Pożegnanie z Afryką (Out of Africa)


00:00:01:movie info: XVID 704x384 25.0fps 693.6 MB|/SubEdit b.4066 (http://subedit.com.pl)/
00:00:46:Zabrał gramofon nawet i na safari.
00:00:52:Trzy strzelby....
00:00:54:zaopatrzenie na miesiąc i Mozarta.
00:01:01:Rozpoczął naszą przyjaźń|od podarunku.
00:01:05:A później.
00:01:07:niedługo przed Tsavo....
00:01:10:dał mi jeszcze jeden.
00:01:12:Niewiarygodny podarunek.
00:01:14:Przelotne mignięcie świata|widzianego oczyma Boga.
00:01:19:A ja pomyślałam....
00:01:21:"Tak, rozumiem.
00:01:25:Tak to miało być."
00:01:31:Napisałam już|o wszystkich innych....
00:01:33:nie dlatego, że ich mniej kochałam....
00:01:35:lecz dlatego,|że byli wyraźniejsi, prostsi.
00:01:41:Czekał tam na mnie.
00:01:47:Ale wyprzedzam moją opwieść.|Nie podobałoby mu się to.
00:01:51:Denys uwielbiał słuchać|dobrze opowiedzianych historii.
00:01:56:Widzicie...
00:01:58:miałam farmę w Afryce....
00:02:01:u podnóża wzgórz Ngong.
00:02:04:Ale zaczęło się to wcześniej
00:02:06:Tak naprawdę, zaczęło się w Danii.
00:02:15:Znałam tam dwóch braci.
00:02:18:Jeden był moim kochankiem|drugi przyjacielem.
00:02:22:- Jest za zimno na szampana.|- Jest za zimno na wszystko oprócz tego.
00:02:30:Powiedziałeś,|że będziesz w Klampenborgu.
00:02:32:Myślałem, że pojadę,|ale nie pojechałem.
00:02:37:Dobrze się bawiłaś?
00:02:43:Tanne?
00:02:45:Tanne, chodź.
00:02:48:Przecież go nie kochasz.
00:02:50:Chciałabyś zostać baronową,|to wszystko.
00:02:52:- Okłamał mnie.|- Naturalnie.
00:02:54:Czy inaczej poszłabyś z nim|do łóżka?
00:02:57:Mój brat jest może nudny,|ale nie jest głupi.
00:03:04:Udawaj, że to Hans.
00:03:08:- Dokąd byś pojechała?|- Gdziekolwiek.
00:03:10:Do Ameryki. Na Cejlon.|Nawet i do Australii.
00:03:15:Cóż, może nie do Australii.|Ale muszę stąd wyjechać.
00:03:19:Dam ci wszystko, co mam.
00:03:21:To ci pomoże dostać się do miasta.|Boże, ale było świetnie.
00:03:27:- Ty mógłbyś się ze mną ożenić.|- Ja muszę się ożenić z dziewicą.
00:03:29:Nie zniósłbym krytyki.
00:03:31:Mam na myśli, dla pieniędzy.
00:03:36:Prawdopodobnie.
00:03:38:Bror, posłuchaj mnie.|Moje życie jest bez sensu.
00:03:41:Nie uczą mnie|niczego użytecznego.
00:03:43:A teraz, nie udało mi się wyjść za mąż.|Wiesz, jaka jest za to kara.
00:03:47:"Panna Dinesen jest w domu."
00:03:49:Przepuściłeś wszystkie pieniądze.|Uwodzisz służące.
00:03:53:Niezła z nas para.
00:03:56:Przynajmniej jesteśmy przyjaciółmi.
00:03:58:Może nam się udać.|A jeśli nie....
00:04:01:to przynajmniej gdzieś byliśmy.
00:04:03:Nie sądzisz,|że jesteś zbyt romantyczna?
00:04:14:Mam wierzyć,|że mówisz poważnie?
00:04:19:Miałam farmę w Afryce.
00:04:24:KENIA, AFRYKA WSCH. 1913|Miałam farmę w Afryce....
00:04:27:u podnóża wzgórz Ngong.
00:04:33:Miałam farmę w Afryce.
00:05:18:POŻEGNANIE Z AFRYKĄ
00:07:22:- Dzień dobry.|- Ma pan jakieś kłopoty?
00:07:24:Czasami. A pani?
00:07:26:Nie. Jadę do Nairobi.
00:07:28:Złapała pani dobry pociąg.
00:07:33:Uciekaj! Sio! Sio!
00:07:36:To moje kryształy.|Moje Limoges.
00:07:40:Nie wiedzieli, że to Limoges.
00:07:46:A więc planuje pani zostać?
00:07:47:Przyjechałam, by wyjść|za Barona Blixena. Zna go pan?
00:07:50:- Brora? Tak.|- Chcemy otworzyć mleczarnię.
00:07:55:Jest pan bardzo sławny?|Zatrzymali dla pana pociąg.
00:07:58:Tutaj inaczej nie wypada.
00:08:00:Mleczarnia. Czy to nie za wcześnie|na mleko pod drzwiami?
00:08:07:- Nie wsiada pan?|- Nie, jadę dalej.
00:08:09:Dalej? Dokąd?
00:08:11:Proszę powiedzieć Berkeleyowi Cole'owi|o kości. Bror go zna.
00:08:14:Jestem Baronowa Blixen!
00:08:16:Jeszcze nie.
00:08:19:Finch Hatton, Denys!
00:08:26:msabu, jestem Farah Aden.
00:08:28:Możemy już ruszać.
00:08:30:- Gdzie jest baron Blixen?|- Jest w Muthaiga.
00:08:33:Proszę, chodźmy.
00:08:44:Gdzie jest Muthaiga?
00:08:46:Muthaiga to klub,|gdzie Brytyjczycy chodzą pić.
00:08:48:Proszę.
00:08:58:Posłuchaj. W pociągu są moje skrzynie|z porcelaną i kryształami.
00:09:02:- Wiesz, co to jest porcelana?|- Tak, msabu.
00:09:04:Porcelana, może się rozbić.
00:09:49:Zostań.
00:10:04:Przepraszam.|Szukam barona Blixena.
00:10:07:Rajiv.
00:10:15:- Tak. Zastanawiałam się, czy...|- Damom nie wolno tu być.
00:10:21:- Po prostu szukam...|- Damom nie wolno tu być.
00:10:32:Gdzie byłeś?
00:10:34:- Gdzie byłeś?|- Organizowałem wszystko.
00:10:37:Jak podróż?|Opowiesz mi później.
00:10:40:- Chciałabyś się przebrać?|- Mój bagaż jest ciągle w pociągu.
00:10:43:Pokój "D" u szczytu schodów.|Nie załatwiłem obrączki.
00:10:47:- Zależy ci?|- Czy myślałeś, że nie przyjadę?
00:10:49:Nie sądziłem, że będziesz chciała|wydać pieniądze. Spodoba ci się tu.
00:10:52:Służący są wspaniali.|Napijemy się czegoś?
00:10:54:Mamy zaledwie godzinę do ślubu.
00:10:56:Godzinę?
00:11:08:- Naprawdę?|- Zastanawiałem się, jaki wybierzesz kolor.
00:11:11:Kość słoniowa.|O, mój Boże.
00:11:14:- Mam kość słoniową tego człowieka.|- Czyją kość słoniową?
00:11:38:- Dziękuję.|- Krótko czy długo?
00:11:39:Długo, proszę. Zdążę się oswoić.
00:11:44:Proszę wszystkich o ciszę.
00:11:46:Na mocy autorytetu powierzonego mi|przez rząd Jej Królewskiej Mości....
00:11:48:ogłaszam, że baron Bror Von Blixen....
00:11:51:obywatel Szwecji, i...
00:11:55:- Jak ci na imię, moja droga?|- A żeby cię, Henry, mówiłam ci.
00:11:58:Karen Christentze Dinesen.
00:12:00:I Karen Christentze Dinesen....
00:12:02:poddana króla Danii....
00:12:04:zostają połączeni|węzłem małżeńskim.
00:12:08:Niech Bóg ma nas w swej opiece.|Niech Bóg zachowa króla.
00:12:16:Dziękuję.
00:12:20:Słyszałeś o Shuttleworth'cie?|Ja mówię, nie.
00:12:22:A on mówi, "Mieszka na wyżynie,|na drzewie, z pawianem."
00:12:25:"Płci męskiej, czy żeńskiej?"|spytałem.
00:12:27:"Żeńskiej, naturalnie." odpowiedział.
00:12:29:"Shuttleworth jeszcze nie zbzikował."
00:12:33:Sarah, gdzie twój|roztrzepany mąż?
00:12:35:Gubernator jest przy ponczu,|próbuje cię unikać.
00:12:39:Chciałby pan poznać pannę młodą,|czy przyszedł pan tylko dla gorzały?
00:12:43:Bóg raczy wiedzieć,|że nie dla towarzystwa.
00:12:46:Lordzie Delamere, pozwoli pan,|że przedstawię baronową Blixen?
00:12:48:Baronowa Blixen,|lord Delamere.
00:12:54:Baronowo.|Jest pani Szwedką?
00:12:56:Nie, Dunką.
00:12:58:Mały kraj obok Niemiec.
00:13:01:Jaka będzie pozycja Danii|w przypadku wojny?
00:13:05:Niezależna, mam nadzieję.|Mamy taką tradycję.
00:13:10:Jak możemy cię inaczej nazywać|pominąwszy to "baronowo"?
00:13:13:Jak do ciebie mówią?
00:13:15:"D," jeśli mam szczęście.
00:13:28:Moje imię jest głupie, Felicity,|ale podoba mi się twoja suknia.
00:13:31:Och, dziękuję.
00:13:34:To nie jest jednak|porządny kapelusz.
00:13:36:Miał być oszałamiający.
00:13:38:Tu się umiera od porażenia.
00:13:41:Przynajmniej mnie chroni|przed komarami.
00:13:43:Tymi większymi.
00:13:48:- Dobry Boże.|- Jesteś zdenerwowana?
00:13:51:A powinnam?
00:13:53:No wiesz.
00:13:55:Noc poślubna|i tak dalej.
00:14:12:A więc, są oboje nadzy|i ani śladu krzaka.
00:14:15:Karen, znasz Vicky Gresham?
00:14:19:Witaj, baronowo.|Ukłoniłabym się, ale jestem pijana.
00:14:24:- Mogę się z tobą zobaczyć?|- Przepraszam.
00:14:28:Jeśli chcesz mieć przyjaciół,|zapoznaj się z nimi tutaj.
00:14:31:- Nie ma nikogo innego.|- Chcę zobaczyć mój dom.
00:14:36:Może zechcesz się przebrać.
00:14:38:To dwie godziny drogi.
