141 04





B/141: E.R.Gruber - Tajny świat parapsychologii







Wstecz / Spis
Treści / Dalej

Szpiedzy psi z Fortu Meade
Kryptonim GONDOLA WISH
Gdy w drugiej połowie lat 70. w Instytucie Badawczym Stanford nastąpił rozkwit badań, w kręgach wojskowych zaczęły szerzyć się pogłoski o odkryciu możliwości zastosowania psi do pozyskiwania informacji do celów wywiadowczych. Podporucznik Frede-rick Holmes Skip" Atwater z Wydziału Wykorzystywania Systemów w Armii (SED, System Exploitation Detachment)25 w Forcie Meade, Maryland, pierwszy wykazał duże zainteresowanie tym projektem. Zadawał sobie pytanie, dlaczego taką pracą mieliby się zajmować tylko naukowcy. Czy jest coś, co przemawia przeciwko bezpośredniemu zastosowaniu nowoczesnych metod szpiegowskich w jednym z wydziałów wojskowych?
Atwater przedstawił propozycję stworzenia małej grupy eksperymentalnej złożonej z osób o uzdolnieniach paranormalnych. Miała ona zostać powołana jako druga jednostka
oprócz cywilnej grupy w SRI na Zachodnim Wybrzeżu USA
stanowiąca wojskową grupę specjalną do celów operacyjnych na Wschodnim Wybrzeżu. Pomysł został zaakceptowany przez generała-majora Edmunda Thompsona, zastępcę szefa sztabu do spraw informacyjnych, i powołany do życia jako projekt zaopatrzony kryptonimem GONDOLA WISH.
Atwater oraz kapitan-pułkownik Murray Scotty" Wart, ponury osobnik, który zamiast Atwatera został mianowany komendantem wydziału, odwiedzili Puthoffa i Targa w Instytucie Stanford. Ich zamiarem było zasięgnięcie informacji, w jaki sposób można z własnych szeregów wyłowić potencjalnych kandydatów do Remote Viewing. Naukowcy poradzili im, aby w prostych eksperymentach RV przetestować możliwie dużo osób, a następnie pracować dalej z najlepszymi spośród nich. Był to nadzwyczaj niepożądany sposób postępowania. Ostatecznie projekt GONDOLA WISH miał pozostać tajny. Należało znaleźć taki sposób wyboru kandydatów, który umożliwiłby zachowanie przedsięwzięcia w tajemnicy przed całą armią. Tak więc zadanie okazało się o wiele trudniejsze.
Do tej pory badacze nie zwracali większej uwagi na parametry medyczne i psychologiczne, którymi mogłyby charakteryzować się osoby biorące udział w doświadczeniach. Związane z tym wyniki badań psi były częściowo sprzeczne, a przynajmniej niejednoznaczne. Z tego powodu badacze zaproponowali skoncentrowanie się na osobach mających talent artystyczny, dysponujących wyobraźnią przestrzenno-wizualną i uznanych za twórcze. Uchwycenie wrażeń psi wydawało się zdolnością bardzo podobną do umiejętności dokładnego przekazywania przełomie dostrzeżonych obrazów. Do Remote Viewing powinni nadawać się ludzie wykazujący właśnie takie kwalifikacje. Za najbardziej obiecujących kandydatów uważano osoby, które miały już na swoim koncie pewne doświadczenia paranormalne.
