Kolejna opowieść tym razem w świecie science - fiction. Robi się dość gorąco na Phx jeśli chodzi o opowiadania. Odbiegłem od fantastyki, bo pewnie znów zetknąłbym się ze światem WarCrafta Jest dość późno i nie jestem wstanie nawet dokonać samooceny i czy w ogóle opowiadanie nadaje się na umieszczenie tutaj.
Klatka
Za oknami szara i ponura pogoda, deszcz, krople spływają po gładkiej powieszchni szyby.
-Co tam widzisz Peter, dlaczego tak się wpatrujesz w tą zaparowaną szybę ??-Troskliwie mrukną pod nosem ojciec chłopaka.
Peter nawet nie zwrócił uwagi na pytanie i dalej przyglądał się w głąb zamokniętych ulic metropolii, znał on całe okolice na pamięć, ponieważ całe miasto okryte było kopułą, której nie można było przekroczyć. Wiedział, iż coś za nią jest, pragnienie poznania prawdy było ogromne, momentami stawało się obsesyjną pasją młodzieńca, ale wciąż ukrywał swoje domysły. Nad miastem wisiała ogromna kula, ludzie uważali, że to miejsce boskie z którego to bogowie kontrolują wszechświat zupełnie im nieznany.
-Synu dlaczego lekceważysz moje pytanie?!-Zdenerwowanym przerwał rozmyślenia Petera, po czym wyciągną cygaro z szuflady, przycią je z dokładnością, wetkną do ust i wkońcu odpalił. Jednak syn wciąż go ignorował, ojciec wstał ze swojego skórzanego fotela i powolnym, kulejącym krokiem podszedł do syna, chwycił go za ramię.
-Ojcze, nic nie rozumiecie, wszyscy jesteśmy uwiezieni w tej szklanej kopule.... Ona przesłoniła Wam oczy, a w kuli nad naszymi głowami nie ma żadnych bogów.... Deszcz to zwykłe ścieki, które zkraplają się na szczycie naszej szklanej klatki i opadają na dach naszych wieżowców.... – Głos drżał mu z przerażenia, wiedział, że czeka go sroga kara za taką logikę.
-Bluźnisz !!- Krzykną wzburzony ojciec uderzając Petera w twarz, sygnet ojca roztrzaskał mu łuk brwiowy, krew polała się na futrynę okna. Wrócił na fotel roztrzęsiony faktem, że jego najmłodszy syn nie wierzy w bogów, którzy to są twórcami całej struktury świata, którzy to zapanowali nad chaosem, cała hierarchia wartości jest kontrolowana przez bogów. Cała społeczność Immvolth skupiona była na kuli, bali się rozgniewanych bogów, wierzyli w nich bo tylko to im pozostało, każdy kto próbował przekroczyc szklaną barierę rezygnował po kilku godzinach. Ściana wydawała się niezniszczalna, próbowano wysadzać przeszkodę, planowano podkopy pod nią, ale cała ta praca okazywała się bezowocna. A sprawcy tych szaleńczych czynów gineli na drugi dzień z niewyjaśnionych przyczyn. Co jeden pełny miesiąc, nocną porą po mieście grasowały ciemne postacie, wszyscy wyznawcy wmawiali sobie, że to wysłannicy bogów, nazywając ich Cieniami Mroku. Za każdym razem gdy się pojawiali z miasta gineli ludzie, zawsze byli to niewierni, którzy twierdzili, że są wieźniami tej przeklentej szklanej kopuły.
-Nie wiesz jak kończą tacy jak Ty ?!- Przy tych słowach okazywał ojcowską nadzieję, myślał, że może jeszcze chłopiec tak młody ma na tyle elastyczny umysł, że wpoi mu wiarę na siłe.- O czym ja do cholery mówie, przeciwstawiam się woli boskiej !!.... Nigdy, Cienie Mroku przyjdą po Ciebie Peter, już nie ma dla Ciebie ratunku, przykro mi ale musisz opuścić nasz dom... Twoja matka napewno odczuje ból w sercu dowiadując się, że zaginąłeś....
-Jak to zaginąłem ?? –Przerwał mu niepokojącym głosem młodzieniec-Nie pozwolisz mi się pożegnać z mamą??-na koniec spytał niepewnie.