00:14:50:Przepraszam.
00:15:03:Mój Boże,|ale ci ludzie piją.
00:15:06:Przepraszam, ja tylko...
00:15:09:- Obawiam się...|- Nie, w porządku.
00:15:11:Obawiam się, że mnie pan przyłapał.
00:15:13:To nie mój pokój. To pokój Denysa.|A Denysowi wszystko jedno.
00:15:16:Taki już jest Denys.
00:15:18:To pan jest Cole?
00:15:21:Berkeley Cole.
00:15:23:Przywiozłam ze sobą pociągiem|kość słoniową.
00:15:24:Dziękuję.
00:15:28:- Bierze pan chininę?|- O, tak.
00:15:32:Ma wspaniałe książki.
00:15:35:- Pożycza je?|- Mieliśmy przyjaciela....
00:15:38:Hopwortha, pożyczył książkę|od Denysa i nie oddał z powrotem.
00:15:42:Denys się wściekł.|Powiedziałem Denysowi....
00:15:43:"Nie chcesz stracić przyjaciela|z powodu książki."
00:15:46:Powiedział, "Nie, ale on stracił,|nieprawdaż?"
00:15:54:- Przyjechała pani przez Londyn?|- Nie, przez Rzym.
00:15:58:Myślałem, że może ma pani gazetę.
00:16:00:Przykro mi, ale nie.
00:16:02:I tak w nich nic nie ma.
00:16:06:Miałem kiedyś przyjaciółkę,|którą zabierałem na tańce do Oxford.
00:16:10:Były nad rzeką, w czerwcu.
00:16:12:Zawsze miała na sobie|nową jedwabną suknię.
00:16:17:Chyba używa pani tych samych perfum.
00:16:28:Bardzo ładne, ale nie te same.
00:16:34:Możemy już iść.
00:17:31:To jest Belknap.
00:17:32:- Prowadzi farmę.|- Dobry wieczór pani.
00:17:42:To twój kucharz.|Nazywa się Esa.
00:17:51:A to Juma. Lokaj.
00:18:00:Chodź. Obejrzyj swój dom.
00:18:03:Kiedy mnie opuścisz,|wyjdę za Berkeleya Cole'a.
00:18:07:- Kupiec.|- Tym się zajmuje?
00:18:10:Jest w dobrej komitywie|z Somalijczykami.
00:18:12:Pełno ich na jego posiadłości,|uważają go za księcia.
00:18:16:Sprzedaje kość słoniową|dla Fincha Hattona.
00:18:18:Belknap ma przyjemne usposobienie.
00:18:21:Miał swoją własną posiadłość.|Splajtował, próbując hodować len.
00:18:26:- Zna się na bydle?|- Nie kupiłem bydła.
00:18:30:Zamiast tego|będziemy uprawiać kawę.
00:18:40:Nie tak planowaliśmy.
00:18:43:Byłaś w Danii.|Musiałem podjąć decyzję.
00:18:46:Podjęliśmy już decyzję.
00:18:48:Nie wiemy nic o kawie.
00:18:50:- Sadzisz i rośnie.|- Mówiliśmy o mleczarni. Moja matka...
00:18:53:Twojej matce wszystko jedno, czy to krowy|czy kawa, jak długo przynosi dochód.
00:18:58:Trzeba mieć stado,|albo nic się nie udaje.
00:19:00:Nie przyjechałem do Afryki,|by siedzieć z głupimi krowami.
00:19:02:Powiedz jej, że zmieniliśmy zdanie.
00:19:06:Następnym razem, jak zmienisz zdanie....
00:19:08:rób to za swoje pieniądze.
00:19:12:Kupiły ci one tytuł, baronowo.|Nie kupiły mnie.
00:19:18:Przynieś wino|dla brata mojego kochanka.
00:19:26:Chyba jesteś zmęczona.
00:19:35:Bądź ostrożna.
00:19:42:Czy ci mówiłam,|że Hans przyszedł się pożegnać?
00:20:03:Gdzie jest baron Blixen?
00:20:05:- Pojechał na polowanie.|- Powiedział, kiedy wróci?
00:20:09:Powiedział, że przed deszczem.
00:20:13:Czy będzie dzisiaj padać?
00:20:16:Może upłynąć wiele dni,|zanim zacznie padać, msabu.
00:20:50:W Ohio ustawiamy strachy na wróble,|by odganiać ptaki.
00:20:53:Wydawałoby się, że jest wystarczająco|lampartów, by upilnować pawiany.
00:20:56:Psa też zabiją.|Ale to Afryka.
00:20:59:- Ile obsadzimy?|- Tysiąc akrów.
00:21:01:- Ile to potrwa?|- To zależy od Kinanjui.
00:21:05:Jest wodzem Kikuyu. Musi pani|porozmawiać z nim o pracownikach.
00:21:09:- Kiedy nasze pierwsze zbiory?|- To są sadzonki.
00:21:12:Trzy, może cztery lata.
00:21:16:- Cztery lata?|- Jeśli się przyjmą.
00:21:18:Nikt jeszcze nie próbował|sadzić kawy tak wysoko.
00:21:22:- Z czego będziemy żyć przez cztery lata?|- Pracuję, by zarobić na dom.
00:21:27:Jeśli nie ma pani pieniędzy, lepiej,|by mi pani od razu powiedziała.
00:21:33:Posadzimy 500.
00:21:37:Wodzu Kinanjui,|słyszałam, że jesteś mądry...
00:21:41:Nie teraz, proszę.
00:21:43:Cieszę się na nasze przyszłe kontakty.
00:21:45:Twoi Kikuyu|są dobrymi pracownikami....
00:21:48:i mam zamiar z nimi|współpracować....
00:21:51:w sposób godny i uczciwy.
00:21:53:msabu, ten wódz nie zna|angielskiego.
00:21:59:- Powiedz mu, że jestem baronową Blixen.|- Wódz o tym wie, msabu.
00:22:02:Powtórz mu więc, co powiedziałam.
00:22:39:Co powiedział?
00:22:41:Mówi, że ci Kikuyu|mogą wykonywać tę pracę.
00:22:49:Co jeszcze...
00:23:10:Masz bardzo chorą nogę.
00:23:14:Musisz przyjść do domu|po lekarstwo.
00:23:19:- Rozumie, co mówię?|- Tak, msabu.
00:23:25:Jeśli nie przyjdziesz, inni chłopcy|powiedzą, że się boisz.
00:23:33:Ja pomyślę tylko, że jesteś głuptasem.
00:23:37:Ten chłopiec musi przyjść do mego domu|po lekarstwo.
00:23:39:Dopilnuj, żeby przyszedł.
00:23:44:Co jeszcze powiedział Kinanjui?
00:23:47:Mówi, że kawa nie wyrośnie|na tej wysokości.
00:23:50:Nieważne, msabu.|Jest wodzem, ale jest także Kikuyu.
00:24:25:Jeśli zbudujemy tu tamę,|by zatrzymać wodę....
00:24:29:wtedy będę mogła zrobić tu staw.
00:24:31:- Czy wiesz jak...|- Ta woda musi wrócić do Mombasy.
00:24:34:Będzie mogła, jak już zrobimy staw.
00:24:37:msabu, ta woda mieszka w Mombasie.
00:24:45:Chodź.
00:25:53:Ja bym nie uciekał.
00:25:56:Może wtedy pomyśleć, że jest pani|smacznym kąskiem.
00:26:01:Czy ma pan...|Ma pan strzelbę?
00:26:04:Nie spodoba jej się pani zapach.
00:26:07:Niech ją pan zastrzeli.
00:26:08:Jadła już śniadanie.
00:26:11:Nie...
00:26:14:- Proszę ją zastrzelić.|- Nie, dajmy jej chwilę.
00:26:20:O mój Boże, niech pan strzela!
00:26:31:Jak blisko dałby jej pan podejść?
00:26:34:Trochę.
00:26:36:Chciała zobaczyć, czy pani ucieknie.|Tak decydują. Podobnie jak i ludzie.
00:26:40:- Prawie mnie zjadła na obiad!|- To nie jej wina. Jest lwem.
00:26:43:- Moja też nie.|- Czy broń nie idzie w parze z tym strojem?
00:26:46:Jest na moim siodle.
00:26:49:Lepiej ją nosić przy sobie.|Pani koń nie jest dobrym strzelcem.
00:26:53:Dla Berkeleya.|Przywiózł pani prezenty.
00:26:56:Zajrzeliśmy do pani domu,|a potem oni poszli pani szukać.
00:26:59:Dobry Boże, jesteście mili.
00:27:01:Właściwie jest nam po drodze.|Jedziemy do Magadi polować na kość.
00:27:04:Przynajmniej teraz|mam wam coś do zaoferowania.
00:27:08:Czy powie pan Berkeleyowi,|jak głupio postąpiłam?
00:27:12:- Lew się nią nieco zainteresował.|- Nieco?
00:27:15:Nie wystarczająco, by ją zaatakować.
00:27:17:Można podejmować ryzyko....
00:27:20:jeśli się za nie płaci cenę.
00:27:22:- Nie sądzisz?|- Ta uwaga pasuje do ciebie.
00:27:25:- Dziękuję.|- Proszę. Gdzie jest Blix?
00:27:27:- Poluje.|- Od dawna go nie ma?
00:27:30:Tak.
00:27:33:Potrzeba ci więc rozmowy.|Zostaniemy na kolacji, Denys?
00:27:35:- Blix na pewno ma jakieś marynarki.|- Czy ja mam tu coś do powiedzenia?
00:27:39:- W zasadzie nie, ale cię wysłuchamy.|- Chciałabym, byście zostali.
00:27:43:Dobrze. Denys.
00:27:46:Nie wiem. Śpiewa pani?
00:27:50:Nigdy.
00:27:52:Umie pani opowiadać?
00:27:54:Tak się składa,|że jestem w tym bardzo dobra.
00:27:58:Wierzę pani.
00:28:02:Co się stało z krowami,|z mleczarnią?
00:28:04:Zmieniliśmy zdanie.|Zamiast tego będziemy uprawiać kawę.
00:28:08:- Trochę ryzykowne, na tej wysokości.|- Mówiono mi.
00:28:11:- Nie przeszkodziło to pani.|- Myślę, że po prostu nie próbowano.
00:28:14:Jak się tylko odwrócę,|od razu znowu dziczeje.
00:28:18:I tak będzie.
00:28:24:- Pana człowiek...|- Kanuthia.
00:28:27:- Nie jest Kikuyu.|- Nie.
00:28:31:Powinnam zarządzić,|by dostał kolację?
00:28:33:Nie rób nic dla niego, baronowo.|Dziękuję.
00:28:37:To dotyczy wszystkich Somalijczyków.|Jedyny szczep znający konie.
