Nowele6


31






























Z DAWNYCH DZIEJÓW
Messeńczycy, wedle zdania Greków, bitniejsi byli nawet od Spartan. Ale
po drugiej wojnie messyńskiej ulegli ostatecznie ich liczebnej przewadze. Na
nic nie przydało się bohaterstwo Arystomenesa, na nic zwycięstwa odnoszone
przed przybyciem Tyrteusza do Lakonii, na nic morze przelanej krwi.
Zwyciężonym zagroziła niewola, ziemi zabór. Lecz dola spartańskich helotów
była zbyt straszna, by się mógł zgodzić na nią wolny i dzielny naród; więc
mieszkańcy Messeny, Menote, Pylos i innych miast nieszczęsnej krainy, zabrawszy
żony i dzieci, siedli na statki i nie oparli się aż na Sycylii, w mieście
Zankle, które jeszcze przedtem zajął ich rodak, Anaksylos. Była to drobna
dotychczas kolonia, ale położona wybornie nad zatoczonym w półksiężyc wybrzeżem,
które tworzyło głęboką i zaciszną morską ostoję. Jednakże pierwsze
pokolenie wychodźców dużo zaznało biedy. Miasto było zbyt ciasne, a okolica
nie mogła mieszkańców wyżywić. Brakło im dachu nad głową, brakło chleba,
brakło oliwy. Niektórym tęsknota za utraconą ojczyzną wyssała siły i życie.
Natomiast znacznie lżej było już ich dzieciom, a wnukom wiodło się wcale
niezgorzej. Zankle przybrało z czasem zupełnie odmienną postać. Ludność
wzrosła dziesięciokrotnie; miasto rozbudowało się szeroko wzdłuż wybrzeża.
Wyrastały rokrocznie coraz okazalsze domy, a nim upłynęło lat pięćdziesiąt,
wspaniałe gmachy otaczające agora poczęły budzić podziw przybyszów z Syrakuz,
z Panormu i z Agrygentu, którzy w sprawach kupieckich lub przez
ciekawość odwiedzali nową osadę. Ocembrowano wybrzeże i pogłębiono zatokę.
Okręty greckie i z greckich osad azjatyckich, okręty z Tyru, z Sydonu i
Kartaginy poczęły zapełniać bezpieczną przystań. Las masztów przesłaniał
mieszkańcom błękitną roztocz morską. Zakwitnął handel i przemysł. Zankle
przezwano Messyną. Bitna ludność odparła kilkakrotnie napady syrakuzańskich
tyranów i chciwych a okrutnych Kartagińczyków. Dla osłony miasta
zbudowano na cyplu twierdzę, która broniła zarazem wejścia do przystani.
Przyszło bogactwo, przyszedł spokój i życie powszechne poczęło bić równym

a potężnym tętnem.
Zaś z biegiem lat zakwitły i nauki. Lekarze messyńscy zasłynęli w całej
Sycylii i osiadali częstokroć w obcych nawet miastach, w których ludność
witała ich z radością i tłumnie szukała ich porady. Do syrakuzańskich kamieniołomów
wzywano inżynierów i górników z Messyny, opłacając na wagę
złota ich trudy. Budowniczych wyrywały sobie liczne grody w osadach greckich,
leżących na południu Italii. Rolnictwo rozkwitło tak, że oliwy i pszenicy
messyńskiej poszukiwano na wszystkich targach Wielkiej Grecji. Statki kupców
messyńskich krążyły od Słupów Herkulesa aż do Archipelagu i azjatyckich
wybrzeży. Bogactwo rosło z każdym rokiem.
A za bogactwem przyszła i moc. Kilka tysięcy peltastów i hoplitów strzegło
miasta i kraju, sto galer
przystani. Sparta, która niegdyś skrzywdziła bez
miary ten lud, zaniepokoiła się jego potęgą i wysłała tajnych posłów do Sycylii,
aby naocznie przekonali się, czy flota i falangi messyńskie mogą być
groźne dla Lakonii.
Lecz gdy posłowie wrócili, gdy zdawali sprawę z wielkości miasta, z jego
bogactw, z zysków, które tam z zewsząd napływają, z dostatku i wygód, w
jakich żyją mieszkańcy, uspokoili się starce z geruzji i zrzuciwszy troskę z
serca, mówili do siebie wzajem:

Zaiste, zbyt im tam dobrze, aby nie mieli zapomnieć o dawnej ojczyźnie
Ale mylili się starce z geruzji, wspomnienia bowiem dawnej ojczyzny ani
na chwilę nie zatarły się w duszach Messeńczyków. Nie zasypało tych wspomnień
złoto, nie zniweczyły zyski kupców ni zarobki lekarzy, inżynierów i budowniczych.
Pokolenie przekazywało pokoleniu miłość i tęsknotę. By zaś myśl nie odwracała
się ani na chwilę od krainy, w której leżały prochy ojców
i aby miłość dla niej
była tak trwała jak brąz i kamień, weszło wygnańcom w zwyczaj ryć na architrawach
świątyń, na przyczółkach gmachów publicznych, na utwierdzeniach i wieżach następujące
słowa:
"Pamiętajcie o starej ziemi!"

