Hus) w po³¹czeniu z atakiem na papiestwo, drugi zaS ukazywa³ zmagania ¾ i¾ ki z cesarzem Zygmuntem Luksemburskim, przeciwnikiem husytów. Aktualne zagadnienia ¿ycia spo³ecznego i obyczajowego podejmowali anonimowi autorzy takich wierszy, jak PieSñ o zabiciu Andrzeja Têczyñskiego i Satyra na leniwych ch³opów. PieSñ powsta³a w po³owie XV wieku, ok. 1462 roku, i przynios³a krytyczn¹ ocenê zajSæ, do których dosz³o w Krakowie po skatowaniu p³atnerza Klemensa przez Têczyñskiego. Satyra z kolei ukazywa³a w krzywym zwierciadle ch³opa pañszczyxnianego uchylaj¹cego siê od pracy na pañskiej ziemi. WczeSniejszy o kilkadziesi¹t lat, pochodz¹cy z ok. 1415 roku, Wiersz o zachowaniu siê przy stole - autorstwa prawdopodobnie Przec³awa S³oty z Gos³awic - wkro- czy³ w dziedzinê obyczajowoSci, przyniós³ pochwa³ê dwornego ucztowania i kobiety, s³owa uznania dla jej szczególnej pozycji i godnoSci. Tematy zwi¹zane z bie¿¹cymi wydarzeniami pojawia³y siê równie¿ w poezji ³aciñskiej po- wsta³ej w otoczeniu królewskim i magnackim, a tak¿e w Srodowisku Akademii Krakowskiej. Do wyró¿niaj¹cych siê osobowoSci twórczych nale¿eli Adam Rwinka z Zielonej (zm. 1433 lub 1434), kanonik krakowski i sekretarz królewski, oraz Stanis³aw Cio³ek (ok. 1382-1437), z czasem podkanclerzy W³adys³awa Jagie³³y i biskup poznañski. Ostatni z wymienionych zapisa³ siê jako autor Pochwa³y Krakowa (Laus Cracoviae), bêd¹cej panegirykiem na czeSæ nie tyle miasta sto³ecznego, ile rodziny królewskiej, zw³aszcza królowej Zofii. Ten¿e Cio³ek zdoby³ siê te¿ na napisanie prozaicznego paszkwilu - w formie bajki - na królowê El¿bietê (Granowsk¹). Z kolei spod pióra Adama Rwinki wysz³y przede wszystkim wiersze funeralne, których bohaterami byli miêdzy innymi królowa Jadwiga i Zawisza Czarny. W krêgu dworskim powstawa³y tak¿e anonimowe wiersze s³awi¹ce zwyciêstwo grunwaldz- kie i póxniejsze zwyciêstwo nad Krzy¿akami pod Nak³em w 1431 roku, wiersze o klêsce warneñskiej, genetliaka pisane na czeSæ synów W³adys³awa Jagie³³y i królowej Zofii. Z póxniejszych lat wymieniæ trzeba wspomnianego ju¿ bernardyna W³adys³awa z Gielniowa. Jego autorstwa by³y nie tylko ³aciñskie i polskie wiersze religijne, lecz tak¿e okolicznoScio- we - wyra¿aj¹ce niepokój z powodu najazdów tureckich i epidemii ogarniaj¹cej ca³y kraj. Utwory tego typu - okolicznoSciowe - utrwala³y wiedzê o wydarzeniach i jednoczeSnie kszta³- towa³y opiniê na ich temat. Autorzy wzorowali siê przy tym coraz chêtniej na literaturze sta- ro¿ytnej, na znanych w Swiecie antycznym gatunkach literackich i strukturach wierszowych. Zgo³a odmienny charakter mia³y wiersze ¿akowskie, wSród których by³y listy (z proSbami o wsparcie) i pieSni, przewa¿nie mi³osne w formie listowej. Wiersze polskiego Sredniowiecza pozostawa³y g³ównie w obiegu ustnym, oralnym. Dziêki zapisom przetrwa³y swój czas - niekiedy w kilku kopiach i wariantach, (bywa, ¿e i z notacj¹ muzyczn¹). Gdy o zapisach mowa, dodaæ trzeba, ¿e - wprawdzie rzadko - powstawa³y wów- czas, tj. w XV wieku, zbiory utworów poetyckich, zw³aszcza pieSni religijnych - wSród nich tzw. Kancjona³ Przeworszczyka (1435). Dalsze pojawi³y siê póxniej - w po³owie XVI wieku (tzw. Kancjona³ kórnicki i Kancjona³ pu³awski). 4 WIERSZ S£OTY: O ZACHOWANIU SIÊ PRZY STOLE Gospodnie, daj mi to wiedzieæ, Bych mog³ o tem cso powiedzieæ, O chlebowem stole. Zgarnie na siê wszytko pole, Cso w sto[do]le i w tobole, Cso le na niwie zwiê¿e, To wszytko na stole lê¿e; Przetoæ sto³ wieliki Swieboda, Staje na nim piwo i woda, I k temu miêso i chleb, I wiele jinych potrzeb, Pod³ug dostatka tego, Kto le mo¿e dostaæ czego. Z jutra wiesio³ nikt nie bêdzie, Ali¿ gdy za sto³em siêdzie, To¿ wszego mySlenia zbêdzie; A ma z pokojem sieSæ, A przy tem siê ma najeSæ. A mnogi idzie za sto³, Siêdzie za nim jako wo³, Jakoby w ziemiê wetkn¹³ ko³. Nie ma talerza karmieniu swemu, 5 E¿by ji ukroji³ drugiemu, A grabi siê w misê przod, I¿ mu miedxwno jako miod; Bogdaj mu zaleg³ usta wrzod! A je z mnog¹ twarz¹ cudn¹, A bêdzie mieæ rêkê brudn¹; Ana te¿ ma k niemu rzecz ob³udn¹. A pe³na misê nadrobi Jako on, cso motyk¹ robi. Siêga w misê prze drugiego, Szukajê kêsa lubego, Niedostojen nics dobrego. Ano w¿dy widz¹, gdzie csny siedzi, Ka¿dy ji s³uga nawiedzi, Wszytko jego dobre sprawia, Lepsze misy przedeñ stawia. Mnodzy na tem nics nie dadz¹, Siêdzie, gdzie go nie posadz¹; Chce siê sam posadziæ wyszej, Potem siêdzie wielmi ni¿ej. Mnogi jeszcze przed dxwirzmi bêdzie, Cso na jego miasto sêdzie, An mu ma przez dziêki wstaæ; Lepiej by tego niechaæ. Jest mnogi ubogi pan, Cso bêdzie ksi¹¿êtom znan I za dobrego wezwan. Ten ma z prawem wyszej sieSæ, Ma nañ ka¿dy w³o¿yæ czeSæ. 