7 Od Października do sierpnia


VII. OD PAŹDZIERNIKA DO SIERPNIA:
"REALNY SOCJALIZM" (1956-1980)




Decydujące posiedzenie Komitetu Centralnego PZPR postanowiono zwołać na
17 października 1956 r., później termin przesunięto o dwa dni. W tym czasie Ochab,
Gomułka, Cyrankiewicz i Zawadzki przygotowali nowy skład Biura Politycznego,
Sekretariatu KC i Prezydium Rządu; najważniejszą decyzją było wysunięcie Gomułki
na stanowisko l sekretarza. Gdy w Moskwie dowiedziano się o proponowanych
zmianach, kierownictwo KPZR (lękające się, że wybór Gomułki oznaczać może
dojście do władzy przywódcy nastawionego antyradziecko) próbowało politycznie
interweniować. Przywódcy PZPR odmówili jednak odroczenia plenum KC, czego
zapowiadając swe przybycie do Warszawy domagał się Chruszczow, prosili
także Rosjan o przełożenie ich wizyty, a sami nie przyjęli zaproszenia do Moskwy.
Nieproszeni goście (Chruszczowowi towarzyszył Moło-tow, marszałek Iwan
Koniew i in.) wylądowali mimo to 19 października na podwarszawskim lotnisku
wojskowym, w dniu otwarcia obrad VIII Plenum KC PZPR, a witającym go Polakom
Chruszczow komentując nowy skład Biura oświadczył: "Etot nomier [wam] nie
prajdiot". Na plenum, które otwarto po wylądowaniu Rosjan, ale przed
rozpoczęciem z nimi zasadniczych rozmów, Ochab poinformował o propozycji
powierzenia Gomułce funkcji I sekretarza, a do KC dokooptowano zgodnie z
wcześniejszymi ustaleniami Gomułkę, Kliszkę, Logę-Sowiń-skiego i
Spychalskiego. Obrady przerwano, by w Belwederze przeprowadzić rozmowy z
delegacją radziecką. Przebiegały one burzliwie; strona polska przekonywała, że w
Polsce nie nastąpi demontaż systemu socjalistycznego, a kraj nie wystąpi z Układu
Warszawskiego. Jednocześnie w Polsce odbywały się wiece poparcia dla Gomułki i
reformatorów; największy z nich, w auli Politechniki Warszawskiej, przyciągnął 20-
30 tyś. ludzi, a uczestniczyli w nim działacze frakcji puławskiej, m. in. Albrecht,
Staszewski i Zarzycki. Niektóre wiece przekształcały się w pochody trwały one
jeszcze przez następne tygodnie i niekiedy miały charakter antyradziecki; dochodziło
na tym tle do zamieszek. Wobec informacji o ruchach wojsk radzieckich, których
oddziały skierowały się z Dolnego Śląska i Pomorza Zachodniego ku Warszawie (ku
stolicy przesunął niektóre jednostki polskie także mar-

425




szałek Rokossowski), podjęto przygotowania obrony miasta przez KBW, podlegający
resortowi spraw wewnętrznych. Wszystko to wywołało ogromne napięcie w kraju,
a robotnicy przygotowywali się do obrony zakładów pracy. Bez przerwy słuchano
radia.
Fragment relacji Władysława Gomułki z rozmów polsko-radzieckich w Warszawie
19 października 1956 r., wygłoszonej w czasie spotkania z premierem Chin Czou En-
laiem w styczniu 1957 r.
[...] Towarzysze radzieccy, a szczególnie tow. Chruszczow zrobił demonstrację od
razu na lotnisku. Było tam wielu generałów radzieckich z Północnej Grupy wojsk
radzieckich stacjonujących w Polsce, był również obecny marszałek radziecki Koniew.
Chruszczow po wyjściu z samolotu przywitał się najpierw z generałami radzieckimi i
marszałkiem Rokossowskim, ignorując członków Biura Politycznego KC PZPR i
przedstawicieli rządu. Następnie podszedł do delegacji polskiej i podniesionym głosem
zaczął krzyczeć na tow. Ochaba, że etot nomer nic projdziot, wygrażając mu palcem w
sposób karczemny. Myśmy zareagowali na to w sposób spokojny, nie chcąc dawać w
oczach generałów radzieckich i kierowców gorszącego widowiska publicznego. Uznałem
jednak za konieczne zaprotestować przeciwko napaści na tow. Ochaba i wziąłem go w
obronę. Towarzysze radzieccy zaraz na lotnisku zażądali odroczenia plenum. Było to
niemożliwe, gdyż wszyscy 49-członkowie KC [tak w oryginale S. Ż.] byli w tym
czasie zebrani w sali i oczekiwali na otwarcie plenum. Odrzuciliśmy więc żądania
odroczenia plenum i poprosiliśmy delegację radziecką, by udała się razem z nami do
Belwederu, gdzie rozpoczęliśmy rozmowy.
Po zebraniu się w Belwederze tow. Chruszczow od razu oświadczył: "Jesteśmy
zdecydowani na brutalną interwencję w wasze sprawy i nie dopuścimy do realizacji
waszych zamiarów". Wobec takiego dyktatu odpowiedziałem mu, że nie będziemy
rozmawiać, jeśli nie zdejmie tego rewolweru ze stołu, to jest, jeśli nie cofnie swoich
gróźb. Zapytałem go, czy przyjechali po to, aby nas aresztować. Chruszczow oświadczył,
że tego nie powiedział i takich zamiarów nie ma, lecz że KPZR jest zdecydowana na
interwencję w obronie interesów Związku Radzieckiego. Mimo pytań nie sprecyzował
jednak, co ma uzasadniać interwencję radziecką w Polsce i w czym ma się wyrażać
zagrożenie interesów radzieckich. Wspomniał tylko w sposób ogólny, że chodzi im o
zabezpieczenie dróg dojazdowych przez terytorium polskie do ich strefy okupacyjnej w
Niemczech.
Ponieważ członkowie Komitetu Centralnego oczekiwali na sali w innym gmachu na
rozpoczęcie plenum, oświadczyliśmy delegacji radzieckiej, że wpierw udamy się na
salę i otworzymy plenum, a po otwarciu przerwiemy jego obrady i wrócimy do
Belwederu na rozmowy z nimi. Delegacja radziecka chcąc nie chcąc wyraziła na to
zgodę.
[...]
Dalsze rozmowy w Belwederze toczyły się w atmosferze nieco spokojniejszej. To-
warzysz Mikojan zreferował punkt widzenia delegacji radzieckiej podkreślając, że
Związek Radziecki posiada siły zbrojne na terenie NRD i obawia się, że zmiany, jakie
mogą u nas nastąpić w rezultacie obrad VIII plenum, przyczynią się do wytworzenia
sytuacji, w której łączność z tymi wojskami będzie utrudniona lub nawet przerwana, z
czym Związek Radziecki w żadnym wypadku nie mógłby się pogodzić. Z wypowiedzi
tow. Mikojana i innych członków delegacji radzieckiej wynikało, że w ich przekonaniu
Polska zmierza jakoby do wystąpienia z Układu Warszawskiego i do oderwania się od
bloku państw socjalistycznych. Szczególnie agresywne stanowisko

426
"REALNY SOCJALIZM" (1956-1980)



zajmował tow. Mołotow. Ze swej strony wyjaśniliśmy towarzyszom radzieckim, że
zmiany, jakie zamierzamy wprowadzić do polityki naszej partii w rezultacie obrad VIII
plenum, wpłynąć mogą tylko na zacieśnienie współpracy Polski z innymi krajami
socjalistycznymi, na wzmocnienie więzi łączących Polskę ze Związkiem Radzieckim, a
nie na ich osłabienie.
(cyt. za: Tajne dokumenty Biura Politycznego. PRL ZSRR 1956-1970, Londyn 1998)




Delegacja radziecka zapewne przyjęła zapewnienia strony polskiej, być może
pewną rolę odegrało stanowisko Chin, które sprzeciwiały się radzieckiej inter-
wencji w Polsce, oraz zaabsorbowanie ZSRR kryzysem sueskim i węgierskim. W
każdym razie pochód na Warszawę został wstrzymany.
Podczas wznowionych 20 października obrad referat programowy wygłosił
Gomułka, dokonując rozrachunku z okresem "błędów i wypaczeń". To być może
najważniejsze przemówienie "Wiesława" w całej jego karierze stanowiło najostrzejszą
krytykę systemu stalinowskiego, jaką do tej pory oficjalnie ogłoszono. Gomułka
twierdził też, że w czerwcu robotnicy poznańscy protestowali przeciwko "wy-
paczeniom", lecz nie przeciw socjalizmowi. Mówił, że stosunki polsko-radzieckie
muszą zostać oparte "na wzajemnym zaufaniu i równości". Jednocześnie podkreślał,
że nie pozwoli "nikomu wykorzystać procesu demokratyzacji przeciwko so-
cjalizmowi". Podczas burzliwej dyskusji częściową samokrytykę złożyli Berman i
Minc. W tym czasie do KC napływały liczne rezolucje wiecowe popierające zmiany i
Gomułkę. W tajnym głosowaniu KC zadecydował 21 października, że w skład
Biura Politycznego wejdą Gomułka, Cyrankiewicz, Ochab, Jędrychowski, Loga-
Sowiński, Zawadzki, Adam Rapacki (który został nowym ministrem spraw zagra-
nicznych), Zambrowski i Morawski (ci dwaj ostatni otrzymali najmniejszą liczbę
głosów). Z sali zgłoszono nie uzgodnioną wcześniej kandydaturę Rokossowskie-go,
ta jednak przepadła w głosowaniu. W skład Sekretariatu KC weszli Albrecht,
Gomułka, Gierek, Witold Jarosiński, Ochab, Matwin i Zambrowski. Była to klęska
"natolińczyków", a wielki sukces sprzymierzonego z grupą "centrową" Gomułki i
"puławian". Uchodzący wówczas w społeczeństwie za prawdziwego bohatera
narodowego "Wiesław" przystąpił nie tylko do umacniania swej pozycji w kie-
rownictwie, lecz przede wszystkim do odbudowywania zagrożonej pozycji partii.
Niepokoiły go zwłaszcza antyradzieckie demonstracje, podczas których wznoszono
jednocześnie hasła "Niech żyje Gomułka" oraz "Chcemy Wilna i Lwowa".
Występując na półmilionowym wiecu na warszawskim Placu Defilad Gomułka
stwierdził 24 października, że każdy naród ma prawo do suwerenności, jednocześnie
jednak mówił, iż "tu i ówdzie dochodzą do głosu siły wrogie socjalizmowi, wrogie
sojuszowi polsko-radzieckiemu, wrogie władzy ludowej". Apelował: "Dosyć
wiecowania i manifestacji. Czas pójść do codziennej pracy". Słuchające go tłumy,
śpiewające "Sto lat", liczyły w większości na pogłębienie zmian i oczekiwały
rozliczenia z przeszłością. Zmiany te następowały, lecz szybko okazało się, że będą
one miały charakter ograniczony.
28 października do Warszawy powrócił z miejsca odosobnienia (klasztor w
Komańczy) i objął wszystkie swe funkcje kardynał Wyszyński, któremu władze
obiecały naprawienie wyrządzonych Kościołowi krzywd i który apelował teraz

l


427




do wiernych o rozsądek. Na mocy tzw. małego porozumienia Kościółpaństwo z 8
grudnia 1956 r. zapowiadano uchylenie dekretu z lutego 1953 r. o obsadzaniu
stanowisk kościelnych (uczyniła to Rada Państwa 31 grudnia), uzgodniono zasady
powrotu religii do szkół, opieki duszpasterskiej w szpitalach i więzieniach, powrót
usuniętych bądź wysiedlonych biskupów (także biskupów tytularnych, mianowanych
na Ziemiach Zachodnich), księży i zakonnic. Episkopat zobowiązał się popierać
starania o ustabilizowanie sytuacji w kraju. 25 grudnia ukazał się nowy numer
"Tygodnika Powszechnego", redagowanego znów przez Jerzego Turowicza i dawny
zespół, wznowiono też wydawanie miesięcznika "Znak" (a w 1958 r. środowisko to
zaczęło wydawać miesięcznik "Więź", pod redakcją Tadeusza Mazowieckiego). W
porozumieniu z prymasem Wyszyńskim grupa ta (Ogólnopolski Klub Postępowej
Inteligencji Katolickiej z Jerzym Zawieyskim na czele) miała wystawić kilku swych
kandydatów w zbliżających się wyborach do Sejmu, na co uzyskała zgodę władz.
Pod koniec grudnia uchylono wyrok z 1953 r. w sprawie biskupa Czesława
Kaczmarka. W stosunkach między Kościołem, którego autorytet ogromnie wzrósł, a
państwem nastąpiło odprężenie. Wydawało się, że groźba likwidacji zawisła nad
Stowarzyszeniem PAX, którego szef Bolesław Piasecki w okresie październikowego
przesilenia wsparł "natolińczyków". Zaskoczeniem dla wielu była decyzja Gomułki,
który w styczniu 1957 r. przyjął Piaseckiego i pozwolił grupie tej nadal działać.
"Wiesław" już wówczas wiedział, że PAX będzie mu przydatny w przyszłej walce
z Kościołem; na razie jednak ruch Piaseckiego uzyskał tylko jeden mandat w Sejmie
i znajdował się w kryzysie. W tym samym czasie porwany został 17-letni syn
Piaseckiego, Bohdan. Chłopiec został zamordowany, a o zabójstwo posądzano w
PAX-ie pracowników resortu bezpieczeństwa pochodzenia żydowskiego, pragnących
jakoby zemścić się na szefie PAX-u za poparcie grupy "na-tolińskiej" podczas
październikowego przesilenia. Ta zagadkowa, ponura afera nigdy nie została
wyjaśniona.
Do pracy na uczelniach przywrócono osoby stamtąd usunięte w poprzednich
latach. Rehabilitowano skazanych w okresie stalinowskim, niektórych pośmiertnie.
Wyżsi oficerowie MBP: Romkowski, Różański i Fejgin otrzymali wyroki 15,14 i 12
lat więzienia ale wielu innych odpowiedzialnych za zbrodnie działaczy uniknęło
kary, zwłaszcza zaś Radkiewicz i Berman. Komitet Bezpieczeństwa Publicznego
został zlikwidowany, a jego kompetencje przejął resort spraw wewnętrznych (zadania
UB realizowała odtąd Służba Bezpieczeństwa, SB, usytuowana w komendach
milicji). Stalinogród ponownie stał się Katowicami, nazwisko nieżyjącego dyktatora
znikało z nazw ulic, placów i zakładów pracy. Zlikwidowano osławione sklepy "za
żółtymi firankami", w których mogła się zaopatrywać wyłącznie elita władzy.
Obywatelom zezwolono posiadać złoto i obce waluty (ale już za handel tymi
ostatnimi karano nadal). Uchwalona została ustawa o wybieranych przez załogi w
tajnym głosowaniu radach robotniczych (ale ich kompetencje sprowadzały się do
wydawania opinii) i nowa ordynacja do Sejmu, w której zdecydowano, że liczba
kandydatów na liście będzie większa od liczby posłów przypadających na dany
okręg można więc było nie tylko głosować, ale także wybierać. Zmieniano
strukturę zarządzania, łącząc ministerstwa i likwidując potężną ongiś Państwową
Komisję Planowania Gospodarczego. Jako organ doradczy rządu powstała Rada
Ekonomiczna z Oskarem Langem na czele; wśród jego współ-

428




pracowników byli Czesław Bobrowski, Włodzimierz Brus, Michał Kalecki, Edward
Lipiński. W 11 województwach w tajnych głosowaniach wybrano nowych sekretarzy
KW. Nieco więcej samodzielności uzyskały "stronnictwa sojusznicze", ZSL i SD,
kierowane przez nowych ludzi (Stefan Ignar został nowym prezesem ZSL, a na
czele SD stanął prof. Stanisław Kulczyński), a w miejsce Frontu Narodowego
utworzono Front Jedności Narodu. Nowi ludzie stawali na czele niemal wszystkich
organizacji społecznych, m. in. prezesem Związku Literatów Polskich został, w
miejsce Leona Kruczkowskiego, Antoni Słonimski; na czele Centralnej Rady
Związków Zawodowych miejsce "natolińczyka" W. Kłosiewicza zajął I. Loga-So-
wiński, blisko związany z Gomułką. Odradzał się Związek Harcerstwa Polskiego,
rozpadał się ZMP, którego kierownictwo podjęło w styczniu 1957 r. uchwałę o
rozwiązaniu tej organizacji decyzję tę "Wiesław" komentował słowami: "Ludzie
doszli do jakiegoś absurdu kompletnego". Powstawały nowe organizacje mło-
dzieżowe, reaktywowano wcześniej działające. Utrzymało się z nich jednak tylko
kilka: powstały w styczniu 1957 r. z połączenia Rewolucyjnego Związku Młodzieży i
Związku Młodzieży Robotniczej Związek Młodzieży Socjalistycznej (ZMS), w
którym znalazła się większość działaczy ZMP, a także Związek Młodzieży Wiejskiej
(ZMW), Zrzeszenie Studentów Polskich (ZSP) i ZHP. Na wsi rozpadały się
spółdzielnie produkcyjne (w pół roku po VIII Plenum z 10,2 tyś. spółdzielni pozostało
1,8 tyś., z których i tak wielu członków wystąpiło), powstawały za to kółka rolnicze
i spółdzielnie mleczarskie. Utrzymano jednak dostawy obowiązkowe (ale zniesiono
dostawy mleka i obniżono normy dostaw zbóż, trzody chlewnej i ziemniaków,
podwyższając jednocześnie ceny na nie powyżej przeciętnych kosztów produkcji).
W połowie listopada 1956 r. odwołano Rokossowskiego z szefostwa MON,
ministrem obrony narodowej został gen. Spychalski; na stanowisku szefa Głównego
Zarządu Politycznego Wojska Polskiego "puławianin" gen. Janusz Zarzycki zastąpił
"natolińczyka" gen. Witaszewskiego. Kilkudziesięciu służących w Wojsku Polskim
generałów i pułkowników radzieckich odesłano do ich ojczyzny. Bardzo szybko po
przejęciu władzy Gomułką z Cyrankiewiczem i Zawadzkim udał się do Moskwy,
gdzie 18 listopada podpisano nowy układ o wzajemnych stosunkach. Stwierdzono, że
z uwagi na niebezpieczeństwo niemieckie "czasowe stacjonowanie jednostek
radzieckich na terytorium Polski jest jeszcze celowe", lecz ustalono zasady
stacjonowania tych wojsk. Uzgodniono, że zadłużenie Polski wobec Związku
Radzieckiego zostanie umorzone, uznano bowiem, iż dług ten równał się należności
za dostawy polskiego węgla do ZSRR w latach 1946-1953, wysyłanego w ramach
niekorzystnej dla Polski umowy z sierpnia 1945 r. Strona radziecka udzieliła też
Polsce znacznych kredytów. Ustalono również, że większa liczba Polaków
mieszkających w ZSRR będzie mogła wyjechać do Polski (jeszcze w 1956 r. do kraju
przybyło 16 tys. Polaków z ZSRR, a w roku następnym 87 tyś.). Nowemu polskiemu
przywódcy udawała się trudna sztuka pozyskania zaufania dwóch stron: wracający z
Moskwy "Wiesław" witany był na trasie przejazdu entuzjastycznie, jako mąż stanu,
który potrafi godnie bronić suwerenności Polski (znów śpiewano mu "Sto lat", na
wielu dworcach musiał wygłaszać krótkie przemówienia) w Moskwie zaś
wyzbywano się wobec Gomułki początkowych uprzedzeń. Na mocy układu z 17
grudnia uregulowano status prawny stacjonujących na terenie

429




Polski oddziałów Armii Radzieckiej. W następnych latach Kreml chyba pogodził
się z myślą, że socjalizm w Polsce będzie miał swoją specyfikę: większy niż gdzie
indziej zakres swobód, silny, niezależny i mający duże wpływy w społeczeństwie
Kościół, nie skolektywizowana wieś. Ważniejsze z punktu widzenia Moskwy było
utrzymanie w Polsce niedemokratycznego systemu socjalistycznego którego
gwarantem był właśnie ZSRR oraz pozostawanie Rzeczypospolitej w bloku
radzieckim, którego symbolem był Układ Warszawski.
Kraj uniknął losu Węgier, które spłynęły tej jesieni krwią. 24 października 1956 r.
interweniowały na Węgrzech oddziały radzieckie, lecz wkrótce nowy premier, Imre
Nagy, proklamował powrót do systemu wielopartyjnego i zapowiedział całkowitą
neutralność swego kraju (tj. opuszczenie Układu Warszawskiego). 4 listopada
wczesnym rankiem Armia Radziecka interweniowała ponownie, zginęły tysiące
ludzi, wiele tysięcy odniosło rany, ok. 200 tysięcy zbiegło przez granicę austriacką.
O radzieckiej interwencji Chruszczow poinformował Gomułkę podczas potajemnego
spotkania w Brześciu nad Bugiem l listopada. Społeczeństwo polskie, oczywiście
solidaryzujące się z narodem węgierskim, unaoczniło sobie, iż zakres swobód
będzie ograniczony ze względu na możliwą reakcję potężnego i nie wahającego się
przed niczym sąsiada. O konieczności uznania europejskich realiów ciągle mówił w
swych wystąpieniach Gomułka.
W kraju zdarzały się przypadki wywożenia na taczkach dyrektorów zakładów
pracy, wciąż trudno było uspokoić wiecujących. 24 października "Trybuna Ludu"
ogłosiła komentarz,, którego treść oddawał tytuł: Czi/sti/ nurt i brudna piana. Na
krajowej naradzie aktywu partyjnego w Sali Kongresowej Pałacu Kultury 4 listopada
"Wiesław" zaapelował o jedność partii, o porzucenie sporów wewnętrznych, o
nienaruszanie partyjnych struktur, przestrzegał przed "anarchią", starał się pozyskać
sobie aparat partyjny (chociaż zamierzał dokonać w nim później zmian
personalnych). Manifestacje zdarzały się już coraz rzadziej, chociaż jeszcze 10 grudnia
demonstranci wdarli się do radzieckiego konsulatu w Szczecinie. PZPR postanowiła
wówczas zorganizować odwodowe jednostki milicyjne, "które można będzie jak
tłumaczył Gomułka użyć w każdej chwili, gdy tego zajdzie potrzeba
nienie działalności aparatu władzy, aparatu siły, którym każde państwo rozporządzać
musi".
Gomułka miał w społeczeństwie wyjątkowo duży kredyt zaufania jakim nie
dysponował ani wcześniej, ani później żaden przywódca komunistyczny w Polsce.
Znany konserwatywny publicysta i były szef rządu emigracyjnego Stanisław Cat-
Mackiewicz, który w połowie roku powrócił z Wielkiej Brytanii do kraju, pisał na
łamach "Dookoła Świata" z niejaką przesadą: "Gomułka ma dziś tak duży kredyt w
społeczeństwie polskim, iż trudno nawet w naszej historii doszukać się polityka,
który by mu dorównywał pod tym względem. Na razie z kredytu, który naród polski
mu tak powszechnie udzielił, korzysta jak najlepiej: oto zapowiedział polski model
socjalizmu i uniknął konfliktu z Rosją, na który nas nie stać, i przez to już dobrze
zasłużył się krajowi". Bardziej lapidarny był Leopold Tyrmand, którego świetnie
napisaną sensacyjno-obyczajową powieścią Zły zaczytywali się wówczas i później
czytelnicy: na pytanie, co mu się w "Wiesławie" nie podoba, odparł, że jedynie
krawat. Jednym z przejawów popularności

430
"REALNY SOCJALIZM" (1956-1980)



Gomułki było masowe odsyłanie przez obywateli obligacji Pożyczki Narodowej,
rozpisanej kilka lat wcześniej przez władze.
"Wiesław" tymczasem intensywnie umacniał pozycję nie tylko swoją, ale i partii.
Był przeciwny pogłębianiu demokratyzacji, o czym społeczeństwo jeszcze nie wie-
działo. Rozumiał, że w warunkach demokratycznych PZPR nie mogłaby rządzie. Z
natury autokrata, był przekonanym komunistą o poglądach mimo wszystko dość
ograniczonych. Na wiele potrzeb społecznych był głuchy. Uważał, że VIII Plenum
rozwiązało wszystkie najważniejsze kwestie, wobec czego jakiś "drugi etap" był
zbędny. "My tylko zmieniamy metody naszej pracy" mówił. Przystąpiono do
ujarzmiania prasy. Zamknięto studenckie czasopisma "Od nowa" i "Horyzonty", w
innych zmieniano redakcje.
Wybory do Sejmu wyznaczono na 20 stycznia 1957 r. Gomułka apelował: "Gło-
sujcie na pierwszych kandydatów. Oddawajcie kartki wyborcze bez skreśleń". W
wygłoszonym w przeddzień głosowania przemówieniu radiowym posunął się do
stwierdzenia: "Wezwanie do skreślania kandydatów PZPR z kart wyborczych jest
równoznaczne nie tylko z wezwaniem do przekreślania socjalizmu w Polsce.
Skreślanie kandydatów naszej partii to przekreślanie niepodległości naszego
kraju, to skreślanie Polski z mapy państw europejskich". O udział w głosowaniu
apelował Episkopat.
Apelu popularnego przywódcy usłuchano. Mandaty poselskie uzyskali kan-
dydaci wyznaczeni lub zaakceptowani przez kierownictwo PZPR, czyli znajdujący
się na pierwszych miejscach list wyborczych. Jak poinformowano oficjalnie, w
wyborach wzięło udział 94,14 proc. uprawnionych, z czego 98,40 proc. ważnych
głosów zostało oddanych na kandydatów Frontu Jedności Narodu. Nic nie wska-
zywało, by wyniki te były rezultatem fałszerstwa. PZPR zagwarantowała sobie
237 mandatów poselskich (52 proc.), dla ZSL przeznaczono 119 (26 proc.), 39 dla SD
(8 proc.), a 63 (14 proc.) dla bezpartyjnych, wśród nich 5 mandatów dla niezależnych
katolików ze środowiska "Znak" i tylko jeden dla PAX-u. Na marszałka Sejmu
wybrano Czesława Wycecha z ZSL. Szefem rządu pozostał Józef Cyrankie-wicz,
wicepremierami Piotr Jaroszewicz i Zenon Nowak oraz ludowiec Stefan Ignar,
ministrem obrony narodowej był Spychalski, spraw wewnętrznych Władysław
Wicha, spraw zagranicznych Adam Rapacki. Przewodniczącym Rady Państwa
był nadal Aleksander Zawadzki.
W krótkim czasie zdyscyplinowana została też partia, w której nie było już

miejsca na swobodne dyskusje, jak w okresie Października. Celem Gomułki było
teraz "cięcie po skrzydłach", tj. likwidacja obu frakcji. Za głównego wroga we-
wnątrz PZPR uznał Gomułka jednak łączony z "puławianami" tzw. rewizjonizm, z
którym walkę proklamował w 1957 r. Mianem rewizjonizmu określał on poglądy
odchodzące od leninowskiej wykładni marksizmu, zmierzające do nadania
doktrynie marksistowskiej cech bardziej demokratycznych. "Natoliński" dogma-
tyzm nie napawał go taką obawą, chociaż to właśnie "natolińczycy" (Kazimierz
Mijal, Eugeniusz Szyr, Kłosiewicz, Rumiński, Łapot) otwarcie go wówczas atakowali
za rzekomo zbyt wolne wdrażanie zasad socjalizmu, za dopuszczenie do
likwidacji spółdzielni produkcyjnych, za głoszenie koncepcji "polskiej drogi do
socjalizmu". Gomułka walczył z dogmatykami, lecz rewizjonizm porównywał do
gruźlicy, znacznie niebezpieczniejszej w porównaniu z grypą, czyli dogmatyzmem.

