zaczela sie szkola (odrabianie lekcji, wkuwanie do kartkowek jak i do rozych testow lub prac klasowych) wszystko to zaczyna nabierac tempa
i tu mam do was pytanie jak sie uczycie po za szkola ??
ja wlaczam sobi muzyke i czytam informacje ktorem mam sobie wpojic i jak mam jakas regulke na pamiec sie nauczyc to przeczytam ja 3 razy i juz mam ja wykuta oczywiscie zalezy to tez od dlugosci pojecia
0 muzyki, 0 rozpraszaczy
Najlepiej - zakuwać, jeśli to historia, to czytasz wszystko 2 razy i umiesz, jeśli język - metoda powtózeń chyba najlepsza.

Jeszcze jakiś czas temu wykorzystywałem metody CTW, ale trochę mi się znudziły, tzn. wyszedłem z praktyki bo przestałem na zajęcia chodzić...
www.ctw.pl - chyba taki adres, ale tam mało mówią...

Dla przykładu, jedna z metod CTW pozwala zapamiętywać listy rzeczy/przemdiotów/liczb bardzo szybko i bardzo dobrze. Opis przykładu:
Co 1 (słownie: JEDNĄ) sekundę ktoś Ci mówi "czerowny" lub "niebieski" lub "żółty", w losowej kolejności. Pytanie: ile z nich byłbyś w stanie zapamiętać? Napisz sobie na kartce 20 kolorów, np Z,N,N,C,Z,Z,C,N,C,Z,Z,C,N,N,C ... - zdazysz to zapamietac w pol minuty chocby?
No dobra, a co umowliwia metoda CTW? Jak sie przygotujesz i potrafisz (rok kursu i nie masz problemu), to mozesz zpamietac ile chcesz - 50, 100, 150 - zadna roznica. Powiedzmy 100. Zapamietujesz to w 100 sekund, niecale dwie minuty. A jaki efekt? Mozesz pojsc pograc, poczytac cos, pouczyc sie,... a po godzinie ktos przyjdzie i sie zapyta "jaki byl kolor wymieniony w 48 sekundie?", a Ty to wiesz . Na wyrywki, od poczatku, od konca, tylko jeden kolor... proscizna
Nie pytajcie jak to dziala, nie chce mi sie tlumaczyc, ale metoda banalna.
nie uczymy się, liczymy na farta ;]
Jestem humanistą i do polaka w ogóle sie nie ucze (nawet nie czytam lektur ^^ tylko streszczenia ~~)
Do angola też.
Jeśli chodzi o historie, pani zawsze podaje nam materiał z czego będzie czyli "od X do X" ja streszczam te wszystkie fragmenty wypisując najważniejsze rzeczy, nie wiem jak teraz ale w VI klasie miałem taki podręcznik w którym 3/4 to jakieś bzdety..
Streszczałem to sobie i z 6 kartek robiły sie 3, a później to czytałem, czytałem i wszystko;)
Shane > w LO tak bys nie przezyl Choc na streszczeniach tez sie jedzie...
Ja stosuję metode "otwartego umysłu"
Siadam , relaxuję sie, zamykam oczy i wyobrazam sobie jak mój umysł sie otwiera, bije z niego światłośc i kilka razy powtarzam sobie : teraz mój umysł bedzie pochłaniał wiedze. Jak dojdzie sie do wprawy to zwykle wystarcza pojedyncze przeczytanie i juz umiemy . Ale zaznaczam ze nie bedzie to wykute - poprostu bedziesz to rozumiał.
Jest nawet taka książka j. Murphiego "Potęga podświadomości" warto do niej zajrzeć
Sądząc po tym jak napisałeś nazwę tematu, rzeczywiście powinieneś być zainteresowany dobrymi metodami przysWajania wiedzy. Szczególnie z ortografii
Zmieniam nazwę tematu i ostrzegam, że następny taki będzie karany ostrzeżeniem. Co jak co, ale już same nazwy wątków muszą być poprawne.
ja mam na "za parę dni" ok. 270 słówek z angola... POMOCY!!!!!!!!!!
najlepszym sposobem na nauke jest kreska w nos jezeli chodzi o nauke pamieciowa hehe. Tyle ze pozniej i tak nic nie pamietasz z tego czego sie uczyles Nie wciagajcie czasem gowna w nos to tylko zart !! ja jestem w maturalnej i sie nigdy w zyciu nie uczylem qrwa :/ kiedys trzeba zaczac ale glowa do gory niedlugo sie skonczy buda, beda wieksze problemy . Pozdro 4 all. :* Aniu :*
Ja się ucze discman na uszach na maxa i włączam kompa uczę się rzadko ze względu na brak chęci a jak juz sie ucze to zamiast kompa to z książką siedzę