-Oczywiście, że nie. Nie chcesz chyba narażać matki na niepotrzebyny stres, na pewno poruszyłoby ją to do tego stopnia, że starałaby się o to abyś jednak posostał pod moim dachem. Niestety nie będę tolerowć takiego niedowiarka jak Ty w moim domu. Zanim opuścisz progi swojego mieszkania, oddam Ci kilka potrzebnych rzeczy. Mam do Ciebie ogromny żal, mówisz mi o swoich ateistycznych poglądach dopiero w wieku 17 lat, kochałem Cię a teraz nie nawidzę. Byłem pewien, że uchowam pod moimi skrzydłami silnego i mądrego mężczyznę i co się okazuje, wstydze się własnego syna.-Starał się zachować spokój, aby kochana przez niego żona nie usłyszała z za drzwi dragedii która rozgrywała się w jego biurze. Peter stał odwrócony tyłem do biurka ojca, krew z rozchylonej rany spływała po jego poliku, oczy miał załzawione, a same łzy uderzały o zimna podłogę.

Czekam na ocenę i wskazówki, czy pisać dalej, czy może popełnić samobójstwo za to co napisałem wyżej
P.s. Dobrej nocy Wszystkim
Może być ciekawie, ale jest masa powtórzeń, błędów stylistycznych i ortografów. Radzę sprawdzać tekst w wordzie, dzięki temu wyeliminujesz przynajmniej część popełnianych błędów. Poza tym mieszasz czasy. RAz krople spływają, deszcz pada, drugi raz krew spłynęła... Przez to cały tekst czyta się.. dziwnie... Ciekaw jestem jak to pociągniesz bo, choć rewelacji sie nie spodziewam, może być naprawdę ciekawie
Hmm czy pomysł na opowiadanie ma coś wspólnego z filmem, który niedawno(może być błąd) leciał w TV, mianowicie "Truman Show"
Tak ogólnie no to całkiem, całkiem. Troszke dziwne że z byle przypuszczenia, ojciec wywala syna z domu i nie pozwala mu się pożegnać z matką Ale to Twój świat, i wszystko może się przydarzyć więc nie traktuj tego jako przyczepienie się.

Napisałem krótko, bo krótkie opowiadanie. Czekam na kontynuacje.
Tak ogólnie no to całkiem, całkiem. Troszke dziwne że z byle przypuszczenia, ojciec wywala syna z domu i nie pozwala mu się pożegnać z matką

W dalszej części dowiesz się dlaczego ojciec tak drastycznie zareagował.
Mała aktualka mojejgo opowiadania mam nadzieje, że zostanie mi wybaczony post pod postem.

-Nic od Ciebie nie chcę... Wyrzekasz się mnie... dobrze więc nie mam zamiaru błagać Cię o litość-Peter mówiąc to wytarł krew o rękaw swojej koszuli, po czym skierował się ku drzwi wyjściowych. Ojciec nie próbował go nawet zatrzymać, w głebi duszy chciał, ale ogarniał go strach przed gniewem boskich wysłanników, liczył się z tym, że prędzej czy później niewierni są odnajdywani przez Cienie Mroku. Młodzieniec wyszedł z biura, a następnie skręcił w prawo, podszedł pod frontowe wyjście i kiedy już miał opuścić mieszkanie usłyszał głos matki wołający go na kolację. Peter zawachał się przez chwilę, miał ochotę pobiec do jadalni i uściskać matkę, ale ojciec wychylił głowę z za uchylonych drzwi biura i pokiwał głową sugerując synowi, aby nie próbował się wrócić. Chłopiec przytkną dłoń do panelu, który zeskanował jego linie papilarne, co sprawiło iż przeźroczyste drzwi rozsuneły się, młodzieniec odwrócił się jeszcze na chwilę aby spojrzeć jeszcze ten jeden raz ojcu prosto w oczy lecz ten nie miał odwagi i schował się do swojej pracowni. Peter zaczął biec przed siebie, oczy miał wypełnione łzami, wiedział, że czeka go śmierć w ponurej metropolii. Wygnany z domu, porzucony i zdany tylko na siebie, postanowił się ukrywać w ciemnych i wąskich zakamarkach miasta pomiędzy wieżowcami. Po kilku godzinach nieustający dotej pory deszcz zamilkł, a sam chłopak zasną okryty starymi gazetami. Ze ścian zaczeła spływać czarna jak smoła substancja, o nieokreślonych kształtach, przy zetknięciu z ziemią ciekłe ciało przybrało ludzkich kształtów, był to Cień, który rozglądał się bacznie w poszukiwaniu niewiernych istot. Kroczył powoli omijając kałuże, czuł czyjąś obecność, nagle zauważył chłopaca leżacego wśród gazet i kartonów, podszedł niebezpiecznie blisko. Wiedział, że młody człowiek, który leży u jego stóp jest na liście ofiar, usiadł koło niego i położył dłoń na głowie Petera, ten zerwał się z głebokiego snu i otworzył oczy, lecz był już sparaliżowany i nie mógł nawet kiwnąć palcem.