431




Do połowy 1957 t. w^ tósrowrńrtwo PZPR spowodowało zwolnili* fAtwy
Vt).%,5 'tyś!) pracowników aparatu partyjnego. Jako jeden z pierwszych "puławian"
usunięty został już w początkach 1957 r. ze stanowiska I sekretarza Komitetu
Warszawskiego Stefan Staszewski, jeden z głównych reżyserów październikowych
wieców. Podczas IX Plenum KC w maju 1957 r. Gomułka personalnie atakował
znanych lewicowich intelektualistów Leszka Kołakowskiego, Romana Zimanda i
Wiktora Woroszylskiego jako rewizjonistów. Na X Plenum w październiku tego
roku podjęto decyzję o czystce w partii, z której w ciągu pół roku usunięto 16 proc.
(tj. 207 tyś.) jej członków.
W początkach października 1957 r. zdecydowano o zamknięciu domagającego się
pogłębienia demokratyzacji tygodnika "Po prostu''. Zorganizowany przez studentów
wiec protestacyjny został rozpędzony przez milicję. Demonstraq'e przeciwko decyzji
władz o zlikwidowaniu popularnego tygodnika trwały łącznie cztery dni; w
starciach po raz pierwszy wzięły udział wyposażone w hełmy i długie pałki
Zmotoryzowane Odwody Milicji Obywatelskiej (ZOMO, zwane wówczas potocznie
"Golędzinowem", od miejsca skoszarowania nawiasem mówiąc nazwa ta, jako
epitet, była przed wojną stosowana przez komunistów pod adresem Policji
Państwowej), a kilkaset osób zostało aresztowanych. Swą decyzję Gomułka komen-
tował wówczas: "Nie pozwolimy nikomu pluć na socjalizm, na nasz ustrój, na wielki
dorobek [...]". Dla wielu likwidacja "Po prostu" oznaczała koniec polskiego Paź-
dziernika. Los tygodnika podzieliły niektóre pisma działające na prowincji i
domagające się kontynuowania procesu demokratyzacji. Dokonano zmian w re-
dakcjach innych czasopism, m. in. w "Nowej Kulturze", skąd musieli odejść m. in.
pisarze K. Brandys, T'. Konwicki, W. Woroszylski i filozof L. Kołakowski. Gdy cofnięto
udzieloną wcześniej zgodę na wydawanie pod redakcją Jerzego Andrzejewskiego
nowego miesięcznika literackiego "Europa", grono pisarzy z Andrzejewskim, Stani-
slawem Dygatem, Mieczysławem Jastrunem, Janem Kotłem i Adamem Ważykiem
wystąpiło z partii. Nie dopuszczono też do powołania dwóch innych nowych pism:
"Rzecz" (Juliana Przybosia i Artura Sandauera) i "Krytyka" (Andrzeja Sta wara).
W 1958 r. odbył się pierwszy w Polsce po Październiku proces polityczny: w
lipcu podsądną skazano na trzy lata więzienia za kolportowanie w rzeczywistości
zaś za samo przechowywanie wydawanego w Paryżu miesięcznika "Kultura" (a
jeszcze rok wcześniej Artur Sandauer opublikował swój głośny tekst Bez taryfy
ulgowej właśnie w miesięczniku Jerzego Giedroyca, nie ponosząc za to większy cn
'konsekwencji). TJ niemożliwiono zbadanie tpiŁYCOjo. towg/sr? jpd?. ^ppiiffŁ-eri
poznańskich, nawet wygłoszony na VIII Plenum w październiku 1956 r. referat
Gomułki nie mógł być przedrukowywany. Termin "polska droga do socjalizmu"
cenzura prewencyjna również usuwała. Powstały w 1955 r. w Warszawę Klub
Krzywego Koła, w którym organizowano spotkania dyskusyjne (prezesami Klubu
byli m. in. Jan Strzelecki, Jan Józef Lipski, Aleksander Małachowski i Paweł
Jasienica), mógł jeszcze działać, lecz uznawany był za ośrodek myśli opozycyjnej i
poddany został bacznej obserwacji. Do Klubu należeli m. in. Władysław Bień-
kowski, Włodzimierz Brus, L. Kołakowski, Edward Lipiński, Andrzej Munk, Maria i
Stanisław Ossowscy, Jan Rzepecki; prelegentami byli m. in. Władysław Barto-szewski,
Józef Chałasiński, Julian Hochfeld, Stefan Kisielewski, Tadeusz Kotarbiński, Julian
Przyboś, Melchior Wańkowicz.

432
"REALNY SOCJALIZM" (1956-1980)



Już wcześniej Gomułka dowiódł, że zdecydowany jest siłą tłumić także wystą-
pienia robotników. Delegatom strajkujących wiosną 1957 r. bydgoskich Zakładów
Naprawczych Taboru Kolejowego, domagających się 50-procentowej podwyżki
płac, jeszcze tylko groził: "Trzeba, ażeby załoga zrozumiała, że prowokacyjne wy-
stąpienia są skierowane we władzę ludową, a wszystko, co godzi we władzę ludową,
godzi w naszą suwerenność". Gdy w dniach 12-14 sierpnia doszło w Łodzi do
strajku tramwajarzy, interweniowała milicja, a Gomułka publicznie określił
inicjatorów strajku mianem "warchołów".
Najlepszy okres w gospodarce za rządów Gomułki stanowiły lata 1957-1958.
Wyrównano część dysproporcji będących dziedzictwem planu 6-letniego, nastę-
pował szybki wzrost produkcji, przez kilka lat mógł w miarę spokojnie do czasu
rozwijać się sektor prywatny (w tym sektor chłopski w rolnictwie), przemysł
spożywczy odnotowywał rekordowe osiągnięcia. Z podejmowanych wówczas prób
zreformowania socjalistycznej gospodarki wyszło jednak niewiele. Wybitni eko-
nomiści z Oskarem Langem na czele, skupieni w Radzie Ekonomicznej przy rządzie,
opracowali program reform z następującymi głównymi elementami: zmniejszenie roli
planowania centralnego, decentralizacja decyzji ekonomicznych, powiększenie
samodzielności przedsiębiorstw państwowych, dopuszczenie w ograniczonym stopniu
mechanizmów rynkowych. Proponowano np., aby przedsiębiorstwa były oceniane
według wyników finansowych, a nie pod kątem wykonania planu; poza tym
pracownicy mieli być materialnie zainteresowani wynikami swego zakładu pracy.
Zmiany modelowe następować miały w ramach ustroju socjalistycznego, którego
autorzy reform nie kwestionowali, zakładali oni jednak demokratyzację życia
politycznego i społecznego kraju, w tym udział robotników w zarządzaniu
gospodarką poprzez rady robotnicze i pracownicze w przedsiębiorstwach.
Kierownictwo partyjno-państwowe niechętne jednak było zmianom w modelu
ekonomicznym, program reform nie został zatem zrealizowany Likwidowano także
samorządność pracowniczą, tj. powstałe oddolnie w niektórych zakładach rady
robotnicze. Ustawa o radach robotniczych z listopada 1956 r. pozostała głównie na
papierze, a na mocy uchwały z grudnia 1958 r. w zakładach pracy zaczęto tworzyć
konferencje samorządu robotniczego, składające się z przedstawicieli rad
robotniczych, komitetu zakładowego partii i rady zakładowej. W ten sposób
sekretarz komitetu zakładowego PZPR i przewodniczący rady zakładowej (tj.
aparat partyjny i biurokracja związkowa) uzyskali instrument, za pomocą którego
mogli podporządkować sobie radę robotniczą, której kompetencje i tak wcześniej już
mocno okrojono.
W początkach lat sześćdziesiątych system ekonomiczny Polski znów przypo-
minał model ukształtowany w okresie planu 6-letniego. Nastąpił powrót do polityki
uprzemysławiania kraju; niektórzy historycy gospodarki mówią nawet, że
realizowano wówczas politykę wtórnej industrializacji, z preferencjami nie dla
inwestycji konsumpcyjnych, lecz dla hutnictwa, górnictwa i przemysłu maszyno-
wego. Była to zdecydowanie wadliwa struktura przemysłu. Ze względów doktry-
nalnych wciąż chciano wzmocnić liczebnie wielkoprzemysłową klasę robotniczą,
poza tym Polska musiała wypełniać zobowiązania z tytułu członkostwa w Układzie
Warszawskim i RWPG (przemysł ciężki stanowił podstawę produkcji zbrojeniowej).
Rzecznikiem tej polityki był sam Gomułka, głównymi realizatorami

433
7RZS5HJŁNYŁ \ "M AL A ST A.B1UZ AQ A."



Eugeniusz Szyr i Stefan Jędrychowski. Żądający uprzywilejowania konsumpcji i
ograniczenia kapitałochłonnych inwestycji wybitny, ekonomi
^^ --
_.
HK
*
ie**
. , -
Okazało się również, że poparcie ekipy Gomułki dla sektora indywidualnego (tj.
chłopskiego) w rolnictwie także było przejściowe. Już u schyłku lat pięćdziesiątych było
jasne, że władze ponownie dążą do znacznego rozbudowania rolnictwa
uspołecznionego, zmieniono jedynie środki i zamierzano proces ten rozciągnąć w
czasie. Zrezygnowano przy tym z bezpośredniej kolektywizacji, zadowalając się
"socjalizacją pośrednią", poprzez spółdzielnie zaopatrzenia i zbytu, Państwowy Fundusz
Ziemi i dysponujące sprzętem i maszynami państwowymi kółka rolnicze. Te ostatnie,
reaktywowane w 1956 r., szybko znalazły się pod kontrolą państwa, które chciało za ich
pomocą zachęcać chłopów do wspólnej pracy. W 1968 r. kółka te zrzeszały 54 proc.
rolników, istniały zaś w 87 proc. wsi. Natomiast liczba samych spółdzielni
produkcyjnych ku ubolewaniu władz zmniejszała się (1,1 tyś. w 197o r.) _ podstawą
polskiego rolnictwa pozostawały gospodarstwa indywidualne, które w latach 1955-
1970 zwiększyły udział w areale gruntów ornych z 77 do 83 proc. Wyniki produkcyjne
mało wydajnego, ekstensywnego rolnictwa polskiego nie były jednak imponujące;
przeciętne plony czterech zbóż należały do najniższych w skali europejskiej, a poziom
produkcji zbóż obniżył się po 1962 r. do poziomu sprzed wojny. Niedobory uzupełniano
poprzez import (4-8 proc. zboża sprowadzano z zagranicy). Niska też była produkcja
mięsa na jednego mieszkańca (niższa niż w NRD czy Czechosłowacji i zdecydowanie
niższa niż na Węgrzech). Zbyt niska była mechanizacja rolnictwa i zużycie nawozów
sztucznych. Polskie gospodarstwa były zbyt małe, pracowało na nich zbyt wielu
ludzi. Niemniej jednak w całym okresie gomułkowskim rolnictwo więcej dawało
do dochodu narodowego niż otrzymywało w formie inwestycji: to chłopi w znacznym
stopniu finansowali industrializację kraju. Wskutek polityki cen skupu płodów rol-
nych malały realne dochody rolników. Trwała ucieczka młodzieży do miast, cze-eo
skutkiem było "starzenie się" ludności wsi.
w
Gomułkowskie kierownictwo realizować chciało w gruncie rzeczy stalinowski model
socjalizmu, w wersji jedynie zmodyfikowanej - bez przymusowej kolektywizacji
masowego terroru, z nieco bardziej rozluźnioną cenzurą i z wyraźnie większym
otwarciem na świat. Obradujący w marcu 1959 r. III Zjazd PZPR wzmocnił pozycję
Gomułki, który znów podkreślał, ze na wprowadzenie rzeczywistych mechanizmów
demokratycznych społeczeństwo nie powinno liczyć: "Partia nasza nie zgodzi się
bowiem nigdy na to, aby z wolności należnej ludowi bezkarnie mogły korzystać
żywioły antysocjalistyczne dla zwalczania jego władzy i dzieła budownictwa
socjalistycznego". W swym referacie "Wiesław" potępił nawet komunistów
jugosłowiańskich, którzy jego zdaniem niewłaściwie interpretowali zasady
marksizmu i leninizmu. W wybranym na zjeździe Biurze Politycznym znaleźli się
kolejni obok Ignacego Logi-Sowińskiego bliscy współpracownicy Gomułki, me
związani ani z "Natolinem", ani z "grupą puławską : Z *non ^Kliszko i Marian
Spychalski. KC opuścić musieli głośni "natolinczycy - Mr,al, Jozwiak, Mazur
Chekhowstó. Uderzano rówmeż w zv*o\enmków demotaa^za^. Jednią 1959 r
usunięto ze stanowiska ministra oświaty Władysława Bieńkowskiego, początkach
1960 r. członkiem Politbiura i sekretarzem KC przestał być Jerzy

434
"REALNY SOCJALIZM" (1956-1980)





Morawski, w rok później jego los podzielił Jerzy Albrecht. Uchodzący również za
liberała gen. Janusz Zarzycki został w 1960 r. zastąpiony na stanowisku szefa
Głównego Zarządu Politycznego armii przez młodego gen. Wojciecha Jaruzelskiego.
Tymczasem reprezentujący orientację zachowawczą Zenon Nowak pozostawał wi-
cepremierem, a w 1959 r. wicepremierami zostali także inni "natolińczycy", Euge-
niusz Szyr i Jerzy Tokarski. Kierownikiem Wydziału Administracyjnego KC mia-
nowano w 1959 r. znanego wcześniej z antyinteligenckich wystąpień gen.
Kazimierza Witaszewskiego. Kierując tym ważnym wydziałem KC Witaszewski
mógł łatwiej podejmować działania przeciwko "puławianom".
Jedynie najwięksi doktrynerzy postanowili nadal zwalczać gomułkowskie kie-
rownictwo partii z pozycji lewicowych. Ich przywódcą był Kazimierz Mijał, który
utworzył nawet konspiracyjną tzw. Komunistyczną Partię Polski, atakującą Go-
mułkę za to, iż rzekomo jak pisano w jednej z ulotek tej organizacji "po
kawałku oddaje nasz kraj żydowskiej burżuazji". W innej ulotce grupy Mijała
twierdzono, że Polska znajduje się pod rządami "kacyków zdeprawowanej partii do
spółki z kułakami, Żydami, kombinatorami, biurokratami i księżmi". Przywódców
"KPP" w większości (poza Mijałem) uwięziono w 1964 r., a sam przywódca
przedostał się w dwa lata później nielegalnie do rządzonej przez skrajnie dogma-
tycznego komunistę Envera Hodżę Albanii, gdzie m. in. występował przed mi-
krofonami polskojęzycznej rozgłośni Radia Tirana (do kraju wrócił, również pota-
jemnie, dopiero w 1983 r.).
Za główne niebezpieczeństwo Gomułka uważał jednak tzw. rewizjonizm, jak
nazywano wówczas poglądy odchodzące od leninowskiej wykładni marksizmu,
zmierzające do nadania doktrynie marksistowskiej cech bardziej demokratycznych. Jak
bardzo gomułkowskie kierownictwo zdeterminowane jest walczyć z "rewizjonistami",
pokazała w 1961 r. tzw. sprawa Hollanda. Henryk Holland, były dziennikarz
partyjny, wówczas zaś pracownik PAN, został aresztowany pod zarzutem
przekazania poufnych wiadomości zachodniemu korespondentowi (chodziło o
szczegóły likwidacji Berii, które Chruszczow ujawnił w rozmowie z Gomułkąj.
Podczas rewizji przeprowadzanej w mieszkaniu Hollanda obecny przy tym aresz-
towany poniósł śmierć nie wiadomo, czy sam wyskoczył przez okno, czy też
został wypchnięty przez funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa. Pogrzeb tragicznie
zmarłego stał się swego rodzaju polityczną manifestacją, na cmentarzu pojawiło się
wiele osób ze środowisk "puławskich" (w tym 6 członków KC oraz wielu
pracowników Wydziału Propagandy KC), znani z "rewizjonistycznych" przekonań
intelektualiści i dziennikarze. Nad grobem odśpiewano Międzynarodówkę. Było to
jawne wyzwanie w oczach Gomułki, który później osobiście przesłuchiwał obecnych
na pogrzebie członków KC; inni musieli tłumaczyć się przed komisjami kontroli
partyjnej. Posypały się kary partyjne. W lutym 1962 r. zlikwidowano Klub
Krzywego Koła.
W 1963 r. do dymisji podał się, coraz bardziej izolowany w Biurze Politycznym i
Sekretariacie KC, przywódca "puławian" Roman Zambrowski. Na odbywającym
się wówczas XII Plenum KC Gomułka poddał druzgocącej krytyce przejawv
"rewizjonizmu". W kilka miesięcy później musiał odejść z kierownictwa inny liberał,
Władysław Matwin. W 1963 r. władze, chcąc pozbawić trybuny wielu nastawionych
opozycyjnie pisarzy i publicystów, zlikwidowały dwa znane i cenione

435




pisma "Nową Kulturę" i "Przegląd Kulturalny". W ich miejsce powstał tygodnik
"Kultura", który wyrażać miał poglądy nie kolidujące ze stanowiskiem kie-
rownictwa partii. Znaczna część: środowisk intelektualnych przez długie lata boj-
kotowała to pismo; skorzystała z tego założona w 1957 rv redagowana później
przez Mieczysława F. Rakowskiego "Polityka", zaczynająca stawać się bodaj naj-
ważniejszym i najlepszym spośród ukazujących się w Polsce tygodników.
Skrzydło liberalne PZPR było coraz wyraźniej zdominowane przez zwolenników
rządów silnej ręki, po części dawnych "natolińczyków", po części przedstawicieli
formującego się wokół wiceministra spraw wewnętrznych gen. Mieczysława Moczara
środowiska zwanego "partyzantami" (wielu czołowych reprezentantów tego kręgu
było podczas okupacji członkami GL i AL), które komunistyczną ideologię łączyło z
hasłami narodowymi. Wokół coraz bardziej popularnego w niektórych kręgach
generała wspomnieniowa książka Moczara Barwy walki (1963) była często
wznawiana i została nawet sfilmowana gromadzili się także niektórzy marzący o
szybszej karierze przedstawiciele młodszego pokolenia w aparacie partyjnym i
państwowym (tzw. pokolenie ZMP). którzy chętnie zajęliby stanowiska zwolnione
przez starszych działaczy, oskarżanych o "rewizjonistyczne sympatie". Wśród tych
ostatnich były liczne osoby pochodzenia żydowskiego, stąd wśród "partyzantów"
częste były postawy antysemickie. Frakcja Moczara znalazła stosunkowo wielu
zwolenników w społeczeństwie nie tylko 7 powodu pewnych zawoalowanych
akcentów antyradzieckich w wypowiedziach generała, lecz głównie za sprawą
zręcznego wykorzystywania przez jej lidera organizacji kombatanckiej ZBoWiD i
sprawy polskich tradycji narodowych, zwłaszcza zaś tradycji czynu zbrojnego.
Moczarowi udało się też pozyskać niektórych pisarzy (o współautorstwo Barw walki
posądzano później utalentowanego prozaika Wojciecha Żukrowskiego), dziennikarzy i
naukowców. Z ruchem Moczara sympatyzowali niektórzy intelektualiści katoliccy
zbliżeni do PAX-u, m. in. Jan Dobra-czyński. Jednym z najwybitniejszych
publicystów wśród zwolenników "partyzantów" był awansowany szybko na
pułkownika i posła młody oficer z redakcji "Wojska Ludowego" Zbigniew Załuski,
autor polemicznych szkiców historycznych wydanych m. in. w zbiorach Siedem
polskich grzechów głównych (1961) i Przepustka do historii (1962). Załuski był jednym z
głównych uczestników wielkiej debaty, toczącej się wówczas na łamach tygodników
społeczno-politycznych, zwłaszcza zaś "Polityki", o rolę i sens powstań narodowych;
w dyskusji tej płk Załuski w sposób nieco doktrynerski uzasadniał celowość zbrojnej
walki w okresie zaborów, idealizując narodową przeszłość. W 1964 r. gen. Moczar
został prezesem ZBo-WiD-u, a przede wszystkim stanął na czele znów coraz bardziej
potężnego MSW; stopniowo awansowali też jego zwolennicy. Jednym z sojuszników
Moczara był wiceminister obrony narodowej i szef wywiadu wojskowego gen.
Grzegorz Kor-czyński.
Wszystkie zasadnicze decyzje podejmował wówczas osobiście Gomułka, którego
autokratyczne cechy charakteru wyraźnie pogłębiły się. Prawą ręką Gomuł-ki w
tzw. ścisłym kierownictwie stał się aspirujący do roli ideologa partii Zenon Kliszko,
a oprócz niego w skład tego nieformalnego kręgu wchodzili jeszcze premier
Cyrankiewicz, członek Biura Politycznego i przewodniczący Centralnej Rady
Związków Zawodowych I. Loga-Sowiński oraz Ryszard Strzelecki, czło-

436
"REALNY SOCJALIZM" (1956-1980

nek Biura i sekretarz KC. Uważający się za męża opatrznościowego Gomułka
nawet jednak w gronie tych łudzi nie dopuszczał jakiejkolwiek rzeczywistej dys-
kusji, oni zaś z reguły nie przeciwstawiali się przywódcy. Niektórzy jego współ-
pracownicy przyznawali później, że znając jego porywczy charakter wręcz bali
się przekazywać mu złe informacje. "Wiesław" rzadko zwoływał posiedzenia
instancji kierowniczych, np. Biuro Polityczne zbierało się co kilka tygodni, Se-
kretariat KC jeszcze rzadziej.
"Wiesław" był samoukiem, lecz chciał zwłaszcza mniej więcej od 1960 r.
osobiście kierować polityką gospodarczą, wgłębiając się w zagadnienia ekonomiczne
do najdrobniejszych szczegółów; częściowo brało się to z tego, że premier Cy-
rankiewicz mało interesował się zagadnieniami gospodarczymi. Poglądy i metody
pracy Gomułki były mocno anachroniczne, niekiedy wręcz groteskowe.
Niezwykle pracowity i dokładny, starał się ogarniać najdrobniejsze detale, sam
drobiazgowo opracował np. cały system płac w PGR-ach, przy czym często igno-
rował obiektywne prawidłowości ekonomiczne. "Codziennie na jego biurku znaj-
dowały się liczby dotyczące wydobycia węgla, biuletyny obrazujące skup żywca,
kształtowanie się cen rynkowych na zboże, mięso, maciory, prosiaki. Nikt w
kierownictwie nie wczytywał się z taką pasją w biuletyny GUS i sprawozdania
Komisji Planowania. Niezadługo doszedł też do wniosku, że na sprawach gospo-
darczych zna się lepiej niż Jędrychowski z Cyrankiewiczem" wspominał później
Roman Zambrowski. "Wiesław" mieszkał bardzo skromnie i prowadził raczej
ascetyczny tryb życia gorzej jednak, że oczekiwał, iż społeczeństwo zaakceptuje
niewysoki standard życia. Niekiedy odnieść można było wrażenie, że przywódca
PZPR traci poczucie rzeczywistości. Uważał np. import bananów, kawy czy cytryn
za zbędny luksus. Propozycje reform gospodarczych, nawet ograniczonych (np. w
stylu przeprowadzanych na Węgrzech przez ekipę Janosa Kadara) traktował bardzo
nieufnie. Jak ognia bał się zaciągania kredytów zagranicznych, był im niechętny
nawet, gdy warunki, na jakich je proponowano, były wyjątkowo korzystne. W
1966 r. dług polski na Zachodzie nie był duży i wynosił 950 mln dol.
Tymczasem luka technologiczna między polskim przemysłem a Zachodem
pogłębiała się, w Polsce zaś sytuacja gospodarcza pogarszała się z roku na rok.
Szczególnie niedoinwestowane były branże bezpośrednio wpływające na poziom
stopy życiowej społeczeństwa. Jednocześnie zwiększano inwestycje surowcowe, np.
na budowę Zakładów Azotowych w Puławach czy budowę piątego wielkiego pieca
w Hucie im. Lenina. Pojawiały się nowe okręgi przemysłowe, oprócz wspomnianego
puławskiego m. in. tarnobrzeski (zakłady siarkowe), płocki (petrochemia), legnicko-
głogowski (kopalnie i huta miedzi), koniński (kopalnia węgla brunatnego i
elektrownia). Zwiększała się liczba miejsc pracy, wzrastała produkcja, lecz miało to
miejsce w systemie ekstensywnego rozwoju gospodarczego. Koszty budowy nowych
obiektów były zdecydowanie wyższe niż w krajach wysoko uprzemysłowionych,
dłuższy był także czas budowy. Zwiększała się też biurokracja w
przedsiębiorstwach, hamująca wdrażanie innowacji. Rosła kapitałochłonność całej
polskiej gospodarki. PRL znajdowała się w tyle za NRD i Czechosłowacją. Wzrost
gospodarczy w Polsce tego okresu określony został przez ekonomistów mianem
"wzrostu jałowego" zwiększała się produkcja, lecz produkowano nie dla
konsumentów. Była to produkcja dla dalszej produkcji i dalszych inwestycji.

437
PRZESILENIE I "MAŁASTABILI/AriA"



Gdy na Węgrzech i w NRD zostały podjęte reformy ekonomiczne, polskie kie-
rownictwo przyjęło politykę tzw. selektywnego rozwoju, polegającą na unowo-
cześnieniu niektórych gałęzi przemysłu, konkretnie przemysłu maszynowego,
elektrotechnicznego i chemicznego. Koncepcję tę realizował sekretarz KC ds. go-
spodarczych Bolesław Jaszczuk; teoretyczne uzasadnienie tej reformy przedstawiał
ekonomista prof. Józef Pajestka. Udało się przekonać sceptycznego Gomułkę, że
niezbędne jest przeznaczenie nieco większych kwot w dewizach na zakup licencji
(w związku z tym w ciągu trzech lat zadłużenie Polski na Zachodzie nieznacznie
zwiększyło się i osiągnęło w 1969 r. 1100 mln dol.) Polityka selektywnego rozwoju
nie przyniosła jednak poprawy sytuacji gospodarczej, przeciwnie spowodowała
jej pogorszenie. Z wyjątkiem produkcji przemysłowej ani jeden wskaźnik planu na
lata 1966-1970 nie został zrealizowany. Niemniej wówczas właśnie nastąpił wyraźny
rozwój polskiej motoryzacji, dzięki uruchomieniu w 1967 r. na Żeraniu produkcji
polskiego fiata 125p, na licencji włoskiej. W Lublinie wszedł do produkcji samochód
dostawczy żuk. Zwiększała się produkcja polskich stoczni, lecz jej opłacalność była
wątpliwa (podzespoły kupowano na Zachodzie za dewizy, ale 60 proc. produkcji
odbierali armatorzy radzieccy za ruble). Wzrastała produkcja turbin parowych,
maszyn elektrycznych, traktorów. Produkowano więcej artykułów gospodarstwa
domowego (radioodbiorniki, pralki, lodówki), lecz było to wciąż za mało.
Jednocześnie budowano nowe kopalnie węgla kamiennego i brunatnego (m. in.
kopalnie odkrywkowe w zagłębiach konińskim i turo-szowskim). Mimo
poważnych wysiłków modernizacyjnych, pogłębiała się luka między poziomem
hutnictwa na Zachodzie a poziomem hutnictwa polskiego, natomiast szybko
rozwijało się hutnictwo metali kolorowych, przede wszystkim miedzi i aluminium. Na
lata sześćdziesiąte przypadł też dynamiczny rozwój przemysłu chemicznego
(potrojenie produkcji chemicznej w okresie 1960-1970).
Widoczna była stabilizacja życia codziennego; schyłek lat pięćdziesiątych i
znaczna część następnej dekady zwane są niekiedy, za Tadeuszem Różewiczem,
"małą stabilizacją" (dramat Świadkowie albo Nasza mala stabilizacja premierę miał w
1964 r.), początkowo dość powszechnie akceptowaną. Większość społeczeństwa
jak to później ujął wybitny historyk Jerzy Topolski "wrastała" w system, nie mając
większych podstaw "by sądzić, że istnieje jakaś inna możliwość". Istnienie dwóch
bloków wydawało się wówczas trwałe, a w porównaniu z innymi krajami bloku
radzieckiego w gomułkowskiej Polsce panował zresztą znaczny zakres swobód.
System socjalistyczny traktowano na ogół jako coś nieuniknionego, w którym
trzeba było żyć i z którym należało się chcąc nie chcąc pogodzić. Większość
społeczeństwa żywiła przy tym przekonanie, iż mimo licznych ciemnych stron
panującego systemu w Polsce rządzonej przez PZPR i zależnej od Związku
Radzieckiego można żyć i pracować normalnie. Konsumpcyjne aspiracje społe-
czeństwa jednak rosły, co wzmagało niezadowolenie obywateli. Nowe pokolenie nie
pamiętało już lat międzywojennych, do młodych ludzi nie trafiał często wysuwany
przez propagandę argument, iż w porównaniu z tamtymi czasami warunki bytowe
np. robotników wyraźnie poprawiły się. Oni woleli porównywać swój poziom
życia ze standardem krajów zachodnich. Lękający się inflacji Gomułka starał się w
latach sześćdziesiątych hamować wzrost realnych płac pracowników w mieście i
dochodów ludności wiejskiej (uważał bowiem, że ludzie i tak zaczy-

