283 05




B/283: C.P.Sisson - Wewnętrzne przebudzenie








Wstecz / Spis treści / Dalej

Rozdział piąty
Fałszywe ja
PRAWDA O LUDZIACH
Przedyskutujmy pewne szokujące obiegowe
prawdy. Przypuśćmy, że ludzie są samolubni, egocentryczni, niewrażliwi, niedobrzy
i myślą tylko o sobie. Bądźmy tutaj uczciwi. Możemy mieć całkowicie nierealistyczny
obraz ludzi i dziwić się, czemu tak często sprawiają, że czujemy się zawiedzeni i rozczarowani. Wiecie, dlaczego ludzie są tacy? Ponieważ są dokładnie tacy
sami jak my. Całkowicie uśpieni, obarczeni przesądami i lękami, usiłują zrozumieć
świat.
Zadajmy sobie pytanie: Gdy w środku
konfliktu jesteśmy źli na naszego partnera, to czy troszczymy się o jego uczucia,
czy też bardziej interesuje nas przeforsowanie naszej opinii, udowodnienie,
że my mamy rację, a on się myli, zostawienie sobie ostatniego słowa? Gdy się
boimy, to czy troszczymy się o obcego przechodnia, który jest w biedzie, czy
też bardziej nas obchodzi nasze własne dziecko, które jest przedłużeniem nas
samych? Czy, po przeżyciu wielkiej miłości lub podziwu dla kogoś, czuliśmy się
kiedyś rozczarowani partnerem, szefem, przyjacielem? Może po jakimś czasie odkryliśmy
takie rzeczy, że całkowicie zmieniliśmy zdanie o nich i nawet zaczęliśmy nimi
pogardzać?
Nawet ludzie zaangażowani w działalność
charytatywną i poświęcający się dla innych mogą się kierować egoistycznymi pobudkami,
i to jest w porządku. Nie ma nic złego w takich pobudkach. Płacimy tylko za
nie swoją wolnością. To wszystko. Pobudki te pochodzą z głębokiego poziomu naszej
świadomości, związanego z naszym
najsilniejszym instynktem
instynktem samozachowania. Zrozumienie istoty ludzkiego
egocentryzmu jest niezwykle ważne, ponieważ nie możemy nikogo prawdziwie kochać,
gdy umieszczamy go na piedestale. Nie możemy naprawdę kogoś kochać, dopóki go
nie znamy.
Cóż za wyzwolenie, gdy przebudzimy się
i ujrzymy, jacy ludzie naprawdę są. Niejakimi chcemy ich widzieć, ale jacy są.
Oczywiście, wolelibyśmy, żeby skupili się na naszych interesach, a nie na swoich.
Byłoby to o wiele przyjemniejsze, prawda?
Ale fakt pozostaje faktem: ludzie są
egoistyczni, skoncentrowani na sobie, pretensjonalni i przestraszeni... zupełnie
tak, jak my!
Nie znaczy to jednak, że nie są także
wspaniali, kochani, twórczy i piękni. Jedynym naszym problemem jest brak prawdziwego
kontaktu z rzeczywistością. Jesteśmy zagubieni w iluzjach swych wyobrażeń o
tym, kim jesteśmy.
Cóż za wyzwolenie! Jakże cudowną wolność
daje nam porzucenie oczekiwań dotyczących postępowania innych wobec siebie i
wobec nas! Porzucenie iluzji co do ludzi oznacza, że nigdy już nie poczujemy
się odtrąceni lub rozczarowani. Jakaż to wolność widzieć innych i siebie takimi,
jakimi naprawdę Jesteśmy. W przeciwnym razie pozostajemy w konflikcie z rzeczywistością.
Czyjaś przykra uwaga nie ma już na nas
wpływu, no bo czego można się spodziewać po uśpionym człowieku? Czy denerwowalibyśmy
się, gdyby obrażał nas pijany człowiek lub czteroletnie dziecko? (Oczywiście,
moglibyśmy, gdyby nasza samoocena była aż tak niska). Dlaczego więc ma mieć
na nas wpływ uśpiony trzydziestolatek, który chce nas obrazić? Robi on w tym
momencie dokładnie to, co się zwykle robi. I cóż innego może robić, skoro tak
został zaprogramowany i nadal, nie chcąc się przebudzić, trwa w tym hipnotycznym
stanie. ("Bo nie wiedzą, co czynią"). Jeśli tego nie rozumiemy, zachowujemy
się tak, jakbyśmy od pijanego oczekiwali trzeźwego działania, a od dziecka
postępowania dorosłego. Tylko dzięki zrozumieniu zaczyna kiełkować współczucie.