00:28:40:Nie piją, nie biorą procentów,|ani nie uganiają się za cudzymi żonami.
00:28:47:Do tego trzeba jechać do miasta.
00:28:53:Czy wiesz,|że w całej literaturze....
00:28:55:nie istnieje wiersz|wysławiający stopę.
00:28:57:Są usta, oczy, dłonie, twarz....
00:29:01:włosy, piersi....
00:29:02:nogi, ramiona,|a nawet kolana.
00:29:05:Ale ani słowa|o nieszczęsnej stopie.
00:29:09:- Jak sądzisz, dlaczego?|- Priorytety, jak sądzę.
00:29:13:Czy chciałbyś taki napisać?
00:29:15:Jest tylko taki problem,|że z niczym się to nie rymuje.
00:29:17:- Kopa.|- To nie rzeczownik.
00:29:19:Nieważne.|Przyszedł, a jego niezgrabna stopa....
00:29:21:dała mej farmie mocnego kopa.
00:29:29:A teraz opowieść.
00:29:36:Kiedy opowiadam historię|moim siostrzenicom....
00:29:39:jedna z nich|zawsze wymyśla pierwsze zdanie.
00:29:43:- Cokolwiek?|- Cokolwiek.
00:29:50:Był sobie pewien wędrowny|Chińczyk, imieniem Cheng Huan....
00:29:57:który mieszkał w Limehouse....
00:29:59:oraz dziewczyna imieniem Shirley.
00:30:05:Która mówiła świetnie po chińsku....
00:30:08:gdyż nauczyła się od swych|rodziców misjonarzy.
00:30:12:Cheng Huan mieszkał samotnie|w pokoiku na ulicy Formosa....
00:30:16:nad Błękitną Latarnią.
00:30:20:Przesiadywał w swym oknie....
00:30:24:a w jego biednym,|czułym sercu....
00:30:28:niezwykłe echo|jego domu i ojczyzny...
00:30:59:Odnaleziono ich tam nazajutrz....
00:31:01:w ich pokoju|nad Błękitną Latarnią...
00:31:04:martwe dziecię|i wielkiego wojownika...
00:31:07:z darem miłosnym Cheng Huana|zawiniętym wokół jego szyi.
00:31:16:Byłaś kiedyś w tych miejscach?
00:31:19:Podróżuję w myślach.
00:31:23:- Jak dotąd.|- Tak.
00:31:25:Czy to było w Anglii?|Przepraszam. W Danii?
00:31:30:Lubię moje rzeczy.
00:31:31:Kiedy podróżowałaś przedtem|w myślach....
00:31:35:czy zabierałaś tyle bagażu?
00:31:38:Taki podróżnik nie potrzebuje|jeść ani spać....
00:31:41:ani przyjmować gości.
00:31:46:To prawda.
00:31:48:Tak czy inaczej, nie jesteście zadowoleni,|że zabrałam moje szkło i porcelanę?
00:31:52:Tak, i twoje opowieści.
00:31:54:Bohaterowie dochodzą
00:31:59:Grają rąbki
00:32:02:Bicie bębnów
00:32:14:- Chcę, byś często przychodził.|- Bardzo bym tego chciał.
00:32:18:- I obiecaj, że to nastąpi wkrótce.|- Obiecuję.
00:32:30:Czy uratowałeś mi życie,|Finchu Hattonie?
00:32:32:Nie. Lwica to zrobiła.|Odeszła.
00:32:37:A więc, nie jestem ci dłużna?
00:32:40:Ale ja jestem tobie.
00:32:43:Płacimy tu naszym|gawędziarzom.
00:32:49:To piękne.
00:32:53:Lecz moje opowieści są za darmo....
00:32:55:a twoje prezenty zbyt cenne.
00:32:59:Zapisz je kiedyś.
00:33:07:Dbaj o siebie, Finchu Hattonie.
00:33:10:Nie wolałabyś|mnie nazywać Denys?
00:33:18:Baronowo.
00:33:21:Do widzenia.
00:33:54:Co robisz?
00:33:58:Chcę, byś wrócił do domu.
00:34:19:Nigdy nie mówiliśmy|o dzieciach.
00:34:25:Czy ty...
00:34:29:A ty?
00:34:31:Tak. Czy to w porządku?
00:34:52:Ci Kikuyu chcą być teraz chorzy.
00:34:55:O mój Boże.
00:35:00:Pogorszyło ci się.
00:35:02:Powinieneś iść do szpitala.
00:35:05:Ta noga może jest głupia.
00:35:07:Może myśli, że nie chce iść|do szpitala.
00:35:11:Ta noga zrobi, co zechce.
00:35:15:Ale jeśli ją zabierzesz|do szpitala....
00:35:17:pomyślę, że jesteś mądry.
00:35:19:I , że chciałabym, by taki mądry|człowiek pracował u mnie w domu....
00:35:24:za pensję.
00:35:25:Ile pensji by przyszło do takiego|mądrego człowieka?
00:35:32:Więcej, niż za pilnowanie kóz.
00:35:37:Pomówię z tą nogą.
00:36:19:- A co z nalotami?|- Cisza! Jedno pytanie na raz.
00:36:22:Wojna jest w Europie.|Skąd wiemy, że dotrze i tu?
00:36:25:Wschodni front jest zaledwie 200 km|na płd. Jest tam generał von Lettow.
00:36:28:Nie chcę czekać,|aż wpadnie do nas do baru.
00:36:31:- Będziemy z nimi walczyć?|- Blix, to nasza wojna.
00:36:33:Nie musisz się mieszać,|ale dzięki.
00:36:36:Zbliżają się zbiory.|Ile to potrwa?
00:36:39:Musimy być gotowi zostać lub iść,|w zależności od potrzeby.
00:36:42:Nie będą walczyć,|jeśli my nie będziemy.
00:36:45:Zawsze możemy uzbroić Masajów|i skierować ich na południe.
00:36:48:Chcesz się po tym wszystkim zająć|pozbieraniem strzelb od Masajów?
00:36:51:A co z naszymi kobietami i dziećmi?|Czy powinniśmy je sprowadzić do miasta?
00:36:54:Zajmiemy się tym,|jak przyjdzie czas.
00:36:57:- Czy użyją oddziałów tubylczych?|- Myślę, że tak, ale nie Masajów.
00:37:02:Berkeley, a twoi Somalijczycy?
00:37:05:Byliby świetnymi zwiadowcami. Można|by patrolować tereny stąd do granicy.
00:37:08:Moglibyśmy zbierać informacje,|dopóki nie przyjdzie armia.
00:37:11:O co im chodzi?|Wiesz?
00:37:15:- W zasadzie nie.|- Dlaczego więc chcesz w tym brać udział?
00:37:17:- Cóż...|- Nie ma to z nami nic wspólnego.
00:37:20:Zawarli porozumienia,|o których nam nic nie wiadomo.
00:37:22:Victoria i Kaiser są krewnymi,|na miłość boską.
00:37:27:Podzielili między sobą Afrykę.|Wiesz, dlaczego powstała granica?
00:37:31:Bo ona miała dwie góry,|a on żadnej.
00:37:33:Dała mu więc Kilimanjaro.
00:37:36:To głupia sprzeczka|pomiędzy dwoma kapryśnymi państwami.
00:37:39:Im szybciej się to skończy, tym|szybciej wrócimy, gdzie skończyliśmy.
00:37:45:To się może skończy....
00:37:48:ale my nie wrócimy,|gdzie skończyliśmy.
00:37:51:Nie musisz iść.
00:37:53:- Chcesz iść.|- Musimy tu żyć.
00:37:56:Dali ci jasno do zrozumienia,|że cię nie chcą.
00:37:58:- Muszę im powiedzieć, co myślimy.|- Nie przepadam za ich imperium....
00:38:02:na tyle, by pozwolić im cię zastrzelić.
00:38:03:Prędzej dać pogryźć.
00:38:06:Farma sama się sobą zajmie,|a ty masz Belknapa.
00:38:09:Farma się nie zajmie sama sobą.
00:38:12:Nie o to chodzi.
00:38:18:Nie myślałam,|że cię tak polubię.
00:38:25:Chyba się nie zakochasz?
00:38:29:Nie w kimś, kto ciągle wyjeżdża.
00:38:35:Jeśli będziesz mnie potrzebować,|wyślij gońca, by znalazł Delamere.
00:38:39:Tam będę.
00:38:47:To dobry pocałunek pożegnalny.
00:38:49:Jestem lepsza w powitaniach.
00:39:06:To dziwne uczucie... pożegnanie.
00:39:10:Jest w nim trochę zazdrości.
00:39:13:Mężczyźni odchodzą,|by poddać próbie odwagę.
00:39:17:My, jeśli w ogóle jesteśmy poddawane|próbie, to raczej idzie o cierpliwość....
00:39:21:o dawanie sobie rady....
00:39:24:i sprawdzenie jak długo|możemy znieść samotność.
00:39:28:Ale zawsze o tym wiedziałam.
00:39:33:Do tego nie było trzeba wojny.
00:39:35:Pożegnałam się z Brorem.
00:39:39:Denys wyjechał bez pożegnania....
00:39:42:co było właściwą rzeczą.
00:39:46:Witaj, domu!
00:39:50:Felicity!
00:39:52:Pomyślałam, że może zechcesz|trochę mięsa.
00:39:55:- Są jakieś wiadomości?|- Nie, nic nowego.
00:39:59:Niewiele walk.|Ale okropna gorączka.
00:40:03:Mam chyba czas na herbatę.
00:40:12:Jesteś za Niemcami?
00:40:18:Czy wysłali cię,|byś mnie o to spytała?
00:40:20:- Sprzeczaliśmy się o to w mieście.|- Z powodu mego kiepskiego angielskiego.
00:40:25:I po czyjej byłaś stronie?
00:40:28:Po twojej.
00:40:35:Chcą mnie wysłać do domu, do szkoły.|Matka mówi, że dziczeję.
00:40:38:- Chciałam cię o to spytać.|- Mnie?
00:40:41:Byłaś tu i ówdzie.
00:40:45:Kiedyś chciałabym|być samodzielna, tak jak ty.
00:40:50:- Ja taka jestem?|- Nie wydajesz się nas potrzebować.
00:40:56:Baronowo,|mogę cię o coś spytać?
00:41:00:Niewiele wiem o mężczyznach.
00:41:06:Chcę, by mnie lubili, ale...
00:41:10:Chcę też,|by mnie zostawili w spokoju.
00:41:16:Powinnam chcieć,|by mnie ktoś porwał, tak?
00:41:22:Mam taką książkę.
00:41:25:Ale skąd wiedzieć, kiedy robić|to, co chcą byś robiła....
00:41:29:a kiedy nie?
00:41:36:Powinnaś chyba mówić mi Karen.