Atwater i Watt rozpoczęli zbieranie rekrutów od rozpytywania komendantów IN-SCOM (Intelligence and Security Command, Dowództwo Armii ds. Informacyjnych i Zabezpieczających) w Forcie Meade i w kwaterze głównej w Arlington Hali w północnej Wirginii o współpracowników odpowiadających podanemu opisowi. Kryteria podane przez SRI przedłożyli również kierownikom biura Narodowego Centrum Interpretacji Fotograficznych (NPIC, National Photogaphic Interpretation Center) podlegających armii. Przypuszczali bowiem, że pomiędzy osobami interpretującymi zdjęcia mogą znajdować się osoby z odpowiednimi zdolnościami wizualnymi. Jak się okazało, ich przypuszczenia były słuszne. Wśród kandydatów zaproszonych do Fortu Meade, którym powiedziano tylko, że chodzi o pewną ankietę dotyczącą psi w wojsku przy gotowaną przez INSCOM, znajdował się Mel Riley, fachowiec w dziedzinie interpretacji fotograficznych z pewną przeszłością paranormalną". W czasie pełnienia przez niego służby wielokrotnie zauważano, że dysponował nadzwyczajną intuicją, która podpowiadała mu, dokąd należy wysłać samoloty zwiadowcze lub gdzie skierować kamery. Jako interpretator zdjęć potrafił na nich rozpoznać rzeczy, których nikt inny nie był w stanie spostrzec. Pewnego razu udało mu się odkryć część radzieckiego działa na fotografii zwiadowczej przedstawiającej wschodnioniemiecki obiekt przemysłowy, w którym służby wywiadowcze nie spodziewały się znaleźć instalacji militarnych. Same zdolności obserwacyjne Rileya nie były tutaj jednak najbardziej zadziwiające: problematyczna broń była ukryta w jednym z planów na zdjęciu, a przez to niemożliwa do identyfikacji na podstawie przedłożonej fotografii. Riley naszkicował swoje spostrzeżenia", a dokładne zdjęcia satelitarne potwierdziły jego wrażenia. Prawdopodobnie Riley stale nieświadomie używał psi podczas wykonywania rutynowych czynności wojskowych.
Do realizacji projektu GONDOLA WISH przystąpiono z niewielką grupą bardzo obiecujących żołnierzy i cywilów pracujących w armii. Było to przedsięwzięcie, które musiało zadowolić się bardzo małym budżetem i przed którym piętrzyły się liczne przeszkody. Po przeprowadzeniu niewielkiej jeszcze liczby prób ćwiczeniowych głównodowodzący zarządzili pewne dziwne badanie. Ludzie odpowiedziami za projekt odrzucili go, ponieważ nie wiedzieli, co stanie się z osobami biorącymi udział w doświadczeniu. Remote Viewing zaszeregowano bowiem jako human use experimentation (doświadczenia na ludziach"), a Stany Zjednoczone miały już na swoim koncie pewną niechlubną historię w tej dziedzinie.
Od połowy lat 70. przesłuchania w Kongresie USA były stałym źródłem negatywnych tytułów w gazetach. Poznano już wówczas około 200 tajnych programów badawczych, które CIA prowadziła w latach 50. i 60. pod kryptonimem MKULTRA. Opinia publiczna widziała w programie MKULTRA potwierdzenie swoich najgorszych obaw: CIA eksperymentuje na ludziach, manipuluje świadomością i przeprowadza pranie mózgu". Znany stał się narkotyk o nazwie LSD oraz różne narkotyki prawdy", które żołnierze przyjmowali, nic o tym nie wiedząc. Pewnej grupie osób przez 77 dni podawano bez przerwy LSD w celu stwierdzenia, czy można poddać ich praniu mózgu". Istnieje pogłoska, że podwójni agenci radzieccy umarli na skutek działania narkotyków eksperymentalnych. Projekt nr 136 wchodzący w skład programu MKULTRA zajmował się możliwościami zastosowania psi. Nic jednak nie wiadomo o treści tych eksperymentów. Gdy w 1972 roku Hal Puthoff otrzymał pierwsze pieniądze od CIA, Sidney Gottlieb był nadal kierownikiem Wydziału Służb Technicznych (TSD, Technical Services Division) w CIA. Gottlieb był uważany za jedną z kluczowych postaci skandalu MKULTRA.
Służby informacyjne musiały mieć się na baczności. Wszystkie projekty, przy których podejrzewano, że mają coś wspólnego z manipulowaniem świadomością lub praniem mózgu", poddawano nadzwyczaj skrupulatnym badaniom. Na skandal nie mógł sobie pozwolić nikt, kto chciał twardo siedzieć na stołku władzy wojskowej. Należało więc wstrzymać krytyczne projekty lub bardziej je utajnić.
Studiom nad telepatycznym przenoszeniem błysków świetlnych, prowadzonym dla ONR w Instytucie Badawczym Stanford, nadano rzekomo niedwuznaczny tytuł: Postrzeganie oddalonych źródeł elektromagnetycznych (korelata fizjologiczna). W 1976 roku Sam Koslov, naukowy asystent marynarki wojennej, wstrzymał wspomniany projekt badawczy ze względu na jego tytuł. Koslov przypuszczał, że są to badania polegające na elektromagnetycznej manipulacji świadomością, i przystąpił do analizy dokumentacji. Jego zdumienie musiało być jeszcze większe, gdy stwierdził, że eksperymenty dotyczą parapsychologii. Nakazał wstrzymanie projektu26.