-Więc tak wyglądacie?!- spytał bardzo spokojnie, było już mu wszystko jedno, liczył się z tym, że śmierć nadejdzie prędko.
-Jestem jedny z wielu przedstawicieli Immphów nazywacie nas wysłannikami bogów lub też Cieniemi Mroku, prawda jest taka, że nie ma żadnych bogów, jesteśmy tylko my- Cień nie poruszał usatmi, po prostu wnikną w umysł młodzieńca- Ale to, że wy głupie istoty ubzduraliście sobie jakąś wiarę idzie nam na rękę, ponieważ boicie się nam przeciwstawić, z myślą, że rozgniewacie bogów, korzystając z trego rozpylamy w powietrzu narkotyk, który sprawia iż wasza naiwna wiara staje się jeszcze silniejsza, ale nie na każdego działa taka substancja przykładem jesteś ty. Jednak, gdyby prawda wyszła na jaw to nasz gatunek mógłby być zagrożony. Daltego też co miesiąc staramy się pozbywać takich osób jak Ty aby nie wyrządzili nam krzywdy. Popełniliśmy błąd zamykając was w szklanej kopule, nasz wytwór stał się dla nas śmiertelnym wrogiem, wielu z niewiernych uciekło, potraficie czasami nas zaskoczyć, jak na taką zacofana inteligencję.
Chłopak sie zerwał będąc sparaliżowanym i nie mogąc ruszyć palcem, po czym mówił. Nie wydaje mi sie, aby sparaliżowane osoby mogły cokolwiek powiedzieć. Na razie mi się to nie widzi, choć możesz nas jeszcze zaskoczyć. Na pewno jest dużo lepiej niż opowiadanie które pisałeś z Hurinem. To juz jest coś...
Tommy_Gun> No małe niedopatrzenie, ale można to interpretować na różne sposoby np. zerwał się ze snu można porównać do, przebudził się niespokojnie. Peter nie musiał przy tym wykonać narwowego ruchu, poprostu szybku otworzył oczy.

Część III
Nagle Immpha zaniepokoił dziwny odgłos dobiegający z za rogu, przerwał natychmiast hipnozę i przyją bojową postawę.Peter odzyskał władze nad swoim ciałem, gdy tylko Cień zdją ręke z jego czoła , po czym natychmiast wstał i ukrył się za kubłem na odpady nie odrywając wzroku od dziwnej istoty. Z mgły na końcu ulicy zaczeły ukazywac się dwie sylwetki, wyglądały na wojowników, obie postacie okryte były w płaszcze. Jeden znich trzymał w rękach Shot-Guna, mierząc nim wprost na ciemnego jak mrok napastnika.
-Giń przeklęta zmoro !- Po słowach jednego z mężczyzn padł strzał, Mroczny Cień został trafiony prosto w korpus, czarna maź rozprysneła się po ścianach tworząc liczne zacieki.
-Thomasie, otchyl właz, czas wracać do domu-Stwierdził zabójca- Zabiliśmy dzisiaj już pięci tych ochydnych ścierw, żygam już tym całym smolastym kisielem-zażartował.
-Joe, nie przechfalaj się trzy znich zabiłem ja-odgryzł się towarzysz otwierając klatkę kanalizacyjną-Wskakuj do środka.
-Zaczekajcie, zabierzcie mnie ze sobą !- Krzykną podniecony cała tą sytłacją, młodzieniec, obserwujący całe zajście z za śmietnika. Thomas i Joe ochoczo zabrali ze sobą młodzieńca, wraz z nim zeszli w dół, skomplikowanym systemem podziemnych tuneli, cały czas towarzyszył im okropny zapach ścieków. Cała trójka milczała, nagle wyższy z mężczyzn potkną się niefartownie upadając w błoto, Peter odrazu podbiegł mu z pomocą wyciągając do poszkodowanego dłoń. Joe jednak okazał się nieprzyjaznym dla chłopaka, podniósł się o w łasnych siłach odtrancając rękę młodzińca:
-Nie potrzebuje twojej pomocy-mrukna ze zgrozą w oczach i ruszły dalej.
-Młody nie przejmuj się nim zanatto, on już taki jest, nigdy mu nie dogodzisz, co byś nie zrobił to itak jest źle- Thomas starał się jakoś rozładować napięcie, wiedział, że ten młody człowiek przeszedł już za dużo jak na jedną noc, więc pklepał go jeszcze po ramieniu okazując mu znak przyjaźni. Mineło kilka godzin zanim dotarli do celu.