00:41:54:Potrzebują parafiny i konserw,|wystarczają dla 300 ludzi.
00:41:57:Chcę, byś wysłała|białego mężczyznę z wozem.
00:42:00:- Czy jest zdrów?|- Wystarczająco, by wysłać tę wiadomość.
00:42:04:I dokąd mój mąż chce,|bym posłała ten wóz?
00:42:07:Jest z Delamere|na granicy w pobliżu jeziora Natron.
00:42:10:To naturalnie tajemnica.
00:42:11:Będę o tym pamiętać, poruczniku.
00:42:13:Miałem tylko na myśli,|że nie powinni o tym wiedzieć w Nairobi.
00:42:18:Musimy panią przenieść do miasta.|Nie możemy tu pani chronić.
00:42:22:Co pan ma na myśli?
00:42:23:Pod nieobecność mężczyzn, niepokoimy|się o tubylców. Mamy rozporządzenia.
00:42:26:Kobiety i dzieci do miast.
00:42:29:To internowanie, poruczniku.
00:42:31:Kobiety i dzieci, baronowo.
00:42:34:- To jedna kategoria, czy dwie?|- Potrzebuje pani czasu na spakowanie.
00:42:38:Wyślę po panią eskortę w czwartek.
00:42:40:I jestem kapitanem, baronowo.
00:42:47:Nie płacą mi za walkę, pani Blixen.
00:42:55:Gdzie jest jezioro Natron?
00:42:57:Na południe, w buszu.
00:43:00:To nie jest miejsce|dla białego człowieka.
00:45:38:Powinniśmy byli dzisiaj|przekroczyć rzekę Sand.
00:45:42:Chyba się zgubiliśmy.
00:45:44:Bóg jest wielki, msabu.
00:46:38:- Co u diabła tu robisz?|- Jestem w drodze do Delamere.
00:46:41:Śmieszne.|Nie wysyłamy kobiet na wojnę.
00:46:44:Ja jadę.
00:46:45:Nie ma na to czasu.|Nawet nie wiesz, gdzie jesteś.
00:46:47:Teraz już wiem.
00:46:49:- Znowu się zgubisz.|- Jadę dalej.
00:46:53:- Przekonaj ją, dobrze?|- Nie.
00:46:57:- Może jej się coś stać.|- Myślę, że o tym wie.
00:47:03:Dobrze. Próbowałem.
00:47:10:Proszę.
00:47:13:Znajdź co rano punkt na horyzoncie,|i kieruj się na niego.
00:47:16:Na południe, południowy zachód.|Jakieś trzy dni.
00:47:20:Rozumiem.
00:47:22:Nie martw się o nas.|Poradzimy sobie.
00:48:15:- Co to?|- Masajowie.
00:50:00:Ismail! Moja strzelba!|Gdzie moja strzelba?
00:50:29:Uciekaj!
00:51:29:msabu krwawi.|Ona nie ma woła.
00:51:35:Lew jest głodny.
00:51:38:On nie ma tego woła.
00:51:41:Ten wóz jest ciężki.
00:51:43:On nie ma tego woła.
00:51:47:Bóg jest zadowolony, msabu.
00:52:02:Powiedz Blixowi,|że przyjechała jego żona.
00:52:51:Przywiozłam ci trochę rzeczy.
00:52:54:Zmieniłaś uczesanie.
00:52:59:- Potrzebowałeś prowiantu.|- Mówiłem, by kogoś wysłać.
00:53:02:Miałaś szczęście, że się przedostałaś.
00:53:04:- To było naprawdę głupie.|- Ale się przedostałam.
00:53:08:I było wspaniale.
00:53:15:Kiedy wracasz do domu?
00:53:20:Jeszcze nie.
00:53:24:Wcale mi nie pomożesz z farmą.
00:53:31:Mogłabym cię zmusić.|Mogłabym cię odciąć.
00:53:35:Zacząłbym polować zawodowo.
00:53:40:I tak może to zrobię.
00:53:45:Nie myśleliśmy, że tak to będzie.
00:53:50:Prawda?
00:53:59:Ale podoba mi się,|że jesteś ze mną szczery.
00:54:03:I ty mi się też podobasz.
00:54:13:Bardzo.
00:54:51:Miałam kompas od Denysa.
00:54:53:By nim sterować, powiedział.
00:54:56:Lecz później zrozumiałam....
00:54:58:że inaczej żeglowaliśmy.
00:55:04:Być może wiedział coś,|czego ja nie wiedziałam.
00:55:08:Że Ziemia była okrągła....
00:55:11:tak, byśmy nie widzieli|zbyt daleko do przodu.
00:55:45:Ma pani syfilis.
00:55:52:To niemożliwe.
00:55:56:Czy pani mąż nie jest chory?
00:56:04:Nie był, gdy go ostatnio widziałam.
00:56:07:To było trzy miesiące temu.|Jest na...
00:56:13:Jest na granicy z Delamere.|Wróciłby do domu.
00:56:16:Przypadki się między sobą różnią.
00:56:19:Jego może być lżejszy.
00:56:23:Pani jest bardzo chora.
00:56:34:Czy on jest jedyną możliwością?
00:56:39:Tak.
00:56:40:Musi pani jechać do domu,|by sobie z tym poradzić.
00:56:44:Leczenie jest trudne,|ale istnieje lek o nazwie Salvarsan.
00:56:49:Arszenik.
00:56:52:I jeśli się nie wyleczę....
00:56:55:mogę popaść w obłęd, tak?
00:56:58:Powinna pani wkrótce jechać.
00:57:02:Będę musiał zbadać pani męża.
00:57:07:Wyślę po niego.
00:57:09:To pani pomoże na gorączkę,|zanim dotrze pani do domu.
00:57:21:Jakie mam szanse?
00:57:23:Obawiam się, że pół na pół.
00:57:35:Nie myślałam, że spotka mnie|coś takiego.
00:57:56:- Co?|- Listy, msabu.
00:58:07:Przepraszam.
00:58:10:Słyszałem, że ci się powiodło.
00:58:13:Dużo bym zapłacił,|by ujrzeć ich miny.
00:58:17:- Napijesz się z nami?|- Nie mogę.
00:58:20:Czemu jesteś w domu?
00:58:22:Przywiozłem Berkeleya.
00:58:24:- Czy został ranny?|- Gorączka.
00:58:26:Gorzej niż zwykle, ale wyzdrowieje,|jeśli tylko wystarczy dżinu.
00:58:30:A ty?|Jak walki?
00:58:35:Dostajemy w kość.
00:58:38:To może trochę potrwać.
00:58:42:- Ciągle mam twój kompas.|- Czemu go nie zatrzymasz?
00:58:46:Zasłużyłaś na niego.
00:58:49:Poza tym, ja nie zawsze|chcę wiedzieć, dokąd idę.
00:58:58:Nie chcę cię zatrzymywać.
00:59:03:- Dobrze się czujesz?|- Tak. Dbaj o siebie.
00:59:09:- Mamy do nadrobienia opowieści.|- Tak. Kiedy wrócę.
00:59:13:Wrócisz? Skąd?
00:59:14:Miałam na myśli, kiedy ty wrócisz.
00:59:19:- Myślałem, że to malaria|- Cóż, nie.
00:59:24:Może nic ci nie być,|ale musisz zostać zbadany.
00:59:29:I pozostali, kimkolwiek by nie byli.
00:59:32:Mam nadzieję, że są chorzy.
00:59:35:To moja wina. I niczyja więcej.
00:59:43:Chciałbym pojechać z tobą.
00:59:45:Nie. Ktoś musi zostać,|i wszystkiego dopilnować.
00:59:48:Fabryka musi zostać ukończona.
00:59:52:- Możesz to zrobić?|- To niewiele roboty.
01:00:09:Przepraszam.
01:00:26:Gdzie jest Memsahib?
01:00:29:Wkrótce powróci.
01:00:40:Później tego dnia|wyjechałam do Mombasy....
01:00:43:i w podróż do domu, do Danii.
01:00:48:Tym razem była to dłuższa podróż.
01:00:51:Trwała wojna.
01:00:54:Ja prowadziłam własną wojnę.
01:00:57:Arszenik był mym sojusznikiem....
01:01:00:przeciwko niewidzialnemu wrogowi.
01:01:05:Przebywałam w pokoju,|w którym się urodziłam...
01:01:09:w Rungstedland....
01:01:11:I próbowałam pamiętać|o kolorach Afryki.
01:01:26:Miałam tylko lekarstwo....
01:01:28:i spacery z moją matką....
01:01:30:wzdłuż opustoszałej promenady....
01:01:34:i ten pokój domu mojej matki.
01:01:40:Dania stała mi się obca....
01:01:43:a ja jej.
01:01:46:Lecz zapoznałam się ponownie|z domem mojej matki.
01:01:51:I wiedziałam, że kiedyś|tam powrócę....
01:01:53:chora czy zdrowa....
01:01:56:przy zdrowych zmysłach|czy szalona.
01:01:59:I tak się stało....
01:02:02:po Tsavo.
01:02:54:Prawie wszyscy je teraz mają.
01:04:06:Ja teraz gotuję, Memsahib.
01:04:08:Tak, słyszałam.
01:04:22:Dobrze się czujesz, Farah Aden?
01:04:25:Dość dobrze, msabu.
01:04:27:A więc ja również.
01:04:32:- Co będziesz robić?|- Myślę, że będę polować.
01:04:35:Safari.
01:04:37:Mówią, że stanie się to świetnym|biznesem, jak tylko wojna się skończy.
01:04:41:Nie chciałbyś uczyć?
01:04:44:Chciałabym, by Kikuyu|mieli szkołę.
01:04:49:Będzie o to walka.
01:04:57:Dobrze się czujesz?
01:05:00:Mówią, że jestem zdrowa.
01:05:04:Nie będę mieć dzieci.
01:05:15:Myślałaś o nas?
01:05:20:Naturalnie.
01:05:32:Belknap mówi, że kawa zakwitnie|po następnych deszczach.
01:05:37:Jeśli tak....
01:05:38:będzie trzeba pomyśleć|o zatrudnieniu robotników na zbiory....
01:05:42:i o tym, jak dotrzeć na targ.
01:05:56:"Zwycięstwo|Zachowaj króla i królową."
01:06:45:"Indyjska społeczność salutuje..."
01:06:54:- Gdzie może być Berkeley?|- Musi tu być.
01:07:08:Kto wygrał zawody?
01:07:18:Masz dla mnie opowieść?
01:07:24:Zostałem zdegradowany.|Przedtem byłem Denysem.
01:07:27:Chciałabyś trochę szampana?
01:07:31:Mówili, że pojechałaś|na jakiś czas do domu.
01:07:34:Tak. Gdzie jest Berkeley?