6 Nie mo¿e byæ panic taki, Musi ji w tem poczciæ wszaki; Bo czego wie doma chowany, To mu powie je¿d¿a³y. U wody siê poczyna czeSæ; Drzewiej, ni¿ gdy siêd¹ jeSæ, Tedy j¹ na rêce daj¹ - Tu siê wiêc starszy poznaj¹, Przy tem siê k sto³u sadzaj¹. Za to siê ma ka¿dy wzi¹æ, Ot³o¿ywszy jedno sw¹æ; Mnodzy za to nics nie dbaj¹, I¿ jim o czci powiedaj¹, Przy tem mnogiego ruszaj¹. Kogo podle siebie ma, Tego z rzecz¹ nagaba, Nie chce dobrej mowy dbaæ, Nic da drugiemu s³uchaæ. Panny, na to siê trzymajcie, Ma³e kêsy przed siê krajcie! Ukrawaj czêsto a ma³o, A jedz, byleæ siê jedno chcia³o. Tako panna, jako pani Ma to wiedzieæ, cso siê gani; Lecz rycerz albo panosz¹ Czci ¿eñsk¹ twarz, toæ przyg³usza. Cso masz na stole lepszego przed sob¹, Czci j¹, i¿by ¿y³a z tob¹: Bo ktoæ je chce sobie zachowaæ, 7 Bêd¹ ji wszytki mi³owaæ I kromie oczu dziêkowaæ. Ja was chwale, panny, panie, I¿ przed wami nics lepszego nie; Boæ paniami stoji wiesiele, Jego jest na Swiecie wiele. I od nich wszytkê dobroæ mamy, Jedno na to sami dbajmy. I toæ s¹ xli, cso jim szkodz¹, Bo nas ku wszej czci przywodz¹. Kto nie wie, przecz by to by³o, Ja mu powiem, aæ mu mi³o. Kto koli csn¹ matkê ma, S niej wszytkê czeSæ otrzyma, Prze niê mu nikt nie nagani. Têæ ma moc ka¿da csna pani. Przeto¿ je nam chwaliæ s³usza, W kiem jeSæ koli dobra dusza, Boæ jest korona csna pani, PrzepaSæ by mu, kto j¹ gani, Ot Matki Bo¿e tê moc maj¹, I¿ przeciw jim ksi¹¿êta wstaj¹ I wielk¹ jim chwa³ê daj¹. Kto koli czci ¿eñsk¹ twarz, Matko Bo¿a, ji tym odarz: Przymi ji za s³ugê swego, Schowaj grzecha Smiertnego I te¿ skoñczenia nag³ego. Przymicie to powiedanie 8 Prze wasz¹ czeSæ, panny, panie! Te¿, mi³y Gospodnie moj, S³ota, grzeszny s³uga twoj, Prosi za to twej mi³oSci, Udziel nam wszem swej radoSci. Amen. 9 ANDRZEJA GA£KI Z DOBCZYNA PIERÑ O WIKLEFIE Lachowie, Niemcowie, wszystcy jêzykowie, w¹tpicie li w mowie i wszemu pisma s³owie, Wiklef prawdê powie. Jemu¿ nic rownego mistrza pogañskiego i krzeScijañskiego, ani bêdzie wiêcszego a¿ do dnia s¹dnego. Kto chce tego dowieSæ, ta jest o nim powieSæ; kto k niemu przyst¹pi i w jego drogê wst¹pi, nigdy z niej nie zst¹pi. Od boskich rozumow a¿ do ludzkich umow - rzeczy pospolite wiele mêdrcom zakryte uczyni³ odkryte. 10 O cyrkwnej jednoSci, koScielnej Swi¹toSci, Antykrysta w³oSci, niniejszych popow z³oSci popisa³ z pe³noSci. Krystowi kap³ani, od Krysta wezwani, jego¿ naSladuj¹ i skutki ukazuj¹, co z ksi¹g rozkazuj¹. Cesarszczy popowie s¹ antykrystowie, jich moc nie od Krysta, ale od Antykrysta z cesarskiego lista. Pirzwy pop Lasota wzi¹³ moc od chobota Konstantyna smoka, jego¿ jad wylan z boka w cyrkwi rok od roka. Lasota siê trudzi³, Szatan go pobudzi³, by cesarzem ³udzi³ w imieniu ji ob³udzi³. Rzym na niem wy³udzi³. 11 A po niem laicy ob³udzeni wszyccy - przeto¿ ich dziedzicy, namiastkowie stradnicy, s¹ w wielikiej tszczycy. Chcem li tszczyce zabyæ, a pokoja nabyæ, musimy siê modliæ Bogu, a miecz naostrzyæ, antykrysty pobiæ. Nie ¿elaznym mieczem Antykrysta zsieczem; Rwiêty Pawe³ z lista rzek³:  zabiæ Antykrysta s³owem Jezu Krysta . Prawda - rzecz Krystowa, ³e¿ - Antykrystowa; prawdê popi taj¹, i¿e siê jej lêkaj¹, le¿ pospolstwu baj¹. Kryste przez twe rany, racz nam daæ kap³any, ji¿by prawdê wiedli, Antykrysta pogrzebli, nas k tobie przywiedli. 