Standardowo już zaznaczam z góry, że komiksu, w tym wypadku panów Delano i Ennisa, nie czytałem. Patrzę więc na film przez pryzmat filmu, a nie ekranizacji. I wierzę, że komiks prezentował się o wiele lepiej.
Niestety mimo, że Constantine był komercyjnym sukcesem, to stał się twórczą porażką. Francis Lawrence, reżyser filmu, dla którego był to notabene debiut za kamerą nie rozpoczął filmowej kariery za dobrze. Już samo obsadzenie Reevesa w głównej roli było błędem. Jest to aktor potępiany za tak zwane: "drewniane aktorstwo" (aktorski Rasiak) i wypadł po prostu blado. Potwierdza się opinia, że nie nadaje się do takich ról. O wiele lepiej czuł sie chyba w roli zagubionego Neo niż pewnego siebie egzorcysty. Rachel Weisz też nie pozostawiła po sobie dobrego wrażenia. Z całej obsady jedynie Djimon Hounsou w roli Papy Midnite'a pokazał się z dobrej strony.
Fabuła dziurawa jak sitko, mało oryginalna i mimo niezłej próby stworzenia mrocznego klimatu, wciąż słaba - stała się kamieniem u nogi dla Constantine. Szansę na dobry efekt zatracono także w ideologii czy też jak to niektórzy nazywają: symbolice. Zbyt powierzchowne potraktowanie udanych koncepcji, jak np. wizja świata według Gabriel czy nie istniejące rozdziały "Listu do Koryntian". Z tego naprawdę można było spleść niezłą historię. Cóż, nie udało się.
W przyszłym roku będziemy mieli okazję obejrzeć drugą część. Może tym razem pójdzie lepiej? A może twórcy znowu zadowolą się dochodem rzędu 300 mln dolarów i odwalą fuszerkę? Zobaczymy.
Zachęcam do dyskusji.
Zupełnie się z Tobą nie zgadzam. Uważam że „Constantin” jest jedną z jaśniejszych gwiazd wśród filmów SF ostatnich lat. Koncepcja może niezbyt odkrywcza bo czerpiąca pełnymi garściami ze średniowiecznych herezji ale za to pięknie podana, bez przesadnego efekciarstwa, ze świetnymi kreacjami Gabriel ( anielska Tilda Swinton), Lucyfera ( ktoś kto go ucharakteryzował, ubrał w biały garnitur i umazał nagie stopy błotem jest geniuszem) i tytułowego Constantina. Fakt , można się czepiać o drewnianą grę Reevesa ale akurat w tym przypadku bardzo mi to pasowało. John bierze udział w walce potęg od lat, widział i przeżył wiele, zna prawdziwe oblicze świata i wie co go czeka po nadchodzącej szybkimi krokami śmierci. Widać w nim zgorzknienie i rezygnację i chyba o to właśnie reżyserowi chodziło.
Uniwersum jest tak skonstruowane że fabuła może się pleść dowolnie i wszystko się ze sobą „klei” , nie widziałem żadnych dziur, w każdym razie nic co by mnie jakoś specjalnie raziło.
Film tworzy spójną, zamkniętą całość, nie widać jakiś specjalnie zostawianych furtek dla sequela więc kolejny film o Constantinie będzie zupełnie nową opowieścią. Czy dobrze zrobioną ? Zobaczymy
Ile ludzi tyle opini...
Ale dzięki Twojemu postowi przypomniałem sobie o rolah Gabriel i Lucyfera i przyznaję Ci całkowiie rację - to były dwie świetne kreacje. Aż żal, że tak rzadko pojawiały się na ekranie. Co do Reevesa - wierz mi, ja naprawdę lubię tego aktora. Za Matrixa, za absolwenta Diabła, za Słodki listopad nawet za kiczowaty Dom nad jeziorem. Do tego filmu jednak Rasiak nie pasował. Nie potrafil oddać dramatyzmu swojej postaci, przez co nie był wiarygodny.
Scenariusz? Cóż, w scenariuszu było tyle wątków, że po prostu ginęły w kolejnych scenach.
Poza tym, jak już mowiłem wcześniej - popełniono błędy w symbolice, czy nawet teologii. Fakt, że Lucyfer decyduje, że dusza Isabel trafi do nieba był przykładem głupoty scenariusza.
Pozdrawiam : )
Co do Reevesa - .......tego filmu jednak Rasiak nie pasował. Nie potrafil oddać dramatyzmu swojej postaci, przez co nie był wiarygodny.