438
"REALNY SOCJALIZM" (1956-1980)



nają żyć ponad stan), lecz tak niewielki wzrost dochodów wiązał się przede wszystkim
z powrotem do polityki forsownej industrializacji (zwiększenie inwestycji). Już w
latach 1961-1965 wzrost płac realnych nie przekroczył 7,5 proc., czyli praktycznie
nie był odczuwalny. W żadnym roku dekady lat sześćdziesiątych płace realnie nie
wzrosły więcej niż o 3 proc. Struktura spożycia była typowa dla krajów słabo
rozwiniętych. W 1965 r. nieco ponad 50 proc. wydatków domowych nadal
przeznaczano na żywność, na odzież 17,7 proc., na mieszkanie 7,9 proc., na opal i
światło 4,9 proc. na inne cele pozostawało zatem niewiele. Tworzono sprzyjające
warunki dla budownictwa mieszkaniowego, lecz narzucone w pewnym momencie
przez Gomułkę ograniczenia w metrażu i standardzie mieszkań ("ślepe", tj.
pozbawione okien kuchnie) z wolna wywoływały irytację. Niedobory rynkowe
jakby na stałe wpisywały się w życie codzienne obywateli PRL. U schyłku lat
pięćdziesiątych wprowadzono w tygodniu jeden "dzień bezmięsny" (ale w ponie-
działek, nie w piątek by przypadkiem nie pogłębiać religijności społeczeństwa), w
którym zamknięte były sklepy mięsne, a w stołówkach podawano potrawy jarskie.
Co pewien czas podnoszono ceny niektórych towarów i usług, niektóre ceny
(głównie artykułów przemysłowych, których podaż przewyższała popyt) z kolei
obniżano.
Niemniej jednak państwo przez cały czas poszerzało darmowe lub bardzo tanie
świadczenia na rzecz obywateli, co pozwalało ludności rekompensować niskie
dochody. Państwo finansowało służbę zdrowia, oświatę, kulturę, częściowo także
wypoczynek (wczasy i kolonie rozwinięto na wielką skalę). Wzrosła liczba
stypendiów dla uczniów i studentów, budowano setki nowych szkół, powstawały
szkoły przyzakładowe, poszerzano bazę materialną szkół wyższych. Budowano i
rozbudowywano liczne szpitale, przychodnie i sanatoria, a także żłobki i przed-
szkola. Dotowano czynsze, energię elektryczną i gaz, ogrzewanie, przejazdy kolejowe
i w komunikacji miejskiej. Wiele osób zatrudnionych w sektorze państwowym
otrzymywało bezpłatne mieszkania, a inni mieli możliwość uzyskania mieszkania
uiszczając niewielką część kosztów budowy w reaktywowanych po 1956 r.
spółdzielniach mieszkaniowych. Tempo w budownictwie mieszkaniowym wciąż było
jednak (z wyjątkiem okresu 1956-1959) zbyt małe w stosunku do potrzeb, a nawet
do liczby zawieranych związków małżeńskich.
Trwałą zdobyczą Października było znaczne powiększenie swobód twórczych. Już
okres bezpośrednio poprzedzający październikowe przesilenie owocował licznymi
publikacjami autorów wcześniej zakazanych, także emigracyjnych, np. Witolda
Gombrowicza. Po Październiku na pewien czas znacznie rozluźnił się uścisk cenzury
prewencyjnej. Pojawiły się nowe utwory Marii Dąbrowskiej, Kazimiery
Iłłakowiczówny, milczących w okresie stalinowskim. Fenomenem była aforystyka
Stanisława Jerzego Lecą, wcześniej znanego głównie z nie wyrafinowanych agita-
cyjnych wierszy. Powieści i opowiadania Jerzego Andrzejewskiego, Tadeusza Kon-
wickiego, Kazimierza Brandysa czy Juliana Stryjkowskiego uczyniły z nich wybitnych
przedstawicieli polskiej literatury. Pojawiały się utwory mające charakter
rozrachunku z okresem stalinowskim, jak np. Ciemności kryją ziemię (1957) czy
Bramy raju (1960) J. Andrzejewskiego, Matka Królów (1957) K. Brandysa. Dużą po-
pularność zyskali Kolumbowie, rocznik 20 (1957) Romana Bratnego, powieść podej-
mująca aczkolwiek w sposób uproszczony tematykę AK. Znany z konformi-

439




stycznej postawy w powojennym życiu politycznym dawny skamandryta Jarosław
Iwaszkiewicz (od 1959 r. ponownie prezes Związku Literatów Polskich) mógł po raz
kolejny dowieść, że jest jednym z największych polskich poetów i prozaików.
Stanisław Lem i Sławomir Mrożek stali się wkrótce autorami cenionymi i bardzo
popularnymi w kraju oraz dobrze znanymi także za granicą. Wśród poetów
młodszego pokolenia zabłysnęli Miron Białoszewski, Tadeusz Różewicz, Zbigniew
Herbert, Stanisław Grochowiak. Nowe wiersze publikował Antoni Sło-nimski, który
był (po ustąpieniu w 1956 r. Leona Kruczkowskiego) prezesem Związku Literatów
Polskich, zanim został w 1959 r. zmuszony do odejścia z tej funkcji. Uwikłana w
politykę była twórczość prozatorska Marka Hłaski, który po wyjeździe z kraju
(1958) publikował swe utwory w paryskim Instytucie Literackim Jerzego Giedroyca.
Liczne rzesze czytelników zdobywały książki przybyłych z emigracji Stanisława
Cata-Mackiewicza (powrócił w połowie 1956 r.), a zwłaszcza Melchiora
Wańkowicza (w Polsce znów od 1958 r.). W 1969 r. powrócił też Teodor Parnicki,
autor intrygująco konstruowanych powieści historycznych. Wydawano coraz więcej
tłumaczeń z literatury światowej. Powstawały nowe czasopisma, ogólnopolskie i
regionalne. Z ważniejszych pism kulturalnych powstałych w 1956 r. największe
znaczenie miała bodajże "Współczesność", będąca pismem młodego pokolenia
twórców (Ernest Bryll, Stanisław Grochowiak, Ireneusz Iredyński, Marek
Nowakowski, Władysław Terlecki) mówiono później o tzw. pokoleniu
"Współczesności". Władze próbowały stworzyć robotnikom szansę kontaktu z
dobrami kultury; powstawały nowe biblioteki publiczne, domy kultury.
Odradzały się sztuki piękne. Wolne od doktrynalnych ograniczeń, rozwijało się
polskie malarstwo abstrakcyjne (np. Henryk Stażewski, Tadeusz Kantor, Jan
Lebenstein, Aleksander Kobzdej czy Maria Jarema). Rozchwytywano pod wpływem
nagłej mody obrazy malarza-prymitywisty, znanego pod nazwiskiem Nikifor
Krynicki. Wyróżniała się polska grafika (Bronisław Linkę), rzeźba (Xawe-ry
Dunikowski).
Światową sławę zdobywali polscy kompozytorzy Witold Lutosławski, Grażyna
Bacewicz, Krzysztof Penderecki, Tadeusz Baird, Kazimierz Serocki, Bogusław
Schaeffer, Henryk Mikołaj Górecki. Wśród dyrygentów szczególnie cenieni byli Jan
Krenz, Bohdan Wodiczko, Jerzy Semkow, Kazimierz Kord, Robert Sata-nowski;
wśród pianistów Halina Czerny-Stefańska, Piotr Paleczny, Adam Ha-rasiewicz,
Władysław Kędra, a także skrzypkowie Irena Dubiska, Wanda Wił-komirska,
Konstanty Andrzej Kulka; śpiewaczki i śpiewacy Wanda Wermińska, Stefania
Woytowicz, Krystyna Szostek-Radkowa, Maria Fołtyn, Teresa Żylis-Gara, Andrzej
Hiolski, Bernard Ładysz, Wiesław Ochman, Bohdan Paprocki. Od 1956 r. odbywały
się w stolicy wrześniowe festiwale "Warszawska Jesień", służące konfrontacji
różnych tendencji w muzyce współczesnej. Miłośnicy jazzu spotykali się na
organizowanych dorocznie w stolicy słynnych "Jazz Jamboree".
Dobre czasy nastały w teatrze, który po okresie stalinizmu "odziedziczył" im-
ponującą sieć sal i dobrze wykształconych aktorów i reżyserów. W 1956 r. powstał
miesięcznik "Dialog", publikujący współczesne sztuki autorów polskich i obcych.
Grano repertuar światowy, odkryto sztuki Witkacego (zebrane dramaty Witkacego
opublikowano w 1962 r.), wystawiano utwory przebywającego na emigracji
Witolda Gombrowicza. Pierwszym dniem wolności (1959) i Śmiercią gubernatora (1961)


440
"REALNY SOCJALIZM" (1956-1980)




potwierdzał swą klasę Leon Kruczkowski. Wkrótce rozbłysnął dramaturgiczny talent
Sławomira Mrożka (Tango, 1964) i Tadeusza Różewicza (Kartoteka, 1958/59,
prapremiera 1960; Stara kobieta wysiaduje, 1968). Okres popaździernikowy przyniósł
mający trwać jeszcze kilkanaście lat rozkwit polskiej sztuki filmowej. Filmy "szkoły
polskiej", zwłaszcza reżyserii Andrzeja Wajdy (jak Kanał, 1957; Popiół i diament,
1958; Lotna, 1959; Popioły, 1965) i Andrzeja Munka (Eroica, 1958) podejmowały
tematykę historyczną, by posługując się nią mówić o sprawach aktualnych. Wybitne
dzieła filmowe prezentował publiczności Jerzy Kawalerowicz (Pociąg, 1958; Matka
Joanna od Aniołów, 1961; Faraon, 1966), Wojciech Jerzy Has (Pożegnania, 1958; jak
być kochana, 1963; Rękopis znaleziony w Saragossie, 1965; Lalka, 1968), Kazimierz Kutz
(Krzyż Walecznych, 1959; Ludzie z pociągu, 1961; Sól ziemi czarnej, 1970), Stanisław
Różewicz (Westerplatte, 1969), błyskotliwie debiutował Roman Polański Nożem w
wodzie (1962). Twórczość Munka, autora prowokującego widzów Zezowatego szczęścia
(1960), przerwana została w 1961 r. śmiercią reżysera w wypadku samochodowym.
Na uniwersytety wracali uczeni usunięci stamtąd w okresie stalinizmu, tacy jak
ekonomiści Adam Krzyżanowski i Edward Taylor, filozofowie Władysław Ta-
tarkiewicz i Henryk Elzenberg, archeolog Józef Kostrzewski. Uwolnieni od gorsetu
doktrynerskiego marksizmu, wybitne dzieła publikowali przedstawiciele nauk
społecznych, w tym socjologowie (Maria i Stanisław Ossowscy, Jan Szczepański),
historycy literatury (Konrad Górski, Julian Krzyżanowski, Kazimierz Wyka, Sta-
nisław Pigoń) i historycy (wśród nich najwybitniejsi: Henryk Łowmiański, Gerard
Labuda, Kazimierz Tymieniecki, Witold Kula, Stefan Kieniewicz, Tadeusz Man-
teuffel) aczkolwiek historia najnowsza poddawana była wciąż daleko idącym
ograniczeniom. Wolne od takowvrh b\/lv nauki ścisłe i przyrodnicze.
l-^ó paru latacli widaćłjyło wvi. .icjście władz od początkowego względ
nego liberalizmu w dziedzinie kultury. Na poświęconym zagadnieniom ideolo
gicznym plenum KC w 1963 r. Gomułka zarzucał twórcom, że zapominają o swych
obowiązkach społecznych i potrzebach społeczeństwa, swe dzieła adresują do zbyt
wąskich, elitarnych grup odbiorców, że krytykują rzeczywistość w sposób destruk
cyjny, prezentują wizje pesymistyczne. Zarzuty te padały w okresie coraz bardzie]
narastającego konfliktu miedzy władzami a znaczną częścią najwybitniejszych
twórców, zwłaszcza pisarzy. Niemniej jednak mimo ograniczania swobód nigdy
już nie nastąpił powrót do sytuacji z okresu stalinowskiego.
Nowym zjawiskiem w kulturze masowej była telewizja, która z czasem stała się
dostępna dla praktycznie wszystkich obywateli. Ogromną popularnością zaczęły
cieszyć się seriale telewizyjne, zwłaszcza amerykańskie a u schyłku lat
sześćdziesiątych także polskie, jak Czterej pancerni i. pies czy Stawka większa niż
życie. Wysokim poziomem wyróżniały się inscenizacje Teatru Telewizji. Bardzo
ważne dla widzów były też transmisje imprez sportowych. Sport odgrywał zresztą
ogromną rolę w życiu codziennym większości (co prawda, głównie mężczyzn)
społeczeństwa. Sukcesy sportowe władze traktowały zresztą prestiżowo i, po kry-
zysie powojennego dziesięciolecia, w związku z tym hojnie subsydiowały sport.
Polscy sportowcy największe sukcesy osiągali w boksie (Leszek Drogosz, Jerzy
Kulej), lekkoatletyce (Janusz Sidło, Elżbieta Duńska-Krzesińska, Zdzisław Krzysz-
kowiak, Edmund Piątkowski, Józef Szmidt, Irena Kirszenstein-Szewińska), kolar-

441




stwie (Ryszard Szurkowski), pikę nożnej, siatkówce, szermierce (Jerzy Pawłow-ski,
Ryszard Parulski), podnoszeniu ciężarów (Ireneusz Paliński, Waldemar Ba-
szanowski) i w zapasach.
Radio i telewizja przyczyniły się też do upowszechnienia muzyki popularnej. Do
najpopularniejszych wykonawców tzw. muzyki środka należeli Irena Santor, Anna
German, Mieczysław Fogg, Jerzy Połomski, Maria Koterbska. Osobną pozycję
zdobyła Ewa Demarczyk. Rok 1959 przyjmuje się za datę narodzin polskiej muzyki
rockowej; wkrótce powstały znane zespoły muzyczne "Czerwono-Czar-ni",
"Niebiesko-Czarni", "Czerwone Gitary", "Skaldowie", "Trubadurzy", "No To Co",
"Breakout", "Trzy Korony". Pod koniec lat sześćdziesiątych czołowym przed-
stawicielem polskiego rocka stał się Czesław Niemen. Polscy wykonawcy z powo-
dzeniem konkurowali o względy słuchaczy z wykonawcami zagranicznymi, wśród
których najchętniej słuchani byli wówczas Elvis Presley oraz zespoły "The Beatles"
i "Rolling Stones".
Dużo uwagi poświęcano rozwojowi oświaty. Niedługo po Październiku Go-
mułka wyjawił, że szkoła ma być narzędziem indoktrynacji dzieci i młodzieży:
"Szkoły nie można pozbawić ideologii, sprowadzić jej roli do abstrakcyjnych pojęć
nauczania i wychowania. Jeśli nauczanie nie jest oparte na ideologii socjalistycznej,
to z naturv rzeczy musi być przesiąknięte ideologia burżuazyjną i fide-izmem. Aby
szkoła mogła dobrze służyć ludowi pracującemu co jest jej zadaniem w ustroju
socjalistycznym -- musi być uzbrojona w marksistowski, filozoficzny oręż
materializmu dialektycznego". Nadal zatem nauczana w szkołach historia była
prezentowana w wersji mocno tendencyjnej, a na lekcjach języka polskiego oprócz
Mickiewicza uczniowie musieli poznawać propagandowe dziełka typu O człowieku,
który się kulom nie kłaniał Janiny Broniewskiej (opowieść o gen. Świer-czewskim).
Jednocześnie ekipa Gomułki rozumiała, jak bardzo istotny jest rozwój oświaty z
punktu widzenia nowoczesnej gospodarki. W 1962 r. weszła w życie reforma
szkolna, która wydłużała nauczanie na szczeblu szkoły podstawowej do ośmiu lat
(po szkole podstawowej uczeń wybierał liceum lub technikum bądź szkołę
zawodową). W okresie 1956-1970 odsetek młodzieży objętej nauczaniem w
szkołach podstawowych i średnich wzrósł z 44 do 87 proc. Liczba uczniów
zwiększyła się o 44 proc. w szkołach podstawowych, o 96 proc. w liceach ogólno-
kształcących i aż o 246 proc. w szkołach zawodowych. Liczba studentów wzrosła o
68 proc. na studiach dziennych, a o 95 proc. wraz ze studentami zaocznymi. Liczba
nauczycieli szkół niemal podwoiła się, o 68 proc. więcej było pracowników szkól
wyższych. W związku z brakiem osób z wyższym wykształceniem ponownie
wprowadzono istniejący już w okresie realizacji planu 6-letniego obowiązek
przepracowania trzech lat po ukończeniu studiów we wskazanym przez władze
zakładzie pracy. Przy rekrutacji na studia wprowadzono preferencje dla młodzieży z
rodzin robotniczych i chłopskich.
Dobre stosunki z Kościołem, jakie wytworzyły się na przełomie 1956 i 1957 r.,
nie trwały długo. Kierownictwo partyjne ze względów doktrynalnych przystąpiło do
ofensywy, której celem była laicyzacja społeczeństwa. Kler nie mógł nie prze-
ciwstawiać się tym tendencjom; niektórzy duchowni nie kryli swej niechęci wobec
marksistowskiej ideologii i socjalistycznego ustroju. Podczas uroczystości Bożego
Ciała w 1957 r. prymas zapowiedział peregrynację kopii obrazu Matki Boskiej

442




Częstochowskiej po wszystkich parafiach, co wywołało krytykę władz (a także
części katolickich intelektualistów, sceptycznych wobec takich, ludowych, form
religijności). Kardynał Wyszyński ogłosił też obejmującą lata 1957-1965 Wielką
Nowennę Tysiąclecia, w ramach której m. in. podkreślano znaczenie "życia poczę-
tego" i krytykowano dostępność aborcji. Władze interpretowały to jako próbę do-
minacji ideowej ze strony Kościoła i kwestionowanie laickiego charakteru pań-
stwa. Konflikt miał też elementy pojedynku dwóch silnych, autorytarnych
osobowości, reprezentujących dwa różne, wzajemnie wykluczające się światopo-
glądy prymasa i l sekretarza KC PZPR. Gdy po śmierci Piusa XII papieżem
został w październiku 1958 r. kardynał Roncalli jako Jan XXIII, zaczęto w Polsce
przeciwstawiać "pokojowego" i "postępowego" papieża "reakcyjnemu" pryma-
sowi.
Już we wrześniu 1958 r. Gomułka zaatakował Kościół na krajowej naradzie
działaczy oświatowych: "Nie pozwolimy, aby określona część hierarchii kościelnej i
duchowieństwa, pozostająca pod wpływem wrogich Polsce Ludowej kół
watykańskich i dążąca do celów nie mających nic wspólnego z religijną misją Ko-
ścioła, podważała porządek polityczno-społeczny naszego kraju". Na III Zjeździe
partii groził: "Radzimy zaniechać prowokowania władzy ludowej, bo nie wyjdzie to
kościołowi na pożytek". Ze szkół stopniowo znów zaczęto usuwać lekcje religii,
przywrócone po Październiku, a ze ścian w klasach szkolnych zdejmowano krzyże;
księża zmuszeni byli ponownie, tak jak kilka lat wcześniej, organizować nauczanie
religii w budynkach przykościelnych (przy okazji uchwalonej w 1961 r. ustawy
wprowadzającej 8-klasową szkołę podstawową i 4-letnie liceum definitywnie
usunięto nauczanie religii), znów uniemożliwiano odbywanie praktyk religijnych w
więzieniach, w wojsku i w szpitalach. W ramach akcji nękania Kościoła znów zaczęto
powoływać kleryków do wojska, instytucje kościelne obłożono ogromnymi
podatkami, utworzone zostało Stowarzyszenie Ateistów i Wolnomy ślicieli oraz
Towarzystwo Szkół Świeckich. Kościołowi odbierano niektóre budyń ki nie mające
charakteru sakralnego, nie udzielano zezwoleń na budowanie nowych świątyń i na
tworzenie nowych parafii. Próbowano uaktywnić wydawałoby się
skompromitowany już ruch "księży patriotów" (mieli oni działać w "Carita-się",
który nie został zwrócony Kościołowi); ich delegację przyjął w lutym 1960 r.
przewodniczący Rady Państwa Aleksander Zawadzki. Latem 1958 r. pracownicy
prokuratury wtargnęli do mieszczącego się w klasztorze jasnogórskim Instytutu
Prymasowskiego, a następnie skonfiskowali znajdujące się tam publikacje i ma-
szyny do pisania. Gromadzący się podczas rewizji na dziedzińcu protestujący piel-
grzymi zostali rozpędzeni przez ZOMO. Do podobnych zajść dochodziło w innych
miejscowościach, m. in. w Kraśniku Fabrycznym (gdzie próbowano rozgonić tłum
zgromadzony w miejscu, w którym budowa kościoła została zakazana przez
władze), w Toruniu (gdzie zamykano seminarium duchowne) czy w Przemyślu
(podczas likwidowania szkoły dla organistów). 27 kwietnia 1960 r. doszło do wie-
logodzinnych starć ZOMO z wiernymi w Nowej Hucie, gromadzącymi się wokół
krzyża wzniesionego na placu budowy kościoła (na budowę władze udzieliły zgody,
lecz następnie anulowały swą decyzję). Protestujących poddano następnie brutalnym
represjom, włącznie z przepędzaniem aresztowanych wzdłuż szpalerów bijących
ich kolbami i pałkami milicjantów i zomowców; praktyki te nazwano

443




w 1976 r. "ścieżkami zdrowia". Represjami kierował osobiście Kliszko; Nowej Hucie
poświęcały władze tyle "troski" dlatego, że miało to być przecież nowe, socjali-
styczne i robotnicze miasto, w którym nie przewidywano miejsca na świątynie.
Pochodzący w dużej części ze wsi mieszkańcy tego miasta pragnęli jednak własnego
kościoła.
Dochodziło wprawdzie do wielogodzinnych spotkań między Gomułką a Wy-
szyńskim, lecz nie dawały one efektów, niekiedy zaś przebiegały burzliwie. Go-
mułka jakby nie zdawał sobie sprawy z roli Kościoła w Polsce, z faktu, iż autorytet
Kościoła i osobiście prymasa Wyszyńskiego ogromnie przez ostatnie lata wzrósł.
"Rząd dusz w tym kraju ma socjalizm. Socjalizm sięga po dusze, Kościół nie ma do
tego prawa!" mówił I sekretarz KC PZPR do próbującego mediować w stosunkach
między Kościołem a państwem Jerzego Zawieyskiego, katolickiego pisarza, posła
katolickiego koła "Znak" i członka Rady Państwa.
Przedstawiciele "Znaku" przez pewien czas byli wobec przejściowego spadku
znaczenia PAX-u głównym partnerem partii w katolickich środowiskach
politycznych. W 1957 r. pozwolono im uzyskać w wyborach do Sejmu pięć man-
datów, lecz później dołączyło do nich kilku innych posłów niezależnych, tak więc w
pewnym okresie Koło Poselskie "Znak" dysponowało jedenastoma mandatami w
Sejmie; później liczbę mandatów "Znaku" kierownictwo partyjno-państwowe
zredukowało do pięciu. Zapleczem "Znaku" były kluby inteligencji katolickiej "
kilku większych miastach. Czołową rolę polityczną odgrywali w tej grupie obok
^pomnianego już Zawieyskiego Stanisław Stomma i Stefan Kisielewski. Ten ostatni
kompozytor, pisarz, felietonista i polityk w jednej osobie był jednym z
najpopularniejszych autorów redagowanego przez Jerzego Turowicza "Tygodnika
Powszechnego". Pismo to miało nieco mniej elitarny charakter niż wydawane przez
to samo środowisko miesięczniki "Znak" (pod redakcją Jacka Woźnia-kowskiego) i
"Więź" (redagowana przez Tadeusza Mazowieckiego, secesjonisty z PAX-u). Grupa
"Znak" początkowo nie chciała być formacją stricte opozycyjną, zastrzegała sobie
jednak prawo do "konstruktywnej" krytyki władz i niejako siłą rzeczy stała się
ugrupowaniem opozycyjnym. Szczególnie krytycznie wobec rządów PZPR
nastawiony był Kisielewski, który po dwóch kadencjach, jakie spędził w ławach
sejmowych, w 1965 r. zrezygnował z ponownego ubiegania się o mandat poselski.
Warto jednak zauważyć, że wielu działaczom ściśle związanego z Kościołem "Znaku"
zdarzało się jednocześnie krytykować konserwatyzm prymasa Wyszyńskiego.
Znacznie mniejsze znaczenie niż "Znak" i PAX miała grupa skupiona od 1957 r.
wokół dawnych działaczy paksowskich, z )anem Frankowskim na czcić, wydająca
czasopismo "Za i przeciw", która powołała następnie Chrześcijańskie Stowa-
rzyszenie Społeczne (ChSS).
Wzrost politycznego znaczenia PAX-u nastąpił już u schyłku lat pięćdziesiątych,
lecz szczególnie wyraźny był w następnej dekadzie, gdy konflikt między Kościołem
a państwem wchodził w ostrą fazę. W wyborach z maja 1965 r. stowarzyszenie to
uzyskało pięć mandatów, tj. tyle samo co "Znak". W Sejmie zasiadł wówczas po
raz pierwszy sam Bolesław Piasecki, niepodzielnie rządzący PAX-em.
Stowarzyszenie wiązało swe nadzieje z orientacją nacjonalistyczną w kierownictwie
PZPR.