UTOŻSAMIANIE
Utożsamiamy siebie ze swoimi zachowaniami,
myślami i uczuciami, sądząc, że nimi jesteśmy. Ale są to tylko sądy, etykietki
i wierzenia, które przykleilłśmy sobie, by dać wyraz swemu wyobrażeniu o tym,
kim jesteśmy.
Nienawidzimy swoich ciał, ponieważ czujemy
się uwięzieni w czymś, co jest niewygodne, lub, jak myślimy, nieładne. Nienawidzimy
swoich negatywnych emocji, szczególnie wówczas, gdy uczono nas, że pewnych uczuć
nie powinno się odczuwać. Nie lubimy swoich zachowań, choć wynikają one z naszych
głęboko zakorzenionych podświadomych przekonań. Wstydzimy się całe życie z powodu
czegoś, co zrobiliśmy w wieku 16 lat.
Dlaczego tak jest?
NASZE DWA JA
Uważamy, że każdy człowiek ma dwie części
w swoim Ja: część, która jest prawdziwa, i część, która jest fałszywa. Większości
ludzi trudno to zrozumieć, ale uświadomienie sobie tego jest pierwszym wielkim
krokiem do integracji.
Psychologia określa fałszywe ja jako
ego lub nasze uwarunkowania. Religia widzi je jako diabła lub przyczynę grzechu.
Filozofia nazywa je naszą niższą naturą żyjącą w iluzji. Jakkolwiek byśmy je
nazwali, jest ono podstawą wszystkich naszych stresów, znajdujących ujście w
przemocy, zbrodni, wojnie i innych tragediach.
Gdy utożsamiamy siebie z fałszywym ja
lub ego, nie potrafimy żyć w chwili obecnej, lecz jesteśmy całkowicie kontrolowani
przez przeszłość. Rządzą nami kompulsywne potrzeby, reaktywny gniew i iluzoryczne
zmartwienia. Ból jest ciągle naszym udziałem.
Gdy oglądamy ekscytujący film, nasze
uczucia są prawdziwe, ponieważ utożsamiamy się z bohaterami. Adrenalina pojawia
się w n a s z e j krwi, kiedy główny bohater znajduje się w niebezpieczeństwie.
Nasze przeżycia są prawdziwe, ale wynikają z iluzorycznej rzeczywistości ekranu.
Tak samo rzecz się ma z naszym życiem. Gdy identyfikujemy się ze swym ego, z
naszymi rolami i wyobrażeniami o sobie, doświadczamy bólu. Różnica polega na
tym, że nie możemy wyłączyć tej iluzorycznej
rzeczywistości, tak jak wyłącza się telewizor, ponieważ zbyt długo się z nią
utożsamiamy. Głęboko wierzymy, że jesteśmy swoim ego.
Zapominamy, że tylko iskra Boskości
w nas jest prawdziwa i rzeczywista. Możemy o tym wiedzieć intelektualnie, a
nawet emocjonalnie, ale to nie wystarcza do uwolnienia się z paraliżującego
uścisku ego. Cały ból i trume ludzkości można sprowadzić do daremnych prób
udowodnienia swej fałszywej tożsamości. Czy myślicie, że to nasz duch potrzebuje
pochwał i podziwu, że to on pożąda aprobaty i wymaga posłuszeństwa? Czy myślicie,
że poczucie własnej ważności lub użalanie się nad sobą mająjakiekolwiek znaczenie
dla naszego Prawdziwego Ja? Nie, nie mają żadnego, ani one, ani nic, co jest
fałszem.

Tak jak dwa złote ptaki na złotej
gałęzi, nierozłączni towarzysze, tak indywidualne i nieśmiertelne ja siedzą
na gałęziach tego samego drzewa. To pierwsze smakuje słodkich i gorzkich owoców
drzewa. To drugie, nie smakując ani tego, ani tego, spokojnie obserwuje. (Upaniszady
Mundake)

Gdybyśmy tylko mogli zobaczyć nasze
"problemy" i "tragedie" z punktu widzenia Nieśmiertelnego
Ja!