Remote Viewerowie biorący udział w GONDOLA WISH i w projektach w SRI podpisywali oświadczenie o wyrażeniu zgody. Program musiał być zaaprobowany przez lekarzy, włącznie z głównym chirurgiem armii". Taki proces trwał kilka miesięcy. Po upływie tego czasu ustalono skład pierwszego zespołu z Fortu Meade. Należało do niego sześcioro Remote Viewerów: Mel Riley, Joe McMoneagle, Ken Bell, Fernand, "Fern" Gauvin, Nancy Stern i Hartleigh Trent.
Wielu obiecujących rekrutów wysłano do SRI w celu wykonania testów. Przez kilka tygodni musieli przeprowadzać wiele klasycznych doświadczeń RV, przy udziale i bez nadawców sygnału" w miejscach docelowych. Po uzyskaniu wystarczającej liczby danych Puthoff i Targ odesłali żołnierzy do Marylandu z uwagą dla przełożonych, że dokonali doskonałego wyboru
wszystkie osoby nadawały się do celów operacyjnych jako szpiedzy psi.
Szpiegostwo przeciwko własnemu narodowi
Siłą napędzającą prace nad psi w Forcie Meade był niewątpliwie generał-major Ed Thompson. W 1978 roku wraz z komendantem INSCOM-u udało mu się zmienić pole działania programu GONDOLA WISH. Projekt otrzymał z Pentagonu inny kryptonim
GRILL FLAME
który obejmował eksperymenty naukowe w SRI i praktyczne (operacyjne) akcje w Forcie Meade. Teraz popłynęły również pieniądze z kas rządowych, które umożliwiły zatrudnienie w pełnym wymiarze czasu trzech szpiegów psi w Forcie Meade. Byli to: Mel Riley, Joe McMoneagle oraz Ken Bell.
Utworzona w ten sposób "jednostka operacyjna" w Forcie Meade na początku otrzymywała misje głównie z Ministerstwa Obrony, a później od różnych organizacji wywiadowczych. Zwracano się do niej przeważnie wtedy, gdy dotychczasowy sposób zdobywania informacji nie przynosił spodziewanych efektów.
Wojskowi jasnowidze zostali umieszczeni w dwóch prostych, niepozornych budynkach, o numerach 2560 i 2561 przy ulicy Llewellyn Street, położonych z daleka od innych obiektów w Forcie Meade, w niewielkiej odległości od kliniki wojskowej Kimbourgh (fot. 12). W takim względnym odosobnieniu, mając zapewniony spokój, Jednostka operacyjna" mogła z dużym entuzjazmem przystąpić do wykonywania zadań.
Pierwszym zadaniem Remote Viewerów w Forcie Meade nie było wykrywanie wrogich obiektów, lecz przede wszystkim wyśledzenie własnych tajnych urządzeń amerykańskich. Szpiedzy przeciwko własnemu narodowi? W Forcie Meade istniał pewien wydział o nazwie Grupa Zabezpieczająca do Działań Praktycznych (Operations Security Group), zwana w skrócie opsec. Wydział ten miał chronić tajne instytucje amerykańskie przed obcym szpiegostwem. Jedno z głównych zadań grupy opsec polegało na szpiegowaniu tych właśnie obiektów, co miało na celu wykrycie możliwych braków w zabezpieczeniach. Misja ta idealnie nadawała się do sprawdzenia efektywności szpiegowania przy wykorzystaniu psi, ponieważ wszystkie dane uzyskane poprzez RV mogły zostać natychmiast skonfrontowane z rzeczywistością. W przypadku powodzenia przełożeni mogliby natychmiast otrzymać wskazówki, z czym muszą się liczyć, jeżeli Rosjanie rzeczywiście wykorzystuj ą do swoich akcji szpiegów psi.