@Ice
Każdy dobry nauczyciel prawdziwego angielskiego (w szkołach uczymy sie bardziej "spolszczonego", w żadnej szkole NIE NAUCZYSZ SIE perf angola, mowie Ci to ) każdy dobry nauczyciel wie, że słówek sie NIE WKUWA ponieważ średnio po 3-4 dniach nic nie pamiętasz, natomiast słówek uczysz sie sposobem skojarzeń, musisz sobie słówka z czymś pokojarzyć.
pozdro
Ps.270 to cholernie dużo:P
to są "irregular verbsy" jest ich około 90 a na każdy przypadają po 2 inne formy + jeszcze polski odpowiednik. Więc samych angielskich jest ok 270
Ja się uczyłem nieregularnych tak:
-Nagrywamy na taśmę/płytę słówka
-Podłączamy discmana do zasilacza
-W nocy zakłądamy na uszy i idziemy spać
Na mnie to świetnie działało.
Wychodze z zalozenia ze uczyc sie nie warto i sie wcale nie ucze, i tak wiem co bede robil w przyszlosci i sie ucze tylko tego ;P tj *sql, php, asp i inne takie ^^ to mi wchodzi do glowy w bardzo szybkim czasie, nawet nie wiem kiedy. A z przedmiotow szkolnych to sie ucze tylko czasem, jak jest wiekszy sprawdzian z chemii bo to jedyne z czym mam klopoty I nie da sie sciagac, taka nauczycielka. Angielski - hmm jak ktos rozmawia codziennie po angielsku i ciagle programuje w roznych jezykach to i angielski sie pozna... niemiecki - oj zapomnialem, z tym tez mam problemy i tego rowniez sie ucze i to duzo, tj przed kazda lekcja zapamietuje slowka. Co do moich metod nauki to ucze sie w szkole przed dana lekcja w czasie przerwy / innej lekcji. Imho ma to wiele zalet, m. in. nie zdazysz zapomniec materialu, nie myslisz sobie co chwile "kurde wolalbym gdzies isc a nie ta glupia chemie wkuwac " tylko raczej "ajajaj nie zdam szybko musze sie uczyc zaraz lekcjaaa". Mi czasu na taka nauke wystarczy, a średnią mam średnią
Ahh zapomnialbym, jak ktos sie uczy do matury i nic zupelnie nic nie umie z zadnych przpedmiotow a obudzil sie na 2 miechy przed matura wiecie co najlepiej wybrac? matematyke i fizyke, tam wystarczy ZROZUMIEC nic, zadnych dat wkuwac nie trzeba. A wzory przyjda razem ze zrozumieniem.
hehehe moja metoda to........nieuczyc sie bo po co ?
Mój sposób jest najlepszy na lekcji udawać wstydliwego kujona, który tylko patrzy na tablicę (dokładniej na zegarek nad nią ) i pilnie słucha bez krzyków. Hmm. A w domu to olać wszystko i odpalić kompa aż do przegrzania procka i rąbać w giery ile wlezie, a gdy przyjdzie pora na sprawdzian/kartówka to napisać to cxzego nauczyło się z gier na temat pracy. Np. W starożytnym Egipcie zamieszkiwały legiony potwrorów z Serious Sama i czekały na śmierć od Jego działa
ja się uczę ze względu na rodziców no i zawszę chcę sobie postawić jakiś cel do osiągnięcia...np. 6 z matmy na koniec a motywuję się tak, że wyobrażam sobie np. to że im lepszą będę mieć np. średnią na koniec tym większa szansa, że będę mieć najlepszą średnią i dostanę od szkoły coś fajnego ( no i 100 zł w ,,łapę,, jako stypendium naukowe ^^ ) w tym roku np. za najlepszą średnią w podstawówce(banalne<--dla ciekawskich średnia 5.6 a przy PC siedziałam ,,prawie,, cały czas ) dostałam wieżę z LG z tymi wszystkimi bajerami np. odtwarzanie plików mp3...(wieża znowu nie była do d..., bo poprosiłam o kopię faktury(czy coś takiego ) w razie czego gdyby się z nią coś stało...kosztowała 300 ileś zł...) najpierw chciałam ją oddać i wziąść kasę ale sobie myślę:--,,pewnie bym to wydała na jakąś pierdołę,,...czasami nauka się opłaca, chociażby ze względu na to stypendium...no ale problem, że się nie chce
na historię zawsze się uczyłam czytając wszystkie tematy kilka razy i samo się wkuło na języki( najczęściej to były właśnie słowka ) techniką powtarzania...