Czy kiedykolwiek widziałeś dziecko pogrążone
w czarnej rozpaczy, gdy odmówiono mu loda? Wszyscy to pewnie widzieliśmy, a
także jako dzieci przeżywaliśmy takie momenty, kiedy cały świat się walił. Teraz,
gdy jesteśmy dorośli, wiemy, że brak loda nie jest żadnym powodem do zmartwień.
Ale nasz samochód
to zupełnie co innego! Zgodzicie się, że to poważny problem!
Jedynym grzechem, złem, błędem jest
ignorancja, nieświadomość, uśpienie i niezdawanie sobie sprawy ze swej prawdziwej
tożsamości. Tylko w takim stopniu, w jakim połączymy się z tym, kim naprawdę
jesteśmy, znikają cierpienie, lęk i zamęt i zostają zastąpione przez mądrość,
miłość i pokój. Ego
to nic więcej jak tylko zbiór przekonań dotyczących naszej
rzeczywistości. Jeśli sądzisz, że jesteś członkiem komitetu, wówczas łatwo się
denerwujesz wszystkimi niepowodzeniami związanymi z jego działaniem. Ale przecież
nie jesteś członkiem komitetu. Jest to tylko rola, którą odgrywasz. Gdybyś grał
w teatrze rolę łotra, chyba nie brałbyś osobiście do siebie negatywnych
uczuć głównego bohatera? Wiedziałbyś,
że nie jesteś łotrem, lecz odgrywasz po prostu taką rolę.
Może nie od rzeczy będzie przypomnieć
sobie, że jesteśmy czymś więcej niż nasze role i wyobrażenia o sobie. Utożsamiamy
się ze swoim ego, ale faktycznie jest ono niczym więcej jak tylko cieniem naszego
Prawdziwego Ja. Swój cień możemy zobaczyć tylko wtedy, gdy odwrócimy wzrok od
światła. Dzięki zwróceniu się ku światłu
światłu świadomości
nasz cień znika,
a więc znika także nasze cieniste ja.
Dlaczego więc wierzymy, że ego jest
prawdziwe i rzeczywiste? Uwarunkowano nas tak, że wierzymy, iż cierpienie jest
realne i prawdziwe, iż iluzje i lęk są realne i prawdziwe. Doświadczenie lęku
i cierpienia jest, oczywiście, realne i prawdziwe, ponieważ przeżywamy je jako
emocje i fizyczne odczucia. Iluzja występuje wtedy, gdy dokonujemy oceny i kwalifikujemy
coś jako złe lub niewłaściwe. Uwolnienie hormonów do organizmu jest realne,
ale przyczyną tego jest ocena, czyli wniosek wysnuty na podstawie wcześniejszego
zaprogramowania. Zatem podstawa lęku jest fałszywa. Celem ego jest więc chronienie
nas przed ponownym zranieniem, co kiedyś było ważną umiejętnością zapewniającą
przetrwanie, ale teraz stało się zbędnym przestarzałym mechanizmem.
Owocne i świadome życie zależy od źródła,
z którego otrzymujemy wewnętrzne przekazy i instrukcje. Wyobraźmy sobie, że
żyjemy pomiędzy dwiema stacjami radiowymi. Po jednej stronie jest stacja, która
emituje tylko prawdę i pomyślne wiadomości, pełne dobroci i miłości. Po drugiej
stronie znajduje się stacja, która przekazuje tylko fałszywe wiadomości o świecie,
ostrzega przed niebezpieczeństwem, przynosi zapowiedzi wojen i katastrof, mówi
o zagrożeniach dla zdrowia, poucza, jak poprawić siebie i swój wygląd, by robić
dobre wrażenie na innych, przypominajedynie słuszne zasady wskazujące, jak powinniśmy
żyć. Słuchanie którejkolwiek z tych stacji wywiera wielki wpływ na nasz stosunek
do świata. Zawsze otrzymujemy prawdziwe wskazówki od naszej wewnętrznej stacji
głoszącej prawdę. Głos naszego Prawdziwego Ja jest często bardzo cichy i zniekształcony
przez zakłócenia płynące z ego. Z drugiej strony, wskazówki z fałszywej stacji
są często bardziej logiczne, bezpieczniejsze i łatwiejsze do wykonania, ale,
na dłuższą metę, prowadzą na ścieżki zalane łzami.
