133 05 (10)




B/133: C.Castaneda - Sztuka Śnienia









Wstecz / Spis
Treści / Dalej
ROZDZIAŁ V: ŚWIAT ISTOT NIEORGANICZNYCH
Wierny naszej umowie, że będę czekać, aż don Juan sam zacznie rozmowę o śnieniu,
jedynie w przypadku konieczności pytałem go o radę. Zwykle jednak nie był chętny
do poruszania tematu i wydawał się cokolwiek niezadowolony. W moim odczuciu
potwierdzeniem jego dezaprobaty było to, że kiedykolwiek tylko rozmawialiśmy
o moim śnieniu, zawsze minimalizował wagę wszystkiego, czego dokonałem.
W owym czasie sprawa istnienia żyjących istot nieorganicznych stała się kluczowym
aspektem moich ćwiczeń w śnieniu. Po naszych spotkaniach w snach, a zwłaszcza
po próbie sił, która miała miejsce na pustyni w pobliżu domu don Juana, powinienem
być bardziej skłonny, by traktować ich istnienie poważnie. Jednakże wszystkie
te wydarzenia wywarły skutek wręcz odwrotny. Nieugięcie i z wielką zawziętością
zaprzeczałem możliwości ich istnienia.
Potem zmieniłem swoje podejście i zdecydowałem się przeprowadzić w tej sprawie
obiektywne dochodzenie. Wymagało ono przede wszystkim sporządzenia dziennika
zdarzeń z moich seansów śnienia, a później wykorzystania tego dziennika jako
klucza. Do rozstrzygnięcia, czy moje śnienie dowodzi czegoś na temat istot nieorganicznych,
czy wprost przeciwnie. Zapisałem setki stron niezwykle dokładnych, acz nieistotnych
szczegółów, choć powinno być dla mnie jasne, że dowody istnienia istot nieorganicznych
miałem niemal od razu po rozpoczęciu mojego dochodzenia.
Potrzebowałem zaledwie kilku sesji, aby odkryć, że to, co wydawało mi się jedynie
zdawkowym zaleceniem don Juana, by przestać myśleć o istotach nieorganicznych
i poczekać, aż same do mnie przyjdą, było w istocie dokładnie tą procedurą,
której używali czarownicy starożytności, aby je przyciągnąć. Pozostawienie mnie
samego z tym problemem było po prostu częścią prowadzonego przez don Juana nauczania.
Powtarzał wiele razy, iż bardzo trudno jest zmusić nasze ja do kapitulacji inaczej
niż poprzez ciągłe ćwiczenia. Jedną z najsilniejszych linii obrony naszego ja
jest nasza racjonalność. Jest to nie tylko najtrwalsza linia obrony przed działaniami
i wyjaśnieniami czarowników, lecz również najbardziej w tej walce zagrożona.
Don Juan wierzył, że istnienie istot nieorganicznych jest największą groźbą
dla naszej racjonalności.
Podczas ćwiczeń w śnieniu wytyczyłem sobie drogę, którą kroczyłem każdego dnia,
nie zbaczając z niej. Najpierw skupiłem się na obserwowaniu każdego możliwego
do wyobrażenia sobie przedmiotu w moich snach, a potem na zmienianiu snów. Szczerze
mogę powiedzieć, że obserwowałem całe światy szczegółów w jednym śnie po drugim.
Zwykle w pewnym momencie moja uwaga śnienia słabła i moje sesje śnienia kończyły
się tak, że albo zasypiałem i miewałem zwykłe sny, w których nie posiadałem
w ogóle uwagi śnienia, albo budziłem się i nie mogłem już więcej spać.
Jednak od czasu do czasu, tak jak opisał mi to don Juan, do moich snów przedostawał
się prąd obcej energii zwany przez niego tropicielem. Jego wcześniejsze ostrzeżenie
pozwoliło mi przystosować do tego moją uwagę śnienia i być w pogotowiu. Gdy
pierwszy raz uświadomiłem sobie tę obcą energię, śniłem właśnie o zakupach w
domu towarowym. Chodziłem od lady do lady w poszukiwaniu antyków. W końcu coś
znalazłem. Poszukiwanie antyków w domu towarowym było tak oczywistym anachronizmem,
że aż zachichotałem. Kiedy jednak znalazłem jedną staroć, zapomniałem o tym
anachronizmie. Znalezionym antykiem była rączka laski. Sprzedawca powiedział
mi, że wykonano ją z irydu, który określił jako jeden z najtwardszych materiałów
na świecie. Była to rzeźbiona rączka przedstawiająca głowę i ramiona małpy.
Według mnie wyglądała ona na zrobioną z jaspisu. Gdy powiedziałem to głośno,
sprzedawca poczuł się urażony i aby dowieść prawdziwości swoich słów, rzucił
nią z całej siły o kamienną podłogę. Nie rozpadła się, lecz odbiła niczym piłka
i poszybowała niczym bumerang. Podążyłem jej śladem. Zniknęła gdzieś za drzewami.
Pobiegłem więc za nią i znalazłem ją wbitą w ziemię. Zamieniła się w przepiękną
długą laskę w tonacji czerni i głębokiej zieleni.
Zapragnąłem ją mieć. Chwyciłem ją mocno i usiłowałem wyciągnąć z ziemi, zanim
ktoś nadejdzie. Próbowałem z całych sił, ale nie mogłem jej nawet poruszyć.
Bałem się przeginać ją w przód i w tył, by jej nie złamać. Zacząłem więc wygrzebywać
ziemię wokół niej gołymi rękoma. Gdy tak kopałem, laska zaczęła się topić, aż
w końcu została z niej jedynie zielona kałuża. Przyglądałem się wodzie, która
nagle eksplodowała, po czym zamieniła się w białą bańkę i prysła. Mój sen dalej
przemieniał się w inne obrazy i szczegóły, lecz nie były już one godne uwagi,
chociaż odznaczały się krystaliczną wyrazistością.

Wyodrębniłeś tropiciela
powiedział don Juan, gdy opowiedziałem mu swój
sen.
Tropiciele są liczniejsi w przeciętnych, zwyczajnych snach. Dziwne, lecz
śniący nie widują zazwyczaj tropicieli w trakcie śnienia. Jednak kiedy się pojawią,
można ich łatwo rozpoznać po otaczającej ich niesamowitości i anachroniczności.

Jakiego rodzaju anachroniczności, don Juanie?

Ich obecność jest zupełnie bez sensu.

Niewiele rzeczy w snach ma jakikolwiek sens.

Tylko zwykłe sny są nonsensowne. Dzieje się tak,
ponieważ przemknęło do nich wielu tropicieli; ponieważ przeciętni ludzie są
poddani silniejszym naciskom ze strony nieznanego.

Wiesz dlaczego tak się dzieje?