Ja akurat tak właśnie wyobrażam sobie człowieka który już raz umarł, trafił do piekła, zawarł pakt z demonem, wrócił do świata żywych i wie że niebawem umrze na raka płuc i ponownie trafi do piekła, zwłaszcza że poznajemy go prawie pod koniec życia.

Poza tym, jak już mowiłem wcześniej - popełniono błędy w symbolice, czy nawet teologii. Fakt, że Lucyfer decyduje, że dusza Isabel trafi do nieba był przykładem głupoty scenariusza.



Bierzesz film zbyt dosłownie. Fabuła jest luźno osadzona w mitologii chrześcijańskie ale pełno w niej odwołań do heretyckich idei manichejczyków czy zaratusztranizmu. Założę się przy powstawaniu scenariusza nie zatrudniono konsultanta w habicie
To nie Lucyfer decyduje że dusza Isabel idzie do nieba bo nie ma nad nim żadnej władzy. Isabel jako katoliczka popełniając grzech śmiertelny samobójstwa skazała się na wieczne potępienie ale też złożyła siebie świadomie w ofierze by powstrzymać antychrysta, co na końcu filmu zostaje nagrodzone.

Pozdrawiam.
"Isabel jako katoliczka popełniając grzech śmiertelny samobójstwa skazała się na wieczne potepienie"

I tyle wystarczy. Nagrodzona zostaje na prośbę Constantine. Nie z woli Boga, lecz Lucyfera. Jakim prawem szatan decyduje o tym czy dusza trafi do nieba? Przecież to jest bezsensu!
Jakim prawem szatan decyduje o tym czy dusza trafi do nieba? Przecież to jest bezsensu!


Film widziałem dawno temu więc może czegoś nie pamiętam ale jak znajdę trochę czasu to obejrzę go jeszcze raz.

W świecie Constantina Niebo i Piekło to dwie równorzędne, zwalczające się wzajemnie siły, między którymi wytworzyła się delikatna równowaga i które obowiązują pewne zasady. Dusze grzeszników są we władzy Lucyfera i trafiają do piekła a Niebo się do nich nie miesza. Trwa pewnego rodzaju „zimna wojna”, Piekło nie walczy bezpośrednio z Niebem ale trwa zastępcza wojna o ludzkie dusze. Pojawienie się antychrysta wśród ludzi miało zachwiać istniejącą równowagę i doprowadzić do konfrontacji sił a w konsekwencji do „końca świata”.

Isabel jako samobójczyni należała się Piekłu więc Lucyfer mógł zadecydować o losie jej duszy.
Nie wiem czy Ty czegoś nie rozumiesz czy celowo się ze mną droczysz. Lucyfer wziął ją z czyśćca do piekła. Conajwyżej mógł podjąć decyzję by cofnąć ją do czyśćca, ale tylko Bóg ma moc przyjęcia jej do nieba.
Gdyby było inaczej można by pokusić się o stwierdzenie, ze szatan wysłałby do nieba połowę swoich piekielnych pomiotów i mielibyśmy dawa piekła : )
Lucyfer wziął ją z czyśćca do piekła. Conajwyżej mógł podjąć decyzję by cofnąć ją do czyśćca, ale tylko Bóg ma moc przyjęcia jej do nieba.


Czemu zakładasz że Niebo nie chciało jej u siebie skoro umierający Constantin, podwójny samobójca, nie trafił tam tylko dla tego że szatan go uleczył?
A czy ja powiedziałem, że niebo jej nie chciało? Nie. Ja powiedziałem, że Lucyfer wysłał ją do nieba. To taki jakby Lucyfer zarządzał dokąd dusze mają trafić. Jeśli decyzję o tym, że jej dusza ma trafić do nieba podjąłby Bóg - spoko sprawa. ale taką decyzję podjął Lucyfer, co jest jawnym błędem scenariusza i naruszeniem logiki przedstawionej w filmie.
Cały czas patrzysz na film przez pryzmat wiary katolickiej a z tego punktu widzenia sama fabuła jest stekiem bzdur. Grzesznik wtrącony do piekła wraca do świata żywych, ma się narodzić antychryst ale zupełnie inaczej niż opisano w apokalipsie, kolejny anioł buntuje się przeciw swojemu stwórcy i zamiast dołączyć do piekielnych zastępów zostaje człowiekiem, Constantin nie jest egzorcystą a jednak ma moc wypędzania demonów, piekło toczy wojnę z niebem itd.