12 LEGENDA O RW. ALEKSYM Ach krolu wieliki nasz, Co¿ ci dziej¹ Maszyjasz, Przydaj rozumu k mej rzeczy, Me sierce bostwem obleczy, Raczy miê mych grzechow pozbawiæ, Bych mog³ o twych Swiêtych prawiæ: ¯ywot jednego Swiêtego, Co¿ mi³owa³ Boga swego. Cztê w jednych ksiêgach o nim; Kto chce s³uchaæ, ja powiem. W Rzymie jedno panie by³o, Co¿ Bogu rado s³u¿y³o, A mia³ barzo wielki dwor, Procz panosz trzysta rycerzow, Co s¹ mu zaw¿dy s³u¿yli, Zaw¿dy k jego sto³u byli; Chowa³ je na wielebnoSci i na krasie, Imia³ ko¿dy swe z³ote pasy. Chowa³ siroty i wdowy, Da³ jim osobne trzy sto³y; Za czwartym pielgrzymi jedli, Ci [ji] do Boga przywiedli; Eufamijan jemu dziano, 13 Wielkiemu temu panu. A ¿enie jego dziano Aglijas; Ta by³a ubostwu w czas. By³ wysokiego rodu, Nie mia³ po sobie ¿adnego p³odu, Wiêcci jêli Boga prosiæ, Aby je tym darowa³, Aby jim jedno plemiê da³; Bog tych proSby wys³ucha³. A gdy siê mu syn narodzi³, Ten siê w lepsze przygodzi³: Wiêcci mu zdziano Aleksy, Ten by³ oæca barzo lepszy. Ten wiêc s³u¿y³ Bogu rad. I¿e by³ star dwadzieScia, k temu cztyrzy lata, Wiêc k niemu rzek³ ociec s³owa ta: Mi³y synu! Ka¿ê tobie, Pojim¿e jek¹æ ¿onê sobie; Ktorej jedno bêdziesz chcieæ, Rlubiê tobie, tê masz mieæ. Syn odpowie oæcu swemu, Wszeko s³usza starszemu: Oæcze! wszekom twoje dzieciê Wierne, da³bych ¿ywot prze ciê; Cokole mi chcesz kazaæ, Po twej woli ma siê to staæ. A wiêc mu cesarz dziewkê da³ A papie¿ ji z ni¹ odda³. A w ten czas papie¿a miano, 14 Innocencyjusz mu dziano; To ten by³ cesarz pirzwy, Archodojusz ni¿li; Ktorej krolewnie Famijana dziano, Co j¹ Aleksemu dano. A ¿enie dziano Aglijas, Ta by³a ubostwu w czas. A gdy siê z ni¹ pok³ada³, Tej nocy z ni¹ gada³; Wroci³ zasiê pirScieñ jej, A rzek³ tako do niej: Ostawiam ciê przy twym dziewstwie, Wroæ mi ji, gdy bêdziewa oba w niebieskim krolewstwie; Jutroæ siê bierzê od ciebie S³u¿y[æ] temu, co¿ci jest w niebie; A gdyæ wszytki sto³y osiêd¹, Tedyæ ja ju¿ w drodze bêdê. Mi³a ¿ono! ka¿ê tobie, S³u¿y Bogu w ka¿dej dobie, Ubogie karmi, odziewaj; Swych starszy cli nigdy nie gniewaj; Chowaj siê w[e] czci i w kaxni, Nie traæ nijednej przyjaxni. Krolewna odpowie jemu: Mam te¿ dobr¹ wol¹ k temu, Namilejszy mê¿u moj! Tego siê po mnie nic nie boj; Ka¿dy cz³onek w mym ¿ywocie Chcê chowaæ w kaxni i w cnocie; 15 Jinako po mnie nie wzwiesz, Doj¹d ty ¿yw, ja te¿. A jeko zajutra wsta³, Od obiada siê precz bra³; O tym nikt nie wiedzia³, Jedno ¿ona jego; Ta wiedzia³a od niego. Nabra³ sobie Srzebra, z³ota dosyæ, Co go mog³ piechot¹ nosiæ; Wiêc siê na morze wezbra³, A ociec w ¿a³oSc[i] osta³, I maæ mia³a dosyæ ¿a³oSci; ¯ona po nim jeko spita. Wiêc to Swiête plemiê Przysz³o w jednê ziemiê; Rozda³ swe rucho ¿ebrakom, Rrzebro, z³oto popom, ¿akom. Wiêc sam pod koScio³em siedzia³, A o jego ksiêstwie nikt nie wiedzia³. Wiêc to zaw¿dy wstawa³ reno, Ano koScio³ zamkniono; Wiêc tu le¿a³ podle proga, Falê, proszê swego Boga, Ano z wirzchu sz³a przygoda, Niegdy mroz, niegdy woda. E¿ siê sta³o w jeden czas, Wsta³ z obraza Matki Bo¿ej obraz, Szed³ do tego cz³owieka, Jen siê kluczem opieka, 16 I rzek³ jest tako do niego: Wstani, puSci cz³owieka tego, Otemkni mu koScio³ bo¿y, Aæ na tym mrozie nie le¿y. ¯ak siê tego barzo lêkn¹³, Wstawszy, koScio³ otemkn¹³. To siê niejedn¹ dzieja³o, Ale siê czêsto dzieja³o. Wiêc ¿ak powieda³ ka¿demu, I staremu, i m³odemu. A gdy¿ to po nim uznali, Wielik¹ mu fa³ê dali, Za Swiêtego ji trzymano, Wiele mu prze Bog dawano. Steskszy sobie ociec jego, Przez swego syna jedynego, Pos³a³ po wszym ziemiam lud, I zada³ jim wielki trud; Strawili wieliki pieni¹dz, Swego ksiêdza szukaj¹c. Tu ji nadjêli W jednym mieScie, w Jelidocei. Nie zna³ go jeden jeko drugi, A on pozna³ wszytki swe s³ugi Bra³ od nich je³mu¿ny jich, Wiêc wiesio³ by³, I¿ ji tym Bog nawiedzi³. Tu s¹ jechali od niego, A nie pozna³ ¿adny jego; 17 A oæcu s¹ powiedzieli: Nigdziejsmy go nie widzieli. A gdy to ociec us³ysza³ ta s³owa, Tedy jego ¿a³oSæ by³a nowa: Tu j¹³ p³akaæ i narzekaæ; Maæ nie mog³a p³aczu przestaæ. A wiêc Swiêtemu Aleksemu, Temu ksiêdzu wielebnemu, Nieluba mu fala by³a, Co siê mu ondzie wodzi³a. Tu siê w[e]zbra³ jeko mogê, Wsiad³ na morze w kogê, Bra³ siê do ziemie do jednej; Do miasta Syryjej; Tam by³ czu³ Swiêtego Paw³a, Tu by³a jego mySl pad³a. Wiêc siê wietr