FILTRY
Przywódcy narodów potrzebują informacji
zwrotnych od ludzi, którym przewodzą, przekazywanych zwykle przez doradców.
Z olbrzymiej liczby danych doradcy i personel eliminują najmniej ważne i sprawiają,
że tylko te najbardziej istotne docierają do ich szefów. Innymi słowy, informacje
zostają przefiltrowane. Podobnie rzecz ma się z nami. Za pośrednictwem wszystkich
naszych zmysłów bez przerwy otrzymujemy z otoczenia mnóstwo informacji. Aby
sobie z tym poradzić, stworzyliśmy w swym umyśle filtry, które tak selekcjonują
dane, by można je było "strawić" i zrozumieć. Ale czym są te filtry?
Otóż są to nasze uwarunkowania, nasze ego, sposoby, w jakie nauczono nas doświadczać
świata. Stopień, w jakim jesteśmy nieświadomi, świadczy o skuteczności tych
filtrów. Im mniej jesteśmy świadomi, tym bardziej zdani jesteśmy na łaskę filtrowania.
Filtry nie tylko eliminują pewne informacje, ale również tak zniekształcają
fakty, by pasowały one do zaprogramowanego przez naszą przeszłość systemu
przekonań, do których jesteśmy bardzo przywiązani. Paranoik, na przykład, może
podejrzewać, że wszyscy go chcą skrzywdzić, i interpretuje oznaki troskliwości
wobec niego jako zagrożenie, opierając się na bolesnych doświadczeniach z przeszłości.
To tak, jakby okulary przeciwsłoneczne filtrowały światło. Gdy patrzymy przez
nie, świat wydaje się ciemniejszy. Gdy patrzymy na świat poprzez swoje ego,
widzimy świat zgodnie ze swoimi programami.
Filtry działają mechanicznie i automatycznie,
zależnie od naszych przekonań i wierzeń. Innymi słowy, zniekształcają naszą
percepcję zgodnie z tym, jak zostaliśmy zaprogramowani.
WIELOŚĆ "JA" W FAŁSZYWYM JA
Był sobie król, który, jak wszyscy przywódcy,
wierzył, że całkowicie panuje nad królestwem. Każdego dnia zasiadał na tronie
otoczony swymi ministrami. Przejął tych wszystkich swoich doradców po rodzicach,
którzy rządzili krajem przed nim, i nazwał ich ministrami. Pewnego dnia zakochał
się w pięknej księżniczce z królestwa Calathumpia. Stanął przed wszystkimi
swymi ministrami i ogłosił, że ma zamiar się ożenić.
Zaraz podskoczył do niego minister spraw
zagranicznych i powiedział:

Wasza Wysokość, za pozwoleniem, myślę,
że to małżeństwo byłoby błędem, ponieważ popsułoby nasze stosunki z przyjaznym
królestwem na południu, które jest w stanie wojny z Cathalumpią.
Na to wstał minister finansów i rzekł:
Najjaśniejszy, popieram to małżeństwo,
ponieważ jesteśmy na skraju bankructwa, a Cathalumpią jest bardzo bogatym krajem
i może wzmocnić nasze królestwo.
Następnie przemówił minister do spraw
wyznań:
Panie, księżniczka jest innej wiary
niż wiara panująca w naszym królestwie. To może spowodować problemy. Potem wypowiedział
się minister planowania:
Potrzebujemy dziedzica tronu. Dlatego
popieram to małżeństwo. Minister tajnych służb zauważył:
Słyszeliśmy, że księżniczka ma kochanka,
a to wywołałoby skandal.
Król, słuchając tych wszystkich opinii,
wpadł w stan wielkiego zamętu i niepewności. W końcu popatrzył na portret swej
wybranki i podjął decyzję. Ogłosił, że się z nią ożeni i nie chce słyszeć nic
przeciwko temu postanowieniu. I tak się stało. Ożenił się z księżniczką.
Ci, którzy popierali małżeństwo, stanęli
za królem i przez jakiś czas wszystko szło dobrze. Ale ministrowie, którzy sprzeciwiali
się jego ożenkowi, zeszli do podziemia i zaczęli subtelnymi metodami osłabiać
królestwo. W końcu wywołali powstanie. Ale, by królestwo mogło funkcjonować,
powstanie ministrów zostało stłumione.
Wiecie już, o czym mówimy?
