mam pytanie :
Czy jest jakiś sens przyjmowania polecenia od sierżanta w Navarro i stania na warcie ?
Wiem, że jeśli weźmiesz rozkaz od niego, a następnie pójdziesz sobie w "teren" to w przypadku napotkania Sierżanta - gdy ten robi obchód - możesz dosatć niezłe zjeby.

Ale tylko pod warunkiem, że sam do niego zagadasz Słowem - wydaje mi się, że mamy tu do czynienia, nie tyle z bugiem, ale z niedokończonym questem

Choć, może być to początek jakiegoś większego questa, któreg mój bohater nie mógł dostać, bo miał za małe współczynniki lub coś w tym stylu.
Ale tylko pod warunkiem, że sam do niego zagadasz Słowem - wydaje mi się, że mamy tu do czynienia, nie tyle z bugiem, ale z niedokończonym questem



Mnie to on opieprzał zawsze gdy stałem w zasięgu jego wzroku i nie byłem na wyznaczonym miejscu. Imho nie ma żadnego zadania, charyzma pozwalająca na wejście bez robienia rzezi do navarro chyba powinna wystarczyć do ewentualnego zadania od sierżanta. Całość widzę natomiast jako mało znaczącą przykrywkę i tak dobrze, że dają nam za free PA i PR, a zadaniem by mogło być tępienie jakichś cywilów czy raidersów, bo co taka enklawa w ogóle więcej robiła?
Ale pomyśl sobie czyż nie fajnie byłoby odbyć służbę wojskową w placówce Enklawy? Parę questów - w stylu zapoluj na dzikusów, daj "klapsa" bandytom, którzy nie chcą spełniać Twoich rozkazów, itp.

Po tym dostajemy na łapie jakiś tatuaż, czy coś w tym stylu i każdy wie, że Enklawa to my

Heh! Trochę może się zamarzyłe, a w końcu możemy w F2 zostać Strażnikiem NRK - to jednak też nie mamy z tego żadnych profitów.
Ciekawe czy jakbyśmy zdobyli taki tatuaż na łape z Enklawy to po rozwaleniu wszystkich z Enklawy i Navarro dostalibysmy perka 'dezerter'
A czemu by nie? I pomyśl jak pod tym byłoby "pod górę" w Enklawie
Najwyżej 'więcej nacięć na kolbie' jak to mawiał nasz bohater xD
Jeśli sierżant nas złapie poza posterunkiem 3 razy to wtedy atakuje... Ogólnie upierdliwy koleś, z komentarzy innych żołnierzy widać, że nie tylko my go nie lubimy .
Co jak co ale koleś który podkładał głos sierżanta ma u mnie Full respekt Ja czasem idę do pana "dowódcy" po to żeby on na mnie nakrzyczał potem od razu takiego rogala na twarzy dostaje . Sierżant postać raczej niemiła ale prze zemnie wspominana bardzo dobrze ale może tylko ja jestem taki dziwny
PS. komentarze wartowników są naprawdę zarąbiste "tak kur..a jest!!"
Taa, pan sierżant zachowuje się typowo jak dowódcy z amerykańskich filmów. Jak dla mnie jeden z najlepszych Talking-Heads .
Taa, pan sierżant zachowuje się typowo jak dowódcy z amerykańskich filmów. Jak dla mnie jeden z najlepszych Talking-Heads .



Wojsko znane jedynie z ekranu telewizora ehh.. Pojdziesz do wojska to zobaczysz, że i polscy dowódcy potrafią tacy być, a zresztą i nie tylko polscy.
Racja, posiłkowałem się tylko i wyłącznie przekazem z TV, bo w wojsku (jeszcze) nie byłem .
Pamiętajcie ludzie że nie jesteśmy obywatelami „enklawy”. I tylko przez pomyłkę (Bo niewiedzą że nie jesteśmy od nich) nie rozwalają nas na miejscu (Zresztą do czasu). Oni nigdy nie nawiążą współpracy z „brudnym mutantem” więc współpraca mija się celem, tym bardziej że jakby ktoś nie wiedział, to ich celem jest eliminacja wszystkich z kontynentu, w tym też nas.
Pamiętajcie ludzie że nie jesteśmy obywatelami „enklawy”. I tylko przez pomyłkę (Bo niewiedzą że nie jesteśmy od nich) nie rozwalają nas na miejscu (Zresztą do czasu). Oni nigdy nie nawiążą współpracy z „brudnym mutantem” więc współpraca mija się celem, tym bardziej że jakby ktoś nie wiedział, to ich celem jest eliminacja wszystkich z kontynentu, w tym też nas.