obroci³; Ten-ci ji zasiê nawroci³. A gdy do Rzyma przyja³, Bogu dziêkowa³, I¿ ji do ziemie przygna³, A rzek¹c: Ju¿ tu chcê cirzpieæ, Mêkê i wszytki z³e file imieæ, U mego oæca na dworze, Gdy¿eSm nie przeby³ za morze. Potka³ na ¿orawiu oæca swego, Przed grodem i j¹³ go prosiæ: W jimiê syna bo¿ego I dla syna twego Aleksego, A racz mi sw¹ je³mo¿nê daæ, 18 Bych mog³ ty odrobiny braæ, Co bêd¹ z twego sto³a padaæ. Jego ociec to us³ysza³, I¿ jemu synowo jimiê wspomion¹³, Tu silno rzewno zap³aka³, Wiêc ji Boga dla chowa³. A gdy us³ysza³ tak¹ mowê, Zawin¹³ sobie p³aszczem g³owê; Tu siê by³ weñ zamêt wkrad³, Ma³o e¿e z mostu nie spad³. Poda³ mu szafarza swego; Ten mu czyni³ wiele z³ego. Tu pod wschodem le¿a³ Ka¿dy nañ pomyje, z³¹ wodê la³. A le¿a³ tu szeSænaæcie lat, Wszytko cirzpial prze Bog rad; Siodmegonaæcie lata za morzem by³, Co sobie nic czyni³. A wiêc gdy ju¿ umrzeæ mia³, Sam sobie list napisa³, I Scisn¹³ ji twardo w rêce Popisawszy swoje wszytki mêki, I wszytki skutki, co je p³odzi³, Jako siê na Swiat narodzi³. A gdy Bogu duszê da³, Tu siê wieliki dziw sta³: Samy zwony zwoni³y, Wszytki, co w Rzymie by³y. Wiêc siê po nim pytano, 19 Po wszytkich domiech szukano; Nie mogli go nigdzie najæ. A w¿dy nie chcieli przestaæ. Jedno m³ode dzieciê by³o, To im wiêc wzjawi³o, A rzek¹c: Aza wy nie wiecie o tym Kto to umar³? J¹æ wam powiem: U Eufamijanaæ le¿y, O jim¿e ta fa³a bie¿y; Pod wschodem ji najdziecie, Acz go jedno szukaæ chcecie. Wiêc tu papie¿ z kardyna³y, Cesarz z swymi kap³any, Szli s¹ k niemu z chor¹gwiami; Zwony w¿dy zwonili sami; Tu wiêc by³a ludzi si³a, Silno wielka ciszczba by³a. Kogokole para zalecia³a Od tego Swiêtego cia³a, Ktory le chorobê mia³ NatemieSci[e] zdrow osta³; Tu s¹ krasne cztyrzy Swiece sta³y, Co s¹ wiêc w sobie Swiêty ogieñ mia³y. Chcieli mu list z rêki wzi¹æ, Nie mogli go mu wzi¹æ: Ani cesarz, ani papie¿, Ani wszytko kap³añstwo takie¿, I wszytek lud k temu Nie mog³ rozdrzeæ nicht rêki jemu. 20 Wiêc wszytcy prosili Boga za to, Aby jim Bog pomog³ na to, By mu mogli list otj¹æ, A w¿dy mu go nie mogli otj¹æ, E¿by ale poznali ma³o, Co by na tym liScie sta³o. Jedno przysz³a ¿ona jego, A Sci¹g³a rêkê do niego, E¿ jej w rêkê wpad³ list, Przeto i¿ by³ jeden do drugiego czyst. A gdy ten list ogl¹dano, Natenczas uznano, I¿ by³ syn Eufimijanow A ksiêdza rzymskiego cesarzow. A gdy to ociec... (Koñca brak). 21 ROZMOWA MISTRZA POLIKARPA ZE RMIERCI¥ Polikarpus, tak wezwany, Mêdrzec wieliki, mistrz wybrany, Prosi³ Boga o to prawie, By uxrza³ Smieræ w jej postawie. Gdy siê mogli³ Bogu wiele, Osta³ wszech ludzi w koSciele, Uxrza³ cz³owieka nagiego, Przyrodzenia niewieSciego, Obraza wieimi skaradego, £oktusz¹ przepasanego. Chuda, blada, ¿o³te lice LiSci siê jako miednica; Upad³ ci jej koniec nosa, Z oczu p³ynie krwawa rosa; Przewi¹za³a g³owê chust¹, Jako samojedx krzywousta; Nie by³o warg u jej gêby, Poziewaj¹c skrzyta zêby; Miece oczy zawracaj¹c, Groxn¹ kosê w rêku maj¹c; Go³a g³owa, przykra mowa, Ze wszech stron skarada postawa - Wypiê³a ¿ebra i koSci, 22 Groxne siecze przez lutoSci. Mistrz widz¹c obraz skarady, ¯o³te oczy, ¿ywot blady, Groxne siê tego przelêkn¹!, Pad³ na ziemiê, e¿e stekn¹³. Gdy le¿a³ wznak jako wi³a, Rmieræ do niego przemowi³a: - Czemu siê tako barzo lêkasz? WrzekomoS zdrow, a [w]¿dy stêkasz! Pan Bog tê rzecz tako nosi³, I¿eS go o to barzo prosi³, Abych ci siê ukaza³a, Wszytkê sw¹ moc wzjawi³a; Oto¿ ci przed tob¹ stojê, Ogl¹daj postawê moje: Ka¿demu siê tak uka¿ê, Gdy go ¿ywota zbawiê. Nie [lê]kaj siê miê tym razem, I¿ miê widzisz przed obrazem; Gdy przyde, namilejszy, k tobie, Tedy barzo zeckniesz sobie: Zableszczysz na strony oczy, E¿ ci z cia³a pot poskoczy; Rzucêæ siê, jako kot na myszy, A¿ twe sirce ciê¿ko wdyszy. Otchoceæ siê z miodem tarnek, Gdyæ przyniosê jadu garnek - Musisz ji piæ przez dziêki; Gdy po¿ywiesz wielikiej mêki, 23 Bêdziesz mieæ dosyæ tesnice, Otbêdziesz swej mi³oSnice. Ostañ tego wszech, tobie wiele, Przez dziêki ciê z ni¹ rozdzielê. Mow ze mn¹, boæ mam dzia³o, Gdy o siê ze mn¹ mowiæ chcia³o;.. Magister respondit: Mistrz przemowi³ wielmi skromnie: Lêkn¹³em siê, e¿ nic po mnie. Ta mi rzecz barzo niemi³a, I¿eS miê tako postraszy³a; By by³a co przykrego przemowi³a, Zerwa³aby siê we mnie ka¿da ¿y³a; Nagle by miê umorzy³a I duszê by wypêdzi³a. Proszê ciebie, ost¹p ma³o, Boæ nie wiem, coæ mi siê sta³o: Mglejê wszytek i bladziejê. Straci³em zdrowie i nadziejê; Racz rzuciæ od siebie kosê, Aæ swojê g³owê podniosê! Mors dicit: Darma, mistrzu, twoja mowa, Tegom ci uczyniæ nie gotowa; Dzir¿ê kosê na reistrze, Siekê doktory i mistrze, Zaw¿dy j¹ gotow¹ noszê, 24 Przez dziêki noclegu proszê. Wstañ ku mnie, mo¿esz mi wierzaæ, Nie chcêæ siê dzisia zniewierzaæ! Wsta³ mistrz jedwo lelej¹c siê, Dr¿¹ mu nogi, przelêkn¹³ siê. Magister dicit: Mi³a Rmierci, gdzieS siê wziê³a, Dawno liS siê urodzi³a? Rad bych wiedzia³ do ostatka, Gdzie twoj ociec albo matka. Mors dicit: Gdy stworzy³ Bog cz³owieka, I¿by by³ ¿yw e¿ do wieka, Stworzy³ Bog Jewê z koSci Adamowi ku radoSci. Da³ jemu moc nad xwierzêty, By panowa³ jako Swiêty; Poda³ jemu ryby z morza Chc¹c go zbawiæ wszego gorza; Poleci³ mu rajskie sady Chc¹c ji zbawiæ wszej biady. To wszytko w jego moc da³, Jedno mu drzewo zakaza³, By go owszejki nie rusza³ Ani siê na nie pokusza³, Rzekn¹c jemu:  Jedno ruszysz, 25 Tedy pewno umrzeæ musisz! Ale z³y duch Jewê zdradzi³, Gdy jej owoc ruszyæ radzi³. Ewa siê u³akomi³a, Rmia³oSæ uczyni³a; W ten czas siê ja poczê³a; Gdy Ewa jab³ko ruszy³a; Adamowi jeb³ka da³a, A ja w onem jeb³k[u] by³a. Adam miê w jeb³ce ukusi³, Przeto przez miê umrzeæ musi³; W tem Boga barzo obrazi³, Wszytko swe plemiê zarazi³. Magister dicit: Mila Rmirci, racz mi wzjewiæ, Przecz chcesz ludzie ¿ywota zbawiæ, Czemu tw¹ ³askê stracili. Zaæ co z³ego uczynili! Chcem do ciebie poczty nosiæ, Aby siê da³a przeprosiæ; Da³ bych dobry ko³acz upiec, Bych mog³ przed tob¹ uciec. Mors dicit: Chowaj sobie poczty swoje, Rozdra¿nisz miê tyle dwoje! W pocztach ci ja nie korzyszczê, Wszytki w ¿ywocie zaniszczê. 26 Chcesz li wiedzieæ statecznie, Powiem tobie przezpiecznie: Stworzyciel wszego stworzenia Po¿yczy³ mi takiej mocy, Bych morzy³a we dnie i w nocy. Morzê na wschod, na po³udnie, A umiem to dzia³o cudnie; Od po³nocy do zachodu Chodzê nie pytaj¹c brodu Toæ me nawiêcsze wiesiele, Gdy mam morzyæ ¿ywych wiele; Gdy siê jimê z kos¹ plêsaæ, Chcê jich tysi¹c pokêsaæ. Toæ jest mojej mocy znamiê - Morzê wszytko ludzskie plemiê: Morzê m¹dre i te¿ wi³y, W tym skazujê swoje si³y; I chorego, i zdrowego, Zbawiê ¿ywota ka¿dego; Lubo stary, lubo m³ody, Ka¿demu ma kosa zgodzi; B¹dx ubodzy i bogaci, Szwytki ma kosa potraci; W[o]jewody i czestniki, Wszytki Swiecskie mi³ostniki, B¹dx ksi¹¿êta albo grabie, Wszytki ja pobierze k sobie. Ja z krola koronê semknê, Za w³osy j i pod kosê wemknê; 27 Te¿ bywam w cesarskiej sieni, Zimie, lecie i w jesieni. Filozof y i gwiazdarze, Wszytki na swej stawiam sparze - RzemieSlniki, kupce i oracze, Ka¿dy przed m¹ kos¹ skacze; Wszytki zdradxce i lifniki Zostawiê je nieboszczyki. Karczmarze, co xle piwa daj¹, Nie czêsto na miê wspominaj¹; Jako swe miechy natkaj¹, W ten czas m¹ kosê poznaj¹; Kiedy nawiedz¹ m¹ szko³ê, Bêdê jem laæ w gard³o smo³ê. Jedno siê poruszê, Wszytki nagle zdawiæ muszê: Naprzod zdawiê dziewki, ch³opce, A¿ siê ch³op po sircu smiekce. Ja zabi³a Golijasza, Annasza i Kaifasza; Ja Judasza obiesi³a I dwu ³otru na krzy¿ wbi³a; Alom kosy naruszy³a, Gdym Krystusza umorzy³a, Bo w niem by³a Boska si³a. Ten jeden m¹ kosê zwyciê¿y³, I¿ trzeciego dnia o¿y³... Duchownego i Swiecskiego, Zbawiê ¿ywota ka¿dego, 28 A ka¿dego morzê, ³upiê, O to nigdy nie pokupiê: Kanonicy i proboszcze Bêd¹ w mojej szkole jeszcze, I plebani z mi¹sz¹ szyj¹, Ji¿to barzo piwo pij¹, I podgard³ki na pirsiach wieszaj¹; Dobre kupce, roztocharze Wszytki moja kosa skarze; Panie i t³uste niewiasty, Co sobie czyni¹ rozpasty, Mordarze i okrutniki, Ty posiekê nieboszczyki; Dziewki, wdowy i mê¿atki Posiekê je za jich niestatki; Szlachcicom bierzê szypy, tulce, A ostawiam je w jenej koszulce; ¯aki i dworaki, Ty posiekê nieboraki; Wszytki, co na ostre goni¹, Biegam za nimi z pogoni¹; Kto siê rad ku bitwie miece, Utnê mu rêkê i piece, Rozdzielê ji z swoj¹ mi³¹, A ostawiê ji prawym wi³¹; Chcê mu sama trafiæ w³osy, I¿e zmieni g³osy... Morzê sêdziê i podsêdki, Zadam j im wielikie smêtki. 