Pewnego dnia Skip Atwater otrzymał fotografię jakiegoś hangaru dla samolotów. Zadaniem Remote Viewerów było uzyskanie informacji o tym, co znajdowało się w środku27. Zleceniodawcy próbowali skierować ich na fałszywy trop. W hangarze schowali bowiem nowy model czołgu XM-1 znajdujący się w fazie rozwoju. Joe McMoneagle opisał najpierw jakiś przyrząd, wyglądający jak klawiatura podłączona do komputera. Zobaczył układ optyczny i duże granaty. Na końcu ujrzał strukturę, której nie potrafił dokładnie opisać, ale umiał narysować. Był to dokładnie odwzorowany rysunek czołgu, włącznie z ładownicą amunicji, zamknięciami wieży czołgu, zamontowaniem osłony głównej, różnymi rodzajami broni wysokiej technologii oraz schematem układu celownika laserowego. Osoby odpowiedzialne za utrzymanie w tajemnicy programu rozwoju XM-1 zbladły, gdy zobaczyły wykonany rysunek. Gdyby McMoneagle był sowieckim agentem psi, mieliby się z pyszna.
Następnego mistrzowskiego posunięcia dokonał Mel Riley podczas wykonywania jednego z zadań opsec. Atwater otrzymał pewną fotografię, która była do tego stopnia nieostra, że nawet przy najlepszych chęciach nikt nie był w stanie powiedzieć, co przedstawia. Mogło się tam znajdować wszystko. Riley miał wrażenie, że jest to dziwny obiekt ze skrzydłami, takimi jak u nietoperza, z kopulastym kokpitem, coś takiego jak w samolocie jumbojet. Wydawało mu się, że ta latająca maszyna jest sterowana za pomocą lin. Podczas dokładniejszej inspekcji nie zobaczył nic poza światłem. Miał wrażenie, że jest to zabawka, najbardziej szalona rzecz, jaką kiedykolwiek widział.
Po otrzymaniu danych od Atwatera oficerowie sił powietrznych stali się dziwnie nerwowi i niezwłocznie zażądali zwrotu nieostrego zdjęcia, a następnie wydali rozkaz, aby tego obiektu nie brać już na cel Remote Viewing. Teraz mogli się już tylko modlić, aby strona przeciwna nie dysponowała osobami o podobnych uzdolnieniach. Oczywiście ani Atwater, ani Riley nie dowiedzieli się, czym była szara plama na zdjęciu. Rozwiązanie pojawiło się dopiero kilka lat później, gdy po raz pierwszy zaprezentowano długo skrywaną tajną broń Amerykanów
bombowiec B-2 Stealth". Swoim wyglądem dokładnie odpowiadał opisowi podanemu przez Rileya. Okazało się, że jedną ze zmian wykonanych przez inżynierów były światłowody zastosowane zamiast elektromechanicznych lub hydraulicznych kabli kontrolnych, mające na celu zmniejszenie wykrywalności samolotu na radarach.
Nie należy poddawać się iluzji, że taka rewelacyjna działalność psi należy do codziennych czynności w Menlo Park lub Forcie Meade. Wręcz przeciwnie. Przeprowadzano tysiące posiedzeń, z których tylko w kilku przypadkach uzyskano tego rodzaju zgodność z celem. Były oczywiście powody, aby przypuszczać, że takie wyniki da się poprawić. Wyłoniono już najlepszych Remote Viewerów i znano ich upodobania. Znano także warunki, które mogłyby im ułatwić osiągnięcie dobrych rezultatów. W Instytucie Stanford opracowano metodę umożliwiającą lepsze wykrywanie sygnału, tak zwaną technikę przyzwolenia. Polegała ona na porównywaniu wyników uzyskanych przez różnych Remote Viewerów dotyczących jednego tematu. Podawano im pokrywające się cechy, a ci próbowali ponownie okrążyć cel na podstawie przefiltrowanych informacji.
Wyniki uzyskane podczas każdej akcji zakończonej sukcesem Jednostki operacyjnej" należało interpretować z wielką ostrożnością. Remote Viewerowie byli związani z armią. Większość z nich rekrutowała się z różnych wydziałów służb specjalnych i miała dostęp do różnych dokumentów, z których część została objęta wysokim stopniem utajnienia. Byli w stanie zasięgnąć informacji o tajnych projektach. Ze względu na wykonywaną działalność wiedzieli o licznych objętych tajemnicą operacjach, w wielu z nich sami brali udział. Nieprawdopodobieństwem jest sądzić, że takie informacje zniknęły, jak ręką odjął, a osoby te stały się doskonałymi uczestnikami doświadczeń
niewinnymi, nic nie-wiedzącymi, uduchowionymi maszynami do pozyskiwania informacji.