Racja, ale skądś trzeba tych żołnierzy brać a na malutkiej platformie wiertniczej choć nie wiem jakby się tam nie rozmnażali, to proces i tak by był zbyt wolny by zawładnąć całym kontynentem. Enklawa musiała być świadoma tego, że nowi rekruci będą mutantami, wątpliwe nawet jest to nawet przy tak przezornym gościu jak ten w purpurowym habicie w Navarro, żeby wystarczyła zwykła dobrze poprowadzona gadka by kolo wzięty dosłownie ze stacji benzynowej stał się nagle żołnierzem enklawy. Nie przeprowadzają na bohaterze żadnych testów i badań :/ Na myśl nasuwa mi sie tylko jedno - Enklawa chciała wykorzystać rekrutów do zapanowania nad kontynentem a potem ostatecznie ich wykończyć w którymś tam momencie całej historii.
Kiedyś specjalnie stałem i czekałem az coś zrobi sierżant. Jednak on do mnie podszedł i powiedział, ze dobrze się spisuje i ktoś mnie zastąpi. A czy ktoś mnie zastąpił to niewiem bo zaraz poszedłem w swoją stronę.

A co do tekstów żołnierzy Enklawy...sa zabojcze Czasami coś spiewają akurat ich piosenki znam na pamięć ;d

"stoję na warcie i myślę uparcie, co też jest lepsze dupa czy zarcie. Dobra jest dupa i dobre jest żarcie, ale przejebane jest stac na warcie "

I perełka:

"Byłas naprawdę fajną dziewczyną, taką ładną i taką miłą. Miałem o tobie wysokie mniemanie gdy wziełaś do buzi na pożegnanie"

Tutaj należą się brawa dla polskich tłumaczy, którym nie zabrakło humoru i inwencji.

Inne texty żołnierzy też są niezłe np : "nie graj fiutem w bilarda" albo " kto wpierdolił gumę do słuchawek"

Ale najlepszy text jest znudzonego żołnierza komunikacyjnego (tego z którym pogadamy w Gecko) "The president of united fuckin States of Americka, how you think am talking about"
Racja, ale skądś trzeba tych żołnierzy brać a na malutkiej platformie wiertniczej choć nie wiem jakby się tam nie rozmnażali, to proces i tak by był zbyt wolny by zawładnąć całym kontynentem.


A skąd wiesz, że platforma była taka mała? Chyba nie - skoro spokojnie mógł pod nią wpłynąć taki kolos jak tankowiec :]

A skoro tak - to wiadomo skąd się tam brali nowi. Tak samo jak w Kryptopolis czy innej Krypcie - można było tak sterować urodzinami, że wszystkie dzieci rodziły się zdrowe.

A ile ludzi mogło mieszkać na Enklawie? Na pewno z 1000 jak i nie wiecęj. Tyle samo ile zmieści się w dużym, miejskim wieżowcu.
Zgodnie z fabułą Fallouta, platforma została specjalnie przygotowana do „ocalenia ludności USA”, więc zawczasu została mocno przebudowana. Stara platforma była w gruncie rzeczy tylko „fundamentem” dla reaktora i olbrzymiej instalacji militarno-laboratoryjno-mieszkalnej enklawy. Zresztą w grze zwiedzamy tylko dolne kondygnacje tego kompleksu.
Racja, ale skądś trzeba tych żołnierzy brać a na malutkiej platformie wiertniczej choć nie wiem jakby się tam nie rozmnażali, to proces i tak by był zbyt wolny by zawładnąć całym kontynentem. Enklawa musiała być świadoma tego, że nowi rekruci będą mutantami, wątpliwe nawet jest to nawet przy tak przezornym gościu jak ten w purpurowym habicie w Navarro, żeby wystarczyła zwykła dobrze poprowadzona gadka by kolo wzięty dosłownie ze stacji benzynowej stał się nagle żołnierzem enklawy. Nie przeprowadzają na bohaterze żadnych testów i badań :/ Na myśl nasuwa mi sie tylko jedno - Enklawa chciała wykorzystać rekrutów do zapanowania nad kontynentem a potem ostatecznie ich wykończyć w którymś tam momencie całej historii.