Według mnie ma tu miejsce równoważenie sił. Przeciętny człowiek posiada zdumiewająco
silną barierę, która chroni go przed takimi atakami. Barierą taką jest na przykład
obawa o własne ja. Im jest ona mocniejsza, tym silniejszy następuje atak. Natomiast
śniący mają mniej barier i stąd w ich snach pojawia się mniej tropicieli. Wydaje
się, że we śnie śniącego rzeczy bezsensowne znikają, być może po to, by śniący
nie przeoczył obecności tropiciela.
Don Juan polecił, bym zwrócił szczególną uwagę na sen, który miałem, i zapamiętał
jego najdrobniejszy choćby szczegół. Kazał mi nawet powtórzyć to, co już mu
uprzednio opowiedziałem.

Zbijasz mnie z tropu
odparłem.
Najpierw nie chcesz słyszeć niczego o
moim śnieniu, a potem zmieniasz zdanie. Czy jest w tym jakiś ukryty porządek?

Jasne, że w tym wszystkim jest ukryty porządek
powiedział don Juan.
Niewykluczone,
że będziesz kiedyś taki sam dla innego śniącego. Niektóre przedmioty ze snu
mają kluczowe znaczenie, gdyż związane są z duchem. Inne zaś są całkowicie nieistotne,
a to dlatego, że są związane z naszą folgującą sobie osobowością. Pierwszy tropiciel,
którego wyodrębniasz, będzie zawsze obecny w twoich snach, w jakiejkolwiek formie,
nawet irydu. A przy okazji, co to jest iryd?

Tak naprawdę, to nie mam pojęcia
odpowiedziałem najzupełniej szczerze.

No proszę! I co powiesz, jeśli okaże się, że iryd jest jednym z najtwardszych
materiałów na ziemi?
Oczy don Juana zapłonęły radością, a ja roześmiałem się nerwowo z powodu absurdalności
tego stwierdzenia, które, jak dowiedziałem się później, było prawdziwe.
Od tej pory zacząłem zauważać w moich snach różne anachronizmy. Kiedy już przyjąłem
klasyfikację don Juana dotyczącą obcej energii w snach, całkowicie się z nim
zgadzałem w tym, że przedmioty anachroniczne były w moich snach obcymi najeźdźcami.
Po ich oddzieleniu moja uwaga śnienia skupiała się na nich z taką intensywnością,
jaka nie występowała w żadnych innych okolicznościach.
Dostrzegłem również, że za każdym razem, gdy moje sny nawiedza obca energia,
moja uwaga śnienia musi się solidnie nawysilać, aby przekształcić tę energię
w jakiś znany przedmiot. Ułomnością mojej uwagi śnienia była niezdolność do
pełnego wykonania takiego przekształcenia; jej efektem był bowiem jakiś zafałszowany,
prawie zupełnie mi nie znany przedmiot. Potem obca energia rozpraszała się dość
łatwo; zafałszowany przedmiot znikał, zamieniając się w plamę światła, którą
z kolei szybko pochłaniały inne znaczące szczegóły mojego snu.
Poprosiłem don Juana, by skomentował to, co mi się przytrafia.

Na tym etapie twojego śnienia tropiciele są czujkami wysianymi z królestwa
istot nieorganicznych. Są bardzo szybcy, co oznacza, że nie zatrzymują się na
dłużej w jednym miejscu.

Don Juanie, dlaczego powiedziałeś, że są czujkami?

Ponieważ poszukują potencjalnej świadomości. Sami posiadają świadomość i
wolę
choć jest to niepojęte dla naszego umysłu
porównywalne, być może, ze
świadomością i wolą drzew. Trudno nam wyobrazić sobie wewnętrzną szybkość drzew
i istot organicznych, gdyż jest ona nieskończenie wolniejsza od naszej.

Skąd taki wniosek, don Juanie?

Zarówno drzewa, jak i istoty nieorganiczne żyją dłużej niż my. Stworzono
je, by stały w miejscu. Są nieruchome, chociaż wprawiają w ruch wszystko, co
je otacza.

Chcesz przez to powiedzieć, że istoty nieorganiczne są nieruchome, tak jak
drzewa?

Właśnie. Jasne lub ciemne słupy, które postrzegasz w trakcie śnienia, to
ich odzwierciedlenia. To, co słyszysz jako głos wysłannika, jest również takim
odzwierciedleniem. Podobnie jak tropiciele.
Z jakiejś niepojętej przyczyny poczułem się przytłoczony jego słowami. Nagle
ogarnął mnie niepokój. Zapytałem don Juana, czy drzewa również mają swoje odzwierciedlenia.

Tak
odparł.
Jednakże ich odzwierciedlenia są dla nas jeszcze mniej przyjazne,
niż te wysyłane przez istoty nieorganiczne. Śniący nigdy ich nie poszukują,
chyba że mają szczególnie dobre układy z drzewami, lecz taki stan bardzo trudno
jest osiągnąć. Widzisz, nie mamy przyjaciół na tej ziemi.
Don Juan zachichotał
i dodał:
Nietrudno odgadnąć dlaczego.

Może nietrudno dla ciebie, don Juanie, lecz dla mnie na pewno.

Jesteśmy niszczycielami. Zwróciliśmy się przeciwko każdej żywej istocie na
tej ziemi. Oto dlaczego nie mamy przyjaciół.
Poczułem się tak nieswojo, że chciałem przerwać dyskusję. Coś jednak zmuszało
mnie, by powrócić do tematu istot nieorganicznych.

Jak sądzisz, co powinienem zrobić, by pójść za tropicielami?
zapytałem.

Po kiego diabła miałbyś to robić?

Przeprowadzam obiektywne dochodzenie w sprawie istot nieorganicznych.

Żartujesz sobie ze mnie, co? Myślałem, że nic nie jest w stanie zmienić twojego
stanowiska, iż istoty nieorganiczne nie istnieją.
Szyderczy ton i rechotliwy śmiech dały mi do zrozumienia, co myśli na temat
mojego dochodzenia.

Zmieniłem zdanie, don Juanie. Teraz chcę sprawdzić wszystkie możliwości.

Pamiętaj, że świat istot nieorganicznych był polem działania dawnych czarowników.
Aby się tam dostać, musieli z ogromną wytrwałością skupiać swą uwagę śnienia
na przedmiotach ze swych snów. W ten sposób udawało im się wyodrębnić tropicieli.
A kiedy już się na nich skoncentrowali, krzykiem wyrażali swój zamiar udania
się za nimi. W momencie wyrażenia takiej intencji
pach! Ulatywali pociągnięci
przez tę obcą energię.