01:07:37:Dobrze cię widzieć.
01:07:42:Ciągle ma gorączkę.|Wyzdrowieje.
01:07:45:Kim są ci wszyscy ludzie?
01:07:48:Bror mówi, że wkrótce zostaniemy kolonią.
01:07:52:Tak. Chcą to teraz zasiedlić.
01:07:54:Jest loteria.|Kup bilet, wygrasz farmę w Afryce.
01:07:58:Czy naprawdę myślałeś,|że zostanie dalej tak jak było?
01:08:03:Myślałem, że może tak.
01:08:07:- Gdzie jest Kanuthia?|- Umarł.
01:08:16:Jak się masz?|Napijesz się z nami?
01:08:21:Czas poszukać poduszki.
01:08:24:- Kiedy indziej więc?|- Tak.
01:08:29:Wesołych świąt.
01:08:33:Gwiazdka.
01:08:36:Rzeczywiście.
01:09:07:Ten wódz mówi,|że dzieci wyższe od tego....
01:09:10:nie mogą się uczyć czytać.
01:09:14:Powiedz mu, że wszystkie dzieci|muszą iść do szkoły.
01:09:16:Nie. To jest wódz.
01:09:19:- Pani nie jest wodzem.|- To absurdalne.
01:09:22:Nie jest dobrze, by wysocy ludzie|wiedzieli więcej od tego wodza.
01:09:26:Kiedy te dzieci są wysokie....
01:09:28:wtedy ten wódz może być martwy.
01:10:04:Bror, tak. Ale że Denys wynajął się|turystom? Nie mogę sobie tego wyobrazić.
01:10:08:Nie ma innego zawodu.|Poza tym, nie mamy wyboru.
01:10:10:Rząd zakazał handlu kością słoniową.
01:10:13:- Co będziesz robić?|- Skoncentruję się na farmie.
01:10:16:Halo, domu!
01:10:17:Felicity!|Skąd się tu wzięłaś?
01:10:20:Puścili mnie. Patrz.
01:10:22:Nic się nie nauczyłam,|ale jestem niezwykle czysta.
01:10:26:Zatrzymaj dla mnie taniec, Berkeley.
01:10:38:Co to za nonsens z tą szkołą?
01:10:40:Zatrudniłam młodego misjonarza.
01:10:42:Obiecał mi, że zacznie od alfabetu,|i zachowa Boga na później.
01:10:46:Wrogowie nie potrafią nawet przeliczyć|swoich kóz.
01:10:49:- To nie twoja sprawa.|- Kim u diabła jesteś?
01:10:58:Ciekaw jestem, czy ze mną zatańczysz?
01:11:02:Zaraz za to przeprosisz.
01:11:08:Potrafisz namieszać, baronowo.
01:11:14:Kiedy powiedzieli, że lubią czytać,|jak to ujęli?
01:11:16:Czy wiedzą, że polubią Dickensa?
01:11:18:- Nie myślisz, że powinni się uczyć?|- Myślę, że mogłaś się ich spytać.
01:11:22:Czy jako dziecko prosiłeś,|by cię uczono?
01:11:25:Jak opowieści mogą im zrobić krzywdę?
01:11:26:Mają swe własne opowieści.|Nie są tylko zapisane.
01:11:29:Czemu ci zależy,|by utrzymywać ich w ignorancji?
01:11:31:Nie żyją w ignorancji.
01:11:34:Po prostu nie uważam, że powinno się|zamienić ich w małych Anglików.
01:11:42:- Lubisz zmieniać rzeczy.|- Mam nadzieję, że na lepsze.
01:11:47:Chcę, by moi Kikuyu|nauczyli się czytać.
01:11:50:"Moi Kikuyu." "Moje kryształy."|"Moja farma".
01:11:54:To dużo majętności.
01:11:55:Zapłaciłam za wszystko co posiadam.
01:11:57:Co właściwie należy do ciebie?
01:12:01:Nie jesteśmy tu posiadaczami.|Jesteśmy tylko przechodniami.
01:12:06:Czy rzeczywiście życie jest dla ciebie|takie proste?
01:12:09:Być może oczekuję po nim mniej niż ty.
01:12:13:- Nie wierzę w to.|- Szczęśliwego nowego roku!
01:13:05:
01:13:08:
01:13:12:
01:13:17:
01:13:22:
01:13:28:
01:13:33:Szczęśliwego nowego roku, Karen.
01:13:36:Tobie również.
01:13:39:
01:13:56:Ktoś zostawił swą bieliznę z tyłu.
01:14:05:Chciałabym, byś wynajął|sobie mieszkanie w mieście.
01:14:14:Pewna jesteś?
01:14:39:Jedz.
01:14:46:Słoń.
01:15:14:Daj mi coś do roboty.
01:15:57:Mamy pokój.|A co z dobrobytem?
01:16:00:Czemu ceny spadają teraz tylko dlatego,|że nikogo nie zabijamy?
01:16:04:Cóż, ceny herbaty też spadły.
01:16:08:Czy zawsze muszą je tak bić?
01:16:38:Patrz. W końcu zrobili maszynę,|która jest naprawdę użyteczna.
01:16:42:Słuchaj.
01:16:47:To dla ciebie.
01:16:49:- Nie mogę tego przyjąć.|- Czemu nie?
01:16:53:Bror przeprowadził się do miasta.
01:16:56:Myślę, że to wasza prywatna sprawa.
01:17:08:Czy myślałeś o spędzeniu nocy?
01:17:10:Dziękuję, nie mogę.|Muszę jechać do Mary.
01:17:16:Pracuję przy safari,|i muszę znaleźć obozowisko.
01:17:24:Wokół są wspaniałe tereny,|które powinnaś zobaczyć.
01:17:27:Już tak długo nie będzie.
01:17:29:Nie. Zmarnowałabym ci czas.
01:17:33:Czemu nie weźmiesz swoich rzeczy?
01:17:37:Jeśli mnie choć trochę lubisz....
01:17:40:nie proś mnie o to.
01:18:59:Jakie jest to twoje słowo?
01:19:03:Sio?
01:19:07:Tak? Sio?
01:19:18:Masz niezłe słowo, baronowo.
01:19:30:Zakręć tym znowu, dobrze?
01:19:32:Prawie. Zakręć jeszcze raz.
01:19:36:Jeszcze raz.
01:19:43:Jeszcze raz.
01:19:50:Dobra robota. Jedziemy.
01:19:59:Nie mam na to|naukowego wyjaśnienia....
01:20:01:ale wiem,|że w afrykańską noc widać więcej....
01:20:08:I gwiazdy świecą jaśniej.
01:20:15:Chodzi o namioty.
01:20:18:Kiedy podróżuję z Kanuthią....
01:20:20:nie używaliśmy ich przedtem.
01:20:25:Pamiętam go.
01:20:28:Było w nim coś...
01:20:29:Masai.
01:20:32:Był w połowie Masai.|To pamiętasz.
01:20:35:Są inni niż wszyscy.
01:20:38:Myślimy, że ich oswoimy....
01:20:41:ale tak się nie stanie.
01:20:43:Umierają, gdy zamknie się ich|w więzieniu.
01:20:46:- Dlaczego?|- Bo żyją w teraźniejszości.
01:20:49:Nie myślą o przyszłości.
01:20:53:Nie potrafią ogarnąć konceptu,|że kiedyś ich wypuszczą.
01:20:57:Myślą, że to na zawsze.
01:20:59:Umierają więc.
01:21:03:To jedyni tubylcy,|których nie obchodzimy....
01:21:06:i to ich zabije.
01:21:10:O czym wy ze sobą rozmawialiście?
01:21:15:O niczym.
01:21:21:A więc. Wiedziałeś, że pojadę.
01:21:32:Jutro wcześnie wstajemy.|Może się prześpisz?
01:21:38:- A co się wydarzy jutro?|- Nie mam pojęcia.
01:21:47:- Dobranoc.|- Dobranoc.
01:22:26:Myślałbyś, że uciekną.
01:22:29:Ty nie uciekłaś.
01:22:59:Pomyśl o tym.
01:23:01:Nigdy nie słyszały ludzkiego dźwięku,|a tu nagle Mozart.
01:23:35:- Masz już klientów?|- Za tydzień.
01:23:37:Mężczyzna z Belgii z córkami.
01:23:40:W jego liście było:|"Chcielibyśmy wszystkiego po trzy".
01:23:43:To będzie ciekawa wycieczka.|Nie będzie mnie przez miesiąc....
01:23:46:lub przez półtorej godziny.
01:23:49:Czemu to robisz?
01:23:51:Nie umiem szyć.
01:24:11:Wiesz, z czego są zrobione?|Z materiału.
01:24:13:Gdzie wyląduje?
01:24:14:Cała sztuka w tym, by tego nie zrobić.
01:24:21:To musi być wspaniałe.
01:24:27:Tak sobie wyobrażałam Amerykę.
01:24:31:- Byłaś w Ameryce?|- Nie, ale mój ojciec tam był.
01:24:35:Opowiadał mi o niej,|kiedy byłam małą dziewczynką.
01:24:39:- Ciągle jesteście blisko?|- Umarł.
01:24:41:Popełnił samobójstwo,|kiedy miałam dziesięć lat.
01:25:07:Chyba mogę coś na to zaradzić.
01:25:09:"Śmiał się długo i głośno....
01:25:11:podczas gdy jego oczy|tu i tam się ruszały.
01:25:15:Roześmiał się: 'Ha, ha|teraz już widzę ja.
01:25:20:Diabły wiosłować umiały.'
01:25:24:- Żegnaj, żegnaj..."|- Opuszczasz.
01:25:27:Pomijam nudne kawałki.
01:25:30:"Żegnaj mi więc....
01:25:32:lecz powiem ci,|ja, twój weselny gość."
01:25:35:Opuść głowę do tyłu.
01:25:38:"Dobrze się modli ten....
01:25:40:co kochać potrafi|tak ludzi, jak i ptaki....
01:25:44:i zwierzęta."
01:25:56:Tak lepiej.
01:25:59:Czy to będzie inaczej,|polować zawodowo?
01:26:03:Nie dla zwierząt.|Cóż, może dla zwierząt.
01:26:07:Czy rzeczywiście wolisz je od ludzi?
01:26:10:Czasami.
01:26:11:Nie robią nic połowicznie.
01:26:14:Wszystko jest po raz pierwszy...
01:26:16:Polowanie, praca, zaloty.
01:26:19:Tylko człowiek robi to źle.
01:26:22:Tylko człowiek się tym nudzi.
01:26:26:Mówi:|"Widzisz, wiem co do mnie czujesz....
01:26:30:i ty wiesz, co ja do ciebie czuję....
01:26:34:rozumiemy się,|więc połóżmy się i weźmy się za to."