444




Polska znacznie ożywiła wówczas swą politykę zagraniczną. Nie było mowy o
rozluźnianiu sojuszu ze Związkiem Radzieckim; ekipie Gomułki udało się do-
prowadzić do odprężenia stosunków z Moskwą, napiętych jesienią 1956 r. Uzależ-
niona od potężnego wschodniego sąsiada i nie w pełni suwerenna, Polska dosto-
sowywała swoją działalność na forum międzynarodowym do polityki Kremla.
Niemniej Warszawa pragnęła poprawie też swe stosunki z państwami zachodnimi,
zacieśnić stosunki z krajami rozwijającymi się, zwłaszcza zaś uzyskać ostateczne
uznanie granicy polsko-niemieckiej. Warszawa podejmowała też inicjatywy na rzecz
ograniczenia wyścigu zbrojeń. 2 października 1957 r. minister spraw zagranicznych
Adam Rapacki przedstawił w Zgromadzeniu Ogólnym ONZ projekt utworzenia
strefy wolnej od broni atomowej, obejmującej terytorium Polski, Czechosłowacji,
NRD i RFN. Stany Zjednoczone odrzuciły ten tzw. plan Rapackie-go, który został
przedłożony za zgodą ZSRR; polska dyplomacja zgłosiła później zmienioną wersję,
nazwaną w 1963 r. planem Gomułki, przewidującą zamrożenie arsenałów
nuklearnych znajdujących się na obszarze wspomnianych państw. W ten sposób
Polska próbowała bezskutecznie, gdyż stanowisko Zachodu było w tej sprawie
odmienne wpłynąć na ograniczenie zbrojeń niemieckich. Kwestia niemiecka była
bowiem dla Gomułki problemem o zasadniczym znaczeniu. Oficjalne stosunki z
RFN, która stała na stanowisku, iż Rzesza Niemiecka formalnie istnieje w granicach
z 1937 r., nie istniały. Miały natomiast miejsce kontakty nieoficjalne, m. in. w ramach
Czerwonego Krzyża oraz w sferze gospodarczej. W ramach akcji łączenia rodzin w
latach 1956-1959 do RFN mogło z Polski wyjechać prawie ćwierć miliona osób.
Potencjalne zagrożenie ze strony Niemiec, zwłaszc zaś możliwość odrodzenia się
współpracy między Niemcami a ZSRR kosztem Polski, spędzało Gomułce sen z
powiek. Stosunki z Niemcami Wschodnimi oficjalnie były doskonałe, ale w
rzeczywistości narastały w nich nieporozumieni<
Konflikty i kryzysy (1964-1970)
Rok 1964 był rokiem 20-lecia Polski Ludowej. W myśl uchwalonych w połowie
poprzedniego roku wytycznych Sekretariatu KC PZPR propaganda przeciwsta-
wiała je dwudziestoleciu międzywojennemu, stającemu się w jej ujęciu nieprze-
rwanym niemal pasmem niepowodzeń.
Tymczasem 14 marca tego roku w kancelarii premiera Cyrankiewicza Antoni
Słonimski złożył list, podpisany przez 34 wybitnych intelektualistów, którzy
"uznając istnienie opinii publicznej, prawa do krytyki, swobodnej dyskusji i rze-
telnej informacji za konieczny element postępu" protestowali przeciwko za-
ostrzeniu cenzury i domagali się "zmiany polskiej polityki kulturalnej w duchu
praw zagwarantowanych przez konstytucję państwa polskiego zgodnie z dobrem
narodu". Był to pierwszy tego typu dokument w dziejach Polski Ludowej. Wśród
sygnatariuszy znaleźli się Leopold Infeld, Maria Dąbrowska, Antoni Słonimski,
Paweł Jasienica, Maria Ossowska, Kazimierz Wyka, Tadeusz Kotarbiński, Karol
Estreicher, Jerzy Turowicz, Mieczysław Jastrun, Jerzy Andrzejewski, Stanisław Cat--
Mackiewicz, Stefan Kisielewski, Jan Parandowski, Zofia Kossak, Wacław Sierpiń-

445




ski, Kazimierz Kumaniecki, Władysław Tatarkiewicz, Edward Lipiński, Melchior
Wańkowicz, Aleksander Gieysztor, Julian Krzyżanowski. Na list władze nie udzieliły
odpowiedzi, część sygnatariuszy natomiast poddały szykanom, zorganizowały też
zbieranie podpisów pod "kontr-listem", protestującym przeciwko działaniom Radia
"Wolna Europa" (rozgłośnia ta pierwsza poinformowała o treści "listu 34", którego
istnienie władze chciały przed opinią publiczność zataić).
Gomułka zorientowawszy się, że konflikt z pisarzami przyniesie same szkody,
wyciągnął w przemówieniu wygłoszonym na XIV Zjeździe ZLP rękę do zgody. W
podsycaniu sporu zainteresowane było jednak kierowane przez "partyzantów"
MSW, które wykorzystywało naiwność i niezręczność odpowiedzialnego za politykę
kulturalną Zenona Kliszki. Jesienią 1964 r. aresztowany został jeden z sygnatariuszy
"listu 34", Melchior Wańkowicz. Zarzucano mu przekazywanie informacji
zachodniej rozgłośni w korespondencji prywatnej. Skazany na 3 lata więzienia na
odbywającym się przy drzwiach zamkniętych procesie popularny pisarz wyszedł od
razu na wolność na mocy amnestii. Wkrótce rozpoczęto przygotowania do
kolejnego procesu przeciwko innemu z sygnatariuszy, Catowi-Mackiewiczo-wi,
któremu z kolei zarzucano publikowanie na łamach paryskiej "Kultury". Ostatecznie
do procesu nie doszło, a Mackiewicz zmarł w 1966 r. Na kary 3 i 3,5 roku więzienia
skazano natomiast w lipcu 1965 r. usuniętych z partii młodych "rewizjonistów"
Jacka Kuronia i Karola Modzelewskiego, którzy opracowali "List otwarty" do
członków PZPR i ZMS przy Uniwersytecie Warszawskim. Zarzucono im
"sporządzanie i rozpowszechnianie opracowań zawierających szkodliwe dla inte-
resów państwa polskiego, fałszywe wiadomości dotyczące stosunków społecznych
i społeczno-gospodarczych w Polsce". Ich "List otwarty" zawierał radykalną krytykę
systemu z pozycji lewicowych, wyrastających z marksizmu i zbliżonych do
koncepcji "nowej klasy" jugosłowiańskiego dysydenta Mikwana Djilasa. Środowisko,
w którym działali Kuroń i Modzelewski (wyszli oni na wolność w 1967 r.), nie
zostało jednak rozbite czy zastraszone. Szczególną aktywność wykazywali
pracujący na Uniwersytecie Warszawskim Leszek Kołakowski, Włodzimierz Brus,
Bronisław Baczko, Zygmunt Bauman. Wśród najmłodszych jego członków uwagę
zwracał na siebie Adam Michnik. Wielu z nich wciąż uważało się za marksistów i
wierzyło, że istniejący w Polsce "realny socjalizm" jest wypaczeniem pięknej idei.
Tymczasem narastał konflikt na linii państwo Kościół. Gomułkę i innych członków
kierownictwa irytowały zorganizowane z wielkim rozmachem uroczystości
Wielkiej Nowenny (1957-1965) przed Tysiącleciem Chrztu Polski. Wobec wzma-
gającej się akcji antykościelnej prymas Wyszyński nie wziął udziału w wyborach w
maju 1965 r. Prawdziwą burzę wywołał jednak utrzymany w duchu pojednania list,
jaki 18 listopada 1965 r. Episkopat Polski skierował do biskupów RFN, których
podobnie jak inne światowe episkopaty katolickie zapraszał na uroczystości
milenijne. W liście do biskupów niemieckich znalazło się sformułowanie
"udzielamy przebaczenia i prosimy o przebaczenie". Uczulony na zagadnienia
niemieckie Gomułka odebrał to jako niedopuszczalne mieszanie się Episkopatu do
polityki zagranicznej oraz jako posunięcie wyjątkowo niezręczne i niezgodne z
polską racją stanu; zresztą dość dwuznaczna odpowiedź biskupów zachodnionie-
mieckich postawiła polskich hierarchów w trudnej sytuacji. Oficjalna prasa rozpętała
przeciwko polskiej hierarchii kościelnej ostrą kampanię propagandową, posuwa-

446
no się nawet do twierdzenia, jakoby Episkopat Polski kwestionował polskość Zieir


Zachodnich. Prymasa Wyszyńskiego atakowano też za zaproszenie biskupów z fran
kistowskiej Hiszpanii. W styczniu 1966 r. prymasowi nie pozwolono udać się do
Watykanu (przez pewien czas w ogóle odmawiano mu paszportu), w marcu zaś nk
dopuszczono też do przyjazdu do Polski papieża Pawła VI.
Orędzie biskupów polskich do biskupów niemieckich, 18 listopada 1965 r.
Polska granica zachodnia na Odrze i Nysie jest, jak to dobrze rozumiemy, dla
Niemiec jak najbardziej gorzkim owocem ostatniej wojny podobnie jak jest nim
cierpienie milionów uchodźców i wysiedleńców niemieckich. (Stało się to na między-
aliancki rozkaz zwycięskich mocarstw w Poczdamie w roku tysiąc dziewięćset
czterdziestym piątym). Wielka część ludności opuściła te tereny ze strachu przed ro-
syjskim frontem i uszła na Zachód. Dla naszej ojczyzny, która wyszła z tego masowego
mordowania nie jako zwycięskie, lecz jako krańcowo wyczerpane państwo, jest to
sprawą egzystencji (nie sprawą "Większego Obszaru Życiowego"). Chyba że chciano, by
ponad trzydziestomilionowy naród wcisnąć do korytarza jakiegoś "Generalnego
Gubernatorstwa" z lat tysiąc dziewięćset trzydzieści dziewięć-czterdzieści pięć, obszaru
bez terenów zachodnich, ale i bez wschodnich terenów, z których od roku tysiąc
dziewięćset czterdziestego piątego miliony polskich ludzi musiało odpłynąć na tereny
zachodnie, ustalone w Poczdamie. Dokąd zresztą mieli pójść, skoro tak zwane
Generalne Gubernatorstwo razem ze stolicą, Warszawą, leżało w ruinach i gruzach?
Fale zniszczenia przeszły w czasie ostatniej wojny nie tylko raz jak w Niemczech
przez kraj, lecz od tysiąc dziewięćset czterdziestego [tak w oryginale S. Ż.] wiele razy i
to w jedną, i drugą stronę, jak jeźdźcy Apokalipsy. Pozostawiały za każdym razem
ruiny i gruzy, nędzę, choroby, zarazy, łzy, śmierć oraz rosnące kompleksy odwetu i
nienawiści.
Nie bierzcie nan, kochani bracia niemieccy, wyliczenia tego, co stało się
w ostatnim okresie naszego tysiąclecia. Ma to być nie tyle oskarżeniem, jak raczej
samousprawiedliwieniem się. Wiemy doskonale, jak wielki odłam ludności niemiec
kiej stał przez lata całe pod nadludzkim, narodowosocjalistycznym naciskiem, znamy
ogromny ucisk owego czasu, na jaki narażeni byli prawowierni i pełni poczucia od
powiedzialności biskupi niemieccy, by wymienić tylko nazwisko kardynała Faulha-
bera. Wiadomo nam o męczennikach Białej Róży, o bojownikach Dwudziestego Lip
ca, wiadomo nam także, że wielu laików i księży ofiarowało swe życie (Lichterberg,
Metzger, Klausener i wielu innych) i że tysiące Niemców jako chrześcijanie i komuni
ści dzieliło w obozach koncentracyjnych los naszych polskich braci.
I mimo tego wszystkiego, mimo tej prawie beznadziejnej przeszłości, a właściwie
właśnie dlatego, czcigodni Bracia, wołamy: próbujmy zapomnieć! Bez polemik, bez
dalszej zimnej wojny, ale poprzez rozpoczęcie dialogu, do jakiego zmierza wszędzie i
Sobór, i Papież Paweł Szósty. Jeśli po obu stronach znajdzie się dobra wola a w to nie
trzeba chyba wątpić to poważny dialog musi się udać i przynieść dobre owoce, mimo
wszystkiego, mimo owego gorącego żelaza.
Właśnie w czasach Soboru wydaje nam się to nakazem chwili, abyśmy zaczęli ów
dialog na pasterskiej platformie biskupiej i to bez ociągania się, abyśmy się nawzajem
lepiej poznali, nasze obyczaje ludowe, kult religijny i sposób życia, tkwiący korzeniami w
przeszłości i stanowiący wynik owej przeszłości kulturalnej. [...]
Prosimy was, katoliccy Pasterze narodu niemieckiego, abyście na własny sposób
obchodzili z nami nasze chrześcijańskie Millenium, w formie modlitwy, czy też dnia
temu poświęconego. Za każdy taki gest będziemy wam wdzięczni. Prosimy was też,

447
KONFLIKTY l KRYZYSY (1964-1970)



abyście przekazali nasze pozdrowienia i słowa wdzięczności niemieckim braciom
ewangelickim, którzy wraz z nami i Wami starają się znaleźć rozwiązanie naszych
trudności.
W tym jak najbardziej chrześcijańskim, ale i bardzo ludzkim duchu wyciągamy do
was siedzących tu na ławkach kończącego się Soboru ręce oraz udzielamy przebaczenia i
prosimy o przebaczenie. A jeśli, niemieccy biskupi i Ojcowie Soboru, bratersko ujmiecie
nasze ręce, to wtedy dopiero będziemy mogli ze spokojnym sumieniem obchodzie nasze
Millenium w sposób jak najbardziej chrześcijański. Zapraszamy was na te uroczystości
serdecznie do Polski.
Niech tym kieruje miłosierny Zbawiciel i Maria Panna, Królowa Polski, Regina
Mundi et Mater Ecclesiae.
(cyt. za: Materiah/ z dziejów Polski 7945-7980, cv,. 2, Warszawa 1986)
Organizowanym przez Episkopat obchodom Millenium rząd przeciwstawił
przygotowywane od kilku lat uroczystości 1000-lecia państwa polskiego, mające
charakter zdecydowanie świecki. W ramach tych obchodów m.in. jako odpowiedź
na apel Gomułki z 1958 r. ("Tysiąc szkół na Tysiąclecie') wznoszono setki nowych
budynków szkolnych, tzw. tysiąclatek; szkół tych zbudowano łącznie ponad 1,4
tyś. Oficjalne imprezy państwowe planowano tak, by odciągnąć ludzi od udziału
w uroczystościach kościelnych, m. in. 17 kwietni;' 1 ^fih i w Poznaniu prymas prze
mawiał w katedrze, Gomułka zaś na placu Mi a; w obu uroczystościach
wzięło udział po kilkaset tysięcy ludzi. W następnym miesiącu w Krakowie
w tym samym czasie co kardynał Wyszyński przemawiał premier Cyrankiewicz.
Podczas uroczystości w Warszawie w czerwcu doszło do niepokojów ulicznych
(organizacje partyjne urządziły "kontrmanifestację" przed siedzibą prymasa
na Miodowej). Władze zakłócały też peregrynację kopii obrazu Matki Boskiej Czę
stochowskiej po parafiach; dochodziło do "aresztowania" malowidła.
Nierozważna konfrontacja z Kościołem przyniosła władzom znaczne szkody.
Dopuściły one bowiem, aby uroczystości z udziałem rzesz wiernych przekształci-\y
się w demonstracje przeciwko reżimowi. Prymas Wyszyński wyszedł z tego sporu
jako moralny zwycięzca, jeszcze bardziej wzmacniając swój autorytet.
W dziesiątą rocznicę przesilenia październikowego zarząd ZMS na Uniwersytecie
Warszawskim zorganizował (21 października 1966 r.) spotkanie mające ocenie
rozwój sytuacji w minionej dekadzie. Referaty wygłosili wybitni intelektualiści
"rewizjonistycznego" nurtu w partii, marksistowski filozof Leszek Kołakowski i jego
współpracownik, Krzysztof Pomian. Zwłaszcza Kołakowski poddał druzgocącej
krytyce politykę kierownictwa PZPR, zwracając uwagę przede wszystkim na brak
swobód politycznych. W burzliwej dyskusji padały m.in. żądania wypuszczenia z
więzień Kuronia i Modzelewskiego. Obaj prelegenci wkrótce zostali za te
wystąpienia wyrzuceni w trybie dyscyplinarnym z partii, co wywołało protesty
innych intelektualistów. Kilku protestujących (m. in. Tadeusza Konwic-kiego) także
usunięto z szeregów PZPR, inni składali legitymacje partyjne z własnej woli (wśród
nich Kazimierz i Marian Brandysowie, Julian Stryjkowski, Wisła-wa Szymborska,
Wiktor Woroszylski). Kilku studentów, którzy zorganizowali spotkanie, zostało
zawieszonych w prawach studenta; wśród nich znalazł się Adam

448




Michnik. Apel do rektora Uniwersytetu Warszawskiego w obronie Michnika pod-
pisało ponad tysiąc studentów i ok. 150 pracowników naukowych.
Na rozwój sytuacji wewnętrznej w Polsce wpływ miał także kryzys blisko-
wschodni. 5 czerwca 1967 r. Izrael uprzedził planowane przez państwa arabskie
uderzenie i z zaskoczenia zaatakował swych przeciwników, odnosząc błyskawiczne
zwycięstwo w tej tzw. wojnie sześciodniowej. ZSRR stanął w tym konflikcie po
stronie państw arabskich i zerwał z Izraelem stosunki dyplomatyczne. W ślad za
Związkiem Radzieckim uczyniła to 1.2 czerwca Polska, która już 6 czerwca zde-
cydowanie potępiła Izrael.
19 czerwca na VI Kongresie Związków Zawodowych Gomułka wygłosił prze-
mówienie, bezpośrednio transmitowane przez radio i telewizję. Gwałtownie ata-
kując stanowisko Izraela "Wiesław" twierdził, że wiele osób pochodzenia żydow-
skiego zajmujących w Polsce różne stanowiska sympatyzuje z izraelską polityką i
krytykuje stanowisko zajęte przez ZSRR i Polskę. Mówiąc o "syjonistach", Go-
mułka posłużył się nawet określeniem "V kolumna", i ostrzegał: "Nie możemy
pozostać obojętni wobec ludzi, którzy w obliczu zagrożenia pokoju światowego, a
więc również bezpieczeństwa Polski i pokojowej pracy naszego narodu, opo-
wiadają się za agresorem, za burzycielami pokoju i za imperializmem". Powiedział
też: "W związku z tym, że agresja Izraela na kraje arabskie spotkała się z
aplauzem w syjonistycznych środowiskach Żydów obywateli polskich, pragnę
oświadczyć, co następuje: nie czyniliśmy przeszkód obywatelom polskim na-
rodowości żydowskiej w przeniesieniu się do Izraela, jeśli tego pragnęli. Stoimy na
stanowisku, że każdy obywatel Polski powinien mieć jedną ojczyznę Polskę
Ludową".
Użycie terminu "V kolumna" w tym kontekście wy wołało niesmak nawet wśród
niektórych dygnitarzy PZPR. Wskutek interwencji członka Biura Politycznego KC
Edwarda Ochaba, będącego po śmierci Aleksandra Zawadzkiego w 1964 r. prze-
wodniczącym Rady Państwa, zwrot ten został następnie wykreślony z tekstu mowy
drukowanego w prasie i zamieszczonego później w zbiorze przemówień Gomuł-ki.
Niemniej miliony słuchaczy usłyszały to sformułowanie. Przez "partyzantów"
zostało one odebrane jako sygnał do wszczęcia kampanii "antysyjonistycznej",
która na ogół miała charakter kampanii antysemickiej. W powstałym wówczas
dowcipie dziecko pytało ojca, jak się pisze "syjonista", na co otrzymywało odpo-
wiedź: "Nie wiem, ale przed wojną pisało się przez Ż". W wielu instytucjach orga-
nizowano zebrania potępiające Izrael i "syjonizm". Ze stanowisk zwłaszcza w
wojsku usuwano osoby pochodzenia żydowskiego, wykluczano je z partii, lecz
emigracja miała jeszcze ograniczoną skalę. Do końca 1967 r. z Polski wyjechało ok.
500 osób pochodzenia żydowskiego.
Podczas gdy w Polsce miały miejsce czystki i mnożyły się oznaki "przykręcania
śruby", u południowych sąsiadów nasilała się liberalizacja życia politycznego. W
styczniu 1968 r. oczekiwania na demokratyzację stosunków wewnętrznych były na
tyle silne, że miejsce dogmatycznego Antonina Novotnego na stanowisku sekretarza
generalnego KC Komunistycznej Partii Czechosłowacji zajął Alexander Dubczek,
zwolennik daleko idących reform, zmierzających do wprowadzenia w tym kraju
jak mówiono wówczas "socjalizmu z ludzką twarzą". W Polsce zachodziły
tymczasem procesy w odwrotnym kierunku.

449




Katalizatorem polskiego konfliktu wewnętrznego stała się sprawa inscenizacji
Mickiewiczowskich Dziadów, przygotowanej w Teatrze Narodowym przez Kazimierza
Dejmka z okazji 50 rocznicy rewolucji październikowej w listopadzie 1967 r.
Ponieważ widownia żywo reagowała na antyrosyjskie kwestie dramatu (niektórzy
historycy są zdania, że reakcje te organizowali "partyzanci", chcący sprowokować
konflikt), odpowiedzialny w partii za ideologię i politykę kulturalną Zenon Kliszko
polecił najpierw zredukować liczbę przedstawień, a następnie zdjąć sztukę z afisza.
Oznajmiono, że ostatnie przedstawienie odbędzie się 30 stycznia 1968 r. Przyszło
na nie wyjątkowo dużo ludzi, w tym studenci Państwowej Wyższej Szkoły
Teatralnej i Uniwersytetu Warszawskiego z zamiarem zorganizowania
demonstracji. W wydarzeniach tych uczestniczyła grupa młodzieży studenckiej
kontestującej reżim z pozycji lewicowych ("rewizjonistycznych"), zwanej
"komandosami". Widownia nagradzała brawami padające ze sceny "aktualne"
kwestie, wznoszono okrzyki, a po przedstawieniu sformowano 300-osobowy pochód
pod pomnik Mickiewicza. Interweniowała milicja, która zatrzymała kilkadziesiąt
osób. Zbierano podpisy pod petycją do władz, a dwaj "komandosi", Adam Michnik i
Henryk Szlajfer, zostali zawieszeni w prawach studenta za zrelacjonowanie zajść
zachodniemu korespondentowi. Środowisko "komandosów", gromadzące się wokół
zwolnionych niedawno z więzienia Kuronia i Modzelewskiego, znajdowało się
wówczas pod stałą i baczną obserwacją SB.
Rezolucja Walnego Zebrania Oddziału Warszawskiego Związku Literatów Pol-
skich, 29 lutego 1968 r.
Pisarze polscy zgromadzeni 29 lutego na walnym nadzwyczajnym zebraniu Od-
działu Warszawskiego Związku Literatów Polskich, poruszeni zakazem dalszych
przedstawień Dziadów Mickiewicza na Scenie Teatru Narodowego, stwierdzają:
1. Od dłuższego czasu mnożą się i nasilają ingerencje władz sprawujących
zwierzchnictwo nad działalnością kulturalną i twórczością artystyczną, ingerencje
dotyczące nie tylko treści utworów literackich, lecz także ich rozpowszechniania i
odbioru przez opinie.
2. System cenzury oraz kierowania działalnością kulturalną i artystyczną jest ar-
bitralny i niejawny, nieokreślone są w nim kompetencje poszczególnych władz oraz
sposób odwoływania się od ich decyzji.
3. Ten stan rzeczy zagraża kulturze narodowej, hamuje jej rozwój, odbiera jej au-
tentyczny charakter i skazuje na postępujące wyjałowienie. Zakaz, który dotknął Dziady,
jest tego szczególnie jaskrawym przykładem.
4. Postulaty pisarzy, przedstawione w formie uchwał i memoriałów przez władze
ZLP oraz czołowych reprezentantów środowiska pisarskiego, nie zostały dotąd
uwzględnione.
Powodowani troską obywatelską wzywamy władze PRL do przywrócenia, zgodnie z
naszą wiekową tradycją, tolerancji i swobody twórczej. Domagamy się przywrócenia
Dziadów Mickiewiczowskich w inscenizacji Kazimierza Dejmka, których usunięcie ze
sceny wywołało zrozumiałe rozgoryczenie mieszkańców stolicy.
(cyt. za: Materiały z dziejów Polski 1945-1980, cz. 2, Warszawa 1987)

450




29 lutego odbyło się nadzwyczajne zebranie Oddziału Warszawskiego ZLP.
Podczas burzliwej dyskusji mówiono nie tylko o sprawie Dziadów, lecz także szerzej
o polityce kulturalnej władz i o cenzurze. Najostrzej występowali Jerzy An-
drzejewski, Paweł Jasienica, Mieczysław Jastrun, mówiący o "dyktaturze ciemnia-
ków" Stefan Kisielewski (dwa tygodnie później został on na ulicy napadnięty i
pobity przez "nieznanych sprawców"), Leszek Kołakowski, Antoni Słonimski.
Większością głosów przyjęto rezolucję zawierającą protest przeciwko zakazowi
wystawiania dejmkowskich Dziadów i potępiającą politykę kulturalną państwa.
Gdy zaś 4 marca ogłoszono, że minister oświaty i szkolnictwa wyższego Henryk
Jabłoński relegował Michnika i Szlajfera z uniwersytetu, "komandosi" zorganizowali
8 marca wiec na dziedzińcu uniwersyteckim. Przeciwko uczestnikom wiecu władze
bezpieczeństwa skierowały kilkoma autobusami "aktyw robotniczy", składający się
prawdopodobnie z ubranych po cywilnemu członków ORMO, którzy próbowali
rozproszyć studentów. Wiec dobiegł końca, gdy na dziedziniec wtargnęły oddziały
milicji i ORMO, które zaatakowały rozchodzących się już studentów. Wiele osób
zostało niezwykle brutalnie pobitych.
Istnieje pogląd, że demonstracje studenckie zostały w znacznej mierze spro-
wokowane przez Moczara, który chciał z jednej strony dowieść, że "syjoniści"
prowadzą bardzo niebezpieczną działalność, z drugiej zaś pokazać, jak słaby
jest Gomułka, który, gdyby nie zdecydowana akcja sił bezpieczeństwa, nie mógłby
zapanować nad sytuacją (w dniach 6-7 marca Gomułki nie było w kraju, gdyż wraz z
Cyrankiewiczem, Kliszką, Rapackim, Spychalskim i in. przebywał w Sofii na
posiedzeniu Doradczego Komitetu Politycznego Układu Warszawskiego). Nie jest
jasne, czy Moczar dążył wówczas do całkowitego przejęcia władzy, czy też jedynie
chciał wzmocnić swoją pozycję, stając się "człowiekiem numer dwa" reżimu. Jan
Nowak-Jeziorański zawarł w swych wspomnieniach tezę, że Moczar "sprowokował
świadomie zajścia uliczne", gdyż "chciał zademonstrować wobec Gomułki, że
bezpieka jest jedyną siłą chroniącą system".
Następnego dnia w auli Politechniki Warszawskiej odbył się wiec protestacyjny,
po którym studenci sformowali pochód, gwałtownie zaatakowany przez milicję i
ORMO. Wiele osób zostało rannych. W poniedziałek 11 marca znów doszło do
gwałtownych starć na ulicach stolicy. Tego dnia wiece i strajki odbyły się również w
innych ośrodkach uniwersyteckich kraju. Manifestacje i wiece w imię wolności
słowa i praw człowieka trwały jeszcze przez kilka tygodni; wśród niesionych
transparentów częste było hasło "prasa kłamie". Do starć ulicznych doszło w
Krakowie, Łodzi, Gdańsku, Poznaniu, Wrocławiu, Szczecinie, Katowicach i Lublinie,
w innych ośrodkach ograniczono się do organizowania wieców. W wydarzeniach
marcowych protestowało kilkadziesiąt tysięcy osób, nie tylko studentów, chociaż ci
zdecydowanie dominowali.
Na Uniwersytecie Warszawskim ostatni wiec odbył się 28 marca, uchwalono na
nim "Deklarację Ruchu Studenckiego". Nastąpiła fala aresztowań, a rektor uni-
wersytetu skreślił kilkadziesiąt osób z listy studentów. Rozwiązano kilka wydzia- i
łów, ponad 1,5 tyś. młodych ludzi przestało być studentami. Młodzież męską zaczęto
powoływać do wojska.
Wydarzeniom towarzyszyła w środkach masowego przekazu kampania "an-
tysyjonistyczna", mająca najczęściej rysy po prostu antysemickie (spośród pism

451
KONFLIKTY I KRYZYSY (1964-1970)



partyjnych jedynie "Polityka" odmówiła wzięcia udziału w tej akcji). Do akcji włączył
się też po stronie "nurtu narodowego" Bolesław Piasecki ze swym stowarzyszeniem
PAX i paksowską prasą. "Partyzanci" kontynuowali swą grę. Z niektórych
sformułowań wynikało, jakoby za stalinizm i wszelkie niegodziwości systemu
odpowiedzialni byli jedynie działacze pochodzenia żydowskiego. Z demonstrującymi
studentami starano się sztucznie powiązać odsuniętych od władzy przywódców
"puławian"; twierdzono np., jakoby na wiecach studenckich skandowano
"Zambrowski do Biura" (chodziło o Biuro Polityczne). Niekiedy pisano wprost, że
udaremniony został zamach stanu, planowany jakoby przez "grupę zakonspi-
rowaną, powiązaną z ośrodkami syjonistycznymi" (Kazimierz Kąkol w "Prawie i
Życiu" 24 marca 1968 r.). Przesłuchujący aresztowanych funkcjonariusze MO i SB
formułowali pytania w sposób świadczący o jawnie antysemickich nastrojach
panujących w resorcie spraw wewnętrznych. Na wiecach pojawiały się wystąpienia
generalnie antyinteligenckie, atakowano opozycyjnie nastawionych literatów. Na
ogromnym wiecu aktywu partyjnego w Sali Kongresowej 19 marca sam Go-mułka
włączył się do tej akcji, wymieniając z nazwiska kilku uczonych (m.in. Ko-
łakowskiego) i pisarzy (m. in. Słonimskiego, Kisielewskiego i Jasienicę, któremu
insynuował, jakoby został on w 1949 r. zwolniony z więzienia w zamian za zobo-
wiązanie się do współpracy z władzami bezpieczeństwa). Zaznaczył jednak, że
syjonizm nie stanowi w Polsce dużego niebezpieczeństwa. Mimo to w wielu dzie-
dzinach życia zaczęły się istne "polowania na czarownice". Wiele osób pochodzenia
żydowskiego zwolniono ze stanowisk w aparacie partyjnym, administracji pań-
stwowej, w redakcjach i wydawnictwach, wojsku, na uczelniach i w instytutach.
Byli oni też na ogół usuwani dyscyplinarnie z szeregów partii i "zachęcani" do
wyjazdu (na organizowanych przez aktyw partyjny wiecach obok haseł "Literaci do
piór" czy "Studenci do nauki" pojawiły się wezwania typu "Syjoniści do Daja-na").
Po wydarzeniach marcowych z kraju wyemigrowało ponad 20 tyś. osób. Ich
miejsca zajmowali pj-zeważnif mtadzj zwotennicy "nurtu naroctowego" W PZPR,
dc\wra wycYiowariKOwie "ZJAT. "Wśród emigrujących znajdowało się wielu uczo-
nysh, JJteratójy j artystów, m. in. Leszek Kołakowski, ZygWmY Ssuman, Sfóni-
b'iawTbacż;KO/Wioćizimierz~Brus, Aleksander ford, Jan Kott, Krzysztof Pomian.
blicżme, na forum Seimu. zdecvdowamp c\c\r7\\r*i*r^*<*v\-*^.c.-.*&-.-
t\apast\iwe by\o wystąpienie K\iszki. Dramatyczne przemówienie w obronie ata-
kowanych pisarzy wygłosił Zawieyski. Zabierający głos kolejni mówcy (w tym
przywódca PAX-u Bolesław Piasecki) mniej lub bardziej gwałtownie atakowali
autorów interpelacji. Zawieyskiego na własny jego wniosek odwołano z Rady Państwa
(śmiertelnie chory i w stanie depresji, w połowie następnego roku wypadł lub
wyskoczył z czwartego piętra szpitala). W najbliższych wyborach dwóm posłom
"Znaku", nazwanego podczas wspomnianej debaty "reakcyjną resztówką"
Stommie i Mazowieckiemu pozwolono jednak wejść do Sejmu (PAX i "Znak" miały
odtąd po 5 postów). Episkopat dwukrotnie w marcu i maju potępił kampanię
antysemicką, a prymas mówił o "cieniu odnowionego rasizmu" i apelował: "Nie tą
drogą! Nie drogą nienawiści". Duchowni mieli już jednak na temat