29 Gdy sw¹ rodzinê s¹dz¹, Czêsto na skazaniu b³¹dz¹; Ale gdy przydzie s¹d Bo¿y, Sêdzia w miech piszczeli w³o¿y - Ju¿ nie pojedzie na roki, Czyni¹c niesprawnie otw³oki, Co przewraca³ s¹dy wierne, Bierz¹c winy nieumierne, Bierz¹c od z³ostnikow dary, Sprawiaj¹c jich niewiery - To wszytko bêdzie wzjawiono I ciê¿ko pomszczono. (...) Jen ma grody i pa³ace, Ka¿dy przed m¹ kos¹ skacze; By te¿ mia³ ¿elazna wrota, Nie ujdzie ze mn¹ k³opota. Wszytki sobie za nic wa¿ê, Z ka¿dego duszê wyd³a¿ê: Stoiæ za ma³o papie¿ I naliszszy ¿ebrak takie¿, Kardynali i biskupi - Zadam jim wielikie ³upy, Pogniatam ci kanoniki, Proboszcze, sufragany, Ani mam o to przygany; Wszytki mnichy i opaty Posiekê przez zap³aty. 30 Dobrzy mniszy siê nic boj¹, Ktorzy ¿ywot dobry maj¹; Acz m¹ kosê poznaj¹, Ale siê jej nie lêkaj¹; To wszytlkim dobrem pospolno - Jid¹ przed m¹ kos¹ rowno, Bo dobremu ma³o pbici, Acz umrze, nic nie straci: Pozbêdzie Swiecskicj ¿a³oSci, Pojdzie w niebieskie radoSci; Prosty mnich w niebo ci¹gnie, A ¿adny mu nie przeci¹gnie; Wzi¹³ od wszytkich wzgardzenie, Rwieczszczy mu siê naSmiewali, Za prawego ji wi³ê mieli; Ale gdy przydzie dzieñ s¹dny, Gdzie siê nic skryje ¿adny, Uxrz¹ m¹drzy tego Swiata, I¿ dobra boska odp³ata; Chowali tu ¿ywot swoj ciasno, Albo jich sirca nad s³oñce jasno; Jid¹ w niebieskie radoSci, A nie w piekielne ¿a³oSci. Co nam pomog³o odzienie Albo ob³udne jimienie, CoSmy siê w niem kochali, A swe dusze za nie dali? Przeminê³o jak ob³oki, A my jidziem przez otw³oki. 31 Jinako morzê z³e mnichy, Ktorzy maj¹ zakon lichy, Co z klasztora uciekaj¹, A swej wolej po¿ywaj¹. Gdy mnich pocznie dziwy stroiæ, Nikt go nie mo¿e ukoiæ; Kto chce czyniæ co na Swiecie, Z³y mnich we wszytko siê miece. Jestli wsiêdzie na szkapicê, Wetknie za nadrê kapicê, Zawodem na koniu wraca, A czêsto kozielce przewraca. Kiedy mnich na koniu skacze, Nie wexrza³by na nalepsze ko³acze; Uma¿e siê jako wi³a, W¿dy mu ta rzecz barze mi³a. Gdy piechot¹ jimie biegaæ, Muszê mu naprzod zabiegaæ. Aza¿ ci ji czarci nios¹, Jedwo ji pogoniê z kos¹! Nie dba, i¿ go kijem bij¹, Zawod biega z krzyw¹ u¿yj¹; A drugdy mu zbij¹ plece, A w¿dy siê w niem coS z³ego miece - A w¿dy za niem biegaæ muszê, A¿ z niego wypêdzê duszê. Mowiê to przez k³amu wierê, Dam ji czartom na ofierê. Kustosza i przeora 32 Wezmê je do swego dwora; Z opata sejmê kapicê, Dam komu na nogawicê; Z skaplerza bêd¹ pilSnianki, Suknia bêdzie pacho³kom na lanki; Odejmê mu tor³op kun i, A nie wiem, gdzie siê okuni; Odejmê mu ko¿uch lisi I p³aszcz, co nazbyt wisi. Koniecznie mu sejmê infu³ê I dam za szyjê poczpu³ê. Magister dicit: Chcê ciê pytaæ, Rmirci mi³a, By miê tego nauczy³a: Panie, co czystoSæ chowaj¹, Jako siê u Boga maj¹? Mors respondit: AzaS nie czyta³ Swiêtych ¿ywota, Co mieli ciê¿kie k³opoty: Jako panny mordowano, Sieczono i biczowano, Nago zw³oczono, cia³o ¿¿ono I pirsi rzezano - Potem do ciemnice wiedziono, Niektore g³odem morzono, Potem w powrozie wodzono, Okrutnemi drêcz¹c mêkami, 33 Targano je osêkami. Ja siê temu dziwowa³a, Gdym w nich tê Smia³oSæ widzia³a: Dziwno jest nie dbaæ okrutnoSci, Cirzpi¹c tak ciê¿kie boleSci... (Koñca brak) 34 SKARGA UMIERAJ¥CEGO A. Ach! Moj smêtku, ma ¿a³oSci! Nie mogê siê dowiedzieci, Gdzie mam pirwy nocleg mieci, Gdy dusza z cia³a wyleci. B. By³¿em z m³odoSci w rozkoszy Nie uzna³em swojej duszy, Ju¿ stêkam, ju¿ mi umrzeci, Dusza nie wie, gdzie siê dzieci. C. Com mia³ jimienia na dworze, Com mia³ w skrzyni i w komorze, To mi wszytko opuScici, Na wieki siê nie wrocici. D. Dziatki z matk¹ narzekaj¹, Bracia miê rzkomo ¿a³uj¹, Ku jimieniu przymierzaj¹, Na m¹ duszê nic nie dbaj¹. 