Czy to naprawdę aż tak proste, don Juanie?
Nie odpowiedział. Zaśmiał się tylko, jakby rzucając mi wyzwanie.
W domu próbowałem doszukać się prawdziwego znaczenia słów don Juana. Jakoś
nie mogłem wziąć poważnie możliwości, że rzeczywiście opisał mi całą procedurę.
W końcu zaczęło mi już brakować pomysłów i cierpliwości, więc pewnego dnia przestałem
się mieć na baczności. Wówczas podczas śnienia wprawiła mnie w zdumienie jakaś
ryba. Wyskoczyła ze stawu, nad którym się właśnie przechadzałem, i szarpnęła
mnie za stopę. Potem wzleciała niczym barwny ptak i przysiadła na gałęzi. Nadal
była jednak rybą. Scena była tak dziwaczna, że zaalarmowała moją uwagę śnienia.
Od razu się zorientowałem, że mam do czynienia z tropicielem. Chwilę później,
gdy ryba
ptak przeistoczyła się w plamę światła, krzyknąłem, że chcę się udać
za nią i oto
dokładnie tak, jak powiedział don Juan
pach! Uleciałem do innego
świata.
Wydawało mi się, że lecę przez ciemny tunel niczym owad. Nagle wrażenie tunelu
się skończyło. Zostałem jakby wypluty z jakiejś tuby i siła rozpędu wepchnęła
mnie nieomal na wielką, istniejącą fizycznie masę; prawie jej dotykałem. Nie
widziałem jej końca ani początku.
To wszystko tak bardzo przypominało mi film fantastyczny, iż byłem pewien,
że to ja sam stworzyłem obraz tej masy, tak jak tworzy się sen. Dlaczego nie?
Pomyślałem, że w końcu to tylko sen.
Zacząłem obserwować szczegóły mojego snu. Masa, na którą patrzyłem, wyglądała
jak gigantyczna gąbka. Była porowata i przepastna. Nie mogłem wyczuć jej faktury,
lecz sprawiała wrażenie szorstkiej i włóknistej. Była ciemnobrązowa. Wtem szarpnęła
mną wątpliwość, czy ta milcząca masa jest tylko snem. Nie zmieniała kształtu
i nie ruszała się. Gdy zatrzymałem na niej spojrzenie, odniosłem przemożne wrażenie,
że jest czymś rzeczywistym, lecz nieruchomym. Skądś wyrastała i tak silnie mnie
przyciągała, że nie byłem w stanie przenieść uwagi śnienia na jakikolwiek inny
przedmiot, nie wyłączając siebie. Jakaś dziwna siła, której nigdy przedtem nie
napotkałem w moim śnieniu, zupełnie mnie unieruchomiła.
Potem wyraźnie poczułem, że masa uwalnia moją uwagę śnienia. Wtedy skupiłem
całą swoją świadomość na tropicielu, który mnie tam przywiódł. Wyglądał niczym
migoczący w ciemności świetlik. Unosił się nade mną, tuż obok, i był kroplą
czystej energii. Widziałem bzyczenie jego energii. Wydawał się świadomy mojej
obecności. Nagle skoczył na mnie i szarpnął mnie albo szturchnął. Nie poczułem
jego dotknięcia, ale wiedziałem, że mnie dotyka. Uczucie to było nowe i zaskakujące;
jakby część mnie, której nie było, została naelektryzowana pod jego dotknięciem.
Przeszły przez nią fale energii, jedna po drugiej.
Od tego czasu wszystko w moim śnieniu stało się o wiele bardziej rzeczywiste.
Z trudnością zachowywałem świadomość, że śnię. Na dodatek byłem pewien, że tropiciel
poprzez swoje dotknięcie połączył nas energetycznie. W momencie gdy zdawało
mi się, że mnie szturchał czy szarpał, rozumiałem, co mam robić.
Na samym początku przepchnął mnie przez wielką jamę albo otwór do wnętrza fizycznej
masy, przed którą wcześniej stałem. Gdy znalazłem się w środku, zdałem sobie
sprawę, że jej wnętrze jest tak samo jednorodnie porowate, jak zewnętrze, choć
sprawiało wrażenie dużo bardziej miękkiego. To, na co patrzyłem, wyglądało jak
powiększony obraz ula. Było tam mnóstwo tuneli o geometrycznych kształtach,
prowadzących we wszystkich kierunkach. Niektóre wiodły w górę, inne w dół, a
jeszcze inne w prawo albo w lewo. Tunele przecinały się pod kątem prostym lub
wznosiły albo opadały łagodnie lub stromo.
Światło było tu bardzo przyćmione, lecz ani trochę nie ograniczało widoczności.
Tunele zdawały się żywe i świadome; słyszałem ich pobzykiwanie. Wpatrywałem
się w nie i nagle uderzyła mnie świadomość, że widzę. To były tunele energii.
W tej samej chwili rozległ się w moich uszach tak głośny wrzask wysłannika,
iż nie mogłem zrozumieć słów.

Ciszej!
krzyknąłem nadzwyczaj niecierpliwie. Zorientowałem się, że gdy
mówię, znika obraz tuneli, a ja znajduję się w pustce, w której mogę jedynie
słuchać.
Wysłannik ściszył głos.

Jesteś wewnątrz istoty nieorganicznej
powiedział.
Wybierz jakiś tunel,
a będziesz mógł w nim żyć.
Głos zamilkł na chwilę, a potem dodał:
Oczywiście,
jeśli chcesz.
Nie chciałem nic mówić. Bałem się, że cokolwiek powiem, może zostać opacznie
zrozumiane.

Odniesiesz tu nieskończone korzyści
ciągnął wysłannik.
Możesz żyć w tylu
tunelach, w ilu tylko zechcesz. Każdy z nich nauczy cię czegoś innego. Tak właśnie
żyli czarownicy starożytności i nauczyli się wspaniałych rzeczy.
Uzmysłowiłem sobie, nie czując tego, że tropiciel popycha mnie od tyłu. Zdawało
się, iż chce, abym ruszył do przodu. Wybrałem tunel pierwszy z prawej. Gdy tylko
się w nim znalazłem, coś mi uświadomiło, że nie idę, lecz unoszę się i lecę.
Byłem kroplą energii, zupełnie jak tropiciel.

Tak, jesteś po prostu kroplą energii
usłyszałem w uszach głos wysłannika.
Jego obecność przyniosła mi wielką ulgę.
I poruszasz się właśnie wewnątrz
istoty nieorganicznej
ciągnął.
Tropiciel chce, abyś tak właśnie poruszał
się w tym świecie. Jego dotknięcie zmieniło cię na zawsze. Teraz jesteś praktycznie
jednym z nas. Jeśli pragniesz tu zostać, pozwól przemówić swojej intencji.
Wysłannik przestał mówić, a wtedy powrócił obraz tunelu. Gdy jednak odezwał
się ponownie, coś uległo zmianie. Nie straciłem widoku tamtego świata i nadal
słyszałem głos wysłannika.