452
"REALNY SOCJALIZM" (1956-1980)



wydarzeń marcowych zróżnicowane poglądy. Część księży podzielała niektóre
wyrażane w prasie sądy o negatywnej roli osób pochodzenia żydowskiego. Po-
dobnie część opinii publicznej, także niektórzy kombatanci z kręgów AK, akcep-
towała jednak obecne w propagandzie hasła. O Polsce stało się znów głośno za
granicą, tym razem jednak był to rozgłos niesławny. Pojawiały się liczne wyrazy
solidarności z represjonowanymi. Twierdzenia, jakoby Polacy generalnie są an-
tysemitami, niezależnie od ustroju, nie należały do rzadkości.
Na znak protestu przeciwko całej akcji "antysyjonistycznej" podał się do ch misji
przewodniczący Rady Państwa Edward Ochab; jego miejsce zajął marszałek Marian
Spychalski, dotychczasowy minister obrony narodowej, także atakowany przez
"partyzantów" (szefem MON został jednak nie znany sojusznik Moczara gen.
Grzegorz Korczyński, jak się spodziewano, lecz młody gen. Wojciech Jaruzel-ski). By
zdementować plotki o rzekomo "niearyjskim" pochodzeniu marszałka i jego żony, w
opublikowanym w prasie życiorysie nowego przewodniczącego Rady Pańshva
podawano... nazwiska panieńskie zarówno matki, jak i żony Spy-cf\a(skie'go. bwó]
'itrząa źtozyt również him'iS'&rsyrHiv'z<^szfrrKiżi7f<:i?;usi<$yłęfr3{ Adama Rapackiego na
tym stanowisku zosta} Stefan Jędrychowski, do tej pory zajmujący się polityką
gospodarczą (był on od 1956 r. przewodniczącym Komisji Planowania przy Radzie
Ministrów). Latem odszedł też minister finansów Jerzy Albrecht, zaliczany ongiś do
frakcji "puławskiej".
Mimo aktywności grupy gen. Moczara przejściowo osłabionemu Gomułce udało się
obronić swą pozycję. W wielu miastach wojewódzkich organizowano masów-ki
potępiające "syjonistów" i "wichrzycieli", ale także wyrażające poparcie dla
"Wiesława". Pierwszy taki wiec, z udziałem 100 tyś. ludzi, zorganizował mający
opinię pragmatyka I sekretarz KW w Katowicach Edward Gierek (mówił on wówczas
o "śląskiej wodzie", mającej "pogruchotać kości" wrogom ustroju), sprawujący tę
funkcję od 1957 r. i cieszący się dużym autorytetem jako dobry gospodarz tego
odgrywającego bardzo dużą rolę w gospodarce kraju regionu. Nie był związany z
"partyzantami"; on i jego zwolennicy od pewnego już czasu wyrastali na
samodzielną siłę w kierownictwie partii. Widzący w nim potencjalnego rywala
Moczar prawdopodobnie usiłował go skompromitować w oczach Gomułki otóż na
wiecu aktywu partyjnego w Sali Kongresowej 19 marca skandowano "Wiesław,
Wiesław", lecz pojawiły się też okrzyki "Gierek, Gierek". Po latach ten ostatni
utrzymywał, że okrzyki te inspirował sojusznik Moczara, I sekretarz Komitetu
Warszawskiego partii Józef Kępa, co nie jest wykluczone.
Gomułka doszedł do wniosku, że rozwój sytuacji idzie w złym kierunku, co
więcej przynosi szkody, polecił zatem przystopować czystki i zauważył, że
dopuszczono się "szeregu wypaczeń". Już w czerwcu starano się wyciszać kam-
panię "antysyjonistyczną". W lipcu na plenum KC Gomułka spowodował awan-
sowanie Moczara na sekretarza KC (ds. bezpieczeństwa) i zastępcę członka Biura
Politycznego, który odwołany został jednak z MSW co było tylko formalnym
awansem. Z KC usunięto oskarżanych o "rewizjonizm" Adama Schaffa i Stefana
Żółkiewskiego. Nowym ministrem spraw wewnętrznych mianowano kilka dni
później Kazimierza Switałę. Na obradującym w listopadzie V Zjeździe liczącej
wówczas już 2,1 mln członków PZPR "Wiesław" dowiódł, że znów mocno dzierży
ster w swych rękach. We władzach znalazło się wielu młodych zwolenników

453
KONFLIKTY I KRYZYSY (1964-1970)



Moczara, któremu delegaci zgotowali burzliwą owację, lecz skład tych władz ustalał
nadal Gomułka. Dość nieoczekiwanie dla lidera "partyzantów" wielu delegatów na
partyjny kongres najlepszego kandydata na następcę starzejącego się Gomułki
widziało w Gierku.
Gomułka wzmocnił swą pozycję przede wszystkim dzięki poparciu Moskwy.
Bohater polskiego Października od początku popierał koncepcję Leonida Breżnie-
wa, by stłumić "praską wiosnę" poprzez interwencję zbrojną. Różne były tego
przyczyny z pewnością obawiał się "zgubnego" wpływu programu Dubczeka,
niejednokrotnie zbieżnego z postulatami polskich tzw. rewizjonistów. Być może
rzeczywiście wierzył, że demokratyzująca się Czechosłowacja może znaleźć się w
orbicie RFN, która jego zdaniem inspirowała praską "kontrrewolucję". I wreszcie,
spodziewał się, że poparcie dla interwencji w Czechosłowacji niejako zobliguje ZSRR
do wspierania w Polsce jego, a nie ewentualnych pretendentów do władzy.
Gomułka, w 1956 r. potrafiący stawić czoło próbującym ingerować w polskie sprawy
Rosjanom, w 1968 r. stał się jednym z tych, którzy ułatwili przywódcy ZSRR
sformułowanie "doktryny Breżniewa" zgodnie z nią sojusznicy z Układu
Warszawskiego mieli swoisty obowiązek "udzielenia pomocy" temu partnerowi, w
którym ustrój socjalistyczny znalazłby się w zagrożeniu.
W nocy z 20 na 21 sierpnia 1968 r. obok wkraczających do CSSR 16 dywizji
radzieckich, 2 węgierskich i l bułgarskiej znalazły się 3 dywizje Ludowego Wojska
Polskiego. Oddziały polskie (z 2. Armii Wojska Polskiego), dowodzone przez gen.
Floriana Siwickiego, liczyły 26 tyś. ludzi i 600 czołgów. Udział polskich żołnierzy w
stłumieniu "praskiej wiosny" wywołał uczucie zawstydzenia wśród części Polaków.
W listach otwartych protestowali przeciwko tej decyzji Jerzy Andrze-jewski i
kompozytor Zygmunt Mycielski, a także mieszkający już wówczas na emigracji
Sławomir Mrozek i malarz Jan Lebenstein. W środowiskach studenckich znów
pojawiły się w związku z tym ulotki; SB zatrzymała ok. 120 osób. Oddziały polskie
pozostawały w Czechosłowacji do października; udział żołnierzy polskich w
interwencji tej na długo pogłębił i tak już silne resentymenty między narodami
polskim a czeskim.
Finałem wydarzeń marcowych były procesy głównych przywódców opozycji i
działaczy studenckich, odbywające się u schyłku 1968 i w początkach następnego
roku. Kuroń i Modzelewski otrzymali wyroki po 3,5 roku więzienia, Michnika
skazano na 3 lata, Jana Lityńskiego na 2,5 roku, Seweryna Blumsztajna, Barbarę
Toruńczyk, Henryka Szlajfera i Antoniego Zambrowskiego (syna Romana Zam-
browskiego) na 2 lata, Wiktora Góreckiego na l rok i 8 miesięcy, Teresę Bogucką,
Irenę Grudzińską i Irenę Lasotę na półtora roku. Większość z nich wyszła z wię-
zienia do sierpnia 1969 r. w wyniku amnestii, z której skorzystali także Kuroń i
Modzelewski (znaleźli się na wolności we wrześniu 1971 r., po odsiedzeniu połowy
wyroku). Działające w Polsce po stłumieniu demonstracji marcowych ugrupowania
opozycyjne (wśród nich znajdował się działający w skali ogólnopolskiej "Ruch"
ze Stefanem Niesiołowskim i braćmi Czumami, a także tzw. taternicy, z Jakubem
Karpińskim i Maciejem Kozłowskim, przerzucający nielegalnie do Polski przez Tatry
książki drukowane na Zachodzie i materiały krajowe w odwrotnym kierunku) były
na ogół słabe i z reguły dość szybko zostały rozbite aresztowaniami.

454
"REALNY SOCJALIZM" (1956-1980)



Umocnienie się "nurtu narodowego" w partii sprawiło, że w listopadzie 1968 r., po
raz pierwszy w dziejach PRL uroczyście obchodzono rocznicę odzyskania w 1918
r. przez Polskę niepodległości. W kwietniu 1969 r. Sejm, na ostatnim posiedzeniu tej
kadencji, uchwalił ustawy o kodeksie karnym, kodeksie postępowania karnego i
kodeksie karnym wykonawczym, które weszły w życie z początkiem roku
następnego; obowiązujące do tej pory kodeksy karne, w tym niezwykle surowe
kodeks karny Wojska Polskiego z 1944 r. i tzw. mały kodeks karny z 1946 r.,
przestały obowiązywać, l czerwca 1969 r. odbyły się kolejne wybory do Sejmu;
podano, że wzięło w nich udział ponad 97 proc. uprawnionych, a kandydaci Frontu
Jedności Narodu uzyskali powyżej 99 proc. ważnych głosów. Stanowisko premiera
zachował Cyrankiewicz. Krajem nadal rządziło jednak "ścisłe kierownictwo", tj.
Gomułka, Kliszko, Jaszczuk i Strzelecki; najważniejsze decyzje podejmował jednak
wyłącznie Gomułka. Przywódca partii wyraźnie faworyzował dwóch młodych
działaczy, Stanisława Kociołka i Józefa Tejchmę zapewne uważał, że jeden z
nich powinien później stanąć na czele PZPR.
Coraz bardziej niepopularny w kraju Gomułka odnieść miał wkrótce wielki
sukces w zakresie polityki zagranicznej. Szef polskiej partii uważał, że główne
niebezpieczeństwo zewnętrzne dla Polski stanowiła Republika Federalna Niemiec. W
RFN rząd stał na stanowisku, że z uwagi na brak traktatu pokojowego Rzesza
Niemiecka pod względem formalnym istnieje w granicach z 1937 r., a włączone do
Polski terytoria na wschód od Odry i Nysy Łużyckiej są jed)mie czasowo admi-
nistrowane przez władze polskie. Co więcej, znaczna część opinii publicznej do-
magała się zwrotu utraconych w 1945 r. prowincji. Wprawdzie istniały między
Polską a RFN stosunki handlowe, lecz oficjalnych stosunków dyplomatycznych nie
było. Nadzieja na zmianę pojawiła się w drugiej połowie lat sześćdziesiątych, gdy
nowy rząd w RFN przystąpił do opracowywania zmienionej formuły zachod-
nioniemieckiej tzw. polityki wschodniej. Początkowo w polskim kierownictwie
przeważał pogląd, że nowa polityka Niemiec Zachodnich stanowi jedynie próbę
"wyłuskania" poszczególnych państw socjalistycznych z Układu Warszawskiego.
Swego rodzaju wsparcia udzielił Warszawie prezydent Francji Charles de Gaulle,
który podczas wizyty w Polsce we wrześniu 1967 r. m.in. oświadczył w Zabrzu:
"Niech żyje Zabrze, miasto najbardziej śląskie ze wszystkich miast śląskich, a tym
samym najbardziej polskie ze wszystkich polskich miast". Przełom nastąpił po
dojściu do władzy w RFN koalicji socjalliberalnej, gdy w fotelu kanclerskim zasiadł
dotychczasowy wicekanclerz, socjaldemokrata Willy Brandt. W styczniu 1970 r. miała
miejsce pierwsza oficjalna wizyta w RFN członka rządu PRL, ministra handlu
zagranicznego, a w następnym miesiącu polski wiceminister spraw zagranicznych
Józef Winiewicz i sekretarz stanu w bońskim MSZ Ferdinand Duckwitz przystąpili
do rozmów politycznych, które odbyły się w kilku rundach. Tymczasem 12 sierpnia
1970 r. w Moskwie podpisany został układ o wzajemnych stosunkach pomiędzy
RFN i ZSRR. Układ polsko-zachodnioniemiecki parafowano dopiero 18 listopada.
Podpisy pod nim złożyli w Warszawie 7 grudnia, w obecności rozpromienionego
tym sukcesem Gomułki, szefowie obu rządów, Brandt i Cyrankiewicz. Układ "o
podstawach normalizacji stosunków" stwierdzał, że uzgodniona podczas konferencji
poczdamskiej linia graniczna na Odrze i Nysie Łużyckiej "stanowi zachodnią granicę
Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej", potwierdzał niena-

455




ruszalność istniejących granic w Europie, zobowiązywał strony do wzajemnego
poszanowania integralności obu państw; strony oświadczały, że nie mają żadnych
roszczeń terytorialnych wobec siebie i że roszczeń takich nie będą wysuwać w
przyszłości, a wszelkie kwestie sporne rozstrzygać będą na drodze pokojowej.
Kanclerz wywarł w stolicy Polski duże wrażenie, m. in. swym gestem przed po-
mnikiem powstania w getcie warszawskim. Fotografia klęczącego przed tym po-
mnikiem Brandta obiegła świat. Strona niemiecka ratyfikowała traktat dopiero w
1972 r., gdy partie rządzące (tj. socjaldemokraci i liberałowie) uzyskali wystarczającą
większość w parlamencie.
Niezwykle usatysfakcjonowany swym sukcesem Gomułka był przekonany, że
nadszedł dogodny moment na przeprowadzenie planowanej od wielu miesięcy
podwyżki cen dotowanych z budżetu artykułów spożywczych. Prawdopodobnie
zakładał, iż zawarcie traktatu z RFN dało kierownictwu partyjno-państwowemu
tak duże uznanie, że będzie można zaryzykować znaczną podwyżkę cen. Było to
wielkim złudzeniem. "Wiesław" mocno przecenił znaczenie polityki zagranicznej dla
przeciętnego obywatela, nie uwzględnił też faktu, iż na wprowadzenie podwyżki
wybrano okres przedświąteczny, wypełniony w życiu codziennym wzmożonymi
zakupami artykułów żywnościowych. Przede wszystkim jednak nie zdawał sobie
sprawy z tego, że społeczeństwo jest już bardzo zmęczone i nim, i jego polityką.
W okresie tym przystąpiono do realizacji umiarkowanej reformy gospodarki,
/.właszcza zaś podjęto próbę zreformowania przestarzałego i energochłonnego prze-
mysłu ciężkiego. Sekretarz KC ds. gospodarczych Bolesław Jaszczuk postulował
skoncentrować środki na wybranych dziedzinach przemysłu i rolnictwa oraz utworzyć
wielkie organizacje przemysłowe, wzorowane nieco na zachodnich koncernach;
zamierzał on w związku z tym m. in. ograniczyć przemysł węglowy i hutniczy, a
rozbudować maszynowy oraz chemiczny. Przede wszystkim uzgodniono, że należy
uzależnić wysokość zarobków od wydajności pracy. Ten system "bodźców
zainteresowania materialnego pracowników" miał zostać wprowadzony z
początkiem 1971 r.
Elementem reformy miała być "regulacja cen". Ogłoszona została przez radio i
telewizję w sobotę wieczorem, 12 grudnia 1970 r. Drożały te artykuły, które ludność
musiała kupować stale. Ceny artykułów spożywczych drożały od 13 do 38
procent, w tym mięso i jego przetwory o 17,6 proc., a tłuszcze zwierzęce o 11 do
33,4 proc. Ceny niektórych artykułów przemysłowych obniżono. Rekompensatę
stanowić miały niewielkie miesięczne dodatki do pensji (od 15 do 25 zł). "Regulacja"
wchodziła nazajutrz, w niedzielę, będącą akurat przedświątecznym dniem
handlowym. Reakcja robotników była natychmiastowa. W poniedziałek 14 grudnia
załoga gdańskiej Stoczni im. Lenina przystąpiła do strajku protestacyjnego.
Mniej więcej tysiącosobowy pochód stoczniowców ruszył pod gmach KW, by
zażądać rozmowy z I sekretarzem, Alojzym Karkoszką. Ten był jednak nieobecny,
gdyż uczestniczył w obradującym właśnie VI plenum KC PZPR. Śpiewające za-
równo pieśni patriotyczne, jak i Międzynarodówkę, rosnące liczebnie grupy manife-
stantów przemierzały Trójmiasto, a podejmowane po południu próby rozproszenia
tłumu przez milicję nie powiodły się. Padły pierwsze strzały; grupy młodych ludzi
próbowały podpalić budynek KW. Niemal do północy trwały w mieście walki;

456
"REALNY SOCJALIZM" (1956-1980)



gniew demonstrujących przeradzał się niekiedy w niszczycielską furię. Płonęły
zaparkowane samochody i kioski, wybijano szyby w sklepach, kawiarniach i in-
stytucjach. Do Gdańska przybył ok. godz. 13.00 m. in. wicepremier i członek Polit-
biura Stanisław Kociołek, do niedawna I sekretarz gdańskiego KW. Po godz. 22.00
przyjechali Kliszko, Loga-Sowiński, wiceminister obrony narodowej gen. Korczyń-ski
i in. (następnego dnia przybyli jeszcze m.in. wiceminister spraw wewnętrznych
Franciszek Szlachcic i szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego gen. Bolesław
Chocha. Najważniejsze decyzje podejmował jednak, jak się wydaje, Kliszko, będący
w stałym kontakcie z Gomułką. Dla tego ostatniego rozgrywające się wydarzenia nie
były robotniczym protestem, lecz jedynie kontrrewolucją, którą należało zdusić siłą.
Nie zamierzano rozmawiać ze strajkującymi. Niektórych spośród zatrzymanych
manifestantów pędzono wzdłuż szpaleru bijących pałkami funkcjonariuszy MO.
Następnego dnia (15 grudnia) rano kilkutysięczny tłum próbował zdobyć gmach
Komendy Miejskiej MO. Strajk rozszerzał się, przystąpili do niego także stocz-
niowcy Gdyni (w Gdyni doszło do rozmów władz ze strajkującymi, którzy zgłosili
postulaty o jednoznacznie ekonomicznym i socjalnym charakterze) oraz robotnicy
innych przedsiębiorstw. W tym czasie w Warszawie Gomułka, chociaż nie miał ku
temu formalnych uprawnień, na naradzie w kilkuosobowym gronie podjął decyzję
przekazaną telefonicznie gen. Korczyńskiemu zezwalającą na użycie broni
palnej we własnej obronie. Demonstranci podpalili ewakuowany wcześniej
budynek KW, siedziby kilku instytucji, później także Dworzec Główny. W centrum
miasta toczyły się już ciężkie walki, na ulicach pojawiły się czołgi i transportery
opancerzone. Dochodziło do rabowania sklepów. Na polecenie Go-mułki powołano
sztab kierujący pacyfikacją miasta z gen. Korczyńskim na czele (w składzie był m.
in. Kociołek), lecz w prace sztabu stale ingerował Kliszko, zdecydowany
konsekwentnie tłumić siłą protest; w zaistniałej sytuacji działania oddziałów
wojskowych koordynował gen. Chocha, a milicji przeważnie wiceminister
Szlachcic. W Gdańsku działało zatem kilka ośrodków decyzyjnych. Od godz. 18.00
proklamowano godzinę milicyjną, mającą trwać do 5.00 rano. Krótko przed północą
członkowie gdyńskiego komitetu strajkowego zostali aresztowani.
Robotnicy proklamowali strajk okupacyjny w stoczni, która wkrótce została
zablokowana przez milicję. Kiedy następnego dnia, 16 stycznia, część stoczniowców
próbowała opuścić teren zakładu, została ostrzelana; byli zabici i ranni. Stoczniowcy
wycofali się, proklamowali strajk okupacyjny i powołali komitet strajkowy (w nocy
jednak wyszli ze stoczni). Starcia miały miejsce także w innych punktach Trójmiasta.
Tego dnia, 16 grudnia, doszło też do zamieszek m. in. w Słupsku i Elblągu.
Wydawać się mogło, że konflikt wygasa. Znajdujący się w Trójmieście przed-
stawiciele władz podejmowali jednak chaotyczne, wzajemnie sprzeczne decyzje.
Wieczorem w gdańskiej telewizji Kociołek wezwał stoczniowców do powrotu do
pracy, jednocześnie jednak Kliszko nakazał zablokować dojścia do Stoczni im.
Komuny Paryskiej w Gdyni. Gdy zatem w czwartek 17 grudnia rankiem robotnicy
porannej zmiany skierowali się ze stacji w stronę gdyńskiej stoczni, milicja i
wojsko otworzyły ogień. Byli liczni zabici i ranni, w mieście w którym w
przeciwieństwie do Gdańska nie było dotąd starć ulicznych rozpoczęły się

457




ciężkie walki, trwające do wieczora. W świadomości potomnych utrwalił się obraz
zabitego w ów "krwawy czwartek" robotnika, niesionego na drzwiach przez
manifestantów, na czele pochodu. Tego dnia rankiem zastrajkowala również szcze-
cińska Stocznia im. Adolfa Warskiego i inne zakłady pracy Szczecina, a w mieście
tym również doszło do starć ulicznych. Demonstranci opanowali i podpalili bu-
dynek miejscowego KW, gmach mieszczący redakcje? lokalnych gazet, siedzibę Wo-
jewódzkiej Rady Związków Zawodowych. Próby zdobycia komendy MO, więzienia i
prokuratury nie powiodły się. Walki trwały do późna w noc, płonęły czołgi i
transportery opancerzone. Doszło do kilkugodzinnych walk w Elblągu, a w Słupsku
młodzież przypuściła atak na siedziby tamtejszych władz. Kilkuset studentów
manifestowało w Krakowie, większą demonstrację zorganizowano też w Wałbrzychu.
W piątek 18 grudnia krwawe starcia wciąż trwały w Szczecinie (gdzie powołano
komitet strajkowy) i Elblągu, w Gdańsku natomiast było już względnie spokojnie. Do
krótkotrwałych strajków doszło w tych dniach również w niektórych zakładach
Warszawy, Krakowa, Wrocławia, Częstochowy, Białegostoku, Nysy, Kalisza i innych
miast. Łącznie strajkowało kilkadziesiąt tysięcy osób, w walkach z wojskiem i milicją
wzięło udział kilka tysięcy. Według oficjalnych danych wydarzenia grudniowe
pochłonęły życie 45 osób, 1165 odniosło rany (w tym 564 osoby cywilne, 531
funkcjonariuszy MO i ORMO, 70 żołnierzy i oficerów Wojska Polskiego).
Aresztowano prawie 3 tyś. osób. Zniszczono lub poważnie uszkodzono 10 czołgów
i 18 transporterów opancerzonych. W całym kraju w tłumieniu wystąpień wzięło
udział oprócz kilku tysięcy milicjantów i ormowców 27 tyś. żołnierzy WP, ok. 550
czołgów i 750 transporterów opancerzonych. W operacjach uczestniczyło ponad 100
samolotów i śmigłowców oraz 40 jednostek pływających. Razem z siłami, które były
gotowe do akcji, lecz nie zostały do niej ostatecznie wprowadzone, zaangażowano
ponad 60 tyś. żołnierzy, 1,7 tyś. czołgów i ponad 1,7 tyś. transporterów
opancerzonych.
Narzucone przez Gomułkę siłowe rozwiązanie konfliktu nie było akceptowane
przez wieki członków Biura Politycznego. Grono wysokich działaczy PZPR doszło
do wniosku, że aby położyć kres dalszym zamieszkom, "Wiesława" i jego
najbliższych współpracowników należy odsunąć od władzy. Jako wotum nieufności
wobec postępowania I sekretarza KC PZPR rozumieli oni list Biura Politycznego partii
radzieckiej (z 18 grudnia), w którym kierownictwo KPZR stwierdzało, że
"zakłócanie wzajemnych stosunków między partią a klasą robotniczą może
doprowadzić do niezwykle niedobrych ustępstw" i sugerowało rozwiązanie konfliktu
środkami politycznymi i ekonomicznymi. Innymi kanałami Moskwa dawała do
zrozumienia, że nie widzi na tym stanowisku Moczara, wypowiedziała się zaś za
kandydaturą Gierka (tak sugerował premier Aleksiej Kosygin w nocy z 16 na 17
grudnia podczas rozmowy z przebywającym wówczas w stolicy ZSRR na
posiedzeniu RWPG wicepremierem Piotrem Jaroszewiczem). Kandydaturę tę for-
sowało w kierownictwie PZPR grono wpływowych osobistości, z J. Tejchmą, S.
Kociołkiem, W. Jaruzelskim, F. Szlachcicem i in.; "spiskowcy" mieli sytuację
ułatwioną, gdyż w piątek Gomułka poważnie zapadł na zdrowiu. 18 grudnia
Szlachcic i kierownik Wydziału Administracyjnego KC Stanisław Kania przybyli
nocą do Katowic, gdzie przekazali Gierkowi propozycję objęcia funkcji l sekretarza i
wstępnie omówili skład nowych władz. Nazajutrz, 19 grudnia podczas wie-

458




logodzinnego posiedzenia Biura Politycznego (w zastępstwie chorego Gomułki
obradom przewodniczył Cyrankiewicz) zwolennicy odejścia "Wiesława" przefor-
sowali swoje racje. W tej sytuacji przebywający w lecznicy Gomułka 20 grudnia
rano skapitulował i złożył ostateczną rezygnację. Zmianę przeprowadzono tego
samego dnia na VII plenum KC, bez dyskusji i jednogłośnie. Z Biura usunięci
zostali Gomułka, Kliszko, Jaszczuk, Strzelecki i Spychalski; w ich miejsce dokoop-
towano Moczara, Jaroszewicza, Stefana Olszowskiego, Jana Szydlaka oraz dotych-
czasowego kierownika Wydziału Organizacyjnego KC Edwarda Babiucha, nale-
żącego do wąskiego kręgu działaczy, którzy spowodowali tę "rewolucję pałacową".
Zastępcami członków Biura zostali Jaruzelski, Józef Kępa i Henryk Jabłoński, a
Babiuch, Kociołek i Kazimierz Barcikowski członkami Sekretariatu KC w miejsce
odwołanych z tego gremium Kliszki, Jaszczuka i Strzeleckiego. W dużej mierze była
to również wymiana pokoleniowa miejsce starych działaczy zajmowali
przedstawiciele następnej generacji, "pokolenia ZMP".