PZdr.
Ja w liceum poznałem nową technikę nauki- "na trzy". Na czym to polega?

Raz - uczysz się w domu
Dwa - robisz ściągi w domu
Trzy - dowiadujesz się w szkole, że czegoś nie umiesz, i wkuwasz przed lekcją/poprawiasz ściągi

U mnie dzała w 100% A tak naprawdę - dopiero w liceum poznałem prawdziwy sens nauki. Tutaj już nie ma idiotycznego wyścigu szczurów kto ma lepszą średnia ["Nie mam 4.75, tylko 4.6!!! Buuu!!!]. Zrozumiałem tutaj prawdziwy cel nauki - zdobywanie wiedzy, którą wykorzysta się na maturze, a potem w dalszym życiu. Jestem w jednej z najlepszych szkół na Pomorzu [3 miejsce, albo drugie....] Jestem w najlepszej klasie w szkole [na koniec roku mieliśmy śrdnią 4.23 - to naprawdę sporo dla licealistów od którch wymaga się strasznie wiele.... no, ale nic dziwnego, mamy 26 dziewczyn na 9 chłopa ]. Nauka w gimnazjum - pod względem wymagań - znacznie się różni od licealnej (od technikalnej już mniej). Mam nadzieję, drodzy gimnazjaliści, że kiedyś to pojmiecie
Moja licealna metoda? Na mat-fizie (tez najlepsza klasa w szkole i jedna z najlepszych w regionie, Kiedra:P) jest to, przy najmniej dla mnie, bardzo proste - sluchac na lekcji i zapamietac jak najwiecej... Potem wystarczy przejrzec notatki, co najwyzej poczytac podrecznik i juz - tak robie z kazdym przedmiotem praktycznie... Gorzej z biologią, ale to zawsze byla czarna magia
I nie polecam wstawania o 5, zeby sie pouczyc mapy na geografie, raz sie tak przypadkiem obudzilem...
No i najwazniejsze, ale nie tylko w liceum, chociaz w sumie w gimie jest to jeszcze proste - nie z wszystkiego trzeba miec 5... albo 4... Z takim podejsciem czlowiek ucz sie tylko tego co chce i mu dobrze wchodzi
Posłuchać troche na lekcji, potem z 1 - 2 razy poczytac w domu i wystarczy. Ja tą metodą ( no 1 części często nei praktykuje) mam średnią powyzej 4.8

Kiedra -> powieram ten sposób myślenia. Swoją drogą miałem na koniec gima 5.21, było w moim roczniku(na 300 luda) tylko kilka(naście) osób które miały wyższą średnią, ale czy widzieli więcej ode mnie? Jedna dziewczyna miała średnią k 5.60, ale po znajomości, a tak naprawde g**no wiedziała.

Killian -> ja też ide od jutra na mat. fiz. Podobno najlepsze klasy w szkole
A z biolą raczej nigdy nie mam problemów (chyba ze chodzi o eko ).
Gerga? tu już nic nie wspomne, no moze tylko tyle że czołówka w szkole (na 1k luda)
Z tym mat-fiz, jako najlepszą klasą w liceum się zgodzę. Wyjątkiem jest jednak moje liceum, gdzie najlepsza klasa to human (polski-obcy-historia), czyli moja, ale mat fiz jest zaraz za nami. Jest to spowodowane, jak sądzę tym, że u nas jak wspominalem jest przewaga dzieczyn, i to takich które ryją i wszystko zawsze wiedzą [co jest dla mnie komfortowe, np. jeśli chodzi o podpowiadanie na sprawdzianach, czy "porównywanie prac domowych" ]
O tym ktory profil jest najlepszy decyduje zazwyczaj szkoła - w moim szkolnym miescie sa dwa "da bezt" licea - jedno matematyczne (moje:D) i drugie humanistyczne... W jednym po prostu wiecej luda osiaga cos w scislych konkursach i mamy lepszych fizykow/matematykow (ale w sumie i tak we wszystkim jestesmy lepsi od Powstancow:P), w drugim na odwrot... Oczywiscie z kazdym rocznikiem troche sie to zmienia, raz w jedna, raz w druga, jednak caly czas jest taka tendencja do umatematycznienia Hany i zhumanizowania Powstancow...
U mnie w mieście (23k luda) jest fajnie bo są 4 licae. W każdym uczą sie ludzie na swoim poziomie, np oceny w gimie 2.0 - 2.5 -> "poczta" 2.5 - 3.5 "siwa" 3.5 - 4.5 -> "czerwoniak" 4.5 i w góre -> konopnicka