01:26:47:Czemu tu jestem?
01:26:52:Bo chciałem, byś to wszystko zobaczyła.
01:26:57:Chciałem ci to pokazać.
01:26:59:Myślałem, że zrozumiesz.
01:27:07:Czy myślisz czasem o śmierci?
01:27:09:Myślę o starzeniu się.
01:27:14:Byłoby to jak życie z uciążliwym,|wymagającym starym draniem.
01:27:18:Cóż, jesteś uciążliwym,|wymagającym starym draniem.
01:27:28:Miałam syfilis.
01:27:36:Dlatego pojechałam do domu.
01:27:41:Wiem.
01:27:45:Ja nigdy nic nie łapię.
01:27:47:Kiedyś miałem odrę.
01:27:53:Mówią, że będę teraz miała|normalne życie....
01:27:57:ale bez dzieci.
01:28:01:A więc, szkoła?
01:28:07:A więc, szkoła.
01:28:09:Farma.|Tym teraz jestem.
01:28:25:Potrzebujemy mięsa|na jutrzejszą kolację.
01:28:28:Obudzę cię o świcie.
01:28:37:Dobranoc.
01:28:39:Dobranoc.
01:28:53:Możemy trafić na gazele,|ale podróżujemy przez tereny bawołów.
01:28:56:Robią się zaczepne,|kiedy podróżujesz pieszo.
01:30:16:Kolacja.
01:30:19:Duży, ale...
01:30:30:Lew.
01:30:33:Ostrożnie, wiatr jest za nami.
01:31:34:Wycofuj się.
01:31:36:Powoli.
01:31:50:Jeśli nastąpi atak, przykucnij....
01:31:53:i pozwól mi się tym zająć.
01:32:36:Załaduj znowu!
01:33:14:Niedługo obiad?
01:33:18:Cieszę się, że pojechałaś.
01:34:46:Za panny o różanych ustach.
01:34:56:Była sobie pewna|bardzo młoda dziewczyna z Danii....
01:35:00:która wsiadła na parowiec|płynący do Suezu.
01:35:06:U wybrzeży Maroka....
01:35:10:rozpętała się burza....
01:35:13:i została ona wyrzucona na brzeg....
01:35:17:na plażę.
01:35:23:Na biały piasek plaży.
01:35:34:Na piasek tak biały, że...
01:36:17:Chciałbym to zrobić.
01:36:30:- Będzie bolało?|- Nie.
01:36:42:Cokolwiek teraz powiesz, uwierzę.
01:37:09:Muszę wiedzieć, co o tym myśleć.
01:37:14:Czemu?
01:37:52:Twoja czysta zupa,|młoda sałata....
01:37:54:kurczak, tylko pierś.
01:37:59:Mam nadzieję,|że ci to odpowiada?
01:38:01:- Kto przychodzi?|- Bwana Cole.
01:38:04:Pomyślę o Bwana Cole.
01:38:16:Teraz wpadłam|w prawdziwe kłopoty.
01:38:18:- Teraz myślisz, że powinni głosować?|- Nie, gorzej.
01:38:37:Zawołaj Kamante.
01:38:40:Jest zupełnie niemożliwy.
01:38:49:Czy to wygląda jak kurczak?
01:38:54:To nie kurczak, Memsahib.|To ryba.
01:38:59:Odejdź.
01:39:06:Co sądzisz?
01:39:09:Jest całkiem niezłe, czyż nie?
01:39:14:Bądź ostrożna.
01:39:19:Gdy dawni kartografowie|dochodzili do brzegów świata, pisali....
01:39:22:"Poza tym miejscem|są smoki."
01:39:26:Tam właśnie dotarłam?
01:39:29:Lubi dawać prezenty....
01:39:32:ale nie na Gwiazdkę.
01:39:36:Nie powiedział nawet,|kiedy znowu przyjedzie.
01:39:40:Jeśli przyjedzie.
01:39:44:Rozwiodłabyś się?
01:39:47:Wtedy nie miałabym nikogo.
01:41:01:Ci, którym nie udało się trafić|do łosi na Alasce....
01:41:02:do grizzly w Ameryce,|i do tygrysów w Indiach....
01:41:05:są teraz na morzu, w drodze tutaj.
01:41:09:Berkeley będzie się zajmował farmą.
01:41:12:Ty też mógłbyś to robić.
01:41:14:Nie, dziękuję.
01:41:17:Powinieneś jednak do niego zajrzeć.
01:41:20:Nie wyglądał zbyt dobrze.
01:41:29:Możesz zostać?
01:41:35:Na dzień lub dwa.
01:41:38:- Czy tak będzie dobrze?|- Nie.
01:41:44:Nie potrzebuję na safari|dwóch strzelców
01:41:46:Pracuj więc w mieście.
01:41:48:Spotykaj się z klientami,|zajmuj się zaopatrzeniem, pocztą.
01:41:51:Nie wiem, czy się do tego nadaję.
01:41:54:Coś musisz robić.
01:41:57:Właściwie nie.
01:42:00:Mój mocz zrobił się czarny.
01:42:08:Musimy cię zawieźć do szpitala|i znaleźć ci odpowiednią opiekę.
01:42:13:Mam odpowiednią opiekę.
01:42:26:To....
01:42:30:już tak kilka lat.
01:42:32:Myślę, że mnie lubi.
01:42:37:Czemu mi nie powiedziałeś?
01:42:41:Chyba....
01:42:43:myślałem....
01:42:47:Nie znałem cię zbyt dobrze.
01:42:54:Jest trochę pieniędzy|na koncie handlowym.
01:42:56:Chciałbym wziąć swój udział,|by pojechać do Mairiamo.
01:42:58:Posłuchaj.
01:43:00:George Martin miał czarną gorączkę|pięć lat temu.
01:43:05:Możesz zabrać tę 1 2- kę,|którą tak lubisz.
01:43:08:Spust wydaje się nieco...
01:43:11:Namów Karen,|by spróbowała Rigby.
01:43:13:To dla niej dobra broń.
01:43:24:Chciałbyś...
01:43:28:Chciałbyś, bym cię zabrał do domu?
01:43:32:Myślę, że jestem w domu.
01:43:35:"F."
01:43:38:"D."
01:43:42:"D" jak dziewczynka.
01:43:48:Jesteś spakowana?
01:43:51:Tak.
01:43:53:Jak było w mieście?
01:43:55:Tłoczno.
01:44:02:Zastanawiałem się.
01:44:05:Przy całej tej pracy przy safari|nie mam wiele pożytku z pokoju....
01:44:08:w klubie.
01:44:15:Nie wiem, czy będę w tym dobry....
01:44:20:ale co byś pomyślała, gdybym|przechował trochę rzeczy u ciebie?
01:44:30:Przyjeżdżałbyś i wyjeżdżał|z mojego domu?
01:44:33:Jeśli ci to odpowiada.
01:44:37:Kiedy bogowie chcą cię ukarać,|wysłuchują twych modlitw.
01:44:51:Berkeley jest umierający.
01:44:55:- Co?|- Czarna gorączka.
01:44:57:O, mój Boże.
01:45:00:- Pojadę do niego.|- Nie, nie chciałby cię tam.
01:45:03:Czemu?
01:45:07:Jest tam kobieta.|Somalijka.
01:45:12:Jest z nim już od jakiegoś czasu.
01:45:15:Nigdy mi nie powiedziałeś.
01:45:19:Nie wiedziałem.
01:45:39:"....z nami wszystkimi teraz|i na zawsze." Amen.
01:46:04:Dziwne, że nie ma Denysa.
01:46:08:Myślę, że jest z Berkeleyem.
01:46:20:W czasie gdy Denys był w domu....
01:46:24:nie mówiliśmy o zwykłych sprawach.
01:46:28:O moich kłopotach z farmą...
01:46:30:zaległych spłatach|i nieudanych zbiorach...
01:46:34:ani moich kłopotach z pracą....
01:46:36:i o tym co wiedział, że się działo|z Afryką
01:46:42:Ani o niczym innym co było|zwyczajne i prawdziwe
01:46:48:Żyliśmy oderwani....
01:46:52:z dala od wszystkiego.
01:46:55:Kiedy go nie było,|wymyślałam opowieści.
01:46:59:Wieczorami rozsiadał się wygodnie....
01:47:03:przed kominkiem|rozkładając poduszki....
01:47:08:I podczas gdy ja siedziałam|jak jakaś Szeherezada....
01:47:12:on słuchał mych opowieści|z szeroko otwartymi oczyma....
01:47:17:od początku do końca.
01:48:02:Skąd to masz?
01:48:02:Z Mombasy.
01:48:05:Wsiadaj.
01:48:12:Kiedy się nauczyłeś latać?
01:48:14:Wczoraj.
01:51:14:Nie ruszaj się.
01:51:22:Chcę się ruszać.
01:51:25:Nie ruszaj się.
01:51:57:Tanne, mogę cię zobaczyć?
01:52:06:Cóż, też jestem bez grosza.
01:52:08:Nie prosiłbym, ale napiwki|były nieco niskie.
01:52:15:- Wszystko w porządku?|- Jeśli będę miała dobre zbiory.
01:52:20:Mógłbym go zastrzelić.
01:52:26:Mam szaloną ochotę|cię pocałować.
01:52:33:Jest mądrzejsza ode mnie.
01:52:35:Może wszystko pójdzie dobrze.
01:52:39:Powodzenia, Tanne.
01:52:52:Mogłeś spytać.
01:52:54:Spytałem.
01:52:57:Powiedziała tak.
01:53:11:Jeśli zostanę kiedyś zjedzona,|pochowaj mnie tutaj, dobrze?
01:53:15:To, co z ciebie zostanie.
01:53:17:Tam, na szczycie wzgórza.
01:53:26:Kiedy wyjeżdżasz?
01:53:28:Jutro.
01:53:30:Czy nie ma dla ciebie znaczenia,|że jestem żoną innego?
01:53:35:Co się dla mnie liczy|to to, że tak się starałaś.
01:53:41:O której godzinie jutro?
01:53:53:I znów do widzenia.
01:53:55:Ile akrów pod uprawą?
01:53:57:- Pięćset.|- Reszta jest dzika?
01:54:00:- Cóż, Kikuyu tam mieszkają.|- Czemu ich pani nie wyrzuci?
01:54:05:Bo tam mieszkają.
01:54:08:Przejmiemy to,|jeśli się pani nie wywiąże.
01:54:13:- Mamy jeszcze jeden rok.|- Bóg jest wielki, msabu.
01:54:16:Pobiera trzy procenty.
01:54:28:Ten wódz mówi....
01:54:30:że wysokie dzieci|mogą już iść do szkoły.
01:54:40:Powiedz wodzowi Kinanjui,|że czytanie to wartościowa umiejętność.