l
Socjalizm ponad stan: Polska Gierka
Po plenum, wieczorem 21) grudnia Gierek wygłosił radiowo-telewizyjne prze-
mówienie do narodu. Obiecywał, że cała prawda o tragedii na Wybrzeżu zostanie
ujawniona, stwierdzał, iż strajkujący kierowali się czystymi intencjami (dodał jednak,
że protest zostai wykorzystany przez elementy przestępcze i wrogów ustroju),
zapowiadał zmianę polityki gospodarczej, konsultacje ze społeczeństwem, re-
spektowanie zasad kolegialności i demokracji. Apelował o powrót do pracy. Reakcje
radiosłuchaczy i telewidzów nie były niechętne, przeciwnie nowy szef partii
wzbudził sympatię. Jednak wraz z usunięciem Gomułki i objęciem steru władzy
przez Gierka jeden z największych kryzysów w dziejach PRL jeszcze się nie za-
kończył. Apogeum wprawdzie minęło, lecz sytuacja w kraju była w dalszym ciągu
bardzo napięta. Strajk w stoczni szczecińskiej przerwano dopiero 22 grudnia, a nas-
tępnego dnia nie odnotowano już nigdzie akcji strajkowych. Przed świętami Bożego
Narodzenia wszystkie oddziały wojska wycofano do stałych miejsc dyslokacji. 23
grudnia Cyrankiewicz złoży} urząd premiera, zostając przewodniczącym Rady
Państwa (do marca 1972 r.) w miejsce usuniętego Spychalskiego. Szefem rządu
został Piotr Jaroszewicz, będący już 18 lat wicepremierem, mający dobre kontakty z
kierownictwem radzieckim.
Jak bardzo była jeszcze napięta sytuacja, pokazał styczniowy strajk w Szczecinie.
Jego wybuch sprowokowały lokalne władze, próbując narzucić stoczniowcom
zobowiązania produkcyjne (w tym dodatkowe przepracowanie niedzieli), mające
być "wyrazem poparcia" dla nowego kierownictwa partyjno-państwowe-go.
Oburzona załoga Stoczni im. Adolfa Warskiego przystąpiła 22 stycznia do strajku. Na
czele komitetu strajkowego stanął Edmund Bałuka. Domagano się, aby rząd cofnął
wreszcie podwyżkę cen, żądano też nowych wyborów do zakładowych władz
partyjnych i związkowych. Następnego dnia w mieście stały już 22 zakłady pracy, w
tym miejska komunikacja. W niedzielę 24 stycznia do stoczni przybył osobiście
Gierek, dając: tym samym dowód dużej odwagi cywilnej. Szef o-

459




wi partii towarzyszyli Jaroszewicz, Jaruzelski, Szlachcic i in. Wielogodzinne, burzliwe
spotkanie ze strajkującymi zakończyło się ok. godz. 3.00 nad ranem. I sekretarz
oznajmił, że cofnięcie podwyżki nie jest możliwe, lecz mimo to Gierkowi udało się
zjednać sobie strajkujących. Goście z Warszawy opuszczali teren zakładu żegnani
oklaskami. Nazajutrz szef partii odbył podobną dyskusję z przedstawicielami
zakładów przemysłu okrętowego w Gdańsku; wówczas to padło z jego ust słynne
pytanie: "Pomożecie?"
Ponowne strajki na Wybrzeżu udało się ugasić, lecz już 10 lutego wybuchł
strajk łódzkich włókniarek. Po pięciu dniach strajkowało w Łodzi ok. 100 tyś. osób.
Tego dnia wieczorem rząd ogłosił cofnięcie grudniowych podwyżek z dniem l
marca. Strajki wygasły.
Gierek starał się zaprezentować społeczeństwu jako polityk nowego typu. Podczas
spotkania ze stoczniowcami mówił bez kartki, zachowywał się zręcznie, w sposób
niewymuszony, starał się robić wrażenie, że jest normalnym, skromnym
człowiekiem. Był pierwszym szefem PZPR, który zakazał wieszania swych por-
tretów w szkołach i urzędach. Uchodził za pragmatyka, wręcz technokratę. Ludzie
cenili fakt, że znał francuski (jako górnik pracował we Francji i w Belgii, gdzie działał
w tamtejszych partiach komunistycznych), że lata młodości, w tym okres wojny,
spędził na Zachodzie, że nigdy nie odbywał stażu w Moskwie. Chętnie i często
odwiedzał zakłady pracy, wdawał się w pogawędki z robotnikami; dopiero później te
"gospodarskie wizyty" zostały zrytualizowane, obrosły swoistym ceremoniałem.
Na razie odnosiło się wrażenie, że w stosunkach władzy ze społeczeństwem
zapanował "nowy styl". 21 stycznia podano, że odbudowany zostanie Zamek
Królewski w Warszawie, na co dotąd rządząca partia nie wyrażała zgody z przyczyn
ideologicznych. W składzie Komitetu Odbudowy Zamku znalazł się także biskup
katolicki. Decyzję o odbudowie przyjęto w przywiązanym do narodowych tradycji
społeczeństwie z dużym uznaniem (po kilku latach naprzeciwko Kolumny
Zygmunta stała już surowa bryła rekonstruowanej siedziby polskich królów).
Gierkowi udało się przy tym pozyskać niemałą część inteligencji technicznej
zwłaszcza która dochodziła do wniosku, że oto stworzona została szansa na
unowocześnienie kraju i otwarcie na świat, z zachowaniem istniejącego ustroju.
Ideologia zdawała się schodzić na plan dalszy, zaczynał się liczyć pragmatyzm,
pozorna technokracja słowem "swoisty socjalistyczny absolutyzm oświecony"
(Andrzej Friszke). Nawet w tradycyjnych pochodach pierwszomajowych było
zdecydowanie więcej elementów rozrywkowego festynu ludowego niż de-
monstracji partii bądź co bądź rewolucyjnej. Dochodzono do wniosku, że romantyzm
i marzenia o demokracji należy zastąpić myśleniem pozytywistycznym. Poglądy takie
wyrażał w opublikowanych wówczas (1971 r.) Rozważaniach o Rzeczypospolitej socjolog Jan
Szczepański: "Polska potrzebuje rządu silnego, zdecydowanego, wiedzącego, co
czynić, i sprawującego władzę konsekwentnie. Silny rząd jest silny tym, że potrafi
zmobilizować i wykorzystać wszystkie zasoby energii, dążeń i zdolności tkwiące w
obywatelach i obrócić je na korzyść państwu i pożytek obywatelom".
Szczepańskiemu marzyło się, aby "w ciągu dziesięciolecia przeobrazić naród i
uczynić Polskę krajem zorganizowanym, wykorzystującym swoje zasoby naturalne,
ludzkie i kulturalne, zasoby sił twórczych dla przyspieszonego rozwoju". Jedno z
głównych haseł propagandowych gierkowskiego dziesięciolecia

460





brzmiało: "Program Partii programem Narodu", inne "Zbudujemy drugą
Polskę", drugą, tj. nowoczesną. Odwoływano się do dumy narodowej ("Polak
potrafi"). Socjalistyczna Polska miała być państwem dobrobytu.
Rozliczenie winnych przelewu krwi na Wybrzeżu nie nastąpiło; skończyło się na
odsunięciu pewnej liczby najbardziej skompromitowanych działaczy. Obradujące 6 i
7 lutego VIII plenum KC zmiany te w zasadzie zamykało: członkiem Biura przestał
być Loga-Sowiriski (już kilka tygodni wcześniej musiał on oddać przewodnictwo
CRZZ Władysławowi Kruczkowi) i Kociołek (który odszedł także z Sekretariatu
KC). Kliszkę i Jaszczuka usunięto z KC, Gomułkę zawieszono w prawach
członka KC. Niedługo później z Biura i Sekretariatu KC odszedł Kociołek. Raportu
komisji powołanej do zbadania przyczyn i przebiegu wypadków grudniowych nie
ogłoszono. Przez najbliższe lata cenzura dbała, by nie pisać o masakrze na
Wybrzeżu. Przywódcy strajków byli szykanowani, represjonowano osoby próbujące
czcić pamięć zamordowanych.
Mimo to generalnie cenzura nieco zelżała. Znów można było wydawać książki
autorów, którzy w ostatnich latach narazili się władzy w tym Jerzego Andrze-
jewskiego, Antoniego Słonimskiego, Sławomira Mrożka, Pawła Jasienicy. W1971 r.
ukazała się Msza za miasto Arras, bodaj najwybitniejsza powieść Andrzeja Szczy-
piorskiego, w historycznym sztafażu podejmująca temat totalitaryzmu. W powieści
Wariacje pocztowe (1974) Kazimierz Brandys w ironiczny sposób opisywał wybory
ideowe dokonywane przez Polaków w ostatnich dwustu latach. W 1974 r. w
księgarniach mógł pojawić się Pan Cogito, najgłośniejszy tom wierszy Zbigniewa
Herberta. Ukazywały się tomiki wierszy debiutujących u schyłku lat sześć-
dziesiątych młodych kontestatorów z tzw. nowej fali poetyckiej Stanisława Ba-
rańczaka, Adama Zagajęwskiego, Juliana Kornhausera, Ryszarda Krynickiego
obnażających fałsz obecny w codziennym życiu społeczeństwa. Odrębną pożyć
zachował Edward Stachura, poeta i prozaik (Cala jaskrawość, 1969; Siekierezada a\\ zima
leśnych ludzi, 1971). Znów więcej było tłumaczeń z literatur zachodnich, w kinach
więcej zachodnich filmów. Niektóre z filmów budzących zastrzeżenia cenzury
można było obejrzeć w ramach organizowanych corocznie Konfrontacji Filmowych
lub w dyskusyjnych klubach filmowych. W 1971 r. na ekrany dopuszczono nakręcone
w 1964 r. Słońce luschodzi raz na dzień Henryka Kluby. Wybitne dzieła kręcili Andrzej
Wajda (Wesele, Ziemia obiecana), Krzysztof Zanussi (Struktura kryształu, Iluminacja) i
in. Ceniona na świecie była polska muzyka współczesna. Zachodnia kultura
masowa stawała się w PoJsce coraz bardziej znana. Radio, zwłaszcza zaś Program
Trzeci, nadawano dużo zachodniej muzyki młodzieżowej (rock, pop, muzyka
dyskotekowa). Rozkwitał talent Marka Grechuty, ale spośród wielu polskich
twórców muzyki popularnej rekordy popularności biła Maryla Rodowicz,
doskonale znana także w innych krajach "obozu". Naj\viększymi bohaterami stali się
jednak piłkarze z narodowej reprezentacji, wychowankowie trenera Kazimierza
Górskiego, którzy najpierw, w 1972 r., zdobyli w Monachium złoty medal
olimpijski, a następnie, na odbywających się również w RFN w 1974 r. Mistrzostwach
Świata dali się pokonać tylko mistrzowskiej drużynie gospodarzy i zajęli ostatecznie
trzecie miejsce.
Mimo pewnego rozluźnienia w zakresie wolności sJowa i atmosfery większej niż
dotychczas swobody, nie było mowy o usamodzielnieniu się związków zawo-

461




dowych i o głębokich reformach instytucjonalnych. Partia nadal w sposób niepo-
dzielny miała kierować wszystkimi sferami życia publicznego. Na wspomnianym
VIII plenum KC nowy szef partii jednoznacznie zastrzegł: "Nasza demokracja nie
ma i nie może mieć nic wspólnego z burżuazyjno-liberalnym systemem wolnej gry
sił politycznych". W aparacie partyjnym na najwyższych stanowiskach znajdowali
się ludzie, którzy w okresie wydarzeń marcowych trzy lata wcześniej za-
prezentowali się jako przeciwnicy demokratyzacji.
Wyraźnie poprawiły się stosunki na linii państwo Kościół. Ten ostatni otrzymał
na własność mienie użytkowane na Ziemiach Zachodnich. W 1972 r. Watykan
dostosował granice zachodnich diecezji Polski do granic ustalonych w 1945 r. W
pierwszej połowie gierkowskiej dekady wydano zezwolenia na budowę 365
świątyń, a więc więcej niż w poprzednim 25-leciu. Remontowano też stare kościoły,
wznoszono domy parafialne. Zdarzało się, że księża z ambon zachęcali wiernych do
uczestnictwa w wyborach do Sejmu (tak było w 1972 r.). Napięcie zostało
przełamane, lecz władze nadal różnymi sposobami próbowały ograniczać oddzia-
ływanie Kościoła na społeczeństwo, a zwłaszcza na młodzież. Walką z Kościołem
zajmował się specjalny departament (IV) w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych.
Ateizm był światopoglądem obowiązującym nie tylko w partii, ale także np. w
milicji i wojsku. Mimo to polski Kościół był jednym z najsilniejszych Kościołów
katolickich w Europie i na świecie. Nawet spośród członków partii ok. 25 proc.
mniej lub bardziej "dyskretnie" uczestniczyło w praktykach religijnych. W 1977 r.
polski Kościół dysponował prawie 20 tysiącami księży (w tym 77 biskupów), 27,6
tyś. zakonnic, 7 tyś. zakonników, miał prawie 10 tyś. świątyń i ponad 4 tyś. kaplic.
Kierowany był autorytarnie przez konserwatywnego prymasa. Uznawa
ny za naj-
wyższy autorytet moralny w Polsce kardynał Wyszyński lansował ludowy cha-
rakter religijności i akcentował znaczenie kultu Maryjnego. Jednocześnie Kościół
przyciągał niemałą część młodzieży, która widziała w nim alternatywę wobec
narzucanej przez PZPR ideologii i światopoglądu. Popularne stały się pielgrzymki
piesze, duszpasterstwo akademickie, tzw. ruch oazowy. Do inteligencji, choć nie
tylko, Kościół adresował tygodnie kultury chrześcijańskiej. W salach parafialnych
odbywały się dyskusje i odczyty organizowane przez kluby inteligencji katolickiej.
Większość księży unikała jednak angażowania się po stronie opozycji, nie chcąc
ryzykować zatargów z władzami (znamienne było, że represjonowani po
wydarzeniach czerwcowych 1976 r. robotnicy radomscy praktycznie nie otrzymywali
pomocy ze strony miejscowych księży).
W 1971 r. wymieniono prawie wszystkich kierowników wydziałów w KC.
Zmiany personalne objęły także stanowiska w terenie. Na 17 sekretarzy wojewódzkich
w ciągu kilku miesięcy zmieniono 9. Tylko kilka miesięcy potrzeba było Gier-kowi,
by pozbyć się swego bodaj najgroźniejszego rywala Mieczysława Mocza-ra, który
w czerwcu przestał być sekretarzem KC, a w pół roku później odszedł również z
Biura. Podejrzewano, że bezpośrednim powodem obalenia Moczara był tzw. zamach
olsztyński pod nieobecność Gierka (przebywającego w Pradze) zorganizować
miano pod koniec maja 1971 r. w Olsztynie naradę wysokich funkcjonariuszy
partyjnych z grupy "partyzantów". W każdym razie Gierek przerwał swój pobyt na
zjeździe Komunistycznej Partii Czechosłowacji i zjawił się w Olsztynie z nie
zapowiedzianą "gospodarską wizytą". Wkrótce w MSW rozpoczęła się

462





czystka (wiceminister spraw wewnętrznych został później skazany na 12 lat wię-
zienia za udział w nielegalnym handlu złotem), a olsztyński I sekretarz KW i kilku
jego kolegów straciło stanowiska. Moczar przesunięty został na boczny tor; objął on
urząd prezesa Najwyższej Izby Kontroli.
Generalnie jednak we władzach zasiadali na ogół działacze, którzy w 1968 r.
aktywnie angażowali się przeciwko "syjonistom" i "rewizjonistom". Przez krótki
czas za "numer dwa" w kierownictwie uchodził Franciszek Szlachcic, od lutego do
grudnia 1971 r. minister spraw wewnętrznych, a następnie członek Biura i sekretarz
KC. Gierek był wcześniej zaprzyjaźniony ze Szlachcicem, któremu w znacznym stopniu
zawdzięczał dojście do władzy. Gdy jednak silna pozycja Szlachcica zaczęła zagrażać
l sekretarzowi, ten ostatni w połowie 1974 r. pozbył się go. Szlachcic musiał opuścić
stanowiska partyjne i został jednym z sześciu wicepremierów, a wiosną 1976 r. był
już tylko prezesem Polskiego Komitetu Normalizacji i Miar. Krótko po
wydarzeniach grudniowych w skład "ścisłego kierownictwa" wchodzili oprócz
Gierka, Jaroszewicza i wspomnianego Szlachcica także Józef Tejchma, Jan Szydlak
Stefan Olszowski i Edward Babiuch. Olszowski został jednak już w 1972 r.
przesunięty na stanowisko ministra spraw zagranicznych, co w warunkach PRL
oznaczało mimo wszystko pewną degradację. Umacniał sfaJe swą pozycję Babiuch,
który mniej więcej od połowy dekady tworzył wraz z I sekretarzem i premierem
sweęp rodzaip triumwirat. Wtjływowymi-członkami, kip.-rownictwa byli również
sekretarze: Stanisław Kania (nadzorował działalność re-

tt\It>ft,vLV^isyj^.LJVN.v:jtALv\.Yc\j VI,.V.,.V^_M , .".. ,.
wiceprezes Rady Ministrów (od 1952 r.) i przedstawiciel Polski \
miał i duże doświadczenie,"i zaurańie^iuiKw^ .'llarrgKxnv7 ,n\p_7:nosY\ sprzeciwu.
Y1} roziastó^ąc^w, się liczebnie tak \ak generalnie ca\a administracja \iaękńi
(w 1979 r. b wicepremierów, przerw odmczĄcy Y^omisi,i Planowania, prezes"NTKi ś
ministrów) ważną rolę odgrywali także wicepremierzy Mieczysław Jagielski, l
deusz Wrzaszczyk, Franciszek Kaim i Tadeusz Pyka. Następca Cyrankiewicza
stanowisku przewodniczącego Rady Państwa (od 1972 r.) prof. Henryk Jabłoni
pełnił funkcje głównie reprezentacyjne, aczkolwiek zasiadał także w Biurze P<
tycznym. Marszałkiem Sejmu był od 1972 r. Stanisław Gucwa z ZSL, które w
z SD nie miały większego znaczenia. W Sejmie obecni też byli katolicy (koła Pł
Chrześcijańskie Stowarzyszenie Społeczne oraz "Znak"), ale nie odgrywali t
większej roli.
Powtarzano, że wraz z Gierkiem przybyli do Warszawy jego liczni katowi
współpracownicy, którzy obsadzili lukratywne posady (w popularnym wów<
żarcie mówiono: "Uwaga, uwaga, nadchodzi pociąg pośpieszny z Katowic, ]
szę odsunąć się od stanowisk"). Siła owej koterii, zwanej "mafią śląską", była
nak stosunkowo słaba. Oprócz pochodzącego ze Śląska Jana Szydlaka, zajmuj go
się we władzach partyjnych głównie zagadnieniami ekonomicznymi, wie
znaczenie miał jeszcze prezes Komitetu do Spraw Radia i Telewizji (od 197
Maciej Szczepański, nowoczesny i bezwzględny menadżer oraz jeden z głowi

463
SOCJALIZM PONAD STAN: POLSKA GIERKA



architektów "propagandy sukcesu". Spośród sekretarzy wojewódzkich bardzo silną
pozycję miał Zdzisław Grudzień, któremu przypadło opuszczone przez Gierka
stanowisko w Katowicach i który był I sekretarzowi KC całkowicie oddany.
Gierek znacznie osłabił władzę sekretarzy wojewódzkich; od 1972 r. byli oni w
partyjnej hierarchii usytuowani niżej niż kierownicy wydziałów KC. W połowie lat
sześćdziesiątych l sekretarz KW partii zarabiał wprawdzie ponad 16 tyś. zł, czyli pięć
razy więcej niż początkujący lekarz, ale robotnik pracujący na priorytetowej budowie
niewiele mniej, bo 15 tyś. Ważniejsze były jednak możliwości, jakimi dygnitarz
ten dysponował, chociażby przy obsadzaniu stanowisk. Nomenklatura, tj.
wyznaczanie przez partię ludzi na wszystkie ważniejsze stanowiska, istniała nadal, a
objęcie większości stanowisk było nieosiągalne dla ludzi bez partyjnej legitymacji.
Wstąpienie do partii w znacznym stopniu ułatwiało karierę, co nie znaczy, że w
szeregach PZPR byli wyłącznie karierowicze. PZPR u progu lat siedemdziesiątych
liczyła 2,3 mln członków. Do 1980 r. liczba ta znacznie zwiększyła się, przekraczając
3 min. Na początku dekady PZPR dysponowała 13 tyś. pracowników etatowych; w
1979 r. było ich już 17 tys. Kolejną bardzo wpływową grupę stanowili administratorzy
gospodarki, zwłaszcza dyrektorzy przedsiębiorstw przemysłu ciężkiego. Znaczną
autonomią cieszył się aparat bezpieczeństwa, będący podporą reżimu, podobnie jak
wojsko (ok. 85 proc. oficerów Ludowego Wojska Polskiego należało do partii). Spora
władza pozostawała w rękach naczelników gmin, jednoosobowo zarządzających
tymi najmniejszymi komórkami administracyjnymi: w związku z reformą ponad 2
tyś. gmin zastąpiło w 1972 r. dotychczas istniejące gromady, a rola samorządów
była już czysto fasadowa. W następnym roku także w miastach, powiatach i
województwach wprowadzono jednoosobowe kierownictwo, a przewodniczącymi rad
narodowych zostawać mieli sekretarze PZPR (podział kompetencji między wojewodą
a I sekretarzem KW, będącym teraz także przewodniczącym WRN, nie był jednak
precyzyjny). W 1975 r. przeprowadzono wielką reformę administracji, likwidując
powiaty i wprowadzając nowy podział kraju. Zamiast dotychczasowych 17
powstało 49 województw. Zmiany takie siłą rzeczy oznaczały dodatkowe,
niebagatelne koszty, lecz dla wielu miast otwierały zupełnie nowe perspektywy. Dla
partyjnej centrali ważne też było dalsze osłabienie tą drogą I sekretarzy KW.
Nowe władze postawiły na wzrost konsumpcji i szybkie podnoszenie stopy
życiowej obywateli. Zadbano, aby poprawiły się warunki pracy w zakładach, a na
mocy nowych przepisów część zysków przedsiębiorstw przeznaczano na cele so-
cjalne. Dzięki znacznemu zwiększeniu importu wyraźnie poprawiło się zaopa-
trzenie, na rynku było więcej mięsa. Poprawie warunków socjalnych towarzyszyć
miała większa dostępność artykułów uznawanych dotąd powszechnie za luksu-
sowe. W sklepach częściej można było dostać kawę czy owoce cytrusowe, pojawiły
się zagraniczne aparaty fotograficzne itp. Jesienią podpisano z włoskim Fiatem
umowę o licencji na produkowanie w Polsce małolitrażowego samochodu (fiat
126p), który miał być autem dostępnym dla przeciętnie zamożnych rodzin. Seryjna
produkcja małego fiata ruszyła w 1974 r. (auto było produkowane w Tychach i
Bielsku-Białej). W kraju, w którym niedosyt konsumpcyjny był tak duży, musiało to
owocować poprawą nastrojów. U progu gierkowskiej dekady w kraju było 453 tyś.
prywatnych aut, w 1980 r. już 2 mln 332 tyś., a więc ponad pięć razy więcej.

464
"REALNY SOCJALIZM" (1956-1980)



Poprawiała się jakość polskich dróg, a chociaż na autostrady kraju wciąż nie było
stać, wybudowano przekazaną w 1976 r. do użytku 280-kilometrową drogę szyb-
kiego ruchu Katowice-Warszawa, zwaną "gierkówką", powstawały również no-
woczesne trasy przelotowe zwłaszcza w stolicy (Wisłostrada, Trasa Łazienkowska).
Jedną z wizytówek Warszawy miał być też Dworzec Centralny.
Można było wreszcie legalnie płacić w Polsce dolarami w ramach tzw. eks-
portu wewnętrznego w sieciach sklepów Peweksu i Baltony nabywano za nie i za
tzw. bony dolarowe towary importowane z Zachodu, a także niektóre artykuły
wyprodukowane w Polsce (np. wódkę). Od 1972 r. można było sprzedawać legalnie
bony. Już pod koniec ery Gomułki zezwalano na zakładanie w polskich bankach
kont dolarowych.
W ciągu pięciu lat (1970-1975) płace nominalne zwiększyły się aż o 59 proc.,
płace realne rosły w tempie prawie 10 proc. rocznie nigdy wcześniej ani później w
dziejach PRL nie osiągnięto takiego wzrostu płacy realnej. Płace nie zależały
jednak od kwalifikacji czy wykształcenia: najlepiej zarabiali zatrudnieni w prefe-
rowanych gałęziach przemysłu, takich jak górnictwo czy hutnictwo, oraz robotnicy
na priorytetowych budowach ci ostatni mogli otrzymać nawet 15 tyś. zł, podczas
gdy młody lekarz czy nauczyciel mniej niż 3 tyś. zł. Powoli zmniejszano tydzień
pracy: w 1975 r. było już dwanaście wolnych sobót. Towarzyszyły temu
Pierwszy fiat 126p, popularnie zwany "maluchem", produkowany na licencji włoskiej,
zjechał z taśmy w Fabryce Samochodów Małolitrażowych w Bielsku-Białej (otwartej 1
stycznia 1973 r.) 6 czerwca 1973 r. We wrześniu 1975 r. produkcję uruchomiono także w
Zakładzie nr 2 w Tychach. Maluch był jednym z symboli gierkowskiego "otwarcia na świat"
i programu wychodzenia naprzeciw konsumpcyjnym aspiracjom społeczeństwa. Już w
momencie przystąpienia do produkcji nie był to samochód nowoczesny, a z upływem lat
stawał się coraz bardziej przestarzały. Był ciasnym, głośnym, z silnikiem chłodzonym
powietrzem, mało bezpiecznym autem miejskim, źle się go prowadziło, wiele
elementów pojazdu ulegało awarii. Od początku stanowił obiekt wielu żartów ("- Czy
to prawda, że maluch przyspiesza do setki w 10 sekund? -Tak, od
dziewięćdziesięciu..."; "- Dlaczego w maluchu silnik jest taki głośny? - Bo i tak uszy
zatyka się kolanami"). "Przeciętny Polak" nie widział jednak dla tego auta alternatywy.
Było mimo wszystko znacznie nowocześniejsze niż warszawy czy syreny i tańsze niż
duży fiat 125p. Popyt na ten w sumie wcale nie tak tani samochód (początkowo 69
tyś. zł, przy przeciętnej płacy ok. 3 tyś. ale na giełdzie pierwsze maluchy
sprzedawano "z drugiej ręki" już za 110 tyś.) był ogromny; codziennie na tzw. przedpłaty
zapisywało się ok. 1600 osób. Chętni gorączkowo szukali możliwości dorobienia,
oszczędzali nawet na jedzeniu. Samochody można było też kupić na talony (o jedną
trzecią taniej niż na giełdzie), rozprowadzane przez sekretarzy partii, wyższych
urzędników administracji i kierownictwa niektórych przedsiębiorstw. Do 1980 r.
wyprodukowano milion tych pojazdów. Produkcja kolejnego miliona zajęła 5 następnych
lat, a trzeci milion osiągnięty został w lipcu 1993 r. Produkowany był do września 2000
r., łącznie z taśmy zjechało ponad 3,3 mln maluchów (we Włoszech tymczasem
produkcję modelu 126 zakończono już w 1980 r.). Jego miejsce zajęły produkowane w tej
samej FSM fiaty cinquecento i następnie seicento. Wielu Polaków z sentymentem
wspomina "malucha", gdyż dla ogromnej większości z nich był on pierwszym w życiu
samochodem.