Czarownicy starożytności dowiedzieli się wszystkiego o śnieniu dzięki temu,
że przebywali tutaj, pośród nas
powiedział.
Miałem zamiar zapytać, czy posiedli tę wiedzę, po prostu żyjąc w tych tunelach,
lecz zanim zdołałem wydobyć głos, wysłannik już mi to wyjaśnił.

Tak, posiedli tę wiedzę, po prostu żyjąc wewnątrz istot nieorganicznych.
Gdy dawni czarownicy chcieli w nich żyć, po prostu mówili, że tego chcą; ty
też nie musiałeś robić niczego więcej, by się tutaj dostać
po prostu wyraziłeś
swój zamiar, głośno i wyraźnie.
Tropiciel trącił mnie, dając znak, bym poruszał się dalej. Zawahałem się, a
wtedy popchnął mnie z taką siłą, że przemknąłem przez niezliczone tunele niczym
rakieta. W końcu się zatrzymałem, ponieważ zatrzymał się tropiciel. Przez chwilę
unosiliśmy się nieruchomo, a potem pomknęliśmy w dół jednego z pionowych tuneli.
Nie odczułem tej drastycznej zmiany kierunku; według moich zmysłów nadal poruszałem
się równolegle do ziemi.
Zmienialiśmy kierunek wiele razy, z jednakowym skutkiem. Zacząłem już podejrzewać,
że utraciłem zdolność odczuwania ruchu w pionie, gdy usłyszałem glos wysłannika:

Myślę, że będzie ci wygodniej, jeśli będziesz pełzał, zamiast lecieć
powiedział.

Możesz też poruszać się jak pająk albo mucha
w górę, w dół albo do góry
nogami.
Natychmiast osiadłem na ziemi. Odczułem to tak, jak gdybym był puchem, któremu
dodano ciężaru i tak ściągnięto na ziemię. Nie wyczuwałem wprawdzie ścian tunelu,
ale wysłannik miał rację; poruszanie się w ten sposób było dużo wygodniejsze.

W tym świecie siła grawitacji nie istnieje
powiedział wysłannik. O tym,
oczywiście, już sam się zdążyłem przekonać.
Nie musisz również oddychać

ciągnął głos.
A poza tym, dla własnej wygody, możesz zachować swój wzrok i
widzieć tak samo, jak w swoim świecie.
Wysłannik przerwał na moment, jakby
zastanawiał się, czy powiedzieć coś jeszcze. Odchrząknął, zupełnie jak człowiek,
i dodał:
Zmysł wzroku nigdy nie zostaje upośledzony, dlatego też śniący, opowiadając
o swoim śnieniu, mówi zawsze w odniesieniu do tego, co widzi.
Tropiciel popchnął mnie do tunelu po prawej stronie. Był nieco ciemniejszy
niż pozostałe, lecz mnie, w jakiś absurdalny sposób, wydawał się przytulniejszy,
bardziej przyjazny, a nawet znajomy.

Wy dwaj już się kiedyś spotkaliście
usłyszałem głos wysłannika.

Słucham?
odezwałem się. Zrozumiałem, co powiedział, ale jego stwierdzenie
pozostawało niejasne.

Siłowaliście się i wymieniliście się energią. Pomyślałem, że w jego głosie
pobrzmiewa sarkazm, a nawet złośliwość.

Nie, to nie jest sarkazm
powiedział.
Cieszę się, że masz krewnych wśród
nas.

Co to znaczy krewnych?

Podzielenie się energią tworzy pokrewieństwo
odparł.
Energia jest jak
krew.
Nie byłem w stanie wydobyć z siebie głosu. Wyraźnie czułem, jak dławi mnie
strach.

Strach w tym świecie nie istnieje
zauważył wysłannik. I było to jedyne
stwierdzenie, które mijało się z prawdą.
W tym miejscu skończyłem śnić. Byłem tak wstrząśnięty plastycznością obrazów
i niesamowitą jasnością i spójnością stwierdzeń wysłannika, że nie mogłem się
doczekać, aż opowiem o tym don Juanowi. Byłem więc zaskoczony i wzburzony, gdy
nie chciał mnie wysłuchać. Wprawdzie nie powiedział tego wprost, lecz odniosłem
wrażenie, że uważa to wszystko za wytwór mojej skłonności do folgowania sobie.

Dlaczego zachowujesz się w ten sposób?
zapytałem.
Czy jesteś ze mnie
niezadowolony?

Nie
odparł.
Nie jestem z ciebie niezadowolony.
Problem polega na tym,
że nie mogę rozmawiać o tej sferze twojego śnienia. W tym wypadku jesteś zdany
zupełnie na siebie. Powiedziałem ci już, że istoty nieorganiczne są rzeczywiste.
Teraz możesz się nawet przekonać, jak bardzo. A co z tym zrobisz, to już wyłącznie
twoja sprawa. Któregoś dnia zrozumiesz, dlaczego się do tego nie mieszam.

I nic mi nie możesz powiedzieć o tym śnie?
nalegałem.

Tylko tyle, iż to nie był sen. To była podróż w nieznane. Mogę dodać jedynie,
iż podróż konieczna i bardzo osobista.
Zmienił temat i zaczął omawiać inne aspekty swoich nauk.
Od tego dnia, pomimo mojego strachu i niechęci don Juana do udzielania mi rad,
stałem się częstym gościem w tym gąbczastym świecie. Szybko odkryłem, że im
większa jest moja zdolność do obserwowania szczegółów snów, tym łatwiej wyodrębniam
tropiciela. Jeśli uznawałem tropicieli za obcą energię, pozostawali przez chwilę
w zasięgu moich zmysłów. Jeśli zaś zdecydowałem przeistoczyć ich w niby
znane
przedmioty, pozostawali jeszcze dłużej, zmieniając chaotycznie kształty. Gdy
jednak podążałem za nimi, wyrażając głośno swoją wolę, tropiciele przenosili
moją uwagę śnienia do świata, który wykraczał poza granice mej zwykłej wyobraźni.
Don Juan powiedział kiedyś, że istoty nieorganiczne są zawsze nastawione na
nauczanie. Nie powiedział mi jednak, że śnienie jest tym, czego nauczają najchętniej.
Twierdził, iż wysłannik śnienia, jest, jako głos, doskonałym pomostem łączącym
tamten świat z naszym. Ja przekonałem się, że wysłannik jest nie tylko głosem
nauczyciela, lecz również subtelnego sprzedawcy. We właściwym czasie i przy
właściwej okazji potrafił zachwalać zalety swego świata. Pomimo to nauczył mnie
również wielu nieocenionych rzeczy o śnieniu. Słuchając go, zrozumiałem zamiłowanie
dawnych czarowników do konkretnych działań.