Wykreowany świat jest dwubiegunowy, kto nie jest z Piekłem jest przeciw niemu, czyja dusza zostaje z Piekła wyrzucona trafia do Nieba, nie ma czegoś pomiędzy.

Nie widzę tutaj żadnej nielogiczności w stosunku do informacji zawartych w filmie.

Posłużę się pewną analogią. Wyobraź sobie ze łapiesz w Polsce nielegalnych imigrantów i chcesz ich deportować. Możesz to jednak zrobić tylko wtedy gdy kraj do którego chcesz ich przenieść ma podpisaną z Polska odpowiednią umowę albo wyrazi na to zgodę. Skoro szatan mówi że Isabel trafi do Nieba to znaczy że wszystkie strony doszły do porozumienia.

Podkreślę jeszcze raz to wcześniej napisałem: Piekło i Niebo w tym filmie to dwaj równorzędni przeciwnicy.
"Skoro szatan mówi że Isabel trafi do Nieba to znaczy że wszystkie strony doszły do porozumienia."

Vlad... gdyby pozostawiać taką swobodę myśli to nie byłoby na świecie filmu ze złą fabułą, a obaj wiemy, że tak nie jest. Rozumiem, że reżyser może niektóre fakty może pozostawić domyślności widza. Czasami nawet robią to celowo i widz do końca nie wie jaka była prawda - że przypomnę tu tylko ostatnią scenę filmu "Człowiek z księżyca" czy wyświetlany całkiem niedawno "Prestiż", nad którym wciąż trwają zażarte dyskusje na forach. Ale ludzie, bez przesady!

Takie rzeczy niektóre rzeczy muszą być powiedziane jasno i wyraźnie, bo na nich się opiera fabuła i bez nich film traci swój sens. Constantine stawia warunek - Isabel idzie do nieba. Lucyfer odchyla głowę do tyłu, przymyka oczy i mówi już. A Diabeł, nawet w realiach filmu jak mówisz nie mógłby wysłać duszy do nieba, bo wtedy wszystko straciło by sens, z całą fabułą fimu włącznie.
„Vlad... gdyby pozostawiać taką swobodę myśli to nie byłoby na świecie filmu ze złą fabułą, a obaj wiemy, że tak nie jest.”

Problem polega na tym ze reżyser musi przekonać widza do swojej wizji , nieważne jak. Biorąc za przykład Matrixa okaże się że dla części zachwyconych widzów najważniejsze było to że Neo mógł tak przyp… w stół że aż rybki wylatywały z akwarium a inni z kolei ględzili coś o oświeceniu, ułudzie świata i mesjanizmie
W świecie gdzie są neutralne knajpki dla sługusów Piekła i Nieba, gdzie patrząc w oczy kota można się wybrać na krótka wycieczkę po Piekle, „dogadywanie„ się stron w pewnych sprawach nie wydaje mi się nie na miejscu. Fabuła filmu, której osią są knowania zbuntowanego anioła i krnąbrnego syna szatana, też wskazuje na większą złożoność relacji między Siłami niż na pierwszy rzut oka to wygląda.
Mnie reżyser przekonał
Mnie film bardzo przypadł do gustu i nie sądzę, żeby reżyser poniósł porażkę. Reeves nie jest może - zresztą nigdy nie był - jakimś wybitnym aktorem, ale to jedna z naprawdę dobrych kreacji w jego wykonaniu.
Ciekawie byłoby być mającym znajomości w "wyższych sferach" bohaterem, którego ludzie wokół się boją, ale który też ma swoje słabości i pragnienia.
Historia głównego bohatera skłania, a przynajmniej powinna skłonić do przemyśleń choćby nad sensem wiary.