Należy raczej wyjść z założenia, że współpracownicy z Fortu Meade, w przeciwieństwie do grupy z SRI, znali palące problemy służb bezpieczeństwa, ponieważ byli obeznani z ich aktualnymi działaniami. No i oczywiście nie żyli przecież w izolacji w budynku nr 2560. Ich naturalnym otoczeniem była centrala dowództwa wojskowego i biura służb informacyjnych. Dla współpracowników GRIL FLAME nie stanowiło z pewnością problemu znalezienie wytłumaczenia dla opsec tasking (postawienie problemu w odniesieniu do tajnych projektów USA), które pochodziło od sił powietrznych, nawet jeśli zlecenie zostało przedstawione w formie nieostrego zdjęcia. Na pewno wiedzieli o konstruowaniu nowej cudownej broni
bombowca Stealth". Nie musieli nic wiedzieć o szczegółach, na podstawie pogłosek i opowieści osób zaangażowanych nie było trudno opisać możliwy obiekt docelowy.
Mimo wszystko istnieje jednak wystarczająca liczba doskonałych opisów, nieznanych z pogłosek ani niemożliwych do wykrycia przy użyciu dotychczas stosowanych środków obiektów.
Wyniki na osiem martini
Podczas programu Nigtline" transmitowanego 28 listopada 1995 roku w amerykańskiej stacji telewizyjnej ABC, gdy cały naród dowiedział się o aferze psi CIA, wydarzył się zabawny incydent. Świadczy on o jakości omawianych prac. Podczas wywiadu telewizyjnego pewien anonimowy współpracownik służb wywiadowczych rozwiał wszystkie wątpliwości, opowiadając dowcip o osobach zaangażowanych w projekt: Jeżeli chcecie porozmawiać o wynikach na osiem martini, to nie podejmę tematu".
Cóż to, na Boga, są te wyniki na osiem martini"? Jest to pewne grubiańskie określenie, używane przez służby wywiadowcze, dotyczące rezultatów Remote Viewing, które były do tego stopnia dobre, że pod stopami osoby, która je współtworzyła, zaczął się zapadać grunt. Aby ponownie przyjść do siebie, nie pozostawało jej bowiem nic innego, jak udać się do najbliższego baru i wypić osiem lampek martini. W uzyskiwaniu wyników na osiem martini nadzwyczaj dobrzy byli przede wszystkim Price w Instytucie Badawczym Stanford oraz McMoneagle w Forcie Meade.
W 1974 roku z usług Pata Price'a skorzystała policja, poszukując porwanej Party Hearst, córki magnata prasowego Randolpha Hearsta. Price natychmiast odczuł, że nie chodzi tutaj o pieniądze, lecz o sprawy polityczne. Ze zwykłej góry zdjęć podejrzanych osób wyciągnął trzy fotografie. Kiedy oglądał jedno ze zdjęć, w jego umyśle pojawiło się hiszpańskie słowo lobo, co znaczy wilk". Dwa dni później policja otrzymała pierwszy komunikat od Symbionese Liberation Army
tak nazywali się terroryści. Wszyscy trzej podejrzani wybrani przez Price'a należeli do tej organizacji. Jednym z nich był osobnik z Berkeley, który wycofał się z normalnego życia. Jego nazwisko brzmiało William Wolfe, a przydomek Willie the Wolf'
to właśnie był lobo.
Pierwsze z zadań szpiegowskich, które przydzielono trzem wybranym Remote Viewerom w Forcie Meade i które dotyczyło wrogiego kraju, zleciło lotnictwo. Po wykonaniu przez Rileya specjalnych ćwiczeń relaksacyjnych Atwater, który służył jako rozmówca, lakonicznie poinformował swojego Remote Viewera: Celem jest pewien obiekt. Proszę opisać mi swoje wrażenia".