Też jestem zdania, że Enklawa szukała na kontynencie rekrutów, żeby wykonywali brudną robotę. O ileż razy jest to prostsze i tańsze od szkolenia nowych, 'czystych' żołnierzy.
A skąd wiesz, że platforma była taka mała?



To był mój celowy zabieg w celu umniejszenia wielkości enklawy w porównaniu z resztą świata.

Tak samo jak w Kryptopolis czy innej Krypcie - można było tak sterować urodzinami, że wszystkie dzieci rodziły się zdrowe.



Nie chodzi tu o to czy będą zdrowe. Żadna krypta nie była przygotowana na "produkowanie ludzi" na masową skalę. Krypty były i tak za małe dla ludzi, którzy je zamieszkiwali.

Po za tym zdaję sobie sprawę, że enklawa odżywiała się samą chemią, bo świeżego chlebka upieczonego ze zdrowej i silnej pszenicy rosnącej na żyznym gruncie to tam chyba nie dałoby się znaleźć. W okresie wojny zapasy wyczerpują się niezwykle szybko, żonierze nie żyją przecież samym powietrzem, enklawa bałaby się zapolować na zmutowane zwierzęta na lądzie traktując je jako pokarm.

A ile ludzi mogło mieszkać na Enklawie? Na pewno z 1000 jak i nie wiecęj. Tyle samo ile zmieści się w dużym, miejskim wieżowcu.



Utrzymanie 1000 ludzi na wyodrębnionej platformie wiertniczej należało do niezwykle trudnych zadań, a powiększanie tej liczby wcale tego zadania nie ułatwiało. Stąd więc mój osąd, że Enklawa postanowiła rekrutować ludzi z kontynentu, którzy nie mieli oporów w zjadaniu zmutowanych dziwactw, a przez to sami się utrzymywali. W ten sposób enklawa nie ponosiła żadnych kosztów w wojnie, może po za wytwarzaniem uzbrojenia.
A poza tym, taki mieszkaniec Pustkowia jest bardziej uodporniony na choroby, promieniowanie, itd niż mieszkaniec Platformy. Braki w wyszkoleniu nadrabia znajomością Pustkowia i jej zmutowanych mieszkańców . Nic nie jest w stanie go zadziwić w post-atomowym świecie.
Też jestem zdania, że Enklawa szukała na kontynencie rekrutów, żeby wykonywali brudną robotę. O ileż razy jest to prostsze i tańsze od szkolenia nowych, 'czystych' żołnierzy.



A je jestem zdania, że jeśli w samej grze nie jest wspomniane o szukaniu rekrutów na kontynencie przez Enklawę, to Enklawa ich nie szukała z tego prostego powodu że jest tworem fikcyjnym, z racji czego nie istnieje poza fabułą
Utrzymanie 1000 ludzi na wyodrębnionej platformie wiertniczej należało do niezwykle trudnych zadań, a powiększanie tej liczby wcale tego zadania nie ułatwiało. Stąd więc mój osąd, że Enklawa postanowiła rekrutować ludzi z kontynentu, którzy nie mieli oporów w zjadaniu zmutowanych dziwactw, a przez to sami się utrzymywali. W ten sposób enklawa nie ponosiła żadnych kosztów w wojnie, może po za wytwarzaniem uzbrojenia.



Utrzymanie ludzi na platformie jest o wiele łatwiejsze niż w zamkniętej Krypcie - czyż nie? Skoro w takiej mogło przeżyć 1000 ludzi to czemu tyle samo, jak nie więcej mogło żyć w Enklawie. Bytność na otwartym morzu daje o wiele więcej możliwości na przeżycie niż siedzenie kilkadziesiąt metrów pod górą.

Na morzu można wybrać się na połów ryb - o ile takowym nie zaszkodziło radioaktywne skażenie popromienne

Enklawa i rekruci z zewnątrz??? Hmm... Według mnie bujdy na patyku Osoba, taka nigdy nie zdobyła by takiego zaufania jakie mieli do siebie "czyści" ludzie z Enklawy. Owszem - zawsze można wynająć roboli do jakiejś "brudnej roboty" Ale kto przy zdrowych zmysłach dałby dzikusowi PW choćby? A jego edukacja? A nauka czytania i pisania? I skąd mieli by się brać Ci rekruci? Z Kryptopolis? Z RNK? Już to widzę - przylatują Latacze do RNK, wychodzą chłopcy z Enklawy i mówią:
- Cześć jesteśmy Enklawa! Chcemy od was wziąść rekrutów, aby potem z ich pomocą skopać wam tyłki.