Aby twoje śnienie było doskonałe
powiedział pewnego razu wysłannik
musisz
wyłączyć swój dialog wewnętrzny. Najlepsze rezultaty osiągniesz, wkładając między
palce parę dwu
, trzy calowych kryształów kwarcu albo dwa gładkie, cienkie
otoczaki. Potem zagnij lekko palce i ściśnij w nich kryształy albo kamyki.
Wysłannik powiedział, że równie skuteczne są metalowe bolce, jeśli długością
i szerokością zbliżone są do palca. Rzecz polega na tym, by ścisnąć przynajmniej
trzy cienkie przedmioty między palcami obu rąk, wytwarzając stan bolesnego napięcia
w dłoniach. Napięcie takie ma dziwną zdolność wyłączania dialogu wewnętrznego.
Wysłannik opowiadał się za kryształami kwarcu; orzekł, że dają najlepsze rezultaty,
aczkolwiek po nabyciu wprawy można używać czegokolwiek.

Zasypianie w kompletnej ciszy zapewnia doskonałe wejście w śnienie
mówił
wysłannik
oraz wzmocnienie uwagi śnienia.

Śniący powinni nosić złotą obrączkę
powiedział innym razem.
Najlepiej
odrobinę za ciasną.
Wysłannik wyjaśnił, że obrączka służy jako pomost ułatwiający powrót do normalnego
świata czy przejście z naszej codziennej świadomości do świata istot nieorganicznych.

Jak działa taki pomost?
zapytałem, gdyż nie rozumiałem, o co chodzi.

Przytknięcie palców do obrączki otwiera pomost
powiedział wysłannik.
Jeśli
do mego świata przybywa śniący z taką obrączką na palcu, przyciąga ona energię
mojego świata i utrzymuje ją. W razie potrzeby energia ta, przepływając z obrączki
do palców śniącego, przenosi go z powrotem do tego świata.
Funkcje te równie dobrze spełnia ucisk obrączki wokół palca. Daje on śniącemu
stałe i znajome wrażenie, zlokalizowane na jego palcu.
Podczas innej sesji śnienia wysłannik powiedział, że skóra ludzka jest doskonałym
organem do przetwarzania fal energii z jej konfiguracji w normalnym świecie
do konfiguracji w świecie istot nieorganicznych i na odwrót. Poradził mi, bym
zawsze miał chłodną skórę, wolną od pigmentów i olejków. Powiedział również,
że śniący powinni nosić ciasny pasek, opaskę na głowie albo naszyjnik, co wytwarza
punkt nacisku, który służy za naskórny ośrodek wymiany energii. Wyjaśnił, że
skóra automatycznie odbija energię, lecz jeśli chcemy, aby nie tylko odbijała
energię, lecz również przetwarzała ją z jednej konfiguracji w drugą, musimy
w trakcie śnienia głośno wyrazić naszą wolę.
Pewnego dnia wysłannik dał mi prawdziwie cudną wskazówkę. Powiedział, że kluczem
do szybkości i dokładności uwagi śnienia jest nasze podniebienie stanowiące
rezerwuar uwagi u wszystkich ludzi. Wysłannik zalecił ćwiczenia polegające na
wyrabianiu dyscypliny i kontroli, koniecznych do przyciskania koniuszka języka
do podniebienia podczas śnienia. Jest to, jak mówił, równie trudne i czasochłonne,
jak ujrzenie we śnie swoich dłoni. Kiedy się jednak uda, daje oszałamiające
rezultaty, jeśli chodzi o kontrolowanie uwagi śnienia.
Otrzymywałem mnóstwo wskazówek dotyczących wszelkich spraw; wskazówek, które
natychmiast zapominałem, jeśli mi ich bez końca nie powtarzał. Poprosiłem don
Juana, by mi poradził, jak ustrzec się przed zapominaniem.
Skomentował to krótko, czego się zresztą spodziewałem.

Skup się jedynie na tym, co wysłannik mówi ci na temat śnienia.
Wszystko, co wysłannik powtarzał mi wystarczająco często, przyjmowałem z wielkim
zainteresowaniem i łapczywością. Wierny zaleceniom don Juana, szedłem za jego
radą tylko wtedy, gdy tyczyła się śnienia, i mogłem się przekonać, jak cenne
było to pouczenie. Najistotniejszą informacją dla mnie było to, że uwaga śnienia
ma swoje źródło w podniebieniu. Dużo wysiłku kosztowało mnie uświadomienie sobie,
aby w trakcie śnienia przyciskać koniuszek języka do podniebienia. Gdy już tego
dokonałem, moja uwaga śnienia zaczęła żyć własnym życiem i stała się, że tak
powiem, szybsza niż moja uwaga w normalnym świecie.
Nie musiałem długo się zastanawiać, by dojść do wniosku, jak głęboko dawni
czarownicy zaszli w obcowaniu z istotami nieorganicznymi. Komentarze i ostrzeżenia
don Juana o niebezpieczeństwach takiego obcowania nabrały wtedy większej wagi
niż kiedykolwiek przedtem. Robiłem, co mogłem, by nie pobłażać sobie i nabyć
wymaganej przez niego samokontroli. Tak więc głos wysłannika i jego słowa stały
się dla mnie wielkim wyzwaniem. Za wszelką cenę musiałem się bronić, by nie
ulec pokusie zdobycia wiedzy, jaką mamił mnie wysłannik. Na dodatek musiałem
radzić sobie sam, ponieważ don Juan nadal odmawiał wysłuchiwania moich relacji.

Musisz przynajmniej dać mi jakąś wskazówkę, co mam zrobić
nalegałem pewnego
razu, gdy zdobyłem się na odwagę, by go zagadnąć.

Nie mogę
powiedział, i w jego głosie brzmiała nieodwołalna nuta.
I nie
proś mnie o to więcej. Powiedziałem ci już, że w tym wypadku śniący muszą radzić
sobie sami.

Ale nie wiesz nawet, o co chcę cię spytać.

Oczywiście, że wiem. Chcesz, abym ci powiedział, że możesz żyć w jednym z
tych tuneli choćby po to tylko, żeby się dowiedzieć, o czym mówi głos wysłannika.
Przyznałem, że to z tym mam właśnie problem. Chciałem po prostu wiedzieć tylko,
co oznacza stwierdzenie, iż można żyć w tych tunelach.

Ja również musiałem sam się z tym uporać
ciągnął don Juan.
Nikt mi nie
pomógł, ponieważ jest to decyzja wyłącznie osobista i ostateczna, która zapada
w momencie, gdy głośno wyrazisz swe pragnienie życia w tym świecie. Aby cię
do tego skłonić, istoty nieorganiczne są gotowe zaspokoić twoje najskrytsze
marzenia.

To iście diaboliczne, don Juanie.

Bez dwóch zdań. Ale nie tylko z tego powodu, o którym myślisz. Dla ciebie
diaboliczność to poddanie się takiej pokusie, zwłaszcza gdy w grę wchodzą tak
wspaniałe możliwości. Dla mnie diaboliczne w naturze świata istot nieorganicznych
jest to, że
kto wie
być może jest on jedynym miejscem, gdzie śniący mogą
się schronić przed wrogim wszechświatem.