Mel Riley zobaczył najpierw metal, druty, elektronikę, a następnie jajko stalowe z żółtkiem" wykonanym z trytu. Na końcu miał wrażenie, że widzi piłkę do baseballu, z której końców wystawały dwa lejki z klepsydrą na boku. McMoneagle także spostrzegł w centrum obiektu coś na kształt zegara piaskowego. Taki niepowtarzalny szczegół opisał również Ken Bell. Uczyniło to wyraźne wrażenie na zleceniodawcach z wojsk lotniczych, którzy jednak odmówili Atwaterowi podania informacji na temat tej części składowej obiektu, ponieważ stopień jego utajnienia obejmował także niestrategiczne informacje o budowie broni nuklearnej. Atwater mógł się jedynie dowiedzieć, że chodziło o bombę atomową skonstruowaną przez Chińczyków, Amerykanie zaś byli do tej pory przekonani, że Chińczycy nie są w stanie wbudować do swojej konstrukcji szczegółowych elementów technicznych przypominających z wyglądu klepsydrę.
Air Force chciała się dowiedzieć od Remote Viewerów szczegółów dotyczących pewnego wydarzenia, które miało związek z tym obiektem. Atwater odczytał swoim szpiegom psi współrzędne miejsca, w którym przebiegło zdarzenie. Riley dostrzegł obrazy pustyni oraz wiele koncentrycznych pierścieni wokół centralnie położonej wieży. Następnie zobaczył samolot zrzucający bombę. Nic się jednak nie wydarzyło. Natomiast Joe McMoneagle przeżył potężną eksplozję, ale wyraził opinię, że zrzut bomby zakończył się niepowodzeniem. Bomba atomowej nie została zdetonowana.
Użyto tutaj pomocy Remote Viewerów, ponieważ w tym czasie samoloty zwiadowcze nie były w stanie stwierdzić eksplozji jądrowej na terenie prób wykonywanych przez Chińczyków koło Lop Nor. Później podano, że szpiedzy psi poprawnie podali swoje spostrzeżenia. Spadochron bomby nie otworzył się, sama bomba wkręciła się w ziemię, a zapalniki detonacyjne nie zadziałały. Huk był straszliwy, ale eksplozja atomowa nie nastąpiła.
Joe McMoneagle
W Forcie Meade okazało się wkrótce, że Joe McMoneagle, podobnie jak Pat Price w SRI, odznacza się nadzwyczajnymi uzdolnieniami. Joe McMoneagle był również jedynym Remote Viewerem, który od początku programu INSCOM
GRILL FLAME stale uczestniczył w projektach psi aż do ich zakończenia w 1995 roku. W Forcie Meade, gdzie wszystko było zabezpieczone kryptonimami i objęte ostrą dyscypliną wojskową, stał się jedynie numerem na arkuszach protokołów: Remote Viewing nr 001/372.
Joseph McMoneagle urodził się w 1946 roku w Miami na Florydzie. Dobrowolnie wstąpił do armii i został wybrany przez Agencję Bezpieczeństwa do operacji wywiadowczych. W 1978 roku w Arlington, Wirginia, wyznaczono go do INSCOM-u. Szczytem jego kariery było mianowanie na oficera łącznościowego do projektów specjalnych (Special Projects Intelligence Officer) w 902. grupie informacyjnej wojska, o zasięgu prowadzonych akcji od Wysp Bahama aż do Kambodży i Wietnamu. Jego zadanie polegało między innymi na lokalizowaniu przekazów informacji ze strony wroga.
W 1970 roku służył w grupie, która stacjonowała na południu Niemiec. Podczas pewnej wizyty w restauracji w Austrii poczuł, że kręci mu się w głowie. Wyszedł na zewnętrz, aby zaczerpnąć świeżego powietrza. Tutaj zasłabł nagle na ulicy i zachłysnął się językiem. Groziło mu uduszenie. Przyjaciele zanieśli go do samochodu, przywieźli przez granicę do Niemiec i odstawili do szpitala. W momencie przybycia ustała akcja serca. W tym czasie przeżył doświadczenie pozacielesne (OBE), podczas którego obserwował całą sytuację z pewnego punktu powyżej. Najpierw zobaczył, jak udzielano mu pierwszej pomocy. Później miał wrażenie, że wpadł tyłem do jakiegoś tunelu. Widział swoje życie przesuwające się jak na przyspieszonym filmie przed jakąś duchową istotą, która promieniowała miłością.
Gdy odczuł gorąco na swoim karku i odwrócił się, aby zobaczyć, co jest tego powodem, poczuł, że otacza go promieniujące białe światło, które zidentyfikował jako Boga. Światło nakazało mu powrót do własnego ciała, mimo iż nie miał na to ochoty.