35 E. Eja, eja, dusza moja, Ockni siê, dawnoS spa³a, Nie masz wierniejszego k sobie, Uczyñ dobrze sama sobie! F. Fa³szywy mi Swiat powieda³, Bych ja d³ugo ¿yw by ci mia³, Wczera mi tego nie powiada³, Bych ja d³ugo ¿yw byci mia³. G. Gdzie ma si³a, ma robota? G³upiem robi³ po ty lata: OSm miar p³otna, siedm stop w grobie, Tom ty³o wyrobi³ sobie. H. Halerzem ³akomo zbiera³, Swoj ¿ywot rozpustnie chowa³: Prze ty dwa bogi przeklêta Nie czci³em ¿adnego Swiêta. I. Ja³mu¿nym nêdznem nie dawa³, Ofierym bogu nie czyni³, Ni z pirwiny, ni z nowiny Bogum nie da³ z siebie winy. 36 K. Kaki to moj rozum g³upi! Sobiem by³ szczodr, Bogu sk¹py: Com kiedy Bogu poSlubi³, Tegom nigdy nie uczyni³. L. Le¿y cia³o, barzo stêka, Duszyca siê barzo lêka, Bog siê z liczby upomina, Dyjabe³ na grzechy wspomina. M. M³otem moje pirsi bij¹. Dusza nie Smie wyniæ szyj¹: Widzi niebo zatworzone, Widzi piek³o otworzone. N. Nie gdzie siê przed bogiem skryci, Dusza nie Smie przed s¹d ici, Widzi niebo zatworzone, Widzi piek³o otworzone. O. O duszyco, drogi kwiecie, Nic dro¿szego na tem Swiecie, TanieS siê dyjab³u przeda³a, I¿eS siê w grzeszech kocha³a. 37 P. Pamiêtaj, coS (na chrzcie) Slubowa³a, GdyS siê dyjab³a otrzeka³a, Jego pychy, jego dzia³a - ToS wszytko przestêpowa³a. Q. Qwap siê rych³o ku spowiedzi, Kap³any w swoj dom powiedzi, P³acz za grzechy, przymi Swi¹toSæ, Bo¿e cia³o, Swiêty olej! R. Rol¹ z domem dziatkam podaj, CoS urobi³, za duszê daj, Z jimienia przyjacio³ nabywaj, Coæ przy³¹cza tw¹ duszê w raj. S. [Zbierz d³u¿niki i gniewniki, OdproS, zap³aæ d³ugi wszytki! Nie traæ dusze o cudz pieni¹dz - I za nie xle w piekle gorzeæ.] T. Tam sam oczy moje gl¹dz¹, Toæ ju¿ trzy z³e duchy widz¹, Na miê me grzechy wzjawiaj¹, Mej duszy sid³a stawiaj¹. 38 W. Wircê siê, wo³am pomocy, Nikt za miê nie chce umrzeci, Ni przyjaciel na tym Swiecie, Jedno w Bodze nadziejê mieci. X. Chryste, przez twe umêczenie, Rozprosz dyjable obst¹pienie, Daj duszycy prze¿egnanie, Daj cia³u dobre skonanie! Y. Ja twoj synek marnotrawny, TyS moj ociec mi³osierny, ¯al mi tego, i¿em ciê gniewa³, Ale ciem siê nie odrzeka³. Z. Za¿¿ycie¿ mi Swieczkê ale, Moi mili przyjaciele! Dusza idzie z krwawym potem; Co mnie dzisia, to wam potem. Amen. 39 SATYRA NA LENIWYCH CH£OPÓW Chytrze bydl¹ z pany kmiecie, Wiele siê w jich siercu plecie. Gdy dzieñ panu robiæ maj¹, Czêstokroæ odpoczywaj¹, A robi¹ silne ob³udnie: Jedwo wynid¹ pod po³udnie, A na drodze postawaj¹, Rzekomo p³ugi oprawiaj¹; ¯elazn¹ wiæ doma z³o¿y, A drzewian¹ na p³ug w³o¿y; Wprz¹gaj¹ chory dobytek, Chc¹c zlechmaniæ ten dzieñ wszytek: Bo umySlnie na to godzi, I¿ siê panu xle urodzi. Gdy pan przydzie, dobrze orze - Gdy odydzie, jako gorze; Stoji na roli, w lemiesz klekce: Rzekomoæ mu p³ug oraæ nie chce; Namys³em potraci kliny, Bie¿y do chrosta po jiny; Szedw do chrosta za krzem le¿y, Nierych³o zasiê wybie¿y. Mnimaæ ka¿dy cz³owiek prawie, 40 By by³ prostak na postawie, Boæ siê zda jako prawy wo³ek, Aliæ jest chytry pacho³ek. 41 WIERSZ O ZABICIU ANDRZEJA TÊCZYÑSKIEGO A jacy to xli ludzie mieszczanie krakowianie, ¯eby pana swego, wielkiego chor¹giewnego, ZabiliScie, ch³opi, Andrzeja Têczyñskiego! Bo¿e siê go po¿a³uj, cz³owieka dobrego, I¿e tako marnie szczed³ od nierownia swojego! Chcia³ ci królowi s³u¿yci, sw¹ chor¹giew mieci, A ch³opi pogañbieli dali j i zabici; W koSciele ci zabili: na tem Boga nie znali, Rwi¹toSci nizacz nie mieli, kap³any poranili. Zabiwszy rynn¹ ji wlekli, na wschód nogi w³o¿yli, Z tego mu gañbê czynili. Do wroc³awianow pos³ali, do takich jako i sami, A skar¿¹c na ziemiany, by jim gwa³ty dzia³ali. Wroc³awianie jim odpowiedzieli, ¿eScie to xle udzia³ali, ¯eScie siê ukwapili, cz³owieka zabili. K³amacie, ch³opi, jako psi, byScie tacy byli: Nie stojicie wszytcy za jeden palec jego! MnimaliScie, ch³opi, by tego nie pomszczono? Ju¿ ci jich szeæ sieczono; jeszcze na tem ma³o! A ten Waltko radxca, ten niewierny zdradxca, Z Greglarem siê radzili, jakoby ji zabiæ mieli. Pan krakowski, jego mi³oSæ, z swojimi przyjacio³y, Bo¿e je racz uzdrowiæ, ¿e tego pomScili! 