Opowiadanie podoba mi się i wcale niekojarz mi się z Truman Show. Mam tylko dwie uwagi odnośnie tekstu:
1. Troche chyba za szybko zabili tego Cienia Mroku??!
2. Gdy chłopak wyskoczył zza śmieci Thomas i Joe nawet się niezdziwili co on tu robi, o nic niespytali (co za ostrożność wśród tch łowców Cienii), tylko "ochoczo zabrali ze sobą młodzieńca".
Gdy liczne, kanalizacyjne korytarze skończyły się, oczy Petera ujrzały podziemny obóz, który znajdował się na rozległej przestrzeni ograniczonej tylko kratami z których spływały wodospady zabrudzonej, miejskiej wody oraz oślizgłymi ze ścieków, ceglanymi ścianami. Stara architektura kanałów ściekowych pozwoliła na rozwój bazy partyzantów, zbiegłym z rąk Cieni. Młody chłopak był zaszokowany, nigdy by nie przupuszczał nawet, że pod jego stopami działała jakaś struktura, przeciwstawiająca się Cienią Mroku. Peter zamyślił się na dłuższą chwilę, jego rozmyślenia przerwał Thomas, który roztrzepał mu włosy na głowie:
-Nie spodziewałeś się takiego widku, jest nas tu około tysiąca....-Uzbrojony mężczyzna podrapał się po brodzie, po czy spojrzał ponownie na chłopca stojącego u jego boku- Postaram się abyś miał tu jak najlepiej, trzymaj się mnie a nie zginiesz, wprowadzę Cię w ciągu kilku dni w nasze zwyczaje....Pamiętaj, że jest pewna żelazna zasada, jeżeli przekroczyłeś już niskie progi obozu niewiernych, to nie masz już drogi odwrotu, jedyny otwarty przed Tobą tor, to przyjęcie na swoje barki kilku obowiązków.
-Oczywiście dostosuję się do hierarchi obowiązującej w obozie, tam na górze nie mam już do czego wracać.-Odparł Peter.
-Widze, że będzie z Ciebie dobry człowiek. Pokaże Ci teraz...-Thomas zawachał się na chwilę, po czym dokończył- Pokaże Ci coś jeszcze, obawiam się, że to co do tej pory zobaczyłeś to małe ziarenko piasku w porównaniu do tego co jeszcze będziesz miał okazję ujrzeć na własne, nagie oczy.
Chłopak został oprowadzony po całym systemie obozu, zapoznał się z dobrymi kolegami Thomasa, którzy przyjeli go ciepło ukazując to w formie silnych uścisków dłoni i szerokim uśmiechem. Peter wiedział już gdzie powinien się zgłosić w razie alarmu, pomocy medycznej, uzupełnienia amunicji oraz po ciepły posiłek. Wszystkie zapasy były regularnie uzupełniane w co tygodniowych wypadach na zewnątrz, partyzanci rabowali punkty zawierające potrzebne produkty oraz przedmioty. Mężczyzna oprowadzając go sprawił wrażenie przyjaciela, chłopak nie miał zamiaru się od niego oddalać, mimo to, że znają się dopiero niecałą dobę Peter poczuł, że może mu zaufać. Po kilku godzinach długi spacerów zapoznawczych, Thomas stwierdził, że czas ukazać nowicjuszowi tajemnicę obozu, gdyż wzbudzał w nim braterską więź, której dawno nie doznawał. Oboje stali przed dziwnymi stalowymi wrotami:
-Nie często się zdarza, że pierwszego dnia przybyli mogą przekroczyć te oto solidne i zabezpieczone drzwi-Opiekun Petera, wyciągną z kieszeni magnetyczną kartę, po czym wsuną ja w czytnik. Czerwona lampa zaświeciła się nad wrotami. Drzwi otworzyły się i z pomieszczenia znajdującego się za nimi wypadł doktor, możanbyło to z łatwością rozpoznać, gdyż był ubrany w fartuch na którym czerwieniły się plamy krwi. Thomas popchną chłopaka wstronę białej postaci:
-Johny zaopiekuj się nim na godzinę...I zapoznaj go dokładnie ze swoimi szalonymi badaniami, planami- Thomas zamilkł na chwilę widząc, że twarz Petera wyraźnie się zanipokoiła tym, że oboje muszą się rozstać na jakiś czas-A kiedy skończysz odeślij go do mnie...- Mówiąc to na twarzy pojawił mu się uśmiech na twarzy skierowany w stronę chłopca...