Czy to naprawdę bezpieczna przystań dla śniących, don Juanie?

Na pewno dla niektórych. Dla mnie nie. Nie potrzeba mi laski ani poręczy.
Wiem, na co mnie stać. Jestem sam we wrogim świecie i nauczyłem się mówić: Będzie,
co ma być".
Na tym skończyła się nasza dyskusja. Don Juan nie powiedział mi tego, co chciałem
usłyszeć. Wiedziałem jednak, że nawet samo pragnienie przekonania się, jak wygląda
życie w tunelu, jest nieomal równoznaczne z wyborem takiego sposobu życia. Nie
interesowało mnie to jednak. Podjąłem więc od razu decyzję, by kontynuować ćwiczenia
w śnieniu bez dalszych implikacji. Szybko powiedziałem o tym don Juanowi.

Nic nie mów
poradził mi.
Postaraj się za to zrozumieć, że jeśli zdecydujesz
się tam zostać, twoja decyzja będzie ostateczna. Zostaniesz tam na zawsze.
Nie mogę obiektywnie ocenić, co działo się w moich niezliczonych snach o tamtym
świecie. Wiem tylko, że wydawał mi się tak rzeczywisty, jak rzeczywisty może
być sen. A może powinienem powiedzieć, iż wydawał się tak rzeczywisty, jak nasz
normalny, codzienny świat. Śniąc o tamtym świecie, pojąłem, co don Juan powtarzał
mi tak wiele razy: pod wpływem śnienia rzeczywistość przechodzi metamorfozę.
Stanąłem wówczas w obliczu owych dwóch możliwości, z którymi muszą sobie poradzić

według don Juana
wszyscy śniący; mogłem albo starannie przebudować mój system
interpretacji bodźców zmysłowych, albo odrzucić go całkowicie.
Przebudowa tego systemu oznaczała dla don Juana zamierzenie jego odnowy. Oznaczało
to celowe i stopniowe zwiększanie jego możliwości. Żyjąc zgodnie z wymogami
ścieżki czarowników, śniący oszczędzają i przechowują energię niezbędną do wyciszenia
myśli i umożliwienia przebudowy systemu. Don Juan wyjaśnił, że jeśli zdecydujemy
się odnowić nasz system interpretacji, rzeczywistość staje się płynna, a zakres
tego, co może być rzeczywiste, zostaje poszerzony bez narażania na szwank spójności
rzeczywistości. Wówczas śnienie rzeczywiście otwiera przed nami inne aspekty
tego, co jest realne.
Jeśli zaś odrzucimy nasz system, zakres tego, co można postrzegać bez interpretacji,
nadmiernie wzrasta. Rozrost naszej percepcji jest tak gigantyczny, że zostaje
nam bardzo niewiele kanałów interpretacji zmysłowej, i stąd wrażenie, iż nieskończona
realność jest nierzeczywista albo że nieskończona realność mogłaby być rzeczywista,
ale nie jest.
Dla mnie jedynym wyjściem było przebudowanie i rozszerzenie mojego systemu
interpretacji. Podczas śnienia o świecie istot nieorganicznych, od wyodrębnienia
tropiciela poprzez słuchanie głosu wysłannika do podróży po tunelach, stawałem
w obliczu logiczności i konsekwencji tego świata. Przechodziłem przez tunele,
nie czując niczego, choć mając świadomość, że przestrzeń i czas są stałe, aczkolwiek
nie tak, jak wyróżnia je rozum w normalnych warunkach. Jednakże poprzez dostrzeganie
zróżnicowania, braku lub nagromadzenia szczegółów w każdym tunelu czy poprzez
wyczuwanie odległości między tunelami i uświadamianie sobie długości i szerokości
każdego tunelu, którym podróżowałem, posiadłem zmysł obiektywnej obserwacji.
Przebudowa mojego systemu interpretacji wywarła najbardziej dramatyczne skutki
na moją wiedzę o tym, jak powiązany jestem ze światem istot nieorganicznych.
W świecie tym, rzeczywistym dla mnie, byłem plamą energii. Dzięki temu mogłem
śmigać tunelami niczym szybko poruszające się światło lub pełzać po ścianach
jak owad. Kiedy leciałem, głos wysłannika dostarczał mi spójnych informacji
o szczegółach ścian, na których skupiałem swą uwagę śnienia. Szczegóły te były
systemem zawiłych wypukłości przypominających alfabet Braille'a. Natomiast kiedy
pełzałem po ścianach, dostrzegałem wyraźniej te same szczegóły i słyszałem głos
podający mi bardziej złożone opisy.
Nieuniknioną konsekwencją tego wszystkiego było pewnego rodzaju rozdwojenie.
Z jednej strony wiedziałem, że śnię; z drugiej
odbywałem pragmatyczną podróż
równie rzeczywistą, jak każda inna podróż po świecie. Ten prawdziwy rozłam był
potwierdzeniem tego, co powiedział don Juan: istnienie istot nieorganicznych
jest największą groźbą dla naszej racjonalności.
Odczułem ulgę dopiero wówczas, gdy wyciszyłem swoje myśli. W pewnym momencie
potworne napięcie związane z owym rozdwojeniem nieomal mnie zniszczyło. Z jednej
strony wierzyłem głęboko w poświadczone istnienie istot nieorganicznych, z drugiej
wierzyłem głęboko, że jest to tylko sen. Lecz wtedy moja postawa zmieniła się
diametralnie, choć stało się to bez mojego udziału.
Don Juan twierdził, że poziom mojej energii, który stale wzrasta, osiągnie
kiedyś taki próg, iż będę mógł odrzucić uprzedzenia i pewniki związane z naturą
ludzką, rzeczywistością i postrzeganiem. Tego właśnie dnia pokocham wiedzę,
nie bacząc na logikę, korzyści z niej płynące czy na to, czy jest mi z nią wygodnie,
czy też nie.
Kiedy moje obiektywne dochodzenie w sprawie istot nieorganicznych nie miało
już dla mnie żadnego znaczenia, don Juan sam rozpoczął rozmowę na temat podróży
do ich świata.

Nie sądzę, abyś był świadom regularności swych spotkań z istotami nieorganicznymi

powiedział.
Miał rację. Nigdy nie zawracałem sobie tym głowy. Zdziwiłem się, że to przeoczyłem.