Ech ludzie - wyobraźni trochę! Interesy "platformersów" były całkowicie sprzeczne z RNK czy z VC. Stąd ciche wspieranie bandytów atakujacych VC, stąd podejrzenia BS, że ktoś bardzo silny pojawił się na scenie.

W interesie Enklawy było ciche i skryte działanie - bez zbędnego rozgłosu. I opieranie swojego działania na ludziach raczej powszechnie nielubianych - jak bandyci czy mafiozi jak Salvatore. Ot, taka metoda stosowana przez różne totalitarne rządy - "dziel i rządź".

Enklawa dobrze dzieliła, tylko jak sami wiemy z rządzeniem im nie wyszło...
Taa, ich polityka jest aqrat jedną wielką parodią współczesnej (może nie aż tak bardzo - w końcu minęło już niemal 10 lat:PP) polityki Amerykańców i w ogóle takich 'ekspansjonistycznych' narodów, szczególnie z wieq XX. Można by się tu doszukiwać (nie tak bardzo) ukrytego sensu, czy też przesłania twórców gry, którzy z dużym dystansem podeszli do amerykańskiej polityki i wieeelu innych rzeczy. Ale to charakteryzuje wszystkie wielkie dzieła, czyż nie ?
Warto by było przypomnieć, że celem enklawy nie było militarne podbicie kontynentu! Enklawa tak naprawę nie dysponowała jakimiś ilościowo wielkimi oddziałami (góra batalion, czyli ok. 100 żołnierzy), ale byli to świetnie wyposażeni ludzie i dlatego byli groźni! Tak naprawdę Bractwo Stali było by w stanie przeciwstawić się enklawie, dlatego nie podjęli oni bezpośredniej walki i potrzebowali planu alternatywnego! A tym planem był właśnie zmodyfikowany wirus FEV!
PS: A żywność mogli pozyskiwać w laboratorium, Enklawa miała w końcu świetne zaplecze naukowe!
Na co Enklawie nowi rekruci?
Przecież oni w życiu nie planowali niczego podbijać. Przez dziesiątki lat siedzieli na platformie i prowadzili badania nad FEV.
Jakiekolwiek podboje nie były im potrzebne, skoro wystarczyło po prostu wypuścić wirusa i zasiedlić "oczyszczone" pustkowia.
Jedynie od czasu do czasu organizowali jakieś eskapady, żeby np. pozyskać obiekty do badań.
4 posty pod rząd w ten sam deseń Dobra przyznaje wam rację. Zmylił mnie tylko fakt iż istnieje możliwość przyłączenia się do enklawy w navarro pod przykrywką rekruta. Dziwne tylko, że skoro byli całkowicie zamkniętą organizację to czemu Chris zgadza się na przyjęcie kogoś z zewnątrz? Główna postać nie jest także jedyną osobą przyjętą, jak pochodzić trochę po całej bazie i popytać ludzi to będą odpowiadać, że nie wiele wiedzą, bo też są nowi :/
Może i nowi, ale najprawdopodobniej i tak wszyscy z platformy wiertniczej.
Enklawa nie przymowała nikogo z zewnątrz, ale od czasu do czasu jacyś nowi rekruci przybywali z platformy i CO również udawał, że stamtąd przybywa.
Hmmm to jest z leksza zagmatwane, bo jak przychodzimy do Nawarro z swoja Ekopą z Zielonego Jeepa i mówimy ze jesteśmy rekrutami to ten w płaszczyku (sry nie pamiętam imienia) sie pyta co to za osoby, wtedy można mu, że to eskorta. Jedynym sposobem, żeby sie dostać do Nawarro z platformy to Latacze (statek jeszcze nie działa) wiec nie potrzebna im eskorta skoro rekruci lądują jak przypuszczam juz w bazie. To dlaczego ten kolo z radyjkiem nas wpuszcza skoro Enklawa nie szuka rekrutów z lądu?? hmm??