465




dalsze przywileje socjalne, takie jak prawo kobiet do wcześniejszego przechodzenia na
emeryturę, znacznie większa dostępność systemu wczasów pracowniczych oraz
kolonii dla dzieci i młodzieży czy objęcie rolników ubezpieczeniami społecznymi.
W związku z realizowaniem przez ekipę Gierka polityki prokonsumpcyjnej
rozpoczynała się też najpomyślniejsza w całej powojennej historii Polski dekada
dla rolników. Kierownictwo partyjno-państwowe uznało, że w rolnictwie indywi-
dualnym znajdują się największe rezerwy. Już wiosną 1971 r. podniesiono ceny
skupu świń, krów i mleka, chłopom ułatwiano zakup traktorów (w 1970 r. wieś
miała 242 tyś. ciągników, a 10 lat później już 621 tyś.), wprowadzono regulacje
prawne ułatwiające zwiększanie niewielkich gospodarstw chłopskich. Z począt-
kiem następnego roku zniesiono wreszcie dostawy obowiązkowe, od dwudziestu
kilku lat ciążące na polskich rolnikach indywidualnych. W 1972 r. chłopi i człon-
kowie ich rodzin zostali objęci bezpłatną opieką medyczną, a w pięć lat później
także systemem ubezpieczeń emerytalno-rentowych. "Zielone światło" dla rolnictwa
wyraźnie poprawiło nastroje wsi, co w połączeniu ze sprzyjającymi warunkami
pogodowymi spowodowało spory wzrost produkcji rolnej (hodowlanej o 22 proc. i
roślinnej o 14 proc. w latach 1971-1973). Widoczny był wzrost zamożności chłopów.
Po kilku latach jednak dały o sobie znać dążenia państwa do ograniczenia sektora
indywidualnego, ale tym razem sięgnięto po subtelniejsze metody (np.
przekazywanie ziemi państwu w zamian za renty). W połowie dekady, gdy
wyraźne już były oznaki trudności w przemyśle, zmniejszono dostawy do wsi
wielu artykułów (zwłaszcza materiałów budowlanych, nawozów, środków ochrony
roślin, węgla). W tym samym czasie nastąpiło załamanie się polskiej hodowli (o 2,5
min sztuk zmniejszyła się liczba świń, o 400 tyś. zmniejszyło się pogłowie bydła). W
sklepach zaczynało brakować niektórych artykułów spożywczych.
Gierek miał szczęście, że jego poprzednikiem był Gomułka. Mógł wykorzystać
rezerwy walutowe, których istnienie było zasługą hiperoszczędnego "Wiesława" (u
progu lat siedemdziesiątych zadłużenie kraju było nieznaczne). Trafił też na dobrą
koniunkturę na rynkach światowych polski węgiel, ów "motor napędowy
polskiej gospodarki" (A. Friszke) i podstawowy polski artykuł eksportowy, znów
był towarem rozchwytywanym. Dobra koniunktura i niskie ceny ropy naftowej
oznaczały też łatwość uzyskiwania kredytów na razie jeszcze względnie tanich
bez których strategia Gierka nie byłaby możliwa. W ciągu roku dochody ludności
zwiększyły się o 11 proc., przez kilka następnych lat dochód narodowy rósł średnio
o 10 proc., a inwestycje brutto o 22-25 proc. rocznie. Zadłużenie zagraniczne Polski
wynosiło w 1974 r. jeszcze 3,6-4 mld dolarów.
Nowa ekipa modernizowała przemysł nie tylko dzięki zagranicznym kredytom,
lecz także poprzez wykorzystanie zachodniej technologii, mniej kapitało-i
materiałochłonnej. Zakładano, że nowoczesna produkcja spowoduje nadwyżkę
eksportu nad importem w handlu z krajami spoza RWPG, a także zwiększy sprzedaż
na rynku radzieckim, dzięki czemu będzie można spłacić zadłużenie. Na VII plenum
KC (luty 1971 r.) Gierek stwierdził, że jego celem będzie modernizacja różnych
gałęzi gospodarki, m. in. przemysłu maszynowego, hutniczego, chemicznego,
elektronicznego, lekkiego, a także rozwój motoryzacji, urbanizacja, budownictwo
mieszkaniowe. Import licencji (w latach 1971-1975 zakupiono 316 licencji, z których
aż 144 otrzymał przemysł elektromaszynowy), maszyn i urządzeń spra-

466




wił, że zwiększyła się wydajność pracy w przemyśle. Produkowane towary nie
mogły być konkurencyjne z zachodnimi, lecz w skali "bloku wschodniego" miały
opinię nowoczesnych. Wbrew obietnicom Gierka przemysł lekki jednak zanie-
dbywano, czego efektem znów były niedobory na rynku w zakresie artykułów
produkowanych przez przemysły lekki maszynowy (pralki, lodówki, maszyny do
szycia), odzieżowy, włókienniczy, skórzany.
Jednocześnie, przy wzroście konsumpcji, dużo inwestowano. Największą in-
westycją była gigantyczna Huta Katowice także gierkowskie kierownictwo
hołdowało bowiem poglądowi o konieczności utrzymania przewagi przemysłu
ciężkiego nad innymi gałęziami gospodarki i o celowości tworzenia wielkich kom-
binatów przemysłowych. Innymi czołowymi budowami gierkowskiej dekady stały
się Port Północny i rafineria ropy naftowej w Gdańsku, kopalnie węgla kamiennego na
Górnym Śląsku i w Zagłębiu Lubelskim, węgla brunatnego w Bełchatowie, wielkie
elektrownie. Generalnie z różnych względów inwestowano więcej niż było to
zaplanowane (np. w 1975 r. nakłady inwestycyjne były o połowę większe niż
planowane), wskutek czego rosła liczba rozpoczętych budów. Po kilku latach kraj
był wyraźnie przeciążony inwestycjami przemysłu ciężkiego.
Inwestowano również w budownictwo, gdzie postawiono na budowę bloków
mieszkalnych z tzw. wielkiej płyty. W pierwszej połowie dekady powstało 65 "fabryk
domów" w 1975 r. z fabryk tych pochodziło 60 proc. budowanych mieszkań. Do
użytku oddawano bardzo duże liczby mieszkań, lecz wskutek wchodzenia w dorosłe
życie pokolenia wyżu demograficznego kolejka oczekujących zamiast zmniejszać się,
rosła.
Problemem stał się także deficyt prądu, związany z niedoinwestowaniem elek-
trowni i dużą energochłonnością istniejących oraz powstających zakładów (przemysł
zużywał aż 2/3 produkowanego w kraju prądu). U schyłku lat siedemdziesiątych
zapotrzebowanie na energię było już dwukrotnie wyższe niż możliwości polskiej
energetyki; niedobory zmniejszano poprzez okresowe wyłączanie prądu dla
różnych odbiorców: przemysłu, mieszkań prywatnych, oświetlenia ulic. W
wyniku kryzysu bliskowschodniego podrożała także ropa naftowa. Nieśmiała próba
zreformowania systemu gospodarczego w pierwszej połowie dekady, tzw. reforma
wogowska (pracująca pod kierownictwem Jana Szydlaka komisja zaproponowała
stworzenie Wielkich Organizacji Gospodarczych, które miały otrzymać większą
autonomię względem centrali) zakończyła się niepowodzeniem, a tendencje
centralizacyjne w gospodarce jeszcze się pogłębiły. W połowie dekady system WOG-ów
obejmował 125 organizacji gospodarczych, których udział w produkcji sprzedanej
wynosił 68 proc. całej produkcji przemysłowej. WOG-i były dobrze finansowane
(zniesiono limity płacowe), lecz nie osiągnęły wysokiej efektywności
gospodarowania i kosztem pozostałych przedsiębiorstw przyczyniło się to m. in.
do upadku części przemysłu terenowego zwiększały tylko swe zyski. Jednocześnie
drożały zachodnie kredyty: w 1975 r. Polska była już zadłużona na 8 mld dolarów, a
więc dwa razy więcej niż w roku poprzednim.
Zaktywizowała się polska polityka zagraniczna, czemu sprzyjało odprężenie w
stosunkach między Wschodem a Zachodem, bez którego częściowe "otwarcie na
świat" nie byłoby w Polsce możliwe. Pierwszą wizytę zagraniczną Gierek i
Jaroszewicz złożyli jednak w Moskwie co było symbolem uzależnienia od

467




wschodniego sąsiada. "Miejsce naszej polityki zagranicznej jest w ramach globalnej
polityki ZSRR" zapewniał Breżniewa nowy szef polskiej partii. Polska nadal
pozostawała krajem satelickim, częścią radzieckiego imperium, aczkolwiek
znacznie bardziej niż dotąd dbała o poprawę stosunków z Zachodem. Poprawa tych
stosunków była niezbędnym warunkiem pozyskania licencji oraz nowych
kredytów, których ekipa Gierka pilnie potrzebowała. Duże znaczenie przywiązywał
Gierek do poprawy wizerunku Polski Ludowej za granicą polski przywódca
kreował się tam na liberalnego męża stanu, ale starał się też popularyzować polską
kulturę i polskie osiągnięcia w różnych dziedzinach życia. Warszawę odwiedziło
trzech kolejnych prezydentów amerykańskich Richard Nixon (1972), Gerald Ford
(1975) i Jimmy Carter (1977), oprócz nich wizyty w Polsce złożyli m. in. szach
Iranu Mohammed Reza Pahlavi, kanclerz Austrii Bruno Kreisky, prezydent Francji
Yalery Giscard d'Estaing, kanclerz RFN Helmut Schmidt. W październiku 1974 r.
Gierek jako pierwszy nieradziecki przywódca komunistyczny przyjęty został w
waszyngtońskim Białym Domu (było to podczas prezydentury Forda). W
październiku 1972 r. był gościem prezydenta Georgesa Pompidou w paryskim
Pałacu Elizejskim. Wielkim sukcesem Gierka była też wizyta w Bonn w połowie
1976 r. W przyjaznych stosunkach pozostawał również z Giscardem d'Estaing.
Odwiedził też m. in. Austrię, Belgię, Indie, Iran, Portugalię, Szwecję, Włochy. Gdy
zaś po wkroczeniu Armii Radzieckiej do Afganistanu polityka odprężenia zaczęła
się załamywać, Gierek próbował wystąpić w roli mediatora, organizując w maju
1980 r. spotkanie Giscard d^Estaing Breżniew w Wilanowie.
Otwarcie Polski na świat miało też wymiar nieco bardziej dosłowny. W 1971 r.
zostały zliberalizowane przepisy paszportowe, a w roku następnym otwarto granicę
Polski z NRD. Obywatele polscy jechali za Odrę głównie w celach handlowych,
toteż władze wschodnioniemieckie dość szybko wprowadziły ograniczenia na
wywóz towarów. Do innych krajów socjalistycznych Polacy jeździli nie tylko "na
zakupy", lecz także w celach turystyczno-wypoczynkowych. Rzadsze lecz i tak
częstsze niż wcześniej były wyjazdy na coraz bardziej idealizowany Zachód; od
1972 r. istniała możliwość zakupienia w tym celu, raz na trzy lata, po oficjalnej
cenie, 100 dolarów (później 130 dolarów). Europa za 100 dolarów tak właśnie
nazywał się bardzo wówczas popularny przewodnik, pierwszy bestseller Teresy
Torańskiej. Pod koniec lat siedemdziesiątych na Zachód jeździło rocznie kilkaset
tysięcy Polaków, i nie byli to tylko obywatele stuprocentowo lojalni wobec władz.
W kilka lat po wydarzeniach grudniowych zdawałoby się pragmatyczne władze
podjęły próbę zintensyfikowania ideologicznej indoktrynacji. Uległa zaostrzeniu
cenzura, z księgarń wycofywano niektóre dopuszczone wcześniej do druku książki
z najnowszej historii (m. in. autorstwa Leszka Moczulskiego, Marii Turlej-skiej,
Antoniego Czubińskiego). Z partyjnych trybun piętnowano "burżuazyjne"
tendencje panujące w nauce, padały apele o zaangażowanie się twórców kultury w
przedstawianie osiągnięć socjalistycznego ustroju. W latach 1973-1976 scentra-
lizowano organizacje młodzieżowe; w miejsce istniejących dotychczas kilku orga-
nizacji powstał Socjalistyczny Związek Młodzieży Polskiej (SZMP), w którego ra-
mach działało jeszcze harcerstwo (dzieci i młodzież szkół podstawowych i średnich)
oraz Socjalistyczny Związek Studentów Polskich (SZSP), powstały z połączenia

468




działających na uczelniach Związku Młodzieży Socjalistycznej (ZMS) i Zrzeszenie
Studentów Polskich (ZSP).
Kierownictwo partii od kilku już lat przemyśliwało nad takim "poprawieniem
konstytucji z 1952 rv które by sankcjonowało zasadę "kierowniczej roli partii" cz\
sojuszu ze Związkiem Radzieckim. Prace nad tym przyspieszył obradujący w 1975 r VI
Zjazd PZPR. W styczniu roku następnego opublikowano projekt poprawek, w
którym znalazł się także zapis uzależniający prawa obywatelskie od wypełniania
obowiązków. Władze zapewne nie spodziewały się, jaki sprzeciw projekty te
wywołają. Jedną z form protestu były zbiorowe listy intelektualistów (najgłośniejszy
był "list 54") i studentów, protestowali też w listach indywidualnych uczeni, twórcy
i zwykli obywatele, swój protest zgłosił Episkopat. Głosowanie w Sejmie odbyło się
10 lutego 1976 r., oprócz jednej osoby wszyscy głosowali "za" acz kolwiek
poprawki proponowano już w postaci złagodzonej. Wstrzymał się od głosu jedynie
Stanisław Stomma, poseł katolickiego koła "Znak". Trudno pojąć, po co
kierownictwu PZPR były te zmiany, gdyż konstytucja i tak była "nie używana'
Partia przeforsowała swoje poprawki, lecz zaktywizowała także środowiska opo-
zycyjne. Odrodzenie słabej w pierwszej połowie lat siedemdziesiątych opozycji
demokratycznej nastąpiło jednak dopiero po wydarzeniach czerwcowych 1976 r.
Równowaga na rynku artykułów żywnościowych załamała się w połowie lat
siedemdziesiątych. Władze uznały wówczas, że dalsze utrzymywanie tak niskich
cen artykułów żywnościowych nie jest możliwe. Wprowadzane od pewnego czasu
ukryte podwyżki nie rozwiązywały problemu pozostawania na rynku pieniędzy, na
które nie było pokrycia w towarach. 24 czerwca 1976 r. (czwartek) w Sejmie
wystąpił premier Jaroszewicz, który przedstawił "pod konsultację" projekt znacznie
wyższych niż w grudniu 1970 r. podwyżek artykułów spożywczych. Mięso drożało
przeciętnie o 69 proc., mięso drobiowe o 30 proc., masło i nabiał o 50 proc., a cukier
nawet dwukrotnie. Przewidziano rekompensaty, lecz pracownicy najniżej uposażeni
otrzymaliby ok. 250 zł, a najlepiej zarabiający nawet kilka razy więcej. Dowodziło to
całkowitego braku wyobraźni.
"Konsultacje" trwać miały w piątek i sobotę, a następnie podwyżka miała wejś< w
życie. Robotnicy odpowiedzieli strajkami i przerwami w pracy w kilkudziesięciu
zakładach pracy. Najbardziej dramatyczny przebieg miały protesty w Radomiu i
Ursusie. Radomscy robotnicy wyszli na ulice, zdemolowany i następnie podpalony
został gmach Komitetu Wojewódzkiego PZPR. Około 30-tysięczny tłum
zaatakowała milicja i ZOMO, które po ciężkich walkach do późnego wieczora opa-
nowały sytuację. W trakcie walk dochodziło do grabieży sklepów. Siły porządkowe nie
miały broni palnej, używały gazu, armatek wodnych i pałek; podczas wznoszenia
barykady zginęły dwie osoby przygniecione przyczepą. W Ursusie robotnicy
zablokowali tory kolejowe, a po południu wykoleili na nich lokomotywę. Wieczorem
zostali rozproszeni przez milicję. Do poważniejszych zamieszek doszło również w
Płocku. Strajkowano m. in. w Warszawie, Szczecinie, Elblągu, Gdańsku, Wrocławiu,
Grudziądzu, Starachowicach.
Do zaburzeń na większą skalę nie doszło tylko dlatego, że wieczorem za po-
średnictwem telewizji premier Jaroszewicz oznajmił, że w wyniku "konsultacji"
władze wycofują planowaną podwyżkę. Żenującą próbą ratowania twarzy były
organizowane w następnych dniach z inicjatywy samego Gierka w całym kraju

469




"wiece poparcia" dla kierownictwa PZPR, a zwłaszcza dla osoby I sekretarza KC, i
jednocześnie przeciwko "warchołom" z Radomia i Ursusa. W "kampanię nienawiści"
włączono oczywiście także telewizję i prasę. Apogeum i zamknięcie kampanii
stanowił wielki wiec z udziałem Gierka, zorganizowany 2 lipca w katowickim
"Spodku". Jednocześnie trwały represje wobec protestujących 25 czerwca
robotników i osób przypadkowych, wówczas zatrzymanych. Tuż po aresztowaniu
przepuszczano ich przez tzw. ścieżki zdrowia, czyli między szeregami bijących
pałkami milicjantów. W całym kraju aresztowano 2-3 tyś. osób, przed sądami stanęło
ok. 500, przed kolegiami ds. wykroczeń ponad 300, kilka tysięcy wyrzucono z pracy.
W lipcu w obronie represjonowanych wystąpili członkowie warszawskich śro-
dowisk opozycyjnych, ogłaszano listy otwarte, nawiązywano kontakty z rodzinami
uwięzionych i szykanowanych, zbierano pieniądze na zasiłki dla pozbawionych
pracy, udzielano pomocy prawnej. Powstawała koncepcja utworzenia specjalnego
komitetu, jej autorami byli Jacek Kuroń i Antoni Macierewicz. Za protestującymi
robotnikami ujęła się w komunikacie Konferencja Plenarna Episkopatu Polski. 23
września ogłoszono o powstaniu działającego jawnie Komitetu Obrony Robotników, w
składzie którego znaleźli się m. in. Jerzy Andrzejewski, Stanisław Barańczak, Ludwik:
Cohn, Jacek Kuroń, Edward Lipiński, Jan Józef Lipski, Antoni Macierewicz, Piotr
Naimski, Antoni Pajdak, Józef Rybicki, Aniela Steinsbergowa, ks. Jan Zieja,
Wojciech Ziembiński; później do KOR-u przystąpili także Halina Mikołajska,
Mirosław Chojecki, Adam Michnik i in. Z Komitetem niejawnie współpracowało
większe grono. KOR przystąpił do wydawania swych komunikatów, które
ogłaszano w ukazującym się poza zasięgiem cenzury i przepisywanym najpierw na
maszynach "Biuletynie Informacyjnym". Podawano w nim m. in. dane o
represjach, informowano o sposobach pomocy (z wymienieniem konkretnych
sum). W ciągu 12 miesięcy udzielono pomocy kilkuset rodzinom, wysyłano obser-
watorów na procesy, angażowano prawników, pokrywano koszta. O represjach
przeciwko robotnikom zaczynało być głośno w świecie. Zachodni intelektualiści
apelowali do rządu polskiego o zaniechanie represji, do przywódców PZPR apel w
tej sprawie wystosowało nawet kierownictwo Włoskiej Partii Komunistycznej.
Władzom PRL, dbającym o swój wizerunek na arenie międzynarodowej, zwłaszcza
zaś starającemu się uchodzić za liberała Gierkowi było to bardzo nie na rękę. Warto
pamiętać, że połowa lat siedemdziesiątych stanowiła apogeum polityki
odprężenia, zwłaszcza po podpisaniu 1 sierpnia 1975 r. w Helsinkach przez przy-
wódców 33 krajów europejskich, Stanów Zjednoczonych i Kanady Aktu Końcowego
Konferencji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie. Nowy, urzędujący od 1977
r. prezydent USA Jimmy Carter kładł duży nacisk na znaczenie zawartości tzw.
trzeciego koszyka z dokumentu helsińskiego, tj. na prawa człowieka i obywatela.
Bezwzględne represje wobec opozycji kłóciłyby się z linią otwarcia na świat,
wpłynęłyby negatywnie na stosunki gospodarcze z Zachodem. W tej sytuacji władze
PRL stosowały wobec dysydentów politykę półśrodków, nękania, złośliwych
szykan, ale nie wytaczano im procesów pokazowych, nie skazywano na
długoletnie więzienie. Większość' skazanych robotników wypuszczono już po
dwóch-trzech miesiącach, we wrześniu 1976 r., a w maju następnego roku liczba
więzionych uczestników zajść zmniejszyła się do 5 (spośród 25 osób skazanych

470




na 10 lat). Wiosną 1977 r. SB zaostrzyła metody walki z opozycją; w maju po zna-
lezieniu w Krakowie zwłok współpracownika KOR-u studenta Stanisława Pyjasa
środowiska opozycyjne zorganizowały protesty, po których aresztowano kilku
członków Komitetu i parę osób z nim związanych. W warszawskim kościele Sw.
Marcina zorganizowano głodówkę w obronie uwięzionych; obok działaczy opozycji
o marksistowskiej proweniencji brali w niej udział działacze katoliccy, z Tadeuszem
Mazowieckim i Bohdanem Cywińskim. Do władz kierowano liczne petycje. W tej
sytuacji władze cofnęły się; na mocy amnestii ogłoszonej z okazji święta państwowego
22 lipca 1977 r. wolność odzyskali nie tylko "korowcy", lecz także pozostali skazani
w poczerwcowych procesach robotnicy. Kierownictwo PZPR uznało, że mimo
wszystko trzeba będzie tolerować opozycję, gdyż polityczne koszty jej zdławienia
byłyby zbyt wysokie. SB starała się wprawdzie powściągać działalność dysydentów,
lecz ograniczała się do prób zastraszania, rewizji, konfiskat, inwigilacji, zwalniania z
pracy, zatrzymywania na 48 godzin, wymierzania kar grzywny. Niekiedy zdarzały
siejednak^obicia /zwłaszczajwdczas najść bojówek SZSP na prywatne mieszkania,
w których organizowano wykłady tzw. Uniwersytetu Latającego).
Oświadczenie Komitetu Obrony Robotników, Warszawa, 29 września 1977 r.
Komitet Obrony Robotników powstał 23 września 1976 roku w celu niesienia po-
mocy prawnej, finansowej i lekarskiej represjonowanym po czerwcowych strajkach i
demonstracjach, przywrócenia do pracy zgodnej z kwalifikacjami wszystkich wy-
rzuconych, przywrócenia im ciągłości pracy i wszelkich innych uprawnień zawodowych
i społecznych, ujawnienia pełnych rozmiarów zastosowanych represji i wszystkich
innych okoliczności związanych z protestem robotniczym 25 czerwca 1976 roku,
ujawnienia i ukarania osób winnych naruszania prawa, torturowania, powołania przez
Sejm PRL Specjalnej Komisji Poselskiej do bezstronnego zbadania budzących niepokój
społeczny problemów. Po spełnieniu tych postulatów KOR straci rację dalszego
istnienia.
Wszyscy aresztowani uczestnicy wydarzeń 25 czerwca 1976 roku znajdują się już na
wolności. Większość wyrzuconych ponownie zatrudniono, jednak poza nielicznymi
przypadkami na znacznie gorszych warunkach, bez zachowania ciągłości zatrudnienia.
Nie został spełniony postulat oficjalnego ujawnienia zakresu represjonowania i osób
odpowiedzialnych za torturowanie i inne formy łamania praworządności. Sejm PRL
pozostał głuchy na głosy opinii publicznej, domagającej się powołania Specjalnej Komisji
Poselskiej dla bezstronnego zbadania wszystkich okoliczności związanych z
czerwcowymi zajściami.
Głównym celem KOR-u było niesienie pomocy prawnej, finansowej i lekarskiej
ofiarom represji poczerwcowych. Akcja ta została w zasadniczej części zakończona,
jakkolwiek w pewnej liczbie przypadków pomoc jest nadal konieczna. Równocześnie
jednak w toku działania KOR-u zgłosiło się do niego szereg osób represjonowanych z
powodów politycznych, nie związanych z wydarzeniami czerwcowymi, szukających
pomocy w walce o swoje prawa. Nasunęło się szereg problemów związanych z
niepraworządnym działaniem Służby Bezpieczeństwa, Milicji Obywatelskiej, wymiaru
sprawiedliwości, więziennictwa itp. KOR nie mógł się uchylić od podjęcia tych ważnych
społecznie zadań. Znalazło to między innymi wyraz w powołaniu Biura
Interwencyjnego i zapowiedzi utworzenia Funduszu Samoobrony Społecznej. W tej

471




sytuacji my, niżej podpisani, uznajemy za konieczne rozszerzenie zadań i działalności
Komitetu. Postanawiamy przekształcić KOR w Komitet Samoobrony Społecznej.
Komitet Samoobrony Społecznej "KOR" domagać się będzie spełnienia nie zreali-
zowanych do chwili obecnej postulatów Komitetu Obrony Robotników, udzielać po-
mocy tym spośród ofiar poczerwcowych represji, którzy pomocy tej potrzebują.
Zadaniem Komitetu Samoobrony Społecznej "KOR" będzie:
1. Walka z represjami stosowanymi z powodów politycznych, światopoglądowych,
wyznaniowych, rasowych i udzielanie pomocy ludziom z tych powodów prześlado-
wanym.
2. Walka z łamaniem praworządności i pomoc pokrzywdzonym.
3. Walka o instytucjonalne zabezpieczenie praw i wolności obywatelskich.
4. Popieranie i obrona wszelkich inicjatyw społecznych, zmierzających do realizacji
praw człowieka i obywatela.
Roczna działalność Komitetu Obrony Robotników udokumentowała tragiczny stan
praworządności w Polsce. Odnosi się to przede wszystkim do nadużyć władzy przez
organa ścigania, więziennictwo, także sądy i kolegia. Będziemy kontynuować nasze
działanie, ponieważ jesteśmy przekonani, że najskuteczniejszą bronią w obliczu prze-
mocy rządzących jest czynna solidarność obywateli. Głównym bowiem źródłem sa-
mowoli władzy jest bezbronność społeczeństwa pozbawionego instytucji niezależnych
od państwa, a chroniących prawa jednostki i grup zgodnie z ich interesami.
(cyt. za: J. J. Lipski, Komitet Obrom/ Robotników. KOR. Komitet Samoobrony Społecznej, Gliwice
1988)
Działacze Komitetu zmienili tymczasem jego formułę. 29 września KOR prze-
kształcił się w Komitet Samoobrony Społecznej "KOR", który wkrótce liczył ponad
30 członków i liczniejsze grono współpracowników. Nową strategię przedstawili
Jacek Kuroń w artykule Myśli o programie działania i Adam Michnik w eseju Nowy
ewolucjonizm. Badacz dziejów opozycji w PRL, Andrzej Friszke streszcza tę strategię
następująco: "udowadniać możliwość i skuteczność sprzeciwu; skupiać ludzi wokół
drogich im spraw społecznych; zachęcać ich do wyrażania własnych poglądów,
obrony swoich praw; uświadamiać potrzebę samoorganizacji środowisk, grup
społecznych i zawodowych; pobudzać niezależne inicjatywy; nawiązywać
współdziałanie między powstającymi wysepkami niekonformistycznej aktywności;
wyjaśniać cele i zakres działań opozycji możliwie największej liczbie obywateli.
Wszystko to powinno prowadzić do powstawania enklaw wolnego społeczeństwa,
do których nie sięga władza partii i narzucane przez nią reguły. Uważano, że
enklawy te [...] będą się stopniowo rozrastały, ograniczając obszar życia
społecznego kontrolowany przez aparat partyjny". KSS "KOR", skupiający ludzi o
różnych poglądach ideowych, występować miał przeciwko represjom politycznym,
światopoglądowym czy wyznaniowym, łamaniu praworządności, walczyć o
prawa człowieka i obywatela, pomagać pokrzywdzonym. Od 1977 r. istniała
związana z Komitetem Niezależna Oficyna Wydawnicza (NOWa), publikująca
techniką powielaczową nie tylko ulotki i niewielkie druki, lecz także czasopisma, a
nawet książki (do sierpnia 1980 r. NOWa wydala prawie 60 książek). Wkrótce
powstał względnie silny niezależny ruch wydawniczy, tzw. drugi obieg. Wśród
wydawanych "poza zasięgiem cenzury" czasopism największe znaczenie