I pamiętali.
Pamiętali nawet wówczas, gdy w zmiennej losów kolei przyszły
nieszczęścia, gdy Ateńczycy opanowali na krótko osadę i gdy Himilkon-
Kartagińczyk zburzył gród prawie do szczętu. Ludziom wydawało się, że nie
ma już Messyny, ale zapomnieli, że są Messeńczycy, którzy błądząc wśród
zgliszcz i gruzów czytali na złomach świątyń i zwaliskach gmachów słowa,
które najgłębiej wyryte były w ich sercach:
"Pamiętajcie o starej ziemi!"
Więc pamięć przetrwała niedolę. Lata poczęły płynąć, Odbudowało się z
sąsiedzką pomocą miasto. Przystań zaroiła się znów od masztów. Rozbłysły
w powietrznych błękitach i w słońcu marmury nowo wzniesionych świątyń i
pałaców. Wracała z wolna dawna pomyślność.
Ale oto pewnego dnia "wieścionośna Ossa" przyleciała przez morze z Hellady
i jęła głosić w Messynie, że Teby porwały się do śmiertelnego boju z tą
Spartą, która niegdyś podbiła Messenię, a której stopa zaciążyła kamieniem
po wojnie poloponeskiej na piersiach wszystkich Greków. Imiona Epaminondasa
i Pelopidasa rozegrzmiały od północnych granic Tesalii i Epiru do
skalistych krańców Peloponezu i od wybrzeży Azji aż do Słupów Herkulesa.
Za Tebami powstały inne miasta helleńskie. Grecja rozerwała pęta.
I wieść biegła za wieścią, a każda do gromu podobna. Leuktry!... Mantynea!...
Niezwyciężona dotychczas Sparta pobita, wojska jej rozproszone, siła
na zawsze złamana, wyludniona Lakonia, opuszczone przyległe, niegdyś zagarnięte
krainy!...
W Messynie rozgorzały serca i głowy. Tłumy ludu rozkołysały się jak fale
morskie i jak fale zalewały agora i wybrzeża, wyglądając gońców z Peloponezu.
Na rynkach i ulicach, przed świątyniami i areopagiem, w przystani i w
ogrodach miejskich rozebrzmiały pieśni na cześć Arystomenesa, na cześć
dawnych bojów i dawnej ojczyzny.
Aż wreszcie przybyli gońce z najnowszą wieścią, iż Spartanie, broniąc
ostatkiem sił Lakonii, opuścili starą Messenię i że cała kraina zmieniła się w

na wpół bezludną pustynię.
Wówczas lud zebrał się na wielki wiec, archontowie zaś zwołali radę, złożoną
ze starców i znakomitych obywateli.
A w miesiąc później mniejsze i większe statki pokryły tysiącami morze i
zwróciwszy dzioby ku wschodowi wyciągnęły się w jeden nieskończony łańcuch
na cichych rozpływach Jońskiego Morza. Na statkach widać było prawie
całą ludność Messyny. Mieszkańcy kwitnącej osady porzucili domy, porzucili sklepy,
zyskowne prace, wielkie zarobki i wracali do opuszczonej przed wiekami ojczyzny, do
Messenii, do Pylos, do Menote, do dawnych siedzib, do wiosek ukrytych w górskich
dolinach, do pastwisk na połoninach Tajgetu, do dawnych cmentarzy, do prochów
ojców.
Wracali do krainy mniej żyznej, na jałowe pola, na nowe trudy w niedostatku
i ubóstwie, ale wracali tam, skąd nigdy nie oddalały się ich serca.
Toteż gdy po długiej żegludze wylądowali wreszcie w przystaniach peloponeskich,
padali na twarze i obejmując ramionami starą ziemię wołali ze łzami
jak dzieci, które po długiej rozłące obejmują matkę kochaną:

Ziemio-Rodzicielko, nie zapomnieliśmy o Tobie!
Tak to przed wiekami kochali Messeńezycy swoją pierwotną ojczyznę.

KONIEC ROZDZIAŁU


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Nowele10
Scharakteryzuj nowelę jako gatunek typowy dla literatury~ECA
Nowele15
NOWELE
Nowele19
Konopnicka, Nowele
Nowele8
Nowele3
Om NoweleMariaKonopnicka
Nowele17

więcej podobnych podstron