01:54:46:Jego dzieci będą go dobrze wspominać.
01:55:04:Ten wódz mówi: "Brytyjczycy potrafią|czytać, i co im to daje?"
01:56:36:Wygrywa panna Felicity Spurway.
01:56:37:Niesamowita ta Felicity.
01:56:39:Tak, rzeczywiście.
01:56:44:Następny zawodnik,|pan John Sutton na Castano.
01:56:51:Jak się masz?
01:56:53:Myślę, że się starzeję.
01:56:56:Nie ty.
01:56:58:Jak polowania?
01:57:00:Utrzymuję się.|Gdzie Denys?
01:57:02:W Ugandzie. Z jakimś magnatem.
01:57:07:Myślałem, że może byś chciała rozwód.
01:57:16:Ona ma pieniądze?
01:57:18:Naturalnie, że ma pieniądze.
01:57:22:To takie ważne.
01:57:24:Chyba tak.
01:57:26:Cóż, będę musiała ci coś zarzucić.
01:57:30:Czy może chciałeś to zrobić na odwrót?
01:57:35:Strzelaj. Cokolwiek.
01:57:37:Na pewno to zrobiłem.
01:57:42:Dziękuję, Tanne.
01:57:44:Jak ci się to udaje...|utrzymywać między nami przyjaźń?
01:57:48:Od tego zaczęliśmy.
01:57:53:Cóż, będę się cieszyć wraz z tobą,|jeśli będę mogła.
01:58:04:Bardzo dobrze to pamiętam.
01:58:29:Kiedy wyjeżdżasz na safari,
01:58:32:jesteś czasem z kimś innym?
01:58:34:Gdybym chciał z kimś być,|byłbym z tobą.
01:58:38:- Czujesz się czasem samotny?|- Czasami.
01:58:42:Zastanawiasz się czasem,|czy ja jestem samotna?
01:58:45:Nie.
01:58:48:Czy w ogóle o mnie myślisz?
01:58:51:- Często.|- Ale nie na tyle, by wrócić.
01:58:57:Zawsze przecież wracam.|O co chodzi?
01:59:00:O nic.
01:59:09:Bror poprosił mnie o rozwód.|Znalazł kogoś, kogo chce poślubić.
01:59:13:Pomyślałam,|że może i my to kiedyś zrobimy.
01:59:16:Rozwiedziemy się?
01:59:21:Jak... Jak ślub mógłby coś zmienić?
01:59:24:Miałabym kogoś własnego.
01:59:29:Nie miałabyś.
01:59:33:Co jest nie tak z małżeństwem?
01:59:35:Czy widziałaś kiedyś takie,|które byś podziwiała?
01:59:37:Tak, widziałam. Wiele.
01:59:42:Na przykład Belfieldowie.
01:59:45:Wysłał ją kiedyś do domu|w czasie deszczy, w 1910.
01:59:47:Nie powiedział jej, że się skończyły|aż do 1913.
01:59:49:To nie jest żart. Ludzie się pobierają.|To nie jest takie rewolucyjne.
01:59:52:- Niektóre zwierzęta łączą się na zawsze.|- Gęsi.
01:59:55:Ty używasz cholernych zwierząt|jako swojego argumentu.
01:59:58:A mi nie pozwalasz.
02:00:01:Ja bym chciał|połączyć się na zawsze.
02:00:05:Powoli.
02:00:08:Chciałabym tylko,|by mnie ktoś kiedyś poprosił, to wszystko.
02:00:12:Obiecasz mi, że to zrobisz,|jeśli obiecam, że powiem nie?
02:00:16:Mam ci zaufać, tak?
02:00:23:Kiedy wyjeżdżasz....
02:00:27:nie zawsze jedziesz na safari, prawda?
02:00:35:Chcesz po prostu wyjeżdżać.
02:00:38:To nie ma na celu cię zranić.
02:00:42:Rani.
02:00:46:Jestem z tobą, bo chcę być z tobą.
02:00:59:Jestem gotów zapłacić cenę.|Być czasem samotny.
02:01:01:Umrzeć samotnie, jeśli tak ma być.|To chyba fair.
02:01:04:Nie całkiem.|Chcesz, bym ja też za to płaciła.
02:01:07:Nie, masz wybór,|ale nie chcesz bym ja go miał.
02:01:14:Nie stanę ci się bliższy....
02:01:17:ani nie będę cię bardziej kochał|z powodu kawałka papieru.
02:01:33:Spróbuj, czy dasz radę to zatrzymać.
02:01:45:Odsuń się.
02:01:49:Zostaw.
02:01:53:Ta woda i tak mieszka w Mombasie.
02:02:39:Doleciałem aż do Naroku.
02:02:41:Widać wszystkie koleiny,|gdzie jechały ciężarówki.
02:02:45:Serengeti jest wciąż dobra.
02:02:47:Zajmie tydzień, by się tam dostać.
02:02:54:I Samburu jest ciągle dobre.
02:02:56:Gdzie jest Belknap?|Nie widziałem go.
02:03:02:Pewnie jest już w Ameryce.
02:03:08:Puściłam go.
02:03:11:Musiałam. Ale ty nie chcesz słuchać|o farmie, prawda?
02:03:14:- Ja... Masz jakieś guziki?|- Co ty robisz?
02:03:19:- Naprawiam ci koszulę.|- Nie.
02:03:21:Nie rób tego.
02:03:23:Nie musisz tego robić.
02:03:33:Może pojutrze spróbuję Samburu.
02:03:36:Dopiero wróciłeś.
02:03:41:Wiesz, Felicity chciała się zabrać....
02:03:45:i prawie powiedziałem nie, bo myślałem,|że by ci się to nie spodobało.
02:03:48:- Nie ma powodu, by nie jechała.|- Jest. Nie podobałoby mi się to.
02:03:52:Chcesz, by pojechała?
02:03:54:Chcę, by rzeczy bez znaczenia|nie miały znaczenia.
02:03:56:- Więc powiedz jej nie. Zrób to dla mnie.|- I co wtedy? Co będzie dalej?
02:03:59:Czemu twoja wolność|jest ważniejsza od mojej?
02:04:01:Nie jest. Nigdy ci nie przeszkadzałem|być wolną.
02:04:02:Nie. Nie mam prawa cię potrzebować.
02:04:05:Ani na tobie polegać,|ani niczego od ciebie oczekiwać.
02:04:07:Jestem wolna, mogę odejść.
02:04:10:- Ale ja cię potrzebuję.|- Nie potrzebujesz mnie.
02:04:12:Jeśli umrę, ty też umrzesz?|Nie potrzebujesz mnie.
02:04:14:Wszystko mieszasz. Pomieszałaś|potrzebę z pragnieniem. Zawsze tak było.
02:04:17:Mój Boże. Gdybyś to ty stworzył świat,|nie byłoby w nim w ogóle miłości.
02:04:21:Może byłby jej lepszy rodzaj.|Taki, którego nie trzeba udowadniać.
02:04:23:- Żyłbyś więc na księżycu.|- Bo nie postępuję na twój sposób?
02:04:26:Czy przyjmujemy, że jest jeden właściwy|sposób na robienie wszystkiego?
02:04:28:Czy myślisz, że zależy mi na Felicity?
02:04:30:Czy myślisz, że związałbym się z nią?
02:04:37:- Więc nie ma do tego powodu.|- Jeśli nie jest ważna....
02:04:39:czemu z tego nie zrezygnujesz?
02:04:44:Nauczyłam się czegoś,|czego ty nie rozumiesz.
02:04:48:Są rzeczy, które warto mieć....
02:04:50:ale mają one swą cenę,|i ja chcę być taką rzeczą.
02:04:56:Nie pozwolę na to.
02:05:01:Nie zdajesz sobie sprawy, jak wpływa|na mnie to, co mówisz.
02:05:25:Więc będziesz mieszkać gdzieś indziej.
02:05:35:Dobrze.
02:06:14:Czy to książę?
02:06:33:Myślę, że powinna pani wstać,|Memsahib.
02:06:36:- Co?|- Myślę, że powinna pani wstać.
02:06:39:Myślę, że Bóg się zbliża.
02:07:33:Wszystko stracone.
02:07:53:- Jak to się zaczęło?|- Myślę, że była w tym ręka Boga.
02:07:57:Dał mi najlepsze zbiory jakie kiedykolwiek|miałam, a potem sobie przypomniał.
02:08:00:- Ubezpieczenie?|- To dla pesymistów.
02:08:03:Gdzie Denys?
02:08:05:Któż to wie?
02:08:09:Nie ma znaczenia.|Baronowa jest spłukana, "D".
02:08:13:Skończyło się.
02:08:15:Zanim wyjadę, muszę znaleźć|jakąś ziemię dla moich Kikuyu.
02:08:19:Masz dość problemów, Karen.
02:08:20:Tylko kawałek, gdzieś,|gdzie będą mogli zostać razem.
02:08:25:Skończyła się nam właśnie kawa....
02:08:28:ale mogę podać herbatę.
02:08:31:Nie ma uprawnej ziemi tych rozmiarów|nigdzie poza rezerwatem....
02:08:35:a gdyby nawet była,|nie dawalibyśmy jej tubylcom.
02:08:37:- Ponieważ do nich należy.|- Należy do korony, baronowo.
02:08:41:To, czego pani chce, jest niemożliwe.
02:08:43:Tak, zawsze tak jest.|Kogo muszę następnie zobaczyć?
02:08:45:Obawiam się, że widziała już pani|nas wszystkich.
02:08:48:Mamy nowego gubernatora,|czyż nie?
02:08:50:Sir Joseph?|Jeszcze nie przyjechał.
02:08:54:Ale powiedziano mi,|że wkrótce przyjedzie.
02:08:57:Ciągle jeszcze jestem zapraszana?
02:08:59:Kapitan Jacques Llewllyn.
02:09:02:- Sługa uniżony.|- Pan Llewllyn.
02:09:05:Jego wysokość Hugh Chomondeley,|lord Delamere.
02:09:07:- Sługa uniżony.|- Lady Delamere.
02:09:10:- Jak się pani miewa?|- Lady Delamere.
02:09:15:- Komisarzu.|- Baronowo.
02:09:17:Baronowa von Blixen.
02:09:21:Przykro mi słyszeć,|że Kenia panią utraci.
02:09:23:- Słyszał pan więc o mych kłopotach?|- Tak.
02:09:26:Przykro mi.
02:09:28:- I czy zna pan mój obecny problem?|- Baronowo.
02:09:31:- Ta ziemia, której pani od nas chce.|- Czy pomoże mi pan, sir Joseph?
02:09:35:- Baronowo, to nie jest dobry moment.|- To niezwykle trudne.
02:09:41:- Baronowo.|- Proszę wstać.