wg. Mnie Enklawa szuka ludzi na lądzie wpuścili naszego bohatera i jak wywnioskowałem z wypowiedzi strażnika budynku "bractwa stali"w SF, wpuścili także szpiega bractwa. poco mieli by wpuszczać ludzi z lądu skoro "rekruci przybywają tylko z platformy" ???
Hmmm to jest z leksza zagmatwane, bo jak przychodzimy do Nawarro z swoja Ekopą z Zielonego Jeepa i mówimy ze jesteśmy rekrutami to ten w płaszczyku (sry nie pamiętam imienia) sie pyta co to za osoby, wtedy można mu, że to eskorta. Jedynym sposobem, żeby sie dostać do Nawarro z platformy to Latacze (statek jeszcze nie działa) wiec nie potrzebna im eskorta skoro rekruci lądują jak przypuszczam juz w bazie. To dlaczego ten kolo z radyjkiem nas wpuszcza skoro Enklawa nie szuka rekrutów z lądu?? hmm??

wg. Mnie Enklawa szuka ludzi na lądzie wpuścili naszego bohatera i jak wywnioskowałem z wypowiedzi strażnika budynku "bractwa stali"w SF, wpuścili także szpiega bractwa. poco mieli by wpuszczać ludzi z lądu skoro "rekruci przybywają tylko z platformy" ???



O to właśnie mnie chodziło w mojej ostatniej wypowiedzi, że to własnie zagmatwana strasznie kwestia.

I skąd mieli by się brać Ci rekruci? Z Kryptopolis? Z RNK?



Zawsze uważałem, że świat fallouta to tylko skrawek jakiejś wiekszej części. Mogły istnieć miasta które nie były połaczone z resztą szlakami handlowymi, mogły być jeszcze na tyle samo wystarczalne na przykład rekruci, mogli się brać własnie z tamtąd. Mogli być na tyle zdezorientowani całą sytuacją, by potraktować enklawę jak normalny rząd sprzed wojny (czyli taki który chce dobra dla swoich obywateli), a nabór do armii potraktowac poprostu jako pospolite ruszenie przeciwko mutantom. Nikt z enklawy nie musiał im przecież mówić w prost że chodzi właśnie o ICH wyeliminowane, skoro FEV zrobiłby i tak swoje i nikt by nie zdążłył nawet tego działania zakwestionować.

Pytanie tylko, po co W OGÓLE żołnierze enklawie, skoro sam FEV by ze wszystkim sobie poradził. Równie dobrze mogła by to być garstka naukowców znająca się na rzeczy. I w końcu po kiego licha ten random z Horriganem jak rozwala bezbronną rodzinkę na pustkowiu? Po co ci żołnierze się do czegokolwiek wtrącali, skoro wszystko miał załatwić wirus?
Żołnierze byli potrzebni enklawie bo to oni zbierali materiały na eksperymenty, to on szukali nowych naukowców<radom>, to oni wymieniali sprzęt na półprodukty potrzebne do badań i to oni robili patrole w okolicach ńawarro, aby żaden ciekawski tam nie doszedł. Nie jest w cale powiedziane, że Enklawa to tylko badania nad FEV. Wydaje mi się, że prowadzili inne doświadczenia np. na Dethclawach co można zobaczyć i usłyszeć w krypcie 13. Tak wiec żołnierze byli potrzebni Enklawie
Siły zbrojne enklawy składały się z dwóch grup:
Pierwszą stanowią żołnierze zawodowi, pochodzący z platformy (Frank i jego ludzie, sierżant i inne oddziały specjalne).
Drugą stanowili poborowi z lądu, mający zajmować się bzdurami na które enklawie brakowało ludzi. Tu choćby obstawa Navarro. Pracowali oni za kasę i potrzebni byli tylko do czasu rozwiązania problemu mutantów (w tym ich), nie znali oni celów enklawy i pewnie nawet ich one nie obchodziły.
Zawsze uważałem, że świat fallouta to tylko skrawek jakiejś wiekszej części. Mogły istnieć miasta które nie były połaczone z resztą szlakami handlowymi, mogły być jeszcze na tyle samo wystarczalne na przykład rekruci, mogli się brać własnie z tamtąd.



No nie całkiem Bo można założyć - że liczba ludności jaka żyła w obszarze akcji Falloutów to około 20 - 30% populacji żyjącej przed. I to z wielu względów - brak dostępu do czystej wody, brak lekarstw. Przykład do Arroyo.