Tak, w fałszywym ja jest wiele sub-ego.
Nie przebudzona osoba nie jest jednością. Mamy setki różnych ja, a każde z nich
chce zdobyć nad nami panowanie. Bezkrytyczne używanie słowa "ja"
"(Ja) jestem głodny", "(Ja) jestem zły", "(Ja) chcę
tego", "(Ja) nie lubię tamtego" -wskazuje, że jestem jednością,
a "ja" określa całość mojej osoby. Faktycznie, jest to tylko podosobowość,
która panuje nade mną w danym momencie.
Nazywam te sub-ega "ministrami",
ponieważ odgrywają one podobną rolę, co ministrowie w rządach całego świata.
A na czym polega ta rola? Ministrowie są ciałem doradczym mającym działać dla
dobra i bezpieczeństwa państwa. Ponieważ podstawą naszego warunkowania i zaprogramowania
jest lęk, nasi wewnętrzni ministrowie działają przede wszystkim na rzecz naszego
bezpieczeństwa. Ale, jak stwierdziliśmy wcześniej, mentalność przetrwania jest
przeciwieństwem wibracji prawdziwej miłości; nasi ministrowie działają zatem
w sposób nas ograniczający. Jeśli, na przykład, jesteśmy przekonani, że pieniądze
są złem, nasz minister sabotuje wszystkie nasze próby uzyskania pieniędzy i
nie pomogą tu nawet nasze usilne starania. Nasi ministrowie działają nawet wtedy,
gdy nie jesteśmy świadomi ich egzystencji. Urząd Rady Ministrów znajduje się
w naszej podświadomości. Król z naszej opowieści reprezentuje świadomy umysł.
Wszystkie nasze myśli i uczucia muszą przejść przez podświadomość, by uzyskać
aprobatę wszystkich naszych ministrów. I tak jak król, zawsze wierzymy, że to
my jesteśmy szefami. Ale niestety, jesteśmy niewolnikami działających w nas
nie uświadomionych sił i pozostaniemy niewolnikami, dopóki nie staniemy się
ich świadomi.
ZMIANA WARTY
Czujemy niepokój, gdy następuje w nas
kolizja między różnymi myślami i uczuciami. Łatwo to zaobserwować, gdy przechodzimy
od jednego ministra do drugiego. Na przykład, ktoś decyduje się rzucić palenie
(albo raczej radzi mu to jego minister zdrowia), ale następnego dnia znowu zaczyna
palić. Co się zdarzyło? Inny minister przejął władzę
ten, który lubi ów nawyk
i nie chce go porzucać.
Nie tylko każda nasza myśl, emocja i
doznanie fizyczne rości sobie prawo do mówienia "ja", ale także każde
z nich podejmuje decyzje, za które później cała reszta ponosi odpowiedzialność;
taka sytuacja jeszcze bardziej nas usypia. Na przykład, obiecujemy komuś pomoc,
ponieważ nasz minister zwany Dobrym Człowiekiem podszeptuje nam, że dzięki altruistycznej
postawie zdobędziemy dobrą sławę u ludzi. Gdy przychodzi czas spełnienia obietnicy,
inny minister udziela konsultacji i ten radzi nam: "Nie pozwól, aby ludzie
tak cię wykorzystywali!". Skutkiem tego wszystkiego jest złamanie obietnicy.
Obserwując siebie, widzimy, jak szybko
zmieniają się nasze nastroje, jeden minister zastępuje drugiego, jak przy zmianie
warty. Dostrzegamy namiętności wzbudzane w nas przez jakąś nową ideę i wiemy,
że wkrótce ją odrzucimy, dziwiąc się, jak można było coś takiego poważnie traktować.
Gdy stajemy się świadomi istnienia wielu ministrów i ciągłej ich rotacji, zaczynamy
rozumieć, że nie reprezentują oni tego, kim naprawdę jesteśmy, lecz jakiś konglomerat
zapożyczonych myśli, poglądów i fałszywych wartości.