Po wyjściu ze stanu śmierci klinicznej McMoneagle opowiadał wszystkim o rym wspaniałym białym świetle. Jego przełożeni potraktowali te historie o Bogu i białym świetle jako skutek uszkodzenia mózgu i umieścili go na obserwacji w domu dla rekonwalescentów. McMoneagle nie odniósł jednak uszkodzeń mózgu. Zauważył później, że dużo lepiej jest nie poruszać tematu Boga i białego światła. Jego stary obraz świata załamał się jednak na zawsze. Później często przeżywał spontaniczne OBE i natchnienia, które okazały się prawdziwe.
W 1978 po powrocie do Stanów natrafił na artykuł Puthoffa i Targa o Remote Viewing28. Skontaktował się Puthoffem i został przyjęty do pierwszego zespołu psi w Forcie Meade. O nadzwyczajnych zdolnościach Joe McMoneagle'a świadczy zadanie, które przydzielono mu we wrześniu 1979 roku. W paranormalny sposób miał zlustrować pewną olbrzymią budowlę w północnej części Związku Radzieckiego29. Do dyspozycji miał zdjęcie satelitarne, przybliżające nieco tę konstrukcję. Rada Bezpieczeństwa Narodowego nie miała pojęcia, co się dzieje w badanym obiekcie. Wyłącznie na podstawie współrzędnych McMoneagle opisał duże budynki i kominy znajdujące się w pobliżu morza. Zleceniodawcy byli przekonani o nieomylności McMoneagle'a. Pokazali mu więc zdjęcie satelitarne i poprosili o spojrzenie" do wnętrza budynku. Joe opisał i naszkicował olbrzymią, nowoczesną łódź podwodną, która prawdopodobnie znajdowała się w budynku. Twierdził, że była dużo większa niż największe znane dotychczas radzieckie łodzie podwodne. Łódź na jego rysunku miała długi płaski pokład tylny oraz wyrzutnie ustawione pod nietypowym kątem, przeznaczone dla 18 lub 20 rakiet. Powiedział również, że opisywana łódź podwodna ma nowy mechanizm napędowy.
Rada Bezpieczeństwa Narodowego była przekonana, że McMoneagle się pomylił. Nie mogła istnieć tak nietypowa i odbiegająca od standardów łódź podwodna, o której służby wywiadowcze nie miałyby pojęcia. I na pewno nie konstruowano by jej w budynku, który znajdował się sto metrów od wody. Joe McMoneagle obstawał jednak przy swoich spostrzeżeniach. Przepowiedział także, że za cztery miesiące Rosjanie użyją środków wybuchowych i w ten sposób utworzą kanał do morza, którym zostanie spuszczona łódź podwodna. Cztery miesiące później, w lutym 1980, satelity szpiegowskie wykonały zdjęcia największej na świecie łodzi podwodnej, o nazwie Typhoon", która została spuszczona do morza sztucznym kanałem. Na fotografiach można było wyraźnie rozpoznać szeroki płaski pokład tylny i 20 wyrzutni rakietowych.
Wywiadowcy radzieccy w Instytucie Badawczym Stanford
Tymczasem w Instytucie Badawczym Stanford w Kalifornii zgromadzono liczne dane dotyczące Remote Viewing, a Ingo Swann rozpoczął opracowywanie systemu, który miał umożliwić osiąganie lepszych wyników. Operacja nie była jednak objęta tak wielką tajemnicą, jak w przypadku wojska w Marylandzie. O tajnych zadaniach nie mówiło się powszechnie, ale generalnie wiadomo było, w jakim celu Puthoff i jego zespół otrzymywał pieniądze.
Gdy w połowie lat 70. odwiedziłem Russela Targa w jego domu w Pało Alto, było już wiadomo, że tajny" program psi w SRI jest jedną z najgorzej strzeżonych tajemnic. Już wtedy wiele faktów przeciekało do wiadomości publicznej, nie istniały więc powody, aby sowieckie służby wywiadowcze nie miały równie dobrych informacji.