Poza tym istnieli tacy ludzie jak choćby i Vic - drobni handlarze, którzy podróżowali po wioskach "dzikusów" i tam roznosili różne wieści. Coś jak w średniowieczu.

Ogólnie zakładam, że Enklawie nie byli potrzebni rekruci do służby wojskowej bo wiadomo:
- jaki był by ich poziom wykształcenia
- jakie było ich zdrowie

Na platformie żyła wystarczająca ilość ludzi. A np. 200 osobowy batalion żołnierzy z Enkawy, ze swoim wyposażeniem stanowił ogromną siłę militarną. Zresztą czy BS miało więcej ludzi?

A poborowi z lądu? Hmm... No takiemu to bym na pewno nie dał w łapy laserowego gnata i ubrał go w Pancerz Wspomagany. Mógłbym go wpierw zabrać na przeszkolenie na platformę. Tylko po co? Skoro wówczas zdradziłbym mu kim jestem

Normalny rząd z przed wojny??? Wykluczone!!! Po tylu latach od wybuchu wojny i w takim zdecentralizowanym społeczeństwie jakie jest w Stanach Zjednoczonych, nikt by nie czekał na "marszałka na białym koniu"
Z Squonk’iem ogólnie się zgadzam, z tym jednak że do wykonywania mało wymagających zadań (Takich jak pilnowanie Navarro) enklawa mogła jednaki zatrudniać jakichś najemników z kontynentu (A tacy to raczej nie są imbecylami i na broni się znają), niemniej było to raczej poboczne działanie nie mającego większego znaczenia militarnego.
Imbecylem jest na pewno typ pilnujący wejścia do Navarro (koleś w habicie na stacji paliw)

Co do najemników... Hmm... Takimi byli poniekąd Bandyci, ludzie Salvatora czy ekipa Metzegera (bo to od Enklawy dostaje on owe radio, za którego złe naprawienie Vic idzie "do paki" - no nie).

Ale dopuszczać jakiegoś tribala do bezpośredniej służby? A jak gwizdnie coś i zwieje? Co innego - jeśli będzie pochodził on z platformy i miał tam rodzinę. Wówczas Franek H. na pewno by się nią odpowiednio "zaopiekował". Choćby za to, że nie uprzedzili oni dowództwa, że ich mąż/syn/brat miał zamiar nawiać gdzieś w głąb lądu.
Mam pytanko do was, jaki był interes dużego zielonego, zmutowanego Franka skoro on także był inny. On jest taki jak talibowie i robi "president akhbar"?? czy co?? rozumiem ,ze mogli mieć szczepionkę, ale i tak on jest jakimś zasranym fanatykiem bo kiedy rozwalamy rdzeń to on sie cieczy ,że zginie za "Wielkie i prawdziwe Stany Zjednoczone Ameryki" wielkim atomowym grzybie. I co mnie jeszcze zastanawia dlaczego nie wykorzystał swojego potencjału i np. nie przejął kontroli nad Enklawą.
Bo przecież wszyscy żołnierze bali sie go lub mieli do niego szacunek.

Hmmm dochodzę do wniosku ,że Franek jest zasranym fanatykiem, może jego pra, pra, pra ,pradziadkiem był Binladen?? A on sam musiał wyjechać za granice i zmienić nazwisko ,żeby dostać zieloną kartę
Hmmm dochodzę do wniosku ,że Franek jest zasranym fanatykiem, może jego pra, pra, pra ,pradziadkiem był Binladen?? A on sam musiał wyjechać za granice i zmienić nazwisko ,żeby dostać zieloną kartę



Dokładnie tak. Chcąc uhonorwac swoje dziedzictwo narodowe, wybrał takie nazwisko żeby mu o tym dziedzictwie przypominało, a to dzięki temu że pasuje do rymowanki: I am a Taliban, I love Afganistan, My name is... Horrigan!
No cóż oficjalna historia Franka jest ciut inna. Otóż był on agentem osobistej ochrony prezydenta (SS ) i jako zaufany został dowódcą specjalnej misji w MB. Niestety przypadkowo pada ofiarą mutacji. Mutacja spowodowała że Frank stał się fanatykiem, bo utracił zdolność logicznego analizowania faktów. Rozkaz El Presidente był dla niego wszystkim.