472




miały wydawane w nakładzie 3-5 tyś. egzemplarzy "Krytyka" (redagowana przez
Kuronia i Michnika), "Głos", "Res Publica", "Spotkania", "Bratniak", "Robotnik"
(osiągnął on w 1979 r. rekordowy jak na "drugi obieg" nakład 20 tyś. egz.), a także
kulturalno-literackie "Zapis" i "Puls". Wydawano tomy z poezją Czesława Miłosza i
dzienniki Witolda Gombrowicza, Kompleks polski i Małą apokalipsę Tadeusza
Konwickiego, Miazgę Jerzego Andrzejewskiego, polskie tłumaczenie Blaszanego bę-
benka Gintera Grassa, pod pseudonimem Leopold Jerzewski wydawał swe prace z
historii najnowszej znany historyk Jerzy Łojek. Kompromitowano cenzurę, pu-
blikując przemyconą na Zachód księgę jej tzw. zapisów. W ramach niezależnej
działalności oświatowej działał od jesieni 1977 r. tzw. Uniwersytet Latający, którego
wykłady firmowało założone w styczniu roku następnego Towarzystwo Kursów
Naukowych, kierowane głównie przez członka KOR-u Andrzeja Celińskiego. TKN
organizowało wykłady przede wszystkim z zakresu historii najnowszej, dziejów myśli
politycznej, literatury, ekonomii; wykładali m. in. Władysław Barto-szewski, Jerzy
Jedlicki, Bronisław Geremek, Adam Michnik.
KOR nie był jednak pierwszym ugrupowaniem opozycyjnym, jakie powstały w
latach siedemdziesiątych. Od maja 1976 r. swe programy ogłaszało zakonspirowane
Polskie Porozumienie Niepodległościowe (Zdzisław Najder, Jan Olszewski, Jan
Józef Szczepański, Andrzej Kijowski i in.). Środowisko zdominowane przez
działaczy o poglądach wyraźnie prawicowo-narodowych, z Andrzejem Czumą i
Leszkiem Moczulskim, utworzyło w marcu 1977 r. Ruch Obrony Praw Człowieka i
Obywatela (ROPCiO), który wkrótce na plan pierwszy wysunął hasło odzyskania
niepodległości. Wkrótce doszło w łonie ROPCiO do konfliktów i rozłamów, w
wyniku których m. in. powstała l września 1979 r. Konfederacja Polski Niepodległej
(KPN), będąca pierwszą opozycyjną partią polityczną, niepodległościową i
antykomunistyczną, sięgającą do tradycji piłsudczykowskich, kierowaną żelazną
ręką przez MoczuIskiego. W Gdańsku młodzi działacze związani wcześniej z
ROPCiO utworzyli latem 1979 r. Ruch Młodej Polski (Aleksander Hali, Arkadiusz
Rybicki, Jacek Bartyzel i in.). Niewielkie wpływy miały działające na uczelniach
Studenckie Komitety Solidarności (SKS-y) oraz tworzone w 1978 r. Komitety
Samoobrony Chłopskiej i Wolne Związki Zawodowe. Spośród tych ostatnich jedynie
WZZ Wybrzeża (Bogdan Borusewicz, Andrzej Gwiazda, Anna Wa-lentynowicz,
Lech Wałęsa i in.) przedstawiały pewną siłę, lecz i tak najbardziej spektakularną
formą ich działalności było organizowanie pod murem stoczni uroczystości ku czci
poległych w grudniu 1970 r. (w uroczystościach grudniowych w 1979 r. wzięło już
udział kilka tysięcy osób). U schyłku 1978 r. powstało półopo-zycyjne
Konwersatorium "Doświadczenie i Przyszłość", tworzone przy współudziale
krytycznie nastawionych do polityki władz członków partii, w tym znanego
publicysty Stefana Bratkowskiego, oprócz którego w pracach DiP-u udział wzięli m. in.
Andrzej Wielowieyski, Kazimierz Dziewanowski, Klemens Szaniawski. Wydany w
1979 r. przez NOWą opracowany przez DiP Raport o stanie Rzeczypospolitej i drogach
wiodących do jej iwpraioi/ proponował umiarkowane reformy, możliwe do
zaakceptowania przez kierownictwo PZPR. To ostatnie jednak było przekonane, że
wystarczą jedynie niewielkie korektury dotychczasowej polityki.
Bezpośredni krąg oddziaływania opozycji był jednak wąski, obejmował przede
wszystkim środowiska inteligencji (a i to głównie w wielkich miastach) i studen-

473


Popularyz
była


i
Sie rzeczywistoś- przedstawili wówczas twórcy filmo-

/,
Barwy ochronne, Spirala (K. Zanussi), Aktorzy prowincjonalni (Agnieszka Holland),
'(>MTm9 \Y-eYfe MIK), Amator 'CKrzysztol "Kaeslowśki) stawali w obronie wartości
moralnych, opisywali cynizm i konformizm obecny w codziennych wyborach
obywateli. Absurdy systemu wyszydzał w swych komediach Stanisław Bareja (Co mi
zrobisz, jafc mnie ziapiesz; Miś).
Wydarzenie o przełomowym znaczeniu także dla politycznych dziejów Polski
nu nadeszła wiadomość, że nowym papieżem został kardynał krakowski Karol
Wojtyła, który przybrał imię Jana Pawła II. Ogromna większość Polaków przyjęła
ten zdumiewający fakt z ogromną radością. W kierownictwie PZPR wiadomość ta
wywołała konsternację i uzasadnione, jak się miało później okazać, obawy. Tele-
wizja Polska nie mogła nie przeprowadzić bezpośredniej transmisji z mszy świętej w
Watykanie z okazji inauguracji pontyfikatu papieża-Polaka (22 października). Co
więcej, władze PRL nie mogły też nie zaprosić Jana Pawła II do odwiedzenia
ojczyzny. Wizyta papieża w Polsce trwała ponad tydzień (od 2 do 10 czerwca
Wiktor Woroszylski
Na pobyt w Polsce papieża Jana Pawła II
W tej obecności co jak ciepły płaszcz
dla siebie proszę o najprostsze z łask
Niech się otworzę jak na oścież dom
aby przeze mnie wiatr ogromny dął
Niech się rozjaśnię jak okno we mgle
Niech się przełamię jak gorący chleb
Niech się poruszę jak na fali łódź Niech
się odnajdę jak zgubiony klucz
Niech wzrok odzyskam i dotyk i słuch
Niech się nauczę zapomnianych słów
(z tomiku jesień i iiiiic wiersze, 1982)

474




1979 r.) i była jednym wielkim triumfem Jana Pawła II, którego miliony rodaków
witały w atmosferze radości, podniosłości i ze wzruszeniem. Kolejne miliony z
przejęciem śledziły przebieg pielgrzymki przed ekranami telewizorów, słuchając m.
in. słów wygłoszonych podczas homilii na warszawskim placu Zwycięstwa: "Nie
sposób zrozumieć tego narodu, który miał przeszłość tak wspaniałą, ale zarazem
tak trudną bez Chrystusa" i apelu o odnowę oblicza "ziemi, tej ziemi!".
Znaczenia pierwszej wizyty Jana Pawła II w Polsce nie sposób przecenić. Nie-
długo później socjolog Jan Szczepański w przekazanym władzom poufnym me-
moriale zauważał: "Jeżeli [...] uznamy, że wizyta była manifestacją pluralizmu
ideologicznego, że zarówno uczestnicy nabożeństw, jak i uczestnicy spotkań z
papieżem zademonstrowali, iż poza działalnością zawodową nie mają do partii i
ideologii marksistowskiej ani uznania, ani wiary, to czy partia może nadal uważać,
że nie widzi, co się stało? [...] Masy katolickie uświadamiają sobie swoją siłę
polityczną [...] partia stanie nie w obliczu grupek dysydentów, ale w obliczu ma-
sowego ruchu politycznego".
Władze starały się unikać prezentowania w telewizji tłumów zgromadzonych
podczas mszy i na trasie przejazdu papieża, próbując za wszelką cenę pomniejszyć
wymiar tej wizyty. I bez tego autorytet rządzących w oczach rządzonych nie był już
duży. Od kilku lat narastały oznaki kryzysu ekonomicznego i społecznego. Gospodarka
chwiała się "po wielkim skoku" (tytuł powstałej wówczas analizy Waldemara
Kuczyńskiego) pierwszych lat dekady. W sierpniu 1976 r. wprowadzono kartki na
cukier, coraz częściej brakowało wielu innych artykułów. W niektórych instytucjach i
dużych przedsiębiorstwach rozdzielane były talony na z, kup poszukiwanych
artykułów, przede wszystkim samochodów. Była to forma premiowania osób
związanych z władzą; po kilku latach użytkowania nabyte na talon auto można było
sprzedać na giełdzie samochodowej po wyższej cenie, niż przy zakupie na talon.
Narastała inflacja, od 1973 do 1977 r. o 2,8 proc. rocznie (w 1977 r. musiano
wprowadzić do obiegu nowy banknot, o nominale 2000 zł), w 1978 r. o 8,1 proc., a w
1980 zwiększyła się do 9,4 proc. W okresie 1973-1979 ceny towarów konsumpcyjnych
wzrosły o niemal 40 proc., nie licząc tzw. cichych podwyżek. Artykuły o nie
zmienionej jakości sprzedawano jako rzekomą nowość, po wyższej cenie. Wiosną
1978 r. czarnorynkowy kurs dolara wzrósł z 70-80 zł do 130 zł. Rosły też dochody
realne w okresie 1970-1980 wzrosły one o 92 proc. z tytułu płac i o 172 proc. z
tytułu pieniężnych świadczeń społecznych. Wielu ludzi miało pieniądze, ale nie byli
oni w stanie kupić za nie poszukiwanych towarów. Nie brakowało alkoholu, wzrastała
więc jego konsumpcja. Pijaństwo stawało się jedną z najpoważniejszych chorób
społeczeństwa, dotykało ono przedstawi- i cieli różnych grup społecznych.
Następował proces społecznej degradacji inteligencji, zwłaszcza inteligentów
zatrudnionych w sferze budżetowej.
U schyłku 1976 r. podjęto decyzję o tzw. manewrze gospodarczym, polegającym
na znacznym ograniczeniu nakładów na inwestycje, zwiększeniu produkcji dóbr
rynkowych, redukcji importu. "Manewr gospodarczy" nie udał się, a przerwanie
wielu budów oznaczało pogodzenie się z faktem, że ogromnych sum w nich
"utopionych" nie uda się odzyskać (nie zabezpieczone często budowle niszczały
pod wpływem warunków atmosferycznych lub były rozkradane). Po-

475




nadto Warszawa musiała ulec naciskom Moskwy i ponad trzykrotnie zwiększyć
nwestycje zbrojeniowe; w ten sposób Polska znalazła się na przykład w świato-
^czotówce kiajpw ptadukui^ajcb. czaili. Generalnie, u schyłku, dekady produkcja
przemysłowa malała. Globalna wytwórczość spadla w 1979 r. o 2 proc
' ^ . J ., J j - . . ~ _ ^ "_* ^^ ^WŁ>A ,, x f , j Ł. v> L \j\
a w następnym roku o 4,5 proc. Bardziej niż kiedykolwiek w powojennych dzie-
jach ZaJeŻna od dostaw 7 7arl-inrlii Polclra T^yd^^nl,, o^yro.-^.,^ "".*,., .. U^..;^^!!
na zakup maszyn, półfabrykatów, surowców, nawet żywności. Rosła część wpływów
z eksportu, która przeznaczana była na obsługę długów (tj. spłatę kolejnych rat z
odsetkami): o ile w 1976 r. w kraju zostawało jeszcze 64 proc. przychodów z
eksportu, to w 1979 r. już 29 proc. (w 1980 r. jedynie 18 proc.). Zadłużenie Polski w
1978 r. sięgało 18,5 mld dolarów. Energetyka nie mogła zaspokoić potrzeb przemysłu,
a zatem już od 1970 r. w szczycie jesienno-zimowym okresowo przerywano dostawy
prądu, co z kolei wywoływało straty innego rodzaju (przestoje, psucie się
przechowywanego w chłodniach mięsa itd.). Węgiel, główny towar eksportowy,
stawał się w kraju deficytowy, a wydobywano go metodami rabunkowymi.
Brakowało nakładów na ochronę środowiska, które poniosło w latach siedemdzie-
siątych wielkie straty. Polskie rolnictwo przeżywało, po kilku dobrych latach, głęboki
kryzys, związany głównie ze zmianą polityki wobec sektora indywidualnego po
1973 r., kiedy to zaczęto wyraźnie popierać sektor uspołeczniony, dyskryminując
rolników indywidualnych oraz manipulując cenami artykułów rolniczych i
produktami nabywanymi przez chłopów. Wszystko to pogłębiło zacofanie techniczne
gospodarstw indywidualnych. W okresie 1976-1980 nastąpiło zmniejszenie się
globalnej produkcji rolnej o 11,4 proc., przy czym produkcja sektora
uspołecznionego zmniejszyła się aż o 69 proc. Spore straty dla gospodarki przynosiła
wymiana z ZSRR, gdyż Polska eksportowała na wschód towary zawierające części
kupowane za dewizy, w zamian zaś otrzymywała tzw. ruble transferowe. Udział
Polski w światowym eksporcie zmniejszył się z 1,2 proc. w 1972 r. do 0,8 proc. w
osiem lat później, co uniemożliwiało obsługę pożyczek zagranicznych. Według
szacunków ekonomistów, aż 37 proc. zaciągniętych w latach siedemdziesiątych za
granicą długów zostało "przejedzonych". Sporą część środków dewizowych
zmarnotrawiono. U schyłku 1980 r. łączne zadłużenie Polski w krajach zachodnich
przekroczyło sumę 24 mld dol., a więc w ciągu 10 lat zwiększyło się aż 23,5 razy.
Sylwestrowa noc 1978/79 dała początek fali dużych mrozów i silnych opadów
śniegu, która sparaliżowała kraj. Mówiono, że śnieg przykrył wszystko, ale też
wiele odkrył. Odpowiedzią władz na "okresowe trudności" było wzmożenie tzw.
propagandy sukcesu, podkreślającej, że Polska znajduje się w czołówce uprzemy-
słowionych państw świata. W tej sytuacji głównym źródłem informacji osób pra-
gnących poznać rzeczywiste położenie znów stały się zagraniczne rozgłośnie ra-
diowe.
W lutym 1980 r. obradował VIII Zjazd PZPR. Niespodzianką partyjnego kon-
gresu był upadek premiera Jaroszewicza, mającego być kozłem ofiarnym. Nowym
szefem rządu został Edward Babiuch. Oprócz Jaroszewicza z władz usunięto Stefana
Olszowskiego, który od 1976 r. był sekretarzem KC ds. ekonomicznych i pozwalał
sobie na krytykę zarówno polityki gospodarczej Jaroszewicza, jak i rzekomo
nadmiernie liberalnego podejścia do opozycji (został niedługo później

476




ambasadorem w NRD); odszedł także Józef Tejchma (wkrótce ambasador w Szwaj-
carii). Jan Szydlak zastąpił na stanowisku szefa CRZZ Władysława Kruczka.
Nowy premier nie miał doświadczeń w zarządzaniu gospodarką; typowy partyjny
biurokrata, wcześniej nadzorował kadry partyjne. Nie znany dotąd opinii publicznej,
był raczej lekceważony. Wyjścia z kryzysu zamierzano szukać poprzez daleko idące
oszczędności, zwiększenie eksportu i znaczne zredukowanie importu. Problem
nadmiaru pieniądza od pewnego czasu próbowano rozwiązać unikając jawnych
podwyżek: ceny podwyższano w sposób ukryty, poszukiwane artykuły sprzedawano
po wyższych cenach w tzw. sklepach komercyjnych lub za dewizy w sklepach
Peweksu. Wreszcie, z dniem l lipca 1980 r. wprowadzono ukrytą podwyżkę cen
niektórych gatunków mięsa i wędlin, skromniejszą zresztą niż w 1970 i 1976 r., i
obejmującą artykuły dostępne w tzw. sklepach komercyjnych. Władze prawdopodobnie
nie zdawały sobie sprawy z tego, że wyjście na ulice milionów obywateli z okazji
wizyty Jana Pawła II przyczyniło się do obniżenia w społeczeństwie bariery strachu
czego pierwszym dowodem był większy odsetek osób, które skreślały całe listy
wyborcze podczas kolejnych (marzec 1980 r.) wyborów do Sejmu i rad narodowych,
mną rzecz, iż skala wstrząsu, jaki nastąpił latem 1980 r., stanowiła zaskoczenie także
dla opozycji. Przyczyna była właściwie błaha, ale narastające niezadowolenie
doprowadziło do takiego napięcia, że niewielka podwyżka i tak niedostępnych dla
przeciętnego konsumenta gatunków wędlin spowodowała wybuch gniewu. Już l
lipca zastrajkowały załogi zakładów przemysłowych w różnych miejscach kraju, m.
in. w Mielcu, Ursusie, Sanoku, Tarnowie. Nazajutrz przedstawiciel rządu
poinformował w telewizji, że wprowadzona poprzedniego dnia podwyżka cen zostaje
złagodzona. Władze dość szybko "gasiły" strajki, podejmując pertraktacje z
protestującymi, godząc się na podwyżki płac i spełniając inne żądania ekonomiczne
strajkujących. Nakręcało to jednak spiralę strajkową, gdyż zachęcano tym samym do
porzucania pracy kolejne zakłady (mimo początkowej blokady informacyjnej wieści o
protestach szybko się rozchodziły). Na Lubelszczyźnie strajki miały niemal
powszechny charakter; 19 lipca wicepremier Mieczysław Jagielski podpisał
porozumienie z lubelskim komitetem strajkowym. W lipcowych strajkach wzięło
udział ok. 80 tyś. pracowników. Gdy pod koniec lipca strajki przygasły, Gierek
demonstracyjnie udał się na tradycyjny wypoczynek na Krymie. Protesty wkrótce
znów nasiliły się, a 14 sierpnia rozpoczął się strajk w gdańskiej Stoczni im. Lenina
(gdzie bezpośrednim powodem było zwolnienie z pracy działaczki Wolnych
Związków Zawodowych Anny Walenty-nowicz). Ogarnął on szybko całe miasto i
przekształcił się w strajk generalny. Trzeciego dnia strajku w stoczni powstał
Międzyzakładowy Komitet Strajkowy (MKS) z elektrykiem Lechem Wałęsą,
uczestnikiem strajku sprzed 10 lat i drugorzędnym działaczem Wolnych Związków
Zawodowych Wybrzeża jako przewodniczącym. Listę 21 postulatów spośród
nich 7 miało charakter polityczny otwierało żądanie zalegalizowania
niezależnych związków zawodowych. Na bramie zawieszono portret papieża, w
stoczni odprawiano msze, księża udzielali sakramentu spowiedzi. Łącznie kilkuset
intelektualistów wyraziło w zbiorowych listach do władz poparcie dla
protestujących robotników. Pomocy udzielali członkowie antykomunistycznej
opozycji; od 24 sierpnia działała komisja ekspertów z Tadeuszem Mazowieckim na
czele, w której istotną rolę odgrywał także Bronisław Ge-

477




remek. Poprzez KSS "KOR" (głównie dzięki Jackowi Kuroniowi) informowano o
przebiegu wydarzeń zachodnich korespondentów; tak więc za pośrednictwem
audycji "Wolnej Europy", BBC i "Głosu Ameryki" społeczeństwo było nieźle po-
informowane o rozwoju sytuacji. 18 sierpnia rozpoczął się strajk w Szczecinie; na
czele szczecińskiego Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego stanął Marian
Jurczyk. Szczecińska lista postulatów była w treści podobna do gdańskiej i także
zawierała żądanie prawa do organizowania niezależnych związków zawodowych.
21 postulatów strajkujących załóg Wybrzeża, sierpień 1980 r.
1. Akceptacja niezależnych od partii i pracodawców wolnych związków zawodo-
wych, wynikająca z ratyfikowania przez PRL Konwencji nr 87 Międzynarodowej Or-
ganizacji Pracy dotyczącej wolności związkowych.
2. Zagwarantowanie prawa do strajku oraz bezpieczeństwa strajkującym i osobom
wspomagającym.
3. Przestrzegać zagwarantowanej w Konstytucji PRL wolności słowa, druku i pu-
blikacji, a tym samym nie represjonować niezależnych wydawnictw oraz udostępnić
środki masowego przekazu dla przedstawicieli wszystkich wyznań.
4. a) Przywrócić do poprzednich praw: ludzi zwolnionych z pracy po strajkach w
1970 i 1976 r.,; studentów wydalonych z uczelni za przekonania, b) Uwolnić
wszystkich więźniów politycznych (w tym Edmunda Zadrożyńskiego, Jana Kozłow-
skiego i Marka Kozłowskiego). c) Znieść repr* : - - --rzekonanin.
5. Podać w środkach masowego przekazu >. je o utworzeniu się Międzyza
kładowego Komitetu Strajkowego oraz opublikować jego żądania.
6. Podjąć realne działania mające na celu wyprowadzenie kraju z sytuacji kryzy-
sowej poprzez: a) podawanie do publicznej wiadomości pełnej informacji o sytuacji
społeczno-gospodarczej; b) umożliwienie wszystkim środowiskom i warstwom spo-
łecznym uczestniczenia w dyskusji nad programem reform.
7. Wypłacić wszystkim pracownikom biorącym udział w strajku wynagrodzenie za
okres strajku jak za urlop wypoczynkowy z funduszu CRZZ.
8. Podnieść wynagrodzenie zasadnicze każdego pracownika o 2000 zł na miesiąc
jako i"ekompensatę dotychczasowego wzrostu cen.
9. Zagwarantować automatyczny wzrost płac równolegle do wzrostu cen i spadku
wartości pieniądza.
10. Realizować pełne zapotrzebowanie rynku wewnętrznego w artykuły żywno-
ściowe, a eksportować tylko i wyłącznie nadwyżki.
11. Znieść ceny komercyjne oraz sprzedaż za dewizy w tzw. eksporcie wewnętrz-
nym.
12. Wprowadzić zasady doboru kadry kierowniczej na zasadach kwalifikacji, a nie
przynależności partyjnej, oraz znieść przywileje MO, SB i aparatu partyjnego poprzez:
zrównanie zasiłków rodzinnych, zlikwidowanie speq'alnych sprzedaży, itp.
13. Wprowadzić na mięso i przetwory kartki bony żywnościowe (do czasu
opanowania sytuacji na rynku).
14. Obniżyć wiek emerytalny dla kobiet do 50 lat, a dla mężczyzn do lat 55, lub
przepracowanie w PRL 30 lat dla kobiet i 35 lat dla mężczyzn, bez względu na wiek.
15. Zrównać renty i emerytury starego portfela do poziomu aktualnie wypłaca-
nych.
16. Poprawić warunki pracy Służby Zdrowia, co zapewni pełną opiekę medyczną
osobom pracującym.

478




17. Zapewnić odpowiednią liczbę miejsc w żłobkach i przedszkolach dla dzieci
kobiet pracujących.
18. Wprowadzić urlop macierzyński płatny przez okres trzech lat na wychowanie
dziecka.
19. Skrócić czas oczekiwania na mieszkanie.
20. Podnieść diety 7, 40 zł do 100 zł i dodatek za rozłąkę.
21. Wprowadzić wszystkie wolne soboty od pracy. Pracownikom w ruchu ciągłym
i systemie 4-brygadowym brak wolnych sobót zrekompensować zwiększonym
wymiarem urlopu wypoczynkowego lub innymi płatnymi dniami wolnymi od pracy.
(cyt. za: M. Pernal, J. Skórzyński, Kalendarium Solidarności 1980-1989, Warszawa 1990)
Antystrajkowa propaganda w środkach masowego przekazu budziła jedynie
politowanie (początkowo mowa była nie o strajkach, lecz jedynie o "nieuzasad-
nionych przerwach w pracy"), a telewizyjne wystąpienia najpierw Babiucha, później
zaś samego Gierka nie wywarły większego wrażenia na strajkujących, którzy
zignorowali też personalne przetasowania w kierownictwie PZPR 24 sierpnia na IV
plenum KC. Ustąpili m. in. najbliżsi współpracownicy Gierka: Babiuch, Łuka-
szewicz, Szydlak; nowym premierem został jeszcze mniej znany niż Babiuch i równie
jak on bezbarwny Józef Pińkowski, a jako członek Biura i sekretarz KC powrócił do
władz Stefan Olszowski. Wcześniej władze wysłały do Gdańska komisję rządową
z wicepremierem Tadeuszem Pyka, który niezbyt zręcznie próbował negocjować z
załogami poszczególnych zakładów, z pominięciem MKS. Część działaczy opozycji
została aresztowana. 21 sierpnia kierownictwo komisji rządowej w Gdańsku
przejął wicepremier Jagielski, autor porozumienia lubelskiego, i w dwa dni
później rozpoczął rozmowy z MKS. Podczas rokowań zdumiewając? talenty jako
negocjator wykazał Wałęsa, który stał się wkrótce niemalże charyzmatycznym
przywódcą mas. Jednocześnie, od 22 sierpnia, w Szczecinie trwały rokowania z
tamtejszym MKS, prowadzone przez wicepremiera Kazimierza Bar-cikowskiego. 26
sierpnia o umiar i rozsądek apelował do społeczeństwa prymas Wyszyński, którego
wystąpienie w okrojonej wersji retransmitowała telewizja. Strajki jednak wciąż
rozlewały się po kraju: od 26 sierpnia strajkował Wrocław, 29 sierpnia rozpoczął
się strajk górników i hutników, a kolejny MKS (z Jarosławem Sienkiewiczem)
powstał w Jastrzębiu. Następnego dnia na plenum KC Stanisław Kania który
stawał się liderem formującej się w kierownictwie PZPR grupy zamierzającej
odsunąć Gierka od władzy podał do wiadomości zebranych, że w ok. 700
zakładach pracy strajkuje łącznie 700 tyś. osób.
30 sierpnia w Szczecinie Jurczyk i Barcikowski podpisali porozumienie; znaj-
dowała się w nim zgoda na utworzenie "samorządnych związków zawodowych,
które będą miały socjalistyczny charakter zgodnie z konstytucją PRL". Wyrażając
taką zgodę Barcikowski stawiał kierownictwo PZPR przed faktem dokonanym,
nie był bowiem upoważniony do akceptowania postulatu o wolnych związkach.
Występujący na wspomnianym plenum Kania przekonywał, że partia musi się
pogodzić z istnieniem niezależnych związków zawodowych: "Lepiej zrobić krok w
prawo niż w przepaść, gdyż innymi środkami niż polityczne tej sytuacji nie
zmienimy". KC wyraził zatem zgodę na to porozumienie; następnego dnia po
południu Wałęsa i Jagielski złożyli podpisy pod porozumieniem gdańskim. Także

479




w tym dokumencie władze zgadzały się na działalność niezależnych związków,
mających "przestrzegać zasad określonych w Konstytucji PRL", uznających kie-
rowniczą rolę PZPR w państwie i istniejące sojusze Polski, ale dążących "do za-
pewnienia ludziom pracy odpowiednich środków kontroli, wyrażania opinii i
obrony swych interesów". Strajkujący triumfowali. 3 września podpisano poro-
zumienie w Jastrzębiu.
Fragment protokołu posiedzenia Biura Politycznego KC PZPR 28 sierpnia 1980 r.
Tow. E. Gierek Ambasador Aristow złożył w imieniu kierownictwa oficjalne
oświadczenie wyrażające zaniepokojenie rozwojem sytuacji w Polsce. Uważają, że
nasza kontrofensywa jest mało skuteczna, nie widać działania aktywu, ton prasy sa-
mooskarżycielski lub obronny. Na Wybrzeżu dużo zachodnich dziennikarzy, którzy
jeszcze podjudzają. Dziwią się, że do tej pory nie zamknęliśmy granicy z Zachodem.
Zapytał, jakie widzimy rozwiązanie i jakie działania podejmiemy. Powiedział, że dzi-
siejsza sytuacja w Polsce przypomina rok 1921 w ZSRR walkę bolszewików z anar-
chosyndykalistami i stosunek do tej kwestii Lenina. Ton wypowiedzi był kategoryczny,
brzmiał jak ostrzeżenie, że grozi niebezpieczeństwo.
Odpowiedziałem, jakie działania podejmujemy i podkreśliłem, że środkami poli-
tycznymi działamy coraz skuteczniej, jak też podejmujemy działania polityczne połączone
z sankcją administracyjną oraz administracyjno-represyjne. Uważamy, że gdybyśmy
wyprowadzili na ulice wojsko, osiągnęlibyśmy niewiele, a krew przelali. Mamy
doświadczenia z 1956 r. i innych lat, kiedy wiele z wyprowadzonych ria ulice czołgów
zostało spalone, że żołnierz w czoigu \est skuteczny, W\ko gdy stae\a. To są Po\acy i
dziś nawet nie wiemy, czy żołnierze strzelaliby do robotników. Nastawiamy się na
mobilizowanie aktywu, wyjaśnianie, uspokajanie. Fala strajków ma różną siłę w po-
szczególnych regionach kraju. Podkreśliłem, że osobiście nie widzę obecnie możliwości
zastosowania innych środków, niż stosujemy.
Jestem zbulwersowany tonem tego oświadczenia. Informuję Was o tym, abyście
wiedzieli, jaka jest ocena towarzyszy radzieckich i nie tylko ich.
(cyt. za: Tajne dokumenty Biura Politycznego: PZPR a "Solidarność" '1980-1981, w oprac.
Z. Włodka, Londyn 1992)

Po IV plenum KC Gierek przez kilka tygodni liczył zapewne na to, że będzie
mógł pełnić rolę arbitra w kierownictwie partii między rosnącą w siłę grupą Kani
(popieranego zwłaszcza przez gen. Jaruzelskiego) a zwolennikami rządów silnej
ręki skupionymi wokół Olszowskiego. Zakładanie, że utrzyma się dzięki temu przy
władzy, było naiwnością. Jego polityka była zbyt skompromitowana w oczach
społeczeństwa, z jego dawnego autorytetu nie pozostało nic. Obalenie Gierka grupa
Kani przygotowywała od dłuższego czasu, a plany swe zrealizowała niezwłocznie po
tym, jak wyczerpany I sekretarz doznał zawału serca i przewieziony został do
szpitala. Na obradującym w nocy z 5 na 6 września kolejnym plenum KC Gierka
odwołano ze stanowiska. Nowym I sekretarzem został Stanisław Kania. Zmiany te
zostały, rzecz jasna, uprzednio uzgodnione z Kremlem.





Wyszukiwarka