To nie jest przeoczenie
odparł.
Natura tamtego świata sprzyja tajemniczości.
Istoty nieorganiczne okrywają się aurą tajemniczości, ciemności. Pomyśl o ich
świecie. Jest nieruchomy i niezmienny, nastawiony na to, by przyciągać nas jak
ćmy do światła. Jest coś, czego wysłannik nie odważył ci się jeszcze powiedzieć.
Otóż istoty nieorganiczne polują na naszą świadomość czy świadomość każdej istoty,
która wpadnie w ich sieć.
Dają nam wiedzę, ale w zamian będziesz musiał zapłacić całym swoim istnieniem.

Chcesz przez to powiedzieć, że istoty nieorganiczne są jak rybacy?

Właśnie. Pewnego razu wysłannik pokaże ci ludzi, którzy dali się złapać,
albo inne istoty, nie ludzi, które również dały się złapać.
Powinienem poczuć obrzydzenie i strach. Wyznanie don Juana wywarło na mnie
głębokie wrażenie, wywołując jednak przypływ niepohamowanej ciekawości. Z trudem
chwytałem powietrze.

Istoty nieorganiczne nie mogą zmusić nikogo do pozostania w swoim świecie

ciągnął don Juan.
Życie tam jest zupełnie dobrowolne. Są jednak w stanie
uwięzić każdego z nas, spełniając nasze pragnienia, rozpieszczając nas i pobłażając.
Strzeż się świadomości, która trwa w bezruchu. Świadomość taka nieustannie poszukuje
ruchu. A odbywa się to, jak już wspominałem, poprzez odzwierciedlenia, czasami
fantasmagoryczne.
Poprosiłem don Juana o wyjaśnienie pojęcia fantasmagorycznych odzwierciedleń".
Powiedział, że istoty nieorganiczne czepiają się najskrytszych uczuć śniących
i bezlitośnie na nich grają. Tworzą fantomy, by ich zadowolić, albo przerazić.
Don Juan przypomniał mi, że zmagałem się już z jednym takim fantomem. Wyjaśnił,
iż istoty nieorganiczne są mistrzami odzwierciedleń i uwielbiają się odzwierciedlać
niczym cienie na ścianie.

Dawnych czarowników doprowadziła do upadku właśnie bezmyślna wiara w te odzwierciedlenia

ciągnął don Juan.
Wierzyli, że ich sprzymierzeńcy posiadają moc. Przeoczyli
jednak to, że ich sprzymierzeńcy są jedynie odzwierciedleniem słabej energii
przenikającej przez światy.

Zaprzeczasz sobie, don Juanie. Sam powiedziałeś, że istoty nieorganiczne
są rzeczywiste. A teraz mówisz, iż są tylko obrazami.

Miałem na myśli jedynie to, że w naszym świecie są one jak film rzucony na
ekran. Mogę nawet dodać, że są niczym film rozrzedzonej energii odzwierciedlonej
na granicy dwóch światów.

A co dzieje się z istotami nieorganicznymi w ich własnym świecie? Też są
tylko filmem?

W żadnym wypadku. Ich świat jest tak samo rzeczywisty, jak nasz. Dawni czarownicy
przedstawiali świat istot nieorganicznych jako grudę jaskiń i otworów unoszących
się w jakiejś ciemnej przestrzeni. Natomiast same istoty nieorganiczne jako
cienkie rurki powiązane razem, zupełnie jak komórki naszego ciała. Tę niezwykle
rozbudowaną wiązkę dawni czarownicy nazywali labiryntem półcienia.

A zatem każdy śniący postrzega ów świat tak samo?

Oczywiście. Każdy śniący widzi go takim, jaki jest. Myślałeś, że jesteś wyjątkiem?
Przyznałem, że coś w tamtym świecie daje mi poczucie, iż jestem wyjątkowy.
Tym, co tworzyło to niezwykle przyjemne i wyraźne poczucie, że jestem kimś szczególnym,
nie był jednak głos wysłannika ani też nic, czego byłbym świadomy.

To właśnie powaliło dawnych czarowników
powiedział don Juan.
Istoty nieorganiczne
postąpiły z nimi tak samo, jak postępują teraz z tobą; dały im poczucie, że
są wyjątkowi i szczególni, oraz jeszcze gorsze, fatalne w skutkach przeświadczenie,
iż posiadają moc. Moc i wyjątkowość są bezkonkurencyjne w czynieniu zła. Uważaj!

A jak ty uniknąłeś tego niebezpieczeństwa, don Juanie?

Byłem w tamtym świecie tylko kilka razy, po czym nigdy już tam nie wróciłem.
Don Juan wyjaśnił, że według czarowników wszechświat jest drapieżny i właśnie
oni powinni szczególnie się z tym liczyć w swych codziennych działaniach. Jego
zdaniem świadomość posiada wewnętrzny nakaz wzrostu, a może on następować jedynie
poprzez starcie, walkę na śmierć i życie.

Świadomość czarowników wzrasta podczas śnie
nią
mówił dalej don Juan.

Gdy zacznie wzrastać, coś na zewnątrz zauważa ten wzrost, rozpoznaje go, po
czym próbuje go zagarnąć. To właśnie istoty nieorganiczne usiłują zagarnąć tę
nową, poszerzoną świadomość. Śniący muszą się zawsze mieć na baczności. Z chwilą,
gdy zapuszczą się w tamten drapieżny wszechświat, stają się bowiem zwierzyną
łowną.

Co mam zatem zrobić, by być bezpieczny, don Juanie?

Nieustannie miej się na baczności! Nie pozwól, aby ktoś za ciebie decydował.
Wyruszaj do świata istot nieorganicznych tylko wtedy, gdy tego chcesz.

Szczerze mówiąc, nie wiedziałbym nawet, jak to zrobić. W momencie, gdy oddzielam
tropiciela, coś przyciąga mnie tam z olbrzymią siłą. Zmiana zamiaru nie wchodzi
w rachubę.

Daj spokój! Nie żartuj sobie ze mnie Z łatwością możesz się temu oprzeć.
Po prostu nawet nie spróbowałeś. To wszystko.
Upierałem się, że nie jestem w stanie oprzeć się tej sile. Don Juan nie drążył
dalej tematu i byłem mu za to wdzięczny. Zaczęło mną targać nieznośne poczucie
winy. Z nie znanych mi powodów nigdy nawet nie pomyślałem, by świadomie przeciwstawić
się sile tropiciela.
Don Juan jak zwykle miał rację. Odkryłem, że mogę zmienić moje śnienie, zamierzając
inny jego przebieg. W końcu używałem swojej woli, gdy chciałem, by tropiciele
zabrali mnie do swego świata. Mogłem więc przyjąć, że jeśli świadomie zamierzę
coś przeciwnego, moje śnienie potoczy się zupełnie odmiennie.
Z biegiem czasu moja zdolność do zamierzania podróży do królestwa istot nieorganicznych
stawała się coraz większa. W wyniku tego zwiększyła się również kontrola nad
moją uwagą śnienia. Dodało mi to odwagi. Czułem, że mogę podróżować bezkarnie,
ponieważ w każdej chwili potrafiłem przerwać podróż.