02:09:46:Kenia jest trudnym krajem dla kobiet....
02:09:50:więc istnieje tu pewna rycerskość|wobec nich.
02:09:52:Jest pan potężnym człowiekiem,|a ja nie mam do kogo się zwrócić.
02:09:55:Przedyskutujmy to|we właściwy sposób.
02:09:57:Nie musi się pan krępować.|Straciłam wszystko.
02:10:00:- Niewiele mnie kosztuje pana błagać.|- Zaczekajcie.
02:10:04:Dajcie jej chwilę, proszę.
02:10:17:Widzi pan, ta ziemia należała do nich.
02:10:18:Zabraliśmy ją,|a teraz oni nie mają dokąd pójść.
02:10:21:Zajmę się tym.|Zrobimy, co się da.
02:10:25:Może mi pan dać słowo, sir?
02:10:33:Ja pani dam słowo.
02:10:44:Dziękuję.
02:10:47:Mam nadzieję,|że będzie tu pani szczęśliwa.
02:10:50:Ja byłam.
02:10:53:Przykro mi, że pani nie poznam.
02:11:08:Nie wiedziałem o tym,|zanim nie dotarłem do granicy.
02:11:11:Wygląda, że zrobiłabym niemal wszystko,|by zwrócić twoją uwagę.
02:11:20:Prawie cię już spakowałam.
02:11:28:Moja biedna rodzina,|doprowadziłam ich prawie do bankructwa.
02:11:30:Teraz muszę ich prosić|o więcej pieniędzy.
02:11:34:- Pozwól, że ci pomogę.|- Zatrzymałbyś mnie więc?
02:11:44:Nie. Chcę teraz|być coś warta.
02:11:49:Co zrobisz?
02:11:51:Po mojej wyprzedaży, wyjadę.
02:11:53:W piątek do Mombasy, a potem....
02:11:57:statkiem do Danii.
02:12:15:Dziękuję.
02:12:28:Musisz dopilnować, by odeszli|przed porą deszczową.
02:12:30:To dobra ziemia,|wystarczy dla wszystkich.
02:12:33:Ale nie mogą o to walczyć,|ani sprawiać kłopotów władzom.
02:12:36:Rozumiesz?|Albo ją stracą.
02:12:39:Musisz im wytłumaczyć,|że nie będzie mnie tu....
02:12:44:by się za nimi ująć.
02:12:46:Daleko ta ziemia?
02:12:49:Niezbyt daleko.
02:12:54:Jak będzie z nami, z panią i ze mną?
02:12:58:Będziesz miał trochę pieniędzy.|Wystarczająco, jak sądzę.
02:13:02:Nie mówię o pieniądzach.
02:13:08:Czy pamiętasz jak było....
02:13:10:na safari?
02:13:12:Popołudniami wysyłałam cię naprzód,|byś poszukał miejsca na obozowisko....
02:13:17:i ty na mnie czekałeś.
02:13:19:Widziała pani ogień....
02:13:21:i mogła pani tam przyjść.
02:13:25:Tak.
02:13:28:Cóż, to będzie prawie tak samo.
02:13:32:Tylko, że tym razem, to ja pojadę przodem|i zaczekam na ciebie.
02:13:38:Czy to daleko, dokąd pani jedzie?
02:13:45:Tak.
02:13:48:Musi pani rozpalić ogromne ognisko....
02:13:50:bym mógł panią znaleźć.
02:14:00:Zabierz to na trawnik.
02:14:40:Jadłeś obiad?
02:14:45:Tak.
02:14:53:Twoje rzeczy...|Spakowałam twoje rzeczy.
02:14:56:Myślałam, że wyślę je do klubu.
02:14:58:Czy tak będzie dobrze?
02:15:21:To nie był zbyt dobry pomysł.
02:15:35:Myślę, że zawsze|tak to powinno było być.
02:15:40:Nie wiem.
02:15:42:Zaczynałem lubić twoje rzeczy.
02:15:45:A ja zaczynałam lubić życie bez nich.
02:15:58:Zepsułaś mi to, wiesz.
02:16:02:Co zepsułam?
02:16:07:Bycie samemu.
02:16:11:Naprawdę?
02:16:19:Chciałbym pojechać z tobą do Mombasy.
02:16:25:Mogę cię tam zawieźć samolotem?
02:16:28:Nie wyjeżdżasz?
02:16:31:Mam jutro sprawy do załatwienia w Tsavo,|ale wrócę w piątek.
02:16:36:Może tak być?
02:16:41:Naturalnie.
02:16:47:Nauczyłam się ostatnio takiej|rzeczy.
02:16:52:Kiedy dzieje się naprawdę źle....
02:16:55:i wydaje mi się, że już nie dam rady....
02:16:58:próbuję to jeszcze pogorszyć.
02:17:02:Zmuszam się do myślenia|o naszym obozowisku nad rzeką....
02:17:09:i o Berkeleyu....
02:17:13:i o pierwszym razie,|gdy mnie zabrałeś samolotem.
02:17:18:Jakie to było wspaniałe.
02:17:24:I kiedy już myślę,|że więcej nie dam rady....
02:17:27:posuwam się jeszcze trochę dalej.
02:17:32:I wtedy wiem,|że mogę znieść wszystko.
02:17:39:Chciałbyś mi pomóc?
02:17:42:Tak.
02:17:53:Zatańcz więc ze mną.
02:18:41:Wiesz, miałeś rację.
02:18:43:Farma nigdy do mnie nie należała.
02:18:49:Może się myliłem.
02:18:52:Miałam farmę w Afryce.
02:20:40:Chcesz drinka?
02:20:46:Poproszę.
02:21:06:Denys nie żyje.
02:21:10:Jego samolot rozbił się w Tsavo.
02:21:33:Był pożar.
02:21:47:Mogę cię zabrać do miasta, Tanne?
02:21:53:Czemu wysłali ciebie?
02:21:59:Myślałem, że powinienem.
02:22:07:Mój Boże, jesteś odważny.
02:22:46:"Słońce cię nie porazi za dnia,|ani księżyc nocą.
02:22:50:Bóg cię zachowa od wszelkiego zła.
02:22:53:Zachowa twą duszę.
02:22:55:Pan zachowa twe odejścia|i powroty.
02:22:59:Odtąd i na wieki."
02:23:02:Amen.
02:23:29:"Gdy wygrałeś dla miasta zawody....
02:23:33:nieśliśmy cię dumnie|przez rynek.
02:23:36:Mężczyźni i chłopcy|wznosili wiwaty....
02:23:38:gdy cię nieśliśmy do domu|na ramionach.
02:23:44:Mądry to chłopak,|co się wymyka....
02:23:48:z miejsca gdzie chwała|szybko przemija.
02:23:53:I choć laur wcześnie|zakwita....
02:23:56:wcześniej niż róża więdnie.
02:23:59:Nie powiększysz szeregów....
02:24:02:młodzieńców, co honor utracili.
02:24:05:Ani tych, których sława|ich przegania....
02:24:09:a imię umiera....
02:24:11:zanim umrą oni.
02:24:15:I wokół tej głowy,|laurem przybranej....
02:24:19:zbiorą się martwi,|co zbrakło im sił....
02:24:22:i ujrzą na niej....
02:24:28:wieniec świeży....
02:24:36:piękniejszy, niż na dziewcząt lokach."
02:24:55:Zabierz z powrotem do siebie duszę|Denysa George'a Fincha Hattona....
02:25:01:którym się z nami podzieliłeś.
02:25:05:Przynosił nam radość....
02:25:08:i bardzo go kochaliśmy.
02:25:14:Nie należał do nas.
02:25:19:Nie należał do mnie.
02:26:29:Jeśli ja poznałam pieśń o Afryce....
02:26:33:o żyrafie....
02:26:35:i o afrykańskim pustkowiu....
02:26:40:o pługach na polach....
02:26:42:i spoconych twarzach|zbieraczy kawy....
02:26:47:Czy Afryka znała pieśń o mnie?
02:27:00:Czy dzieci wymyślą zabawę....
02:27:02:w której będzie moje imię?
02:27:05:I czy pełnia księżyca rzuci cień....
02:27:08:na żwirowej drodze....
02:27:11:cień, który będzie miał moje kształty?
02:27:15:I czy orły znad wzgórz Ngong|będą się mną opiekować?
02:27:31:Nie możesz pójść tam, gdzie ja jadę.
02:27:34:Tam gdzie jedziesz się nie gotuje?
02:27:37:Nie podobałoby ci się tam.|Musisz mi co do tego zaufać.
02:28:04:Możesz mi przesłać list|na ten adres w Danii.
02:28:08:Kiedy sprzedasz samochód,|wyślij czek do firmy Hunter i Spółka.
02:28:12:i wszystko inne, z czym nie będziesz|wiedział co zrobić.
02:28:14:Dobrze.
02:28:17:Baronowo, wysłali mnie, bym spytał,|czy możemy panią zaprosić na drinka.
02:28:22:- Kto to jest "my"?|- Cóż, członkowie klubu.
02:28:30:Dobrze.
02:28:47:Proszę whisky.
02:28:49:Dwie whisky.
02:29:13:Baronowo?
02:29:17:Za dziewczęta o różanych wargach,|i chłopców o lekkich stopach.
02:29:21:Za nich.
02:29:30:Dziękuję.
02:29:40:To jest mi bardzo drogie.
02:29:45:Pomógł mi znaleźć drogę.
02:29:48:Dziękuję, msabu.
02:30:06:Chcę usłyszeć, jak powiesz me imię.
02:30:11:Jesteś Karen, msabu.
02:30:27:Przyszła dziś poczta...
02:30:29:i przyjaciel pisze:
02:30:33:"Masajowie oznajmili|komisarzowi okręgu Ngong....
02:30:38:że wielokrotnie o wschodzie|i o zachodzie słońca....
02:30:43:widzieli lwy|na grobie Fina Hattona.
02:30:48:Lew i lwica przychodzą....
02:30:51:i stoją bądź leżą na grobie|przez długi czas.
02:30:58:Po twoim wyjeździe,|ziemia wokół grobu....
02:31:01:została wyrównana|na kształt tarasu.
02:31:05:Sądzę, że to wyrównanie|uczyni je wygodnym dla lwów.
02:31:11:Mają stamtąd widok na równinę....
02:31:15:oraz na bydło."
02:31:21:Denysowi by się to podobało.
02:31:23:Muszę pamiętać,|by mu o tym powiedzieć.
02:31:25:"Karen Blixen opublikowała|swe pierwsze opowiadania w 1934 roku....
02:31:28:pod nazwiskiem Isak Dinesen.
02:31:31:Nigdy nie powróciła do Afryki."
02:31:35:Odwiedź www.NAPiSY.info


Wyszukiwarka