Tym ciągłym przepływem ministrów walczących
o dominację steruje wiele czynników zewnętrznych. Słońce, dobre jedzenie i miłe
towarzystwo przywabiają jedną grupę ministrów, a zimno, deszcz i niezbyt smakowity
prowiant przywołują zupełnie inną. Każde skojarzenie, uczucie lub sytuacja uruchamia
działalność jakiejś frakcji, a wszystko po to, aby chronić nas przed bólem lub
przed utratą przyjemności. Nie ma w nas nic, co by mogło panować nad zmianami
warty, głównie dlatego, że nawet nie zauważamy, co się dzieje. Nie znamy fałszywej
strony własnej natury. To właśnie miał na myśli Sokrates, gdy zalecał: Cognos
te ipsum ("Poznaj samego siebie").
Myślę, że nie możemy poznać Boga ani
odkryć, kim naprawdę jesteśmy, dopóki dobrze nie poznamy fałszywego ja -jedynej
przeszkody, która oddziela nas od Źródła.
Żyjemy zawsze zgodnie z decyzjami ostatnio
panującego ministra, czy będzie to minister smutku przywołany otrzymaniem złej
wiadomości, czy minister złości wezwany nie spełnionym oczekiwaniem. Niektórzy
ministrowie są silniejsi niż inni, ale nie jest to ich własna świadoma siła,
lecz siła, którą im dajemy, generowana przez nasze oceny i negatywne opinie.
Jak nie istniejąca rzecz może mieć własną siłę, skoro sama z siebie nie istnieje?
Po prostu dlatego, że myją żywimy. Tylko dzięki temu istnieje i tylko dzięki
temu zdobywa siłę. Myślę, że nie ma żadnych zewnętrznych demonów czyhających,
by nas opętać, że są tylko demony naszej własnej wyobraźni, które nas opętują,
kiedy odrzucamy i dyskwalifikujemy rzeczywistość. Składają się na to nasze osądy,
zwykle wywoływane przez bodźce zewnętrzne (wypadki, konflikty, utratę pracy
itd.), oraz nasz wewnętrzny system przekonań, powstały w wyniku serwowanego
nam programowania (edukacji, tradycji, modnych trendów itd.).
Na głębszym poziomie, jak mówił Gurdżijew,
siłę dla nich generują trzy ośrodki: intelekt, emocje i ciało fizyczne. Wszyscy
ministrowie, składający się na osobowość danego człowieka, czerpią moc z niewłaściwego
użycia jednego z tych trzech ośrodków, ale o tym później. Całe grupy ministrów
poruszane są przez zewnętrzne wpływy, które z kolei sterują wpływami wewnętrznymi.
Ważne jest, aby pamiętać, że żadne ego
ani żaden minister nie ma mocy kierowania nami, nie ma władzy nad nami ani nie
może nam odebrać naszej mocy. Musimy najpierw zgodzić sieją oddać. Oddajemy
ją przez cały czas wtedy, kiedy jesteśmy nieświadomi, kiedy żyjemy zgodnie ze
swym automatycznym zaprogramowaniem. Dlatego przebudzenie jest tak istotne.
Ludzie wierzą, że mają silną indywidualność,
wolność i świadomość. Ale zapytajmy siebie, skąd pochodzą nasze tak zwane cechy
indywidualne. Czy nie są rezultatem programowania, warunkowania przez kulturę
i edukację? A mimo to wielość ja rości sobie prawo do tego, że jest naszym Prawdziwym
Ja.
WIELKA NIEŚWIADOMA SZARADA
Zwykle wiemy, jak żyć z innymi ludźmi,
ale czy wiemy, jak żyć ze sobą? Ignorujemy samo sedno życia, tak jakbyśmy zostawiali
skórkę od banana, a wyrzucali owoc. Życie może być radością albo bólem. Wszystko
zależy od tego, z którym "ja" żyjemy.
Wszelkie nieszczęście płynie z udawania
i fałszywego działania z pozycji jednego z ministrów. Uświadomienie sobie tego
faktu jest niezwykle ważne. Ludzie wkładają różne maski, postanawiając udawać
we wszystkich sferach swego życia, począwszy od zachowywania się w pewien sposób
wobec różnych osób, a skończywszy na udawaniu w stosunku do własnych uczuć.
Każdy minister jest bardzo sprytny. Może nawet udawać, że nie udaje, a więc
nic dziwnego, że nie potrafimy rozszyfrować jego posunięć. Nic nie ograbia nas
ze szczęścia bardziej niż fałszywe przekonanie, że już je mamy. Nic nie przynosi
szczęścia szybciej niż uczciwe przyznanie się, że go jeszcze nie mamy.