W Instytucie Stanford zaczęto więc słusznie się obawiać, że Rosjanie mogą zwerbować paranormalnie uzdolnionych agentów do infiltracji programu prowadzonego w SRI. W ten sposób mogliby upiec dwie pieczenie przy jednym ogniu. Dowiedzieliby się z pierwszej ręki o postępach Amerykanów i jednocześnie mogliby zadać im ostateczny cios psi na własnym terenie.
Druga strona nie sprawiała jednak wrażenia szczególnie wystraszonej zagrożeniem ze strony amerykańskiego psi. Najpóźniej po pierwszych publikacjach Puthoffa i Targa w znanych czasopismach przyrodniczych30 na forum międzynarodowym udostępniono informacje dotyczące podstawowego protokołu Remote Viewing. Szczególny incydent wydarzył się, gdy taki artykuł należało przetłumaczyć do rosyjskiego wydania Proceedings" Instytutu Inżynierii Elektrycznej i Elektronicznej (IEEE, Institut of Electrical and Electronics Engineers), najważniejszego czasopisma techniczno-naukowego. Wydawcy odmawiali wydrukowania artykułu bez umieszczenia w nim dodatkowych informacji. Prawdopodobnie otrzymali zlecenie z góry, aby wyciągnąć możliwie dużo informacji od naukowców amerykańskich. Puthoff i Targ odmawiali. Po długich zmaganiach nadąsani Rosjanie opublikowali wreszcie sporny artykuł.
Kolejny bezpardonowy cios w serce laboratorium SRI nadszedł z konsulatu radzieckiego w San Francisco. Wicekonsul Oleg Sidorenko wysłał na zwiady kosmonautę Vitalija Sewastijanowa, który miał rzekomo porozmawiać z badaczami z Instytutu Stanford o paranormalnych przeżyciach podczas lotów w kosmos. Trzecim człowiekiem był Lew Lupiczew, kierownik Instytutu Problemów Kontroli Radzieckiej Akademii Nauk, jednej z państwowych instytucji badających psychotronikę", jak Rosjanie nazywali parapsychologię.
Uprzedzeni o wszystkim naukowcy przyjęli tę niewielką delegację w jadalni SRI. Pomieszczenia laboratoryjne pozostały dla nich niedostępne. Mimo to zwiadowcy próbowali uzyskać możliwie dużo danych. Interesowały ich szczególnie informacje, czy istnieje możliwość ochrony celów przed dostępem Remote Viewing, sposób wyszukiwania dobrych Remote Viewerów oraz stopień dokładności pozyskiwania informacji na drodze anomalnej. Sowieccy goście byli prawdopodobnie głęboko poruszeni tym, co usłyszeli. Wiele prób pilotażowych nie podlegało tajemnicy. Puthoff i Targ, a później Targ i Harary opublikowali je w powszechnie dostępnych książkach31. Między innymi takie niesamowite próby, jak poprawny przekaz mikropunktów. Mikropunkty są formą przekazywania informacji używaną na co dzień przez agentów. Polega ona na pomniejszaniu zdjęć budynków, dokumentów oraz innych przedmiotów do wielkości punktu, który umieszcza się następnie w zwykłym liście jako kropkę w zdaniu. Odczytanie takiego mikropunktu możliwe jest poprzez jego powiększenie. Remote Viewerowie nie potrzebuj ą jednak żadnych skomplikowanych powiększalników
RV wystarcza do odczytania treści mikropunktu. Podczas testów wykonywanych na duże odległości oraz podczas prób postrzegania zdarzeń, które wydarzą się w przyszłości, naukowcy udowodnili, że pozyskiwanie informacji w drodze anomalnej nie podlega ograniczeniom zmysłowego przenoszenia bodźców zarówno w odniesieniu do składników przestrzennych i czasowych, jak również do rozwiązywania wzorów.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
04 (141)
v 04 141
04 (131)
2006 04 Karty produktów
04 Prace przy urzadzeniach i instalacjach energetycznych v1 1
04 How The Heart Approaches What It Yearns
str 04 07 maruszewski
[W] Badania Operacyjne Zagadnienia transportowe (2009 04 19)
Plakat WEGLINIEC Odjazdy wazny od 14 04 27 do 14 06 14
MIERNICTWO I SYSTEMY POMIAROWE I0 04 2012 OiO
r07 04 ojqz7ezhsgylnmtmxg4rpafsz7zr6cfrij52jhi
04 kruchosc odpuszczania rodz2

więcej podobnych podstron