42 Jaki to syn szlachetny Andrzeja Têczyñskiego, ¯eæ on mSci gor¹co oæca swego - Bo¿e, ji racz pozdrowiæ ode wszego z³ego! Amen. 43 JEZUS CHRYSTUS, BÓG CZ£OWIEK, M¥DRORÆ OÆCA SWEGO Jezus Chrystus, Bóg Cz³owiek, m¹droSæ Oæca swego, Po czwartkowej wieczerzy czasu jutrzennego, Gdy siê modli³ w ogrodzie Oæcu Bogu swemu, Zdradzon, jêt i wydañ jest ludu ¿ydowskiemu. Tê szwê noc policzkowan, plwan, nêdzon do Swiata. W pi¹tek pirwej godziny wiedzion do Pi³ata, Tamo nañ powiedziano Swiadecstwo niesk³adne, On sta³ jako baranek, zwierz¹tko pokorne. Na dzieñ trzeciej godziny ¯ydowie niezbedni Wo³ali, by krzy¿owan pirwy i poSledni; Pi³at ji kaza³ biczowaæ beze wszej lutoSci, I cirnim koronowaæ, tuæ mia³ trudu dosyæ. Na dzieñ szostej godziny na krzy¿ wiedzion z miasta; Tej biady rozmaitej p³aka³a niewiesta; Na krzy¿ wzbiwszy nagiego, o sukniê jigrano, ¯ó³ci¹ s octem napawan, jak prorokowano. Na dziewi¹tej godzinie wo³a³ Jezus:  Heli! Ci, có¿ ji krzy¿owali, ¯ydowie siê Smieli; Janowi polecona Matka jego mi³a, 44 Tu siê dusza Krystowa z cia³om rozdzieli³a. W³óczni[¹] Slepy w³odyka bok otworzy³ jego, Krew s wod¹ pop³ynê³a zbawienia naszego. Z krzy¿a sjêt o nieszporze, prosiwszy Pi³ata; Takoæ za nas ucirpia³ Odkupiciel Swiata. O kompletnej godzinie cia³o grobu dano, Od mi³ostnych przyjació³ mirr¹ pomazano; W sobotê swojewa³a dusza pkielne koæce, W niedzielê wywiod³a jest szwytki Swiête oæce. Prze szwê Swiêt¹ siedm godzin umêczenia twego, Ji¿, Chryste, wspominamy z nabo¿stwa naszego; Bacz nam u¿yczyæ zbawienia, bydlenia dobrego, A po Smierci domieSci nas stad³a niebieskiego. Daj na Smiertnej poScieli pomnieæ twoj¹ mêkê, Nasze duszê poleciæ Oæcu Bogu w rêkê; Tego Swiata jimienie, Srzebro, z³oto, drogie kamienie, By siê nam nie s³odzi³o tego czasu. Amen. 45 PIRZWA KA" Ñ TWORCA NASZEGO Pirzwa kaxñ Tworca naszego: Nie masz mieæ Boga jinego. W pró¿noSci niestatku twego Nie bierz jimienia Bo¿ego. Pamiêtaj, to tobie wiele, By czci³ Swiêta i niedzielê. Chcesz-li mieci ³askê mojê, Oæca czci i matkê twojê. Nie zabijaj brata zwad¹, Rêk¹, kaxni¹, ani rad¹. Nie kradñ jimienia cudzego, Nêdznym udzielaj swo[j]ego. Nie czyñ grzechu nieczystego Prócz urzêdu ma³¿eñskiego. Nie Swia[d]cz na blixniego swego LSci¹ Swiadecstwa fa³szywego. 46 Nie po¿êdaj ¿ony jego, Tak schowasz rz¹d stad³a twego. Bratnich rzeczy nie korzySci, Bo¿¹ przykaxñ tako ujiSci. 47 POS£UCHAJCIE, BRACIA MI£A Pos³uchajcie, bracia mi³a, Kcêæ wam skor¿yæ krwaw¹ g³owê; Us³yszycie moj zamêtek, Jen mi siê [z]sta³ w Wielki Pi¹tek. Po¿a³uj miê, stary, m³ody, Boæ mi przysz³y krwawe gody. Jednegociem Syna mia³a I tegociem o¿alala. Zamêt ciê¿ki dosta³ siê mie, ubogiej ¿enie, Widzêæ rozkrwawione me mi³e narodzenie; Ciê¿ka moja chwila, krwawa godzina, Widzêæ niewiernego ¯ydowina, I¿ on bije, mêczy mego mi³ego Syna. Synku mi³y i wybrany, Rozdziel z matk¹ swoj¹ rany. A wszakom ciê, Synku mi³y, w swem sercu nosi³a, A takie¿ tobie wiernie s³u¿y³a. Przemów k matce, bych siê ucieszy³a, Bo ju¿ jidziesz ode mnie, moja nadzieja mi³a. Synku, bych ciê nisko mia³a, Niecoæ bych ci wspomaga³a. 48 Twoja g³ówka krzywo wisa, têæ bych ja podpar³a, Krew po tobie p³ynie, têæ bych ja utar³a, Picia wo³asz, picia-æ bych ci da³a, Ale nie lza dosi¹c twego Swiêtego cia³a. O anjele Gabryjele, Gdzie jest ono twe wesele, Co¿eS mi go obiecowa³ tak barzo wiele A rzek¹cy:  Panno, pe³na jeS mi³oSci! A ja pe³na smutku i ¿a³oSci. Spróchnia³o we mnie cia³o i moje wszytki koSci. ProScie¿ Boga, wy mi³e i ¿¹dne maciory, By wam nad dziatkami nie by³y takie to pozory, Jele ja, nieboga, ninie dziS zexrza³a Nad swym, nad mi³ym Synem krasnym, I¿ on cirpi mêki nie bêd¹c w ¿adnej winie. Nie mam ani bêdê mieæ jincgo, Jedno ciebie, Synu, na krzy¿u rozbitego. 49

Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Poezja polska średniowiecza
! Åšredniowiecze najstarsza poezja polska
Åšredniowieczna Poezja Polska Åšwiecka
Poeci staropolscy Poezja Polska XIII XV wiek
Poeci staropolscy Poezja polska XIII XV wieku
2 Test Europa i Polska w średniowieczu lic
Antologia Poezja polskiego średniowiecza
poezja polska wobec września i okupacji (2)
Poeci staropolscy Poezja Polska XIII XV wiek
Poezja polska wobec września i okupacji
Poezja polskiego średniowiecza(1)
Poeci staropolscy Poezja Polska XIII XV wiek
poezja polska xx lecia
Polska średniowiecze źródła skrypt

więcej podobnych podstron