Przyklejanie sobie etykietek, czyli
utożsamianie się z czymś lub kimś, jest jednym z najważniejszych narzędzi ministrów.
Ktoś postrzega siebie jako człowieka sukcesu, osobę wykształconą,
pełną współczucia lub nawet uduchowioną i nazywa to szczęściem. Nie jest tak.
Przypatrzmy się temu uważnie. Każda etykietka i definicja ogranicza nasze rozumienie
etykietowanego i definiowanego przedmiotu. Jesteśmy zawsze szczęśliwi w chwili
obecnej, ale w momencie, gdy zaczynamy analizować to szczęście, przestajemy
być w bezcennym "teraz", a znajdujemy się w przeszłości i próbujemy
wszystko określić i poszufladkować. Z chwilą, gdy opuszczamy teraźniejszość,
wkraczają nasi ministrowie
gra pozorów i udawania zaczyna się znowu. Wszystkie
etykietki związane są z tym, co zewnętrzne w naszym życiu: "Odnoszę sukcesy,
mam władzę, dobrą reputację, szczęśliwe życie rodzinne, rozwijam się zawodowo,
jestem uduchowiony i spełniam dobre uczynki itd.". Nie ma, broń Boże, nic
niewłaściwego w odnoszeniu sukcesów lub posiadaniu szczęśliwej rodziny. Ale
nie myśl, że dodaje to choćby jedną kroplę do tego, kim jesteśmy.
Czymże, w istocie, jest sukces? Skąd
wiemy, że odnosimy sukcesy? Wiemy o tym tylko stąd, że porównujemy się z innymi
ludźmi, a także dokonujemy porównań między różnymi obszarami swego życia, co
oznacza, że przyklejamy mu etykietki. Uważając sukces, bycie ważnym, dobrym
itd. za swoją tożsamość, ograniczamy wszystko do władzy jednego ministra w danym
momencie. Używając zewnętrznego sukcesu jako sposobu odkrycia swego Prawdziwego
Ja, zatracamy się w grze pozorów, prowadzonej przez tego ministra. Co gorsza,
możemy myśleć, że jesteśmy oświeceni, a jest to tylko jeszcze jedna gra pozorów.
Nie można posprzątać otoczenia domu i oczekiwać, że dzięki temu zmieni się coś
w pokoju gościnnym, tak samo jak nie można zmienić zewnętrznych przejawów naszego
życia i żywić nadziei, że pociągnie to za sobą zmianę w naszym wnętrzu. Byłoby
to tak, jakbyśmy oskarżali swoje skarpety o brzydko pachnące stopy.
Zdarza się czasem, że osoba nieświadoma
pozna jakąś nową prawdę lub zainspiruje
ją jakaś książka, seminarium czy zajęcia
z filozofii, i ta osoba wymaga, by inni żyli zgodnie z jej nowymi
poglądami. Jakże często usiłujemy narzucić swojej
wartości innym, a potem dziwi nas, że pojawił się tak silny
konflikt między nami i tymi, którzy się z nami nie zgadzają. Jest
to prawdopodobnie główny obszar konfliktu między rodzicami
a dziećmi. Starsi usiłują narzucić młodym swoje wartości. Warunkowanie wciąż
trwa.
MINISTER INTEGRACJI
W czasie naszych treningów zdarzają
się takie momenty, gdy ktoś doświadcza wyjątkowej integracji i wielkiego uzdrowienia
jakiegoś problemu z przeszłości. Tego doznania nie da się wyrazić żadnymi słowami.
Na następnej sesji człowiek ten oczekuje podobnego doświadczenia i jest rozczarowany,
gdy się ono nie pojawia. Po prostu wykreował sobie następnego ministra, który
nazywa się Minister Integracji. Jest to zwodniczy facet, usiłujący powtórzyć
przyjemne przeżycie z przeszłości, i źle się czuje, gdy się to nie zdarza.
"Czy takie ważne jest gadanie o
tym, co negatywne, i o nieszczęściu? Czy nie lepiej zająć się pozytywnymi
i prawdziwymi rzeczami w życiu, zamiast marnować czas na badanie tego, co fałszywe?"
pytają niektórzy na naszych treningach. Otóż obserwowanie nieszczęścia skraca
i ułatwia drogę do prawdziwego szczęścia. Dzięki zrozumieniu mechanizmu kreowania
nieszczęścia przez utożsamianie siebie z naszymi ministrami zyskujemy zdolność
uwolnienia się od nich. Odkrycie tego, co fałszywe, pozwala nam odkryć to, co
prawdziwe. By dotrzeć do środka cebuli, musimy obrać ją z wielu warstw.