Twoja pewność siebie jest przerażająca
skomentował don Juan, gdy na jego
prośbę opowiedziałem mu o nowym aspekcie mojej kontroli nad uwagą śnienia.

Dlaczego miałaby być przerażająca?
zapytałem. Byłem przekonany o praktycznych
zaletach swojego odkrycia.

Ponieważ jest to pewność siebie głupca
powiedział.
Opowiem ci jedną z
historii czarowników; dobrze pasuje do sytuacji. Świadkiem był nauczyciel mojego
nauczyciela: nagual Elias.
Don Juan powiedział, że nagual Elias i miłość jego życia, czarownica Amalia,
zagubili się za młodu w świecie istot nieorganicznych.
Nigdy przedtem nie słyszałem, by don Juan opowiadał o czarownicach w kategoriach
czyjejś dożywotniej miłości. Zaskoczył mnie swym stwierdzeniem, więc zapytałem
go o przyczynę tej niekonsekwencji.

To nie jest niekonsekwencja
odparł.
Po prostu cały czas milczałem o uczuciach
czarowników. Przez cale życie byłeś tak przesycony miłością, że postanowiłem
dać ci odetchnąć. No więc, nagual Elias i miłość jego życia, wiedźma Amalia

ciągnął dalej don Juan
zagubili się w świecie istot nieorganicznych. Znaleźli
się tam nie we śnie, lecz fizycznie.

Jak do tego doszło?

Ich nauczyciel, nagual Rosendo, temperamentem i doświadczeniem przypominał
dawnych czarowników. Zamierzał pomóc Eliasowi i Amalii, lecz zamiast tego wepchnął
ich w śmiertelnie niebezpieczne rejony. Oczywiście nie miał takiego zamiaru.
Chciał jedynie, aby osiągnęli drugą uwagę, lecz w efekcie dwoje jego uczniów
zniknęło.
Don Juan powiedział, że nie chce wdawać się w szczegóły tej długiej i zawiłej
historii. Zamierzał opowiedzieć mi tylko, jak Elias i Amalia zagubili się w
świecie istot nieorganicznych. Mianowicie nagual Rosendo założył błędnie, iż
istoty owe w najmniejszym stopniu nie interesują się kobietami. Jego rozumowanie
było prawidłowe i opierało się na wiedzy czarowników, według której wszechświat
jest zdecydowanie żeński. Pierwiastki męskie zaś, będące odgałęzieniem żeńskich,
występują niezwykle rzadko i stąd są bardzo poszukiwane.
Don Juan wtrącił na marginesie, że rzadkość występowania pierwiastka męskiego
we wszechświecie jest prawdopodobnie przyczyną nieuzasadnionej dominacji mężczyzn
na naszej planecie. Chciałem pozostać przy tym temacie, lecz on już ciągnął
dalej swoją historię. Powiedział, iż nagual Rosendo zamierzał nauczać Eliasa
i Amalię wyłącznie w drugiej uwadze. Postąpił więc zgodnie z ustaloną techniką
dawnych czarowników. W trakcie śnienia wezwał tropiciela i polecił mu, aby przesunął
punkty połączenia Eliasa i Amalii we właściwe położenie, przenosząc ich w ten
sposób w drugą uwagę.
Teoretycznie, tropiciel posiadający dużą moc mógł uczynić to bez żadnego wysiłku.
Nagual Rosendo nie wziął jednak pod uwagę przebiegłości istot nieorganicznych.
Tropiciel przemieścił wprawdzie punkty połączenia jego uczniów, lecz do takiej
pozycji, z której łatwo było przesłać ich fizycznie do świata istot nieorganicznych.

Czy to jest możliwe, zostać przesłanym fizycznie?
zapytałem.

To jest możliwe
zapewnił mnie don Juan.
Dzięki unieruchomieniu punktu połączenia
w jednej pozycji jesteśmy energią uwięzioną w określonym kształcie i miejscu.
Jeśli ta pozycja się zmienia, zmienia się również odpowiednio kształt energii
i jej lokalizacja. Wystarczy, że istoty nieorganiczne umieszczą nasz punkt połączenia
we właściwym położeniu i
pach! Lecimy jak rakieta, tak jak staliśmy: w butach
i z kapeluszem na głowie.

Czy to się może przydarzyć każdemu z nas, don Juanie?

Jak najbardziej. Zwłaszcza jeśli całkowita suma naszej energii jest właściwa.
Oczywiście suma połączonych energii Eliasa i Amalii była czymś, czego istoty
nieorganiczne nie mogły przeoczyć. Ufanie im jest absurdem. Mają swój własny
rytm i nie jest on ludzki.
Zapytałem don Juana, co dokładnie zrobił nagual Rosendo, by wysłać swych uczniów
do tamtego świata. Czułem, że niepotrzebnie pytam, wiedząc, iż don Juan zignoruje
moje pytanie. Jakież więc było moje zdziwienie, gdy zaczął mówić.

To bardzo proste. Zamknął ich w bardzo małej, ciasnej przestrzeni; był to
rodzaj małej komórki. Potem wprowadził się w stan śnienia, poprzez głośne wyrażanie
woli przywołał tropiciela ze świata istot nieorganicznych, a potem wyraził zamiar
zaoferowania mu swych uczniów. Oczywiście tropiciel przyjął taki podarunek i
zabrał Eliasa i Amalię w chwili nieuwagi, gdy kochali się w tej komórce. Gdy
nagual otworzył komórkę, już ich tam nie było.
Don Juan wyjaśnił, że składanie podarunków ze swych uczniów było często praktykowane
przez dawnych czarowników. Nagual Rosendo nie zamierzał tego czynić, lecz dał
się ponieść swemu absurdalnemu przekonaniu, że potrafi kontrolować istoty nieorganiczne.

Działania czarowników ocierają się o śmierć
ciągnął don Juan.
Bardzo
cię proszę, abyś był nadzwyczaj ostrożny. Nie pozwalaj sobie na idiotyczną pewność
siebie.

Co się w końcu stało z Eliasem i Amalią?
zapytałem.

Nagual Rosendo musiał udać się fizycznie do świata istot nieorganicznych
i ich szukać.

I co, znalazł ich?

Tak, ale po walce i trudach, które trudno opisać. Jednak nie zdołał wyciągnąć
ich całkowicie. Tak więc tych dwoje młodych ludzi zostało na zawsze jedną nogą
w królestwie istot nieorganicznych.

Znałeś ich, don Juanie?

Oczywiście. I zapewniam cię, że byli bardzo dziwni.




Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
re29061 05 10(WREE)
013 05 (10)
Article 05 10 Talk and Listen Quiz 565
133 01 (10)
143 05 (10)
05 10 Sierpień 1999 Liban Kaukazu
v 05 10

więcej podobnych podstron