NAJWIĘKSZY SKARB NA ŚWIECIE
Nasze Prawdziwe Ja łagodnie nas zaprasza,
byśmy stali się prawdziwi i przestali udawać, byśmy zechcieli wyjść na spotkanie
rzeczywistości. Gdy już ockniemy się z pierwszego szoku i pozbędziemy chęci
unikania jej bądź zmieniania, a zamiast tego zaczniemy ją po prostu obserwować,
odkryjemy największy skarb na świecie: zrozumiemy, że świadome obserwowanie
nieszczęścia na zawsze je unicestwia.
Każde cierpienie to brak świadomości.
Gdy stajemy się rzeczywiści i prawdziwi, znika udawanie razem z niepokojem i
lękiem. Ale zanim odejdą, będą się bronić do ostatka i przekonywać nas, że wciąż
jeszcze ich potrzebujemy. Minister jawi się jako najsilniejszy tuż przed rozpłynięciem
się w nicość, którą był od zawsze. Kiedy go zdymisjonujemy, możemy być smutni
i mieć poczucie straty. Wszak był z nami tak długo i choć przysparzał nam tyle
kłopotów, odczuwamy żal z powodu
jego malej śmierci. Nie przerażajcie się tym; ten żal jest normalny.
Gdy mury obronne wzniesione przez
naszych ministrów zaczynają się walić, możemy czuć się bezbronni, wystawieni
na ciosy i pełni zamętu. Wystąpi pokusa wezwania na pomoc intelektu, by wszystko
to uporządkować przez analizę. Zaniechajcie tego i nie usiłujcie niczego porządkować,
ponieważ będzie to znowu przyklejaniem etykietek i z powrotem staniemy się nieświadomi.
W głębi duszy wiemy, jak żyć, czerpiąc
ze źródła Prawdy. Wiedzieliśmy o tym, kiedy byliśmy dziećmi. Przestańmy się
wysilać, by zrozumieć mechanizmy życia. Przestańmy wszystko intelektualizować
i gubić się w uczuciach. Po prostu przebudźmy się, by zobaczyć, jak jesteśmy
nieszczęśliwi i sterowani przez swoje ego. Nie próbujmy wiedzieć wszystkiego.
Wraz z pełną świadomością przychodzi całkowita wiedza, chociaż nie jest ona
intelektualna. Po prostu przestańmy się wysilać. Koniec, kropka.
ZAPRZYJAŹNIJMY SIĘ ZE SWYMI MINISTRAMI
Jak wspomnieliśmy wcześniej, wszyscy
ministrowie mają pozytywne i godne pochwały intencje chronienia nas przed bólem
i utratą przyjemności. Nie proponujemy tutaj uwolnienia się od ministrów i wyeliminowania
negatywności. Próby uwolnienia się od czegoś, co osądziliśmy jako złe, doprowadziły
przecież do utworzenia gabinetu ministrów. Za każdym razem, kiedy coś oceniamy
lub potępiamy, tworzymy nowego ministra.
Nie wojujmy zatem z negatywną stroną
swej natury; po prostu zaprzyjaźnijmy się z naszymi ministrami. Gdy usiłujemy
z nimi walczyć, zawsze zwyciężają. Walka z czymkolwiek daje siłę temu, z czym
walczymy. Zapamiętajmy tę prawdę, bo nie ma nic ważniejszego. Przemoc rodzi
przemoc. Pokój rodzi pokój. Walka nie jest sposobem istnienia naszego Prawdziwego
Ja.
PRAWDZIWE JA

Prawdziwe Ja nigdy się nie rodzi i
nigdy nie umiera. Nie ma żadnej przyczyny i nigdy się nie zmienia. Jest poza
czasem, stałe i wieczne. Ukryte w sercu istnienia spoczywa Ja
mniejsze od
najmniejszego atomu, większe od największych przestrzeni. (Upaniszady Katha)





Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Wykład 05 Opadanie i fluidyzacja
Prezentacja MG 05 2012
2011 05 P
05 2
ei 05 08 s029
ei 05 s052
05 RU 486 pigulka aborcyjna

więcej podobnych podstron